Okręt płynął w ciemnościach, a jego załoga pracowała w milczeniu, co sprawiało, że atmosfera stawała się niemal przytłaczająca. Latas Laerk, młody dowódca statku, zdawał się być nieco odmienny od reszty załogi. Mimo chłodnego, pełnego pewności siebie uśmiechu, w jego oczach czaiła się dzika furia, a w postawie dostrzec można było coś z drapieżności. Był młodszy od większości, ale z każdym ruchem, z każdą decyzją, zdawał się wyróżniać na tle innych. Wzrok Fafhrda podążył za nim, zauważając, że choć na pokładzie panowała cisza, to nie było w niej żadnego strachu. Zamiast hałasujących rozkazów i krzyków, panowała tylko chłodna koncentracja, jakby załoga miała na celu coś większego niż zwykła podróż.
Mimo ogólnego napięcia, nie było wyraźnych oznak niepokoju. Co dziwne, nie było też żadnych okrzyków, nie było zwyczajowego chaosu, który towarzyszyłby sytuacjom na statkach. Nawet w momentach kryzysowych nie padły żadne słowa. Fafhrd, dostrzegając tę ciszę, zaczął się zastanawiać, co się za nią kryje. Mimo że był nowy na statku, jego instynkt podpowiadał mu, że coś było nie tak. Zapytał o to wprost, a odpowiedź przyszła w sposób, który tylko pogłębił jego niepokój.
Mingol, stary niewolnik na pokładzie, którego zadaniem było podawanie wina, a także recytowanie inkantacji, zdradził nieco więcej. Jego słowa wskazywały na to, że załoga Lavas Laerka była pod władzą milczenia, nakazanego przez samego kapitana. Każdy członek załogi miał zakaz mówienia aż do momentu, gdy ujrzą brzeg. Nawet Mingol, choć sam był niewolnikiem, nie podlegał tej samej zasadzie i czuł się na tyle bezpiecznie, by dzielić się swoimi przemyśleniami. Z jego opowieści wynikało, że Lavas Laerk miał na celu dotarcie do Simorgyi – legendarnego miejsca, które wielu uważało za mit, a inni przypuszczali, że jest to wyspa zatopiona pod wodą.
Wszystko na statku było podporządkowane jednej wielkiej misji. Lavas Laerk, przekonany o słuszności swoich działań, nie widział innego celu, jak tylko zdobycie legendarnych pereł Simorgyi. Jednak to, co wydawało się misją bohaterską, w rzeczywistości było pogrążoną w chaosie ucieczką od rzeczywistości, którą wyznaczała zależność od alkoholu, mordercze ściski ciszy i niekontrolowane pragnienie szaleństwa. Lavas Laerk wierzył, że jedynie upojeni alkoholem są w stanie dostrzec to, co on widzi – mrok, który otaczał ich podróż, nie tylko dosłownie, ale i w przenośni.
Wkrótce po tych rozmowach na statku zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Nawet ci, którzy trzymali się ciszy, nie mogli ukryć napięcia. Ciało Mingola, starego niewolnika, zostało znalezione martwe. To wydarzenie wywołało niemałe zamieszanie wśród załogi, chociaż nie rozmawiali głośno, to czuli, że zginął ktoś, kto mógłby znać tajemnice statku. Zginął ten, kto potrafił recytować inkantacje, kto mógł przywrócić życie, a jego śmierć zdawała się być zapowiedzią nieuchronnej katastrofy.
Tymczasem w ciemności, wśród podniesionych okrzyków i rozgorączkowanych reakcji załogi, nadeszła wiadomość, która zmieniła wszystko – zbliżali się do brzegu. Simorgya. Zmiana kursu, chaos na pokładzie i gwałtowne emocje sprawiły, że niektórzy członkowie załogi zaczęli walczyć ze sobą, jakby tylko poprzez agresję mogli wyładować swoje rosnące napięcie. Z każdą chwilą potęgowały się emocje, lecz nagle wszystko zamarło. Potworne głosy burzy i szum fal sprawiły, że nowa rzeczywistość wdarła się na statek w sposób gwałtowny i nieoczekiwany. Wtedy Fafhrd ujrzał brzeg, ale nie był to zwykły brzeg – to było coś, co mogło zmienić ich losy na zawsze.
Lavas Laerk, mimo że przez chwilę czuł się bezpieczny, nie był w stanie powstrzymać załogi przed oskarżeniami i reakcjami, które musiały wyjść na jaw. Chociaż okręt dotarł na brzeg, sam kapitan nie był w stanie przewidzieć, co dalej. Jego pragnienie odkrycia Simorgyi, które miało być spełnieniem marzeń, stało się początkiem upadku, który mógł zakończyć się nie tylko śmiercią jego samego, ale i całej załogi. Czym jest ta opowieść? Czy to tylko historia o szaleństwie? A może opowieść o granicach ludzkich pragnień, które prowadzą nas na skraj obłędu?
Za każdym działaniem, każdą decyzją skrywa się coś, czego nie dostrzegamy na pierwszy rzut oka. Warto pamiętać, że żadna misja, żaden cel nie usprawiedliwia poświęcenia moralności i ludzkiej wartości. W świecie, gdzie władza nad innymi staje się celem samym w sobie, takie decyzje prowadzą do zguby.
Jak odróżnić halucynacje od rzeczywistości w ekstremalnych warunkach?
Abel Keeling, pogrążony w szaleństwie, zdaje się poddany nieustannemu wpływowi halucynacji, które zaburzają jego postrzeganie rzeczywistości. Z początku te wrażenia były zaledwie odległymi dźwiękami, subtelnymi obrazami, które wkradały się w jego świadomość. Śpiewy, dźwięki dzwonów, czy radosne rozmowy dzieci – to wszystko pojawiało się w jego umyśle, niczym zapomniane wspomnienia z minionych lat. Jednak z czasem, te obrazy stają się coraz bardziej wyraźne, a granica między tym, co realne, a tym, co jedynie wytworem umysłu, zaciera się w sposób nieodwracalny.
Dźwięki dzwonów, które początkowo wydawały się odległe, teraz napełniają jego uszy z intensywnością, jakby były tuż nad jego głową. Abel słyszy je coraz głośniej, mimo że wie, iż nie są one częścią rzeczywistości. Z czasem ten dźwięk zmienia się w przerażający hałas, pełen dezorientacji i niepokoju. Bligh, również pogrążony w delirium, wydaje się kontynuować ten sam cykl — odgłosy dzwonów, modlitwy, słowa pełne desperacji. Każde z tych słów, choć przerażające, dla Keelinga stają się częścią jego umysłowego krajobrazu.
To wszystko przypomina podróż w głąb umysłu, gdzie nie ma jasnych granic między rzeczywistością a iluzją. Gdy umysł zaczyna tworzyć obrazy – nie tylko w postaci dźwięków, ale także wizualnych fantazji – staje się coraz trudniej oddzielić to, co realne, od tego, co wytworzone przez halucynacje. Keeling, nie będąc w stanie rozpoznać, co jest prawdziwe, a co jedynie odbiciem jego zmysłów, zanurza się w tych wizjach.
Z jednej strony widzi morską mgłę, która za chwilę przekształca się w dziwaczną sylwetkę, przypominającą piramidę. W tej samej chwili wydaje mu się, że coś – czy ktoś – nieustannie go woła, ale gdy obraca się, nigdzie nie widzi źródła dźwięku. To wszystko to iluzja, twór umysłu, który zaczyna dominować nad jego świadomością. Rzeczywistość zlewa się z imaginacją w sposób, który zaczyna być niezrozumiały, wręcz niemożliwy do wyjaśnienia w tradycyjny sposób.
Zjawiska te są dość powszechne w ekstremalnych warunkach – długotrwały stres, izolacja czy skrajne zmęczenie mogą prowadzić do tego rodzaju mentalnych zamętlonych obrazów. Jednak dla osoby, która tego doświadcza, jest to zjawisko nieznane i pełne przerażenia. Zmysły zaczynają podsuwać obrazy, które nie mają żadnego sensu w kontekście rzeczywistego świata. Słyszenie nieistniejących dźwięków, widzenie sylwetek, które znikają po chwili – to typowe objawy zaburzeń percepcji.
Niezwykle istotne w takich sytuacjach jest rozpoznanie, że umysł ludzki w ekstremalnych warunkach może tworzyć własne, alternatywne rzeczywistości. W momentach głębokiego zmęczenia lub delirium, granica między tym, co realne, a tym, co zmyślone, staje się bardzo płynna. Zmienia się nie tylko postrzeganie otaczającego świata, ale także sposób reagowania na bodźce. Keeling, mimo że wie, iż to, co widzi, nie jest prawdą, nie potrafi tego kontrolować.
Abel Keeling przenosi się w różne stany świadomości, raz będąc w swoim rodzinnym domu, innym razem na pokładzie statku, który – jak się okazuje – nigdy nie istniał. To nie tylko obraz przeszłości, ale i ból, który łączy się z jego obecnym stanem. To, co w pierwszym momencie wydaje się zaledwie zbiorem nierealnych wrażeń, staje się ostatecznie integralną częścią jego przeżyć. Wszelkie wątpliwości, które mogłyby powstać w kontekście tych wizji, znikają, gdy człowiek wkracza w stan psychicznej niestabilności. Wszystko to, co odbiera, staje się częścią jego rzeczywistości, chociaż jest to tylko produkt umysłu.
Warto zauważyć, że podobne zjawiska mogą wystąpić nie tylko w warunkach morskiej izolacji, ale również w trakcie ekstremalnego stresu, głodu, wyczerpania psychicznego czy traumy. Długotrwałe wystawienie na nieprzyjazne warunki, zarówno fizyczne, jak i psychiczne, może prowadzić do zaburzeń percepcyjnych, które odbierają jednostce zdolność rozróżnienia rzeczywistości od iluzji. W takich przypadkach, nawet osoba w pełni świadoma swojego stanu, jak Abel Keeling, może paść ofiarą własnych wyobrażeń, które stają się coraz bardziej przekonujące i realne.
W szczególności, zjawisko to jest bliskie wszystkim, którzy zmuszeni są do długotrwałego obcowania z ekstremalnymi warunkami: żołnierzom, badaczom, podróżnikom czy osobom, które doświadczają traumy. Warto zatem zrozumieć, jak łatwo umysł ludzki może ulec iluzji w sytuacjach skrajnych, a także jak ważne jest rozpoznanie tego stanu, zanim przekształci się on w nieodwracalną dezorientację.
Czy powroty naprawdę oznaczają "powrót do domu"?
Elizabeth siedzi przy oknie, w przytulnym kącie salonu, gdzie światło zachodzącego słońca maluje na horyzoncie sylwetkę San Francisco. W powietrzu unosi się zapach kwiatów, a w tle słychać czwórkę Mozarta z gramofonu. Zajęta przeglądaniem magazynu, podnosi wzrok i uśmiecha się ciepło, kiedy spotyka jego oczy. "Cześć!" – mówi, pełna radości. Chris patrzy na nią, przyciągnięty tą prostą, a jednocześnie niezwykłą chwilą, w której czas jakby zatrzymuje się na moment.
Zaskoczony jej spokojem, mówi: "Cześć, Elizabeth. Nie spodziewałem się, że wrócę tak szybko". Ich rozmowa przebiega w lekkiej, niemal filozoficznej atmosferze, gdzie pojęcie "powrotu" staje się bardziej skomplikowane niż tylko fizyczne przemieszczenie się z miejsca na miejsce. Wspomnienie tygodni podróży przez różne światy, które przeszły obok siebie, jest jak sen – intensywne, ale ulotne. Mówi jej o tym, jak odwiedził wioski, w których był traktowany jak bóg, i jak zdążył się znudzić. Elizabeth rozbawia go tym, że zawsze szybko nudził się wszystkim.
Kiedy wkrótce potem łączą się w namiętnym pocałunku, cała sceneria staje się tłem dla bardziej osobistych emocji, jakby ta chwila, te ciała, były zaledwie punktem w nieskończoności, która zresztą nie była dla nich czymś obcym. Rozmawiają o przeszłości, ale i o tym, co jest teraz – o winie, o powrocie do domu. To, co dla niej jest "normalnością", dla niego jest czymś zaskakującym i jednocześnie bliskim. Powroty, jak się okazuje, nie zawsze oznaczają koniec podróży.
Chris, który przez wiele tygodni błąkał się po różnych rzeczywistościach, w których wydarzenia potoczyły się różnie, mówi jej, jak dziwne były te światy, w których lądował. "Jeden, gdzie była wojna atomowa, inny, gdzie żyli jeszcze indiańscy najeźdźcy… i tak dalej." Te podróże wydają się w pełni naturalne, biorąc pod uwagę ich specyfikę, ale to, co dla niego jest codziennością, dla niej jest nieco bardziej abstrakcyjne. Elizabeth nie kwestionuje jego opowieści, bo ich rzeczywistości są po prostu inne. Niezwykłe i zarazem normalne.
Wreszcie, po kolejnych chwilach intymności, kiedy ciała odpoczywają razem, w ciszy, w ich własnym, prywatnym świecie, pojawia się nowy element. Nagle ktoś wchodzi do pokoju, a mężczyzna, który wygląda dokładnie jak Chris, tylko bez zarostu, przedstawia się jako jego "drugi ja". To zjawisko jest dla nich czymś oczywistym. Chris, zmieszany, rozumie, że mimo że fizycznie powrócił, to nie oznacza to "powrotu do domu". On nie jest tym samym Chrisem, który opuścił to miejsce. Zgodnie z logiką, jego powrót nie jest zakończeniem drogi, lecz kolejnym etapem tej samej, ciągłej wędrówki.
Cała sytuacja stawia przed czytelnikiem pytanie, czym właściwie jest "dom". Dla Chrisa to miejsce, w którym spotkał Elizabeth, ale nie jest to miejsce, do którego można wrócić na stałe. Czym więc jest powrót, skoro nie oznacza on powrotu do rzeczywistego "domu"? Jest to powrót do tej samej przestrzeni, do tych samych osób, ale wszystko to jest częścią niekończącej się podróży, która zawsze wprowadza coś nowego.
Warto zauważyć, że bohaterowie nie postrzegają swojego spotkania jako punktu kulminacyjnego, raczej traktują je jako jeden z etapów w procesie poznawania się, zarówno siebie, jak i otaczającego ich świata. Ich podróże między wymiarami, choć fizycznie odległe, nie są zakończeniem czegoś. Są częścią większego, nieprzerwanego ruchu, który nie pozwala na pełne "zakorzenienie się". Ta niekończąca się przemiana i przeskoki między rzeczywistościami wskazują, że pojęcie "domu" staje się płynne i nieuchwytne.
Choć powroty do fizycznych miejsc wydają się być radosne, zaskakujące lub pełne nostalgii, to w głębszym sensie są jedynie chwilowymi przystankami. Prawdziwy "dom" w tym kontekście nie jest przestrzenią geograficzną, ale raczej stanem umysłu, pojęciem, które nie pozwala się zamknąć w jednym punkcie. To przestrzeń, która nieustannie się zmienia, a jej definicja zależy od tego, jak postrzegamy nasze własne wędrówki – zarówno te fizyczne, jak i duchowe.

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский