Na początku 2019 roku, w okolicach rozpoczęcia kampanii prezydenckiej Trumpa na drugą kadencję, w administracji amerykańskiej wybuchły nieoczekiwane problemy dotyczące kwestii Ukrainy. Donald Trump, znany ze swojej kontrowersyjnej polityki zagranicznej i nietypowego podejścia do dyplomacji, po raz kolejny stał się centrum uwagi, ale tym razem nie chodziło o jego ulubionych wrogów wewnętrznych czy międzynarodowe zmiany klimatyczne. Prezydent, który od zawsze wykazywał wstręt do międzynarodowej pomocy, a także do wszelkiego rodzaju porozumień finansowych z zagranicą, nagle stanął przed dylematem, który mógł wpłynąć na globalną równowagę sił.
Tym razem Trump miał problem z przekazaniem pomocy wojskowej na Ukrainę, pomimo wcześniejszych uzgodnień i zatwierdzeń przez Kongres. W jego administracji pojawiły się napięcia, a wewnętrzne rozmowy zaczęły się toczyć wokół zasadności wysyłania obiecanych 250 milionów dolarów w ramach pomocy wojskowej. Mick Mulvaney, pełniący obowiązki szefa administracji, zauważył problem, informując swojego zastępcę, Roberta Blaira, o niechęci Trumpa do realizacji tej decyzji. Trump, znany z niechęci do międzynarodowej pomocy, wpadł w swoje charakterystyczne rozważania, kwestionując sens przekazania takiej pomocy, szczególnie wobec Niemiec, które były sąsiadem Ukrainy.
Kiedy Bolton, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego, dowiedział się o tej sytuacji, nie krył swojego zdziwienia. Po raz pierwszy usłyszał o wstrzymaniu pomocy wojskowej, która przez miesiące przechodziła przez biurokrację Pentagonu, nie budząc kontrowersji. Okazało się, że Trump, pod wpływem swojego prawnika Rudy’ego Giulianiego i innych doradców, zaczynał budować własne spojrzenie na Ukrainę, które wydawało się być silnie zabarwione dezinformacją. Trump, nie będąc w pełni świadomym długofalowych konsekwencji takich działań, wkrótce wciągnął całą administrację w swoje poglądy na temat Ukrainy, które nie tylko były sprzeczne z polityką USA, ale również z interesami zachodnich sojuszników.
W tle tej całej sytuacji znajdowała się inna, równie istotna kwestia: kampania przeciwko Marie Yovanovitch, ambasadorce Stanów Zjednoczonych w Ukrainie. Giuliani, który stał się kluczową postacią w tej sprawie, prowadził własną, prywatną krucjatę przeciwko Yovanovitch. W wyniku jego działań, a także ingerencji Trumpa, Yovanovitch została usunięta z zajmowanego stanowiska. To wydarzenie miało miejsce w atmosferze publicznych oskarżeń i wewnętrznych spekulacji o jej rzekomych powiązaniach z ukraińskimi elitami, co jeszcze bardziej zaogniło sytuację.
W tym kontekście ważne staje się pytanie, czy Trump był świadomy skutków swojej polityki względem Ukrainy? Być może w jego oczach Ukraina była tylko narzędziem w grze o utrzymanie władzy, a nie pełnoprawnym partnerem międzynarodowym, z którym należało budować realne i stabilne relacje. Przewidywania dotyczące przyszłości polityki zagranicznej, które opierały się na wstawaniu przeciwko tradycyjnym sojusznikom i szukaniu alternatywnych dróg do realizacji interesów, mogły doprowadzić do sytuacji, w której nie do końca rozumiano, jak skomplikowana jest sytuacja na wschodniej granicy Europy. Pomimo tego, że Trump był liderem supermocarstwa, jego podejście do Ukrainy stanowiło poważne ryzyko nie tylko dla amerykańskiej polityki zagranicznej, ale również dla stabilności całego regionu.
W obliczu tych wydarzeń nie można zapominać o jednym kluczowym aspekcie: polityka zagraniczna nie jest tylko kwestią decyzji podejmowanych przez jednego człowieka. Wymaga ona głębokiego zrozumienia kontekstu międzynarodowego, historii i kultury regionu, a także współpracy z innymi państwami. Trump, mimo swoich unikalnych umiejętności politycznych, nie był w stanie w pełni dostrzec skali swoich działań, co mogło prowadzić do błędnych ocen. Ukraina, będąca w kluczowym momencie swojej historii, zasługiwała na większą uwagę i wsparcie, które nie było ograniczone do powierzchownych kalkulacji politycznych. To wszystko, czego Trump nie dostrzegał w swojej polityce zagranicznej, mogło zaważyć na dalszym losie nie tylko jego kadencji, ale i stabilności regionu.
Jak Donald Trump zdominował amerykańską politykę i media
Debata prezydencka, podczas której miliony Amerykanów śledziły wymianę zdań, stała się przełomowym momentem w kampanii wyborczej. To tam, w konfrontacji z Megyn Kelly, Donald Trump po raz pierwszy stawił czoła pytaniu, które miało zmienić dynamikę jego relacji z mediami i polityką. Kelly, nie bojąc się wyzwań, zaczęła od mocnych zarzutów, przypominając Trumpowi jego kontrowersyjne wypowiedzi na temat kobiet. "Nazwałeś kobiety, których nie lubisz, 'grubymi świniami', 'psami', 'brudnymi zwierzętami'" – powiedziała, wchodząc w temat, który już wcześniej budził kontrowersje. Trump odpowiedział krótko: "Tylko Rosie O'Donnell", co wywołało śmiech wśród widzów, lecz Kelly nie ustąpiła. "Było to znacznie więcej niż tylko Rosie O'Donnell", odpowiedziała. Następnie zadała pytanie, które wywołało ogromne zamieszanie: "Czy to brzmi jak temperament mężczyzny, którego powinniśmy wybrać na prezydenta?". Trump próbował zlekceważyć jej pytanie, uznając je za "political correctness", a potem próbował zniszczyć jej reputację. Zaczęło się od personalnych ataków, a potem trwała jego regularna kampania nienawiści w mediach społecznościowych.
Ostatecznie debata ta przyciągnęła 24 miliony widzów, co sprawiło, że stała się najbardziej oglądaną debatą prezydencką w historii. Wszystko, o czym rozmawiano po wydarzeniu, to zderzenie Trumpa z Kelly, a jego reakcja na nią wywołała prawdziwą burzę. Trump zadzwonił do Rogera Ailesa, ówczesnego szefa Fox News, wyrażając swoje niezadowolenie. "Myślałem, że jesteś moim przyjacielem, Roger", rzucił w rozmowie. Ailes, który był świadkiem tego zamieszania, nie potrafił skutecznie poradzić sobie z Trumpem, który w ciągu kilku dni zmienił sposób, w jaki Fox News traktował swoich politycznych rozmówców.
Ailes, który przez lata był symbolem potęgi Fox News, zaczął tracić kontrolę nad sytuacją. Gdy Trump coraz bardziej wymuszał na Fox News podporządkowanie się, sieć zaczęła po prostu ustępować, starając się zminimalizować konflikt. Trump zrozumiał, że ma ogromny wpływ na tę sieć i jej dziennikarzy. Tym bardziej, że coraz więcej materiałów sprzyjających jego kampanii pojawiało się w programach, a informacje niekorzystne dla niego były tłumione. Kiedy dziennikarka Fox News, Diana Falzone, ujawniła historię o pozamałżeńskim romansie Trumpa z Stormy Daniels, temat szybko został zablokowany przez przełożonych. "Dobre dziennikarstwo, dziecko, ale Rupert chce, żeby Donald Trump wygrał. Więc odpuść to" – powiedział jej przełożony, nawiązując do wpływów ówczesnego właściciela Fox News, Ruperta Murdocha.
Z biegiem czasu stało się jasne, że Ailes tracił swoje miejsce w centrum władzy medialnej. W 2016 roku, po wybuchu skandalu seksualnego, Ailes został zmuszony do odejścia z Fox. Zaledwie kilka miesięcy później, Trump wygrał wybory prezydenckie, a Fox News stało się jeszcze bardziej bliskie polityce Trumpa. Choć Ailes próbował odzyskać pozycję, pomagając Trumpowi w przygotowaniach do debat, jego wpływ na sieć był coraz mniejszy.
Fox News, które przez lata miało być niezależnym graczem na prawicy, stało się w rzeczywistości stacją wyraźnie sprzyjającą Trumpowi. Zbliżenie mediów do polityki było na tyle widoczne, że granice między dziennikarstwem a polityką zatarły się na dobre. Trump, będąc prezydentem, regularnie udzielał wywiadów swojemu ulubionemu gronu dziennikarzy z Fox, takich jak Sean Hannity czy Tucker Carlson, a jego obecność w mediach tej stacji stała się kluczowym elementem jego politycznego przekazu.
Trzeba zrozumieć, że relacja między Trumpem a Fox News była wyjątkowa, ponieważ była to relacja wzajemna. Z jednej strony Trump wykorzystywał Fox jako platformę do promowania swoich idei, a z drugiej strony Fox News zyskało dostęp do największego źródła politycznej energii w kraju. W ten sposób Fox stało się nie tylko medium informacyjnym, ale wręcz narzędziem w rękach politycznego giganta. Ten proces, w którym media stają się częścią politycznego teatru, stał się jednym z kluczowych zjawisk w amerykańskiej polityce XXI wieku.
Punktem krytycznym w tym procesie było również połączenie interesów medialnych i politycznych, które okazało się nie tylko korzystne dla Trumpa, ale także dla samych właścicieli Fox. Rupert Murdoch, który przez lata miał ambicje kontrolować wpływy w amerykańskim społeczeństwie, stał się bliskim doradcą Trumpa. To połączenie mediów i polityki nie tylko wyznaczyło nowy kurs dla Fox News, ale także zmieniło sposób, w jaki media w ogóle funkcjonują w demokratycznym państwie.

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский