Freudowska koncepcja pierwotnego doświadczenia miłości zakłada, że początkiem całego życia seksualnego jest karmienie piersią – akt, który nie jest wyłącznie fizjologiczny, ale nasycony zmysłowością i bliskością. To wtedy matka staje się pierwszym obiektem pożądania niemowlęcia, a ten prototypowy związek, jak pisał Freud, pozostawia ślad tak głęboki, że kształtuje wybory obiektów miłości przez całe życie. To, co później wraca w fantazjach i tęsknotach, to często echo tej pierwszej więzi, która staje się nieświadomym wzorcem – „niezrównanym prototypem” miłości.
W XX wieku teoria przywiązania, rozwinięta przez Johna Bowlby’ego i Mary Ainsworth, dopełniła tę psychodynamiczną perspektywę wnioskiem z badań rozwojowych i teorii ewolucji. Zgodnie z nią niemowlę, poprzez kontakt wzrokowy, uśmiech, wokalizację, przywieranie do ciała opiekuna czy karmienie, buduje silną więź przywiązania z nieliczną grupą dorosłych, najczęściej z matką. Ta więź ma podstawy ewolucyjne – zabezpiecza dziecko przed zagrożeniami i zapewnia jego przetrwanie w świecie, w którym ludzki noworodek jest jednym z najbardziej bezbronnych organizmów.
Nie każda więź przywiązania wygląda jednak tak samo. Niektóre pary matka–niemowlę budują relację opartą na pełnym zaufaniu i bezpieczeństwie – dziecko czując się bezpiecznie, może eksplorować otoczenie z pewnością siebie. Inne relacje nacechowane są lękiem, ambiwalencją lub dystansem – niemowlęta z lękowym przywiązaniem bywają niespokojne, podczas gdy dzieci z unikającym stylem przywiązania tłumią emocje i dystansują się od matki, unikając przytłaczających przeżyć. Najbardziej niepokojący jest styl zdezorganizowany – dzieci zdają się zagubione, zdezorientowane w obecności opiekuna, jakby nie potrafiły zintegrować potrzeby bliskości z lękiem, jaki on budzi.
Każdy z tych wzorców tworzy w umyśle dziecka roboczy model miłości – nieświadomy zestaw oczekiwań wobec tego, czym jest miłość, jak działa i jak powinna wyglądać relacja z innymi. To właśnie te pierwotne modele mogą wpływać na wybory partnerów, sposób budowania relacji i zdolność do intymności w dorosłym życiu. Freud miał rację: pierwsza miłość – do matki – nie znika. Przekształca się i przemieszcza, ale trwa.
Rodzinna historia Donalda Trumpa zdaje się rzucać światło na tę koncepcję. Jego matka, Mary Anne MacLeod, była najmłodszą z dziesięciorga dzieci, urodzoną w ubogiej, rybackiej wiosce Tong na wyspie Lewis w Szkocji. Dorastała w trudnych warunkach, gdzie przetrwanie zależało od ciężkiej pracy i rodzinnej solidarności. Po ukończeniu ósmej klasy, niemal bez perspektyw w zubożałym regionie, Mary wyruszyła do Ameryki. Był rok 1930, czas Wielkiego Kryzysu – niemal niemożliwy moment na szukanie lepszego życia, a jednak podjęła ryzyko. Znalazła pracę jako pokojówka u bogatej wdowy po Andrew Carnegie’m i wkrótce poznała Freda Trumpa – ambitnego przedsiębiorcę, który z miejsca uznał, że to kobieta, którą poślubi.
Ich ślub odbył się w 1936 roku. Mary szybko stała się matką pięciorga dzieci. Po urodzeniu ostatniego dziecka przeszła poważne komplikacje zdrowotne – krwotok, peritonitis, operacje, a ostatecznie histerektomię. Choć powróciła do zdrowia, jej rola w domu uległa redefinicji. Fizycznie obecna, ale wspierana przez stałą gosposię, która w praktyce zajmowała się gotowaniem i wychowywaniem dzieci, Mary pełniła również rolę żony intensywnie zaangażowanego zawodowo męża i aktywnej społecznie kobiety. W tej konfiguracji, emocjonalna dostępność Mary dla Donalda mogła być ograniczona.
Donald Trump, choć publicznie zawsze wyrażał uznanie wobec matki, czynił to lakonicznie. W wywiadzie zapytany o „najlepszą osobę, jaką poznał”, odpowiedział: „Zawsze mówiłem, że to mój ojciec, ale to moja matka i ojciec.” Wspomnienia z dzieciństwa wskazują, że ważnym źródłem ciepła w domu była gosposia Emma, która zastępowała matkę w codziennym
Czym jest autorytaryzm i jak kształtuje się lęk przed „innymi”?
W 2018 roku w Stanach Zjednoczonych doszło do dramatycznego wydarzenia, które wstrząsnęło opinią publiczną – ponad 2300 dzieci zostało odebranych rodzicom i zatrzymanych, co wywołało falę oburzenia, nawet wśród polityków partii republikańskiej. Obrazy płaczących dzieci oddzielanych od zrozpaczonych rodziców, którzy następnie byli więzieni, poruszyły sumienia. Polityka ta została ostatecznie zawieszona, a wiele rodzin połączyło się na nowo. Jesienią tego samego roku rozpoczęła się długa wędrówka tysięcy uchodźców i imigrantów z Ameryki Środkowej do Stanów Zjednoczonych, przez Meksyk. Grupa ta została szybko nazwana „Karawaną” przez konserwatywnych komentatorów, którzy przedstawiali ją jako bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa kraju. Pojawiły się nawet bezpodstawne teorie spiskowe, wiążące organizację i finansowanie migracji z Georgem Sorosem – żydowskim filantropem znanym z popierania liberalnych idei. Prezydent Trump dołączył do tego alarmistycznego przekazu, twierdząc, że „Karawana” składa się z przestępców i terrorystów, i wysłał 5000 żołnierzy na granicę. Jednak realia okazały się odmienne – grupa była mieszanką nieuzbrojonych mężczyzn, kobiet i dzieci, a na granicy nie znaleziono potwierdzenia obecności terrorystów czy gangów.
Historia ta stanowi ilustrację mechanizmu psychologicznego, który społeczni naukowcy zaczęli badać już po II wojnie światowej, chcąc zrozumieć, dlaczego w społeczeństwach pojawiają się ruchy faszystowskie i autorytarne. Powstała koncepcja osobowości autorytarnej, rozumianej jako zestaw postaw i wartości opartych na bezwzględnym trzymaniu się tradycyjnych norm społecznych, bezwzględnym podporządkowaniu się autorytetom, które te normy reprezentują, oraz niechęci lub wrogości wobec osób z zewnątrz, które normy te kwestionują lub nie do nich należą. Osobowość autorytarna akceptuje przywództwo autokratyczne, które obiecuje ochronę przed „obcymi” lub „wrogami” spoza grupy.
Początkowe wyjaśnienia zakładały, że takie postawy są skutkiem represyjnego wychowania i tłumienia naturalnych impulsów dziecka, które później są przerzucane na „inną” grupę jako forma obrony. Choć te psychodynamiczne teorie nie zyskały potwierdzenia empirycznego, współczesne badania wskazują, że osoby autorytarne często mają za sobą niepewne więzi emocjonalne z matką, przejawiające się w tzw. unikającym stylu przywiązania – trzymają dystans od źródeł wsparcia i uczucia, co przekłada się na ogólne zaufanie do innych.
W badaniach nad autorytaryzmem często stosuje się skalę Prawicowego Autorytaryzmu (Right Wing Authoritarianism – RWA). Osoby, które zgadzają się z twierdzeniami takimi jak „Tylko powrót do tradycyjnych wartości i twarde przywództwo pozwolą nam przetrwać kryzys” lub „Potrzebujemy silnego lidera, który zmiażdży zło i przywróci naszą prawdziwą drogę”, uzyskują wysokie wyniki w RWA. Badania pokazują, że ludzie z wysokim poziomem autorytaryzmu silnie identyfikują się ze swoją grupą etniczną lub religijną, odrzucają wartości innych grup i wykazują uprzedzenia wobec tych, których postrzegają jako „odmiennych” – z powodu rasy, religii, orientacji seksualnej czy przekonań. W Stanach Zjednoczonych osoby z wysokim wynikiem RWA częściej wykazują jawny rasizm, antysemityzm, niechęć wobec obcokrajowców, imigrantów, osób LGBT, a także odrzucają naukę, sztukę i mają skłonność do myślenia w kategoriach prostych rozwiązań skomplikowanych problemów. W 2016 roku najwyższe poparcie dla Donalda Trumpa zanotowano właśnie wśród wyborców o wysokich wynikach autorytaryzmu.
Autorytaryzm to nie tylko cecha jednostki, lecz dynamiczna relacja między osobą a jej liderem. Dotyczy ona sposobu, w jaki członkowie „naszej” grupy odnoszą się do przywództwa, zwłaszcza w obliczu zagrożeń – realnych lub wyobrażonych. W chwilach kryzysu, wojny lub ciężkich doświadczeń ekonomicznych, nawet osoby mniej skłonne do autorytaryzmu mogą czasowo przyjąć postawy autorytarne, identyfikując się silniej z grupą i jej przywódcami oraz odrzucając „obcych” jako zagrożenie dla istnienia wspólnoty. To naturalne procesy psychologiczne wynikające z ludzkiej potrzeby przynależności.
Ważne jest, by rozumieć, że autorytaryzm jest zjawiskiem plastycznym i zależnym od kontekstu. Nie jest cechą stałą, lecz może się nasilać lub osłabiać pod wpływem sytuacji społeczno-politycznych. Świadomość mechanizmów leżących u jego podstaw pozwala lepiej zrozumieć, jak i dlaczego społeczeństwa ulegają wpływom autorytarnym oraz jak odróżnić fakty od manipulacji, zwłaszcza gdy w grę wchodzą emocje i obawy związane z bezpieczeństwem.
Czy autorytaryzm jest naturalną częścią ludzkiej natury?
Ludzie ewoluowali, by żyć w grupach. Kiedy grupy stają w obliczu śmiertelnego zagrożenia, naturalnym mechanizmem obronnym jest odczuwanie lęku, gniewu, pogardy oraz obrzydzenia wobec zagrażających im obcych grup. Taką ewolucyjną adaptację przeżyliśmy, aby przetrwać. Bez silnej lojalności wobec grupy i wrogości wobec rywalizujących z nią grup, ludzie nie byliby w stanie zbudować struktur wystarczająco silnych, by przeżyć i rozkwitnąć. W obliczu zagrożenia z zewnątrz, pierwotny mechanizm obronny działa na zasadzie wykluczenia, a zarazem dehumanizacji wroga. Tylko w ten sposób możliwe było przetrwanie w trudnych warunkach, w których każda z grup rywalizowała o zasoby, terytorium, a także bezpieczeństwo.
Autorytaryzm, więc, nie jest zjawiskiem nowym ani obcym naszej naturze. Jest w nas zakorzeniony. Jako ludzie, każdy z nas jest potencjalnym autorytarystą, a skłonności do autorytaryzmu mogą ujawniać się w różnych sytuacjach. Częścią popularności Donalda Trumpa, na przykład, jest to, że odwołuje się on do głębokich, pierwotnych odczuć związanych z naszą naturą – do instynktów grupowych, które kładą nacisk na lojalność wobec własnej grupy i niechęć wobec "obcych". Trzeba jednak podkreślić, że samo istnienie takich skłonności nie oznacza, że autorytaryzm jest czymś dobrym. Wręcz przeciwnie, jest on ściśle powiązany z uprzedzeniami, które mogą przyjąć formę agresji i dehumanizacji.
Jednym z najpotężniejszych odkryć psychologicznych jest związek między autorytaryzmem a uprzedzeniami wobec grup, które postrzegane są jako zagrożenie. Żadne zjawisko, jak pokazały badania, nie jest bardziej związane z autorytaryzmem niż właśnie jawne uprzedzenia. Niezależnie od tego, czy chodzi o uprzedzenia rasowe, etniczne czy religijne, ludzie z wysokim poziomem RWA (Right-Wing Authoritarianism) wykazują silne, negatywne nastawienie do osób należących do innych grup. Często pojawia się tu motyw obrzydzenia – niechęci, która wykracza poza zwykłą wrogość i może przyjąć formy prawdziwego obrzydzenia, tak jakby człowiek z obcej grupy był czymś zagrażającym "czystości" i integralności grupy. Ta reakcja, głęboko zakorzeniona w naszej ewolucyjnej historii, stwarza podstawy do dehumanizacji wroga.
Obrzydzenie jest emocją, która odwołuje się do prymitywnych lęków o zarażenie, zanieczyszczenie. Obce grupy stają się więc postrzegane jako pasożyty, trucizny czy inne nieczystości, które zagrażają zdrowiu grupy. Trzeba je usunąć, zniszczyć jak niepożądane bakterie. Takie postawy prowadzą do dehumanizacji, w wyniku której przeciwnicy przestają być postrzegani jako ludzie. Stają się one czymś odrażającym, czymś mniej niż człowiekiem, a zatem agresja wobec nich staje się społecznie dopuszczalna. Osoby, które zostały zdehumanizowane, nie zasługują na szacunek i empatię, jakie otrzymują inne osoby, a w konsekwencji stają się obiektami, które można traktować w sposób brutalny, wręcz nieludzki.
Trump, jak wskazuje psycholog społeczny Jesse Graham, doskonale rozumie te mechanizmy. Przykładami mogą być jego częste odwołania do obrzydzenia, np. w kontekście kobiet czy politycznych decyzji, które uważał za "obrzydliwe". Jednocześnie jego polityka, obejmująca m.in. budowę murów na granicy z Meksykiem, odwołuje się do strachu przed zanieczyszczeniem narodowej tożsamości. Zgodnie z jego retoryką, obcy, tacy jak przestępcy czy imigranci, są zagrożeniem nie tylko fizycznym, ale także moralnym, gdyż stają się nośnikami wszelkich "brudów". Taki sposób myślenia prowadzi do eskalacji nienawiści i agresji, co w konsekwencji prowadzi do dehumanizacji.
Dehumanizacja jest jednym z kluczowych mechanizmów, które pozwalają na uzasadnienie brutalnych działań przeciwko innym. W przypadku Trumpa, ta tendencja do dehumanizacji była szczególnie widoczna w jego wypowiedziach na temat radykalnego islamu. W książce Crippled America przedstawia on członków ISIS jako "barbarzyńców", którzy muszą zostać zniszczeni za wszelką cenę. To, co jest niepokojące, to fakt, że takie postawy zyskują poparcie wśród jego zwolenników, co prowadzi do dalszej polaryzacji społeczeństwa i wzrostu wrogości między grupami.
Psychologowie społecznościowi, tacy jak Nour Kteily i Emile Bruneau, w swoich badaniach wykazali, że dehumanizacja jest szeroko rozpowszechniona w Stanach Zjednoczonych, szczególnie wśród osób, które popierają Trumpa. Obejmuje to zarówno muzułmanów, jak i latynosów, którzy są postrzegani jako "niższe istoty". Dehumanizacja nie tylko prowadzi do uprzedzeń, ale także stwarza mechanizm, w którym osoby z tych grup reagują agresywnie na dehumanizację, co z kolei prowadzi do eskalacji przemocy.
Ważne jest również zrozumienie, że polityka dehumanizacji może wpłynąć na długoterminowe konsekwencje, nie tylko w kontekście politycznym, ale również społecznym. Cykl, w którym agresja i dehumanizacja prowadzą do wzrostu napięć i zawiści, jest samonapędzający się. W odpowiedzi na ataki i dehumanizację, obce grupy mogą stać się bardziej wrogo nastawione, co z kolei wywołuje dalszą eskalację.
Zjawisko to widoczne było podczas protestów w Charlottesville w 2017 roku, gdzie białe supremacjonistyczne grupy zorganizowały marsz, który miał na celu obronę „czystości” rasowej. Incydent zakończył się tragiczną śmiercią Heather Heyer, a jej śmierć stała się symbolem brutalności i nienawiści, która wybuchła na ulicach Ameryki. To wydarzenie pokazuje, jak silnie autorytarne postawy mogą prowadzić do przemocy, kiedy są wspierane przez dehumanizację i wrogość wobec innych.
Zrozumienie mechanizmów autorytaryzmu i dehumanizacji jest kluczowe, aby przeciwdziałać negatywnym skutkom, które mogą wynikać z tych zjawisk. Świadomość tego, jak głęboko w nas zakorzenione są te mechanizmy, daje szansę na stworzenie społeczeństwa, które będzie bardziej empatyczne i otwarte na dialog, zamiast na eskalację przemocy i uprzedzeń.
Jakie mechanizmy kontrolują ewolucję mikrostruktury i właściwości mechanicznych laminatów Al/Ti/Al poddanych walcowaniu na zimno i wyżarzaniu?
Jak zidentyfikować pęknięcia w belkach za pomocą trzech widm?
Czy 'Online Othering' jest przejawem politycznego i patriarchalnego wykluczenia?
Jak przywrócić współczynniki tłumienia mostów łukowych za pomocą metody VMD-SWT?

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский