Po 1940 roku INS (Immigration and Naturalization Service) zostało przeniesione z Departamentu Pracy do Departamentu Sprawiedliwości. Przemiana ta oznaczała, że kwestie obywatelstwa i imigracji zaczęły być postrzegane przez pryzmat kryminalności, a nie pracy. Co ważne, odpowiedzialność za nielegalne przekraczanie granicy spoczywała na osobach, które ją przekraczały, a nie na właścicielach firm zatrudniających migrantów. Dlatego zakończenie Programu Bracero w 1964 roku nie powstrzymało amerykańskich firm przed zatrudnianiem Meksykanów. Wręcz przeciwnie, zakończenie tego umiarkowanie udanego programu zatrudnienia gości przyczyniło się do powstania trwałej, nieudokumentowanej populacji imigrantów, którzy podjęli ryzyko nielegalnego przekraczania granicy, ryzyko, które z biegiem lat stawało się coraz bardziej niebezpieczne. Pragnienie taniej siły roboczej utrzymało migrację, chociaż dla Meksykanów stało się to znacznie trudniejsze.
Wraz ze wzrostem migracji Meksykanów, zaczęła wzrastać również migracja ludności z Ameryki Środkowej i Południowej przez Meksyk, wielu z nich uciekających przed prześladowaniami, dyktaturami, biedą, zamieszkami wewnętrznymi oraz wojnami domowymi. W książce "From Deportation to Prison: The Politics of Immigration Enforcement in Post-Civil Rights America" Patrisia Macías-Rojas ujawnia intrygujące powiązania między masową incarceracją a zarządzaniem migracją Meksykanów. Podkreśla, jak stan Arizona stał się ważnym „pro-biznesowym” stanem na początku XX wieku, promującym sojusze między konserwatywnymi politykami stanowymi a rozrastającymi się strukturami korporacyjnymi, korzystającymi z boomu ludnościowego w regionie Sun Belt.
Choć Arizona była zdecydowanie demokratyczna w latach 30. i 40. XX wieku, a regulacje New Deal chroniły prawa pracowników, partia republikańska skutecznie walczyła z „liberalizmem New Deal” na rzecz polityki wolnorynkowej, niskich podatków, antyzwiązkowej postawy, taniej ziemi i braku interwencji rządu w sprawy zatrudnienia i innych procesów. Wraz ze wzrostem konserwatyzmu, walka przeciwko New Deal obejmowała platformy oparte na porządku prawnym i „twardym podejściu do przestępczości”, co osłabiło ruchy na rzecz praw obywatelskich, w tym ochrony krótkoterminowych migrantów meksykańskich i długoterminowych obywateli amerykańskich o meksykańskich korzeniach.
W południowo-zachodnich obszarach granicznych Meksykanie byli długo postrzegani jako niezdolni do uzyskania obywatelstwa, nie w pełni „amerykańscy”, mimo ich historycznej obecności w Stanach Zjednoczonych. W przeciwieństwie do kryminalizacji Afroamerykanów, Meksykanie byli traktowani jako „nielegalni”, a ich obecność była traktowana jako wieczna obcość, związana z byciem „obcokrajowcem”. Kampania wyborcza Barry'ego Goldwatera w 1964 roku stała się punktem zwrotnym, kiedy jego konserwatywne, oparte na prawie i porządku podejście, odrzucenie New Deal i praw obywatelskich stały się ogólnokrajowym programem politycznym. Jego kampania była fundamentem przyszłej wygranej Ronalda Reagana w wyborach prezydenckich. Warto podkreślić, że kampania Goldwatera oznaczała moment, w którym kwestie praw obywatelskich i walka z opresją czarnoskórych zostały całkowicie porzucone przez Partię Republikańską.
W latach 60-tych, po zamachu na prezydenta Johna F. Kennedy'ego, Lyndon B. Johnson, który objął urząd, zyskał miano prezydenta wspierającego prawa mniejszości, szczególnie Afroamerykanów. Z kolei biali, południowi demokraci, opowiadający się przeciwko prawom obywatelskim, przeszli do Partii Republikańskiej, co zmieniło układ polityczny. W wyniku kampanii Goldwatera polityka „pro-biznesowa” zaczęła być powiązana z opozycją wobec praw obywatelskich, a kryminalizacja zaczęła dominować nad walką z rasizmem. Agitacje i protesty ruchu na rzecz praw obywatelskich były traktowane jako zakłócenie interesów biznesowych, zmuszając korporacje do reorganizacji procesów zatrudniania, awansów i usług, by unikać działań uznawanych za rasistowskie. W ten sposób fundusze federalne zaczęły trafiać do służb porządkowych, a walka z przestępczością uzyskała szersze poparcie niż walka z rasizmem i opresją.
Zmiana prawa imigracyjnego w 1965 roku, znana jako „Hart-Celler Act”, miała istotny wpływ na migrację meksykańską. Wprowadzono jednolite limity imigracyjne dla wszystkich krajów, ustalając kwotę 20 000 imigrantów na kraj. Meksyk, który wcześniej korzystał z kwot wyższych (około 45 000 wiz rocznie), wkrótce przekroczył te limity. W ciągu jednej nocy regularny przepływ imigrantów z Meksyku przekształcił się w napływ nielegalnych migrantów. Nowe przepisy i restrykcyjne kwoty doprowadziły do powstania „nielegalnych imigrantów”, którzy nie mogli wstrzymać swoich źródeł utrzymania. Choć zmiany te ignorowały specyficzne konteksty pracy, rodziny i sezonowego zatrudnienia, migracja nie ustała, lecz po prostu stała się bardziej nielegalna.
Z kolei w latach 70-tych, wskutek słabości gospodarki Meksyku, rząd tego kraju zaczął zachęcać swoich obywateli do szukania pracy w Stanach Zjednoczonych. Amerykańskie firmy wciąż potrzebowały meksykańskiej siły roboczej, mimo że praca była niepewna i nisko opłacana. Chociaż te zatrudnienie nie oferowało możliwości awansu ani obywatelstwa, migrantów zachęcały wyższe zarobki niż te, które mogli uzyskać w Meksyku. Jednak rosnące napięcia społeczne związane z nielegalnym zatrudnianiem migrantów spowodowały, że związki zawodowe, takie jak Amerykańska Federacja Pracy, zaczęły domagać się ukarania firm zatrudniających Meksykanów bez dokumentów.
W 1986 roku, po naciskach ze strony związków zawodowych i rosnącym kryzysie związanym z nielegalnym zatrudnieniem, prezydent Ronald Reagan podpisał ustawę o reformie imigracyjnej, która legalizowała status wielu długoterminowych migrantów, którzy byli „utkwili” w Stanach Zjednoczonych. Niemniej jednak, część Partii Republikańskiej uważała, że takie przepisy nie zmniejszą migracji, lecz jedynie ją zachęcą. Tymczasem, zaostrzenie przepisów granicznych sprawiło, że Meksykanie nie mogli swobodnie przemieszczać się przez granicę, a surowsze konsekwencje kryminalne spowodowały wzrost liczby nieudokumentowanych migrantów. W latach 1986-2008 populacja nielegalnych imigrantów z Meksyku wzrosła z około 1,5 miliona do 7 milionów.
Jak Kapitalizm i Wolność Religijna Kształtują Współczesne Społeczeństwo Amerykańskie?
Współczesna debata na temat wolności gospodarczej często bywa ściśle powiązana z zagadnieniem religijnej wolności. Dla wielu liderów ewangelikalnych, dążenie do gospodarczej wolności łączy się z pragnieniem utrzymania silnej obecności religii w życiu publicznym. Wiąże się to z przekonaniem, że ograniczenie ingerencji rządu w sprawy gospodarcze pozwala na swobodny rozwój religijnych wartości, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, gdzie dominującą religią jest chrześcijaństwo. Ewangelikalni liderzy w USA, zwłaszcza ci o poglądach konserwatywnych, postrzegają kapitalizm jako system, który umożliwia nie tylko ekonomiczny rozwój jednostki, ale także przestrzega religijnego porządku.
Pat Robertson, amerykański pastor i były kandydat na prezydenta, wyraził przekonanie, że „Bóg zachęca do zysku i wręcz oczekuje, że ludzie będą dążyć do jak największych korzyści finansowych, wykorzystując bogactwo do tworzenia kolejnych możliwości finansowych.” Tego typu poglądy nie są marginalne. Wysokiej klasy amerykańscy biznesmeni, jak Charles Koch czy James Buchanan, również twierdzą, że państwowa interwencja osłabia kapitalizm, ograniczając możliwości elity gospodarczej. Większość konserwatywnych chrześcijan postrzega kapitalizm jako system, który promuje wartości takie jak praca, wytrwałość i odpowiedzialność indywidualna. W takim ujęciu państwowe programy pomocowe dla najuboższych, które mają na celu redukcję nierówności, są postrzegane jako produkt społecznej przymusowej pomocy, który tłumi prawdziwą moc tworzenia bogactwa.
Współczesne chrześcijaństwo konserwatywne, w ścisłym sojuszu z libertariańskimi poglądami, opowiada się za ograniczeniem roli rządu w gospodarce, przekonując, że to jednostki powinny dążyć do sukcesu, a wyniki ich wysiłków będą wynikiem nie tylko pracy, ale i boskiej woli. Warto zauważyć, że to połączenie wolnego rynku i religijnych przekonań o „boskim błogosławieństwie” staje się fundamentem współczesnej polityki ekonomicznej w Stanach Zjednoczonych, zwłaszcza wśród ewangelikalnych konserwatystów.
Z drugiej strony, idea solidarności społecznej, która w chrześcijaństwie znajduje swoje głębokie zakorzenienie, nie znajduje szerokiego poparcia w kręgach konserwatywnych ewangelików. Choć chrześcijaństwo w teorii kładzie duży nacisk na pomoc biednym i potrzebującym, to jednak ewangelikalni liderzy preferują indywidualną charytatywność, a nie państwowe programy pomocowe. Pomoc społeczna, ich zdaniem, może być skuteczna jedynie, jeśli jest świadczona przez pojedynczych ludzi i organizacje religijne, a nie przez aparat państwowy. Państwowe programy pomocowe traktowane są jako forma „społecznego przymusu”, który jedynie pogłębia zależność jednostek od władzy.
Kapitalizm, który jest nierozerwalnie związany z wartościami indywidualizmu i odpowiedzialności, stanowi dla konserwatywnych chrześcijan fundament moralności. Biznesowe sukcesy, zwłaszcza w kapitalistycznym systemie, są postrzegane jako dowód na „błogosławieństwo” Boże, a zatem obfitość finansowa traktowana jest jako rezultat właściwego postępowania, które zasługuje na uznanie. Jednym z przykładów, który nawiązuje do tej filozofii, jest Donald Trump, który dzięki swojej pozycji jako magnat nieruchomości i sukcesowi w kapitalizmie zyskał poparcie wielu ewangelikalnych wyborców, którzy utożsamiają bogactwo z Bożym powodzeniem.
Tymczasem prawda o nierównościach w dochodach w Stanach Zjednoczonych jest niewygodna dla wielu, którzy w kapitalizmie widzą jedynie drogę do sukcesu. W rzeczywistości, najbogatszy procent Amerykanów posiada ponad 40% całkowitego majątku kraju, co pokazuje, jak nierówny jest rozkład bogactwa. Wzrost bogactwa jednej części społeczeństwa nie idzie w parze z poprawą warunków życia reszty obywateli. Ekstremalne nierówności w rozkładzie bogactwa nie są czymś przypadkowym, lecz wynikiem samego systemu, który pozwala elicie na gromadzenie coraz większych zasobów kosztem ubogich. W tej sytuacji, pytanie o sprawiedliwość społeczną staje się nieuniknione, a zrozumienie strukturalnych problemów związanych z nierównościami finansowymi staje się kluczowe dla zrozumienia, dlaczego takie poglądy w ogóle znalazły się w głównym nurcie amerykańskiej polityki.
Równocześnie, warto zauważyć, że amerykański kapitalizm nie jest neutralny wobec kwestii rasowych. W historii Stanów Zjednoczonych, ideologia białej wyższości była jedną z podstawowych zasad, które legitymizowały nierówności rasowe, w tym w dziedzinie ekonomii. Rasa, mimo że jest ideologiczną konstrukcją, a nie biologiczną rzeczywistością, miała ogromny wpływ na kształtowanie się amerykańskiego społeczeństwa i jego polityczno-ekonomicznych struktur. Historia nierówności rasowych, na której opierała się gospodarka amerykańska, miała istotny wpływ na tworzenie systemów, w których elity mogły utrzymać swoją dominującą pozycję.
Zrozumienie tego tła, z którego wyłoniła się współczesna amerykańska tożsamość narodowa i struktura społeczna, jest niezbędne, by dostrzec, jak wielki wpływ miała rasowa hierarchia na kształtowanie się nierówności ekonomicznych. Warto pamiętać, że amerykańska polityka gospodarcza była i wciąż jest mocno osadzona w kontekście tej hierarchii, a przekonanie, że kapitalizm jako system sprzyja wszystkim obywatelom, nie uwzględnia głębokich nierówności, które ciągle mają miejsce w amerykańskim społeczeństwie.
Jak biała ewangelikalna tożsamość kształtuje stanowiska polityczne i imigracyjne w USA?
W 2014 roku, 42% białych ewangelikalnych chrześcijan w Stanach Zjednoczonych uznało, że ich sytuacja życiowa staje się coraz trudniejsza. W 2016 roku ta liczba wzrosła do 46%, co oznaczało, że prawie połowa z nich zaczęła postrzegać swoje miejsce w kraju jako coraz bardziej zagrożone. W kontekście politycznym, biali ewangelikalni chrześcijanie zaczęli utożsamiać swoją religię i kulturę z tożsamością amerykańską, co miało głęboki wpływ na ich podejście do kwestii politycznych, w tym do kwestii imigracji.
Wielu białych ewangelikalnych chrześcijan uważa, że to właśnie religia chrześcijańska stanowi fundament amerykańskiego "dobrego obywatela". Z danych Pew Research wynika, że 57% z nich twierdzi, iż bycie chrześcijaninem jest warunkiem bycia prawdziwym Amerykaninem. W tym kontekście widać, jak religijny fundamentalizm ewangelikalnych chrześcijan wpływa na ich postrzeganie innych grup etnicznych, a szczególnie na ich stosunek do imigrantów. Przekonanie to nierzadko prowadzi do wykluczenia osób spoza tej specyficznej, religijnej grupy z pełnoprawnego uczestnictwa w amerykańskim społeczeństwie.
Ruch birtherów, który wątpił w obywatelstwo Baracka Obamy, ukazał, jak ten sam mechanizm wykluczenia może wpływać na najważniejsze instytucje państwowe. Choć Obama był obywatelami USA i chrześcijaninem, oskarżenia o jego związki z islamem i o to, że urodził się w Kenii, posłużyły jako pretekst do ataków na jego prezydenturę. Dla wielu konserwatywnych ewangelikalnych chrześcijan prezydentura Obamy stanowiła zagrożenie dla moralnego fundamentu, który według nich opierał się na białym, ewangelikalnym chrześcijaństwie.
Tego typu przekonania mają swoje odbicie w polityce imigracyjnej. Po wygranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich, wielu białych ewangelikalnych chrześcijan głosowało na niego z nadzieją, że będzie on reprezentować ich wartości. Kluczowym punktem jego kampanii stało się stanowisko przeciwko imigrantom, zwłaszcza imigrantom z Meksyku i krajów muzułmańskich. Przemówienia Trumpa, szczególnie te po wyborach, wyrażały wyraźne uprzedzenia wobec cudzoziemców i mniejszości, co również znalazło odzwierciedlenie w jego polityce imigracyjnej. Zaraz po objęciu prezydentury, Trump zaczął wdrażać bardziej restrykcyjne przepisy dotyczące uchodźców, drastycznie zmniejszając liczbę osób, które mogły wjechać do Stanów Zjednoczonych.
W 2016 roku Stany Zjednoczone przyjęły około 97 tysięcy uchodźców, podczas gdy w 2017 liczba ta spadła do zaledwie 33 tysięcy. Był to najniższy wynik od 2002 roku, a od tego momentu liczba ta malała z roku na rok. W 2020 roku Trump ustalił limit na 18 tysięcy uchodźców, co było rekordowo niskim wynikiem. Tego rodzaju polityka spotkała się z dużą aprobatą białych ewangelikalnych chrześcijan, dla których kwestia bezpieczeństwa przed terroryzmem i ochrona tradycyjnych wartości chrześcijańskich w USA stały się kluczowymi elementami wyboru politycznego.
Warto zauważyć, że polityka imigracyjna Trumpa była ściśle związana z ideologią białego chrześcijańskiego nacjonalizmu. Równocześnie z polityką imigracyjną, rozwijała się tendencja do utożsamiania przestępczości z migracją. W latach 80. XX wieku, w wyniku wojny z narkotykami, system więzienny w USA zaczął przepełniać się, zwłaszcza pośród czarnoskórej ludności. Brak miejsca w więzieniach skłonił władze do wyznaczenia imigrantów na cele deportacji. Z czasem wprowadzono nowe przepisy, które pozwoliły traktować imigrantów jako przestępców i stosować wobec nich surowsze środki. Sytuacja ta pogłębiała postrzeganą przestępczość imigrantów, której obraz był ściśle powiązany z ich etnicznością.
Imigranci, a szczególnie Latynosi, byli i są wciąż traktowani jako wieczni "obcy", pomimo faktu, że wielu z nich mieszka w Stanach Zjednoczonych od pokoleń. W latach 80. wprowadzono nowe przepisy, które traktowały imigrantów popełniających przestępstwa narkotykowe jak przestępców. Z czasem, władze USA skoncentrowały się na bardziej surowym traktowaniu imigrantów, a w szczególności na deportacjach. Tym samym, przestępczość imigracyjna została coraz bardziej powiązana z rasą, a w szczególności z czarnoskórą ludnością.
Wszystkie te procesy prowadzą do głębokich zmian w amerykańskim społeczeństwie, które zaczyna dostrzegać imigrację i różnorodność etniczną przez pryzmat zagrożenia. Nawet w obliczu historii USA jako kraju imigrantów, polityka imigracyjna staje się coraz bardziej restrykcyjna, a sama debata na temat tego, kto ma prawo do bycia "prawdziwym" Amerykaninem, wciąż pozostaje niezamknięta.
Jak współczesne zjawiska polityczne kształtują amerykańską tożsamość religijną?
Współczesne badania nad amerykańską religijnością w kontekście polityki ukazują złożoną i wielowątkową dynamikę, w której tożsamość religijna odgrywa kluczową rolę w kształtowaniu politycznych postaw i przekonań. Szczególnie interesującym przykładem jest ewolucja poparcia dla konserwatywnych wartości, zwłaszcza wśród białych protestantów ewangelikalnych, którzy stanowią jeden z głównych filarów amerykańskiej prawicy.
W analizach dotyczących współczesnego amerykańskiego społeczeństwa widoczna jest silna zależność między religią a polityką. Przykładem jest sytuacja, w której biali ewangelikalni chrześcijanie, początkowo postrzegani jako tradycyjni zwolennicy idei Nowego Ładu (New Deal), ostatecznie zaczęli kierować się ku konserwatywnym i neokonserwatywnym wartościom. Transformacja ta miała swoje kulminacyjne momenty w okresach wyborów prezydenckich, szczególnie w 2016 roku, kiedy to Donald Trump, mimo swojej kontrowersyjnej biografii, zyskał ogromne poparcie tej grupy. Równocześnie, niezależnie od tradycyjnych doktryn, ewangelikalni przyjęli postawy, które wydawały się być sprzeczne z ich wcześniejszymi zasadami, szczególnie w zakresie moralności publicznej i stosunku do sprawiedliwości społecznej. Wydarzenie to nie tylko podważyło wcześniejsze założenia o politycznych priorytetach religijnych, ale również zarysowało nową tożsamość polityczną, która stała się bardziej zdeterminowana przez pragmatyzm niż ideologię.
Warto zwrócić uwagę na to, że religijność w kontekście amerykańskim nie zawsze oznacza jednoznaczną postawę moralną czy doktrynalną. W miarę jak religia ewoluuje, łącząc się z ekonomią, polityką i kulturą masową, staje się częścią wielkiego mechanizmu, który zmienia oblicze amerykańskiego społeczeństwa. W szczególności obserwacja zjawisk takich jak Tea Party, który zyskał na sile w 2010 roku, może pomóc w zrozumieniu, w jaki sposób konserwatyzm ewangelikalny zaczął współpracować z rynkiem, tworząc specyficzną przestrzeń polityczną, gdzie religia i ekonomia splatają się w jedną całość. Do tego dochodzi kwestia rosnącej liczby ludności latynoskiej, szczególnie protestantów, którzy zaczynają odgrywać coraz bardziej widoczną rolę w kształtowaniu polityki religijnej w USA.
Również warto zauważyć, że pojęcie "prawicy religijnej" nie jest jednorodne. Istnieje wiele odmiennych grup, które wchodzą w skład szerokiego obozu konserwatywnego. Z jednej strony mamy tu ewangelikalnych chrześcijan, którzy skupiają się na kwestiach moralnych i obyczajowych, z drugiej strony zaś pojawiają się tacy, którzy koncentrują się na ekonomicznych aspektach polityki, jak neoliberalizm czy kapitalizm. Zjawisko to prowadzi do powstania swoistej hybrydy polityczno-religijnej, która z jednej strony ma silne podstawy religijne, z drugiej zaś nieodłącznie wiąże się z ekonomicznymi interesami i strategią klasową.
Tego rodzaju postawy nie tylko kształtują politykę, ale również wpływają na codzienne życie obywateli, zarówno tych, którzy w pełni identyfikują się z tą ideologią, jak i tych, którzy ją odrzucają. Problemy, takie jak nierówności ekonomiczne, społeczne podziały czy napięcia rasowe, stają się częścią publicznej debaty, gdzie religia i polityka zaczynają tworzyć nowe narracje, mające na celu zrozumienie tych zjawisk i wskazanie sposobów ich rozwiązania. Tego rodzaju reakcje społeczne, zarówno na poziomie lokalnym, jak i krajowym, mają nie tylko charakter polityczny, ale także kulturowy i psychologiczny.
Ważnym aspektem jest również rola mediów w kształtowaniu tej tożsamości. Nowe formy przekazu, takie jak radio talk-show czy media społecznościowe, stały się kluczowymi narzędziami propagowania i umacniania ideologii konserwatywnych. W tym kontekście warto zastanowić się nad wpływem takich postaci jak Rush Limbaugh czy Fox News, które stały się quasi-religijnymi autorytetami, a ich przekaz stał się głównym źródłem informacji dla szerokiego kręgu obywateli.
Należy także uwzględnić zmiany, jakie zachodzą w stosunkach między religią a polityką w związku z globalnymi zjawiskami, takimi jak migracja, które wpływają na percepcję religii i tożsamości narodowej. Ostatnie badania wskazują na wzrost religijności wśród latynoskich protestantów, a także na ich rosnącą obecność w amerykańskim krajobrazie politycznym. To zjawisko pokazuje, że amerykański protestantyzm staje się coraz bardziej zróżnicowany, a w jego obrębie pojawiają się nowe nurty, które nie tylko różnią się od tradycyjnych form, ale także wnoszą nowe wyzwania i pytania dotyczące roli religii w polityce.
Warto również zauważyć, że to, co kiedyś było postrzegane jako fundament amerykańskiej tożsamości religijnej, wciąż podlega dynamicznym zmianom. Zjawisko to jest świadectwem rosnącego wpływu sił ekonomicznych, politycznych i technologicznych na tradycyjne formy religijności.
Jak zmiany demograficzne i gospodarcze wpływają na politykę i nacjonalizm białych?
Jakie technologie będą dominować w 2025 roku?
Jakie podejście chirurgiczne i radioterapia są najskuteczniejsze w leczeniu chordom?
Jakie są wyzwania i perspektywy związane z fuzją danych multimodalnych w kontekście sensorów w Internecie rzeczy (IoT)?

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский