Społeczna tendencja do łatwego pozwalania na pozwy sądowe w Stanach Zjednoczonych, jak zauważył KF, ma swoje korzenie już w okresie kolonialnym. Zjawisko to świadczy o szerokim stopniu otwartości amerykańskiej kultury, mimo silnych napięć społecznych, takich jak rasizm wobec czarnoskórej ludności. Historia Stanów Zjednoczonych, choć naznaczona okrutnym handlem niewolnikami, ma również aspekt integracyjny – przez wieki udało się wprowadzić do społeczeństwa ludzi różnych kultur i religii. Z tego punktu widzenia, społeczeństwo amerykańskie, mimo trudności związanych z uprzedzeniami rasowymi, wykazuje zdolność do postępu w zakresie integracji i otwartości na inne grupy etniczne, w porównaniu do niektórych krajów afrykańskich i azjatyckich.
Mimo to, w ostatnich latach wzrost poczucia niechęci do imigrantów, zwłaszcza tych pochodzących z Meksyku, wskazuje na regresję w postawach społecznych. Jest to reakcja grupowa, która może być rozumiana jako efekt rosnącego napięcia w społeczeństwie amerykańskim. Agresja wobec "innych" staje się łatwiejsza do zaakceptowania w grupach, które przeżywają regresję, a to prowadzi do chęci wykluczenia obcych.
W kontekście tego społeczeństwa warto przyjrzeć się również dziełu Eugène'a Ionesco „Nosorożec”, które ukazuje dramatyczną metamorfozę ludzi w nosorożce. Ta opowieść jest doskonałym obrazem zjawiska regresji grupowej, które staje się szczególnie wyraźne w czasach kryzysu społecznego. Przemiana w nosorożca to symbol zatracenia indywidualności i poddania się zbiorowym instynktom. Zwykłe, cywilizowane jednostki łatwo stają się częścią większego, agresywnego i destrukcyjnego mechanizmu społecznego, który w sytuacjach kryzysowych może wyzwolić ukrytą, głęboko zakopaną agresję.
Regresja grupowa jest szczególnym zjawiskiem, które ujawnia się wtedy, gdy jednostki w ramach większej grupy tracą swoje indywidualne mechanizmy obronne i poddają się ogólnym impulsom. Taki stan może prowadzić do ekstremalnych przejawów agresji. Doskonałym przykładem jest reakcja wielu osób na brutalne działania tzw. Państwa Islamskiego (ISIS). Wideo przedstawiające brutalne egzekucje były dla wielu osób nie tylko szokujące, ale wręcz ekscytujące. To zjawisko przypomina mechanizm, który odgrywał rolę w historycznych zbrodniach, takich jak Holokaust. Ludzie, którzy w normalnych warunkach nie wyraziliby zgody na przemoc, w odpowiednich okolicznościach łatwo poddają się wpływowi grupy i jej normom.
W kontekście jednostek o zaburzonych osobowościach, takich jak sadystyczni mordercy, widać jeszcze jeden, bardziej niepokojący aspekt regresji grupowej. Osoby te, pomimo swojego okrutnego zachowania, często otrzymują liczne listy miłosne od kobiet pragnących nawiązać z nimi kontakt. To zjawisko wskazuje na głęboką tendencję do identyfikowania się z zachowaniami, które na poziomie społecznym są uznawane za patologiczne, a które w intymnych, ukrytych przestrzeniach mogą zyskać na atrakcyjności.
Szczególną rolę w tym procesie odgrywają mechanizmy obronne, które pozwalają na oddzielenie agresji od codziennego funkcjonowania. Ludzie, którzy potrafią oddzielić swoje agresywne instynkty od norm społecznych, mogą stać się częścią wielkich, destrukcyjnych procesów społecznych, takich jak wojny, prześladowania czy inne formy przemocy. To właśnie w takich kontekstach, gdzie społeczne normy ulegają osłabieniu, a grupowa tożsamość staje się dominująca, jednostki tracą zdolność do rozróżniania dobra od zła.
Zjawisko to nie jest obce także współczesnym społeczeństwom. Agresja, która manifestuje się w wyniku frustracji, szczególnie w kontekście niezaspokojonych potrzeb przynależności, łatwo przechodzi w nienawiść. Długotrwałe doświadczanie negatywnych emocji i napięć prowadzi do powstania chronicznej niechęci, która w odpowiednich warunkach może zamienić się w społeczną agresję. Nienawiść w takich warunkach staje się trwałą cechą danej grupy, której celem staje się zniszczenie postrzeganego wroga. Zjawisko to jest szczególnie niebezpieczne, ponieważ może prowadzić do społecznych podziałów i eskalacji przemocy.
Choć Freud mówił o popędzie śmierci i libido, współczesne podejście do tych zjawisk mówi o istnieniu wrodzonych systemów emocjonalnych, które mogą uaktywnić się w odpowiednich warunkach społecznych. Regresja grupowa, wynikająca z niezaspokojonych potrzeb emocjonalnych, może stać się katalizatorem agresji, która jest najpierw wyrażana w postaci gniewu, a później przekształca się w nienawiść.
Wszystko to prowadzi do zrozumienia, jak ważne jest zarządzanie emocjami i potrzebami w grupach społecznych. Zbyt łatwe wyzwalanie negatywnych emocji, takich jak gniew i frustracja, prowadzi do eskalacji nienawiści, która w skrajnych przypadkach może przyczynić się do zjawisk takich jak genocydy czy masowe prześladowania.
Jak Trump wykorzystuje swój narcyzm, aby przyciągnąć lojalnych zwolenników?
Trump, z całą pewnością, nie jest postacią, którą łatwo opisać jednoznacznie za pomocą klasycznych kategorii psychiatrycznych, takich jak narcyzm. Jego cechy, mimo że pasują do wielu opisów tej osobowości, nie dają pełnego obrazu jego niezwykłej zdolności do przyciągania i utrzymywania oddanych zwolenników. Zamiast koncentrować się na negatywnych aspektach narcyzmu, które są przedmiotem niemal wszystkich analiz dotyczących Trumpa, warto skupić się na jego wyjątkowym sposobie wykorzystania tej cechy w celu mobilizacji swoich zwolenników.
Wielu komentatorów i psychologów, analizując osobowość Trumpa, odrzuca definicję narcyzmu jako patologicznego zaburzenia osobowości, twierdząc, że choć jego zachowanie wykazuje wiele cech narcystycznych, to nie sprawia, by był "chory" czy "upokorzony". Zatem mimo, że jego postawa i działania mogłyby wskazywać na klasyczny obraz narcyza, nie spełniają one wszystkich kryteriów wymaganych do rozpoznania tego zaburzenia, szczególnie tych związanych z brakiem funkcjonowania czy cierpieniem psychicznym. Ale czy naprawdę jest to jedyny sposób, by rozumieć fenomen Trumpa?
Trump nie tylko rządził w oparciu o narcyzm – on go wykorzystał jako narzędzie do kształtowania swojej politycznej kariery. Jego narcyzm, zamiast go ograniczać, staje się siłą napędową, która pomaga mu tworzyć silne, emocjonalne więzi z jego zwolennikami. Przewaga nad jego przeciwnikami polega na tym, że on obiecuje im coś znacznie więcej niż tylko udział w politycznej grze. On obiecuje im część swojej wielkości, obiecuje, że oni sami staną się częścią tego, co on tworzy – że zostaną z nim, że wezmą udział w jego "wielkości". Taki układ, taki kontrakt z jego zwolennikami, sprawia, że ludzie, którzy czują się zagubieni, nieobecni w mainstreamowej polityce i pokrzywdzeni przez system, oddają mu swoją lojalność. I to, pomimo licznych dowodów na to, że jego działania w Białym Domu w żaden sposób nie spełniają obietnic, które sam składał.
