Joe Anioł nie miał wątpliwości. „To kapitan Von Flanagan,” powiedział, „a Von Flanagan to stary przyjaciel, niezależnie od tego, jak traktował Malone’a.” Malone miał ochotę odpowiedzieć, że nie obchodzi go, jak wściekły jest kapitan, ale w ostatniej chwili się rozmyślił. Von Flanagan był przecież jego starym przyjacielem, a to w końcu coś znaczyło.

Po chwili w słuchawce rozległ się szereg przekleństw, które niemal wypaliły uszy. Głos kapitana stawał się coraz bardziej szorstki, w miarę jak złościł się na Malone’a. „Tylko dlatego, że jesteś zbyt zajęty, muszę teraz rozmawiać z Komisarzem! On chce mnie widzieć, a co ja mam mu powiedzieć, Malone? Tak się odwdzięczam za wszystkie te lata, kiedy ci pomagałem!” Głos w słuchawce był pełen frustracji i bezsilności.

„Poczekaj chwilę,” powiedział Malone, starając się odzyskać kontrolę nad rozmową. „Co właściwie się dzieje? Co masz na myśli, mówiąc o Komisarzu?” Po kilku chwilach wrzasków i groźb, rozmowa stawała się coraz bardziej absurdalna, ale w końcu głos w słuchawce ucichł i Malone zaczął coraz wyraźniej dostrzegać, o co chodziło. Kapitan wspomniał o Jabez Mcllhenny, krewnej Komisarza, której śmierć lub zaginięcie stało się przedmiotem sprawy.

Kiedy Von Flanagan rozmawiał z Malone’m, w jego głosie słychać było przerażenie, jakby wiedział, że sprawa jest niebezpieczna. To był ten moment, w którym Malone zdał sobie sprawę, że ma do czynienia z czymś poważniejszym, niż początkowo przypuszczał. „Mcllhenny...” powtórzył Malone, kiedy nazwisko to zaczęło wiązać się z dziwnymi zdarzeniami, które pojawiały się w jego głowie.

Zrozumiał, że ma do czynienia z sytuacją, która może go przygnieść, a być może będzie musiał przejąć prowadzenie nad całą sprawą. Kolejne słowa od nieznajomej, pięknej blondynki, tylko potwierdziły, że sprawa jest bardziej złożona, niż można było się tego spodziewać. Chciała pomocy Malone’a, mówiła o swoim wujku Jabez, który zniknął i nie można było go znaleźć, a w tle zaczynały pojawiać się dziwne powiązania z przeszłością.

Chociaż była piękna i z pozoru niewinna, Malone miał wrażenie, że w jej słowach kryje się coś więcej. Na przykład, jej wspomnienie o Martine, dziewczynie, którą wujek znał, stanowiło jedno z wielu wątków, które miały ogromne znaczenie w tej historii. Choć jej wersja wydawała się niewinna, było w niej coś, co nie dawało Malone’owi spokoju. Czy była szczera? Czy może jednak coś ukrywała?

Zaczęło się robić coraz bardziej zamieszane. Gdy Malone zadawał kolejne pytania, wiedział, że nie może ufać jej bezgranicznie. Była za ładna, za opanowana, a każde jej słowo wydawało się precyzyjnie zaplanowane. Niektóre pytania wydawały się jej niewygodne, a odpowiedzi pełne niejasności.

Malone wiedział jedno: musiał działać, ale musiał być ostrożny. Sprawa Jabez Mcllhenny była bardziej skomplikowana, niż się początkowo wydawało. A ludzie, którzy byli zamieszani w tę historię, wiedzieli więcej, niż mówili. Z każdą kolejną chwilą świat Malone’a stawał się coraz bardziej mroczny, a jego rola w tej zagadce stawała się coraz bardziej niejednoznaczna.

W takich momentach, jak te, prawda nie zawsze jest łatwa do uchwycenia. Grzebanie w cudzych sekretach może prowadzić do nieprzewidywalnych konsekwencji. Warto pamiętać, że nie każdy, kto prosi o pomoc, jest całkowicie niewinny, a nie każdy, kto oferuje pomoc, jest naprawdę po stronie dobra.

W tej sprawie, nie wszystko jest tym, czym się wydaje. Rozmowy pełne niedopowiedzeń, niedokończone zdania, niejasne aluzje — wszystko to stanowiło elementy układanki, której rozwiązanie nie było proste. Może to, co wygląda na zwykłą zagadkę kryminalną, wcale nią nie jest. Może za tym wszystkim stoi coś dużo głębszego, bardziej skomplikowanego i niebezpiecznego.

Każdy, kto wchodzi w ten świat, musi pamiętać jedno: nie ma nic za darmo, a każda decyzja może mieć swoje konsekwencje. To, co wydaje się niewinne, często prowadzi do nieoczekiwanych i niebezpiecznych ścieżek. I trzeba być gotowym na wszystko, bo prawda nie zawsze daje się złapać, jak zwykła ryba w sieci. Czasami trzeba za nią gonić, wchodzić w miejsca, które wolałoby się ominąć, a także patrzeć na świat z nowej perspektywy, by móc zobaczyć rzeczy, które umykają innym.

Kto Zabił Mcllhenny'ego? Tajemnice Zbrodni i Ich Ukryte Wskazówki

Malone wziął do ręki wazę, z każdym krokiem czuł na sobie ciężar nie tylko przedmiotu, który trzymał, ale i odpowiedzialności, jaka spoczywała na jego barkach. Była ładna. Przedmiot sam w sobie zdawał się niewinny, ale ten niewielki kawałek ceramiki miał mu przypomnieć o wszystkim, co dotyczyło sprawy. O zamordowanym mężczyźnie, o braku jakichkolwiek śladów, o jego klientce, Eve Washington, która mówiła, że martwi ją brak jakiejkolwiek informacji o zaginionym człowieku, którego śmierć była coraz bardziej pewna. Waza, z pozoru prosta, miała być jednym z niepozornych elementów w grze, której finał mógł zmienić wiele.

Malone pomyślał o tym, co mógłby zrobić z tym drobnym przedmiotem. Może postawić go na półce obok zająca? Może wyjdzie na obiad z Eve i porozmawia o wszystkim? Mimo że sprawa wydawała się już stracona, on wciąż w nią wierzył. Nawet w sytuacji, w której śmierć McIlhenny'ego stawała się coraz bardziej enigmatyczna, nie miał zamiaru odpuścić. I chociaż wiedział, że jutro będzie musiał opuścić Chicago, wciąż miał nadzieję, że odnajdzie właściwy trop. „Ludzie nie znikają bez śladu,” powiedział wtedy do siebie, przypominając sobie słowa Eve.

W biurze, w którym zapadła cisza, waza na półce nabierała nowego znaczenia. Malone przyglądał się jej z zaciekawieniem. "Może powinienem ją schować do sejfu", pomyślał, ale od razu porzucił ten pomysł. Była zbyt ładna, by tak ją traktować. Zamiast tego postanowił pozostawić ją na widoku, nie chcąc w żaden sposób ingerować w jej naturalny porządek.

Na tym etapie sprawy nie było już żadnych wątpliwości. Jabez McIlhenny nie zginął przypadkowo. Miał wrogów, choć nikt tego nie chciał zauważyć. A brak jakichkolwiek informacji, zarówno o jego ostatnich dniach, jak i o osobach, które mogłyby mieć motyw, nie był przypadkiem. Kolejne pytanie brzmiało, czy śmierć McIlhenny'ego mogła mieć coś wspólnego z tą dziwną, niedopowiedzianą historią, którą starał się rozgryźć Malone.

Kiedy dotarł do Mcllhenny'ego, usłyszał znajome słowa, które zmusiły go do zastanowienia się: „Czy ten dom jest nawiedzony?” To pytanie wypowiedziane przez taksówkarza przypomniało mu, jak dziwne i niepokojące było całe otoczenie sprawy. Martwił się, że coś może wymknąć się z jego kontroli. Dodatkowo jego brak wiedzy o Martine – kobiecie, która miała związek z McIlhenny’em – nie pomagał w rozwiązaniu zagadki. Jedynym tropem była jej tajemnicza tożsamość, która wydawała się być kluczem do rozwiązania.

Po rozmowie z klubowym właścicielem Malone dowiedział się, że Martine była jedną z tych, które kręciły się po nocnych lokalach, ale nikt nie potrafił podać jej pełnego nazwiska. Z czasem odkrywał, że różni ludzie, którzy w jakikolwiek sposób byli związani z McIlhenny’em, nie dawali mu pełnych odpowiedzi. To sprawiło, że poczuł się coraz bardziej samotny. Tylko pieczołowicie zbierane informacje mogły dać mu szansę na rozwiązanie zagadki, ale to wymagało czasu i cierpliwości.

Kiedy po raz pierwszy odwiedził dom McIlhenny'ego, spotkał się z nieprzyjemnym powitaniem. Mężczyzna, który otworzył mu drzwi, miał przerażający, wyniszczony wygląd. Malone poczuł się, jakby przenosił się w zupełnie inny świat, pełen dziwnych postaci i jeszcze dziwniejszych historii. Każdy element tej układanki był coraz bardziej niepokojący. Im bardziej grzebał w szczegółach, tym bardziej wszystko zdawało się być związane z czymś więcej niż tylko morderstwem.

Aż w końcu dotarł do kluczowej osoby – Georginy McIlhenny. To ona była tą, która miała wiedzę o prawdziwych wydarzeniach związanych z jej ojcem, ale nikt nie potrafił tego udowodnić. „Martine Vignette”, powiedział Von Flanagan, z pewnym przekonaniem, jakby to imię było w jego pamięci od lat. „Byli tylko dobrymi przyjaciółmi.” A to stawiało całą sprawę w nowym świetle.

I tu zaczyna się prawdziwa zagadka. Malone wiedział, że aby rozwiązać ją do końca, musiałby spojrzeć na wszystko z zupełnie nowej perspektywy. Z każdą kolejną wskazówką zbliżał się do prawdy, ale nie potrafił jej dotknąć.

W tej sprawie nie tylko śmierć McIlhenny'ego była niejasna. To, co kryło się w jej cieniu, również miało swoją historię. Malone zdał sobie sprawę, że kluczowe pytanie dotyczy nie tylko tego, kto zabił, ale również tego, kto mógłby mieć motyw i co tak naprawdę się stało w ostatnich dniach przed tragedią.