Prezydent Donald Trump stał się symbolem podejścia do negocjacji, które łączy surową determinację z prostym, choć często kontrowersyjnym podejściem. Jego polityczne decyzje, zarówno na arenie krajowej, jak i międzynarodowej, charakteryzowały się silnym naciskiem na maksymalizację korzyści w krótkim okresie, podczas gdy długoterminowe skutki były często ignorowane. Współpraca międzynarodowa, układy handlowe czy decyzje polityczne były traktowane przez niego jak transakcje – jednorazowe "deale", które można zawrzeć w trybie "ręka w rękę". Co ciekawe, jego styl negocjacyjny nie bierze pod uwagę długofalowych konsekwencji czy budowy trwałych relacji międzypaństwowych.

W odniesieniu do międzynarodowych relacji, Trump poszukiwał rozwiązań opartych na bezpośrednich, bilateralnych negocjacjach. Zamiast angażować się w skomplikowane wielostronne porozumienia, preferował bezpośrednią rozmowę z jednym partnerem – na przykład w kontekście umowy handlowej z Chinami czy negocjacji z Koreą Północną. Jego sposób myślenia o polityce zagranicznej przypominał nieco jego podejście do biznesu: uproszczenie procesu, wywieranie maksymalnej presji i negocjowanie z pozycji siły. Takie podejście zyskiwało pewne poparcie wśród tych, którzy postrzegali międzynarodową politykę jako coś, co powinno być "proste" i "skuteczne".

Jednak w międzynarodowych relacjach, jak i w polityce wewnętrznej, zjawisko "powtarzających się graczy" stanowi istotny problem. Daniel M. Price, były doradca ds. handlu w administracji George’a W. Busha, zauważył, że w polityce międzynarodowej strony, z którymi zawieramy umowy, to nie pojedyncze osoby, a całe narody, które pamiętają wcześniejsze działania. Takie podejście może doprowadzić do "dyplomacji zemsty", gdy dany kraj, po przejściu do silniejszej pozycji, wykorzysta dawną niesprawiedliwość do własnych korzyści. W dłuższej perspektywie, pamięć o wcześniejszych decyzjach i działaniach jest fundamentem budowania relacji, a każda transakcja, która wydaje się zakończona, może w rzeczywistości być tylko częścią szerszej, ciągłej gry.

Trump, choć efektywnie realizował swoją politykę w krótkiej perspektywie, ignorował te długofalowe mechanizmy, które są niezbędne w negocjacjach międzynarodowych. Działania te koncentrowały się na szybkim rozwiązaniu doraźnych problemów, takich jak renegocjowanie umów handlowych czy nacisk na konkretne zyski w wymianie handlowej. Jednak to, co może wydawać się wygraną dziś, może okazać się poważnym problemem w przyszłości, gdy za "jednorazową transakcją" kryje się szerszy kontekst polityczny, społeczny i gospodarczy.

W tej koncepcji Trump nie zauważał potrzeby budowania długoterminowego zaufania i relacji opartej na zasadach współpracy. Model, który dominował w jego kadencji, był modelem transakcyjnym, gdzie każda decyzja była niezależnym "dealem", który miał zapewnić natychmiastowy sukces. W rzeczywistości, aby negocjacje miały trwały efekt, niezbędne jest tworzenie długofalowych więzi, które opierają się na zasadzie wzajemnego zaufania, a także sprawdzaniu, czy ustalenia są realizowane przez obie strony.

Reagan powiedział kiedyś: "Zaufaj, ale weryfikuj". To podejście opiera się na założeniu, że negocjacje i umowy nie są tylko prostymi transakcjami, ale skomplikowanymi, długotrwałymi relacjami. Aby osiągnąć pozytywne i trwałe efekty, wszystkie strony muszą zaufać sobie nawzajem i wierzyć, że porozumienia będą przestrzegane w dłuższym okresie, co wymaga również odpowiednich mechanizmów weryfikacyjnych.

Trump z kolei wydaje się żyć w ciągłym "tu i teraz", gdzie każda decyzja jest tylko jednym, krótkotrwałym momentem. Nie patrzy na swoją politykę w kategoriach długofalowych trendów czy wizji przyszłości. Zamiast tego, traktuje swoje życie i politykę jak serię pojedynczych "deali", które mają na celu bieżące zaspokojenie potrzeb, osiąganie korzyści tu i teraz, nie zważając na konsekwencje w dłuższym okresie. W ten sposób jego podejście do polityki zagranicznej, jak i do wewnętrznych negocjacji, zbliża się do czysto transakcyjnego podejścia, w którym nie ma miejsca na strategię opartą na zaufaniu i długofalowym planowaniu.

Z tego punktu widzenia model Trumpa jest skuteczny w krótkim okresie, ale w długoterminowej perspektywie może prowadzić do nieporozumień i konfliktów. Zamiast budować relacje na zaufaniu, często budował je na doraźnym, wyrachowanym podejściu, które mogło sprawdzić się w biznesie, ale które niekoniecznie pasowało do wymogów polityki międzynarodowej.

Sukcesy Trumpa w negocjacjach, takie jak zawarcie umów handlowych, mogą wydawać się dowodem na efektywność jego stylu, ale jego krótka perspektywa i transakcyjna natura działań mogą w przyszłości prowadzić do niepożądanych reperkusji. Konflikty z innymi narodami, np. Chiny, mogą być tylko jednym z przykładów długofalowych efektów, które mogą wyjść na jaw dopiero po kilku latach.

Dlaczego ekstrawersja wiąże się z energią, poszukiwaniem nagród i optymizmem?

Ekstrawersja to cecha osobowości, która nie tyle skupia się na czerpaniu przyjemności z osiągniętych nagród, co na samym procesie ich poszukiwania. Przypomina to zjawisko opisywane w klasycznej literaturze – przemiana doktora Jekylla w pana Hyde’a była doświadczeniem zastrzyku energii, lekkości i młodzieńczej witalności. Podobnie ekstrawertycy doświadczają stanu, w którym tempo życia przyspiesza, a każdy gest i wyraz twarzy nabierają znaczenia i siły. Ten dynamiczny, pełen energii styl bycia napędza ich do działania i do podejmowania wyzwań, co sprawia, że energia staje się zaraźliwa.

W centrum ekstrawersji leży aktywność układów dopaminergicznych w mózgu, które motywują jednostki do poszukiwania pozytywnych doświadczeń emocjonalnych, takich jak uznanie społeczne, sława czy bogactwo. Największą satysfakcję ekstrawertycy czerpią nie z samego posiadania tych nagród, lecz z ich nieustannego zdobywania. Donald Trump, którego zachowania i postawa są tu często przywoływane, wielokrotnie podkreślał, że to „polowanie” – dążenie do celu – jest tym, co naprawdę kocha. Ten nieustanny ruch, wyzwanie, walka o wygraną są dla niego źródłem energii i sensu.

Jednak ekstrawersja to nie tylko pogoń za celami. Po ich osiągnięciu ekstrawertycy także potrafią cieszyć się zdobytymi „łupami”. Ich radość jest podwójna: z jednej strony odczuwają nieodpartą ekscytację samym dążeniem do celu, z drugiej zaś – satysfakcję płynącą z posiadania tego, czego pragnęli. Wiele osób ekstrawertycznych często nie ma jasno określonego celu, ale po prostu angażuje się w działania, wierząc, że „coś dobrego” na nich czeka. Ta podwójna nagroda jest jednym z powodów, dla których ekstrawertycy statystycznie są szczęśliwsi niż introwertycy.

Zaskakujące jest, że ekstrawertycy potrafią być szczęśliwi nawet w samotności. Badania pokazują, że osoby o wysokim poziomie ekstrawersji doświadczają wyższego poziomu radości nawet wtedy, gdy są same, na przykład podczas czytania na plaży. Optymizm i pozytywne nastawienie, które charakteryzują ekstrawertyków, są zasobem, który podtrzymuje ich pewność siebie nawet w trudnych momentach. Przykładem może być Donald Trump, który mimo finansowych kryzysów i groźby bankructwa nie tracił nadziei i zachowywał entuzjazm. Jego postawa dobrze wpisuje się w ideę „mocy pozytywnego myślenia” propagowaną przez Normana Vincenta Peale’a, który uczył, by wierzyć w realizację wielkich marzeń i powtarzać sobie, że Bóg daje siłę do ich spełnienia.

Ekstrawersja jest także silnie związana z podejmowaniem ryzyka. Ekstrawertycy często obstawiają duże stawki, nie bojąc się porażki. Są impulsywni i spontaniczni, co w połączeniu z ich energią i optymizmem sprawia, że chętnie podejmują kolejne wyzwania, traktując życie jak nieustanną grę o wysoką stawkę. Już od dzieciństwa, jak w przypadku Trumpa, ekstrawertycy mogą wykazywać skłonności do prowokacyjnych i ryzykownych zachowań, które mają na celu zwrócenie na siebie uwagi i zdobycie przewagi.

Warto podkreślić, że każdy ekstrawertyk wykorzystuje tę cechę na swój unikalny sposób. U Donalda Trumpa ekstrawersja potęguje jego obecność emocjonalną, podkreślając dynamikę i siłę jego działań, chociaż brakuje mu głębszej, spójnej narracji o sobie samym – jego życie zdaje się być bardziej serią chwil i zdarzeń niż rozwijającą się opowieścią o tożsamości.

Oprócz opisanego w tekście zrozumienia roli energii, dążenia i optymizmu, ważne jest, by czytelnik miał świadomość, że ekstrawersja to złożona cecha wpływająca nie tylko na relacje społeczne, ale także na sposób postrzegania i przeżywania świata. Ekstrawertycy często posiadają naturalną odporność na stres dzięki swojemu pozytywnemu nastawieniu, ale mogą też podejmować nadmierne ryzyko, które czasem prowadzi do nieprzewidzianych konsekwencji. Zrozumienie tej dynamiki pomaga docenić, jak różnorodne i wielowarstwowe są motywacje oraz zachowania osób ekstrawertycznych, a także jak ważne jest, by patrzeć na tę cechę nie tylko jako na źródło energii i optymizmu, ale także jako na aspekt osobowości wymagający równowagi i świadomości własnych granic.

Jak Białi Amerykanie Zaczęli Postrzegać Siebie Jako Mniejszość i Jak To Wpłynęło na Politykę USA?

Zmiany społeczne, ekonomiczne i demograficzne, które miały miejsce w Stanach Zjednoczonych na przestrzeni ostatnich kilku dekad, stworzyły wśród białych Amerykanów poczucie zagrożenia i niepokoju. Jest to szczególnie widoczne wśród białych robotników, którzy tradycyjnie stanowili fundament amerykańskiej klasy średniej, a których życie zawodowe uległo znacznym zmianom od lat 70. XX wieku. Upadek przemysłu wytwórczego, zanik tradycyjnych miejsc pracy w hutach stali i fabrykach samochodów, a także osłabienie wpływów związków zawodowych – wszystko to przyczyniło się do zmniejszenia liczby dobrze płatnych miejsc pracy dla niewykwalifikowanych pracowników. W efekcie, mimo iż w latach 50-60. XX wieku praca w przemyśle ciężkim mogła zapewnić życie na poziomie klasy średniej, dziś te miejsca pracy praktycznie zniknęły. Pozostałe stanowiska są znacznie gorzej opłacane, a wielu białych robotników zmuszonych jest do życia na granicy ubóstwa.

Obietnica Donalda Trumpa, który w 2016 roku obiecał przywrócić te przemysłowe miejsca pracy do Stanów Zjednoczonych, spotkała się z dużym poparciem wśród białych mężczyzn robotników z takich stanów jak Ohio, Michigan, Indiana czy Wisconsin. Były to regiony, które niegdyś kwitły dzięki przemysłowi wytwórczemu, a dziś zmagają się z wysokim poziomem bezrobocia i spadkiem jakości życia. Choć zapowiedzi Trumpa dotyczyły w głównej mierze białych robotników, podobne problemy dotyczyły również czarnoskórych pracowników, którzy również mocno odczuli utratę miejsc pracy w przemyśle.

Jednakże, jak zauważają niektórzy socjologowie i psychologowie społeczni, kluczowym czynnikiem, który wpłynął na wynik wyborów prezydenckich w 2016 roku, była nie tylko ekonomia, ale także lęk przed utratą statusu społecznego oraz obawy związane z tożsamością kulturową. Biali Amerykanie, nie tylko ci z klasy robotniczej, ale także ci wykształceni i zawodowo czynni, zaczęli postrzegać swoje miejsce w społeczeństwie w sposób zagrożony. Choć Trump zdobył największe poparcie wśród klasy robotniczej, to jednak wśród białych Amerykanów wykształconych, z wyższymi dochodami, także zyskał dużą liczbę głosów. Co więcej, jak pokazują badania, rasa stała się jednym z najważniejszych czynników w prognozowaniu wyników wyborów. Według exit polls, Trump uzyskał 58% głosów od białych, podczas gdy Clinton tylko 37%, natomiast wśród Afroamerykanów Trump zdobył jedynie 8%, a Clinton 88%.

Psycholodzy społeczni Maureen Craig i Jennifer Richeson przeprowadzili badania, które wykazały, jak nieznaczne przypomnienia o malejącym udziale białych w społeczeństwie amerykańskim mogą wywołać niepokój i wpłynąć na ich decyzje polityczne. W jednym z eksperymentów, grupa białych uczestników została poinformowana o tym, że Kalifornia stała się stanem, w którym biali nie stanowią już większości. Okazało się, że osoby te, które dowiedziały się o tym fakcie, częściej zadeklarowały swoje poparcie dla Partii Republikańskiej. W innym badaniu uczestnicy zostali poinformowani, że mniejszości etniczne w USA wkrótce staną się większością. Grupa, która dowiedziała się o nadchodzącej zmieniającej się strukturze demograficznej, stała się bardziej konserwatywna w swoich poglądach, co dotyczyło nie tylko kwestii imigracyjnych, ale również takich jak wydatki na obronność czy reforma opieki zdrowotnej.

Zjawisko to wyjaśnia, dlaczego w wielu rejonach USA, gdzie populacja Latynosów zaczęła rosnąć, Trump zyskał znacznie więcej głosów niż jego poprzednicy. Badania pokazują, że w miejscach, gdzie Latynosi stanowili rosnącą część społeczności, biali mieszkańcy zaczęli postrzegać swoją kulturę i dominującą pozycję w społeczeństwie jako zagrożoną. Na przykład w hrabstwie Luzerne, gdzie populacja Latynosów wzrosła sześciokrotnie w latach 2000-2014, wybory prezydenckie w 2016 roku zakończyły się wynikiem pro-Trump.

W tym kontekście biali Amerykanie zaczęli postrzegać siebie jako grupę, której status społeczny i kulturowy jest zagrożony. Wydaje się, że obecnie biali uważają się za "mniejszość", na którą są wymierzone szczególne mechanizmy dyskryminacji. Zaskakującym wynikiem badań Michaela Nortona i Samuela Sommersa z 2011 roku było stwierdzenie, że ponad połowa białych Amerykanów uważa, iż to oni teraz są głównymi ofiarami dyskryminacji.

Jednym z bardziej kontrowersyjnych i jednocześnie prawdziwych spostrzeżeń jest to, że Trump stał się pierwszym prezydentem w historii USA, który traktuje białych Amerykanów jako swój rdzeń wyborczy. Z perspektywy historii, wszyscy wcześniejsi prezydenci, choć mogli mieć różne uprzedzenia, traktowali siebie jako reprezentantów całego narodu, bez względu na rasę czy etniczność. Trump, w przeciwieństwie do nich, wydaje się być pierwszym prezydentem, który świadomie wyodrębnia "swoją" grupę – białych Amerykanów – i traktuje ją jako kluczową w swoich działaniach politycznych.

Należy zauważyć, że to poczucie zagrożenia nie dotyczy jedynie białych Amerykanów z klasy robotniczej. Zjawisko to dotyka również białych obywateli, którzy mają wykształcenie wyższe i stabilną sytuację zawodową. To poczucie, że ich dominująca pozycja w społeczeństwie jest zagrożona, zmienia również sposób, w jaki postrzegają kwestie społeczne, takie jak imigracja, prawa mniejszości czy kwestie ekonomiczne.

Jakie mechanizmy autoritarne stoją za popularnością Donalda Trumpa i jak wpływają na amerykańską tożsamość?

W rozdziale „My” badam autorytarną dynamikę Trumpa z wielu perspektyw, uwzględniając relacje rasowe, pojawienie się alt-right, zmieniające się demografie Stanów Zjednoczonych oraz przyciąganie elektoratu ewangelikalnych chrześcijan. Dla Trumpa i jego najbardziej oddanych zwolenników, „my” to biali Amerykanie, głównie mężczyźni, starsi, mniej wykształceni, którzy czują się pozbawieni wpływów i wykluczeni w XXI-wiecznej Ameryce. „Oni” to elity społeczne różnego rodzaju, jak polityczni insiderzy z Waszyngtonu, media głównego nurtu, establishment naukowy, edukacyjny, prawny, Hollywood, Dolina Krzemowa, Demokraci, osoby innej rasy, a także niemal każda inna grupa, która kwestionuje hegemonie Trumpa. Co istotne, „oni” to również muzułmanie i inne grupy, które są postrzegane jako zagrożenie dla amerykańskiego dziedzictwa chrześcijańskiego. Najważniejszym elementem „onych” są jednak imigranci. Trump wyobraża sobie hordy imigrantów, które najeżdżają Amerykę od strony południowej. Są oni przedstawiani jako przestępcy, gwałciciele, handlarze narkotyków i terroryści. Od końca 2018 roku do początku 2019 roku Trump wstrzymał funkcjonowanie rządu przez 35 dni, ponieważ Kongres odmówił zatwierdzenia funduszy na budowę muru na granicy z Meksykiem. Prezydent desperacko pragnie spełnić obietnicę wyborczą, która, bardziej niż jakakolwiek inna, zapewniła mu zwycięstwo – zbudować wielki mur, który ochroni nas przed nimi.

Autorytaryzm jest zjawiskiem współczesnym, ale jego psychologiczne korzenie sięgają milionów lat wstecz. Ludzie i nasi kuzyni szympansy wywodzą się z wspólnego przodka, który żył między pięcioma a siedmioma milionami lat temu. Obie linie ewolucyjne przyniosły ze sobą preferencję dominacji społecznej. Linia, która prowadzi do współczesnych ludzi, rozwinęła drugą, rywalizującą tendencję – preferencję prestiżu, przez którą jednostki zdobywają status, prezentując swoją wiedzę i umiejętności kulturowe. W rozdziale „Primate” kontrastuję przywództwo oparte na dominacji (np. szympans alfa) z przywództwem oparte na prestiżu (np. prezydent Obama). Donald Trump, jak żaden prezydent w historii USA, demonstruje przywództwo oparte na dominacji, korzystając z wyrazistych ludzkich przejawów brutalnej siły, blefowania i zastraszania. Badania socjopsychologiczne dotyczące przywództwa wykazują, że ludzie preferują pracować w warunkach przywództwa opartego na prestiżu, ale wciąż dominacja jest tym, co często przeważa. Przywódcy dominujący opierają swoje rządy na strachu; przywódcy prestiżowi na podziwie. Przywódcy dominujący podejmują zdecydowane działania w obliczu zagrożenia; przywódcy prestiżowi działają rozważnie w warunkach nadziei. Przywódcy dominujący projektują siłę; przywódcy prestiżowi opowiadają historię.

W książce „Leading Minds: An Anatomy of Leadership” wybitny psycholog rozwojowy Howard Gardner napisał: „Artystyczne tworzenie i artykulacja historii stanowią fundamentalną część przywódczej misji.” Przywódcy prestiżowi wyrażają historie w sposób, w jaki żyją, i starają się budować narracje w życiu tych, którymi kierują. Zamiast zastraszać swoich podwładnych, prestiżowi liderzy mobilizują ludzi wokół wspólnych opowieści, które definiują misję ich organizacji, grupy czy narodu.

Amerykanie uwielbiają historie o odkupieniu – i liderzy również je lubią. W historii odkupienia bohaterowie cierpią na początku, ale ostatecznie wychodzą z bólu, osiągając wyższy status. Fabuła może przechodzić od grzechu do zbawienia, od niewoli do wolności, od choroby do zdrowia, od wstydu do radości, od ubóstwa do bogactwa. Bohater stara się pokonać przeciwności losu. Chociaż historia nie musi kończyć się „żyli długo i szczęśliwie”, to jednak musi być ruch w stronę spełnienia, wzrostu lub gratyfikacji. Odkupienie jest motywem wielu ulubionych filmów hollywoodzkich. To także treść niedzielnych kazań, przemówień inauguracyjnych, książek rozwoju osobistego i esejów aplikacyjnych preferowanych przez komisje rekrutacyjne na uczelnie. Jest to rodzaj historii, którą wyświetlił prezydent Ronald Reagan, ogłaszając na koniec swojej kadencji: „Znowu wstaje słońce w Ameryce”. To historia, którą przywołał Bill Clinton, nazywając siebie „dzieckiem powrotu”. To historia George’a W. Busha, odrodzonego grzesznika, który porzucił picie. To opowieść Baracka Obamy o postępie Ameryki w kierunku sprawiedliwszego społeczeństwa dla wszystkich.

W literaturze psychologicznej dotyczącej tożsamości narracyjnej, historia odkupienia jest formą preferowaną. Ja i moi studenci przez ponad dwie dekady kodujemy wywiady życiowe pod kątem motywów odkupienia, publikując wyniki w czasopismach naukowych. Inne laboratoria psychologii osobowości i psychologii rozwojowej przeprowadziły podobne badania. Wyniki empiryczne konsekwentnie pokazują, że osoby, które opowiadają swoje życie w kategoriach odkupienia, cieszą się lepszym zdrowiem psychicznym i wyższym poziomem szczęścia w porównaniu z osobami, których historie życiowe zawierają mniej motywów odkupienia.

Ważną częścią badań jest związek między opowieściami o odkupieniu a doświadczaniem generatywności. Generatywność to troska dorosłych o dobro przyszłych pokoleń. Może być wyrażana przez wychowanie dzieci, nauczanie, mentoring, przywództwo oraz angażowanie się w działania mające na celu poprawę świata. W rozwoju osobowości generatywność staje się szczególnie ważnym celem motywacyjnym, gdy ludzie wchodzą w okres średniego wieku. Jednak dorośli w średnim wieku różnią się znacznie w swojej chęci angażowania się w generatywność oraz w zobowiązaniach na rzecz przyszłych pokoleń.

Wyniki badań pokazują, że kobiety i mężczyźni w Ameryce, którzy osiągnęli najlepsze wyniki w pracy na rzecz przyszłych pokoleń – w życiu rodzinnym, pracy zawodowej, w społeczności – także tworzą wysoko odkupieniowe historie, które pomagają im zrozumieć ich własne życie. Ich historie odkupienia wspierają ich zobowiązania generatywne i dają im siłę oraz pewność siebie, by sprostać wyzwaniom generatywności.

Kiedy próbujemy uczynić świat lepszym miejscem, historia odkupienia jest nieocenionym atutem. Jednym z powodów, dla których osobiste historie odkupienia łączą się z dobrostanem psychicznym i pozytywną adaptacją w amerykańskim społeczeństwie, jest to, że wpisują się w tzw. główną narrację kulturową. Główne narracje to szerokie historie, które panują w danej społeczności lub grupie dotyczące tego, jak należy żyć, by osiągnąć dobre życie. Są one wyrażane w historii i dziedzictwie grupy, w sztuce, mądrości ludowej, tradycjach religijnych, praktykach wychowawczych, a także w idiomach codziennego języka. W danym kontekście kulturowym ludzie mogą traktować główne narracje jako