Współczesna narracja o globalnym ociepleniu jest nierozerwalnie związana z debatą o wolności jednostki i roli państwa w regulowaniu gospodarki. Również pytanie, czy zmiany klimatyczne są skutkiem działalności człowieka, stało się kwestią nie tylko naukową, ale również ideologiczną. Istnieje przekonanie, że temat zmian klimatycznych jest wykorzystywany jako narzędzie do zabierania ludziom wolności, zmieniając ich sposób życia na z góry określony przez polityków i aktywistów. To, co początkowo miało być globalnym problemem ekologicznym, w oczach wielu przekształciło się w narzędzie polityczne, za pomocą którego wprowadzane są ograniczenia, mające na celu "ochronę planety", ale także "kontrolowanie" codziennego życia obywateli.

Wzrost regulacji i przepisów dotyczących ochrony środowiska wprowadzonych przez administrację Obamy wywołał kontrowersje, z których wynikało przekonanie, że te działania miały na celu nie tyle realną ochronę środowiska, ile raczej dążenie do ograniczenia wolności gospodarczej. Z jednej strony, ekolodzy i politycy wskazywali na konieczność działań, mających na celu zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych i ratowanie planety przed katastrofą klimatyczną. Z drugiej zaś strony, pojawili się krytycy, którzy widzieli w tych regulacjach jedynie sposób na przejęcie kontroli nad sektorem energetycznym, w tym nad przemysłem węglowym, a także sposobność do wymuszenia na obywatelach nowych kosztów.

Administracja Donalda Trumpa, która objęła rządy w 2017 roku, zareagowała na tę narrację z dużą dozą sceptycyzmu wobec globalnego ocieplenia. Wszyscy, którzy sprzeciwiali się obostrzeniom wprowadzanym przez Obamę, a także sceptycy wobec "naukowego konsensusu" w sprawie zmian klimatycznych, poczuli się przez nowego prezydenta zrozumiani. Trump obiecał wycofanie Stanów Zjednoczonych z Porozumienia Paryskiego i zniesienie wielu regulacji ekologicznych, które uznawano za przeszkodę w rozwoju gospodarczym. Dla zwolenników tej polityki, Trump stał się symbolem powrotu do wolności gospodarczej i ograniczenia ingerencji państwa w życie codzienne obywateli.

Z perspektywy tych, którzy sprzeciwiają się mainstreamowej wersji zmian klimatycznych, problem leży w tym, że cały ruch klimatyczny stał się politycznym narzędziem, mającym na celu wymuszenie nie tylko zmian w polityce energetycznej, ale także w stylu życia obywateli. Klimatyczni aktywiści, wspierani przez media, nie tylko forsują swoją wizję świata, ale także dążą do tego, by wszyscy pozostali obywatele podzielali ich przekonania. W tej walce nie ma miejsca na jakąkolwiek dyskusję czy odmienne zdanie – jeśli nie zgadzasz się z ich wizją, jesteś uznawany za nieodpowiedzialnego lub wręcz za szkodliwego dla przyszłości planety.

Również sposób, w jaki system edukacyjny podchodzi do kwestii zmian klimatycznych, budzi kontrowersje. W wielu krajach dzieci są uczone, że zmiany klimatyczne to bezdyskusyjny fakt, a jakiekolwiek próby podważenia tej tezy traktowane są jako przejaw ignorancji. Czy rzeczywiście jest to forma "prania mózgu" młodszych pokoleń, jak twierdzą niektórzy krytycy? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ale bez wątpienia, w kontekście edukacji, problematyczne staje się brak równości w dostępie do różnych punktów widzenia. Młodsze pokolenia są kształtowane przez narzucany im światopogląd, co może wpłynąć na ich zdolność do krytycznego myślenia i podejmowania samodzielnych decyzji.

Narracja o globalnym ociepleniu staje się więc polem walki ideologicznej. Z jednej strony mamy aktywistów, którzy uważają, że każda forma sceptycyzmu wobec zmian klimatycznych to zdrada przyszłości naszej planety. Z drugiej strony – mamy tych, którzy obawiają się, że nadmierne regulacje, mające na celu walkę z globalnym ociepleniem, to nic innego jak sposób na zniszczenie wolności jednostki i wprowadzenie państwowego nadzoru nad wszystkimi aspektami życia obywateli.

Jednym z kluczowych aspektów tej debaty jest fakt, że to, co wydaje się być niezbędną odpowiedzią na problem zmian klimatycznych, może również rodzić nowe wyzwania w sferze politycznej i społecznej. Kwestia klimatu staje się w dużej mierze grą polityczną, która ma swoje konsekwencje w polityce gospodarczej i społeczne. Nie chodzi tu tylko o naukę i dane, ale również o to, kto i jak może kształtować przyszłość świata. To, co dla jednych może być ratunkiem, dla innych staje się zagrożeniem – nie tylko dla ich portfeli, ale również dla samej idei wolności.

Jak narracje o zmianach społecznych i klimatycznych kształtują poczucie tożsamości i zagrożenia?

Narracje dotyczące zmiany społecznej i klimatycznej często przyjmują wspólną strukturę, która ukazuje konfrontację między „Ja” a „Innym”. Emmanuel Levinas wskazuje, że spotkanie z Innym to moralny imperatyw, który przerywa introspekcję podmiotu, stawiając przed nim wezwanie: „Nie zabijaj mnie”. To wezwanie wymaga odpowiedzi – akceptacji lub odrzucenia. W omawianych narracjach pojawia się podobny schemat: intruz, będący reprezentantem obcego, zakłóca dotychczasowy, „konwencjonalny” porządek życia. W jednej opowieści jest to „inny rasowo” – symbolizowany przez kobietę hiszpańskojęzyczną, a w drugiej ekologistyczny aktywista, który zagraża codziennemu stylowi życia poprzez regulacje związane z emisją węgla.

Obie narracje przedstawiają obcego jako siłę wtargnięcia w sferę znaną i wygodną, wywołując poczucie zagrożenia i konieczność zmiany. W pierwszym przypadku to język hiszpański, nieznany i destabilizujący „codzienny angielski”, w drugim – restrykcje dotyczące emisji, które stawiają pod znakiem zapytania elementy amerykańskiego snu: samochody, oświetlone domy, konsumpcjonizm. To, co dawniej było normą i podstawą tożsamości społecznej, staje się „obcym” lub wręcz wrogiem.

W istocie, te narracje to opowieści o oporze wobec zmian narzucanych przez Innego – czy to kulturowego, czy ekologicznego. Podmiot narracji pyta: „Kto ma prawo mówić mi, że mój sposób życia jest zły? Kto ma prawo mnie zmieniać?” To protest wobec narzucanej transformacji i utraty kontroli nad własnym światem. W tym kontekście zmiana społeczna XX i XXI wieku w USA jawi się jako proces bolesny, pełen napięć i niepewności, który odbija się na realnych warunkach życia. Spadek realnych dochodów rodzin klasy średniej, rosnące koszty edukacji i opieki zdrowotnej oraz wzrost nierówności gospodarczych tworzą tło dla poczucia utraty i zagrożenia.

Zarówno w narracji dotyczącej zmiany społecznej, jak i klimatycznej, centralnym elementem jest dystans między utopią a rzeczywistością – tęsknota za utraconym rajem, który należy odzyskać. Przedmiot pożądania to życie takie, jakie znaliśmy – stabilne, przewidywalne i pełne bezpieczeństwa. Przeciwnikiem jest obcy, który wtrąca się pomiędzy podmiot a jego obiekt tęsknoty, powodując uczucie alienacji. To uczucie przejścia z bycia u siebie do bycia wygnanym we własnym kraju, co tworzy silne emocje obronne i lęk przed nieznanym.

Istotnym elementem jest także strach przed ingerencją w prywatną sferę – obawy, że rząd lub grupy zewnętrzne naruszają dotychczasową autonomię i kontrolę nad własnym życiem. To z kolei prowadzi do nieufności wobec nowych zjawisk, które kiedyś były naturalne i niekwestionowane (jak biała większość czy swobodne korzystanie z węgla) a dziś stają się problematyczne i podejrzane.

Warto zwrócić uwagę na to, że te narracje, choć osadzone w specyfice amerykańskiej, znajdują odzwierciedlenie również w innych krajach i kontekstach, gdzie podobne lęki związane z tożsamością i zmianą społeczną czy klimatyczną pojawiają się pod inną postacią. Wspólnym mianownikiem jest zawsze poczucie utraty dawnego świata i konieczność zmierzenia się z niepewną przyszłością.

Dla pełniejszego zrozumienia tych narracji ważne jest również dostrzeżenie, że narracje te nie opisują tylko faktów, ale są nośnikami emocji i wartości, które kształtują sposób postrzegania rzeczywistości przez ich odbiorców. Nie jest więc istotne, czy idealizowany amerykański sen ma realne oparcie, ale to, że ta opowieść o nim wpływa na sposób myślenia i działania ludzi. Te narracje są dynamiczne, ewoluują wraz z rzeczywistością i pełnią funkcję społeczną, mobilizując do oporu lub zmiany.

Ważne jest, aby czytelnik rozumiał, że narracje te nie funkcjonują w próżni – są odpowiedzią na konkretne procesy gospodarcze, społeczne i polityczne, które kształtują doświadczenie jednostek i społeczności. Zrozumienie mechanizmu działania tych narracji pozwala dostrzec, jak lęki i obawy wobec zmiany mogą być wykorzystywane do celów politycznych i społecznych, a także jak można próbować budować mosty między „Ja” a „Innym”, aby przełamać podziały i nieufność.

Czy nauka ma jeszcze autorytet w epoce postprawdy?

Połączenia, które tworzą się w przestrzeni politycznej i medialnej, zwłaszcza w erze Trumpa, nie opierają się już na faktach, lecz na emocjonalnych więziach z tożsamościami i lękami ludzi. Dlatego weryfikacja faktów – choć nadal istotna – staje się niewystarczającym narzędziem w walce z dezinformacją i manipulacją. Współczesne dziennikarstwo musi stworzyć nowe strategie opowiadania prawdy – strategie, które nie tylko będą uczciwe i przejrzyste, lecz także zdolne do poruszenia umysłów i serc obywateli.

Przemiany myślenia są znacznie trudniejsze w nieprzefiltrowanej przestrzeni mediów społecznościowych, radia talk show i platform internetowych, gdzie dominują niezmienne frazy, personalne ataki i narracje spiskowe – wszystko to w imię wolności słowa. W dwudziestoczterogodzinnym cyklu medialnym ekstremiści znajdują żyzne pole zarówno online, jak i offline, by posługiwać się językiem, który jeszcze bardziej pogłębia podziały. Media społecznościowe przyspieszają proces samowykluczania się ideologicznie jednorodnych grup, które wzmacniają własne przekonania poprzez zamknięty obieg informacji. Strategia prezentacji ideologii, nie zaś prawdziwość treści, staje się tutaj centralnym elementem debaty.

Wśród tej kakofonii zdań i przekonań pojawiają się jednak sporadyczne głosy sprzeciwu, świadome wymiany myśli między zwykłymi obywatelami, które zaczynają budować bardziej konstruktywną narrację, chociażby wokół kwestii zmian klimatycznych. Może to właśnie w takich strategiach komunikacyjnych kryje się droga do przezwyciężenia impasu. W duchu najlepiej rozumianej wolności wypowiedzi warto przyglądać się takim przypadkom uważniej.

Etnografia staje się tutaj nieocenionym narzędziem. Prace etnograficzne, prowadzone na poziomie lokalnym i międzynarodowym, dostarczają kulturowo osadzonych opisów i analiz postrzegania zmian klimatycznych oraz reakcji na nie. Długofalowe badania terenowe, oparte na zaufaniu i współdzielonej wiedzy, włączają społeczności w proces tworzenia wiedzy i mogą przełamywać wizerunek naukowca jako elity oderwanej od codziennych realiów. Współpraca badaczy z mieszkańcami otwiera przestrzeń do demokratyzacji wiedzy i przebudowy relacji pomiędzy nauką a społeczeństwem.

Koncepcja nauczania opartego na rozpoznawaniu błędnych przekonań – jak sugeruje Cook – już znajduje zastosowanie w wielu szkołach, lecz powinna stać się standardem w edukacji naukowej. Dotyczy to szczególnie dziedzin, w których dezinformacja jest powszechna: nauki o klimacie, ewolucji czy szczepionek. Taki model nauczania rozwija krytyczne myślenie i skutecznie rozprawia się z mitami. Nauczyciele, jako opowiadacze historii, mają tu kluczową rolę – umiejętne przedstawienie narracji klimatycznej, która nie zamyka dialogu, lecz go inicjuje, może być naszym najlepszym narzędziem zmiany.

To, co naprawdę jest przedmiotem współczesnej debaty, wykracza poza sam temat klimatu. W rzeczywistości dotyczy ona relacji między nauką a społeczeństwem. Dzisiejsze spory ujawniają kryzys zaufania do autorytetu nauki i samego procesu naukowego. Klimatyczny sceptycyzm nie jest tylko wyrazem niezgody wobec konkretnych danych – to sprzeciw wobec uprzywilejowanej pozycji naukowców jako tych, którzy „modelują” rzeczywistość. To kontynuacja narracji obecnej już w sporach o tytoń czy dziurę ozonową – narracji, w której wiedza naukowa zostaje zrównana z opinią lobbysty lub przemysłowca.

Czy odpowiedzią ma być przywrócenie naukowcom uprzywilejowanego głosu? A może uznanie niepewności i zmiana spos