Reakcja, którą wywołał Donald Trump na wydarzenia związane z jego prezydenturą, zdominowała kolejne cykle informacyjne bardziej niż powaga samej pandemii. Dla wielu zwolenników prezydenta te "szarpanie" tradycyjnych norm kulturowych rezonowało z ich oczekiwaniami wobec rozrywki w stylu wrestlingu. Z biegiem czasu, to "ogon zaczął machać psem" – w sensie dosłownym i przenośnym, ponieważ takie zachowania zaczęły być oczekiwane od administracji Trumpa, która zrozumiała, że może wykorzystać kontrowersyjne gesty do przyciągania uwagi i eskalacji konfliktów.
Szczególnym przykładem tego mechanizmu była sytuacja podczas wystąpienia prezydenta 4 lutego 2020 roku, gdy Nancy Pelosi, przewodnicząca Izby Reprezentantów, rozdarła swoją kopię przemówienia Stanu Unii na zakończenie wystąpienia Trumpa. Oburzenie prezydenta i jego zwolenników wynikało z przerwania ich narracji, która miała na celu podkreślenie osiągnięć administracji. Mimo że przemówienie było bogate w polityczne treści dotyczące sukcesów gospodarczych, to wydarzenia takie jak wręczenie Medalu Wolności Rushowi Limbaughowi w obecności publiczności, nieoczekiwane ogłoszenie stypendium dla młodej Afroamerykanki oraz najbardziej telewizyjny moment, czyli niespodziewane spotkanie żony z mężem powracającym z misji wojskowej, zdominowały przekaz. Wszystko to zostało przemycone w kontekście wystąpienia, które miało de facto charakter kampanii wyborczej.
Ten rodzaj wystąpień, pełnych teatralnych momentów i oczekiwania na reakcję widzów, przypominał spektakl wrestlingowy. Tradycyjnie wrestlerzy po zakończeniu swoich "przemów" – czyli narracji – klaskali lub machali rękami, by wywołać odpowiednią reakcję z widowni, podkreślając tym samym emocje związane z ich postacią. Trump niejednokrotnie wykorzystywał podobną technikę, sam klaskając w trakcie przemówienia, by nadać mu dodatkowy ładunek emocjonalny.
Reakcja Pelosi miała na celu zwrócenie uwagi nie na Trumpa, ale na jej własny gest, który stanowił wizualną ripostę wobec jego narracji. W następnym dniu materiał wideo, który pokazywał Pelosi rzekomo rozrywającą przemówienie w momencie, gdy Trump wprowadzał Charlesa McGee, jednego z ostatnich żyjących lotników Tuskegee, zaczął krążyć po internecie. Prezydent Trump, mimo że wiedział o fałszywości tego materiału, sam podzielił się nim na swoim Twitterze, tym samym kreując zupełnie fikcyjną wersję wydarzeń. W ten sposób próbował odzyskać narrację, w której to on miał stać się ofiarą ataku, a Pelosi była postrzegana jako osoba, która "zniszczyła" jego publiczny wystąpienie.
Strategia ta jest klasycznym przykładem manipulacji w polityce, którą można określić mianem "retcon" – retroaktywnej ciągłości, czyli zmiany przeszłości w celu dostosowania jej do aktualnych potrzeb narracyjnych. W tej grze chodziło nie tylko o przedstawienie siebie w pozytywnym świetle, ale również o wywołanie określonych emocji wśród swoich zwolenników. Trump i jego administracja zdawali sobie sprawę, że wywoływanie gniewu, nienawiści oraz poczucia zagrożenia jest kluczowym elementem ich strategii propagandowej. Bartlet w swojej książce na temat propagandy politycznej stwierdza, że skuteczny propagandysta musi kontrolować silne negatywne emocje przeciwnika, by utrzymać swoją platformę na dłuższą metę. Jednocześnie, jak zauważa Lasswell, propaganda polega na manipulowaniu zbiorową postawą społeczną przy pomocy symboli, które mają wywołać określoną reakcję, nie używając przemocy czy innych bardziej dosłownych metod.
Prezentowanie siebie jako ofiary – a nie jako sprawcy – to kolejny element, który Trump z powodzeniem zastosował w swojej narracji. Tak samo jak w wrestlingu, gdzie "zły chłopak" jest zawsze atakowany, Trump starał się ukazać siebie jako ofiarę spisku, który miał na celu zniszczenie go i wszystkich jego zwolenników. Prowadziło to do przechwycenia narracji i skierowania uwagi społeczeństwa na inne tematy, dzięki którym nie trzeba było rozmawiać o jego faktycznych działaniach. To przypomina klasyczną metodę "odwracania uwagi", którą wykorzystywał w swoich strategiach komunikacyjnych.
W szczególności podczas sprawy impeachmentu, Trump i jego sojusznicy skutecznie zbudowali narrację, w której przedstawili siebie jako ofiarę nieuczciwego procesu, co miało na celu odwrócenie uwagi od samej procedury. Dzięki manipulacjom i przemontowywaniu faktów, udało im się przekonać dużą część społeczeństwa, że oskarżenia wobec prezydenta były jedynie próbą politycznego zamachu stanu.
Warto zauważyć, że w tej strategii nie chodzi tylko o manipulowanie informacją, ale również o budowanie emocjonalnych więzi z wyborcami. Trump, poprzez swoją retorykę, podważył zaufanie do instytucji politycznych, takich jak Kongres, i przekonał część obywateli, że to on jest jedyną osobą zdolną do obrony "prawdy" i "sprawiedliwości", podczas gdy reszta elit politycznych działa przeciwko interesom ludzi. Była to skuteczna taktyka, która podtrzymywała jego popularność wśród szerokich kręgów społeczeństwa, które czuły się ignorowane przez tradycyjne struktury władzy.
Takie podejście do polityki, oparte na personalizacji, emocjach i kontrolowaniu narracji, może zmieniać sposób, w jaki postrzegamy współczesne rządy. W polityce XXI wieku często nie liczy się fakt, co się mówi, lecz jak się to mówi, oraz jak uda się przejąć uwagę opinii publicznej.
Jak Donald Trump wykorzystał spektakl w mediach i wrestlingu do kształtowania swojej prezydentury?
Jeśli Donald Trump naprawdę wierzył, że krzywda została wyrządzona Vince’owi McMahonowi w telewizyjnym programie rozrywkowym, z którym był blisko związany od kulis, rodzi to poważne wątpliwości co do jego zdolności rozróżniania dramatycznej narracji od faktów. Wiele programów opartych na opinii zdaje sobie sprawę, że prezydent je ogląda, co z pewnością wpływa na sposób, w jaki przedstawiają informacje, starając się przyciągnąć lojalnych widzów i sponsorów. To, w jaki sposób Trump prezentuje siebie i mobilizuje określone grupy w społeczeństwie, ma kluczowe znaczenie. Bruce Miroff zauważył, że spektakl nie pyta tylko o to, jak prezydent chce się prezentować, ale także o to, co publiczność dostrzega (Miroff 2000, s. 302). Publiczność musi być wrażliwa na przekaz, by mogła zostać przez niego zmobilizowana. Trump stworzył obraz oparty na mediach i ich przedstawieniu jego osoby, który przekształcił w głos polityczny. W książce „The Art of the Deal” Trump przyznaje: „Ostatni klucz do sposobu, w jaki promuję, to brawura. Bawię się w fantazje ludzi. Ludzie mogą nie zawsze myśleć na wielką skalę, ale i tak potrafią ekscytować się tymi, którzy to robią. Dlatego trochę przesady nigdy nie zaszkodzi. Ludzie chcą wierzyć, że coś jest największe, najlepsze i najbardziej spektakularne” (Trump i Schwartz 1987, s. 58). Tak więc spektakl prezydentury i wrestling są atrakcyjne, ponieważ choć nie łączą się bezpośrednio, biegną równolegle, tworząc idealne warunki do rozwoju retoryki Trumpa.
Trump stworzył medialną postać opartą na percepcji sukcesu i bogactwa. „Celebryta to osoba znana ze swojej znanej osoby. Jego cechy – a raczej ich brak – ilustrują nasze specyficzne problemy. Nie jest ani dobry, ani zły, ani wielki, ani mały. Jest człowiekiem pseudo-wydarzeniem. Został stworzony specjalnie, by zaspokoić nasze wyolbrzymione oczekiwania dotyczące ludzkiej wielkości” (Boorstin 1987, s. 57-58). Podczas gdy propaganda wprost „wydaje osądy za ludzi” (Boorstin 1987, s. 34), zmuszając ich do podjęcia określonego kierunku, pseudo-wydarzenia działają w sposób bardziej podstępny. Oferują okruchy prawdy w starannie skonstruowanej ramie, by zachęcić odbiorcę do wyciągania własnych, choć zmanipulowanych, wniosków. Donald Trump jest uosobieniem pseudo-wydarzenia, co pozwala mu odrzucać oskarżenia o propagandę, jednocześnie „mrugając” do swoich zwolenników, którzy uważają, że sami przeprowadzili badania, przeglądając informacje z starannie wyselekcjonowanych i tendencyjnych źródeł. Zazwyczaj utrzymują pozory obiektywizmu, prezentując materiały w taki sposób, aby prowadziły one do preferowanych wniosków. Można to porównać do gry na jarmarku – na pierwszy rzut oka wygląda to uczciwie, ale w rzeczywistości jest subtelnie manipulowane, by szanse były ustawione na korzyść organizatora.
Donald Trump zintegrował cechy wrestlingu w swoją osobowość, kampanię oraz prezydenturę. Amerykanie, którzy nie byli zaznajomieni z wrestlingiem, zignorowali ten aspekt, nie dostrzegając w nim sposobu na dotarcie do odbiorców na ich poziomie komfortu. Osoby spoza tego kręgu traktowały personalne ataki jako coś odrażającego, podczas gdy fani wrestlingu traktowali to jako część gry. Wrestling wielokrotnie rysował granicę pomiędzy profesjonalizmem a sprawami osobistymi, ale Trump te granice zatarł. Zjawisko to było szczególnie widoczne w wydarzeniach takich jak zjazd „Unite the Right” w Charlottesville w 2017 roku, kiedy biali nacjonaliści wyrazili swoje separatystyczne poglądy, domagając się specjalnego traktowania swojej rasy i swojej wersji historii. Po złamaniu prawa, byli zaskoczeni, że ich działania spotkały się z odpowiednimi konsekwencjami. Ich zaskoczenie miało swoją rację z perspektywy wrestlingu. W zawodowym wrestlingu takie działania zazwyczaj nie spotykają się z poważnymi konsekwencjami poza ośmieszeniem. Scenariusze kończą się, a ci sami zawodnicy idą dalej, angażując się w nowe fabuły. Jednak kiedy zwykli ludzie zachowują się w podobny sposób w życiu prywatnym, reakcje są zupełnie inne, często wiążące się z konsekwencjami prawnymi.
Prezydent Stanów Zjednoczonych jest często określany mianem lidera opinii publicznej w kraju. Jego myśli, poglądy i pozycje kształtują to, co uznaje się za istotne i ważne dla ogółu społeczeństwa. To on ustala agendę, ale również nadaje jej ton. Zwykli obywatele traktują prezydenta jako miarę akceptowalności i granic. Prezydent Trump zachowywał się jak nieprzewidywalny, improwizowany aktor, bardziej zainteresowany reakcjami niż samymi działaniami. Jego zwolennicy często nie dostrzegali różnicy między showmanstwem a rządzeniem. Zamiast tego postrzegali jego działania jako znormalizowane i akceptowalne standardy etykiety. Konfrontacyjne i agresywne zachowania wobec jednostek stawały się w oczach tych ludzi odpowiednie, ponieważ były zgodne z postępowaniem ich prezydenta. Niezbędne jest podkreślenie różnicy między sztuką performatywną a codziennym życiem, aby ponownie ustalić granice. W przeciwnym razie ryzykujemy, że rozproszenia będą dominować w dyskursie, redukując prawdę do najgłośniejszych, a nie najbardziej trafnych.
Jak Donald Trump wykorzystywał przemówienia w swojej kampanii prezydenckiej i administracji?
W pierwszych dwóch latach prezydentury Donalda Trumpa zauważalna jest specyficzna tendencja w jego strategii komunikacyjnej, która odzwierciedlała zarówno jego podejście do polityki, jak i sposób angażowania się w życie publiczne. Choć liczba przemówień Trumpa wydaje się być stosunkowo niska, ukrywa ona pełny obraz. Ponad 80% przemówień w 2017 roku (a dokładnie 90,5%) oraz 71,1% w 2018 roku odbywało się na terenach stanów wygranych przez Partię Demokratyczną w 2016 roku. Jednak te wystąpienia miały miejsce w miejscach takich jak Organizacja Narodów Zjednoczonych, Baza Sił Powietrznych Andrews czy posiadłości Trumpa, co łączyło obowiązki związane z pełnionym stanowiskiem z funkcją de facto wakacyjną. Takie okoliczności zmieniają sposób interpretacji liczby i charakteru tych wystąpień. Gdyby uwzględnić także przemówienia związane z pożarami w Kalifornii, liczba ta jeszcze bardziej by wzrosła.
Trump, zaledwie przez pierwsze dwa lata swojej kadencji, realizował specyficzny wzór podróży, który zdawał się nagradzać lojalność elektoratu. Stany, które najczęściej odwiedzał, to Floryda, Ohio i Pensylwania. Choć Floryda stanowiła również jego osobistą lokalizację wypoczynkową, to pozostaje jednym z tzw. stanów swingujących, gdzie wybory są szczególnie konkurencyjne. Czwartym najczęściej odwiedzanym stanem była Nevada – stan, który Trump przegrał w 2016 roku, ale gdzie intensywnie prowadził kampanię na rzecz senatora Deana Hellera, który ostatecznie nie zdołał utrzymać swojej pozycji w 2018 roku. Kolejne stany, takie jak Zachodnia Wirginia, Teksas, Indiana, Missouri i Tennessee, były już w pełni lojalne wobec Trumpa. Na przykład w Zachodniej Wirginii Trump wygłosił 10 przemówień w 8 różnych miastach, uzyskując w tym stanie ponad 41% przewagi.
Ważnym wnioskiem z analizy podróży Trumpa jest fakt, że prezydent nie angażował się w działania mające na celu dotarcie do szerokiego kręgu wyborców. Jego wystąpienia skupiały się głównie na tych obszarach, które już w 2016 roku były jego mocnymi punktami, a przemówienia w stanach o tendencjach lewicowych miały miejsce wyłącznie w okresie kampanii lub w związku z ważnymi wyborami. Tego typu strategia jest zgodna z ogólną tendencją, w której prezydenci składają przemówienia i organizują zbiórki funduszy w stanach, które wspierały ich w poprzednich wyborach. Przykładami mogą być Clinton, Obama i Trump, którzy przez 80% czasu swoich kadencji organizowali takie wydarzenia w stanach wygranych.
Warto zauważyć, że Trump w pierwszych dwóch latach prezydentury zorganizował zaledwie 6 kampanii wyborczych (wieców) w stanach, które nie poparły go w Kolegiach Elektorów. Trzy takie stany – Illinois, Minnesota i Nevada – były obszarami, gdzie Republikanie stawali do walki o fotel senatora. Choć Trump zaangażował się w kampanię na rzecz trzech kandydatów w Illinois, tylko w dwóch przypadkach udało się zdobyć zwycięstwo. W Minnesocie natomiast czterech z kandydatów, których popierał, przegrało wybory, a w Nevadzie żaden z popieranych przez niego polityków nie zdołał wygrać.
Z perspektywy porównań między Trumpem a innymi prezydentami, jego podejście zdaje się być bardziej skupione na wzmacnianiu elektoratu, który go już popiera, niż na zdobywaniu nowych wyborców. Zarówno Barack Obama, jak i Trump mieli tendencję do odwiedzania swoich twardych obszarów wyborczych, chociaż Trump w swoich pierwszych dwóch latach prezydentury przeprowadził mniejszą liczbę kampanii niż Bush czy Obama. To zbliża go bardziej do stylu prowadzenia polityki, w którym mniejsze państwa, o większym stopniu konkurencyjności, stanowią kluczowy punkt w jego strategii.
Donald Trump wykazywał również wyjątkową aktywność na mediach społecznościowych, co stanowiło alternatywę dla tradycyjnych kampanii wyborczych. Twitter stał się jego głównym narzędziem komunikacji z publicznością. Trump nie tylko szeroko promował własne stanowiska, ale także atakował media, które nie zgadzały się z jego przekazem, co wpływało na sposób, w jaki postrzegano jego administrację. Mimo że prowadził tradycyjne wiece, jego komunikacja z wyborcami nie ograniczała się do przemówień na żywo, ale obejmowała również regularne posty w Internecie, co pozwalało mu na bezpośrednią kontrolę nad przekazem.
Znaczącym aspektem strategii Trumpa była również jego intensywna aktywność kampanijna mimo pełnienia urzędu prezydenta. Chociaż prezydenci zazwyczaj ograniczają kampanie wyborcze do okresów wyborczych, Trump prowadził je niemal przez całą swoją kadencję. Organizował wiece, by zjednać sobie elektorat, a także by zmobilizować swoje najwierniejsze grupy wyborcze. W tym sensie jego działalność nie ograniczała się do zarządzania państwem, ale była bardziej związana z nieustannym mobilizowaniem swojej bazy wyborczej.
Nie można jednak pominąć również kontrowersji związanych z archiwizowaniem przemówień i wydarzeń związanych z kampanią. W 2018 roku wiele z tych wystąpień zostało pominiętych w oficjalnych archiwach, co zmieniało sposób postrzegania całej administracji. Wykluczenie tych wydarzeń z oficjalnych zapisów dawało wrażenie, że prezydent Trump nie angażował się w kampanie w 2018 roku, co nie odpowiadało rzeczywistości. W ten sposób administracja Trumpa próbowała kształtować obraz swojego okresu rządów w sposób bardziej zdyscyplinowany i skrojony na miarę tradycyjnego prezydentury.
Jak Donald Trump wykorzystał strategie zapaśnicze do kształtowania swojej prezydentury?
Donald Trump, 45. prezydent Stanów Zjednoczonych, to postać, której styl polityczny odbiega od tradycyjnych norm. Jego podejście do komunikacji publicznej jest unikalne, a jedno z najważniejszych narzędzi, które zastosował w swojej karierze, to wykorzystanie technik zaczerpniętych ze świata profesjonalnego wrestlingu. W tym kontekście Trump zbudował obraz polityka, który nie tylko rządził, ale wręcz "walczył" o swoje interesy na oczach całej amerykańskiej opinii publicznej, odwołując się do elementów teatralnych i populistycznych.
Od samego początku swojej kampanii wyborczej Trump nie zmienił swojego języka, który charakteryzował się brutalnością, prostotą i często kontrowersyjnymi atakami na przeciwników. Właśnie te elementy przypominają sposób, w jaki przebiegają walki w wrestlingu – pełne emocji, intensywności i konfrontacji, gdzie linie między rzeczywistością a fikcją są wyraźnie zaciemnione. Trump, podobnie jak zawodnicy wrestlingu, potrafił wykreować swoją własną rzeczywistość, w której to on stawał się bohaterem lub antybohaterem, zależnie od potrzeb politycznych chwili.
To, co jest szczególnie interesujące, to fakt, że Trump stosował te techniki przez całą swoją kadencję, nie tylko w okresie wyborczym. Kampania wyborcza, która zdaniem wielu była pełna teatralności, z czasem przeistoczyła się w stały element jego prezydentury. W rzeczywistości to, co niektórzy postrzegali jako "tymczasową" retorykę, stało się fundamentem jego stylu rządzenia. Jego kontrowersyjne wpisy na Twitterze, publiczne wystąpienia i ataki na konkretne osoby stały się centralnymi punktami jego politycznego działania.
Strategia ta wykorzystuje popularne techniki wrestlingowe, takie jak tzw. kayfabe, czyli utrzymywanie iluzji rzeczywistości. W wrestlingu każda walka, każdy konflikt i każda opowieść to część wykreowanej rzeczywistości, której nie wolno "złamać". Zawodnicy muszą utrzymywać swoje postacie i "grzechy" przez cały czas, niezależnie od tego, co dzieje się poza ringu. Trump, podobnie jak wrestlerzy, zachowywał pozory autentyczności w swoich działaniach i wypowiedziach, często przyjmując rolę bohatera lub złoczyńcy, w zależności od sytuacji. Każda jego decyzja była przedstawiana w kontekście dramatu, który rozgrywał się na oczach milionów ludzi.
Sposób, w jaki Trump kierował ataki w stronę swoich przeciwników, również jest wyraźnym odzwierciedleniem technik wykorzystywanych w wrestlingu. Jego publiczne obelgi, oskarżenia czy kpiące komentarze były niczym więcej jak spektaklem, który miał na celu polaryzowanie opinii publicznej i wywoływanie silnych reakcji. Podobnie jak w wrestlingu, gdzie reakcja publiczności jest najważniejsza, tak i w przypadku Trumpa to reakcje jego zwolenników były miarą jego sukcesu. Zamiast budować konsensus, Trump postawił na intensyfikację emocji i wywoływanie podziałów, co miało na celu wzmocnienie lojalności jego bazy wyborczej.
Ponadto, Donald Trump skutecznie wykorzystywał nowoczesne narzędzia komunikacji, takie jak media społecznościowe, aby propagować swoją wersję rzeczywistości. Twitter stał się dla niego swoistą areną, na której odbywały się jego "walki" polityczne. Jego tweety, często pełne przesadnych twierdzeń i osobistych ataków, miały za zadanie nie tylko informować, ale i angażować publiczność w bieżące wydarzenia. Ta interaktywność sprawiała, że Trump mógł na bieżąco reagować na sytuacje polityczne, a jego bezpośredni kontakt z wyborcami wykraczał poza tradycyjne ramy prezydenckiego komunikowania się.
Warto zauważyć, że w przypadku Trumpa nie chodziło jedynie o wykorzystywanie technik teatralnych w tradycyjnym sensie. Był to także swoisty eksperyment z granicami rzeczywistości politycznej. Zastosowanie tak mocno zindywidualizowanego podejścia do komunikacji publicznej skutkowało tym, że w przestrzeni publicznej zaczęły być akceptowane zachowania, które wcześniej byłyby uznawane za nieakceptowalne w polityce. Wyolbrzymione wypowiedzi, obelgi, nawet kłamstwa stały się standardem, a reakcja "publiczności" – czyli opinii publicznej – stanowiła główny wyznacznik sukcesu.
Donald Trump, wprowadzając elementy wrestlingowe do polityki, zmienił nie tylko sposób, w jaki funkcjonuje jego biuro prezydenckie, ale także to, jak polityka jest postrzegana w USA. Stworzył nowy rodzaj politycznego spektaklu, w którym to emocje, a nie faktów, były najważniejsze. Ta manipulacja rzeczywistością była nie tylko techniką perswazji, ale także sposobem na rozbicie tradycyjnych struktur politycznych i społecznych.
Z tego punktu widzenia, istotne jest, aby zrozumieć, że polityka Trumpa nie była tylko reakcją na konkretne wydarzenia, ale była świadomym działaniem mającym na celu redefinicję norm politycznych w USA. Donald Trump nie tylko postawił na indywidualizm, ale stworzył całą nową jakość w komunikacji politycznej, która miała zjednoczyć jego zwolenników poprzez narrację emocji, nie zaś racjonalnych argumentów.

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский