Książka The Dangerous Case of Donald Trump: 27 Psychiatrists and Mental Health Experts Assess a President pod redakcją Bandy Lee, wywołała burzliwą debatę w środowisku psychiatrycznym oraz w społeczeństwie, poruszając temat granic etycznych w zakresie diagnozowania publicznych postaci. W kontekście prezydentury Donalda Trumpa, autorzy książki postanowili zastosować swoją wiedzę psychologiczną do analizy jego publicznych działań, które ich zdaniem stwarzały zagrożenie dla społeczeństwa. Jednocześnie książka ta stawia pytanie o odpowiedzialność zawodową psychiatrów i psychologów w kontekście tzw. Duty to Warn – obowiązku ostrzegania przed niebezpieczeństwem, które mogą stwarzać osoby, nawet jeśli nie są one bezpośrednio leczone przez danego specjalistę.

Zanim jeszcze książka trafiła na rynek, temat zdrowia psychicznego Donalda Trumpa stał się szeroko omawiany w publicznych debatach. W ciągu pierwszego roku jego prezydentury opublikowano wiele książek krytykujących jego poczynania i postawę. Jedną z takich książek była Fire and Fury autorstwa Michaela Wolffa, w której opisano chaotyczną atmosferę w Białym Domu oraz wizerunek Trumpa jako osoby niestabilnej. Jednak książka Bandy Lee stawia jeszcze głębsze pytania o etykę zawodową, której przestrzeganie nakazuje unikać stawiania diagnoz bez uprzedniej relacji terapeutycznej z pacjentem, a z drugiej strony wymaga działania w sytuacjach, gdy istnieje podejrzenie, że ktoś może stanowić zagrożenie dla innych.

Bandy Lee, psychiatra z Uniwersytetu Yale, będąca autorką książki, nie uniknęła krytyki ze strony środowiska psychiatrów, którzy uznali jej działania za naruszenie etycznych norm zawodowych. W obliczu tej krytyki Lee odpowiadała, że najbardziej niepokojące jest to, że to właśnie specjaliści w dziedzinie zdrowia psychicznego nie mogą zabierać głosu w sprawie osób publicznych, mimo że mają najlepsze przygotowanie do oceny stanu zdrowia psychicznego. Pomimo sprzeciwu, Lee i jej koledzy po fachu zdecydowali się opublikować książkę, aby zwrócić uwagę opinii publicznej na niebezpieczeństwo, jakie może wynikać z działań Trumpa.

Kontrowersje dotyczące diagnozowania publicznych postaci w sposób publiczny stawiają pytanie o granice odpowiedzialności zawodowej. Z jednej strony, istnieje tzw. Zasada Goldwatera, która zabrania psychiatrze stawiania diagnoz publicznych postaci bez wcześniejszej relacji terapeutycznej, z drugiej strony, pojawia się obowiązek ostrzegania społeczeństwa przed potencjalnym zagrożeniem. W przypadku Donalda Trumpa, autorzy książki postanowili zastosować kryterium niebezpieczeństwa, analizując publicznie dostępne zachowania prezydenta. Podjęli się próby wykazania, że jego postawy mogą stanowić zagrożenie dla porządku społecznego oraz globalnej stabilności.

Jednym z najważniejszych tematów poruszanych w książce jest tzw. „efekt Trumpa”, który wiąże się z wpływem patologicznych cech prezydenta na społeczne normy i wartości, w tym wzrostem nativistycznej, białej ideologii. Lee i jej współpracownicy wskazują na zjawisko, w którym nie tylko postawy publicznych liderów mogą zagrażać społeczeństwu, ale również same te postawy mogą inspirować niebezpieczne tendencje społeczne, prowadząc do wzrostu napięć i podziałów w państwach.

Ważnym elementem książki jest również wprowadzenie do tematu „malignant normality” (złośliwej normalności), koncepcji stworzonej przez Roberta Jaya Liftona. Lifton wskazuje na proces adaptacji lekarzy do wykonywania zadań, które początkowo wydają się nieetyczne, jak miało to miejsce w przypadku niemieckich lekarzy uczestniczących w zbrodniach wojennych podczas II wojny światowej. Zjawisko to, zdaniem Liftona, może występować także we współczesnych czasach, gdy lekarze i psycholodzy stają się częścią systemu, który normalizuje niebezpieczne, wręcz szkodliwe zachowania w imię utrzymania porządku lub władzy. Lifton wzywa psychiatrów do sprzeciwu wobec „malignant normality” i postrzegania siebie jako aktywistów, którzy muszą świadczyć o niebezpieczeństwach, niezależnie od tego, czy są one związane z osobami publicznymi, czy też nie.

Książka Bandy Lee otwiera szeroką dyskusję na temat roli specjalistów zdrowia psychicznego w analizie działań osób publicznych, zwłaszcza w kontekście politycznym. Postawa „Duty to Warn” staje się w tym przypadku kluczowa, a jej obrońcy twierdzą, że obowiązek ostrzegania społeczeństwa o potencjalnym niebezpieczeństwie powinien przeważać nad etycznym zakazem stawiania diagnozy bez relacji terapeutycznej. Istnieje jednak poważne pytanie o to, gdzie kończą się granice odpowiedzialności zawodowej, a gdzie zaczynają się problemy związane z przestrzeganiem standardów zawodowych i etycznych. W przypadku publicznych postaci, zwłaszcza takich jak prezydent, granice te są wyjątkowo niejednoznaczne.

Książka Bandy Lee jest ważnym głosem w debacie o tym, jak społeczeństwo powinno reagować na potencjalnie niebezpieczne działania osób sprawujących władzę. W kontekście troski o dobro ogółu, pojawiają się pytania o to, jak równoważyć odpowiedzialność specjalistów za ostrzeganie przed zagrożeniami z poszanowaniem zasad etyki zawodowej. Psychiatrzy, którzy postanowili zabrać głos w tej sprawie, narażają się na krytykę, a ich motywacje mogą być rozpatrywane na tle większych pytań o rolę medycyny i psychologii w kształtowaniu polityki.

Jakie zagrożenia psychiczne może nieść za sobą władza prezydenta, a kiedy konieczne jest złamanie zasad etyki zawodowej?

W obliczu obecnych wyzwań, przed którymi stoi społeczeństwo, coraz częściej pojawia się pytanie o odpowiedzialność profesjonalistów w dziedzinie zdrowia psychicznego wobec władzy politycznej. Po wygranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w 2016 roku, kwestia zdrowia psychicznego tego polityka stała się tematem szerokiej debaty, która nie ograniczała się jedynie do środowisk medycznych, ale także dotyczyła całego społeczeństwa. Wielu ekspertów w dziedzinie psychologii i psychiatrii zauważyło pewne niepokojące symptomy, które wskazywały na poważne problemy psychiczne 45. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Czy jednak ich publiczne wypowiedzi na ten temat były uzasadnione? W jakim momencie przekroczenie granicy milczenia i złamanie zasad etyki zawodowej może być uzasadnione?

Jednym z głównych punktów w dyskusji jest tzw. Zasada Goldwatera, zawarta w kodeksie etyki Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, która zabrania psychiatrze wypowiadania się publicznie na temat stanu zdrowia psychicznego osoby publicznej bez przeprowadzenia dokładnej analizy i uzyskania odpowiednich uprawnień. Zasada ta, ustanowiona po kontrowersyjnej publikacji w 1964 roku, w której psychoterapeuci publicznie oceniali stan zdrowia Barry'ego Goldwatera, kandydata na prezydenta USA, ma na celu ochronę zarówno pacjenta, jak i prestiżu zawodu. W kontekście Trumpa, eksperci, jak Herman i Lee (2017), przyznają, że w przypadku osób sprawujących tak wysokie stanowiska jak prezydent USA, naruszenie zasad etyki może być usprawiedliwione, jeśli zachodzi wyraźne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego. Zgadzają się oni, że w sytuacji, kiedy władza osoby na szczycie jest zagrożona przez jej mentalne zaburzenia, profesjonaliści mają obowiązek interweniować.

Chociaż zasada etyki zakłada, że psychoterapeuci powinni unikać diagnozowania bez dokładnych przesłanek, zauważają oni również, że ocena niebezpieczeństwa wynikającego z działań danej osoby, a nie jej formalna diagnoza, jest kwestią, którą można i należy podjąć w przypadku poważnych zagrożeń. Jak podkreśla Lifton (2017), w obliczu narastających niepokojów społecznych, musimy unikać bezkrytycznego zaakceptowania zjawisk, które mogą stać się normą, lecz równocześnie wyciągać konsekwencje z naszych doświadczeń i wiedzy, by w odpowiedni sposób je ocenić. W kontekście Trumpa, jego zachowanie i decyzje polityczne były źródłem poważnych wątpliwości i obaw, a profesjonalna ocena tych zachowań – niezależnie od braku pełnej diagnozy – stawała się koniecznością.

W książce, która powstała na bazie badań psychologicznych i psychiatrycznych, autorzy zwracają uwagę na szerokie spektrum zaburzeń, które mogą występować u osób sprawujących władzę, a które wpływają na ich zdolność do podejmowania racjonalnych decyzji. Od narcystycznych tendencji, poprzez zaburzenia psychiczne takie jak paranoja, po zaburzenia kognitywne i demencję – każda z tych cech w przypadku osoby pełniącej funkcję prezydenta Stanów Zjednoczonych może prowadzić do poważnych konsekwencji. Donald Trump był postrzegany przez wielu psychologów jako przykład skrajnego przypadku narcystycznego zaburzenia osobowości, gdzie brak empatii, impulsywność oraz poczucie wyższości stanowiły podstawowe cechy jego działań. Z tymi cechami łączyły się także inne niepokojące objawy, jak trudności w kontrolowaniu impulsów, dehumanizacja innych ludzi, a także łatwość w manipulowaniu faktami i opinią publiczną.

Szczególną uwagę w analizie Trumpa zwrócono na tzw. "zjawisko Trumpa" – nie tylko jako indywidualne zachowanie, ale również jego wpływ na społeczeństwo. Rola, jaką odegrał Trump jako lider polityczny, ma wymiar nie tylko psychologiczny, ale także społeczny. Jego działania i retoryka wywołały głębokie podziały w amerykańskim społeczeństwie, co nie jest bez znaczenia dla przyszłych analiz wpływu zaburzeń psychicznych jednostek na szerokie kręgi społeczne. Kiedy osoba publiczna o skrajnych cechach osobowościowych, takich jak narcyzm, pełni funkcję prezydenta, jej wpływ na obywateli może wykraczać daleko poza aspekt polityczny, stając się czynnikiem kształtującym społeczne normy i postawy.

Zjawisko to wymaga refleksji nad granicą odpowiedzialności specjalistów od zdrowia psychicznego. Czy powinni oni, w imię dobra społeczeństwa, łamać zasady etyki zawodowej? Odpowiedź, według wielu ekspertów, zależy od konkretnej sytuacji. W przypadku Trumpa, argumentacja zwolenników interwencji psychologów i psychiatrów wskazuje na to, że zagrożenie może wynikać nie tylko z wewnętrznych cech osobowościowych prezydenta, ale również z jego zdolności do wpływania na decyzje polityczne o globalnym znaczeniu. Każda decyzja, którą podejmuje osoba na szczycie władzy, jest obciążona konsekwencjami, które mogą wpłynąć na losy narodów i światową stabilność.

Zrozumienie tego procesu, jego skutków oraz odpowiedzialności, które na specjalistach spoczywają, jest kluczowe. Nie chodzi jedynie o ocenę psychologiczną osoby na stanowisku władzy, ale o przewidywanie potencjalnych zagrożeń, które mogą z tego wynikać. Dopóki więc nie pojawią się wyraźne zagrożenia zagrażające bezpieczeństwu lub stabilności państwa, profesjonalne milczenie może być najlepszym rozwiązaniem. Jednak w momencie kryzysu, kiedy zagrożenie jest realne, przekroczenie tych granic i interwencja staje się obowiązkiem.

Jak rozumieć zagrożenie wynikające z patologicznego postrzegania siebie w kontekście władzy?

Problem patologicznego postrzegania siebie, które wpływa na zdolność do podejmowania odpowiedzialnych decyzji w ramach sprawowania władzy, staje się coraz bardziej widoczny w debacie publicznej, szczególnie w odniesieniu do polityków. Warto przyjrzeć się temu, w jaki sposób choroby psychiczne, szczególnie zaburzenia osobowości, mogą wpływać na zdolność osoby do pełnienia funkcji publicznych, a także jakie konsekwencje wiążą się z podejmowaniem takich analiz. Przykładem, który szczególnie poddano analizie w książce "The Dangerous Case of Donald Trump", jest wykorzystanie języka diagnozy psychiatrycznej do oceny poczynań prezydenta Stanów Zjednoczonych. Choć autorzy książki nie stawiają jednoznacznych diagnoz, to jednak ich język zaprasza do tego, by czytelnik samodzielnie skojarzył zachowanie Trumpa z różnymi kategoriami diagnoz psychiatrycznych. Tego rodzaju podejście, choć może być użyteczne w kontekście krytyki władzy, rodzi również liczne kontrowersje etyczne i społeczne.

Używanie języka psychiatrii w odniesieniu do publicznych osób, takich jak prezydent, wywołuje silne reakcje, zwłaszcza w kontekście pytania o to, w jaki sposób powinno się oceniać stabilność psychiczną liderów politycznych. W tym przypadku, choć autorzy książki zaznaczają, że chodzi o "niebezpieczną osobowość" Trumpa, a nie o diagnozowanie zaburzeń psychicznych, to sposób, w jaki formułowane są te wypowiedzi, może prowadzić do zamieszania wśród opinii publicznej. W rzeczywistości, jak zauważają krytycy, takie podejście może tylko pogłębiać stygmatyzację osób zmagających się z chorobami psychicznymi, traktując je jako potencjalnych zagrożenie w sytuacjach, które w rzeczywistości wymagają bardziej złożonej analizy politycznej.

Pomimo tego, że książka Lee i jej współautorów ma na celu zwrócenie uwagi na powagę sytuacji, w której osoba z potencjalnymi zaburzeniami osobowości znajduje się na stanowisku władzy, niektóre stwierdzenia mogą być uznane za przesadzone. Autorzy, jak Zimbardo i Sword, twierdzą, że Donald Trump jest "najbardziej niebezpiecznym człowiekiem na świecie", co może być postrzegane jako wynik analizy tego, jak patologia osobowości łączy się z władzą. Choć takie stwierdzenia mają na celu wywołanie alarmu, mogą również wywołać poczucie nieuzasadnionej paniki wśród czytelników, co z kolei może zmniejszyć ich wiarygodność.

Jako konsekwencja, jednym z bardziej subtelnych zagrożeń związanych z publicznymi diagnozami psychologicznymi jest możliwość powrotu do dawnego postrzegania osób zmagających się z chorobami psychicznymi jako "zagrożenia" dla społeczeństwa. W przeszłości, takie stygmatyzujące podejście doprowadziło do sytuacji, w których osoby z depresją były zmuszone do rezygnacji z kandydowania na wysokie stanowiska publiczne, co wywołało publiczną debatę na temat granic prywatności i dyskryminacji ze względu na zdrowie psychiczne.

Dodatkowo, istnieje argument, że pytanie o stabilność psychiczną osób pełniących funkcje publiczne nie powinno opierać się jedynie na ocenach psychiatrycznych, ale także na szerszych kryteriach, takich jak kompetencje poznawcze czy emocjonalna stabilność. Ocenianie osób na takich stanowiskach w kategoriach zdrowia psychicznego może być nie tylko nieadekwatne, ale również niebezpieczne, ponieważ nie dostarcza pełnego obrazu ich zdolności do pełnienia funkcji publicznych.

W odniesieniu do teologii, książka Lee i jej współautorów stawia ważne pytania dotyczące ludzkiego problemu proporcjonalności w postrzeganiu siebie w kontekście władzy. W tradycji teologii chrześcijańskiej kwestia zrozumienia własnej pozycji w uniwersum jest kluczowa, a zbyt duża pewność siebie, wynikająca z zaburzeń osobowościowych, może prowadzić do błędnych decyzji, które wpływają na innych. Poczucie wyższości, które niektórzy uznają za grzech pierworodny, może prowadzić do destrukcyjnych skutków, jeśli nie jest odpowiednio kontrolowane.

Współczesne teologie wyzwolenia, szczególnie te związane z ruchem feministycznym, queerowym oraz walką o prawa mniejszości, wskazują, że problem nadmiernego postrzegania własnej wartości w kontekście władzy nie dotyczy tylko jednostek, ale również struktur społecznych, które pozwalają na ich awans i utrzymanie się u władzy. Z perspektywy teologii, władza, która opiera się na nieproporcjonalnym poczuciu wyższości jednostki, prowadzi do społecznych nierówności i nierówności wobec osób marginalizowanych.

W kontekście współczesnych wyzwań, takich jak protesty #occupywallstreet, #blacklivesmatter, czy #metoo, teologia powinna być narzędziem krytycznym wobec struktur społecznych, które utrzymują nierówności władzy, a także stanowić fundament w refleksji nad sprawiedliwością i troską o tych, którzy są najbardziej narażeni na jej brak. Rozważając temat władzy i jej moralnych oraz psychicznych aspektów, warto więc spojrzeć na ten problem z perspektywy teologii, która nie tylko bada wpływ jednostki na społeczeństwo, ale również dostrzega rolę zbiorowej odpowiedzialności za wzmocnienie sprawiedliwości społecznej.