Współczesne teorie filozoficzne, które kwestionują tradycyjne pojęcia prawdy, rzeczywistości, dowodów, obiektywności, a także samego sensu istnienia, odgrywają kluczową rolę w kształtowaniu nowoczesnych idei. Postmodernizm, który wyłonił się z nurtu poststrukturalizmu, wyraźnie odbiega od wcześniejszych, racjonalistycznych i obiektywnych podejść, podważając same fundamenty naszej wiedzy o świecie. Jego geneza sięga niemieckich filozofów, takich jak Friedrich Nietzsche i Martin Heidegger, którzy poprzez swoje refleksje na temat prawdy i istnienia zapoczątkowali kierunek, w którym prawda staje się subiektywna i relatywna.

Nietzsche, który zanurzył swoją filozofię w ambiwalencji i sprzecznościach, zainspirował pokolenia myślicieli do krytycznego spojrzenia na powszechnie uznawane "prawdy". Twierdził, że ludzka egzystencja jest głęboko zanurzona w fałszywych przekonaniach, a to, co społeczeństwa uznają za prawdę, jest jedynie iluzją, która prowadzi do błędnych wniosków i fałszywego rozumienia świata. Zgodnie z jego opinią, narzędzia, które stosujemy, by nadawać sens rzeczywistości, są tylko użyteczne w praktycznym wymiarze, a nie w poszukiwaniach prawdy. Zatem prawdy, które są nam proponowane, często nie oświecają nas, lecz wprowadzają w błąd.

Heidegger natomiast, badając istotę bytu i prawdy, odszedł od tradycyjnego podejścia, które zakładało zgodność między subiektywnym osądem a obiektywną rzeczywistością. Dla niego prawda była zawsze perspektywiczna, a każda „prawda”, która została przedstawiona, ukrywała jednocześnie inne możliwe prawdy. To podejście rozwijało wątpliwości co do istnienia jednej, obiektywnej prawdy, a także kwestionowało istnienie uniwersalnych wartości i obiektywnych faktów.

Postmodernizm zyskał również swoje korzenie w XX-wiecznych nurtach artystycznych, takich jak surrealizm, dadaizm czy ekspresjonizm abstrakcyjny, które były związane z nieciągłością, irracjonalnością i podświadomością. W literaturze i sztuce odzwierciedlały one zerwanie z konwencjami, wywołując zamieszanie w tradycyjnych interpretacjach świata. Myśli postmodernistyczne znalazły swoje odzwierciedlenie także w kontrkulturze lat 60., zwłaszcza w dziełach francuskich myślicieli takich jak Jacques Derrida, Michel Foucault czy Jean Baudrillard, którzy w dużej mierze zainspirowali ruch w Stanach Zjednoczonych.

Równocześnie filozofowie, tacy jak Richard Rorty, rozwijali tę ideę, proponując zupełnie nowy sposób myślenia o wiedzy. Rorty odrzucił epistemologię, czyli naukę o poznaniu, i zasugerował, by filozofowie porzucili tradycyjne rozumienie obiektywności i prawdy. Zamiast tego, zaproponował pojęcie „uzasadnienia” i „solidarności”, co oznacza, że wiedza jest najpełniej zrozumiana, gdy jest traktowana jako społeczna konstrukcja, a nie jako wierne odzwierciedlenie rzeczywistości. Zgodnie z jego teorią, „prawda” jest tym, co społeczeństwo uznaje za akceptowalne, a nie czymś, co jest obiektywnie zgodne z faktami.

Pośród tych filozoficznych rozważań, postmodernizm wykształcił również swoje kluczowe cechy, takie jak sprzeciw wobec „wielkich narracji”, które próbowały opisać historię w sposób jednorodny i zintegrowany. Współczesne postmodernistyczne myślenie, odrzucając takie narracje, kładzie nacisk na różnorodność, rozbicie i niestabilność. W kontekście tej filozofii, pojęcia takie jak rasa, płeć czy seksualność przestają być traktowane jako stałe i niezmienne, stając się bardziej płynne i transgresyjne. Zamiast tego, w centrum znajduje się „rozbicie” tradycyjnych norm, „różnica” oraz „płynność” – idee, które mogą być wykorzystane w analizie współczesnych zjawisk kulturowych i społecznych.

Postmodernizm, który jest zróżnicowanym i często kontrowersyjnym zbiorem poglądów, podważył nasze rozumienie prawdy i rzeczywistości, wpływając w ten sposób na kształt współczesnych debat na temat obiektywności i faktów. Choć jego teoria nie jest jednolita, pojęcie post-prawdy stało się powszechnie używane w kontekście współczesnych wydarzeń politycznych i społecznych, zwłaszcza w erze mediów społecznościowych, gdzie dezinformacja i fałszywe informacje stają się powszechne.

Warto również zauważyć, że pojęcie „post-prawdy”, które zyskało na popularności po 2015 roku, odnosi się do sytuacji, w których emocjonalne argumenty oraz osobiste przekonania stają się ważniejsze od obiektywnych faktów w kształtowaniu opinii publicznej. To zjawisko szczególnie mocno ujawnia się w czasach mediów społecznościowych, gdzie szybkie i często niezweryfikowane informacje rozprzestrzeniają się w zawrotnym tempie, wpływając na opinię publiczną i decyzje polityczne.

W obliczu takich wyzwań, jak „fake news” i „alternatywne fakty”, które coraz bardziej zagrażają demokracji, konieczne staje się zastanowienie nad tym, jakiej wiedzy potrzebujemy w XXI wieku. Prawda, która była kiedyś traktowana jako coś obiektywnego i niepodważalnego, dziś staje się polem nieustannej walki, a sama definicja faktów ulega przesunięciu. Społeczeństwa, które kiedykolwiek uznawały prawdę za fundament, teraz stają w obliczu nowych wyzwań, w których odpowiedzi na pytania o rzeczywistość i fakt stają się coraz bardziej płynne i względne.

Jak polaryzacja polityczna w Stanach Zjednoczonych wpływa na demokrację?

Ronald Reagan odniósł nadzwyczajny sukces w przeprowadzaniu ustaw przez Kongres, w którym dominowali Demokraci. Tego rodzaju współpraca stała się coraz bardziej trudna do osiągnięcia już w latach 60-tych XX wieku, a jej dalszy zanik miał miejsce w latach 70-tych i całkowicie załamał się pod koniec lat 80-tych i 90-tych. Historyk Geoffrey Kabaservice zauważa, że „ruch konserwatyzm w końcu zdołał uciszyć, przejąć, odrzucić lub wypędzić niemal każdą konkurencyjną formę republikanizmu z partii, do tego stopnia, że terminy takie jak ‚liberalny republikanin’ czy ‚umiarkowany republikanin’ stały się praktycznie oksymoronami”. Eisenhower, Nixon, Ford, a prawdopodobnie nawet Reagan, mieliby trudności z nominowaniem ich przez dzisiejszą Partię Republikańską. Przewodniczący Kongresu tacy jak Everett Dirksen, Hugh Scott, Howard Baker, Bob Dole, John Rhodes czy Bob Michel, nie znaleźliby dziś miejsca w partii. Byli republikańscy gubernatorzy, tacy jak Nelson Rockefeller, George Romney czy William Scranton, poczuliby się obco w dzisiejszej Partii Republikańskiej. Reagan i George H.W. Bush, którzy obaj podpisali duże podwyżki podatków podczas swoich kadencji, złamaliby dziś podstawową zasadę GOP, ustanowioną przez Grovera Norquista, prezesa organizacji Americans for Tax Reform, w 1986 roku – zobowiązanie do braku podwyżek podatków, które później podpisało niemal każdego Republikanina w Kongresie.

Publicysta E.J. Dionne, Jr. sugeruje, że „od momentu, gdy Bush 41 zgodził się na podwyżkę podatków, konserwatyści i Republikanie w dużej liczbie zaczęli unikać jakiejkolwiek współpracy z liberałami. Zamiast tego postanowili malować nas jako zwolenników niebezpiecznych form statyzmu. To nie ma nic wspólnego z tym, w co faktycznie wierzymy lub co proponujemy. Każdy środek dotyczący broni jest potępiany jako konfiskata. Każda podwyżka podatków opisana jest jako ucisk. To po prostu zamyka wszelką możliwość dialogu, zanim ten w ogóle się zacznie.”

Polaryzacja w Kongresie jest asymetryczna, co znajduje odzwierciedlenie w opinii publicznej. Republikanie przesunęli się na prawo w ostatnich dziesięcioleciach, podczas gdy Demokraci posuwają się w lewo, ale w znacznie mniejszym stopniu. Odejście segregacjonistycznych południowych Demokratów z partii, przewidziane przez Lyndona Johnsona, kiedy przeforsował Ustawę o Prawach Obywatelskich z 1964 roku, usunęło najbardziej prawicowych członków partii. Niemniej jednak Demokraci wciąż dają miejsce niektórym umiarkowanym, a nawet konserwatywnym zwolennikom tzw. „blue-dog”, podczas gdy liberałowie i nawet umiarkowani Republikanie stali się praktycznie wymarli. Według sondażu Wall Street Journal/NBC News, podczas gdy Demokraci identyfikujący się jako „bardzo liberalni” podwoili się z 13% do 26% w latach 1990-2015, odsetek Republikanów identyfikujących się jako „bardzo konserwatywni” wzrósł z 12% do 28% w tym samym okresie. Komentator William Galston podsumowuje sytuację: „Podczas gdy Demokraci przesunęli się w lewo, Republikanie przesunęli się znacznie dalej w prawo.”

Politolog Alan Abramowitz zauważa, że lojalność partyjna osiągnęła najwyższy poziom w historii badań sondażowych, a podział biletów wyborczych jest na najniższym poziomie. Przykładem może być sondaż Gallupa z maja 2018 roku, który zapytał o ocenę moralnego przywództwa prezydenta Trumpa. Wśród Demokratów 2% oceniło go jako „bardzo silnego”, 6% jako „dość silnego”, 13% jako „dość słabego”, a 78% jako „bardzo słabego”. Wśród Republikanów 22% oceniło go jako „bardzo silnego”, 55% jako „dość silnego”, 14% jako „dość słabego”, a 8% jako „bardzo słabego”. Warto zauważyć, że Demokraci byli bardziej krytyczni w swoich negatywnych ocenach niż Republikanie w swoich pozytywnych, ale wyniki te były niemal lustrzanym odbiciem.

Podobne wzorce występują niemal za każdym razem, na różnych kwestiach. Szczególnie widoczne były zmiany, które miały miejsce po wyborze Donalda Trumpa na prezydenta. Oczekiwania Republikanów i Demokratów dotyczące gospodarki zmieniły się drastycznie po wyborach w listopadzie 2016 roku. Oczekiwania konsumenckie Republikanów, które oscylowały wokół indeksu 65, natychmiast wzrosły do 120. W tym samym czasie liczba Demokratów spadła z około 85 do około 60. Oba wskaźniki ustabilizowały się w następnych miesiącach. Wyborcy żyją wyraźnie w dwóch oddzielnych rzeczywistościach.

Tak jak w Europie, środek polityczny w Stanach Zjednoczonych zmniejsza się, podobnie jak klasa średnia. W Izbie Reprezentantów USA odsetek umiarkowanych Demokratów spadł do około 10%, a wśród Republikanów niemal do zera. Ta sytuacja znacznie zmniejsza jakiekolwiek motywacje do rozmowy, deliberacji czy negocjacji na forum publicznym lub za zamkniętymi drzwiami, jednocześnie zachęcając obie strony do dążenia do zwycięstwa za wszelką cenę. Zgodnie z opinią Grega Ipa, głównego komentatora ekonomicznego Wall Street Journal, „upadek politycznego centrum sprawił, że o wiele trudniej jest tworzyć koalicje czy negocjować kompromisy, które są niezbędne do sprawnego rządzenia.”

Polaryzacja polityczna sprawia, że w USA coraz trudniej o jakąkolwiek formę współpracy, ponieważ wszystkie decyzje zaczynają być podejmowane przez pryzmat ekstremalnych różnic ideologicznych. Cały proces rządzenia staje się bardziej skomplikowany, a próby rozwiązywania problemów bardziej obciążone są ideologią niż chęcią znalezienia kompromisów. Takie zjawisko ogranicza zdolność do konstruktywnego dialogu i obniża efektywność demokratycznego systemu rządzenia.

Jak politycy i systemy demokratyczne radzą sobie z wyzwaniami współczesności?

Prezydent Donald Trump nazwał dochodzenie specjalnego prokuratora Roberta Muellera w sprawie jego administracji "polowaniem na czarownice", błędnie przedstawiając skład jego zespołu. W pełni popierał i wychwalał zagranicznych dyktatorów, takich jak Władimir Putin z Rosji, Kim Jong Un z Korei Północnej, Xi Jinping z Chin, Abdel Fatah al-Sisi z Egiptu czy Rodrigo Duterte z Filipin. Zaprzeczał i tłumaczył zbrodnicze działania, takie jak zabójstwo dziennikarza Jamala Khashoggi przez saudyjskich agentów, śmierć amerykańskiego studenta Otto Warmbiera w północnokoreańskim więzieniu oraz udział Władimira Putina w wyborach prezydenckich w 2016 roku. Prezentując takie postawy, Trump udzielił ułaskawienia swoim przyjaciołom i sojusznikom, takim jak szeryf Joe Arpaio z Arizony czy autor Dinesh D’Souza. To tylko część jego działań, które stanowią zagrożenie dla demokratycznych zasad rządów prawa.

Jednakże, jak zauważył Charles Krauthammer, to właśnie ta postać "twardziela", którą Trump wytworzył wokół siebie, stała się kluczowym elementem jego apelacji do wyborców. Mówiąc o Trumpie, autor Robert Kagan zauważa, że oferuje on "nastawienie, aurę surowej siły i macho, pełną pogardy dla subtelności demokratycznej kultury, którą twierdzi, a jego zwolennicy wierzą, że to ona wyprodukowała narodową słabość i niekompetencję". Co więcej, w tej postawie widać głęboki zgrzyt z długotrwałym amerykańskim przekonaniem o wyjątkowości narodowej.

Ameryka, zbudowana na ideach rewolucji i zawarta w Konstytucji, opiera się na zasadzie rządów prawa – na przekonaniu, że nikt nie stoi ponad prawem. Bez względu na to, jak nazwalibyśmy system, w którym jesteśmy rządzeni – demokracja, republika, samorządność – największe zagrożenie dla jego przetrwania leży w jego możliwym przejęciu przez bezwzględnego tyrana. Prezydentura, jako najwyższe stanowisko w państwie, stanowi najpoważniejsze zagrożenie, które wymaga naszej nieustannej czujności.

Ameryka, z jej gigantyczną powierzchnią, potęgą i wpływami, jednocześnie potrafi ukazywać swoje bardziej intymne i podatne na kryzys aspekty. Niezwykle zróżnicowane społeczeństwo, pełne sprzeczności, może być zarówno idealistyczne i pełne nadziei, jak i pesymistyczne, pełne wewnętrznych napięć i niejednoznaczności. Z jednej strony z dumą traktuje swoją flagę i Konstytucję, a z drugiej – z pogardą odnosi się do polityków, traktując ich krytycznie i wyrażając brak zaufania do instytucji państwowych. Słabe zrozumienie roli rządu i niski poziom wiedzy na temat historii wśród obywateli nie sprzyjają budowaniu wspólnego dobra.

Politycy w demokracji reagują na konflikty, sprzeczności i pragnienia swoich obywateli, biorąc pod uwagę liczne sprzeczne interesy, pragnienia i nadzieje. Wśród tego chaosu, jedną z cech charakterystycznych demokracji jest perspektywa na najbliższe wybory, która czasami skutkuje krótkowzrocznością i pomija długofalowe konsekwencje decyzji. Wielokrotnie pieniądze i interesy partyjne przeważają nad prawdziwymi potrzebami obywateli, a jedynym, co zdaje się w pełni przyciągać uwagę, jest tu i teraz – najbliższe wybory.

Kultura amerykańska, pełna kontrastów, wkrótce ma szansę stać się jedyną alternatywą w rozwiązywaniu politycznych napięć. Zgodnie z tradycją, naród amerykański zmaga się z koniecznością łączenia rządów większości z obroną praw mniejszości, z jednoczesnym uwzględnieniem potrzeby tradycji i ciągłości w dążeniu do postępu i zmian. I choć w przeszłości funkcjonowanie "lojalnej opozycji" było kluczowe, współczesne problemy dotyczą tego, jak daleko społeczeństwo jest w stanie tolerować różnice zdań i zrozumieć fundamenty, na których opiera się współczesna polityka.

W historii Stanów Zjednoczonych nie brakuje konfliktów, od kwestii niewolnictwa po spory o politykę monetarną, imigracyjną, wojenną, aż po sprawy regulacji gospodarczych. Polityczni liderzy zawsze musieli balansować pomiędzy tym, co narzuca demokratyczne zasady, a tym, co jest konieczne, by utrzymać równowagę między interesami różnych grup i jednostek.

Współczesna amerykańska polityka pełna jest tych sprzeczności, które są częścią nie tylko krajowego charakteru, ale i samego procesu demokratycznego. Pośpiech, brak cierpliwości, pogłębiająca się polaryzacja i sprzeciw wobec tradycji sprawiają, że wartości demokratyczne są coraz częściej poddawane w wątpliwość. Warto pamiętać, że demokracja to nie tylko system wyborczy, ale również umiejętność radzenia sobie z różnorodnością opinii, wartościami i interesami społecznymi.

Jakie zagrożenia czekają na współczesną demokrację?

Demokracja jest systemem, który w swojej esencji opiera się na zaufaniu obywateli do instytucji państwowych oraz na ich aktywnej roli w kontrolowaniu działań rządu. W sytuacji kryzysowej, jednym z najistotniejszych zasobów demokracji jest możliwość "wyrzucenia na zbity pysk" polityków, którzy zawodzą. Jednakże, jak zwraca uwagę jeden z myślicieli, ocenienie, czy "ci politycy wykonują złą pracę", nie wymaga "ogromnej wiedzy naukowej". Zbyt skomplikowane, sprzeczne i nieprzejrzyste środowisko polityczne sprawia, że wyzwaniem staje się zrozumienie pełnego obrazu sytuacji, ale także budowanie społeczeństwa, które jest gotowe do rzetelnej analizy faktów, do otwartości na argumenty oraz dowody. Istotnym elementem tego procesu pozostaje prasa, która w sposób wolny i nieograniczony analizuje aktualne wydarzenia. Jak zauważyła Margaret Sullivan z Washington Post, "istnieje wyraźna różnica między prawdą a propagandą, między faktem a fałszem". Dziennikarze, którzy działają w oparciu o dowody, są na "stronie ratunkowej" w kontekście tej niebezpiecznej przepaści.

W krótkim okresie konieczne jest wspieranie zdrowych i dynamicznych gazet, dziennikarstwa śledczego. Długofalowo natomiast niezbędne staje się kształcenie obywatelskie, które wzmocni zdolność podejmowania decyzji politycznych przez liderów i aktywność wyborców. Wiele osób w przeszłości uważało, że brak zaangażowania obywateli w politykę świadczy o tym, że instytucje państwowe działają sprawnie. Jednak ten czas minął. Jak przypomina ekonomista Paul Krugman, instytucje są ważne, ale same nie wystarczą. Potrzebują aktywności ludzi, którzy będą czujni i podejmą odpowiednie działania. W końcu instytucje zależą od ludzi, którzy je tworzą i z nich korzystają. Rządy prawa nie są bowiem zależne wyłącznie od zapisów w konstytucji, ale także od osób, które te przepisy interpretują i wprowadzają w życie.

Równocześnie, mimo że każda demokracja zmaga się z problemami, konieczne jest przypomnienie, że ich rozwiązywanie jest procesem nieustannym. Tylko wtedy, gdy instytucje demokratyczne są sprawiedliwe, a obywatele wykazują zainteresowanie ich działaniem, możliwe jest utrzymanie równowagi w państwie. Jak przypomina Krugman, chociaż demokracja jest złożonym systemem, to ostatecznie zależy ona od postawy obywateli i ich zaangażowania w życie polityczne.

W dzisiejszych czasach coraz częściej jesteśmy świadkami populizmu, zjawiska wzrostu niezadowolenia, antydemokratycznych rządów i autorytaryzmów, które mogą prowadzić do destabilizacji systemów demokratycznych. Rosnąca polaryzacja w polityce, nieufność wobec instytucji państwowych oraz skłonność do tribalizmu, czyli przypisania osób do jednego z dwóch obozów o diametralnie różnych poglądach, stanowią zagrożenia dla politycznego dialogu i spójności społecznej. W tym kontekście ogromne znaczenie mają także normy i tradycje, które kształtują procesy podejmowania decyzji politycznych w społeczeństwie. Alexis de Tocqueville, wielki znawca demokracji, wskazywał na to, że równocześnie z instytucjami muszą funkcjonować pewne "nawyki serca", czyli niezapisane zasady etyczne i moralne, które sprawiają, że procesy demokratyczne są efektywne.

Szczególnym wyzwaniem staje się również odpowiedzialność liderów, którzy zostali wybrani przez społeczeństwo. Z jednej strony oczekuje się, że będą podejmować mądre i sprawiedliwe decyzje, z drugiej zaś, że będą działać na rzecz dobra wspólnego, a nie tylko na korzyść własnych interesów politycznych. Polityka powinna stać się przestrzenią dla otwartej, merytorycznej dyskusji, gdzie kompromisy, zrozumienie i dbałość o fakt są kluczowe.

Wzrost roli internetu i mediów społecznościowych, które znacząco wpływają na nasze postrzeganie rzeczywistości, stanowi kolejny powód do niepokoju. Internet wprowadza nas w erę "post-prawdy", gdzie łatwiej jest manipulować informacjami i kształtować opinię publiczną. Zjawisko to, szczególnie widoczne w czasie kampanii wyborczych, może prowadzić do zniekształcenia rzeczywistości i osłabienia demokracji. Rozwój takich zjawisk jak fake news, dezinformacja i konformizm informacyjny, gdzie ludzie są zamknięci w swoich bańkach informacyjnych, sprawiają, że coraz trudniej jest podejmować racjonalne decyzje polityczne.

Warto również zauważyć, że demokracja, mimo swojego imponującego potencjału, nigdy nie jest "dokończona". Jest to system, który wymaga ciągłej uwagi, wrażliwości na zmieniające się potrzeby społeczne i gotowości do podjęcia nowych wyzwań. Żadne społeczeństwo demokratyczne nie jest wolne od sprzeczności i napięć, które pojawiają się w wyniku procesów decyzyjnych. Istotne jest, by te napięcia nie prowadziły do zniszczenia demokracji, ale raczej mobilizowały obywateli do działania, prowadząc do nowych rozwiązań w ramach demokratycznego procesu.

Na zakończenie, warto podkreślić, że podstawą demokracji jest nie tylko zaufanie obywateli do swoich liderów, ale także ciągła czujność, edukacja obywatelska i zaangażowanie w życie polityczne. Demokracja nie jest stanem ostatecznym, ale procesem, który wymaga od nas wszystkich – zarówno obywateli, jak i liderów – odpowiedzialności, gotowości do kompromisów oraz dbałości o wspólne dobro. W tym kontekście rola mediów, edukacji obywatelskiej i odpowiedzialności politycznej stają się kluczowe dla przyszłości demokracji.