Ewangelikalizm w Stanach Zjednoczonych jest zjawiskiem wielowymiarowym i niejednoznacznym, które zyskało szczególną popularność w drugiej połowie XX wieku, stając się jednym z kluczowych elementów amerykańskiego krajobrazu politycznego. Definiowanie „Ewangelikalizmu” jest trudne, ponieważ, jak zauważył George Marsden, ruch ten nie jest „religijną organizacją z listą członków”, lecz raczej rozproszonym ruchem, który nieustannie ewoluuje. Istnieje wiele definicji tego terminu, które odnoszą się zarówno do specyficznych przekonań teologicznych, jak i do szerokich zjawisk społecznych i politycznych. W szczególności po 1970 roku, kiedy to Jimmy Carter po raz pierwszy określił siebie mianem „odrodzonego chrześcijanina”, termin ten zaczął zyskiwać na znaczeniu w kontekście polityki.

Ewangelikalizm nie jest jednorodnym ruchem, a jego znaczenie i definicje zmieniały się w zależności od kontekstu. Ważnym momentem w historii amerykańskiego ewangelikalizmu było zaangażowanie ruchu religijnego w politykę, szczególnie w kontekście „wojny kultur” i obrony tradycyjnych wartości rodzinnych w latach 70-tych XX wieku. Z tego okresu pochodzi również rosnąca liczba politycznych aktorów ewangelikalnych, którzy zaczęli postrzegać siebie jako kluczowych graczy na scenie politycznej, szczególnie w kontekście wyborów prezydenckich. Równocześnie, jak zauważają badacze, termin „ewangelikalny” z czasem zaczął być bardziej używany w kontekście politycznym, a nie religijnym czy duchowym.

Ewangelikalizm w USA jest szczególnie związany z ruchem białych chrześcijan, co znajduje swoje odbicie w powiązaniu religii z tożsamością rasową. Pojęcie religijności w Stanach Zjednoczonych od początku jego formowania było nieodłącznie związane z tożsamością białych osadników pochodzenia brytyjskiego. Rola religii w kształtowaniu amerykańskiej tożsamości narodowej była i jest kluczowa. Dla wielu osób identyfikujących się z ruchem ewangelikalnym, religia stanowi fundament ich poczucia przynależności i legitymacji kulturowej dominacji, co prowadzi do trudności w przyjęciu innych tożsamości kulturowych i religijnych w przestrzeni publicznej.

Z perspektywy ewangelikalnego ruchu, religia jest nie tylko zbiorem zasad moralnych, ale także narzędziem, które pomaga w kształtowaniu i umacnianiu dominującej tożsamości kulturowej. Jest to związane z przekonaniem, że Stany Zjednoczone zostały zbudowane na zasadach chrześcijańskich, a utrzymanie tego dziedzictwa wymaga zachowania i przestrzegania tradycyjnych wartości. Często pojawia się wyidealizowany obraz kraju, który ma być „chrześcijańską nacją”, w której dominują wartości konserwatywne. W tym kontekście religia ewangelikalna w Stanach Zjednoczonych pełni także funkcję narzędzia społecznej homogeniczności, wzmacniając więzi między członkami wspólnoty i promując jedność w ramach lokalnych kościołów.

Jednak istotnym aspektem, który warto rozważyć, jest rola, jaką religia odgrywa w utrwalaniu nierówności rasowych w USA. Chociaż ewangelikalne wspólnoty chrześcijańskie są historycznie raczej homogeniczne pod względem rasy, to religia nie jest obojętna w kwestii strukturalnych nierówności rasowych. Badania wskazują, że religijność wśród białych konserwatywnych chrześcijan wpływa na ich poglądy na temat mniejszości etnicznych, co może prowadzić do utrwalania podziałów rasowych w społeczeństwie.

Warto dodać, że nie wszyscy, którzy określają siebie mianem ewangelikalnych, są zgodni co do politycznego zaangażowania tego ruchu. Choć wiele osób ewangelikalnych angażuje się w politykę, istnieje także pewna część tego ruchu, która koncentruje się bardziej na duchowym wymiarze religii, odrzucając polityczne podziały. To różnorodność wewnątrz samego ruchu ewangelikalnego podkreśla trudność w jednoznacznym określeniu, kim właściwie są współczesni ewangelikalni chrześcijanie.

Religia w tym przypadku nie jest tylko kwestią osobistego wyboru, lecz staje się narzędziem w kształtowaniu tożsamości społecznej i politycznej. Dla wielu ewangelikalnych, szczególnie w kontekście historycznym, religia stanowi centralny element ich życia i tożsamości, jednocześnie pełniąc rolę czynnika mobilizującego do działania politycznego. Jednakże, jak pokazuje analiza ewangelikalizmu, jego rola w kształtowaniu tożsamości politycznej i religijnej jest złożona i wymaga zrozumienia zarówno teologicznych, jak i społeczno-politycznych kontekstów.

Jak religijna konserwatyzm wpłynął na polaryzację polityczną w USA?

Polaryzacja polityczna w Stanach Zjednoczonych, szczególnie między Republikanami a Demokratami, jest zjawiskiem o głęboko zakorzenionych przyczynach. Z jednej strony, widać ją w postawach ideologicznych, z drugiej – w zasadniczej roli, jaką religia odgrywa w formowaniu poglądów politycznych. Badania wskazują, że jednym z kluczowych elementów tej polaryzacji jest stopień konserwatyzmu religijnego lub liberalizmu wśród obywateli. Zjawisko to jest widoczne szczególnie w przypadku poparcia dla Donalda Trumpa, gdzie najbardziej zdecydowani zwolennicy jego kandydatury wywodzili się z grupy osób głęboko związanych z tradycjami religijnymi. Istnieje wyraźna korelacja między religijnym konserwatyzmem tych zwolenników a postrzeganiem Trumpa jako osoby „wierzącej”, co pozwoliło im przezwyciężyć wszelkie wątpliwości związane z jego kandydaturą. Taki konserwatyzm stał się kluczowy w walce o wartości, które były dla nich najważniejsze, takie jak prawa do aborcji czy nominacje sędziów Sądu Najwyższego, które mogłyby zdecydować o przyszłości amerykańskiego systemu prawnego.

Warto dodać, że ruchy religijne, które ściśle powiązały swoją działalność z polityką, miały kluczowy wpływ na kształtowanie amerykańskiego konserwatyzmu. Już od końca XIX wieku, a szczególnie w pierwszej połowie XX wieku, chrześcijańscy konserwatyści starali się wpływać na politykę USA. Początkowo było to w formie ruchów mających na celu zakazanie alkoholu, a potem w ramach oporu wobec modernizmu, zwłaszcza w edukacji. Fundamentalistyczne nurty protestanckie, które wyłoniły się z rozłamu w kościele prezbiteriańskim, od początku XX wieku stawiały sobie za cel obronę tradycyjnych wartości i walkę z nowoczesnością, w tym z teorią ewolucji. Walka z nauczaniem ewolucji, która osiągnęła kulminację w procesie Scopesa (tzw. „Scopes Monkey Trial”) w latach 20., symbolizowała szerszy opór konserwatystów wobec postępujących zmian społecznych. Choć fundamentaliści nie odnieśli pełnego sukcesu w tej walce, ich dążenie do odzyskania kultury amerykańskiej dla Chrystusa nigdy nie ustało.

Na przełomie lat 40. i 60. XX wieku, chrześcijańscy konserwatyści zaczęli bardziej intensywnie łączyć swoje interesy z polityką, a zwłaszcza z agendą Republikanów. W latach 70. rozpoczął się proces łączenia konserwatyzmu społecznego z ideologią Nowej Prawicy, co miało duży wpływ na polityczny krajobraz USA. To w tym okresie, dzięki współpracy postaci takich jak Ronald Reagan, Paul Weyrich i Jerry Falwell, konserwatywne środowiska religijne zaczęły mobilizować swoich zwolenników wokół kwestii takich jak aborcja, małżeństwa osób tej samej płci czy kwestie edukacyjne. W rzeczywistości, motorem tego procesu była przede wszystkim strategia Weyricha, który mobilizował głównie chrześcijańskie wyborców przeciwko aborcji, a później starał się przeformułować antypluralistyczną ideologię prawicy na „konserwatyzm kulturowy”.

Jednym z głównych ośrodków, które w tym czasie miały duży wpływ na kształtowanie ruchu religijnej prawicy, była organizacja Moral Majority założona w 1979 roku. Dwa lata wcześniej powstała inna ważna organizacja o nazwie Focus on the Family, a w 1980 roku Weyrich założył Heritage Foundation, która także stała się jednym z głównych ośrodków wpływów konserwatywnej prawicy. Te organizacje, obok aktywności takich liderów jak Pat Robertson, były centralnym elementem procesu mobilizacji konserwatywnych chrześcijan, którzy stawali się coraz bardziej wpływową grupą wyborczą w ramach Partii Republikańskiej.

Lata 90. to moment, w którym Ralph Reed i jego organizacja Christian Coalition próbowały rozszerzyć zasięg ruchu, zmieniając strategię z prób apelowania bezpośrednio do duchownych na mobilizację młodszych i lepiej wykształconych wyborców. Ważnym elementem tej transformacji było również poszerzenie programu, który zaczął obejmować kwestie gospodarcze i społeczne, jak podatki, opieka zdrowotna czy bezpieczeństwo finansowe, a także zmiana tonu komunikacji z bardziej konfrontacyjnego na pozytywne akcentowanie wartości rodziny i potrzebę wsparcia instytucji rodzinnych.

Pomimo porażki Georga H. W. Busha w 1992 roku, który nie zdobył drugiej kadencji, strategia ruchu religijnego zyskiwała na sile, a w 1994 roku, dzięki tak zwanej „Rewolucji Republikańskiej”, Partia Republikańska odzyskała kontrolę nad Izbą Reprezentantów. To był przełomowy moment, który jeszcze bardziej zjednoczył ruch religijny i GOP w walce o utrzymanie tradycyjnych wartości w amerykańskim społeczeństwie. Z biegiem czasu, w latach 90., zorganizowane ruchy religijne były coraz bardziej skonsolidowane, a ich wpływ na politykę USA – szczególnie w kontekście wyborów prezydenckich – stawał się coraz bardziej zauważalny.

Należy zrozumieć, że za tym, co na pierwszy rzut oka może wydawać się jedynie religijnym poparciem dla jednej z partii, kryje się głęboka, wielowarstwowa strategia, która łączyła zarówno kwestie moralne, jak i społeczne. Gdy Donald Trump pojawił się na scenie politycznej, ruch religijnej prawicy, mimo pewnych przesunięć ideologicznych, wciąż był kluczowym sojusznikiem w jego drodze do Białego Domu. Zrozumienie tej zależności między religijnym konserwatyzmem a polityką pomaga wyjaśnić, dlaczego w wielu przypadkach, niezależnie od osobistych wątpliwości czy kontrowersji wokół samego Trumpa, religijni konserwatyści poparli jego kandydaturę jako „mniejszego zła” w kontekście szerszej walki o zachowanie dominujących wartości kulturowych.

Dlaczego Trump Wygrał: Wpływ Religii i Tożsamości Rasowej w Wyborach 2016 roku

Wybór Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych w 2016 roku był wynikiem szeregu czynników, które głęboko wstrząsnęły amerykańską polityką. Chociaż jego sukces w dużej mierze przypisywano robotnikom z tzw. Rust Belt, czyli pasma przemysłowych stanów Północy, to jednak głównymi motywami jego popularności okazały się kwestie etniczne i tożsamościowe, które często pozostawały w cieniu innych, bardziej ekonomicznych wyjaśnień. Trump zdołał wykorzystać napięcia społeczne, a także wbić się w istniejącą w Stanach Zjednoczonych kulturę polityczną, która pozwalała mu dotrzeć do dużej grupy białych, konserwatywnych wyborców.

Znaczącą rolę w tym sukcesie odegrały elementy związane z religią. Wśród grup wsparcia Trumpa, zarówno wśród zwykłych obywateli, jak i elit religijnych, pojawiła się silna tendencja powrotu do tradycyjnych wartości chrześcijańskich. To było szczególnie widoczne w jego retoryce wyborczej, w której często odwoływał się do symboli religijnych, takich jak Biblia czy święta Bożego Narodzenia. Przesłanie to było atrakcyjne dla konserwatywnych chrześcijan, którzy poczuli, że ich wartości, zepchnięte na margines w erze postmodernistycznej, mogłyby ponownie zająć centralne miejsce w amerykańskim społeczeństwie.

Jednakże za sukcesem Trumpa kryło się coś więcej niż tylko wyznanie religijne. Jednym z kluczowych elementów, które przyciągnęły wyborców, była jego umiejętność posługiwania się retoryką etno-nacjonalistyczną, która wzmocniła poczucie tożsamości białych Amerykanów. Odwołania do tradycji, które miały na celu przywrócenie amerykańskiego "złotego wieku", miały duży wpływ na mobilizację wyborców, którzy czuli, że ich społeczne i ekonomiczne pozycje zostały osłabione przez imigrację i zmiany kulturowe. Również retoryka Trumpa, pełna populizmu i rewanżyzmu, w której niejednokrotnie wyśmiewano "elitę" polityczną, była bardzo skuteczna w kreowaniu obrazu lidera, który reprezentuje zwykłych ludzi, a nie interesy wielkich korporacji i elit.

Pomimo że jego przemówienia i działania często były oskarżane o kontrowersyjność, to właśnie ta bezpośrednia i konfrontacyjna postawa przemawiała do wielu wyborców, którzy szukali w nim lidera, który nie bał się zmierzyć z systemem, który ich zdaniem od dawna ignorował ich potrzeby. Trump, mimo że unikał publicznego wyrażania głębokiej pobożności, zdawał się wykorzystywać religijne symbole i wartości w sposób bardziej pragmatyczny niż jego poprzednicy, tacy jak Ronald Reagan czy George W. Bush. Jego retoryka była pełna odniesień do religii, ale głównie w kontekście narodowego dziedzictwa, a nie osobistych przekonań religijnych.

W tym kontekście warto zauważyć, że Trump nie był jedynie "mówiącym o religii" kandydatem. Jego stosunek do chrześcijaństwa oraz jego publiczne wystąpienia związane z wartościami religijnymi miały głównie charakter strategiczny. W kampanii wykorzystywał chrześcijaństwo jako narzędzie do mobilizacji konserwatywnych wyborców, co odróżniało go od innych polityków, którzy, mimo swoich religijnych przekonań, nie stosowali tej symboliki w tak wyrazisty sposób.

Nie sposób również pominąć kwestii tożsamości rasowej i społecznej w kontekście wyborów 2016 roku. Dla wielu wyborców Trump stał się symbolem buntu przeciwko zmieniającej się demografii Stanów Zjednoczonych. Jego wygrana była postrzegana przez wielu jako triumf białej klasy średniej, która obawia się utraty swojej dominującej pozycji w społeczeństwie. Pod tym względem jego kampania stała się swego rodzaju manifestem białego konserwatyzmu, który domagał się większej kontroli nad tym, kto może zostać obywatelem kraju oraz jakie wartości mają być promowane w przestrzeni publicznej.

Z perspektywy politycznej, sukces Trumpa to także wynik szeroko zakrojonego niezadowolenia z tradycyjnych elit politycznych. Trump stał się symbolem walki z tzw. "bagnem Waszyngtonu" i obiecał wyeliminowanie korupcji, która, jak wielu jego zwolenników uważało, była obecna wśród polityków oraz wielkich przedsiębiorców. Jego obietnice rewitalizacji przemysłu, ograniczenia imigracji i "odbudowy Ameryki" przyciągnęły wyborców, którzy poczuli, że po raz pierwszy od długiego czasu pojawiła się w polityce figura, która mówiła ich językiem.

Zrozumienie, dlaczego Donald Trump zyskał tak silne poparcie, wymaga uwzględnienia nie tylko aspektów ekonomicznych, ale również kwestii tożsamościowych, religijnych i kulturowych, które zdominowały jego kampanię. Wiele osób, które oddały na niego głos, nie traktowały jego osoby jako reprezentanta religijnych czy moralnych wartości, lecz raczej jako kogoś, kto wreszcie zrozumiał ich frustrację i podjął próbę przywrócenia pewnego porządku społecznego. Ostatecznie jego zwycięstwo było wynikiem złożonego splotu czynników, z których najważniejszymi były obietnice związane z ochroną wartości, które dla wielu Amerykanów były fundamentem ich tożsamości i poczucia bezpieczeństwa.

Jakie tematy religijne pojawiały się w mowie Donalda Trumpa i co one oznaczają dla amerykańskiej polityki?

Podczas swojej kampanii wyborczej Donald Trump często odwoływał się do tematów związanych z religią, a szczególnie z chrześcijaństwem. W jego przemówieniach pojawiały się nie tylko słowa uznania dla chrześcijańskiego dziedzictwa Ameryki, ale także liczne odniesienia do Biblii, życzeń "Wesołych Świąt", oraz obaw związanych z prześladowaniami chrześcijan na Bliskim Wschodzie. Przemówienia te miały na celu nie tylko zaspokojenie oczekiwań konserwatywnych chrześcijan, ale również umocnienie poparcia wśród wyborców, którzy czuli się zagrożeni przez zmieniającą się rzeczywistość społeczną i polityczną.

Najczęściej powtarzane w kontekście religijnym tematy to: Biblia, życzenia "Wesołych Świąt", wsparcie chrześcijan i ewangelików, a także niebezpieczeństwo, jakie stanowią imigranci i ISIS w odniesieniu do prześladowań chrześcijan w krajach Bliskiego Wschodu. Z tych tematów najbardziej wyeksponowane zostały cztery, z których kolejność przedstawia się następująco: Biblia, życzenie "Wesołych Świąt", wsparcie chrześcijan i ewangelików oraz zagrożenie ze strony ekstremistycznych poglądów imigrantów i ISIS.

Odwołania do Biblii były szczególnie widoczne w pierwszych miesiącach kampanii, w okresie od lata 2015 roku do początku 2016 roku. Trump wykorzystywał Biblię zarówno do atakowania swoich rywali, jak w przypadku Teda Cruza, który, jak stwierdził Trump, wielokrotnie trzymał Biblię, mimo że jego postawa była, według słów Trumpa, obłudna, jak i do wyrażania swojego własnego szacunku do Pisma Świętego. Warto zaznaczyć, że często podkreślał, że Biblia to najlepsza książka, jaka kiedykolwiek została napisana.

Innym kluczowym tematem była kwestia życzeń świątecznych. Trump wielokrotnie powtarzał, że w Ameryce zniknęła tradycja życzenia "Wesołych Świąt", a słowo "Boże Narodzenie" zniknęło z przestrzeni publicznej, zwłaszcza w sklepach w okresie świątecznym. Mówiąc to, aktywował obawy wielu swoich zwolenników, którzy czuli, że ich wolność słowa została ograniczona. Obietnica, że "znowu będziemy mówić Wesołych Świąt", była jednym z elementów jego populistycznego przekazu, w którym dał do zrozumienia, że to on jako polityk podejmuje działania, by przywrócić dawną tradycję. Używanie zaimka "my" miało na celu zbliżenie go do swoich wyborców, wskazując, że mimo swojej pozycji jako jeden z najbogatszych ludzi w kraju, to on także doświadczył utraty tej wolności.

Jeśli chodzi o wsparcie, które Trump otrzymał od chrześcijan i ewangelików, także w tym przypadku dominowała retoryka odwetowa. Choć papież i niektórzy przywódcy religijni krytykowali Trumpa za brak publicznej pobożności, on sam podkreślał, że wyniki sondaży i primariów pokazywały, iż to właśnie chrześcijanie, szczególnie ewangelicy, darzyli go ogromnym zaufaniem. Należy zwrócić uwagę, że Trump w swoich wystąpieniach często wskazywał na wzajemny, transakcyjny charakter tej relacji: ewangelicy popierali go, ponieważ wiedzieli, co mogą zyskać – ochronę drugiej poprawki do konstytucji, wzmocnienie granic, zniesienie Obamacare i wprowadzenie nowych, "wielkich" rozwiązań. Często jednak trudno jest jednoznacznie stwierdzić, czy Trump był świadomy tej transakcyjnej natury, czy po prostu nie rozumiał głębszych religijnych uwarunkowań, które stały za tym poparciem.

Kolejnym powtarzającym się tematem w przemówieniach Trumpa były zagrożenia zewnętrzne związane z islamistycznym ekstremizmem. Z jednej strony Trump mówił o zagrożeniu ze strony imigrantów, którzy przybywali do Stanów Zjednoczonych z poglądami skrajnymi, a z drugiej strony odnosił się do kwestii prześladowania chrześcijan przez ISIS na Bliskim Wschodzie. Obie te narracje miały na celu wykreowanie obrazu "nas versus ich", gdzie "my" – chrześcijanie i Amerykanie – jesteśmy zagrożeni przez "nich", czyli obcych, często utożsamianych z terrorystami i zagrożeniem kulturowym. W ten sposób Trump wplótł religię w większy kontekst narodowościowy i etniczny, używając jej bardziej jako narzędzia mobilizacji wyborczej niż jako elementu duchowej debaty.

Nie sposób jednak zapominać, że Trump nie ograniczał się tylko do wzmiankowania religijnych symboli w swoich przemówieniach. Poza tym, aktywnie angażował się w działania organizacji chrześcijańskich, a także uczestniczył w wydarzeniach organizowanych przez prawicowe ugrupowania religijne, takie jak Value Voter Summit. Jego obecność na tych spotkaniach miała na celu pokazanie, że mimo swojej świeckości i braku głębokiej religijnej wiedzy, jest politykiem, który będzie bronił interesów chrześcijańskich wyborców.

Warto podkreślić, że Trump w swojej retoryce religijnej nie poszukiwał głębszego zrozumienia duchowych kwestii. Jego podejście było raczej powierzchowne, oparte na symbolach i gestach, które miały na celu utrzymanie poparcia wśród konserwatywnych kręgów chrześcijańskich. W tym kontekście należy dostrzec, że religia w mowie Trumpa była jednym z wielu narzędzi, które służyły do umocnienia jego wizerunku jako kandydata, który stoi po stronie "zwykłych ludzi", którzy czują się zagrożeni przez elitę i zmieniający się świat.