Antysemityzm stał się dziś narzędziem, które bywa wykorzystywane w sposób instrumentalny, tworząc iluzję ochrony społeczności żydowskiej, podczas gdy rzeczywiste struktury władzy mają zupełnie inne oblicze. Wielu Żydów nie zdaje sobie sprawy, że ich przywódcy i instytucje państwowe, wywiadowcze oraz wojskowe wcale nie znajdują się w rękach Żydów, lecz są kontrolowane przez sabbatańskich frankistów – kultystów i marionetki, którzy przyjęli tę tożsamość jako przykrywkę. Mechanizm ten jest niezwykle skuteczny, tworząc percepcyjne programowanie na masową skalę, w którym oskarżenia o antysemityzm stają się środkiem uciszania głosów krytycznych.
Po II wojnie światowej, a szczególnie po utworzeniu państwa Izrael, sabbatanie przenieśli swoje wpływy do Stanów Zjednoczonych. Przeniknęli do administracji rządowej, partii Demokratów i Republikanów, struktur wywiadowczych jak CIA i NSA, Pentagonu oraz głównych mediów. Dzięki silnie skompartmentalizowanej sieci powiązań udało im się, według tej perspektywy, przeprowadzić operacje takie jak zamachy z 11 września 2001 roku, przypisane 19 „porywaczom” z Al-Kaidy, powiązanym z sabbatańsko kontrolowaną Arabią Saudyjską. Relacje o ich niekompetencji pilotarskiej – jak w przypadku Haniego Hanjoura, który kilka tygodni przed tragedią nie otrzymał zgody na wynajem małego samolotu – rzucają cień na oficjalną narrację.
Zastanawiający jest też fakt, że społeczność żydowska stanowi zaledwie 0,2% populacji świata, a 75% tej liczby mieszka w Izraelu i ok. 2% w USA. Jeszcze mniejszy odsetek zajmują sabbatańscy infiltratorzy, a jednak mają oni – według tej wizji – ogromny wpływ na globalne wydarzenia. Dokument „Project for the New American Century” z 2000 roku, autorstwa neokonserwatystów określanych jako sabbatanie, wyznaczył kurs na wojny w Iraku, Libii i Syrii. Sam dokument przyznawał, że plan transformacji nie zyskałby poparcia bez „katastrofalnego i katalizującego wydarzenia – niczym nowy Pearl Harbor”. Dziewięć miesięcy po inauguracji administracji George’a W. Busha, w której realną władzę miał Dick Cheney, nastąpiły ataki 11 września – „Pearl Harbor XXI wieku”.
Wątki sabbatańskich wpływów prowadzą również do sektora cyberbezpieczeństwa i Doliny Krzemowej. Izrael staje się potęgą w tej dziedzinie, a sabbatańskie struktury zyskują dostęp do światowych systemów komputerowych poprzez „tylne drzwi”. Liderzy takich gigantów jak Google, Facebook, Apple czy Twitter – często oficjalnie identyfikowani jako Żydzi lub syjoniści – są postrzegani jedynie jako twarze globalnego kultu, którego rzeczywiste mechanizmy ukryte są przed opinią publiczną. Tłumaczy to agresywną cenzurę i blokowanie osób ujawniających elementy tej agendy, w tym kwestie związane z pandemią Covid-19.
Podobny schemat widać w sprawie Jeffrey’a Epsteina. Choć formalnie „żydowski”, był on według tej narracji sabbataninem. Jego sieć pedofilskiego szantażu, obejmująca znanych polityków i biznesmenów, była w istocie sabbatańską operacją, opartą na filmowaniu i nagrywaniu intymnych aktów w jego posiadłościach, by móc później kontrolować uwikłane osoby. Powiązania Epsteina z Ghislaine Maxwell – córką agenta Mossadu Roberta Maxwella – ukazują długą tradycję takich działań i ich powiązania z sabbatańskimi strukturami wywiadowczymi.
Jak psychologia strachu stała się narzędziem władzy podczas pandemii
Pandemia Covid-19 została przedstawiona opinii publicznej jako bezprecedensowe zagrożenie zdrowotne, jednak kulisy działań rządów ujawniają obraz znacznie bardziej złożony, w którym centralną rolę odgrywa psychologia, kontrola społeczna i łączenie operacji cywilnych z wojskowymi. Brytyjski system zdrowia publicznego – NHS – odgrywał w tym procesie kluczową rolę, nie tylko jako dostawca usług medycznych, ale również jako narzędzie manipulacji społecznej. W grudniu 2020 roku opublikowano dokument „Optimising Vaccination Roll Out – Do’s and Don’ts”, opracowany przez NHS England, NHS Improvement Behaviour Change Unit we współpracy z Public Health England i Warwick Business School. Tekst ten instruował personel, jak stosować manipulację psychologiczną wobec różnych grup wiekowych, aby nakłonić je do przyjęcia szczepionek określanych jako modyfikujące DNA, mających stopniowo zmieniać ludzką genetykę.
Cały ten proces był wpisany w sieć powiązań obejmującą instytucje wojskowe i cywilne. Współpraca NHS z jHub – centrum innowacji Ministerstwa Obrony i Strategic Command – przy „śledzeniu objawów” w populacji dowodziła, że granice między bezpieczeństwem narodowym a zdrowiem publicznym uległy zatarciu. Oficjalne komunikaty, które w mediach brzmiały jak troska o społeczeństwo, były w istocie elementami zaplanowanej operacji psychologicznej mającej na celu ukształtowanie masowej percepcji.
Powstanie Joint Biosecurity Centre, połączonego z Biurem Gabinetu, było kolejnym krokiem w kierunku fuzji cywilnych i wojskowych struktur zarządzania kryzysowego. Oficjalnie JBC miało doradzać rządowi w kwestiach pandemii i reagować na lokalne wzrosty zakażeń, np. zamykając szkoły czy zakłady pracy. W rzeczywistości model działania JBC został zapożyczony z Joint Terrorism Analysis Centre, które ustala poziomy zagrożenia terrorystycznego – co pokazuje przenikanie logiki wojskowo-wywiadowczej do zarządzania zdrowiem publicznym. Na czele JBC stanął Tom Hurd, wychowanek elitarnych szkół, syn byłego ministra spraw zagranicznych, człowiek głęboko osadzony w strukturach establishmentu.
Od samego początku pandemii kluczową rolę odegrali psychologowie zatrudnieni przez rząd. Grupa Behavioural Science (SPI-B) przygotowała w marcu 2020 roku dokument dla głównego zespołu doradczego SAGE, zatytułowany „Options for increasing adherence to social distancing measures”. W sekcji „Persuasion” zalecano m.in. zwiększanie poczucia osobistego zagrożenia wśród osób, które pozostawały spokojne lub nieprzekonane, poprzez „emocjonalne komunikaty” i „wzmacnianie poczucia odpowiedzialności za innych”. Zwracano uwagę na potrzebę różnicowania przekazów w zależności od motywacji i stylu życia różnych grup społecznych, a także na konieczność intensywnego wykorzystania mediów w celu budowania strachu i poczucia winy.
Rezultat tej strategii był widoczny wszędzie. Media publiczne i prywatne powielały rządowe przekazy o zagrożeniu, podsycając strach w reklamach telewizyjnych, radiowych, internecie i prasie. Ludzie nosili maseczki nawet na ulicach, donosili na tych, którzy nie podporządkowywali się restrykcjom, a lęk przed „wirusem” stał się normą społeczną. To, co przedstawiano jako „ochronę NHS” i „dbanie o wspólnotę”, w praktyce okazało się masową kampanią psychologiczną, w której psychologowie – nazwani w tekście „psychopatami” – wykorzystali strach i poczucie winy jako narzędzia dyscyplinowania obywateli.
Warto zrozumieć, że takie działania nie są przypadkowe i nie kończą się wraz z jedną pandemią. Mechanizmy stworzone do „zarządzania kryzysem” mogą być ponownie użyte w innych sytuacjach – do kształtowania opinii publicznej, sterowania zachowaniami społecznymi, legitymizowania nowych restrykcji. Czytelnik powinien być świadomy, że łączenie operacji wojskowych, psychologicznych i cywilnych pod pozorem troski o zdrowie publiczne tworzy system władzy oparty na strachu, a nie na zaufaniu. Zrozumienie tej struktury jest kluczem do krytycznego myślenia o kolejnych kryzysach i do ochrony własnej autonomii w świecie, gdzie granica między bezpieczeństwem a kontrolą staje się coraz bardziej iluzoryczna.
Jak system "Reframing" zmienia społeczne postawy i profesje publiczne?
Współczesne społeczeństwo przechodzi głębokie transformacje, które mają wpływ na różne profesje, w tym medycynę, służby porządkowe i administrację publiczną. Zjawisko to, które nazywane jest "reframingiem", polega na zmianie sposobu myślenia i postrzegania rzeczywistości przez jednostki, szczególnie tych, którzy pełnią rolę liderów w społeczeństwie. Celem reframingu jest przekształcenie postaw wobec zasad, norm i hierarchii w taki sposób, by stały się one podporządkowane nowym, narzuconym przekonaniom i wartościom.
Wśród tych, którzy zostali objęci tym procesem, znajdują się profesje, które tradycyjnie postrzegano jako powołanie – jak na przykład pielęgniarki czy lekarze. Nie tak dawno zawody te przyciągały osoby z głębokim poczuciem empatii i chęcią niesienia pomocy. Obecnie, jak pokazują badania, rośnie liczba tych, którzy wykonują te zawody w sposób chłodny, wycofany, a nawet bezduszny. Dochodzi do sytuacji, w których pracownicy służby zdrowia, będący w przeszłości symbolem troski, stają się obojętni na ludzkie cierpienie, traktując pacjentów przez pryzmat procedur i norm, które odbierają im zdolność do empatii.
Reframing dotknął również inne służby publiczne, szczególnie policję. Kiedyś zaufani strażnicy porządku, dziś niejednokrotnie przedstawiają obraz zblazowanych, odciętych od rzeczywistości funkcjonariuszy, którzy w pełni podporządkowują się politycznej poprawności i nie wykazują żadnej inicjatywy w ocenie sytuacji. Nowe pokolenie policjantów, zrekrutowanych w wyniku procesów takich jak "Common Purpose", posiada umiejętność działania wyłącznie zgodnie z narzuconymi procedurami, nie zadając sobie pytania o sens czy moralną stronę podejmowanych decyzji.
Przykładem takiego zjawiska mogą być wydarzenia związane z pandemią COVID-19, kiedy to funkcjonariusze policji zostali zmuszeni do egzekwowania przepisów, które w praktyce nie miały podstaw logicznych ani etycznych. W obliczu takich sytuacji jak zakaz organizowania spotkań, czy nakaz noszenia maseczek, policja, zgodnie z reframingiem, działała jak bezduszne automaty, nie potrafiąc ocenić sytuacji w kontekście rzeczywistych zagrożeń. Tak jak w przypadku zdarzenia w Derbyshire, gdzie policja była "przerażona" tym, że grupa dzieci grała w piłkę, choć w rzeczywistości ich zachowanie było próbą odreagowania psychicznych konsekwencji lockdownu. Zamiast zrozumieć przyczyny tego zachowania, mundurowi skupili się wyłącznie na przestrzeganiu przepisów, zapominając o ich ludzkim wymiarze.
Nie inaczej wyglądały działania służb ratunkowych, takich jak karetki pogotowia, które w czasie pandemii poddane zostały tym samym procedurom, nie potrafiąc adekwatnie reagować na realne potrzeby pacjentów. Przypadki, w których nie podejmowano interwencji, ponieważ procedura wymagała konsultacji z wyższej instancji, pokazują, jak bardzo zmienił się charakter tych profesji. To przekształcenie, nazywane także "umysłami oprogramowanymi", dotyczy nie tylko służb mundurowych, ale również innych sektorów publicznych, gdzie pracownicy stali się marionetkami systemu, realizującymi rozkazy bez jakiejkolwiek refleksji nad ich moralną czy społeczną zasadnością.
Zjawisko to ma także głęboki wpływ na społeczeństwo, które w coraz większym stopniu jest traktowane jak zbiorowisko jednostek bez własnej woli i zdolności do samodzielnego myślenia. Wszelkie kwestie, które wymagają indywidualnego osądu, są zastępowane przez bezrefleksyjnie powtarzane reguły. Zamiast podejmować decyzje w oparciu o wiedzę i doświadczenie, obywatele i funkcjonariusze służb publicznych stali się niewolnikami narzuconych norm, które nie tylko dehumanizują ich samych, ale również podważają fundamentalne wartości, na których opiera się społeczeństwo obywatelskie.
Każdy przypadek reframingu może być postrzegany jako przykład stopniowego zaniku autonomii i wolności jednostki, która, choć z pozoru pełni rolę lidera, tak naprawdę staje się jedynie pionkiem w rękach tych, którzy tworzą system. To nie tylko zmiana w postawach ludzi, ale także w sposobie, w jaki są kształtowane ich decyzje i zachowania, a także w jaki sposób postrzegają oni społeczną odpowiedzialność.
Zjawisko reframingu nie jest tylko ciekawostką socjologiczną, ale realnym zagrożeniem dla zdrowia psychicznego i społecznego równowagi. Ludzie, którzy przeszli ten proces, nie są już w stanie reagować na sytuacje w sposób empatyczny, zdroworozsądkowy czy ludzki. Zamiast tego, ich działania są podyktowane zimną logiką "procedur", które nie mają nic wspólnego z rzeczywistym życiem.
Jeśli proces reframingu będzie postępował w tym kierunku, w którym zmienia się nie tylko myślenie, ale i tożsamość zawodowa jednostek, społeczeństwo stanie się niezdolne do rozwiązywania realnych problemów w sposób, który uwzględnia wartość ludzką. Będziemy świadkami dalszego odhumanizowania instytucji, które miałyby służyć społeczeństwu, a ich pracownicy staną się jedynie mechanizmami podporządkowanymi zimnej logice systemu.
Jak prezydent Trump próbował zniszczyć amerykański system polityczny
Po głosowaniu Kolegium Elektorskiego, tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, prezydent Trump zadzwonił do swojego znajomego z czasów pandemii, gubernatora New Jersey, Phila Murphy'ego, teoretycznie po to, by omówić możliwość ogłoszenia federalnego stanu klęski żywiołowej w jego stanie. Jednak rozmowa zeszła na temat wyborów, jakby miały one miejsce zaledwie dzień wcześniej. Trump, wyraźnie rozemocjonowany, zaczął chwalić się swoimi sukcesami w stanach, które głosowały na niego, szczególnie w Iowie, Teksasie i Florydzie. Kiedy jednak wspomniał o Wisconsin, wybuchł z oburzeniem. Pytał Murphy'ego: „Widziałeś te głosy, które przyszły w ostatniej chwili?” Choć Murphy wiedział, że opóźnione głosowanie w Wisconsin było efektem lokalnego systemu hybrydowego, Trump nie przestawał poruszać tematu, traktując go jak wielką niesprawiedliwość, której musiał się domagać.
Zaledwie kilka dni przed Świętami, Trump opublikował wideo na Twitterze, w którym, stojąc przed świątecznymi dekoracjami, nie gratulował narodowi świątecznej radości, lecz oskarżał kongres o zawarcie porozumienia, które miało dostarczyć pakiet pomocowy w odpowiedzi na pandemię. Był to moment, w którym prezydent zmienił kurs: zamiast podpisania ustawy, która była wynikiem trudnych i długotrwałych negocjacji, groził jej odrzuceniem. Pokazał, że nie akceptował budżetu rzędu 892 miliardów dolarów, który obejmował pomoc dla małych firm, programy szczepień i zasiłki dla osób bezrobotnych. Prezydent wymusił na kongresmenach zaskakującą zmianę kursu, żądając, by wysłać do obywateli czeki w wysokości 2000 dolarów, co wpłynęło na debatę o dalszej pomocy w Georgii, a także na dalszy przebieg kampanii wyborczej w tym stanie.
Zanim doszło do głosowania w Izbie Reprezentantów nad tym, czy zgodzić się na dodatkowe płatności, spór o pomoc gospodarcza znalazł swoje odbicie w starciu o wpływy w Senacie. Dla Demokratów sytuacja stała się szansą na atak. Używając żądania Trumpa jako narzędzia politycznego, mogli zmusić Republikanów do zajęcia stanowiska, czy staną po stronie prezydenta, czy też podtrzymają linię McConnella i nie zgodzą się na dodatkowe wydatki. Dla Demokratów był to moment nadziei, że wybory w Georgii mogą zakończyć się ich zwycięstwem, co zostało jeszcze bardziej uwydatnione przez postawę Trumpa, który swoją postawą zniechęcał wyborców MAGA, a jednocześnie sprawiał, że temat wysokich zasiłków stawał się bardziej przekonywujący dla elektoratu lewicowego.
W tym samym czasie, Perdue i Loeffler – senatorowie z Georgii – stali przed trudnym wyborem. Musieli albo popierać pomysł Trumpa na wysłanie większych czeków, albo przeciwstawić się własnej partii, co wiązało się z ryzykiem utraty wpływów w kampanii wyborczej. Gdy Perdue spędzał Święta Bożego Narodzenia na Florydzie, próbował przekonać Trumpa, że podpisanie ustawy o pomocy gospodarczej pomoże jego kampanii, ale także zaspokoi podstawowe potrzeby obywateli, którzy liczyli na pomoc rządu. Choć Trump początkowo odmawiał, w końcu zgodził się podpisać ustawę, ale nie bez protestów. Mimo tego, że decyzja ta była wynikiem presji ze strony ludzi takich jak Mnuchin i Lindsey Graham, to dalsze działania prezydenta miały ogromny wpływ na stan wyborczy w Georgii, gdzie wkrótce miało dojść do wyścigu o miejsca w Senacie.
W międzyczasie, 2 stycznia, prezydent Trump skontaktował się z sekretarzem stanu Georgii, Bradem Raffenspergerem, w celu wywarcia nacisku na niego, by „znaleźli” brakujące głosy i tym samym zapewnili Trumpowi zwycięstwo w stanie. To telefoniczne wezwanie, mające charakter niemal przestępczego nacisku, stało się publiczne i wywołało ogromną kontrowersję. Rozmowa ta była tylko jednym z wielu przykładów, jak Trump próbował manipulować systemem wyborczym, a reakcja opinii publicznej, szczególnie wśród Republikanów, była mieszana. Gdy wybuchła sprawa dotycząca telefonicznego nacisku Trumpa, nie tylko zmieniło to bieg kampanii, ale także postawiło na porządku dziennym pytanie o granice działań prezydenta i jego roli w podważaniu zaufania do instytucji demokratycznych.
Wydarzenia te pokazały, jak niestabilność polityczna może być wykorzystana przez liderów, by realizować osobiste ambicje, jednocześnie destabilizując cały system. Powyższe incydenty składają się na szerszy obraz politycznego chaosu, który mógłby stanowić zagrożenie dla demokratycznych procesów w Stanach Zjednoczonych, a także dla stabilności politycznej w ogóle. Choć na krótką metę decyzje Trumpa mogły przynieść mu zyski polityczne, ich długoterminowe konsekwencje mogłyby zaszkodzić samej strukturze państwa.
Jak Joe Biden Starał się Zjednoczyć Partie: Dylematy, Polityczne Rozterki i Wyzwania Administracji
Joe Biden od momentu objęcia prezydentury stawiał na zjednoczenie podzielonego narodu, a jego podejście do polityki bipartizanckiej stanowiło jeden z kluczowych elementów jego kampanii. Jednak rzeczywistość polityczna szybko zweryfikowała jego ambicje. Biden, znany z doświadczenia w pracy z obu stroną politycznego spektrum, próbował wykorzystać swoją reputację jako mediatora, jednak spotkał się z ogromnymi trudnościami w przeprowadzeniu swojej agendy przez podzielony Kongres.
Przykładem tego jest jego próba wynegocjowania porozumienia dotyczącego infrastruktury. Grupa Problem Solvers Caucus, złożona z polityków, którzy byli w stanie negocjować między stronami, miała nadzieję, że uda się wypracować porozumienie w sprawie wydania około 800 miliardów dolarów na projekty infrastrukturalne. Jednak propozycja republikanów w Senacie, która pojawiła się 22 kwietnia, okazała się mocno rozczarowująca – wynosiła jedynie 568 miliardów dolarów, co stanowiło zaledwie ćwierć pierwotnych oczekiwań Bidena. Tego rodzaju propozycje mogły tylko pogłębić frustrację demokratów i były postrzegane jako chęć zablokowania realnych zmian. Choć administracja Bidena notowała pewne sukcesy w zakresie gospodarki i walki z koronawirusem, poparcie dla jego osoby nie rosło w tempie, jakiego oczekiwano po pierwszych miesiącach prezydentury. Wyniki sondaży z końca kwietnia wskazywały na jedynie 52% poparcia dla jego rządy, co było raczej wynikiem polaryzacji kraju niż efektem wielkich osiągnięć w polityce.
Kiedy Biden zbliżał się do setnego dnia swojej prezydentury, zaprezentował kolejny, ambitny plan – American Family Plan, który przewidywał ogromne wydatki na rozwój amerykańskiego systemu opieki społecznej, takie jak powszechny dostęp do przedszkoli, bezpłatne studia na poziomie community college oraz stałe rozszerzenie kredytów podatkowych na dzieci. Z racji na wysokość proponowanych wydatków, plan mógł być przyjęty tylko głosami demokratów, a opór ze strony republikanów był nieunikniony. Mimo to Biden, mimo wcześniejszych niepowodzeń w rozmowach z przedstawicielami Partii Republikańskiej, nie rezygnował z dążenia do bipartizanckiego porozumienia. Podkreślał, że zjednoczenie partii demokratycznej, co poczytywał za sukces, stanowiło dowód na jego umiejętności jako lidera zdolnego do zjednoczenia rozdrobnionych obozów politycznych.
Jednak nie tylko zewnętrzne opory, ale i wewnętrzne napięcia w administracji zaczęły stawać się problemem. Przykładem tego była sytuacja z Kamalą Harris, wiceprezydentką, która miała odgrywać ważną rolę w administracji Bidena. W jednym z kluczowych spotkań z grupą senatorów republikańskich Biden, choć generalnie szanował opinię swojej współpracownicy, zdecydowanie odrzucił sugestie Harris o rozważenie większego pakietu wydatków, który obejmowałby także inwestycje w tzw. „infrastrukturę ludzką”, czyli programy społeczne. Był to przykład narastającej niezgodności wewnętrznej w administracji – choć oboje mieli ugruntowaną współpracę, to niektóre decyzje zaczynały ujawniać granice tej politycznej symbiozy.
Dodatkowo warto zwrócić uwagę na rosnące napięcia związane z rolą Kamali Harris, która w trakcie kampanii wyborczej stawiała na realizację większych, rewolucyjnych celów. Harris, choć była dumna z przełamywania barier tożsamościowych, chciała być znana z konkretów – z działania, które zmieniają rzeczywistość, a nie tylko z faktu jej obecności jako pierwsza kobieta-czarnoskóra wiceprezydentka. Z tej perspektywy próby kontrolowania jej działań przez zespół Bidena były źródłem frustracji, która rosła w miarę trwania kadencji. Dla Kamali Harris kluczowe było nie tylko bycie symbolem, ale także odgrywanie realnej roli politycznej, co stawiało ją w opozycji do oczekiwań, które wobec niej mieli niektórzy członkowie administracji.
Pomimo takich wewnętrznych napięć Biden starał się utrzymać swój kurs, licząc na zrozumienie i wsparcie ze strony Republikanów. W tej sytuacji największym wyzwaniem było pogodzenie ambicji prezydenta z rzeczywistością polityczną. Propozycje takie jak American Family Plan, czy wielkie wydatki na infrastrukturę, mogłyby w krótkim czasie zmienić amerykańską gospodarkę, jednak wymagały one jedności politycznej, której z braku porozumienia wśród najważniejszych graczy na scenie politycznej USA brakowało.
By zrozumieć pełen obraz sytuacji, warto zauważyć, że administracja Bidena nie tylko musiała zmagać się z oporem ze strony opozycji, ale także z rosnącymi oczekiwaniami różnych grup w ramach własnej partii. Demokraci byli podzieleni na tych, którzy pragnęli kontynuować politykę kompromisu, oraz na bardziej progresywnych przedstawicieli, którzy domagali się natychmiastowych i radykalnych zmian. To właśnie te wewnętrzne napięcia często sprawiały, że Biden nie mógł realizować swoich celów w pełni, mimo ciągłych prób przełamania politycznej stagnacji.
Jakie wyzwania napotykały czarnoskóre kobiety w przemyśle erotycznym?
Jak prawidłowo wykonać projekcję boczną kości krzyżowej i kości guzicznej, aby uniknąć błędów obrazowania?
Jak obliczyć składniki i długość wektora w przestrzeni trójwymiarowej?
Jak wybrać odpowiedniego dostawcę do wdrożenia Microsoft Dynamics 365 Business Central?
Jakie metody są najbardziej skuteczne w rejestracji obrazów hiperspektralnych?

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский