Współczesna demokracja, szczególnie w krajach zachodnich, boryka się z licznymi wyzwaniami społecznymi i kulturowymi, które mają ogromny wpływ na jej przyszłość. Wśród tych wyzwań wyróżnia się kryzys wartości, osłabienie więzi społecznych oraz wzrost indywidualizmu, który prowadzi do zjawisk o dużym znaczeniu społecznym, takich jak korupcja, brak zaufania do instytucji państwowych oraz zanikanie poczucia wspólnoty. Zjawiska te mogą mieć poważne konsekwencje dla stabilności i rozwoju demokracji.
W ostatnich latach media obiegają wiadomości o skandalach związanych z molestowaniem i napaściami seksualnymi, masowymi strzelaninami, a także gigantycznymi wynagrodzeniami dyrektorów generalnych, którzy zarabiają miliony dolarów, podczas gdy setki pracowników tracą miejsca pracy. Problemy te nie są obce również demokracjom zachodnim, w których wartości obywatelskie i społeczne zaczynają sięgać coraz głębszego kryzysu. Warto pamiętać, że demokratyczne społeczeństwo, zgodnie z obserwacjami Alexis de Tocqueville'a, opiera się nie tylko na strukturach rządowych i formalnych przepisach prawnych, ale przede wszystkim na obyczajach, wartościach i normach społecznych, które kształtują postawy obywateli. To właśnie te „zwyczaje serca” stanowią fundament demokratycznej kultury, która pozwala na ograniczenie potrzeby ingerencji władzy państwowej.
Pytanie, które nasuwa się w obliczu tak głębokich zmian, brzmi: jak przywrócić wartości obywatelskie i wspólnotowe, które były fundamentem sukcesu demokracji? Kluczowym zagadnieniem jest tu kwestia charakteru i etyki, które odgrywają centralną rolę w procesie demokratycznym. W kontekście demokracji, polityka nie polega jedynie na zarządzaniu i rozwiązywaniu bieżących problemów społecznych, lecz także na kształtowaniu charakteru obywateli. Arystoteles w swoich „Etykach nikomachejskich” zauważył, że polityka ma na celu przede wszystkim wychowanie obywateli, uczynienie ich dobrymi i skłonnymi do wykonywania szlachetnych czynów.
Współczesne społeczeństwo coraz częściej boryka się z dominacją konsumpcjonizmu, który zastępuje poczucie obywatelskiej odpowiedzialności. Zgodnie z obserwacjami Davida Selbourna, dzisiejsza „wolność” nie jest już tą, która była fundamentem rewolucji amerykańskiej i francuskiej. Zamiast tego jest to wolność konsumentów, którzy oczekują coraz większych korzyści materialnych i traktują wolność jako niezbywalne prawo jednostki. Tego rodzaju wolność, oddzielona od odpowiedzialności obywatelskiej, prowadzi do osłabienia więzi społecznych i zaniku wartości wspólnotowych.
Kiedy spoglądamy wstecz na „dobre stare czasy”, mamy wrażenie, że kiedyś było lepiej. Wspomnienia z dzieciństwa wielu osób z pokolenia Baby Boom często obejmują obrazy beztroskiego życia, w którym dzieci spędzały całe dnie na zabawie, a rodzice nie martwili się o ich bezpieczeństwo. Jednak refleksja nad tymi wspomnieniami skłania do zauważenia, że te „dobre stare czasy” nie były wolne od problemów – segregacji rasowej, ograniczonego dostępu do edukacji czy też nierówności społecznych, które były wówczas normą. Warto więc zadać sobie pytanie, czy nostalgia za przeszłością nie zasłania nam pełnego obrazu społecznych problemów tamtej epoki.
Współczesna kultura nie sprzyja rozwojowi dobrego charakteru, gdyż instytucje, w których się wychowujemy, coraz mniej sprzyjają wychowywaniu obywateli odpowiedzialnych i etycznych. Warto zauważyć, że jednostka nie rozwija się w próżni, lecz w kontekście wspólnoty, w której żyje. Kultura, która kształtuje nasze zachowania, jest zbiorowym wytworem społecznych instytucji, a zatem silne instytucje są fundamentem silnej wspólnoty obywatelskiej.
Kiedy analizujemy wyzwania, przed którymi stoi demokracja, musimy pamiętać, że każdy z nas żyje w społeczności, która ma ogromny wpływ na nasze postawy i zachowania. O ile indywidualizm jest istotnym elementem demokracji, o tyle bez silnej wspólnoty, opierającej się na zasadach etycznych i obywatelskich, indywidualizm staje się pusty i prowadzi do społecznego rozbicia. Demokracja wymaga równowagi między wolnością jednostki a odpowiedzialnością wobec wspólnoty. Dopiero wtedy można mówić o społeczeństwie, które jest gotowe podjąć trudne wyzwania i zbudować stabilne fundamenty dla przyszłych pokoleń.
Jak ekspresyjny indywidualizm wpływa na amerykańską demokrację?
Mitt Romney, senator z Utah i były kandydat na prezydenta, w jednym z artykułów opublikowanych po wyborach prezydenckich 2016 roku w „Washington Post” stwierdził, że „prezydentura w dużej mierze kształtuje publiczny charakter narodu. Prezydent powinien nas jednoczyć i inspirować, byśmy podążali za naszymi ‘lepszymi aniołami’. Prezydent powinien wykazywać się uczciwością i integralnością oraz podnosić narodową dyskusję, opierając ją na szacunku i wzajemnej uprzedzenia.” Tym stwierdzeniem Romney w sposób nieco ukryty skrytykował styl, w jaki Donald Trump sprawował swoją funkcję prezydenta. Wyjątkowo ostre wypowiedzi i brak taktownego podejścia do polityki wywołały duże kontrowersje. Krytyka ta stała się jednym z elementów debaty o tym, jak kultura jednostkowa w Stanach Zjednoczonych wpływa na politykę i wartości demokracji.
Wielu zwolenników Trumpa tolerowało jego kontrowersyjne zachowanie i wypowiedzi, co jest wynikiem obecnej dominacji ekspresyjnego indywidualizmu w amerykańskim społeczeństwie. Zjawisko to jest szczególnie widoczne w młodszym pokoleniu, które z powodu konsumpcjonizmu, powszechnego picia alkoholu i rozluźnienia norm społecznych zapomniało o wspólnotowych wartościach. Andrew Root, autor wielu prac na temat religii i kultury, zauważa, że wielu młodych ludzi nie potrafi odnaleźć się w moralnych dylematach i zamiast tego zatonęli w hiperindywidualizmie. Wiara, że to, co subiektywnie wydaje się słuszne, jest wystarczającą podstawą moralności, stała się normą w wielu środowiskach. W tym kontekście warto przywołać słowa socjologa Christiana Smitha, który zauważył, że wielu młodych dorosłych nie jest w stanie podejmować poważnej analizy moralnej, a swoje osądy ograniczają jedynie do oceny innych na podstawie… oceniania innych.
Bez zasad moralnych polityka traci swoje granice. Earl Shorris, założyciel Clemente Course in the Humanities, wskazuje, że "bez etyki polityka nie ma żadnych granic". Zgadzają się z tym amerykańscy ojcowie założyciele, którzy w swojej wizji republikańskiej demokracji kładli szczególny nacisk na moralność obywateli oraz ich przedstawicieli. Gdy politycy używają prymitywnych i agresywnych haseł, jak „Zamknij ją!”, a prawo jest instrumentalizowane w celu realizacji interesów partyjnych, łamią fundamentalne zasady rządów demokratycznych. Takie zachowanie nie tylko podważa wiarygodność polityki, ale również jest oznaką infantylizacji debaty publicznej, gdzie dominują emocje, a nie rozsądne rozważania.
Zarówno polityka, jak i życie społeczne, nie mogą istnieć w oderwaniu od siebie. Wspólnota nie jest czymś opcjonalnym, jest absolutnie niezbędna dla przetrwania jednostki i odwrotnie. Takie myślenie było obecne już w czasach kolonialnych. Na przykład osadnicy nowoangielscy, którzy osiedlali się na wschodnich wybrzeżach Ameryki, nie przyjeżdżali jedynie jako jednostki czy rodziny, ale tworzyli grupy o silnym poczuciu wspólnoty, które obejmowały nie tylko życie społeczne, ale także religijne, edukacyjne i ekonomiczne. Ta wspólnota opierała się na równowadze między indywidualnymi aspiracjami a obowiązkiem wobec innych. Wspólnota była traktowana jako fundament, a jednostka, choć wolna, była odpowiedzialna za dobro ogółu.
Jednym z najważniejszych momentów historycznych, który ukazuje siłę wspólnoty, jest przemówienie Johna Winthropa, gubernatora Massachusetts, wygłoszone na pokładzie statku „Arbella” w 1630 roku. Winthrop, wyjeżdżając do Nowego Świata, powiedział: „Będziemy jak miasto na wzgórzu; oczy wszystkich ludzi będą na nas zwrócone.” Choć dziś słowa te często interpretowane są jako deklaracja wielkości i wyjątkowości Ameryki, pierwotnie miały one charakter ostrzeżenia. Winthrop przestrzegał swoich współobywateli, że ich sukces nie będzie wynikał z dumy z własnych osiągnięć, ale z odpowiedzialności wobec Boga i wspólnoty. Pojęcie wspólnoty w amerykańskiej tradycji miało więc o wiele głębsze znaczenie niż tylko dążenie do sukcesu jednostki.
Demokracja w Stanach Zjednoczonych, mimo swojej silnej tradycji indywidualizmu, zawsze opierała się na poczuciu wspólnoty. Tylko w takiej współzależności jednostka i społeczeństwo mogły współistnieć i zapewniać sukces demokratycznych instytucji. Wspólnota nie powinna być postrzegana jako coś przeciwnego jednostce. Wprost przeciwnie, ich zdrowie i sukcesy są współzależne. Demokracja, która zagraża moralnym fundamentom zarówno jednostki, jak i wspólnoty, jest w poważnym niebezpieczeństwie.
Sukces polityczny opiera się na umiejętności utrzymania równowagi między interesem jednostki a dobrem wspólnoty. W momencie, gdy ten balans zostaje naruszony, kiedy jednostka staje się nadrzędna względem społeczeństwa, pojawia się zagrożenie dla zdrowia demokratycznych instytucji. Wspólnota, w której dominują silne więzi, dialog i wzajemny szacunek, stanowi podwaliny demokracji. Każda erozja tych więzi prowadzi do osłabienia demokratycznego systemu.
Dlaczego mimo dostępu do nieograniczonej wiedzy ludzie wciąż padają ofiarą dezinformacji?
W dzisiejszych czasach, kiedy dostęp do informacji jest łatwiejszy niż kiedykolwiek wcześniej, zjawisko dezinformacji zdaje się być na porządku dziennym. Pomimo nieograniczonego dostępu do wiedzy za pośrednictwem Internetu, wiele osób nie tylko nie potrafi odróżnić prawdy od fałszu, ale również odwraca się od ekspertów, którzy mogliby dostarczyć rzetelnych informacji. Zjawisko to, jak pokazuje Tom Nichols w swojej książce The Death of Expertise, jest wynikiem nie tylko niskiego poziomu wiedzy, ale także błędnego przekonania, że Internet umożliwia każdemu zdobycie równie wartościowej wiedzy, jak ta, którą posiadają lekarze, politolodzy czy nauczyciele. W dobie, w której odpowiedzi na pytania są zaledwie kliknięciem od nas, ludzie zaczynają przeceniać swoje umiejętności oceniania sytuacji, co prowadzi do deprecjonowania roli ekspertów.
Zjawisko to stało się szczególnie widoczne w sferze politycznej i społecznej. Cailin O'Connor i James Owen Weatherall w książce The Misinformation Age przedstawiają mechanizmy, dzięki którym błędne przekonania się utrwalają. Zidentyfikowali takie zjawiska jak polaryzacja polityczna, błąd potwierdzenia, nacisk na konformizm, tzw. kaskady informacyjne czy manipulację reputacją. Często to właśnie te czynniki powodują, że rozważania na temat istotnych spraw społecznych i politycznych stają się powierzchowne, niekiedy wręcz niebezpieczne. Ludzie skłonni są do przyjęcia łatwych odpowiedzi, które pasują do ich przekonań, a nie tych, które wymagają głębszego przemyślenia czy konfrontacji z trudną rzeczywistością.
Równocześnie, jak zauważa George Packer w The Unwinding, w ciągu zaledwie jednej generacji społeczeństwo amerykańskie, ale także inne demokratyczne narody, przeżyły głębokie podziały, które zostały pogłębione przez rosnącą rolę mediów, manipulację informacjami oraz komercjalizację życia publicznego. Internet, chociaż stanowi narzędzie otwierające nieskończoną przestrzeń do zdobywania wiedzy, stał się również miejscem, w którym informacje mogą być łatwo zniekształcone, a ich ocena – powierzchowna.
Zjawisko to dotyczy także dziedziny dziennikarstwa. Thomas E. Patterson w książce Informing the News zwraca uwagę, jak fundamentalnie zmieniła się rola dziennikarzy i ich odpowiedzialność za przekazywanie rzetelnej wiedzy. Współczesne media, dążąc do zaspokojenia wymagań rynku, coraz częściej dostarczają treści łatwych do przyswojenia, a nie wymagających od odbiorcy większego zaangażowania intelektualnego. Tego rodzaju powierzchowność sprzyja dezinformacji i niestety, osłabia demokrację.
W kontekście tych zmian, rola prawdziwych ekspertów staje się jeszcze bardziej znacząca. Współczesne społeczeństwo, zdominowane przez płytkie formy komunikacji, wymaga od swoich liderów, dziennikarzy, a także naukowców, nie tylko rzetelnej wiedzy, ale także umiejętności przekonywania opinii publicznej do jej przyjęcia. Przyszłość demokracji zależy bowiem od tego, czy uda się przywrócić społeczeństwu wiarę w obiektywne, oparte na faktach informacje oraz przywrócić instytucjom społecznym ich rolę w kształtowaniu opinii publicznej.
Ważnym krokiem w tym kierunku jest zmiana podejścia do edukacji dziennikarskiej i naukowej. Neil Postman w swojej klasycznej książce Amusing Ourselves to Death zauważa, że media, które stały się rozrywką, przestały pełnić swoją podstawową rolę – rolę dostarczania rzetelnych informacji. Jeżeli wciąż zależy nam na ochronie demokracji i wolności, musimy ponownie skoncentrować się na wartości wiedzy opartej na faktach, na krytycznym myśleniu oraz na odpowiedzialności mediów i instytucji edukacyjnych. Dziennikarze i liderzy muszą ponownie zrozumieć, że ich zadaniem nie jest tylko dostarczenie informacji, ale także ich odpowiednia interpretacja i umiejętność ich włączenia w szerszy kontekst społeczny i polityczny.
To, co w dzisiejszych czasach jest kluczowe, to zrozumienie, że wiedza to nie tylko zbiór faktów, ale także umiejętność ich właściwego interpretowania. W obliczu rosnącej liczby źródeł informacji i ich zróżnicowania, kluczową rolę odgrywają instytucje odpowiedzialne za weryfikację tych informacji. Rzetelne dziennikarstwo, nauka oparta na dowodach oraz społeczeństwo, które rozumie, że prawda nie jest względna, lecz oparta na faktach, stanowią fundamenty, które muszą zostać wzmocnione, jeżeli nie chcemy, by demokratyczne procesy zostały zniszczone przez dezinformację i populizm.
Jak Amerykańska Demokracja Zmaga się z Kryzysem: Wpływ Politycznych Instytucji na Społeczność
Amerykańska demokracja stoi dziś na rozdrożu, gdzie zasady polityczne, które niegdyś zapewniały jej równowagę i rozwój, zdają się tracić na znaczeniu. Obecne zmiany w strukturze politycznej Stanów Zjednoczonych są nie tylko wynikiem indywidualnych decyzji politycznych, lecz także efektem głębokich transformacji wewnętrznych, które mają wpływ na ogólną jakość życia obywateli. Dziś, po kilku dekadach niestabilności, niewłaściwego zarządzania i osłabienia partyjnych struktur, pojawia się pytanie o przyszłość tego systemu i o to, czy demokracja amerykańska może jeszcze funkcjonować zgodnie ze swoimi pierwotnymi ideałami.
Pierwszym czynnikiem, który należy wziąć pod uwagę, jest rozpad tradycyjnych partii politycznych. Zmiany ideologiczne i ekonomiczne, które miały miejsce w ciągu ostatnich czterech dekad, spowodowały, że główne partie polityczne, zarówno republikańska, jak i demokratyczna, stały się w dużej mierze zmonolityzowane i oderwane od swoich baz wyborczych. Kluczową rolę w tym procesie odgrywały zmiany społeczne, takie jak rosnąca polaryzacja społeczna oraz zjawisko tzw. identity politics, które zmieniły sposób, w jaki obywatele postrzegają politykę. Partia, która niegdyś była reprezentantem szerokiego spektrum interesów, dzisiaj często jest zdominowana przez wąską grupę ideologicznie zdeterminowanych jednostek.
W kontekście zmian w strukturach partyjnych warto również zauważyć, jak ewoluowały instytucje polityczne, takie jak Senat czy Izba Reprezentantów. Długotrwały kryzys legitymacji i osłabienie zasadniczych mechanizmów kontrolnych w Kongresie prowadzą do osłabienia efektywności systemu politycznego. Brak współpracy, wzrost liczby blokad legislacyjnych i zaawansowany poziom partynalizmu powodują, że instytucje te coraz trudniej spełniają swoją rolę w sprawowaniu władzy i reprezentowaniu interesów obywateli. Wzrost znaczenia pieniędzy w polityce dodatkowo pogłębia ten kryzys, sprawiając, że głównym celem wielu polityków staje się zaspokajanie interesów korporacji, a nie dbanie o dobro ogólne.
Z kolei, zwracając uwagę na biurokrację rządową, nie sposób nie zauważyć, jak bardzo zmienia się sposób, w jaki administracja centralna prowadzi politykę. Zwiększenie uprawnień prezydenta, które miało miejsce po skandalach takich jak Watergate, doprowadziło do tzw. "nowej imperialnej prezydentury", w której władza wykonawcza ma znacząco większy wpływ na procesy legislacyjne i polityczne. Tego rodzaju centralizacja władzy powoduje, że system, który pierwotnie miał być zrównoważony i rozdzielony pomiędzy różne instytucje, coraz bardziej przypomina autokratyczny model. Z kolei wzmocnienie prezydenckiej kontroli nad polityką zagraniczną i obronną skutkuje osłabieniem roli Kongresu w podejmowaniu kluczowych decyzji.
Nie mniej ważnym zagadnieniem, które wyłania się w wyniku obecnej sytuacji, jest rosnąca nierówność społeczna, która podważa podstawowe zasady sprawiedliwości społecznej, na których opierała się amerykańska demokracja. Polityka neoliberalna, która dominowała w ostatnich dekadach, prowadziła do stopniowego zmniejszania wydatków publicznych na edukację, służbę zdrowia oraz inne kluczowe sfery życia publicznego. Z kolei rosnąca koncentracja bogactwa w rękach nielicznych, jak i strukturalne problemy związane z systemem finansowym, pogłębiają rozwarstwienie społeczne i wykluczenie części obywateli z aktywnego uczestnictwa w życiu publicznym.
Warto również zauważyć, że w obliczu tych wyzwań, tradycyjne pojęcie obywatelskiej odpowiedzialności staje się coraz bardziej mgliste. Media, które niegdyś pełniły rolę strażników demokracji, często stają się instrumentami do realizowania partykularnych interesów. Zjawisko "postprawdy", w którym fakty ustępują miejsca narracjom ideologicznym i emocjonalnym, nie tylko wpływa na sposób myślenia obywateli, ale także na ich postrzeganie rzeczywistości politycznej. W społeczeństwie, w którym dominuje brak zaufania do instytucji i narasta cynizm, trudno jest o jakiekolwiek konstruktywne zmiany. Politycy i obywatele, oddzieleni przez ideologiczne i społeczne bariery, nie są w stanie podejmować wspólnych działań, które mogłyby naprawić kryzys.
Zatem, choć obecny kryzys amerykańskiej demokracji jest wynikiem złożonych procesów społecznych, politycznych i ekonomicznych, to nie oznacza to, że nie ma możliwości jego przezwyciężenia. Kluczowe będzie zrozumienie, że naprawa systemu nie polega tylko na technicznych zmianach w strukturach instytucjonalnych, ale także na głębszej refleksji nad wartościami, które mają kierować życiem publicznym. Należy ponownie wypracować fundamenty wspólnoty obywatelskiej, w której głos każdej osoby jest traktowany z równym szacunkiem, a demokratyczne procesy polityczne odbywają się w duchu współpracy i dialogu. Prawdziwa reforma wymaga zmiany nie tylko prawa, ale również sposobu myślenia o wspólnym dobru i odpowiedzialności za przyszłość.

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский