Trzy dekady od założenia magazynu „Asimov’s Science Fiction” to czas niezwykłych przemian i ciągłego rozwoju w dziedzinie literatury science fiction. Powstanie tego czasopisma w 1977 roku stanowiło nie tylko nową platformę dla twórców gatunku, ale również istotny moment dla całej branży, która w tamtym okresie przechodziła poważne zmiany. Wspomniane w tekście trudności z dostępnością pism SF na rynku w latach siedemdziesiątych świadczą o ograniczeniach, z jakimi musieli mierzyć się pisarze i czytelnicy. Właśnie dzięki inicjatywie Isaaca Asimova, wspieranej przez właściciela Davis Publications, powstało miejsce, które nie tylko odnowiło zainteresowanie tym gatunkiem, ale także umożliwiło debiut wielu nowych talentów.
Magazyn od początku charakteryzował się dynamicznym rozwojem – od kwartalnika po miesięcznik – co świadczy o rosnącym zapotrzebowaniu na literaturę fantastyczno-naukową i jej adaptacyjności do oczekiwań odbiorców. Rola redaktora, początkowo George’a Scithersa, była kluczowa w ustaleniu kierunku i zróżnicowania publikowanych materiałów. Początkowo „Asimov’s” miał skupiać się na klasycznej, optymistycznej SF, jednak szybko stało się jasne, że aby utrzymać regularność i przyciągnąć szerokie grono czytelników, trzeba sięgnąć również po elementy fantastyki i bardziej eksperymentalne formy narracji.
Warto podkreślić, że pierwsze wydania zyskały sławę dzięki publikacjom takich autorów jak John Varley czy Robert Silverberg, których opowiadania – mimo upływu lat – zachowują swoją aktualność i emocjonalną intensywność. To pokazuje, jak literacka wizja przyszłości, nawet sprzed kilkudziesięciu lat, potrafi pozostać wiarygodna i inspirująca dla kolejnych pokoleń. Wprowadzenie różnorodności tematycznej i gatunkowej umożliwiło nie tylko poszerzenie horyzontów czytelniczych, ale także stworzyło przestrzeń dla autorów eksperymentujących z formą i treścią.
Kluczowym aspektem, który powinien zostać zrozumiany przez czytelnika, jest fakt, że historia „Asimov’s Science Fiction” to nie tylko opowieść o magazynie, ale o szerszym fenomenie literackim, który wpływał na kształt całej kultury SF. Współczesna literatura fantastyczna zawdzięcza wiele temu, że w trudnych czasach utrzymano platformę dla nowych głosów i innowacyjnych pomysłów. Rozwój tego magazynu ilustruje także, jak ważne są media branżowe w kształtowaniu świadomości gatunku i utrzymywaniu jego żywotności.
Ponadto czytelnik powinien zrozumieć, że sukces magazynu opierał się na współpracy wielu osób: redaktorów, autorów, przedstawicieli praw autorskich oraz projektantów. Każdy z tych elementów – od starannej selekcji tekstów po wizualną oprawę – tworzył całość, która przyciągała i utrzymywała lojalność odbiorców. To przypomina o znaczeniu kolektywnej pracy nad tworzeniem kultury literackiej i konieczności ciągłego dostosowywania się do zmieniających się realiów rynkowych i technologicznych.
Warto także zwrócić uwagę, że nawet dziś, gdy forma publikacji i dostęp do literatury uległy rewolucji dzięki cyfryzacji, fundamenty położone przez magazyny takie jak „Asimov’s Science Fiction” pozostają aktualne. To one stworzyły kanon i ramy, które pozwalają nowym twórcom odnaleźć swoje miejsce i które kształtują sposób, w jaki myślimy o przyszłości i możliwościach ludzkiej wyobraźni.
Jak wygląda czas i przestrzeń w piekle według opisu?
Za mną, gdy się odwracam, widzę dwie niezgrabne brzozy — małe siewki. Za nimi stoi dom czarownicy. Z komina z łupkowego dachu unosi się dym. Czarownica powinna nam przygotowywać śniadanie. Powinniśmy czekać. Cicho. Czas tam, na progu piekła, płynie wolniej. Czekałem tam razem z innymi dziećmi, kłócąc się, bawiąc sztućcami, zwijając koronkowy serwetnik w ciasne spirale, i zdawało się, że to trwa latami. Śniadanie jednak nigdy nie przychodzi. Nigdy. Słońce, zawieszone tuż ponad koronami drzew, nigdy nie zachodzi. Czas tam zatrzymuje się. To nie znaczy, że siedzimy nieruchomo jak posągi. Wręcz przeciwnie. Jesteśmy grupą głodnych dzieci i robimy mnóstwo zamieszania. Ale czegoś nie wspomniałem. Siedzimy w półokręgu, by zostawić miejsce dla konia czarownicy. Koń zajmuje ćwiartkę stołu, siedzi naprzeciwko jak każdy inny gość, też czeka na śniadanie. Koń czarownicy jest odrażający. Żyły pod jego oczami drżą, wierci się na swoim miejscu. Ma zakute w kajdany przednie nogi, które są przybite do podłoża, by nie mógł się poruszać. Siedzi na ogonie, więc nie może odpędzać much, które tłoczą się i piją przy kącikach jego ust. Ma na nosie zardzewiałą oprawkę z żelaza, pewnie dla ozdoby, ale nie pasują mu i wrzynają się w skórę, powodując surowe rany.
Gdy siedzę przy stole i czekam na śniadanie, zachodzą subtelne zmiany. Zazwyczaj dzieci zaczynają się niecierpliwić, kłócić, bawić się, stolik się trzęsie, sztućce stukają, koń prycha ze strachu, jego żółte oczy łzawią. Czasem w ogród przemyka wąż lub lis, strasząc konia, który zgrzyta łańcuchami, a dzieci szepczą i chichoczą. Kiedyś ptak przeleciał nad głowami i roztrzaskał tłusty, biały odchód na czajniku — to była miła odmiana, jak każde inne rozproszenie uwagi. Od czasu do czasu dzieci próbują okazać litość koniowi, próbując ściągnąć mu okulary lub przemyć rany złożonym serwetnikiem. Kiedy byłem nowy w piekle, też próbowałem im pomagać. Współczułem temu zwierzęciu, dopóki nie zobaczyłem go razem z czarownicą, gdy galopowali razem przez las. Wtedy zrozumiałem, że są w tym razem — ta scena, pełna wycia i pomruków, to jedno z najgorszych doświadczeń piekła. Po tym wydarzeniu współczucie minęło.
Zamieszanie przy stole kończy się zawsze tak samo: głośność rośnie, stolik niemal się przewraca, gdy nagle słyszymy dźwięk przy drzwiach domu czarownicy. Wszyscy zamieramy, wstrzymujemy oddech. Nawet koń wie, by siedzieć nieruchomo, a wokół słychać jedynie bzyczenie much. Wszyscy wypatrujemy ruchu przy drzwiach z nadzieją, że może tym razem pojawi się śniadanie. Drzwi otwierają się tylko na szparkę i czarownica wychodzi, uśmiechając się. Jest piękna — najpiękniejsza kobieta, jaką widziałem. Mówi, że śniadanie będzie wkrótce, prosząc, byśmy siedzieli cicho i nie niepokojąc konia. I znowu znika w domu, a my zaczynamy czekać od nowa. Tak właśnie zaczyna się piekło.
Może gdybym był bardziej cierpliwy i czekał tysiąc lat zamiast stu, śniadanie by się pojawiło. Ale znając piekło, nie jestem pewien, czy chciałbym zobaczyć, co czarownica przez ten czas przygotowuje.
Już nie czekam. Od razu wstaję od stołu i odchodzę. Czas w piekle nie zaczyna się, dopóki nie odejdę od stołu w ogrodzie.
Wirtualne piekło, które tworzymy w komputerze, zaczyna się tak samo — w ogrodzie. Peter, który wpadł na pomysł stworzenia mapy tej rzeczywistości, wprowadza opisy i postaci do gry fabularnej. Jego "Ojciec" budzi się przy stole i na polecenie przechodzi przez fikcyjną wersję mojego piekła. Ja zaś opisuję, co widzę — bez upiększeń, lecz pomijam moje emocje: strach, złość, czy szaleńczą fascynację czarownicą.
Pewnej nocy, po kłótni z Maureen, nie zatrzymałem się przy stole. Byłem znudzony. Wstałem i pobiegłem w kierunku, który nazywamy północą, przeciwnym do domu czarownicy. Przekroczyłem trawnik, przeszedłem przez różaną ścianę i wszedłem do lasu. Północ była dla mnie nowością, bo nie eksplorowałem tam wcześniej zbyt wiele. Piekło ciągnie się nieograniczenie we wszystkich kierunkach, ale nie zawsze mam siłę, by daleko się zapuszczać. Tereny najbliższe ogrodowi czarownicy badałem najbardziej szczegółowo.
Las na północy szybko ustępuje pola pełnemu bulw. Polu, które nazwano Polem Bulw, ponieważ pod ziemią rosną tam zgrubienia przypominające marchew, ziemniaki czy kolana. Są pomarańczowe, jak marchew, mają rozgałęzione pędy jak ziemniaki i drgają oraz krwawią, gdy się je kopnie — niczym stawy lub łokcie. Pierwsze wizyty na Polu Bulw były pełne biegania i ucieczek, bo trzeba uważać na doły hodowlane — niewielkie, pulsujące otwory w ziemi, które otwierają się, jeśli na nie nadepniesz, a wtedy wpadasz do błotnistej, czterostopowej jamy pełnej młodych bulw. Teraz wolę chodzić powoli, ostrożnie, by uniknąć upadku.
Czas, który w miejscu stołu jest zatrzymany, rusza dopiero, gdy wchodzę do lasu. Słońce, które wcześniej wisiało nad drzewami i nie chciało zachodzić, zaczyna się obniżać, a gdy przechodzę przez Pole Bulw, zapada noc. Nawet jeśli biegam, oglądając się za siebie, widzę, jak słońce szybko znika za koronami drzew.
Piekło to przestrzeń nie tylko złożona z przestrzeni fizycznej i dziwacznych postaci, ale przede wszystkim z czasów i rytmów, które rządzą tym miejscem. Zatrzymanie i ruszenie czasu, nieskończone oczekiwanie i złudne nadzieje, które rozgrywają się przy stole, są częścią pułapki, z której trzeba się wyrwać.
Znaczące jest również to, że piekło nie jest tylko miejscem cierpienia, ale także przestrzenią iluzji i współzależności, jak między czarownicą a jej koniem, których los jest spleciony i nieodłącznie związany z losem dzieci czekających na śniadanie. Wewnętrzne mechanizmy tego świata pokazują, że cierpienie bywa podtrzymywane przez wzajemne relacje i role, a ucieczka — choć trudna — wymaga zrozumienia zarówno przestrzeni, jak i czasu.
Czy spalenie prowincji może zakończyć wojnę?
Droga w dół bliżej żywych paliw stała się podróżą przez krajobraz oszpecony i rozkładający się odcinek po odcinku; Eremoil widział miasta jak rzędy porzuconych zębów — skupiska sklepów i budynków publicznych, obrzeża domów, pierścienie pól rozchodzące się od dolin, gdzie strumienie ginęły na równinie. Gorąco bijące od ognia tworzyło złudzenia, powietrze falowało, a wędrujące bestie — obce, zdezorientowane gatunki — przemykały przed jego konwojem w panice. Miejsca, które wcześniej istniały tylko na listach do sprawdzenia, stały się nagle osobiste: domy, pamiątki, zwierzęta porzucone w pośpiechu i rozpaczy; jutro miało pozostać po nich jedynie popioły.
Przez wieki osadnicy żyli pod cieniem wroga, który przychodził w maskaradzie — jako przyjaciel, kochanek, syn — i w zabójczym przebraniu wnikał w codzienność. To była wojna utkana z ukrytych zadań, zemsty i wyrwania ziemi pierwotnym mieszkańcom; gdy miasta rosły i agrarne terytoria pochłaniały więcej, konflikt stawał się nieunikniony. Pewne remedia miały charakter chirurgiczny, inne — palący: w tej końcowej konwulsji ludzkość decydowała się na ostateczne wypalenie, bo tylko w ogniu, zdawało się, można było wymusić koniec ukrytych świadomości. Niemniej Eremoil odczuwał ciężar tej decyzji — zniszczenie domu, chociaż może być konieczne strategicznie, rani równie głęboko moralnie, zwłaszcza gdy dokonuje się go z bliska.
Gdy dotarł do kanionu, zobaczył domostwo przypominające rezydencję feudalnego pana: białe mury, zielone dachy, rozległe pola, wartownicy z energiorękami. W początkowej chłodnej odmowie i późniejszej kurtuazji Aibil Kattikawna ujawniło się napięcie między dwiema logikami — logiką wojny prowadzonej wedle rozkazów centralnych i logiką lokalnej troski o wartość wytworów pracy pokoleń. Kattikawn pytał o sens palenia urodzajnych ziem i o dziesięciolecia trudu, Eremoil odpowiadał językiem konieczności: Metamorfi ukryli się w tej strefie, próbne metody zawiodły, Coronal żąda ostatecznego rozwiązania.
Spektakl tępoty decyzji i ceremonii — powitania, misternych rytuałów uprzejmości, ciężaru futer, mis kłującego win
Jak rasa czarna została zdefiniowana przez niewolnictwo i jej wpływ na społeczne postrzeganie
Jak rasizm i przedstawienia rasowe kształtowały przemysł pornograficzny lat 70. i 80. XX wieku?
Jakie techniki symulacji są kluczowe dla oceny wydajności wymienników ciepła?
Program edukacyjna podstawowego wykształcenia ogólnego w Szkole Średniej nr 2 w mieście Makariew w rejonie Makariewa, obwód Kostrama
Zarządzenie o organizacji pracy związanej z przeprowadzaniem egzaminu z języka rosyjskiego, historii Rosji i podstaw prawa Federacji Rosyjskiej
Kazak i ptaki
Dostosowana podstawowa ogólnokształcąca program edukacyjny dla uczniów z lekką niepełnosprawnością intelektualną (wersja 1) MKOŚ nr 2 w mieście Makaryjewo

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский