Ojciec Charles Coughlin, amerykański ksiądz katolicki i wpływowy nadawca radiowy, był jednym z pionierów wykorzystywania mediów do szerzenia swoich politycznych idei. Jego retoryka, pełna oskarżeń i teorii spiskowych, była narzędziem kształtowania opinii publicznej w trudnym okresie Wielkiego Kryzysu. W latach 30. XX wieku, Coughlin wykorzystywał swoje wystąpienia radiowe, by głosić przekonanie o istnieniu spisku Żydów, którzy mieli dążyć do ustanowienia komunistycznych rządów na całym świecie, w tym także w Stanach Zjednoczonych. Choć początkowo wspierał Nowy Ład Roosevelta, jego krytycyzm wobec administracji wzrósł, a z czasem wyłoniła się teoria, że to właśnie żydowscy bankierzy są odpowiedzialni za światowy kryzys gospodarczy. Te teorie nie miały żadnych twardych dowodów, opierały się jedynie na jego osobistych przypuszczeniach i przekonaniach, co nie przeszkadzało w ich szerzeniu.

Sposób, w jaki Coughlin kreował swoją wizję świata, jest przykładem politycznego wykorzystywania mediów do manipulowania społeczną wyobraźnią. Takie działania w dużej mierze przypominają dzisiejsze techniki wykorzystywane przez współczesnych polityków, takich jak Donald Trump, który wielokrotnie powtarzał teorie spiskowe i prezentował informacje w sposób, który miał na celu zniekształcenie rzeczywistości i podporządkowanie opinii publicznej własnym celom. W 2020 roku, Trump określał koronawirusa jako „nowy hoax” stworzony przez Partię Demokratyczną, by podważyć jego administrację. Takie działania wprowadzają zamęt i niepewność, a ich celem jest stworzenie alternatywnej rzeczywistości, która zyskuje akceptację społeczną mimo braku obiektywnych dowodów.

W 1935 roku, Coughlin zaczął angażować się w wybory, wspierając polityków, którzy mieli podzielać jego poglądy. Zainicjował tworzenie Unii Party, która miała na celu obalenie New Dealu Roosevelta. Coughlin nie tylko dominował w organizowaniu i promowaniu kampanii, ale stał się także bardziej rozpoznawalną postacią niż sami kandydaci na urząd prezydenta czy wiceprezydenta. Jego potężne wpływy były widoczne podczas jednej z jego wieców, kiedy publiczność reagowała na jego wystąpienia jak na objawienie, wprost nazywając go mesjaszem. Coughlin nie bał się atakować Roosevelta, oskarżając go o kłamstwa, co doprowadziło do interwencji Watykanu, który zmusił go do przeprosin publicznych. Mimo ogromnych poparcia, Unia Party poniosła spektakularną klęskę w wyborach 1936 roku, zdobywając mniej niż milion głosów, mimo deklarowanych pięciu milionów zwolenników.

Po porażce politycznej, Coughlin zaczął rozwijać bardziej radykalne poglądy. W 1938 roku zaczął twierdzić, że amerykańska demokracja jest zbyt skorumpowana, by mogła działać skutecznie, a jedynym rozwiązaniem jest stworzenie korporacyjnego państwa, w którym prezydent wybierany byłby spośród członków Izby Reprezentantów. Z tego punktu widzenia demokracja wydawała mu się „skazana na porażkę”, a „droga do faszyzmu” stawała się jedyną drogą naprawy systemu. Przez kolejne lata Coughlin stawał się coraz bardziej otwarty w swoich pochwałach dla faszyzmu i nazizmu, a także wykorzystywał swoje publikacje do oskarżania Żydów o rozpoczęcie II wojny światowej. W marcu 1942 roku jego wystąpienia i publikacje stały się tak ekstremalne, że złamały przepisy dotyczące sedycji, co zmusiło władze kościelne do podjęcia działań. W wyniku nacisków ze strony arcybiskupa Detroit, Edwarda Mooneya, Coughlin musiał wycofać się z działalności politycznej, choć pozostał w swojej parafii aż do przejścia na emeryturę.

Porównując Coughlina do współczesnych polityków, takich jak Trump, można zauważyć podobne mechanizmy wykorzystywania emocji i wizerunku. Coughlin, podobnie jak Trump, potrafił zręcznie mobilizować duże rzesze ludzi, kierując ich frustrację i niezadowolenie w stronę wspólnych wrogów: Żydów, komunistów, czy też polityków z przeciwnych obozów. Równocześnie obaj wykorzystywali te same techniki językowe, by wytworzyć wśród swoich zwolenników poczucie wspólnoty i wrogości wobec innych. Coughlin podkreślał zagrożenie, jakie stanowiły inne grupy społeczne, by w ten sposób wzmocnić swoje przekonania i podzielić społeczeństwo na „nas” i „ich”. Trump, z kolei, wielokrotnie stosował określenie „fake news” jako narzędzie do marginalizowania krytyków i przeciwników politycznych.

Warto zwrócić uwagę, że zarówno Coughlin, jak i Trump, nie tylko prowadzili polityczną walkę, ale również kształtowali rzeczywistość medialną, która miała na celu kreowanie pożądanej narracji. Rzeczywistość ta, choć opierała się na subiektywnych przekonaniach, miała ogromny wpływ na postrzeganie polityki i społecznych norm. Współczesna polityka, podobnie jak ta z lat 30., nie jest już tylko walką o władzę, lecz także o kontrolę nad obrazem świata, który dociera do szerokiej publiczności.

Podobnie jak Disney, który wykorzystywał media, by promować wyidealizowaną wizję amerykańskiego społeczeństwa, Coughlin i Trump również tworzyli swoje wersje rzeczywistości, które miały przyciągać zwolenników. Warto przy tym pamiętać, że manipulacja rzeczywistością, niezależnie od jej formy, zawsze wiąże się z ryzykiem wprowadzenia społeczeństwa w błąd, co może prowadzić do poważnych konsekwencji politycznych i społecznych.

Jak Donald Trump kształtował rzeczywistość za pomocą mediów i narracji?

Donald Trump zrewolucjonizował amerykański krajobraz polityczny, wykorzystując media i technologię do tworzenia własnej wersji rzeczywistości, która była całkowicie odmienna od tradycyjnych standardów. Jego działania miały na celu nie tylko zmianę percepcji obywateli, ale również podważenie zaufania do tradycyjnych źródeł informacji. Jednym z elementów tej strategii było przekonanie swoich zwolenników, by akceptowali tylko te informacje, które były zgodne z jego osobistym światopoglądem. Działania te wpłynęły nie tylko na percepcję słów i pojęć, ale również na sposób, w jaki obywatele odbierali kwestie polityczne.

Wyniki badań przeprowadzonych przez Knight Foundation w 2018 roku wskazują, że aż czterech na dziesięciu Republikanów uznaje za "fałszywe wiadomości" te informacje, które przedstawiają polityków lub grupy polityczne w negatywnym świetle. Ta zmiana w postrzeganiu prawdy jest bezpośrednim rezultatem manipulacji językiem przez Trumpa, który stworzył własny filtr informacyjny, pozwalający mu na zarządzanie percepcją swoich zwolenników. Dzięki częstemu kontaktowi z mediami Trump stworzył wrażenie, że jest dostępny dla obywateli na poziomie osobistym, co z kolei budowało silną więź emocjonalną z jego wyborcami.

Paralele między administracją Trumpa a analizami Intintoliego na temat wpływu telewizji na widzów są wyraźnie widoczne. Podobnie jak postacie w telenowelach, które stały się niemal częścią życia widzów, Trump regularnie pojawiał się w mediach, co budowało wrażenie bliskości i osobistej relacji z jego zwolennikami. Takie nieustanne przypomnienie o jego obecności sprawiało, że wielu Amerykanów czuło, że posiadają osobistą więź z prezydentem, a jego komentarze na temat bieżących wydarzeń stały się istotnym punktem odniesienia.

Korzystając z mediów, Trump stworzył swoisty "echo chamber", w którym jego poglądy były nieustannie wzmacniane. Programy takie jak "Fox & Friends" stały się dla niego głównym kanałem informacji, które potwierdzały jego poglądy. Zamiast polegać na tradycyjnych doradcach politycznych, prezydent często wybierał telewizyjne programy, które udzielały mu poczucia potwierdzenia i jednocześnie były nośnikiem jego narracji. Media, zwłaszcza Fox News, posiadały ogromny wpływ na polityczne decyzje administracji Trumpa, skutkując tym, że informacje były wybierane, filtrowane i przedstawiane w sposób, który odpowiadał jego przekonaniom i potrzebom.

Rzeczywistość wytwarzana przez Trumpa nie była jednak oparta na faktach, ale na emocjach i wrażeniach, które mogły być manipulowane. Trump, podobnie jak w przypadku "kayfabe" w profesjonalnym wrestlingu, tworzył iluzję prawdy, która była w pełni kontrolowana i obrona tej "rzeczywistości" stawała się koniecznością. Każdy, kto próbował zakwestionować te narracje, był natychmiast atakowany. W ten sposób stworzył się świat, w którym jego perspektywa była jedyną słuszną, a wszelkie alternatywne poglądy były skutecznie tłumione.

Podczas kryzysu związanego z pandemią COVID-19, prezydent Trump początkowo nie traktował zagrożenia poważnie, co spotkało się z poważną krytyką. Dopiero interwencja medialna, z osobistym zaangażowaniem popularnego dziennikarza Tuckera Carlsona z Fox News, skłoniła Trumpa do zmiany podejścia. To wydarzenie pokazuje, jak duży wpływ miały media na prezydenta, zmieniając jego decyzje i postawę wobec kryzysu.

Tego rodzaju dynamiczna interakcja między prezydentem a mediami stanowi przykład nowoczesnej politycznej strategii, w której kontrola nad informacją i kreowanie wrażenia prawdy staje się kluczowym narzędziem w utrzymaniu władzy. Media nie są już tylko miejscem, w którym przekazywane są informacje – stają się głównym elementem w kształtowaniu rzeczywistości, która jest pożądana przez rządzących.

Kluczowe jest zrozumienie, że ta strategia nie tylko wpływa na wybory polityczne, ale ma także głębokie konsekwencje społeczne. Kiedy społeczeństwo traci zdolność do krytycznego oceniania informacji, nie tylko osłabia się demokrację, ale również buduje się społeczeństwo, w którym jedynie "autoryzowane" informacje są uznawane za prawdziwe. Aby odzyskać zdrową równowagę, konieczne jest przywrócenie zaufania do niezależnych źródeł informacji, które nie podlegają żadnym politycznym naciskom.

Jak Donald Trump Wykorzystuje Przemówienia jako Broń Perswazji i Narzędzie Kampanii

Donald Trump, jak żaden inny prezydent w historii Stanów Zjednoczonych, skutecznie wykorzystał media i słowa jako narzędzie do wywierania wpływu i budowania swojej politycznej siły. Jego działania na Twitterze stały się prawdziwą bronią perswazji, w której kontrowersje i szum medialny pełnią funkcję amplifikatora jego przekazu. W erze nowoczesnych technologii, Twitter umożliwia bezpośrednią komunikację z milionami obywateli, co Trump wykorzystał do stworzenia swojego wizerunku jako lidera, który nie boi się wyzwań, a każdy jego wpis stał się istotnym elementem w kształtowaniu opinii publicznej.

Nie sposób nie zauważyć, jak jego słowa, pełne kontrowersji i prowokacji, kształtują przestrzeń medialną. Trump z łatwością staje się centralnym punktem dyskusji, nie tylko w Ameryce, ale i na całym świecie. Jego reakcje, zarówno te impulsowe, jak i te premedytowane, dominują w debacie publicznej. W tej nowej rzeczywistości politycznej jego tweety stały się podstawowym narzędziem przymusu. Przeciwnicy, jak i sojusznicy, często reagowali na nie z lękiem przed negatywnym rozgłosem, który może wyniknąć z publicznego skrytykowania prezydenta. Stąd też wynika jego silna kontrola nad przekazem – potrafił zmuszać innych do podporządkowania się jego retorycznym żądaniom.

Warto jednak zauważyć, że tweety, choć potężne, to tylko część większej układanki. Spotkania z obywatelami, przemówienia, wiece wyborcze i publiczne wystąpienia są równie ważnymi elementami jego strategii. Donald Trump, podobnie jak jego poprzednicy, wykorzystuje swoje wystąpienia nie tylko do komunikowania się z obywatelami, ale także do mobilizacji swojego elektoratu. Co ciekawe, nie ogranicza się do tradycyjnych kampanii wyborczych. Trump, jeszcze przed zakończeniem pierwszego roku prezydentury, zaczął organizować masowe wiece, które miały na celu nie tylko promowanie jego polityki, ale również wzmacnianie jego popularności wśród obywateli. To już nie były zwykłe spotkania wyborcze, lecz elementy stałej kampanii, które trwały przez całą jego prezydenturę.

Współczesne prezydentury różnią się od tych sprzed kilku dekad. Prezydenci od czasów Ronalda Reagana zaczęli przywiązywać większą wagę do liczby wygłaszanych przemówień, a regularne wystąpienia stały się niemal codziennością. Ronald Reagan średnio wygłaszał 0,18 przemówienia dziennie, co stało się punktem odniesienia dla jego następców. Prezentowanie siebie w publicznych wystąpieniach stało się integralną częścią prezydentury, a Donald Trump, choć w swoich działaniach wyraźnie odbiegał od tradycyjnych norm, kontynuował tę tradycję, wygłaszając średnio 0,33 przemówienia dziennie, co było wynikiem nieco wyższym niż jego poprzedników. Jednak, w dobie mediów społecznościowych, ta liczba przestała być aż tak kluczowa. Facebook, Twitter, Instagram – to media, które pozwalają na bezpośrednią interakcję z wyborcami, niezależnie od miejsca i czasu. Tradycyjne przemówienia i wiece zaczęły konkurować z przekazem online, który ma ogromną siłę dotarcia i bezpośredniego oddziaływania na masową publiczność.

Należy jednak zauważyć, że Trump, mimo rosnącej roli mediów społecznościowych, nie zrezygnował z tradycyjnych form komunikacji. Jego administracja wycofała się z cotygodniowych audycji radiowych i konferencji prasowych, ograniczając dostęp dziennikarzy do prezydenckich wypowiedzi. To jednak nie oznacza, że Trump zrezygnował z kontrolowania przekazu. Wprost przeciwnie, jego Twitter stał się głównym narzędziem komunikacji, dzięki któremu mógł bezpośrednio kształtować publiczny obraz swojego rządu i odpowiedzieć na krytykę lub ataki.

W szczególnych okolicznościach, jak pandemia COVID-19, Donald Trump sięgnął po nowe formy komunikacji z obywatelami, organizując codzienne konferencje prasowe. Te wystąpienia miały na celu nie tylko informowanie obywateli o stanie pandemii, ale także umożliwiły prezydentowi wypowiedzenie się na temat bieżących kwestii politycznych, które były dla niego ważne. Choć jego reakcje były różnie oceniane, to widać, że ten typ komunikacji pozwalał mu na bezpośredni kontakt z obywatelami, w sytuacji, kiedy tradycyjne wiece stały się niemożliwe.

Podróże prezydenckie także pełnią istotną rolę w budowaniu politycznego wizerunku. Trump, podobnie jak jego poprzednicy, dostosowywał swoje wystąpienia do konkretnych stanów, starając się dotrzeć do jak najszerszego kręgu wyborców. Jego podróże nie były przypadkowe – wybór miejsc, w których przemawiał, miał na celu zdobycie jak największego poparcia w kluczowych stanach, które mogły zadecydować o wynikach wyborów. Prezydent wykorzystał również tę strategię, by utrzymać swoją popularność, organizując wiece w regionach, gdzie poparcie dla niego było szczególnie silne.

Z biegiem czasu stało się jasne, że dla Trumpa, podobnie jak dla innych współczesnych polityków, polityka stała się czymś w rodzaju marketingu. Każde jego wystąpienie, tweet, konferencja prasowa czy wiec wyborczy były elementami starannie zaplanowanej kampanii, mającej na celu nie tylko informowanie, ale i utrwalanie jego wizerunku wśród wyborców. Podobnie jak marki, które starają się zdobyć lojalnych konsumentów, Trump budował lojalną bazę wyborców, którzy w jego przekazie znajdowali coś, co ich przyciągało i jednocześnie odrzucało konkurencyjne opcje polityczne.

Wszystko to razem wzięte pokazuje, jak wielką rolę w polityce współczesnej odgrywa umiejętność kontrolowania przekazu oraz wykorzystywania nowych form komunikacji. Przemówienia, Twitter, konferencje prasowe, podróże – to narzędzia, które w rękach doświadczonego polityka stają się potężnym orężem, służącym zarówno do wywierania wpływu na opinię publiczną, jak i do budowania trwałego elektoratu.

Jak obszary mediów wpływają na strategię przemówień prezydentów USA?

Obszary mediów odgrywają kluczową rolę w kształtowaniu strategii kampanijnych prezydentów USA, szczególnie w kontekście wyborów i aktywizacji wyborców. W przeciwieństwie do tradycyjnych granic geograficznych, które są stałe i ograniczone, obszary mediów są bardziej elastyczne i umożliwiają docieranie do szerszych grup odbiorców. Przykład nowojorskiego obszaru medialnego ukazuje, jak duża może być różnica pomiędzy fizycznym położeniem miasta a zasięgiem jego wpływów medialnych. Nowy Jork leży w stanie Nowy Jork, ale jego zasięg obejmuje nawet tak odległe rejony, jak wiejskie Pike County w Pensylwanii, liczące zaledwie 50 tysięcy mieszkańców. Przemówienia prezydentów w miastach nie ograniczają się tylko do lokalnych odbiorców – ich zasięg obejmuje całe regiony, a niekiedy nawet kilka stanów. Obszary mediów pomagają zrozumieć, w jaki sposób prezydenci wybierają miejsca, w których przemawiają, oraz jaką rolę odgrywa w tym procesie penetracja informacji.

Celem prezydentów jest dotarcie do jak najszerszej grupy wyborców, a w tym kontekście media stanowią jedno z najpotężniejszych narzędzi. Telewizja i radio pozwalają na aktywizację wyborców, którzy nie uczestniczą bezpośrednio w wiecach i wydarzeniach. Dzięki tym mediom kampania dociera do przeciętnego obywatela, pełniąc funkcję kluczowego źródła informacji. Obszary mediów są oceniane przez firmę Nielsen na podstawie liczby gospodarstw domowych w danym regionie. W 2018 roku największe obszary medialne obejmowały od 7,1 miliona do 1,1 miliona gospodarstw domowych, a najmniejszy z nich, Glendive w Montanie, miał zaledwie 3500 gospodarstw. Choć liczba gospodarstw domowych w różnych obszarach rośnie, to ogólna hierarchia pozostaje stosunkowo stabilna.

Z biegiem lat zmieniają się jednak niektóre rankingi. W 1982 roku z 25 największych obszarów, 22 utrzymały się w tym samym zakresie w 2018 roku, a tylko nieliczne miasta zmieniły swoją pozycję. Obserwujemy, że prezydenci zwykle preferują większe obszary medialne. W drugim roku kadencji prezydenta liczba jego przemówień w takich rejonach wzrasta. Średnio, prezydenci wygłaszali o 55 przemówień więcej w drugim roku swojej kadencji. Przykładem może być prezydent George W. Bush, który wygłosił 95 przemówień więcej w drugim roku. Donald Trump, w porównaniu do innych prezydentów, miał mniejsze wzrosty liczby przemówień, ale i tak jego liczba przemówień wzrosła, gdy weźmiemy pod uwagę dane o jego rzeczywistych wystąpieniach.

Zjawisko to nie jest zaskakujące, biorąc pod uwagę, że w roku wyborczym, szczególnie podczas wyborów śródokresowych, liczba przemówień wzrasta we wszystkich stanach. Większość prezydentów (z wyjątkiem Richarda Nixona i George'a W. Busha) w drugim roku kadencji wygłaszała ponad 50% swoich przemówień w największych obszarach medialnych. Zdecydowanym wyjątkiem były przypadki, w których prezydenci wybierali mniejsze rynki medialne. Richard Nixon, choć miał mniejszą liczbę przemówień niż George W. Bush, także preferował mniejsze obszary. Interesująca jest również strategia Baracka Obamy, który w pierwszych dwóch latach swojej kadencji przełamał tradycję swoich poprzedników. Obama preferował większe obszary medialne, szczególnie w stanach, które głosowały na niego w 2008 roku. W ciągu pierwszych dwóch lat prezydentury Obamy, ponad 60% jego przemówień odbywało się w największych obszarach medialnych w USA, co było zgodne z jego strategią wzmacniania bazy wyborców popierających Partię Demokratyczną.

Strategia przemówień Obamy skupiała się na dużych rynkach medialnych, zwłaszcza w stanach popierających jego kampanię. W przeciwieństwie do niego, prezydent George W. Bush wygłaszał wiele przemówień w stanach, które nie popierały go w wyborach 2000 roku. Jego przemówienia w największych obszarach medialnych w 2002 roku wyniosły 65,1%, a w 2001 roku 58,3%. W kontekście tej zmiany warto zauważyć, że Donald Trump wykazywał odmienną tendencję. Prezentując swoje strategie, Trump w pierwszym roku prezydentury wygłaszał około połowy przemówień w największych rynkach medialnych. W drugim roku ta liczba spadła do 40%. Ten wynik jest najniższy w porównaniu do prezydentów z ostatnich czterdziestu lat. Większość przemówień Donalda Trumpa miała miejsce w mniejszych miastach, zwłaszcza tych o najmniejszych rynkach medialnych. Zaskakującym elementem tej strategii była liczba przemówień, które miały miejsce w najmniejszych obszarach – aż 28,7% w 2018 roku, z czego wiele z tych wystąpień odbywało się w rejonach, które głosowały na niego w 2016 roku.

Warto również dodać, że prezydent Trump wykorzystał mniejsze obszary medialne jako narzędzie mobilizacji swojej bazy wyborczej, szczególnie w stanach, które wspierały go w głosowaniu wyborczym. W 2018 roku, niektóre z tych mniejszych obszarów miały zaledwie 150 tysięcy gospodarstw domowych, co stanowiło strategiczny wybór w kontekście celowanego dotarcia do specyficznych grup wyborców. W tym przypadku strategia skierowana była na wzmacnianie podstawowego poparcia, które w dużej mierze opierało się na tych mniejszych rynkach medialnych.

Endtext

Jak styl komunikacji Donalda Trumpa zmienia postrzeganie polityki?

Współczesna polityka, szczególnie w przypadku Donalda Trumpa, jest nie tylko grą na poziomie idei, lecz także spektaklem, w którym forma ma równie wielkie znaczenie jak treść. Trump, podobnie jak wiele innych postaci historycznych, takich jak John R. Brinkley czy Ojciec Charles Coughlin, wykorzystał popularność mediów do realizacji swoich celów politycznych, choć jego działania wyróżniają się na tle wcześniejszych przykładów. Trump to postać, która, podobnie jak ci, którzy odnieśli mniejsze lub większe sukcesy polityczne pochodzące z branży rozrywkowej, wykorzystała swoje umiejętności performatywne, by stworzyć silną tożsamość polityczną, w której granice między polityką, wizerunkiem a rozrywką zostały niejednokrotnie zatarty.

Trump, nie rozdzielając swojej postaci publicznej od tej politycznej, zbudował swój sukces na wykorzystaniu mediów, zwłaszcza Twittera, jako narzędzia, które pozwoliło mu na bezpośrednią, natychmiastową interakcję z wyborcami. To medium, pozbawione filtra mediów głównego nurtu, dało mu możliwość tworzenia swojej rzeczywistości w czasie rzeczywistym. Twitter stał się dla niego swoistym megafonem, który nie tylko dostarczał emocjonalnej walidacji, ale także pozwalał na manipulowanie rzeczywistością publiczną, kreując obraz prezydenta, który jest w ciągłym kontakcie z „zwykłymi ludźmi”, poza instytucjonalnymi ramami tradycyjnej polityki.

Trzeba zwrócić uwagę na fakt, że styl komunikacji Trumpa wykracza poza tradycyjne granice polityki. Jego retoryka, pełna uproszczeń, emocji i ataków, przypomina bardziej spektakl niż poważne wystąpienie polityczne. W kontekście jego rządów warto zastanowić się, w jaki sposób takie podejście wpływa na postrzeganą autentyczność polityków, jak też na sposób, w jaki społeczeństwo reaguje na ich działania. Odnosząc się do performatywnych cech jego komunikacji, można zauważyć, że jego działania są zaprezentowane nie tylko przez pryzmat idei politycznych, ale również przez pryzmat spektakularnych gestów, wyrazów twarzy czy zawołań, które przyciągają uwagę mediów i wybierających go obywateli.

Również, warto dostrzec, jak w porównaniu z tradycyjnym podejściem do polityki, Trump stworzył system, w którym jego najbardziej kontrowersyjne wystąpienia są systematycznie wyłączane z oficjalnych dokumentów rządowych. Tego rodzaju selekcja w zapisach prezydenckich, w których kluczowe wydarzenia i publiczne przemówienia nie są uwzględniane, sprawia, że publiczny obraz jego prezydentury jest częściowo zniekształcony, co może prowadzić do mylnych interpretacji politycznych działań.

Jednym z istotniejszych elementów, który warto zwrócić uwagę, jest także sposób, w jaki populizm w polityce – a także w szeroko rozumianej kulturze masowej – jest wykorzystywany przez takich liderów jak Trump. Jego podejście, nawiązujące do formy spektaklu i zabawy, w której na pierwszym miejscu stoi zabawa, koncentruje uwagę na „wiarygodności” i „słuszności” pewnych argumentów, które nie zawsze mają podstawy w twardych faktach. Istnieje niebezpieczeństwo, że zatarcie granicy między fikcją a rzeczywistością w polityce prowadzi do podważenia zaufania do instytucji demokratycznych, a także do wykorzystywania polityki dla interesów jednostkowych.

Podobnie jak inne postacie rozrywkowe, takie jak Ronald Reagan czy Arnold Schwarzenegger, którzy również zyskali popularność w świecie filmu i mediów, Trump nie tylko nie oddzielił swojej osobowości publicznej od politycznej, ale wręcz zbudował swój sukces na wykorzystaniu swojej medialnej tożsamości. To zjawisko, które do tej pory było nieznane w polityce amerykańskiej, stało się jednym z kluczowych elementów jego kadencji. Z tego powodu warto poświęcić czas na zrozumienie, jak wpływa to na współczesne postrzeganie polityki i jej relację z wyborcami.

Niepokojący staje się również rozwój sytuacji, w której fabrykowanie rzeczywistości staje się normą w polityce, a nie wyjątkiem. Przykład Trumpa pokazuje, że w polityce współczesnej strefa między narracją a prawdą może zostać przesunięta na korzyść ideologicznego spektaklu. Jako obywatele, powinniśmy być w stanie rozpoznać te techniki i analitycznie ocenić zachowania liderów, aby nie pozwolić na to, by polityka stała się jedynie przedstawieniem, a nie autentycznym działaniem na rzecz dobra wspólnego.