Język brutalności i kultury okrucieństwa, który zyskał na normalizacji poprzez rozprzestrzenianie metafor wojny, bitwy, wypędzenia, czystości rasowej i demonizacji, stał się fundamentem politycznych narracji wielu autorytarnych reżimów. W czasach nazizmu i faszyzmu język niemiecki i włoski stał się językiem wyłącznych superlatywów, w którym reżimy przedstawiane były jako najlepsze, największe, a ich osiągnięcia – bezprecedensowe, historyczne i niezrównane. Hitler i Mussolini byli określani mianem „zbawicieli” i „wybawicieli”. To wrażenie przełomowości i zbawczej misji, zakorzenione w języku, stanowiło kluczowy element ich populistycznej retoryki. Donald Trump, choć nie łączy go bezpośrednio z tymi reżimami, w swojej komunikacji niejednokrotnie wykorzystywał techniki, które przypominają tę samą formę narracji.

Trump w swojej politycznej mowie posługuje się brutalną retoryką, która nie tylko zdobywa, ale również utrzymuje uwagę mas. Jego sposób komunikacji ma na celu infantylizowanie, uwodzenie i depolityzowanie społeczeństwa przez potok tweetów, wywiadów i publicznych wystąpień, które często ignorują fakty i prawdę. Zgodnie z jego praktyką, staje się on jedynym, który potrafi „uratować” masy, co stanowi wyraźne odniesienie do języka stosowanego przez reżimy totalitarne. W tym kontekście wykorzystywanie przemocy słownej oraz języka superlatywów stanowi strategię, która przyciąga masy i podtrzymuje konsensus.

Retoryka Trumpa, mimo że odmienna w kontekście współczesnym, posiada analogie do języka, który stał się fundamentem nazistowskiej propagandy. Oba przypadki, mimo różnic w strukturze politycznej, dążą do przedstawienia lidera jako osoby ponad ludzką, niemal nadprzyrodzoną, nieomylną i niezastąpioną. Co istotne, zarówno w przypadku Trumpa, jak i w kontekście nazistowskiej propagandy, język stanowi narzędzie do przekształcania rzeczywistości w sposób, który buduje i podtrzymuje mitologiczne przedstawienie władzy i jej niezrównanej mocy. Populistyczne techniki komunikacyjne, które opierają się na uproszczonych obrazach i emocjonalnych komunikatach, przyciągają nie tylko zwolenników, ale również tych, którzy czują się wykluczeni, zapomniani lub ignorowani przez elity.

Zjawisko to nie kończy się jedynie na samej komunikacji, ale rozciąga się na funkcjonowanie współczesnych mediów. Współczesne dziennikarstwo amerykańskie przeżywa głęboką transformację, której kluczową cechą jest wyparcie tradycyjnych mediów przez media społecznościowe i nowe technologie. Trump, wykorzystując te zmiany, skutecznie omijał klasyczne mechanizmy pośredniczenia, które przez dekady regulowały dostęp do informacji. Jego wykorzystanie Twittera do bezpośredniego kontaktu z wyborcami i media rozbudowywało jego osobisty obraz w sposób, który całkowicie zignorował tradycyjny porządek informacyjny. Poprzez „rozbijanie” klasycznego modelu medialnego, Trump stał się nowym typem politycznego komunikatora, który samodzielnie kształtował agendę i narrację, często nie zważając na fakt, czy była ona prawdziwa, czy nie. Zjawisko to, określane często jako „dyplomacja shock-jocka”, przyciągało uwagę mediów i utrzymywało jego postać w centrum uwagi, niezależnie od pozytywnego czy negatywnego wydźwięku publikacji.

Analiza współczesnych mediów, z ich podziałami i rosnącym wpływem mediów społecznościowych, wskazuje na istotną zmianę w sposobie, w jaki politycy oddziałują na opinię publiczną. Media, które dawniej pełniły funkcję pośrednika między polityką a obywatelami, obecnie stanowią tylko narzędzie w rękach liderów politycznych, którzy w coraz większym stopniu przejmują kontrolę nad narracją, co zmienia sposób, w jaki odbierane są ich działania. Z perspektywy Trumpa, jego komunikacja była doskonałym przykładem wykorzystywania nowoczesnych narzędzi w sposób, który łamał tradycyjne normy, jednocześnie będąc skutecznym w utrzymaniu ciągłej obecności w mediach.

Warto jednak zauważyć, że same techniki komunikacyjne, jak wykorzystywanie mediów społecznościowych, nie są wyłącznie domeną Trumpa. Współczesne polityczne komunikatory, szczególnie ci, którzy identyfikują się z nurtem populistycznym, również wykorzystują te same mechanizmy, co zwiększa znaczenie tego typu strategii w kampaniach wyborczych i w utrzymaniu władzy. Zmiana ta dotyczy nie tylko samego języka politycznego, ale i sposobu, w jaki obywatele są „dopuszczani” do polityki. Przyjrzenie się tej kwestii pozwala zrozumieć, jak wielką rolę w demokracjach odgrywają nowoczesne technologie w kształtowaniu politycznego krajobrazu, zmieniając granice i zasady komunikacji.

Jak Trump posługuje się retoryką populistyczną i co to mówi o jego stylu komunikacji?

Donald Trump, zarówno w roli kandydata, jak i prezydenta, jest znany z używania prostej, agresywnej i często wyolbrzymionej retoryki. Jego język charakteryzuje się dużą liczbą superlatywów, co widać w jego licznych tweetach. Słowo „najgorszy” (worst) jest jednym z tych, które Trump stosuje wyjątkowo często, zarówno w odniesieniu do osób, jak i do zjawisk czy sytuacji politycznych. Przykłady z jego Twittera: od krytyki „najgorszych” umów handlowych, przez najgorsze w historii oceny telewizyjne, po najgorszy rok dla systemu ochrony zdrowia w USA – jego język nigdy nie jest neutralny. Zamiast przedstawiać złożoność rzeczywistości, Trump redukuje ją do prostych osądów, które są jednoznaczne, łatwe do zrozumienia i chwytliwe. Jego komunikacja jest agresywna, ale również bardzo osobista, bo nie boi się stosować języka, który jest bliski jego zwolennikom – prostego, bezpośredniego i nacechowanego emocjami.

Trump posługuje się także dużą liczbą wielkich liter w swoich tweetach, co sprawia, że jego słowa brzmią bardziej dramatycznie i nagląco. Często stosuje również wykrzykniki, które mają na celu wzmocnienie emocjonalnego przekazu i wywołanie szybkiej reakcji odbiorcy. To styl, który łączy elementy populizmu i fascynizmu, o czym świadczy również podobieństwo do języka, który był używany przez przywódców III Rzeszy. Terminologia jest wyolbrzymiona, a retoryka często używa wyrazów o skrajnych, negatywnych konotacjach – w kontekście polityki zagranicznej, mediów czy sytuacji wewnętrznych w USA.

Nie chodzi jednak tylko o język nasycony nienawiścią i wrogością. Jest to także język, który ma przyciągnąć jak najszersze masy społeczne. Populistyczna retoryka Trumpa jest celowo uproszczona, by była zrozumiała dla szerokiego kręgu odbiorców. Zamiast używać skomplikowanych wyrazów i wielosylabowych konstrukcji, Trump sięga po proste, często jedno- lub dwusylabowe słowa, które są powszechnie znane i używane w codziennych rozmowach. Jego sposób mówienia i pisania jest zdecydowanie bliski stylowi, w jakim komunikują się przeciętni obywatele. To właśnie ten rodzaj języka pozwala mu się wyróżniać w polityce, gdzie forma i treść często przekształcają się w coś bardziej zrozumiałego i przystępnego, ale jednocześnie pozbawionego subtelności.

Pod względem emocjonalnym, Trump nie boi się używać przemocy słownej. Jego wyrażenia, takie jak „ognia i furii” w odniesieniu do Korei Północnej, budzą obraz krwawej konfrontacji. W ten sposób buduje wrażenie, że jest liderem gotowym na podejmowanie drastycznych działań, co z kolei ma mobilizować jego zwolenników. Jego zdolność do wzbudzania intensywnych emocji wśród swoich fanów może być uznana za istotną cechę populistycznego przywódcy. Wydaje się, że dla Trumpa istotniejsze jest wywoływanie natychmiastowej reakcji niż dążenie do merytorycznej głębi czy rozważnej analizy.

Język Trumpa jest również pełen sprzeczności. Z jednej strony atakuje swoich przeciwników w sposób bardzo dosadny, z drugiej zaś pozycjonuje siebie jako „człowieka z ludu”, który mówi w prosty sposób, jak każdy z nas. Jego styl komunikacji jest antyelitarny, co wpisuje się w szeroki nurt populizmu, który ma na celu wzmocnienie poczucia tożsamości u przeciętnych obywateli. Trump, dzięki prostemu językowi i osobistemu podejściu, staje się bardziej wiarygodny dla swoich zwolenników, którzy odczuwają, że ich interesy są reprezentowane przez kogoś, kto „rozumie” ich potrzeby.

Ważnym elementem analizy języka Trumpa jest również jego relacja z mediami. Trump często używa określenia „fake news” (fałszywe wiadomości) w odniesieniu do tradycyjnych środków przekazu, co podważa ich autentyczność i wiarygodność w oczach jego zwolenników. Podobne mechanizmy komunikacyjne można dostrzec w retoryce faszystowskiej, gdzie obrażanie wrogów i atakowanie mediów jest integralnym elementem budowania poparcia wśród mas. Dzieje się tak, ponieważ atakowanie „wroga” – w tym przypadku mediów – tworzy poczucie zagrożenia, które motywuje społeczeństwo do działania i wyrażenia lojalności wobec lidera.

Mimo że Trump używa języka prostego, często nienawistnego, jego komunikacja jest doskonale dostosowana do celu, jaki stawia sobie jako lider populistyczny. Prostota jego wypowiedzi, ich powtarzalność oraz wyraźne zróżnicowanie tonacji w zależności od sytuacji mają na celu przede wszystkim budowanie więzi z szeroką publicznością, którą w dużej mierze stanowią ludzie zmęczeni elitami i instytucjami politycznymi. W tym sensie Trump, mimo iż jest postacią kontrowersyjną, potrafił dostosować swoją retorykę do oczekiwań wyborców, tworząc dla nich przestrzeń do identyfikacji.

Chociaż styl komunikacji Trumpa jest często krytykowany za jego brutalność, warto zauważyć, że jest on efektywny w kontekście populistycznej mobilizacji. Prosty, dosadny język, pełen emocji i agresji, w którym Trump atakuje przeciwników i elity, jest idealnym narzędziem do przyciągania i utrzymywania poparcia szerokiej grupy obywateli. Celem takich zabiegów retorycznych jest przede wszystkim wzbudzenie lojalności wśród zwolenników, którzy czują się zrozumiani i reprezentowani przez swojego lidera.