Co więcej, jego zwolennicy, mimo tego, że dostrzegają sprzeczności w jego polityce, nadal stoją przy nim. Zamiast krytykować go za nieosiąganie obiecanych celów – jak choćby obietnicę "osuszenia bagno" w Waszyngtonie – wytrwale trwają przy nim, wierząc, że tylko on rozumie ich problemy. Również, co ciekawe, to właśnie te osoby, które są najbardziej oddane, czują, że Trump jest "wielkim człowiekiem", który spełnia ich pragnienia i daje im nadzieję, której inni liderzy im odmówili.
Gdy przyjrzymy się definicjom narcyzmu w literaturze psychologicznej, zobaczymy, że narcyzm może mieć różne oblicza – zarówno pozytywne, jak i destrukcyjne. Chociaż cechy takie jak ambitność, pewność siebie czy charyzma mogą być przydatne w życiu zawodowym, to te same cechy w połączeniu z brakiem empatii, wykorzystywaniem innych czy przekonaniem o własnej wyjątkowości mogą prowadzić do zniszczenia relacji interpersonalnych i zawodowych. W kontekście Trumpa, ta dualność jest niezwykle widoczna. Trump jest przykładem osoby, która łączy w sobie cechy pozytywne, takie jak pewność siebie i charyzma, z cechami bardzo kontrowersyjnymi, takimi jak brak empatii czy egocentryzm.
Jednak, jak zauważa psychoterapeuta Michael Maccoby, w niektórych przypadkach narcyzm może być również pozytywnie ukierunkowany. Maccoby opisał typ liderów, których nazwał "produktywnymi narcyzami". Tacy ludzie, w obliczu zamieszania i niepewności społecznej, potrafią przekonać innych, że ich wielkość stanie się częścią zbiorowego sukcesu. Są to liderzy, którzy oferują swoje wizje wielkości, obiecując masom udział w swoim sukcesie. W czasach kryzysów, kiedy ludzie szukają silnego przewodnika, takie osoby stają się postaciami, które przyciągają masy, gotowe oddać im swoją lojalność i wsparcie. Trump wpasowuje się w ten wzór "produktywnego narcyza", obiecując swoje "wielkie Amerykę" oraz zbiorową potęgę w zamian za osobistą lojalność.
Warto pamiętać, że narcyzm nie jest wyłącznie destrukcyjny. Może stanowić również cenną cechę w kontekście przywództwa, jeśli jest wykorzystywany w sposób strategiczny. Osoby, które potrafią zbudować wokół siebie aura charyzmy, mogą wciągnąć innych w swoje wizje, przekonując ich, że razem osiągną coś wielkiego. To, co czyni narcyzm Trumpa wyjątkowym, to sposób, w jaki łączy on własną osobistą wielkość z obietnicą uczestnictwa w tym sukcesie. Jego zwolennicy, widząc w nim nie tylko lidera, ale również symbol ich pragnień, gotowi są podporządkować się jego woli, wierząc, że on będzie tym, który spełni ich marzenia o wielkości.
Zatem, choć narcyzm w kontekście Trumpa może budzić kontrowersje, to jego umiejętność wykorzystania tej cechy do stworzenia silnych więzi z jego zwolennikami nie może zostać zignorowana. To, co początkowo mogło wydawać się tylko defektem jego osobowości, okazało się być niezwykle skuteczną metodą, aby zdobyć i utrzymać władzę, wykorzystując charyzmę i obietnicę udziału w czymś większym niż życie.
Jak Trump stał się demagogiem: analizy w kontekście współczesnej polityki
Trump, podczas swojego wystąpienia na dorocznej konferencji konserwatystów, nie tylko uchwycił uwagę opinii publicznej, ale również zademonstrował typowe cechy demagoga, który poszukuje własnej, silnej bazy poparcia. Zachowanie, które wielu uznało za niewłaściwe i poniżające, miało swoje głębsze, strategiczne podstawy. Uściski flagi amerykańskiej, pogardliwe uwagi pod adresem śledztwa Muellera, czy obraźliwe określenie posła Adama Schiffa jako „podstępnego” to tylko niektóre z elementów jego wystąpienia, które wielu uznało za brutalne i niegodne urzędnika państwowego. Krytycy wskazywali, że prezydent jest „najbardziej niegodnym liderem w historii”, a jego postawa stanowi zagrożenie dla prestiżu urzędu prezydenta. Jednak warto zrozumieć, że takie zachowanie w kontekście demagogii nie jest przypadkowe, a wręcz przeciwnie – jest jego fundamentem.
W polityce demagogów cechy te nie są wadą, lecz zaletą. Dla takich liderów, jak Trump, wyzwolenie się od tradycyjnych norm społecznych i politycznych staje się sposobem na osiąganie osobistego i politycznego celu. Zamiast przywiązywać wagę do tego, co zwykle uznawane za odpowiednią postawę lidera, Trump zbudował swoją pozycję, wchodząc w konflikt z tymi normami, czym przyciągnął do siebie tłumy. Jego sposób komunikowania się, jego bezkompromisowy styl bycia i brutalna prawda, którą głosił, stały się źródłem jego siły, nie zaś przeszkodą w karierze politycznej. W rzeczywistości widać tu charakterystyczną cechę demagoga – naśladowanie „człowieka z ludu” poprzez atakowanie elit.
Trump, w przeciwieństwie do tradycyjnych polityków, nie starał się ukrywać swojej kontrowersyjnej retoryki ani unikać konfrontacji. Wręcz przeciwnie, na każdym etapie swojej kampanii, jak i prezydentury, świadomie podkreślał swoją niezależność od standardów „kulturalnej” polityki. Kiedy Hillary Clinton określiła jego wyborców mianem „kosza z niegodziwcami”, Trump bezbłędnie wykorzystał tę wypowiedź na swoją korzyść, tworząc z niej symbol swojego ruchu. Przekształcił tę obelgę w dowód na to, że jego zwolennicy są odrzuceni przez establishment, ale dzięki temu stają się silniejsi, bardziej zjednoczeni i lojalni wobec niego.
Kluczowym elementem zrozumienia, dlaczego Trumpowi udało się stać demagogiem, jest zrozumienie jego stosunku do konwencji politycznych. Demagogowie mają to do siebie, że nie są zależni od norm i tradycji rządzenia. Wręcz przeciwnie, starają się je łamać i przekraczać, by stworzyć nowy porządek. W praktyce oznacza to nieustanne podważanie zasad, które w normalnych warunkach stanowią fundament działania politycznego. Trump, przyjmując tę metodę, nie bał się wchodzić w kolizję z opinią publiczną czy istniejącymi instytucjami, a wręcz celowo wykorzystywał je jako narzędzia w swojej walce o władzę. Jego wystąpienia pełne były prowokacji, które miały na celu mobilizowanie emocji i wzmocnienie bazy jego zwolenników. Z każdym takim wydarzeniem umacniał swoją pozycję i wywoływał jeszcze silniejszą reakcję.
Co ciekawe, demagogowie w historii polityki wielokrotnie wykorzystywali podobną strategię. Przykłady takich liderów, jak George Wallace, Joseph McCarthy, Huey Long czy nawet najsłynniejsi przywódcy totalitarni, jak Mussolini czy Hitler, pokazują, że w niektórych sytuacjach „vulgarność” staje się atutem. Tak jak dla Trumpa, dla wielu z tych polityków prostactwo, nieprzyzwoitość i obelżywe języki stały się narzędziami do pozyskiwania lojalnych zwolenników. W opinii ich wyznawców, te cechy symbolizowały autentyczność, której brakowało elitom i establishmentowi. Dla nich, oburzenie, które wywoływały takie słowa, nie było dowodem na słabość, ale właśnie na siłę. Demagogowie potrafią wykorzystać niską wspólną denominację społeczną do osiągnięcia swoich celów politycznych, czego doskonałym przykładem jest również działalność Hugo Cháveza, który także posługiwał się wulgarnym językiem, aby wzbudzić w ludziach emocje i zdobyć ich serca.
Ważnym aspektem jest również sposób, w jaki Trump i jemu podobni liderzy skutecznie budują kult jednostki. Dzięki swojej kontrowersyjnej retoryce i łamaniu norm politycznych, tworzą grupy wiernych zwolenników, którzy stają się częścią „państwa w państwie”. To zjawisko pozwala demagogom na przejęcie kontroli nad ważnymi instytucjami społecznymi i politycznymi, a także na rozprzestrzenianie własnej ideologii na poziomie masowym. W istocie, demagocja to nie tylko kwestia stylu bycia, ale także budowania zupełnie nowych norm społecznych i politycznych, które są bardziej dopasowane do interesów lidera i jego zwolenników niż do tradycyjnych standardów rządzenia.
Ostatecznie zrozumienie strategii i metod działania Trumpa, jak i innych demagogów, wymaga zaakceptowania jednego kluczowego faktu: irracjonalność ich działań ma sens z ich własnej perspektywy. To, co dla wielu wydaje się absurdalne i szkodliwe, dla demagoga jest narzędziem służącym do zdobywania władzy i utrzymywania jej. Polityka Trumpa to nie tylko kwestia retoryki, ale także budowania nowej politycznej rzeczywistości, w której normy są elastyczne, a władza koncentracje wokół jednostki.
Co stało się z amerykańską klasą średnią? Jak kryzys ekonomiczny wzmocnił ruchy populistyczne
W latach 2001–2013 średnie majątki amerykańskich rodzin o średnich dochodach spadły o 28% (Pew Research Center, 2015), mimo że gospodarka USA podwoiła swoje dochody w tym samym czasie. Wartość mediany dochodów gospodarstw domowych z dolnych 50% w 2014 roku wynosiła zaledwie $16,000 – na poziomie porównywalnym z rokiem 1980. Z kolei dochody 1% najbogatszych w 2014 roku wynosiły średnio $1,304,800, co stanowi ogromną różnicę w porównaniu do wcześniejszych lat. Tego typu nierówności ekonomiczne nie mogą być ignorowane, gdy analizujemy rosnącą frustrację, która podsycała nastroje populistyczne w Stanach Zjednoczonych.
Kiedy Barack Obama obejmował urząd prezydenta, problem nierówności dochodowych i stagnacji ekonomicznej klasy średniej stał się jednym z największych wyzwań. Chociaż w latach jego kadencji nastąpił wzrost zatrudnienia, a gospodarka odbudowała się po Wielkiej Recesji, realne dochody gospodarstw domowych spadły o 2.3%, a liczba osób żyjących w ubóstwie wzrosła o 3.5%. Zjawisko to dotknęło przede wszystkim mężczyzn w średnim wieku z niższym poziomem wykształcenia, a także osoby pracujące w przemyśle – sektorze, który w pierwszej dekadzie XXI wieku stracił 5,7 miliona miejsc pracy.
Wielu obywateli USA, szczególnie białych mężczyzn z niższym poziomem wykształcenia, czuło się wykluczonych z procesu gospodarczego. W wyniku tego kryzysu wiele osób, które wcześniej popierały Partię Demokratyczną, poczuło się zdradzonych przez elity polityczne. Wybory prezydenckie z 2016 roku były tego bezpośrednim efektem. Donald Trump, który zyskał popularność dzięki podsycaniu nastrojów antyestablishmentowych, skutecznie zagospodarował tę wściekłość, obwiniając za problemy ekonomiczne rządy Obamy, Hillary Clinton i polityczne elity.
Trump zdołał dotrzeć do osób, które czuły się marginalizowane, ponieważ sam reprezentował postawę pełną gniewu i poczucia bycia ofiarą. Jego kampania nie tylko wyraziła frustrację wielu obywateli, ale również obiecała przywrócenie „wielkości” Ameryce, co przyciągnęło masy głosujących, którzy czuli się zapomniani. Z kolei Hillary Clinton, reprezentująca mainstreamową politykę, nie potrafiła przyciągnąć tych wyborców, co w dużej mierze przyczyniło się do jej porażki. Wynik wyborów w 2016 roku pokazał, że kluczowe dla wygranej Trumpa były obszary, które pozostawały w cieniu polityki ekonomicznej Obamy – stany, w których stagnacja gospodarcza dotknęła głównie białych wyborców.
Wielka Recesja zmieniła strukturalnie amerykański rynek pracy. Wzrost produktywności w latach 1948–1973 był niemalże równy wzrostowi wynagrodzeń, co sprzyjało rozwojowi klasy średniej. Jednak między 1973 a 2013 rokiem, mimo wzrostu produktywności o 73,4%, wynagrodzenia wzrosły tylko o 11,1%. Efektem tego był ogromny rozdział między dochodami klasy wyższej a resztą społeczeństwa, co pogłębiło nierówności ekonomiczne. Kiedy do tego doda się spadek liczby miejsc pracy w przemyśle oraz wzrost liczby osób długoterminowo bezrobotnych, problem społeczny staje się jasny – amerykańska klasa średnia, szczególnie biała i bez wykształcenia wyższego, poczuła się wykluczona z globalizującej się gospodarki.
Na początku XXI wieku na tle powyższych problemów, wielu białych pracowników znalazło się w sytuacji, w której ich praca i styl życia zostały zagrożone przez modernizację rynku pracy. Znikające miejsca pracy w przemyśle były szczególnie odczuwalne w stanach tradycyjnie kojarzących się z produkcją, jak Michigan czy Pensylwania. Te zmiany były przyczyną wielu nieporozumień społecznych i politycznych, które skutkowały rozczarowaniem i oskarżeniami pod adresem rządzących o ignorowanie rzeczywistych problemów zwykłych obywateli.
Zmiany demograficzne i społeczne w USA, połączone z kryzysem ekonomicznym, utworzyły grunt pod wzrost nastrojów populistycznych. Po Wielkiej Recesji wiele osób poczuło się oszukanych przez rządy, które nie zdołały odpowiednio odpowiedzieć na wyzwania rynku pracy. Coraz częściej te nastroje przybierały formę populistycznych haseł obwiniających za kryzys imigrantów, mniejszości, a także elity polityczne i finansowe. Donald Trump, jako kandydat zewnętrzny, który obiecywał „oczyścić” Waszyngton, stał się głosem tych, którzy czuli się marginalizowani i zapomniani.
Ostatecznie, to nie tylko kwestie ekonomiczne, ale także poczucie utraty statusu, władzy i tożsamości społecznej przyczyniły się do wzrostu wpływów Trumpa. Wielu wyborców nie czuło, że Clinton – pomimo doświadczenia politycznego – jest w stanie przełamać ten kryzys tożsamości i ekonomicznej niepewności. Można powiedzieć, że Trump, mimo swoich kontrowersyjnych działań, wyczuł moment, w którym amerykańscy wyborcy, szczególnie z niższych warstw społecznych, zaczęli szukać alternatywnego głosu, który wzmocni ich poczucie przynależności do narodu.
Warto również zrozumieć, że głębokie podziały społeczne, które ujawniły się po Wielkiej Recesji, są wynikiem długotrwałego procesu deindustrializacji i globalizacji, które miały miejsce przez dekady. Problemy te nie znikną po jednej kadencji, ani po jednym wyborze prezydenckim. Stąd kluczowym dla przyszłości polityki Stanów Zjednoczonych jest zrozumienie, że globalizacja i zmiany technologiczne muszą być równoważone przez polityki wspierające tych, którzy znaleźli się poza głównym nurtem gospodarki.
Jak reakcje fotochemiczne prowadzą do syntez heterocyklicznych z użyciem 2H-aziryn?
Jak przywrócić wartości i wspólnotę w demokracji?
Jakie właściwości termiczne mają funkcjonalne kompozyty inteligentne i jakie wyzwania stoją przed ich rozwojem?
Dlaczego blog to jedno z najpotężniejszych narzędzi marketingu internetowego?

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский