Donald Trump, postać, która przez całe swoje życie kształtowała swój obraz poprzez przerysowane wizje i ekstremalne poglądy, stawia świat na prostej osi dobra i zła. Dla niego to, co wspiera jego interesy, jest "dobre", natomiast wszystko, co mu zagraża lub ma na niego negatywny wpływ, jest "złe". Jego podejście do polityki, a także do życia, opiera się na twardym podziale: on sam jest tym "dobrym", a wszyscy jego przeciwnicy, krytycy i nieprzyjaciele stanowią "zło". Zrozumienie tej dynamiki jest kluczowe, aby pojąć, jak Trump potrafił zdobyć tak dużą rzeszę oddanych zwolenników, jednocześnie traktując wszystkich, którzy się z nim nie zgadzali, jako wrogów.

Trump jest przykładem osoby, która nieustannie korzysta z mechanizmów obronnych, takich jak zaprzeczanie czy projekcja, które w psychologii są uznawane za typowe dla osób z cechami narcystycznymi. Projektowanie, czyli przypisywanie własnych cech innym, jest u niego powszechną praktyką. Doskonale widać to na przykładzie jego relacji z Jamesem Comeyem, byłym dyrektorem FBI, którego nazwał "showmanem" i "oszołomem". Takie etykiety były raczej adekwatne do jego własnej osoby, a nie do Comeya, który był znany ze swojej uczciwości i dyskrecji. W podobny sposób Trump atakował senatora Johna McCaina, który mimo swoich osiągnięć wojskowych, nie zasługiwał według niego na miano bohatera wojennego.

To rozróżnienie na "dobrych" i "złych" ludzi okazało się niezwykle skuteczne w tworzeniu bazy wyborczej, z którą Trump łatwo się identyfikował i którą wciąż zdobywał dzięki swojemu charyzmatycznemu stylowi przemówień. Na swoich wiecach potrafił przekonać swoich zwolenników, że są oni "dobrymi ludźmi", a przeciwników traktował z pogardą. Ta rozdzielność pomogła mu utrzymać lojalność swoich zwolenników, którzy czuli się przez niego doceniani i kochani, podczas gdy ci, których Trump uznawał za wrogów, stawali się obiektami jego nienawiści.

Narcystyczna osobowość Trumpa, który nie tylko akceptuje swoją egocentryczną naturę, ale wręcz ją manifestuje, jest jednym z jego najbardziej wyrazistych elementów. Uważa on swoje ego za centralny element swojego sukcesu. W swojej książce "Think Like a Billionaire" sam przyznaje, że "narcystyczne cechy" mogą być korzystne w biznesie, ponieważ pozwalają na determinację i niechęć do słuchania krytyków. Ta nieustanna chęć udowadniania światu swojej wielkości oraz pewność siebie, granicząca z szaleństwem, pozwoliły mu przezwyciężyć trudności w jego karierze politycznej. Gdy jego doradcy sugerowali mu, by działał zgodnie z tradycyjnymi normami, on nieustannie szedł pod prąd, co sprawiało, że jego styl rządzenia był tak nieprzewidywalny.

Kiedy Donald Trump stał się prezydentem, jego narcystyczna natura stała się jeszcze bardziej widoczna. Jako osoba o skrajnej wrażliwości na krytykę i potrzebie stałej afirmacji, Trump traktował swoich zwolenników jak "odżywczy" składnik swojego politycznego życia. To dzięki ich wsparciu i uwielbieniu czuł się silny i mógł działać w sposób, który zaskakiwał nie tylko swoich oponentów, ale i współpracowników. Trudno sobie wyobrazić prezydenta, który ma tak wysoką rotację swojego personelu, jak Trump, który jednocześnie nieustannie szukał aprobaty swoich zwolenników.

Kolejnym istotnym elementem, który kształtował jego politykę, jest obsesja na punkcie murów. Mury odgrywają szczególną rolę w jego psychice i polityce, od dzieciństwa, kiedy to niechętne dzielenie się zabawkami w jego rodzinnym domu było wyrazem poczucia terytorialności i wykluczenia innych, aż po budowanie muru na granicy z Meksykiem, który miał stać się centralnym punktem jego prezydentury. W jego świecie mury nie tylko mają fizyczne znaczenie, ale również stanowią metaforę jego podejścia do świata. To, co jest "po drugiej stronie" muru, jest zawsze złe, obce i niebezpieczne, natomiast on sam, stojąc po "dobrej" stronie, postrzega siebie jako bohatera, który chroni swoje terytorium.

Jego obsesja na punkcie murów obejmuje również bardziej symboliczne aspekty. Media, które przez wiele lat wspierały jego polityczny wzrost, w pewnym momencie stały się jego wrogami. W jego kampanii i później w czasie prezydentury, dziennikarze byli dosłownie oddzielani od jego zwolenników, jakby mieli do czynienia z innym światem. To jego dążenie do kontroli nad narracją i izolowania od siebie wszystkiego, co nie sprzyja jego wizji, miało również swoje odbicie w praktykach politycznych. Najbardziej symboliczne było jego nieustanne obiecywanie budowy "wielkiego muru" na granicy z Meksykiem, który stał się niczym więcej niż obietnicą mającą zapewnić mu poparcie, ale niemożliwą do zrealizowania w takiej formie, jaką ją przedstawiał.

Również w sferze jego wewnętrznych mechanizmów obronnych, psychologicznych murów, które budował przez całe swoje życie, można dostrzec niebezpieczne tendencje. Jako człowiek niezwykle zamknięty emocjonalnie, w przeszłości Donald Trump otaczał się ludźmi, którzy nie byli w stanie "wejść do jego świata". Wydaje się, że budowanie muru, zarówno na poziomie fizycznym, jak i psychicznym, stało się jego metodą obrony przed wszelkimi zagrożeniami, które mogłyby zagrozić jego poczuciu dominacji i kontroli nad rzeczywistością.

Jakie mechanizmy rządzą osobowością Donalda Trumpa i jak kształtują jego działania?

Donald Trump, jako postać publiczna, jest obiektem wielu analiz i kontrowersji. Jego życie, zarówno prywatne, jak i zawodowe, pełne jest sprzeczności i niejednoznaczności, które są charakterystyczne dla ludzi z osobowościami wysoce narcystycznymi. Część tych cech wydaje się być zakorzeniona w jego dzieciństwie i wychowaniu przez ojca, Freda Trumpa, człowieka, który był całkowicie pochłonięty pracą, a jednocześnie pełnił rolę nieobecnego ojca, nie angażując się w życie rodziny.

Już od najmłodszych lat Donald Trump wykazywał pewne cechy, które później miały wpłynąć na jego osobowość. Są świadectwa, które przedstawiają go jako chłopca, który miał skłonności do destrukcyjnych zachowań, które nie były odpowiednio korygowane przez rodziców. Dla młodego Trumpa wyjście do sąsiadów po ciastka czy zabawa z zabawkami, które rozkładał na części, były sposobem na odreagowanie swojej frustracji. Tego rodzaju zachowanie może wskazywać na wczesne oznaki złości i braku stabilności emocjonalnej, które rozwijały się w kontekście życia w rodzinie, gdzie praca była priorytetem, a emocje były na dalszym planie.

Kiedy Donald Trump stał się dorosłym mężczyzną, zaczęły się pojawiać elementy charakterystyczne dla osób z wysokim poziomem narcyzmu, jak podkreślają liczni badacze. Istnieją wskazówki, że Trump jest osobą, która nieustannie potrzebuje podziwu i uznania. Jego działania, zarówno w biznesie, jak i polityce, wydają się być wynikiem potrzeby uzyskania tych emocji, które są dla niego paliwem do podejmowania dalszych działań. W szczególności jego pasja do posiadania symboli sukcesu, takich jak wieżowiec Trump Tower, który był niegdyś najwyższym budynkiem na świecie, nie była tylko zwykłą inwestycją. Trump opisuje swoje emocje w stosunku do tej nieruchomości, mówiąc o „miłości” do niej, co jest wyrazem jego potrzeby posiadania czegoś wyjątkowego, co stanowiłoby symbol jego osiągnięć. To pragnienie posiadania i dominowania nad otoczeniem wpisuje się w obraz narcystycznej osobowości, dla której każdy sukces stanowi nie tylko rezultat pracy, ale także potwierdzenie własnej wyższości.

W czasie swojej kariery Donald Trump wielokrotnie korzystał z tzw. "kultury celebrytów", która pozwalała mu na budowanie swojej rozpoznawalności i uzyskiwanie kolejnych dowodów na swoją wyjątkowość. Chociaż Trump jest postrzegany jako osoba obdarzona pewnością siebie, osoby, które miały z nim bliższy kontakt, zwracają uwagę na jego wewnętrzną niepewność i strach. Anthony Schwartz, który spędził setki godzin, pisząc z Trumpem książkę The Art of the Deal, wskazuje na dwa oblicza tej postaci: zewnętrzne – pewne, agresywne i pełne arogancji, oraz wewnętrzne – pełne lęku, niepewności i braku pewności co do własnych działań. Tego rodzaju sprzeczność między powierzchowną pewnością siebie a wewnętrznym niepokojem jest typowa dla osób o narcystycznym charakterze, które wciąż szukają potwierdzenia swojej wartości na zewnątrz.

Jego kariera i działalność polityczna były także pełne kontrowersji, w tym rozmaitych kłamstw i manipulacji. Przykładem może być jego publiczne twierdzenie, że Barack Obama nie urodził się w Stanach Zjednoczonych, co stanowiło fundament budowania jego bazy wyborczej. Przypomnienie o tym kłamstwie, które przyniosło mu ogromną popularność, pokazuje, jak negatywna propaganda może zostać przekuta w polityczny kapitał. Z kolei jego sposób zarządzania administracją prezydencką, który był pełen chaosu i niespójności, wskazuje na cechy osoby, która w sposób destrukcyjny wchodzi w relacje z otoczeniem, co ostatecznie może prowadzić do sytuacji kryzysowych.

Jego dążenie do sukcesu, chęć wygranej za wszelką cenę, ale też ciągła potrzeba uznania, pokazują mechanizmy rządzące jego osobowością. Tradycje unikania obowiązków społecznych, które były kultywowane przez jego rodzinę, w tym ucieczka przed służbą wojskową, stanowią ciekawy punkt odniesienia do rozważań na temat tego, jak wpływają na formowanie się postawy osoby publicznej, która nieustannie unika odpowiedzialności.

Osoby, które rozważają fenomen Donalda Trumpa, powinny również zastanowić się nad głębszym kontekstem jego działań. Narcystyczna osobowość, jak pokazuje przypadek Trumpa, nie ogranicza się tylko do chęci dominacji w biznesie czy polityce. To także potrzeba bycia w centrum uwagi, pragnienie bycia uznanym, ale także częste poddawanie się destrukcyjnym emocjom. Osoby o takich cechach często są w stanie zniszczyć nie tylko siebie, ale także otoczenie, próbując zaspokoić swoje potrzeby emocjonalne. Ważne jest, aby zrozumieć, że narcystyczne zachowanie nie jest jedynie wynikiem indywidualnych pragnień, ale także skutkiem uwarunkowań rodzinnych, społecznych i kulturowych, które kształtują osobowość już od najmłodszych lat.

Czy Trump manipuluje elitami? O roli ego, kłamstw i gaslightingu w polityce

Trudno o bardziej złożony fenomen w polityce współczesnej Ameryki niż postać Donalda Trumpa. Jego styl komunikacji, pełen kontrowersyjnych wypowiedzi, manipulacji faktami oraz jawnego ignorowania rzeczywistości, wciąż budzi ogromne emocje i dzieli społeczeństwo. Dla jednych Trump to lider, który zdobywa władzę za pomocą "alternatywnych faktów", dla innych – polityczny oszust, który manipulując rzeczywistością, osiąga swoje cele. Również ci, którzy go popierają, nie dostrzegają w jego działaniach nic złego, a wręcz uważają, że "cel uświęca środki". To podejście, które w pewnym sensie odzwierciedla głęboko zakorzenione w psychologii mechanizmy obronne, takie jak gaslighting, które w kontekście Trumpa zdają się mieć zastosowanie nie tylko w jego relacjach z przeciwnikami, ale i w jego interakcjach z własnym elektoratem.

Gaslighting, termin pochodzący od tytułu filmu "Gaslight" z 1944 roku, odnosi się do psychologicznej manipulacji, której celem jest sprawienie, by osoba zaczęła wątpić w swoje zmysły i percepcję rzeczywistości. W filmie główny bohater stara się przekonać swoją żonę, że ta zwariowała, manipulując drobnymi szczegółami otaczającej ją rzeczywistości, by zyskać kontrolę nad jej majątkiem. To mechanizm, który Donald Trump wydaje się stosować, gdy jego słowa i czyny są powtarzane na tyle często, że zaczynają wywoływać wrażenie rzeczywistości alternatywnej. Działa to nie tylko na jego korzyść, ale także podważa fundamenty logicznego rozumienia świata w szerszym kontekście politycznym.

W 2019 roku, po zakończeniu śledztwa Roberta Muellera, pojawiły się nadzieje, że raport ten zrewiduje rzeczywistość, przywracając obiektywne fakty i weryfikację prawdy w polityce. Mueller miał, niczym zewnętrzny świadek w filmie "Gaslight", potwierdzić prawdziwość tego, co się wydarzyło. Jednak mimo że Mueller wskazał na liczne nieprawidłowości, nie udało się zakończyć ciągłej polaryzacji społecznej. Wynik śledztwa nie zakończył również podziałów politycznych i nie wstrzymał szaleństwa kłamstw. Być może głównym problemem, który wyłania się z tej sytuacji, jest deficyt „ego” w amerykańskim społeczeństwie – deficyt odpowiedzialności za to, co jest prawdą, a co tylko iluzją.

Freudowskie pojęcie „ego” – to część psychiki, która odpowiada za rozróżnianie tego, co jest możliwe w danej chwili, a co jest tylko wyobrażeniem, staje się kluczowe w kontekście rozważania współczesnej polityki. „Ego” to nasza zdolność do racjonalnego myślenia i oceniania faktów, a także do podejmowania odpowiednich decyzji na ich podstawie. Z kolei "id" – czyli impuls, który zaspokaja nasze natychmiastowe potrzeby – staje się dominującą siłą w środowisku politycznym, w którym liczy się szybka gratyfikacja i manipulacja opinią publiczną. Polityka Trumpa, pełna populistycznych haseł, obietnic i kontrowersyjnych działań, jest doskonałym przykładem tego, jak "id" przejmuje kontrolę nad społeczeństwem, oferując coś, co może wyglądać na rozwiązanie problemów, ale w rzeczywistości jedynie pogłębia chaos.

Ważnym elementem tego zjawiska jest rozpad zdolności społeczeństwa do „mentalizacji” – umiejętności rozumienia, że inni ludzie mają swoje umysły, pragnienia i motywacje. Funkcjonowanie na poziomie "id", w którym liczy się jedynie momentalne spełnienie pragnień, sprawia, że trudno o rzeczywistą refleksję nad skutkami działań politycznych. Zamiast tego, pojawiają się narracje, które są oparte na emocjach, nie na faktach – narracje, które zaprzeczają samej istocie obiektywnej prawdy. Ta niezdolność do myślenia w kategoriach długofalowych i oceny realnych konsekwencji działań staje się siłą napędową współczesnej polityki w USA, a także w innych częściach świata, które podążają za tym populistycznym trendem.

To, co wydarzyło się w trakcie kadencji Trumpa, nie jest tylko przypadkowym zbiegiem okoliczności, ale symptomem głębszych procesów społecznych. Można by powiedzieć, że społeczeństwo amerykańskie, jak i inne współczesne społeczeństwa, znalazły się w punkcie, w którym zapanowała sytuacja, w której nie ma już konsensusu co do tego, co jest prawdą, a co tylko subiektywną interpretacją wydarzeń. W tym kontekście każde oszustwo, każde kłamstwo, które nie zostaje ujawnione i ukarane, tylko umacnia ten stan. A jego konsekwencje mogą być katastrofalne – nie tylko dla polityki, ale i dla samej struktury społecznej.

Nie chodzi tu tylko o jednostkowe decyzje polityków, ale o całą dynamikę, która kształtuje społeczne postrzeganie faktów i prawdy. Warto zadać pytanie, czy nie jesteśmy wszyscy uczestnikami tego "gaslightingu", w którym nie jesteśmy w stanie dostrzec prawdy, a jedynie manipulowane przez narrację, którą ktoś dla nas stworzył. Zatem nie tylko Trump, ale i całe społeczeństwo potrzebuje głębokiej refleksji nad tym, w jakiej rzeczywistości chce żyć.