Pamiętam, jak kiedyś poczułem ten dziwny ucisk w brzuchu, kiedy zobaczyłem listę zawodników drużyny hokejowej, a mojego nazwiska tam nie było. Wciąż czuję ten zapach lodu i potu na lodowisku, gdy po raz kolejny przeszukiwałem listę w nadziei, że popełniono jakiś błąd. To musiał być błąd. Oczywiście, to był błąd. Tylko że nie był to błąd. Trenerzy uznali, że nie byłem wystarczająco dobry, aby grać w drużynie. Na zewnątrz starałem się zachować zimną krew, ale wewnątrz czułem się strasznie. Gdyby tylko istniała możliwość, bym rozpuścił się w powietrzu, to bym to zrobił, ale niestety musiałem zmierzyć się z rzeczywistością, patrząc na moich kolegów, którzy się dostali, i składając im gratulacje.
Zacząłem szaleć dopiero po powrocie do domu. Wydzierałem się, rzucałem rzeczami, płakałem – wszystko to z powodu nieprzyjęcia do drużyny. To było dla mnie niepojęte. Hokej był moją pasją! Kochałem ten sport od dziecka, spędzałem godziny na lodzie, błagałem ojca, by zabrał mnie na treningi o najdziwniejszych porach dnia i nocy. Grałem w hokeja ulicznego, gdy tylko nie mogłem znaleźć miejsca na lodzie, trenowałem ciężko, by być lepszym, i byłem całkiem niezły. Wydawało mi się, że jestem równie dobry jak ci, którzy się dostali, i nie mogłem zrozumieć, dlaczego mnie nie przyjęli.
Po nocy pełnej niepokoju i frustracji postanowiłem porozmawiać z trenerami. Ich odpowiedź była prosta: "Uważamy, że masz potencjał, by być świetnym zawodnikiem, ale na razie nie wykorzystujesz swojego pełnego możliwości. Jesteś niepewny siebie, zbyt powściągliwy". Trenerzy chcieli, żebym poprawił swoje umiejętności i wrócił za rok w pełni gotowy. To wystarczyło, bym się zmobilizował. W mojej głowie pojawił się jeden cel – pracować. I pracowałem. Byłem gotów poświęcić się w pełni. Ciężko trenowałem, uczęszczałem na wszystkie możliwe obozy, ćwiczyłem do upadłego, by poprawić swoje umiejętności.
Zrobiłem ogromny postęp i na drugi rok dostałem się do drużyny. Grałem w niej przez trzy lata, aż skończyłem szkołę. Ale mimo mojego ogromnego zaangażowania, prawda była brutalna: byłem przeciętny. Ciężko pracowałem, ale efekty mojej pracy były średnie. Wszyscy, którzy widzieli moją pracę, spodziewali się, że będę znacznie lepszy. Byłem wysoki, silny, sprawny, miałem wszystko, co potrzebne do tego, by grać świetnie, ale wciąż byłem tylko przeciętnym zawodnikiem.
Na koniec nie zrobiłem kariery w hokeju. Nie dostałem się do żadnych prestiżowych drużyn, nie trafiłem na uczelnianą ligę ani wyżej. Tylko wspomnienie, że kiedyś byłem częścią drużyny hokejowej w liceum, pozostało. I przez lata ta przeciętność była moim standardem.
Ale potem wydarzyło się coś, co zmieniło moje podejście. Dwadzieścia lat później, w lidze mężczyzn, zacząłem grać z ludźmi, którzy byli zawodnikami na poziomie akademickim i zawodowym. Nie byłem już tym samym graczem, który w szkole średniej bałby się tej drużyny. Przeciwnie – byłem teraz jednym z lepszych zawodników. Strzelałem średnio dwie, trzy bramki na mecz. To w hokeju nie jest łatwe, zwłaszcza gdy grasz przeciwko średnim bramkarzom. Ale to było możliwe. Jak to się stało? Co się zmieniło? Czy zacząłem intensywnie trenować? Czy przeszedłem jakąś rewolucję fizyczną? Oczywiście, że nie.
Zamiast tego zmieniłem coś fundamentalnego: moje nastawienie. To jest klucz. Zaczynając grę w lidze dla mężczyzn, wciąż byłem przeciętnym zawodnikiem. Grałem solidnie, ale bez wyróżniania się. Kiedy zadawałem sobie pytanie: "Dlaczego nie strzelam bramek?" odpowiedź była prosta: "Ponieważ nigdy tego nie robiłem". Wtedy pomyślałem: "Co by było, gdybym zaczął starać się strzelać bramki?". Zaczęło się to dziać. Stworzyłem w swojej głowie obraz zawodnika, którego podziwiałem w dzieciństwie, Jacka, który był fenomenalnym strzelcem. Zaczęłem myśleć jak on, poruszać się jak on, grać jak on. I zacząłem strzelać bramki. Po pierwszym golu przyszły kolejne, a ja stałem się skutecznym zawodnikiem. Okazało się, że klucz do sukcesu tkwił w mentalności, a nie w fizycznych umiejętnościach, które miałem od zawsze.
Sukces nie zależy tylko od ciężkiej pracy. Wysiłek jest istotny, ale ostatecznie to twoje podejście, twoje nastawienie do wyzwań, jest tym, co naprawdę determinuje twoje osiągnięcia. Zmiana mentalności może sprawić, że przekształcisz swoją przeciętność w coś wyjątkowego, że będziesz w stanie wykorzystać swój potencjał w pełni.
Warto dodać, że kluczem do prawdziwego rozwoju jest zdolność do zadawania sobie pytań i samodzielnego poszukiwania odpowiedzi. Zmiana podejścia może zaczynać się od prostego pytania: "Co muszę zrobić, by stać się lepszym?". To pytanie uruchamia proces rozwoju i pozwala odkrywać nowe możliwości. Warto pamiętać, że to, co nazywamy "przeciętnością", wcale nie jest końcem drogi. To punkt wyjścia, który może prowadzić do ogromnych zmian – wystarczy tylko zmienić perspektywę.
Dlaczego Twoja Średnia Cię Powstrzymuje? Jak Stać Się Najlepszą Wersją Siebie
Wielu z nas spotyka ludzi, którzy zdają się mieć wszystko pod kontrolą. Są pewni siebie, komunikatywni i potrafią poradzić sobie w każdej sytuacji. Takim człowiekiem był Michael Werner. Zanim skończyłem dwadzieścia jeden lat, Michael Werner był moim fałszywym dowodem tożsamości. To był ja, ale nie taki, jakim byłem naprawdę. To była najlepsza wersja mnie – wersja, którą chciałem być.
Posługując się tym fałszywym dowodem, wchodziłem do klubów z pełnym przekonaniem i pewnością siebie. Chodziłem dumnie, z uśmiechem na twarzy, rozmawiałem z ludźmi i przyciągałem uwagę. Michael Werner potrafił się bawić, był magnetyczny, nigdy się nie denerwował i był duszą towarzystwa. To, co zaczęło się jako fałszywy dokument, stało się moją fałszywą tożsamością. Grałem rolę pana imprezy, a ja pokochałem tę rolę. Całe życie towarzyskie oparte na alkoholu, śmiechu, organizowaniu imprez i imprezowaniach, wszystko to było zgodne z moim "wymyślonym ja".
Ale nie byłem sobą. Byłem aktorem, który cały czas starał się, by ludzie mnie lubili, szanowali i chcieli spędzać ze mną czas. Zewnętrznie wyglądało na to, że mam wysoki poziom życia, ale wewnętrznie czułem się... średnio. Dopiero po latach, kiedy moja fałszywa tożsamość została zdemaskowana, zrozumiałem, dlaczego tak łatwiej jest udawać kogoś innego, niż być w pełni sobą.
Przez długi czas Michaela Wernera traktowałem jako zewnętrzny obraz siebie, jako coś, co dawało mi poczucie lepszego "ja". Dziś wiem, że większość z nas tak właśnie działa: odgrywamy różne role w zależności od sytuacji, ale nie jesteśmy w pełni sobą. Używamy masek, bo boimy się pokazać prawdziwego siebie. Najczęściej jest to reakcja na lęk przed tym, co nazywamy "średniością" – taką przeciętnością, która nie zadowala, ale też nie pozwala w pełni rozwinąć skrzydeł.
Kilka lat temu prowadziłem program dla osób uczących się sztuki publicznych wystąpień. Wśród uczestników byli lekarze, prawnicy, sprzedawcy, przedsiębiorcy – ludzie z różnych branż. Każdy z nich prezentował jakiś średni poziom wystąpień, które dawały im średnie efekty. Po zakończeniu programu wszyscy posiedli umiejętności, które zmieniły ich podejście do wystąpień publicznych. Byli bardziej otwarci, pewni siebie, potrafili przyciągać uwagę i angażować słuchaczy. Jednak w trakcie kursu zauważyłem, że mimo doskonałego przygotowania merytorycznego, większość z nich czuła się niekomfortowo w swojej roli.
Nie chodziło tylko o lęk przed publicznym wystąpieniem – to był głównie lęk przed ujawnieniem siebie, przed byciem w pełni autentycznym. Często widziałem, jak ludzie starali się "usunąć" siebie z prezentacji. Mówili o faktach, liczbach, technicznych detalach, ale ich osobowość była schowana. Dopiero kiedy zaczynaliśmy pracować nad osobistymi historiami i włączać ich prawdziwe "ja" do wystąpień, widać było prawdziwą różnicę. Prezentacje stawały się fascynujące, pełne pasji i zaangażowania.
Pewnego razu miałem dwóch uczestników, którzy mieli pracować nad swoimi wystąpieniami. Jeden z nich, Nigel, był brytyjskim mężczyzną, trenerem motywacyjnym, który nigdy wcześniej nie miał do czynienia z inwestowaniem w nieruchomości. Drugi, Brad, był doświadczonym amerykańskim specjalistą od nieruchomości. Gdy Brad stanął do prezentacji, choć miał ogromną wiedzę i doświadczenie, popełnił błąd. Był niepewny, mówił monotonnie i nie angażował słuchaczy. Po jego wystąpieniu poprosiłem Nigela, by spróbował zaprezentować materiał Brada. Nigel, mimo że nie znał się na nieruchomościach, oddał prezentację z pasją, jakby był Brad’em. Jego entuzjazm i zaangażowanie zaskoczyły wszystkich. Zrozumiałem wtedy, jak ważne jest, aby człowiek był sobą, a nie kopiował innych. W kolejnym kroku poprosiłem Brada, by spróbował wystąpienia Nigela – i ku mojemu zaskoczeniu, zrobił to perfekcyjnie, używając nawet brytyjskiego akcentu.
Dlaczego tak łatwiej jest udawać kogoś innego niż być sobą? Dlatego, że jesteśmy niekomfortowi z naszą średniością. Każdy z nas ma swoje "średnie ja", które nie do końca zadowala. I to jest początek drogi, która prowadzi do zmiany. Zamiast udawać kogoś, kim nie jesteśmy, powinniśmy zacząć być w pełni sobą – nawet jeśli to oznacza wyjście ze swojej strefy komfortu.
Aby stać się najlepszą wersją siebie, musisz najpierw przyznać się, czego tak naprawdę chcesz. To jest jeden z najtrudniejszych kroków w życiu – przyznać się, czego pragniemy i wyjść naprzeciw temu pragnieniu. I kiedy to robimy, zaczynamy dostrzegać różnicę między tym, gdzie jesteśmy teraz, a tym, co chcielibyśmy osiągnąć. Przykład: jeśli chcesz zacząć prowadzić własny biznes, musisz najpierw przyznać, że obecnie nie jesteś przedsiębiorcą. To może być trudne, bo to oznacza konfrontację z własną średniością, ale tylko w ten sposób możesz zacząć robić krok ku przyszłości. Ból związany z tym uznaniem jest naturalny, ale to on staje się iskrą, która zapali ogień w Twojej drodze do sukcesu.
Zamiast unikać bólu i wyzwań, musisz nauczyć się wykorzystywać je na swoją korzyść. Tak jak w sporcie – gdyby ofensywa i defensywa były równie silne, nie byłoby emocji, rywalizacji, postępów. Dopiero kiedy jesteś gotów zmierzyć się z przeciętnością, zaczynasz dostrzegać, co musisz zmienić, by stać się kimś wyjątkowym. Przykład z życia codziennego: moi rodzice uczestniczą we wszystkich wydarzeniach sportowych, w których biorą udział nasze córki. To część ich średniego życia – ale to również ich wybór, bo chcą wspierać swoje dzieci, być blisko nich i cieszyć się ich sukcesami. Podobnie, w życiu – kiedy zdecydujesz się aktywnie uczestniczyć w tym, co chcesz osiągnąć, a nie tylko stać z boku, poczujesz, jak Twoja średnia zmienia się na lepsze.
Jak stać się bardziej autentycznym i zmotywowanym do działania
Wielu z nas, zadając sobie pytanie "Jak się masz?", automatycznie odpowiada "Świetnie!", "W porządku!", "Wszystko w porządku!". To odpowiedzi, które są łatwe, bezpieczne i, przede wszystkim, nie wymagają od nas wysiłku. Jednak wcale nie muszą one odzwierciedlać prawdziwego stanu rzeczy. Istnieje inny sposób na odpowiedź, sposób, który jest bardziej autentyczny i może otworzyć drzwi do zmiany. Następnym razem, gdy ktoś zapyta cię, jak się czujesz, dlaczego nie powiedzieć na przykład: „Dobrze się czuję, ale teraz skupiam się na poprawie swoich umiejętności sieciowania, aby pozyskać więcej klientów.” Albo: „Czuję się dobrze, staram się ćwiczyć regularniej, bo chcę mieć więcej energii, by móc biegać za dziećmi!” Odpowiedzi te mogą wydać się naturalne i niewinne, ale są prawdziwe. Zamiast udawać, że wszystko jest idealne, warto być szczerym i pokazać, gdzie naprawdę jesteśmy.
Często zapominamy, że nasze życie nie musi być doskonałe, by zasługiwało na szacunek i akceptację. Wielu ludzi stara się ukryć swoje niedoskonałości, pragnąc uchodzić za „idealnych”. Zewnętrzna doskonałość nie ma jednak nic wspólnego z prawdziwym szczęściem, ani z realnym postępem. Często, tak jak ja przez długi czas, zakładając tożsamość Michaela Wernera, udajemy kogoś, kim nie jesteśmy, a to tylko utrzymuje nas w stanie „średniości”. Moje życie zawodowe szło dobrze: firma się rozwijała, klienci byli zadowoleni, wszyscy byli zdrowi – wydawało się, że wszystko jest w porządku. Jednak z moją żoną mieliśmy problem – nie spaliśmy wystarczająco dużo. Dlaczego? Bo pracowaliśmy po kilkanaście godzin dziennie, starając się angażować w życie naszych dzieci. Z zewnątrz wszystko wyglądało w porządku, ale tak naprawdę potrzebowaliśmy pomocy, o którą nigdy nie poprosiliśmy. Dopóki nie zaczęliśmy być szczerymi z otoczeniem i nie poprosiliśmy o wsparcie, nie mogliśmy pójść do przodu. Warto zrozumieć, że nie ma nic złego w przyznaniu się, że potrzebujemy pomocy. To jest moment, kiedy zaczynamy wychodzić ze swojej „szafy” – strefy komfortu, która tylko wydaje się bezpieczna.
Kiedy zaczynasz być bardziej autentyczny w codziennych rozmowach i w pracy, nagle zauważasz, że życie staje się bardziej naturalne. Nie musisz już udawać, że wszystko jest w porządku, a twoja „średniość” przestaje cię ograniczać. Mój zespół i ja, aby poradzić sobie z rosnącymi wyzwaniami, dołączyliśmy do trzech zaawansowanych mastermindów i zaczęliśmy budować nową sieć, w której mogliśmy otwarcie prosić o pomoc i oferować wsparcie w zamian. To rozwiązanie sprawiło, że nasza firma, a także nasze życie osobiste, stały się bardziej zrównoważone. Warto pamiętać, że nie jesteśmy w stanie osiągnąć sukcesu, jeśli nie otworzymy się na innych i nie poprosimy o pomoc, gdy jej potrzebujemy.
Równie istotnym elementem jest motywacja. Wiele osób myśli, że motywacja to wielkie, inspirujące uczucie, które pcha nas do działania. W rzeczywistości motywacja to po prostu robienie czegokolwiek – nawet jeśli nie czujemy się do tego gotowi. Kluczem do osiągania celów jest działanie, nie oczekiwanie na idealny moment. Kiedy zaczynasz działać, twój mózg aktywuje się, a każda zakończona czynność daje ci więcej energii do kolejnych działań. Nie ważne, czy to wysprzątanie biurka, czy wysłanie ważnego e-maila – za każdym razem, gdy coś kończysz, zyskujesz energię do kolejnych kroków. Poczucie spełnienia i postępu daje ci napęd do dalszej pracy. Warto, byś skoncentrował się na tym, co naprawdę istotne w twoim życiu i zaczął podejmować małe kroki, które prowadzą do większych sukcesów.
Weź teraz kartkę papieru i napisz cztery rzeczy, które musisz zrobić. Skup się na tej, która jest dla ciebie najtrudniejsza. To nie musi być coś drobnego, jak sprzątanie biurka, ale coś naprawdę ważnego, np. zdrowie, relacje, rozwój zawodowy. Zastanów się, dlaczego masz problem z konsekwencją. Być może twoje problemy wynikają z tego, że nie traktujesz tego poważnie. Jeśli Twoja średnia (Twoje podejście do życia) byłaby inna, to czy naprawdę musiałbyś starać się dbać o zdrowie, ćwiczyć regularnie, dobrze się odżywiać, wysypiać się? Gdybyś naprawdę traktował to jako coś istotnego, to robienie tych rzeczy byłoby dla ciebie naturalne.
Motywacja jest zatem wynikiem wartości, które nadajemy różnym sferom życia. Im bardziej traktujesz coś poważnie, tym mniej musisz się starać, by to realizować. Wysoka średnia to po prostu brak oporu wobec działań, które prowadzą cię do sukcesu. Jeśli zdrowie, rozwój zawodowy lub relacje są dla ciebie prawdziwie ważne, będziesz je traktować z należytą wagą i nie będziesz musiał szukać motywacji – sama przyjdzie.
Nie zapominaj, że w świecie, w którym większość ludzi unika bolesnych wyzwań, tylko niewielka grupa potrafi skoncentrować się na dążeniu do prawdziwych celów. Aby przezwyciężyć swoją średniość, musisz zacząć działać w zgodzie ze swoimi wartościami, nie czekając na idealny moment, ale podejmując codzienne kroki ku wyższym celom.
Jak Zwiększyć Swój Przeciętny Poziom?
„A jeśli umrzesz młodo,” powiedziałem do niego, „przegapisz ich gry, ich ukończenie szkoły i śluby. To dość samolubne. Naprawdę chcesz nauczyć swoje dzieci, jak umierać młodo? Jesteś w sprzeczności z samym sobą i dajesz im okropny przykład.” Jak widać, nie chodzi mi o to, by sprawić, że poczujesz się dobrze. Chcę, żebyś poczuł coś. On zrozumiał przesłanie, a tam i wtedy ustalił swoje słowo-klucz: „zły tata”. Przez pewien czas powtarzał je sobie za każdym razem, gdy jego „stare średnie” próbowało go zniechęcić do ćwiczeń lub zdrowego odżywiania. Dziś, po upływie czasu, mogę powiedzieć, że Jeremy jest zdrowy. Zdrowie stało się dla niego niepodważalnym celem, a on i jego żona cieszą się tym samym poziomem zdrowia i mają wspólne podejście do tego tematu.
Wracając do twojej listy: wyobraź sobie, że za każdym razem, gdy podejmujesz wysiłek, używasz swojego słowa-klucza, by cię zmotywować. Twoje słowo-klucz ma ogromną moc. Pozwoli ci ono zablokować te ściany, które trzymają cię w przeciętności i w twojej strefie komfortu. Wyobraź sobie, jak szybko zrealizujesz swoją listę! Jak szybko przeniesiesz swoje pragnienia i marzenia na cel! Jak szybko podniesiesz swój przeciętny poziom.
Do tej pory położyliśmy fundamenty do podniesienia swojego przeciętnego poziomu. Wiesz, gdzie jesteś, jak tam trafiłeś, dokąd zmierzasz i jak tam dotrzesz. Jesteś na drodze do wyjścia z tej „skrzynki” do Nowego Przeciętnego. Ta część książki pokaże ci, jak podejść do zmian, które musisz wprowadzić. W trakcie lektury znajdziesz narzędzia i strategie, które sprawią, że bycie konsekwentnym stanie się łatwiejsze niż kiedykolwiek wcześniej.
Plan Minimalnych Działań
Będziesz uwielbiał tę część, którą teraz przeczytasz. Da ci to chwilę wytchnienia. Większość ludzi, gdy słyszy „podnieś swój przeciętny poziom”, od razu myśli, że będą musieli pracować jeszcze ciężej. To nie może być dalsze od prawdy. Po pierwsze, twoje życie stanie się znacznie łatwiejsze, ponieważ: a) będziesz sobą, b) nauczysz się naprawdę żyć. Nazywa się to Planem Minimalnych Działań. Wiem, że brzmi to jakbym proponował łatwą drogę, ale nie o to chodzi. Może się wydawać, że zmiana swojego przeciętnego poziomu powinna być łatwa – po prostu musisz pracować ciężko i wytrwać, aż to osiągniesz. Ale to nie tak. Chociaż przypuszczam, że przez całe dzieciństwo twoi rodzice, nauczyciele i trenerzy mówili ci to samo, co mnie: „pracuj ciężko, bądź dobrym człowiekiem, rób to, co należy, a dojdziesz do celu.” To najgorsza rada, jaką można dać. Możesz pracować ciężko, kontynuować tę pracę przez lata, a i tak nie wystarczy, a na końcu skończysz sfrustrowany i wypalony. Wiesz, że szybkie diety i szybka utrata wagi kończą się tym, że ludzie zyskują wagę z powrotem, tym razem z wolniejszym metabolizmem i trudniejszą walką. Słyszeliśmy też o ludziach, którzy wygrali na loterii, a po kilku latach zbankrutowali. Cały ruch rozwoju osobistego, szczególnie w latach 80. i 90., opierał się na działaniach masowych. Chodziło o to, by pchnąć się do przodu jak najszybciej. Jeśli tylko będziesz pracować ciężko i szybko osiągniesz swój cel, wszystko się ułoży. Dziś modne jest „hustlowanie”. Nie jestem tego fanem. Prawdopodobnie doświadczyłeś już wypalenia w przeszłości. Pamiętasz, co się działo – traciłeś motywację, nie miałeś impetu i musiałeś zaczynać wszystko od nowa. Problem w tym, że zwykle nie uda ci się utrzymać postępu, tylko starając się jeszcze mocniej. Klucz do trwałych zmian w naszym życiu jest przeciwny intuicji. Z Planem Minimalnych Działań nie przechodzisz od 0 do 100. Określasz, od jakiego punktu startujesz i robisz najmniejszy krok, by posunąć się do przodu. Z poziomu pierwszego przechodzisz na drugi. Kiedy drugi poziom stanie się twoim nowym przeciętnym poziomem, robisz kolejny krok. Krok po kroku, małymi kroczkami, osiągasz 100 i wychodzisz ze swojej strefy komfortu. Postęp i podniesienie poziomu przeciętności odbywają się małymi krokami, a nie wielkimi skokami.
W 2004 roku zadzwonił do mnie facet o imieniu Andy, prosząc o pomoc w treningu. Był znany w swojej branży i gotowy na swój kolejny wielki krok. „Michael, chcę zdobyć rolę w filmie, grając Spartana. Pomyśl o filmie ‘300’.” Jeśli pamiętasz, Spartanie byli w niesamowitej formie. Żaden z nich nie miał „przeciętnego” ciała. Andy miał trochę pracy do zrobienia, a miał tylko sześć miesięcy, by to osiągnąć. Zapytałem go, jaki ma plan, a on miał bardzo ambitny. Zawierał on ćwiczenia trzy razy dziennie – cardio rano, jogę popołudniu i trening siłowy wieczorem – sześć dni w tygodniu, oraz pływanie lub pompki w dzień „odpoczynku”. Miał także jeść pięć zdrowych posiłków każdego dnia, siedem dni w tygodniu, bez wychodzenia do restauracji. „To świetnie,” powiedziałem. „Ale ile razy ćwiczysz teraz?” „Cóż,” odpowiedział, „chodzę na siłownię trzy, cztery razy w tygodniu. Większość dni jem kilka zdrowych posiłków, ale czasem chodzę na jedzenie na mieście.” Andy nie zaczął od 0 do 100, ale przejście z jedzenia kilku zdrowych posiłków dziennie do jedzenia ich 35 w tygodniu to duży skok. Podobnie, przejście z trzech treningów w tygodniu do trzech treningów dziennie to ogromna zmiana. I powiedziałem mu, co o tym sądzę. „To mój sekret,” odpowiedział dumnie. „Sześć miesięcy intensywnej pracy!” Zapytałem go, „Chcesz działać intensywnie, co może prowadzić do wypalenia, czy chcesz zdobyć tę rolę w filmie i stworzyć nowy poziom przeciętności dla siebie? Jeśli to pierwsze, masz już plan. Jeśli chcesz rolę w filmie, polecam ci proces, który doprowadzi cię do celu – ale musisz ściśle stosować się do moich instrukcji.”
Kilka tygodni później Andy miał swoje odpowiedzi: „Zjadłem 24 zdrowe posiłki i ćwiczyłem sześć razy.” „Gratulacje!” powiedziałem. „Dlaczego mnie gratulujesz? Nie osiągnąłem jeszcze celu.” „Gratuluję, ponieważ teraz oficjalnie znamy twoje średnie. Wiemy, od czego zacząć, i od tego czasu robisz postępy, małymi krokami.” Andy chwilę o tym pomyślał, a potem powiedział: „Wiesz co? Nigdy nie wrócę do tego, co było.” I od tamtej pory nie wrócił. Udało mu się zdobyć rolę w filmie, ale co ważniejsze, zmienił swój przeciętny poziom na zawsze.
Jak Twoja średnia kontroluje Twoje życie?
Często czujemy, jakby coś niewidzialnego pchało nas do działania, motywowało do osiągania lepszych wyników, bycia lepszymi w różnych aspektach życia. To uczucie sprawia, że czujemy się niezniszczalni i naprawdę żywi. Jednak zdarza się, że ta niewidzialna siła popycha nas w kierunku, który wydaje się właściwy, a kiedy zbliżamy się do celu, nagle napotykamy na przeszkodę. Ściana, której nie można obejść, przejść ani pokonać. Ta sytuacja jest frustrująca i ciężka do zidentyfikowania, mimo że wszyscy ją odczuwają. Witamy w świecie "średniej". Gdybyś teraz wykrzyczał "Średniość rujnuje życie!", miałbyś rację. Mówię o tym uczuciu, które powstrzymuje nas przed działaniem w nowych obszarach lub osiągnięciem sukcesu w czymś, czego wcześniej nie robiliśmy. To uczucie trzyma nas w miejscu, w którym jesteśmy. Czasami to lęk przed nowym, a innym razem motywacja, by nie stracić tego, co mamy. Ale czym dokładnie jest ta "średnia"? Otóż, to właśnie ona stoi na drodze do Twojego sukcesu.
Średnia kontroluje Twoje życie
Zacznijmy od przykładu. Mieszkam w Arizonie, gdzie rynek nieruchomości i kredytów hipotecznych jest bardzo rozwinięty. Znam wielu ludzi, którzy działają w tym biznesie i widzę ich przez pryzmat trzech różnych gospodarek. Co jest szokujące, to fakt, że prawie wszyscy zarabiają prawie tyle samo, bez względu na to, czy gospodarka jest w dobrej kondycji, czy w kryzysie. Dobra gospodarka? Zarabiają 300 tysięcy. Zła gospodarka? Około 275 tysięcy. Znowu dobra gospodarka? 325 tysięcy. Nie ma żadnego logicznego powodu, dla którego ludzie zarabiają praktycznie tyle samo w zupełnie różnych warunkach ekonomicznych… poza tym, że mają swoją średnią. To ona kontroluje ich życie.
Często rozmawiam z ludźmi o "Twojej średniej", a oni myślą, że mówię, iż są zwykłymi ludźmi. To nie prawda. Mówię, że mają średnią, która kontroluje ich życie. Mam przyjaciela, którego nazwijmy Drew, który w każdej możliwej dziedzinie był człowiekiem sukcesu. Prowadził publicznie notowaną firmę, był szczęśliwie żonaty, miał cudowne dzieci, zdrowie, wspaniałe domy i samochody, podróże, zabawę… dosłownie wszystko, o czym marzyli inni. Jego życie było naprawdę wyjątkowe. Nie musiał zmieniać swojej średniej, bo dawała mu ona naprawdę fantastyczne życie. Ale pewnego dnia powiedział mi, że chciałby stać się lepszym mówcą publicznym. Często występował przed dużymi grupami, radził sobie, ale wiedział, że może lepiej i chciałby czuć się bardziej komfortowo oraz bardziej angażująco. Nie zdawał sobie sprawy, że był na końcu swojej średniej i chciał ją podnieść. To właśnie nad tym pracowaliśmy – nauczył się po prostu mówić i dzielić swoimi doświadczeniami, zamiast starać się prezentować idealnie. Poznał wzorce językowe, które przyciągają uwagę słuchaczy. Od tamtej pory widziałem go na scenie kilka razy i widać, jak jego średnia podniosła się znacznie. Udoskonalenie tej jednej umiejętności poprawiło jego całe życie.
Opowiadam tę historię, ponieważ jest bardzo ważna. Kiedy mówię o Twojej średniej, mam na myśli „Twoją średnią”, a nie „jesteś przeciętnym człowiekiem”. Mówię o średniej, która Cię kontroluje. Każdy ma swoją średnią, która określa, gdzie jest. Nie chodzi o to, że porównujesz swoją średnią do średniej innych ludzi. To, co robisz i jak osiągasz sukcesy, to nie jest kwestia porównań z innymi. Życie nie polega na porównywaniu się z kimś innym, a raczej z samym sobą.
Każdy ma swoją średnią
Każdy z nas, niezależnie od tego, kim jest, ma swoją średnią. Ja mam swoją, Bill Gates ma swoją. Jeśli on nie podejmie wysiłku, aby zmienić ją świadomie i konsekwentnie, to jego średnia będzie kontrolować jego życie, a na koniec roku zostanie tym samym człowiekiem. Sportowcy mają średnią uderzeń, giełda ma średnią, a Twoje zdolności intelektualne są mierzone na podstawie średniej ocen. Wszystko w życiu ma swoją średnią, a Twoja średnia determinuje, jak działa Twoje życie.
Średnia jest jak niewidzialna ściana, która powstrzymuje Cię przed robieniem rzeczy, które chciałbyś zrobić, przed mówieniem rzeczy, które chciałbyś powiedzieć, i przed byciem kimś, kim chciałbyś być. To jest ta siła, która nie pozwala Ci na osiągnięcie tego, czego pragniesz. Jeśli chcesz rozwinąć się jako osoba, przejść na nowy poziom, stać się kimś innym, musisz najpierw zaakceptować, że masz średnią i następnie wyjść poza nią. Ta niewidzialna ściana nie jest fizyczna, ale działa na poziomie odczuwania, blokując Cię szybciej i mocniej niż jakakolwiek przeszkoda, ponieważ Twoja średnia mówi Ci, że nie dasz rady.
Warto zdać sobie sprawę, że to uczucie istnieje. Każdy je zna. To to uczucie, które pojawia się, gdy musisz przyznać się do błędu, gdy dążysz do celu i go nie osiągasz, gdy chcesz zabrać głos, ale milczysz, a chwila mija. To właśnie w takich momentach Twoja średnia się formuje. A kiedy ją zaakceptujesz, nic się nie zmienia. Możesz zacząć żyć w tej średniej i to wystarczy, by przejść przez życie, nie dążąc do niczego większego. Ale niektórzy z nas nie godzą się na życie w „średniej” i postanawiają z nią walczyć. W takim przypadku musisz stawić czoła swojej średniej, zaakceptować ją, a potem przekroczyć ją.
W końcu, Twoja ambicja wciąż będzie krążyć wokół Twojej średniej jak najlepszy przyjaciel, ale nigdy nie osiągniesz niczego znaczącego, dopóki nie zdecydujesz się wyjść z tego kręgu. Niezależnie od tego, co masz teraz, możesz to zmienić. Każdy z nas ma potencjał, by przekroczyć swoją średnią, ale musimy najpierw dostrzec, że ona istnieje, by potem ją pokonać.

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский