„Jakże przenikliwe, moje kochanie,” powiedziała jego matka. „Czy coś pominęłam?”
„Nie sądzę.”
„Widzisz?” – zawołał Ermenwyr, patrząc z łzami w oczach na swojego ucznia. „Zrobiła ze mnie kompletną głupca, jak skarpetkę. Nie potrafię jej utrzymać ani jednej tajemnicy.”
„Wszystko jest znane Jej,” odparł uczeń, głęboko zszokowany bluźnierstwem swego pana. Zbyt krótko tu pracował.
„A teraz wiesz, co ona jeszcze zrobi?” – mówił Lord Ermenwyr, patrząc na niego z wściekłością. „Będzie mnie zadręczać, żebym poszedł do żłobka i odwiedził moje dzieci z nieprawego łoża.”
„Naprawdę?” – zapytał uczeń, jeszcze bardziej zszokowany.
„Tak,” odpowiedziała jego matka, obserwując, jak zakłada buta. Odwrócił się z zamiarem wyjścia, mrucząc coś pod nosem, ale szybko się zatrzymał, opadł na kolana, a ona pobłogosławiła go w milczeniu. Wstał i pospiesznie ruszył w drogę.
„Mój syn staje się mądry,” rzekła Święta Świata, uśmiechając się, gdy patrzyła na jego odejście.
Droga do żłobka była zawiła i ukryta, bo Mistrz Góry miał wielu wrogów i dobrze ukrywał miejsca, w których schronił swoje potomstwo. Lord Ermenwyr przechodził przez labirynt bez trudności, znając go doskonale. Gdy pokonał ostatnią przepaść, a następnie podał ostatnie hasło, jego serce zaczęło bić radośniej. Już niedługo zobaczy swoją drogą starą nianię!
Przy bramie stały dwie demonki, strzegąc wejścia, wspaniałe w czarnych strojach i srebrnych zbrojach. Obcasy ich butów były wyższe od jego, a ostrzejsze. Uśmiechnęły się, widząc go, ukazując złote, obrączkowe kły w powitalnym geście.
„Drogie panie, dzisiaj wyglądacie olśniewająco,” powiedział, kręcąc wąsami. „Czy Balnshik jest na służbie?”
„Jest w środku, mały panie,” syknęła starsza z nich, podnosząc miecz, by go przepuścić.
Wszedł do zwyczajnego pomieszczenia, długiego i niskiego, z ogniem w palenisku, za osłoną bezpiecznej kraty. W połowie ścian widniał murale w odcieniach różu i jasnego błękitu, przedstawiające małe króliki w nietypowych zajęciach. Lord Ermenwyr skrzywił wargi. W pomieszczeniu leżały trzy niemowlęta w koronkowych sukienkach, a cztery dzieci siedziały przy wspólnej grze przy małym stoliku. Kolejne dziecko bujało się na drewnianym, ozdobionym zwierzęciu, a inne siedziały przed fotelami, gdzie kobieta w starannie wyprasowanej białej uniformie czytała im książkę.
„…a ci ludzie w wiosce byli bardzo niegrzeczni i próbowali zaskoczyć moich posłańców, więc wszyscy zostali przez niego zabici,” mówiła kobieta, trzymając obrazek, który pokazała maluchom.
„Ooo,” chorowały maluchy. Zauważywszy Lorda Ermenwyra, kobieta zamknęła książkę i podniosła się z gracją.
„Mały Panie,” powiedziała, spoglądając na niego z góry na dół. „Trochę przytyłeś.”
„Ach, Niani, jakże niemiła,” odparł, krzywiąc się.
„Bzdura,” odpowiedziała Balnshik, obojętna na jego reakcję. Była nie tylko nieprzeciętnie piękna, ale także pełna arogancji, z doskonałym, bezstarzejącym się ciałem, niczym wyobrażenie młodego chłopca o ideałach. Długo patrzyła na niego, a niepokojący blask w jej oku i zachrypnięty głos sprawiały, że wzdrygnął się, mimo wszystko.
„Przyszedłem w sprawie… tych dzieci, które… miałem,” powiedział, poszukując odpowiednich słów. „Tego rodzaju… wizyty.”
„Co za miła niespodzianka!” – Balnshik odpowiedziała tonem pełnym ironii. Odeszła od małego drewnianego zwierzęcia, by wziąć jedno z dzieci w zielonej sukience. „Zobaczcie, kto nas odwiedza, kochani! To nasz tata. Prawie nie wiedzieliśmy, że mamy tatę, prawda?” Dziecko i rodzic patrzyli na siebie w milczeniu. Chłopak odwrócił twarz i zaczął głośno płakać.
„Biedactwo,” rzekła, głaszcząc bezradne włosy. „Znów mamy ząbki i przechodzimy przez katar, więc jesteśmy drażliwe. Takie jak nasz tata, prawda?”
„Może nie,” odpowiedział Lord Ermenwyr, starając się nie wybiec z pokoju. „Mogę go potrzymać?”
„Możesz,” odpowiedziała Balnshik, wciąż spokojnie rozpoczynając rozpinanie swojej bluzki.
Lord Ermenwyr westchnął i wskazał na kolejnego malucha przy stole. „A może jest tu ktoś inny?” zapytał desperacko.
„Oczywiście, że jest,” odpowiedziała Balnshik. „Twoja rodzina ciągle płaci za rodzinę dziewczynki, a twoja siostra nie może już organizować żadnych imprez w swoim gronie. A ten chłopak, co ma na sobie białą tunikę, jest twój, zgadnij.” Mały, niepewnie, podszedł, chwycił nogę Balnshik i spojrzał w górę na swojego ojca.
„Cóż, wyglądasz na przystojnego chłopaka,” rzekł Lord Ermenwyr.
„Wyglądasz na bardzo złego człowieka,” stwierdził chłopak.
„Ach, jest bystry!” – pomyślał Lord Ermenwyr, lekko dumny. „Cóż, tak, jestem złym człowiekiem. Mam taką sławę. Co jeszcze słyszałeś o swoim ojcu?”
„Dziadek mówi, że jak będę dorosły, to będę mógł cię wyzwać na pojedynek i pokonać,” odpowiedział chłopak, patrząc poważnie na niego. „Ale nie chcę tego zrobić.”
„Dlaczego?” zapytał ojciec.
„Bo wtedy będę większy niż ty, a ty będziesz stary i słaby i nie będziesz miał zębów,” wyjaśnił chłopak. „To by nie było sprawiedliwe.”
Lord Ermenwyr spojrzał na niego z niezadowoleniem. „Twojemu dziadkowi to się nie zdarzyło, prawda?”
„Nie,” zgodził się chłopak. „Ale jest dwa razy większy niż ty.”
Lord Ermenwyr westchnął i sięgnął po tubę z jadeitu. „Czy przeszkadza ci, jeśli zapalę?” zapytał Balnshik.
„Zdecydowanie tak,” odpowiedziała, łagodnie, ale z wyraźnym ostrzeżeniem w głosie.
„Szkoda,” odpowiedział, wyciągając wielki czerwony pierścień i wręczając go dziecku. „To dla ciebie, synu. Moja ulubiona biżuteria. Możesz schować w niej proszki nasenne i bawić się z innymi chłopakami. Już opróżniłem ją z trucizny,” dodał oburzony.
„Dziękuję, tato,” odpowiedział chłopak, a Lord Ermenwyr opuścił pokój, czując się niezadowolony i pełen goryczy.
Zatrzymał się w jednej z czarnych kory
Jak Nowy Jork Stał się Miastem Pamięci i Społeczności: O życiu w czasach kryzysu i eksperymentu
Eksperyment. Poszłam do Bloomie’s i kupiłam jedwabne bluzki oraz kaszmirowe swetry. Nie, nie potrzebuję ich w takim klimacie, ale zawsze uwielbiałam kaszmir, a do tego kilka spódnic Liz Claiborne i torebkę Prady. Pamiętam je. Nie czułam się na siłach, by ruszać w podróż do Wioski, choć ręka nie sprawiała problemów, nie czułam się też skrępowana. Zjedliśmy kolację w Plaza z innymi. Piloty medyczne innych ludzi rejestrowały objawy, a okazało się, że Leonard też odczuwa nudności. I tak jak ja, nie zamierza się ruszać. Cały wieczór spędziliśmy w Muzeum Historii Naturalnej. To dziwaczne sanktuarium Teddy’ego Roosevelta, całe muzeum jest właściwie kawałkiem historii. Bardzo je lubię. Podziwiam stare dioramy i wypchane zwierzęta. Czułam się, jakbym znajdowała się w muzeum w muzeum (w Mieście) i walczyłam z tym uczuciem. Ale Planetarium było wspaniałe.
Ci, którzy udali się do Wioski, zabrali swoje quikcarty i przejechali wzdłuż East Side Highway, żeby nie mijać Midtown. Mówią, że stary budynek ONZ wyglądał przepięknie, lepiej niż ten nowy, wysoki, zbędny gmach w Genewie. Wierzę im. Naukowcy powiedzieli, że nie wolno im było schodzić poniżej Houston Street, ale twierdzili, że niektóre drzewa w Washington Square Park wciąż są żywe, wyglądało to całkiem ładnie i rozpoznawalnie. Przywieźli z Wioski pamiątki: t-shirty z wulgarnymi sloganami, buty i kolczaste obroże. Dwoje ludzi przysięga, że widzieli ludzi, którzy patrzyli na nich, a potem znikali wzdłuż Thompson Street, aż trafili na Houston. Ciemni, kudłaci mężczyźni, bardzo brudni (no cóż, co mogli robić przez cały ten czas, żeby zdobyć wodę?). Pomysł, że ktoś pozostał, unikał ewakuacji i przetrwał przez ten czas, jest całkiem niesamowity. Przerażający i ekscytujący jednocześnie. Ale ci ludzie mówili, jakby mieli do czynienia z dzikimi zwierzętami i nie chcieli się do nich zbliżać. Nie sądzę, żeby to wymyślili. A para osób, których nie lubię, którzy wyśmiewali resztę z nas, nazywając nas tchórzami za to, że nie odważyliśmy się udać na dół, zostali ścigani przez dzikie psy, które miały pianę na pysku i były pokryte wrzodami. Dobrze im tak.
Jutro wieczorem odbędzie się bal w Plaza. Mamy już sukienki wieczorowe, fraki i zegarki Cartiera do pokazania. Ale nie wiem, czy będę miała siłę, żeby pójść. 11 września 2014. Ostatnie dni byłam zbyt przygnębiona, by pisać. Zszokowana i wściekła na temat morderstwa Carly. Po znalezieniu jej ciała w Parku, bal został odwołany. Lillian przyszła, znalazła mnie i powiedziała, że wyjeżdża. Frogmeni nie przywrócili wody w jej budynku, a Miles nie może jej w tym pomóc, więc nie może tam mieszkać. Jest zdruzgotana po śmierci Carly i zabiera ze sobą kilka osobistych rzeczy, które tylko nieznacznie zakłócają pomiary Geigera. Ma zamiar udać się do syna i jego nieprzyjemnej żony w Detroit, dopóki rak w jej kościach jej nie zabierze. Reszta świata dowie się o Carly i pomyśli: cóż, tacy są nowojorczycy. Oczywiście, że jest przestępczość, morderstwa, skoro znowu zaczęli tam żyć ludzie! A to nie tak, jak my! Większość osób, które znam, żyje tu w poczuciu wspólnoty. Ale może któryś z tych szalonych, którzy tu pozostali, zrobił to? Albo naprawdę są dzicy ludzie w Parku, jak ci, których widzieli w Greenwich Village? Spoglądamy na siebie niepewnie, ale może to tylko nasze wyobrażenie? Nie została zgwałcona, nic jej nie zabrano. Po prostu została uderzona w tył głowy tak szybko, że nie zdążyła nawet aktywować alarmu ani czarnej skrzynki w medpilocie. Więc pewnie nigdy nie dowiemy się, co się wydarzyło.
Ostatnio mam zawroty głowy i nie wiem, czy to przez promieniowanie, pogarszający się stan mojej stwardnienia rozsianego, czy po prostu przez to, że zaczynam się załamywać... Rozmawiałam z Leonardem i postanowiliśmy stąd wyjść. 15 września 2014. Jesteśmy teraz na East Side, w penthousie na East 89th. Widok na Park jest piękny, woda w zbiorniku wygląda malowniczo. To miejsce nie ma chłodnego, kamiennego charakteru, jak nasz poprzedni penthouse, ale nie przytłacza nas już tak, jak to w mieszkaniu Grahamów. Wydaje się, że należało kiedyś do wolnego, yuppie’owskiego małżeństwa, bez dzieci. Leonard bardzo cieszy się z kolekcji płyt CD – wprowadza mnie i siebie w indie rock z czasów dbombu, a także w showtunes i jazz, które nie były nam dotąd znane. Leonard znalazł dużą torebkę marihuany i bibułki do skrętów w szufladzie biurka właściciela mieszkania. To dlatego Leonard został skazany początkowo: przyjechał z Wyspy z kilkoma znajomościami i zainteresowaniem rekreacyjnym ganją. Czasami załatwiał coś dla przyjaciół, czasami brał kokainę, a potem skazali go na trzydzieści lat za bycie dealerem narkotyków. Był na Riker’s Island, kiedy wybuchły zamieszki, dodali mu jeszcze pięć lat i wysłali go do Sing Sing. Cóż, przynajmniej wyciągnęło go to z pola rażenia dbombu, co było celem uczestników zamieszek. Mówi, że trzymał na wodzy bardziej dzikich, ale sam nikomu nie zrobił krzywdy. Myślałbyś, że teraz, po zniesieniu przepisów, władze powinny zamienić wyrok dla takich jak on... Ale potem może nie mieliby tylu potencjalnych rekrutów do tego eksperymentu. Tak czy inaczej, Leonard ciągle narzeka, że ta marihuana jest bardzo stara, ale ma rację, pomocna jest w walce z nudnościami. Ostatnio nie jadamy zbyt często w Plaza ani Sherry-Netherland; to miejsce ma elektryczną kuchnię, półkę ze przyprawami, a lodówka pełna jest woreczków z jedzeniem od frogmenów oraz kilku świeżych składników, które udało nam się załatwić. Przygotowuję posiłki mniej sprzyjające nudnościom, co również pomaga. Ręka nadal sprawia mi kłopot, nie powinnam się tym martwić, ale się martwię. Mimo to postanowiliśmy, że pójdziemy na weekendowy bal, bez względu na wszystko. Mamy całkiem wspaniałe stroje. Naszym największym wyjściem wczoraj była wycieczka do Met. Frogmeni podsłuchali rozmowy o tym, że zamierzają zabrać część dzieł sztuki. Lepiej niech tego nie próbują. To nasze Miasto, a te dzieła należą do nas. Tworzy się grupa wolontariuszy wśród większych facetów, by zapobiec kradzieży Van Goghów i Monetów. (Czy ktoś naprawdę byłby na tyle głupi, by próbować sprzedać je na czarnym rynku?) Może uda im się też utrzymać frogmenów z naukowców z dala.
Dziś było przyjemnie,
Jak monitorować korozję w przemyśle chemicznym i naftowym?
Jak skutecznie zarządzać znieczuleniem podczas operacji usuwania nowotworu serca i usuwania przeszkód w odpływie lewej komory?
Jak zrozumieć procesy stochastyczne w kontekście szumów białych Poissona i ich zastosowań w fizyce?

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский