Jego ubranie było w opłakanym stanie. Kilka guzików zginęło, a płaszcz przewrócił mu się przez głowę. Nóż zniknął z kieszeni, a kapelusz, mimo że zawiązany pod brodą, gdzieś zniknął. Wspominał, że poszukiwał luźnych kamieni, by podnieść kawałek ściany schronienia. Topór lodowy również zniknął. Postanowił, że musiał upaść. Kiedy uniósł wzrok, ujrzał, powiększony przez upiorne światło wschodzącego księżyca, ogromny przepaść, przez którą przeleciał. Przez dłuższą chwilę leżał, wpatrując się pustym wzrokiem w tą ogromną, bladą ścianę klifu, rosnącą z chwili na chwilę, wyłaniającą się z opadającego mroku. Jej fantasmagoryczna, tajemnicza piękność zatrzymała go na moment, by potem wybuchnął paroksyzmem śmiechu.
Po długim czasie zdał sobie sprawę, że znajduje się w pobliżu dolnej krawędzi śniegu. Zobaczył, jak w dół, po teraz oświetlonym przez księżyc stoku, leży ciemna, porozrzucana kamieniami trawa. Po trudach podniósł się na nogi, czując ból w każdym stawie i kończynie. Z trudem zszedł z zasypanego śniegu, przeszedł na trawę, gdzie opadł, a raczej się położył, obok kamienia. Pił głęboko z flaszki, a zaraz potem zapadł w sen.
Obudziło go śpiew ptaków dochodzący z drzew daleko poniżej. Wstał i zorientował się, że znajduje się na małej alpejskiej polanie u podnóża ogromnej przepaści, którą zstępował w towarzystwie swojego śniegu. Po przeciwnej stronie wznosiła się kolejna ściana skał, które sięgały nieba. Wąwóz pomiędzy tymi przepaściami biegł ze wschodu na zachód, wypełniając się porannym światłem, które oświetlało masyw upadłej góry zamykający opadający wąwóz. Zdolność dostrzegania i przetwarzania tej nowej rzeczywistości wciąż stawała się trudniejsza, mimo że w oddali wciąż jaśniała dolina z jej domami. Wkrótce dostrzegł tam ścieżki, prowadzące przez polany i pokryte śniegiem obszary.
Znajdując się na skalistej ścieżce, zaczynał dostrzegać w oddali mały zespół dziwnych domów. Ich wygląd nie przypominał tego, co znał z górskich osad. Stanowiły one w szeregu porządną i prostą linię. Fasady były pełne niezwykłych kolorów, a jednocześnie w pełni jednolite, bez żadnych okien. Zauważył na tych budowlach szczególną formę tynku, która od razu przywiodła mu na myśl, że nie miały one ani jednej okna, jedynie dziwne kolory. Coś sprawiło, że w myślach pojawiło się słowo „ślepy”. Tak, ten, kto budował te domy, musiał być ślepy.
Opuszczając wąwóz, dotarł do głównej drogi w dolinie. Wkrótce natknął się na ludzi, którzy odpoczywali w pobliżu, odpoczywając w cieniu drzew. Obserwował ich zaskoczony. Nosili odzież wykonaną z tkaniny lamasów i obuwie skórzane. Na pierwszy rzut oka wydawali się być ludzmi w porządku, lecz w miarę jak wchodził w dolinę, czuł, że coś jest nie tak.
W końcu postanowił zawołać ich, pewny, że są ślepi. Krzyknął głośno, ale żadna z ich osób nie reagowała. Wtedy pomyślał, że zbliża się do tzw. „Kraju Ślepców”. Będąc absolutnie przekonany o tym, co się wydarzy, zaczął rozmawiać z tymi osobami. Ku jego zdziwieniu nie reagowali wzrokiem, jedynie posługiwali się zmysłem słuchu, by rozpoznać jego obecność. Ich twarze nie miały wyrazów zdziwienia, ale za to wyraz pełen powątpiewania.
„Człowiek,” rzekł jeden z nich w zrozumiałym, choć nieco zniekształconym języku hiszpańskim – „człowiek to jest – człowiek lub duch – schodzący ze skał.” Nunez był pewny, że wkrótce zostanie uznany za kogoś o nadzwyczajnych mocach, bo przecież w „Kraju Ślepców” mężczyzna z jednym okiem miałby władzę. „W Kraju Ślepców człowiek z jednym okiem jest królem”, pomyślał.
Zatem, Nunez przechodził przez wioskę, w której widział zorganizowane pola uprawne, otoczone murem, z systemem irygacyjnym pełnym malowniczych strumieni. Ludzie żyli tu w zdumiewającym porządku, a sami, choć byli zupełnie ślepi, odnosili wrażenie, że wszystko wokół nich było zupełnie normalne.
Gdy wędrował dalej, zaczynał dostrzegać, jak niewielkie różnice w percepcji mogą zupełnie zmieniać sposób postrzegania rzeczywistości. To, co dla niego było obce, nieznane i dziwne, dla tych ludzi było normalnością. Przypuszczalnie w oczach „ślepców” jego obecność mogła oznaczać zamach na ich porządek, ich spójny świat.
Ważne jest, by rozumieć, że w każdej kulturze to, co wydaje się nam obce, dziwne, może być normą. I odwrotnie – to, co my uznajemy za naturalne, może być zupełnie obce i nieznane dla innych. Tego rodzaju różnice w percepcji świata mogą prowadzić do niezwykłych sytuacji, w których jedno, pojedyncze doświadczenie zmienia całkowicie postrzeganą rzeczywistość.
Czy w Krainie Ślepców Człowiek Jednooki Może Być Królem?
W Krainie Ślepców, gdzie mieszkańcy byli pozbawieni zdolności widzenia, a świat opierał się na dotyku i węchu, pojawił się ktoś, kto widział. Nunez, bohater tej opowieści, trafił tam jako człowiek, który zdawał się być obdarzony niezwykłą zdolnością – potrafił widzieć, podczas gdy wszyscy wokół byli pozbawieni tego daru. Jednak jego przybycie do tej zamkniętej społeczności miało dramatyczny obrót, gdyż w tym świecie jego umiejętność stała się nie tyle darem, co przekleństwem.
Na początku, gdy Nunez zauważył, że ślepi ludzie zbliżają się do niego w formie twardości i determinacji, poczuł, że ma przewagę. Jego zdolność dostrzegania otoczenia była czymś, czego nie rozumieli, a przez to, co dla niego było naturalne, stali się w jego oczach zagubioną masą. Sytuacja, w której się znalazł, była jednak dziwna i niepokojąca. W tym obcym świecie nie tylko czuł się odmienny, ale również szybko zaczął dostrzegać, jak ta różnica może stać się dla niego zagrożeniem.
Pierwszym impulsem, który ogarnął Nuneza, była chęć obrony swojej godności, poczucia kontroli nad sytuacją. Gdy otoczyli go ślepi, zbliżając się coraz bardziej, zaczęły się w nim budzić myśli o walce. Myślał o tym, by stawić opór, by pokazać im, że jest czymś więcej niż tylko intruzem, którym go widzieli. Jednak świadomość, że nie jest w stanie pokonać ich wszystkich, nie mając odpowiednich narzędzi ani wsparcia, zderzyła się z jego rosnącą paniką.
W obliczu zagrożenia, Nunez zrozumiał, że nie ma takiej rzeczy, jak rzeczywista przewaga, jeżeli nie jest się w stanie jej wykorzystać. I to, co dla niego było darem, w tym świecie stało się kulą u nogi. Z czasem, zaczął dostrzegać, że w tym miejscu nie ma miejsca na indywidualność, na różnice. Równość w tym społeczeństwie nie była tylko ideą – była koniecznością, której nie można było zignorować. Próbował walczyć, próbował uciekać, jednak w końcu doszedł do wniosku, że jedynym sposobem na przetrwanie jest zaakceptowanie tych zasad i dostosowanie się do nich.
Zanim jednak podjął ostateczną decyzję, doświadczył cierpienia i upokorzenia. Został zepchnięty na margines, traktowany jak obcy, który nie rozumiał reguł tego świata. Ostatecznie, po wielu dniach błądzenia, bez jedzenia i schronienia, Nunez dostrzegł, że nie ma sensu stawiać oporu. Zmęczony, chory i osłabiony, wrócił do wioski, prosząc o pomoc. A jego błagania zostały przyjęte z pobłażaniem – ponieważ dla tych ludzi jego wątpliwości były jedynie dowodem na jego niepełnosprawność, na jego „głupotę”, która w kontekście ich doświadczeń była czymś zrozumiałym.
Co ciekawe, po pewnym czasie, gdy Nunez zaakceptował swoją porażkę i zaczął pełnić najprostsze prace, jego spojrzenie na mieszkańców Krainy Ślepców zaczęło się zmieniać. Zaczynał dostrzegać w nich indywidualności. Osoby, które wcześniej traktował jak masę, teraz stawały się dla niego znajomymi, z którymi dzielił przestrzeń i czas. Z czasem nawet wśród tych, którzy byli postrzegani jako mniej atrakcyjni, jak Medina-sarote, młodsza córka Yacoba, dostrzegł piękno. W tej społeczności, pozbawionej wielu bodźców, szczegóły, które dla innych mogłyby zostać niezauważone, zaczęły nabierać znaczenia.
Początkowo, to „widzenie” Nuneza stało się dla niego brzemieniem, które doprowadziło go do tragicznych wniosków. Jednak w miarę jak adaptował się do życia w tej dziwnej społeczności, jego postrzeganie rzeczywistości zaczęło się przekształcać. Z czasem, to, co wydawało się ogromną przewagą, zaczęło być postrzegane jako słabość. I to, co Nunez postrzegał jako swoją przewagę, stawało się dla niego coraz bardziej obce i nieważne. Zrozumiał, że nie chodzi o to, kto widzi, a kto nie, ale o to, jak przetrwać w danym świecie, jak znaleźć w nim swoje miejsce i zrozumieć, że nie zawsze to, co różni, jest źródłem siły.
Życie w Krainie Ślepców nauczyło Nuneza, że nie ma jednego, uniwersalnego sposobu na „bycie” w świecie. W każdym społeczeństwie – czy to widzących, czy niewidzących – funkcjonują swoje zasady, które wymagają akceptacji i dostosowania. Przewaga, którą początkowo uważał za swoją, okazała się iluzją, a to, co kiedyś traktował jako słabość, stało się jego siłą. W końcu, mimo wszystko, jego obecność w tej społeczności stała się możliwa, a on sam znalazł miejsce wśród tych, którzy w końcu zaczęli dostrzegać w nim człowieka, a nie intruza.
Jakie są objawy i ryzyko sercowe w sarkoidozie?
Fotoinicjatory do polimeryzacji wolnorodnikowej, inicjowanej światłem LED w technologii druku 3D
Jak mechanizmy hemodynamiczne wpływają na funkcję układu sercowo-naczyniowego i zarządzanie perioperacyjne?

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский