Każda administracja, niezależnie od jej politycznych przekonań, zmaga się z nieuniknionymi wyzwaniami prawnymi dotyczącymi swoich kluczowych polityk. W szczególności, wyzwania te są bardziej wyraźne, gdy decyzje polityczne pochodzą z egzekutywy. Historia obfituje w przykłady sporów sądowych związanych z (a) wykonawczymi rozkazami prezydentów oraz (b) dyrektywami lub memorandum wydawanymi przez departamenty i agencje, które realizowały polityczne priorytety prezydentów. Wśród najbardziej znanych przykładów spornych rozkazów wykonawczych znajdują się m.in. rozkaz wykonawczy Franklina D. Roosevelta z czasów II wojny światowej, nakładający relocację i internowanie Amerykanów pochodzenia japońskiego (EO 9066), rozkaz wykonawczy Harry'ego Trumana z 1952 roku, nakazujący sekretarzowi handlu przejęcie prywatnych hut stalowych podczas wojny koreańskiej, czy rozkaz wykonawczy George’a W. Busha z listopada 2001 roku, który upoważniał do powołania komisji wojskowych w Guantanamo Bay do sądzenia podejrzanych o terroryzm. Z trzech wymienionych rozkazów, tylko rozkaz Roosevelta przetrwał wyzwanie prawne, zostały one jednak później poddane ostrej krytyce, a w decyzji Trump v. Hawaii (2018) Sąd Najwyższy USA ostatecznie je unieważnił.
Bardziej współczesnym przykładem polityki rządowej zmieniającej prawo na korzyść preferencji prezydenta było memorandum sekretarza Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego (DHS) Jeh'a Johnsona z listopada 2014 roku, które akcentowało politykę dyskrecji prokuratorskiej, priorytetowo traktując deportację nielegalnych imigrantów (Deferred Action for Parents of Americans and Lawful Permanent Residents, DAPA). Memorandum to wywołało spór prawny z 26 stanami, z Teksasem na czele. Skutkiem tej sprawy była decyzja Sądu Najwyższego z czerwca 2016 roku, w której stwierdzono 4-4 podział opinii i utrzymano nakaz wstrzymania realizacji programu przez piątą okręgową izbę sądu apelacyjnego. Program DAPA ostatecznie nigdy nie wszedł w życie, choć jego analog, Deferred Action for Childhood Arrivals (DACA), zainicjowany przez prezydenta Obamę w 2012 roku, był w pełni realizowany przez jego administrację. Dopiero administracja Trumpa podjęła próby jego obalenia, kiedy w 2017 roku sekretarz DHS, Elaine Duke, wydała memorandum, które unieważniało decyzję z 2012 roku, co stało się przedmiotem aktualnych wyzwań sądowych.
Pomimo świadomości o możliwych kontrowersjach prawnych, administracja Trumpa przewyższyła wszystkie poprzednie pod względem liczby i wagi spraw sądowych przeciwko jej kluczowym politykom, co miało miejsce w ciągu pierwszych dwóch i pół roku jej kadencji. Liczne komentarze podkreślają skalę przegranych spraw sądowych administracji Trumpa, a liczba tych spraw bije wszelkie rekordy – niewielu prezydentów w historii USA zmagało się z tak wysoką liczbą przegranych procesów sądowych. Dla przykładu, artykuł Washington Post zauważył, że "około 40-50 sędziów federalnych wypowiedziało się przeciwko administracji Trumpa", a dane Institute for Policy Integrity wskazują na rekordowe 32 przegrane do 2 wygranych procesy w sprawach deregulacyjnych (zwycięstwo wynoszące ponad 90% dla stron pozywających).
Co ciekawe, spory dotyczące polityki Trumpa nie są jedynie domeną sędziów mianowanych przez prezydentów Demokratów. Wiele decyzji zapadło także z rąk sędziów mianowanych przez Republikanów, co stanowi kolejną rysę w porównaniu do typowej praktyki amerykańskiego systemu sądowego. Zdecydowana większość decyzji sądowych sprzeciwiających się polityce administracji Trumpa pochodziła od sędziów, którzy nie mieli żadnych motywów ideologicznych, by działać na szkodę jego rządu.
Nowym wymiarem tego zjawiska jest deklaracja stanu wyjątkowego przez Trumpa w lutym 2019 roku, której celem było obejście decyzji Kongresu dotyczącej finansowania budowy muru na granicy południowej. Ta decyzja natychmiast spotkała się z licznymi wyzwaniami sądowymi, które wciąż trwają.
Trump postanowił w dużej mierze polegać na swojej autonomii wykonawczej oraz na wydawaniu dyrektyw przez departamenty i agencje, by wprowadzać nowe polityki dyktowane przez Biały Dom. Na pierwszy rzut oka, jest to strategia charakterystyczna dla wielu współczesnych prezydentów. Tym, co wyróżnia administrację Trumpa, jest jednak niedbałe i impreczyzyjne formułowanie nowych polityk, a także rażące zaniedbanie przestrzegania procedur przewidzianych w Prawie Administracyjnym, które nakazuje szczegółowe uzasadnienie wszelkich zmian politycznych. Ignorowanie konsultacji międzyagencyjnych oraz zwyczajowego przeglądu procesów przed ogłoszeniem nowych decyzji stało się jednym z kluczowych zarzutów wobec administracji.
Nie sposób jednak zignorować faktu, że takie błędy w strategii rządzenia miały swoje konsekwencje w postaci nieustannych porażek sądowych. Choć teoretycznie administracja Trumpa powinna wyciągać wnioski z tych porażek, wciąż nie zatrzymała się w realizacji tej samej, kontrowersyjnej polityki. Zdecydowanie nie tylko decyzje podejmowane przez prezydenta, ale także sposób, w jaki były one wdrażane, stanowiły grunt do kolejnych sporów prawnych. Wciąż wyzwaniem dla administracji pozostaje znajdowanie równowagi między skutecznością w realizacji celów politycznych a zgodnością z konstytucją i przepisami prawa.
Czy Donald Trump może wykorzystać prawo łaski do obrony przed ściganiem prawnym?
W 2017 roku Donald Trump znalazł się w centrum kontrowersji związanej z korzystaniem z konstytucyjnego prawa łaski, które przysługuje prezydentowi Stanów Zjednoczonych. Zdolność do udzielania łaski, w tym ułaskawienia, amnestii czy zmiłowania, stanowi jedną z najpotężniejszych prerogatyw głowy państwa, a Trump, jak żaden inny prezydent przed nim, wyraźnie rozważał ją jako narzędzie w swojej obronie politycznej.
Początkowo, w miarę rozwoju śledztwa prowadzonego przez specjalnego prokuratora Roberta Muellera w sprawie ingerencji Rosji w wybory prezydenckie w 2016 roku, zaczęły się pojawiać spekulacje na temat możliwości udzielenia sobie samemu łaski. Dyskusje te nabrały na sile po tym, jak Trump zaczął korzystać z tego prawa, aby ułaskawić swoich sojuszników politycznych, takich jak były szeryf Joe Arpaio. Arpaio, który wcześniej został skazany za pogwałcenie praw obywatelskich, otrzymał łaskę bez wątpliwości, co wywołało falę krytyki, ale także rzuciło światło na praktyczne i polityczne implikacje korzystania z prerogatywy prezydenckiej.
Zgodnie z konstytucją Stanów Zjednoczonych, prezydent może ułaskawić osoby skazane za przestępstwa federalne, jednak istnieje wiele kontrowersji, które towarzyszą temu procesowi, szczególnie w kontekście potencjalnych nadużyć władzy. Prawo to jest szerokie, lecz nie do końca nieograniczone. Przykładem jest kwestia tzw. „samoułaskawienia”. O ile w teorii prezydent mógłby ułaskawić siebie samego, tak wielu prawników, w tym Brian Kalt, wyraża przekonanie, że tego rodzaju działanie mogłoby być niezgodne z fundamentalnymi zasadami prawa. Kalt w swoich pracach stwierdza, że nie jest możliwe, by prezydent mógł sam siebie uwolnić od odpowiedzialności karnej, ponieważ wymagałoby to, by osoba sama siebie osądzała, co jest sprzeczne z zasadą sprawiedliwości.
W praktyce, choć Donald Trump nigdy publicznie nie ogłosił decyzji o samoułaskawieniu, jego retoryka i działania w czasie dochodzenia Mueller’a mogły wskazywać, że nie wykluczał takiej możliwości. W 2017 roku jego prawnicy zaczęli rozważać tę opcję w obliczu możliwego postawienia prezydenta w stan oskarżenia w związku z jego powiązaniami z Rosją. Wśród działań podejmowanych w tej sprawie były m.in. próby zablokowania dochodzenia, jak również publiczne wypowiedzi Trumpa sugerujące, że nie obawia się wyników śledztwa, ponieważ ma pełne prawo do skorzystania z łaski.
Również warto zwrócić uwagę na kontekst polityczny, w którym prawo łaski stało się narzędziem prezydenckiej polityki. Trump wielokrotnie ułaskawiał osoby, które znajdowały się w jego bliskim kręgu, co rodziło pytania o motywacje jego decyzji. Tego typu działania prowadziły do szerokiej debaty publicznej, której celem było rozstrzygnięcie, czy takie korzystanie z władzy nie stanowi nadużycia. Ułaskawienie Arpaio, który był symbolem kontrowersyjnych działań w zakresie egzekwowania prawa imigracyjnego, a także ułaskawienie innych osób, takich jak Dinesh D’Souza, były uznawane za przejawy wykorzystania łaski w celach politycznych.
Jednakże obok tego rodzaju decyzji, które wywołały duże kontrowersje, Trump zbliżył się również do kwestii reformy systemu sprawiedliwości. Jego administracja, pod wpływem różnych grup aktywistów, zaczęła analizować możliwość ułaskawienia osób skazanych na długie wyroki w sprawach związanych z drobnymi przestępstwami narkotykowymi. Przykład Dinesha D’Souzy, który został skazany za przestępstwo finansowe, może stanowić przykład bardziej liberalnego podejścia do kwestii łaski w jego prezydenturze.
Warto przy tym podkreślić, że w debacie nad prezydencką władzą łaski pojawiają się pytania o granice jej stosowania. Historia amerykańska pełna jest przykładów, gdy prezydenci sięgali po tę prerogatywę, jednak każda z takich decyzji była obciążona silnymi konsekwencjami politycznymi. Przykłady takie jak przypadek Richarda Nixona, który rozważał możliwość ułaskawienia siebie samego po aferze Watergate, pokazują, że użycie prawa łaski przez głowę państwa może prowadzić do poważnych kryzysów konstytucyjnych i moralnych.
Również w kontekście współczesnym, zjawisko to staje się częścią szerszej debaty o sprawiedliwości społecznej i reformie systemu karnego. Decyzje prezydenta o ułaskawieniu, jak i potencjalne reformy w tej dziedzinie, mogą mieć daleko idące skutki nie tylko dla systemu prawnego, ale także dla postrzegania sprawiedliwości w amerykańskim społeczeństwie.
Warto, by czytelnik miał świadomość, że chociaż władza prezydenta w zakresie łaski jest potężnym narzędziem, jej wykorzystanie może stanowić nie tylko praktyczną, ale także polityczną decyzję, obarczoną ryzykiem nadinterpretacji i nieporozumień. Co więcej, kwestia granic tej władzy, zwłaszcza w obliczu globalnych wyzwań i wewnętrznych napięć politycznych, staje się tematem nie tylko prawnym, ale i moralnym, który wymaga stałej refleksji nad jej etycznymi i konstytucyjnymi aspektami.
Jakie są zasady, które kierują działaniami Donalda Trumpa?
Dla Donalda Trumpa zasady, które obowiązywały go przez całą jego karierę biznesową, stanowią fundament jego działań także na stanowisku prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jego postępowanie nie zmieniło się w zasadniczy sposób, niezależnie od tego, czy działał w interesach prywatnych, czy jako lider państwa. Według jednego z jego byłych współpracowników, Trump pozostał niezmienny przez lata, a tylko ci, którzy towarzyszyli mu przez długi czas, potrafili to dostrzec. Jego sposób zarządzania jest pełen przekonania, że zasady, tradycja, czy moralność to jedynie narzędzia, które należy wykorzystywać dla osiągnięcia osobistych celów, a nie zasady, których należy przestrzegać.
Przykładów na potwierdzenie tej tezy jest wiele. W 2017 roku Trump mianował swoich najbliższych krewnych – syna Donalda Jr., córkę Ivankę oraz jej męża Jareda Kushnera – na stanowiska w Białym Domu, co wbrew oczywistym przepisom, w tym prawu anty-nepotyzmu z 1967 roku, nie spotkało się z żadnym znaczącym sprzeciwem. Prawnicze interpretacje przepisów wykluczały możliwość, by prezydent mógł mianować swoich krewnych, a jednak Trump wziął ich ze sobą. Jego decyzja w tym względzie była nie tyle kwestionowaniem prawa, co kolejnym potwierdzeniem, że dla niego liczą się tylko jego własne interesy i bliskość rodziny.
Podobnie, jak w biznesie, tak i w polityce Trump unikał jakiejkolwiek formy sprzeciwu wobec siebie. Od zawsze otaczał się osobami, które zgadzały się z jego decyzjami, co w kontekście rządzenia okazało się nie wystarczające. Rządy nie opierają się wyłącznie na autorytecie i wydawaniu rozkazów, czego Trump, jak się wydaje, nigdy nie zrozumiał. Również w zakresie negocjacji i budowania relacji, nie poszedł śladami swoich poprzedników, którzy umiejętnie wykorzystywali umiejętność perswazji. Zamiast tego, Trump pozostał wierny swojej filozofii – działał na zasadzie „robię to, co chcę”, nie uznając żadnych ograniczeń, nawet tych nakładanych przez prawo.
Kolejną fundamentalną zasadą Trumpa jest to, że dla niego prawo to narzędzie do manipulacji. Przez lata, w swoim biznesie i życiu politycznym, Trump wykorzystywał system prawny na swoją korzyść. Używał go do blokowania roszczeń i odwlekania spraw sądowych, prowadząc setki procesów, które miały na celu wyczerpanie zasobów jego przeciwników i zmuszenie ich do zawierania ugód, które były korzystne dla niego. Działania takie można uznać za jeden z fundamentów jego podejścia do prowadzenia interesów, które pozwalały mu unikać odpowiedzialności za liczne skandale, nie płacenie pracownikom czy współpracownikom.
Jednakże nic nie jest dla niego równie ważne, jak zarabianie pieniędzy. Zarządzanie swoimi finansami, a także wykorzystywanie każdej okazji do powiększania swojej fortuny stanowi główny cel jego życia. Ubieganie się o prezydenturę w 2016 roku w dużej mierze wynikało z chęci dalszego rozszerzania marki Trump i zysków, które mogą wynikać z powiązań z rządem USA. Liczne kontrowersje wokół jego finansów, w tym kwestie związane z tzw. klauzulami emolumentowymi w Konstytucji USA, wskazują na jego lekceważenie obowiązujących przepisów. Trump nie oddzielił swojego majątku od funkcji prezydenta, co stanowiło rażące naruszenie zasad etycznych i prawnych, którym hołdowali jego poprzednicy.
Z kolei „prawda” w oczach Trumpa jest pojęciem elastycznym, które może przybierać dowolną formę, dostosowaną do aktualnych potrzeb. Sposób, w jaki manipuluje faktami, jest dobrze znany z jego kariery medialnej, szczególnie w kontekście kampanii wyborczej w 2016 roku. Wykorzystywanie mediów do kreowania wizerunku, nie tylko w kwestiach politycznych, ale także osobistych, stało się jego znakomicie wyćwiczoną strategią. Używał pseudonimów, by udzielać informacji w swoim imieniu, a umiejętność rozmywania rzeczywistości sprawiła, że był w stanie na długo uniknąć poważnych konsekwencji swoich działań.
W kontekście jego kariery, należy również zaznaczyć, jak ważnym aspektem jest jego umiejętność wywierania wpływu na innych. Chociaż nie korzystał z tradycyjnych metod perswazji, to jednak jego charyzma i zdolność do „rozgrywania” sytuacji za pomocą mediów i prawa sprawiły, że zbudował pozycję, w której – pomimo licznych kontrowersji i nadużyć – nie stracił poparcia wielu swoich zwolenników. Warto również dodać, że jego obecność w mediach, często zaskakująca i kontrowersyjna, była starannie zaplanowaną strategią, mającą na celu wzmocnienie jego pozycji.

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский