Wydaje się, że współczesna kultura liberalna, szczególnie w krajach zachodnich, wchodzi w trudne i często niejednoznaczne relacje z tradycyjnymi wartościami chrześcijańskimi. Często w tym kontekście padają zarzuty o hipokryzję liberalnych postaw, które, mimo deklarowanego poszanowania wolności i równości, skłaniają się ku tolerowaniu pewnych praktyk kulturowych, które w rzeczywistości są w dużej mierze sprzeczne z tymi samymi wartościami. Zjawisko to przybiera szczególną formę w odniesieniu do traktowania religii muzułmańskiej, której kultura nie promuje zasad, które zdaniem wielu przedstawicieli religijnych środowisk zachodnich, są fundamentami demokracji i równości: wolności słowa, szacunku dla kobiet czy homoseksualistów.

Warto przyjrzeć się bliżej, dlaczego takie postawy, jak te, które dostrzegają w muzułmańskiej religii potencjalne zagrożenie dla wartości zachodnich, są traktowane przez część społeczeństwa z rosnącą nieufnością. Jednym z najczęstszych zarzutów jest to, że chrześcijańska moralność i kultura były fundamentami dążenia do równości ludzi, poszanowania jednostki, a także wolności religijnej. Istnieje również przekonanie, że chrześcijanie byli i są ofiarami prześladowań, których celem jest ich kultura i wartości.

W tym kontekście pojawia się także kwestia wzrastającej marginalizacji chrześcijaństwa, które, według niektórych opinii, zostało wypchnięte z przestrzeni publicznej, zwłaszcza w krajach takich jak Stany Zjednoczone. Przykłady takie jak zakazywanie symboli religijnych w przestrzeni publicznej, jak bożonarodzeniowe szopki czy Dekalog w szkołach, są postrzegane przez niektóre kręgi jako przejawy agresywnej sekularyzacji, która nie znajduje równowagi w traktowaniu innych tradycji religijnych, w tym islamu. Chociaż wielu muzułmanów, podobnie jak chrześcijanie, odrzuca pewne aspekty współczesnej kultury, jak choćby akceptację homoseksualizmu, to wydaje się, że liberalna część społeczeństwa stara się być bardziej tolerancyjna wobec muzułmańskich wartości niż wobec wartości chrześcijańskich.

Kiedy jednak przyjrzymy się temu, co niektórzy uważają za hipokryzję współczesnej lewicy, warto zauważyć, że ich polityka wobec islamu zdaje się kontrastować z ich stanowiskiem wobec chrześcijaństwa. Wydaje się, że liberałowie skłaniają się ku wspieraniu grup, które postrzegane są jako „mniejszości” w zachodnich społeczeństwach, jednocześnie odrzucając tradycyjne chrześcijańskie wartości, które przez wieki kształtowały te same społeczeństwa. Taka postawa jest często postrzegana jako działanie na rzecz „przesunięcia” wartości i norm, w kierunku wykluczenia religii z życia publicznego.

Rozważania na temat konfliktu chrześcijaństwa i islamu są również wzmocnione przez obawy dotyczące bezpieczeństwa narodowego. Wielu ludzi dostrzega powiązania między rosnącym wpływem kultury muzułmańskiej a zagrożeniami terrorystycznymi, które wynikają z ekstremizmu islamskiego. W tym kontekście należy zauważyć, że część amerykańskiego społeczeństwa, szczególnie po zamachach z 11 września 2001 roku, zaczęła postrzegać islam jako zagrożenie, nie tylko religijne, ale również polityczne, związanego z terroryzmem i zagrożeniem dla struktur zachodnich społeczeństw.

Z kolei, w odniesieniu do politycznych podziałów, nie bez znaczenia jest fakt, że w okresie rządów Baracka Obamy, niektórzy przedstawiciele konserwatywnego, chrześcijańskiego elektoratu zaczęli postrzegać swoją sytuację jako zagrożoną. Prezentowanie polityki równości rasowej, ochrona mniejszości, a także promowanie „politycznej poprawności”, stały się z jednej strony symbolami postępu, a z drugiej – przyczyną narastającego poczucia utraty tradycyjnych wartości. Obawy te nie były tylko wynikiem rządów jednego prezydenta, ale zaczęły nabierać kształtu w szerszym kontekście kulturowym i społecznym, które wskazywały na zmieniającą się dynamikę w USA, a także w innych krajach zachodnich.

Podsumowując, chrześcijanie, którzy czują się atakowani przez szereg współczesnych trendów i ruchów społecznych, muszą zmagać się nie tylko z wewnętrzną sekularyzacją społeczeństw, ale także z tym, co postrzegają jako rosnącą uprzywilejowaną pozycję islamu w niektórych środowiskach. W tym kontekście pojawia się pytanie, czy współczesne społeczeństwa, które w przeszłości były silnie zbudowane na wartościach chrześcijańskich, są w stanie odnaleźć równowagę między ochroną tych wartości, a otwartością na inne tradycje religijne i kulturowe. To pytanie jest szczególnie istotne w dobie globalizacji, gdzie wpływ kulturowy i religijny różnych tradycji staje się coraz bardziej widoczny i silny.

Jak zmiany w amerykańskim społeczeństwie wpłynęły na wolność religijną i prawa obywatelskie?

Pogląd, według którego wolność religijna w Stanach Zjednoczonych była zagrożona, znajduje swoje odzwierciedlenie w działaniach Donalda Trumpa, którego kadencja prezydencka była silnie powiązana z próbą przywrócenia tego, co niektórzy postrzegali jako tradycyjne wartości. Donald Trump, jako osoba bezkompromisowa, otwarcie sprzeciwiająca się panującej politycznej poprawności, potrafił zdobyć poparcie wielu religijnych konserwatystów, którzy czuli się zagrożeni marginalizowaniem ich poglądów w sferze publicznej. Przykładów takich działań jest wiele, a jednym z bardziej wyrazistych momentów było podpisanie przez Trumpa w 2019 roku rozporządzenia wykonawczego, które miało na celu promowanie wolności słowa na uczelniach wyższych. Rozporządzenie to obiecywało eliminowanie cenzury i politycznej poprawności, które zdaniem konserwatystów były wykorzystywane do stłumienia głosów przeciwnych popularnym ideologiom.

Pomimo tego, że działania Trumpa były często oparte na prostej, ale ostrej retoryce, nie wszyscy zwracali uwagę na głębsze problemy, które leżały u podstaw tego ruchu. Często mówiło się o zagrożeniu dla wolności słowa, jednak nie uwzględniano kontekstu, w którym tego rodzaju „zagrożenie” nabierało kształtu. Wolność słowa, szczególnie w kontekście religijnych konserwatystów, była pojmowana przez niektóre osoby jako prawo do wyrażania swoich przekonań w przestrzeni publicznej bez obawy przed represjami. Problemem stało się jednak to, że niektóre z tych przekonań, zwłaszcza w kwestiach takich jak aborcja czy małżeństwa jednopłciowe, były wykluczające i nieakceptujące różnorodności społeczeństwa.

Warto jednak zauważyć, że rozmowy na temat wolności religijnej, zwłaszcza w kręgach konserwatywnych, często unikały tematów związanych z przemocą, jaką niekiedy stosowali ekstremiści antyaborcyjni. Nacisk kładziony był raczej na argumenty o „zawężaniu przestrzeni wolności słowa” przez polityczną poprawność i „lewacką cenzurę”. Tego rodzaju retoryka pełna była uproszczeń, które nie uwzględniały złożoności społeczeństwa amerykańskiego i zmieniających się norm kulturowych.

Jednym z bardziej kontrowersyjnych momentów, które pokazują dążenie do silniejszego podkreślania religijnych wartości, jest przypadek profesorów, którzy odmawiali używania właściwych zaimków wobec osób transpłciowych. W przypadku takiej sytuacji, jak na Uniwersytecie Shawnee w Ohio, profesor został ukarany za odmowę użycia żeńskich zaimków w odniesieniu do studenta, który identyfikował się jako kobieta. Tego rodzaju przypadki pokazują, jak silne konflikty powstają, gdy w przestrzeni publicznej zderzają się różne koncepcje tożsamości, wolności i szacunku.

Dla konserwatywnych chrześcijan, którzy dostrzegają w takich sytuacjach zagrożenie dla tradycyjnych wartości, to zjawisko jest dowodem na rosnącą sekularyzację społeczeństwa amerykańskiego, w której religia staje się coraz mniej istotnym czynnikiem w kształtowaniu polityki państwowej. Z ich perspektywy sekularyzacja oznacza wypieranie religijnych wartości i zastępowanie ich nowymi ideologiami – jak małżeństwa jednopłciowe czy uznanie dla licznych tożsamości płciowych. To wówczas rodzi się obawa, że państwo, w roli regulatora wartości moralnych, staje się nową formą religii.

Dzięki takim poglądom łatwo przeoczyć istotną kwestię. Podczas gdy konserwatyści reagują na zmieniające się normy społeczne z obawą o zanik wartości chrześcijańskich, nie dostrzegają, jak dynamicznie zmienia się samo społeczeństwo amerykańskie. Rozwój nowych tożsamości, dążenie do uznania praw osób LGBTQ+ czy wzmocnienie głosów pro-choice w debatach publicznych nie jest jedynie wynikiem lewicowej ideologii, ale odpowiedzią na rosnącą różnorodność społeczną, której amerykańskie społeczeństwo wcześniej nie musiało w takim stopniu akceptować.

Ponadto, w tym kontekście warto pamiętać, że wolność religijna nie oznacza tylko swobody wyrażania swoich przekonań w sferze publicznej, ale także poszanowanie prawa innych do odmiennego wyrażania swoich tożsamości i przekonań. Ostatecznie, wyważenie pomiędzy wolnością religijną a szacunkiem dla różnorodności to jeden z głównych wyzwań, przed którymi stoi współczesne społeczeństwo.

Jak religia kształtuje polityczne wybory w erze Trumpa?

Współczesna polityka amerykańska pokazuje, jak silnie może być powiązana z religią, zwłaszcza w kontekście ruchów o charakterze konserwatywnym. W przypadku Donalda Trumpa, jego kandydatura na prezydenta stała się punktem zwrotnym w zrozumieniu roli religii w polityce. Choć nie zawsze było to celem partii republikańskiej, od lat 80-tych XX wieku wypracowywano narrację o zagrożeniu dla wartości judeochrześcijańskich, co pozwalało wzmacniać uczucie nacjonalizmu i etnocentryzmu. Te postawy znalazły swoje apogeum w kampanii i wyborze Trumpa. Zadziwiające jest, jak postać ta, pełna kontrowersji, zdołała zyskać poparcie wielu liderów religijnych, mimo swojego często autoritarnego i populistycznego dyskursu.

Russell D. Moore, były przewodniczący Komisji Etyki i Wolności Religijnej Konwencji Baptystów Południowych, był jednym z krytyków Trumpa, zwracając uwagę na jego zdolność do szerzenia podziałów i nienawiści. Moore ostrzegał chrześcijan, aby nie wybierali "mniejszego zła", co spotkało się z silną krytyką ze strony wielu odłamów baptystów. Z drugiej strony, niektórzy duchowni, tacy jak Jack Graham z megakościoła Prestonwood Baptist Church, stanowili przeciwwagę, wyjaśniając, dlaczego Trump może być odpowiednim prezydentem, wskazując na jego konserwatywne wartości, pro-life stanowisko i decyzję o przeniesieniu ambasady USA do Jerozolimy.

Trump, w odpowiedzi na rosnące pytania o swoje wyznanie, kładł duży nacisk na to, że nie on sam, ale doradcy religijni, tacy jak Graham, pomagali mu w formułowaniu jego polityki. To podejście wskazywało na dążenie do stworzenia wrażenia, że jego polityczne działania były zgodne z wartościami chrześcijańskimi, choć same jego wypowiedzi często odbiegały od standardów tradycyjnej religijności. Interesujące jest, że poparcie dla Trumpa wśród amerykańskich protestantów nie było jednolite. Wielu liderów ewangelikalnych, zwłaszcza tych z mniejszości etnicznych, wyrażało zaniepokojenie możliwością zbudowania konstruktywnego dialogu z przeciwną stroną polityczną po wyborach.

Jednakże nawet po wyborach, niektórzy duchowni uważali, że jego polityka miała sens w kontekście obrony amerykańskich wartości, choć zarazem musieli zmagać się z pytaniem o moralny kompromis, który wiązał się z poparciem dla tak kontrowersyjnej postaci. Trump wykorzystywał lęki związane z terroryzmem i imigracją, aby zyskać poparcie wyborców, którzy czuli się zagrożeni przez zmieniający się porządek społeczny. W jego retoryce łatwo było dostrzec echo ideologii etno-nacjonalistycznych, co pomagało w mobilizowaniu białego, robotniczego elektoratu, który poczuł się marginalizowany przez elity.

Pomimo swojego miliardowego statusu, Trump zdołał przyciągnąć wyborców, którzy postrzegali go jako "jednego z nich". Zbudował obraz lidera, który rozumiał ich problemy i nie należał do politycznego establishmentu. Był to typ polityka, który starał się łączyć siłę finansową z populistycznym przekazem, co przypominało styl Ronalda Reagana, którego hasło "Wall Street kontra Main Street" stało się symbolem walki z elitami.

Również w kwestii religii Trump wykorzystywał dość specyficzny język, który odwoływał się do biblijnych wizerunków królów, takich jak Cyrus czy Dawid, którzy w oczach niektórych byli postrzegani jako liderzy, mimo że ich życie nie zawsze było zgodne z naukami religijnymi. Przykład takich porównań miał na celu usprawiedliwienie jego często kontrowersyjnego stylu wypowiedzi i decyzji politycznych.

Warto zauważyć, że dyskurs religijny w amerykańskiej polityce często ma na celu potwierdzenie moralnego statusu pewnych grup społecznych, zwłaszcza białych robotników, którzy czuli się zagrożeni przez imigrantów i mniejszości etniczne. Rhetoryka Trumpa, skoncentrowana na utrzymaniu tradycyjnych wartości, stanowiła odpowiedź na poczucie zagrożenia przed zmieniającym się światem. Jednocześnie stała się narzędziem politycznym, które legitymizowało jego kampanię i pozycję prezydencką, łącząc kwestie religijne z narodowymi i etnicznymi lękami. W kontekście amerykańskiej polityki, coraz bardziej widoczny staje się wpływ religii na procesy wyborcze, gdzie wartości chrześcijańskie są ściśle powiązane z politycznymi interesami konserwatywnych grup.

Endtext