Zaczynam dostrzegać niepokojące zmiany w jego stanie psychicznym, które coraz bardziej narastają. Po kilku godzinach od zdarzenia z twoim listem i moim usiłowaniem uratowania go przed ogniem, zauważam, że w jego umyśle coś się zmienia. To uczucie rosnącego napięcia, które powoli, acz nieubłaganie, prowadzi go ku wybuchowi. W takich momentach czuję, jakbyśmy byli na krawędzi czegoś nieodwracalnego. Jego emocje stają się wybuchowe. Jestem świadkiem tej mentalnej eksplozji, chociaż nie mam pojęcia, jak ją powstrzymać. Czekam, nie wiedząc, co zrobić, bo każda interakcja z jego umysłem grozi ujawnieniem mojej obecności. I wtedy to następuje – on się odezwie. Jego myśli przepełniają mnie w sposób, którego nigdy wcześniej nie doświadczyłem.

„Kim jesteś, demonie, i dlaczego jesteś we mnie?” – te słowa dotykają mnie jak wybuch. To, co mnie zaskakuje, to fakt, że te słowa są wyrazem intuicji, nie zwykłej paranoi. W tym momencie zdaję sobie sprawę, że jestem tylko demonem, czymś, co przejmuje kontrolę nad ciałem i umysłem nosiciela. Cóż, książę Ram ma rację, przynajmniej w części. Całe moje istnienie opiera się na podobnym mechanizmie, na przejmowaniu umysłów i wykorzystywaniu ich do swoich celów. To jest nasza prawda – prawda, którą ukrywamy za zasłoną „obserwacji” i „neutralności”.

Mimo tego, nie reaguję. Zgodnie z zasadami, które nam nakazano, pozostaję w milczeniu. I choć kusi mnie, by odpowiedzieć, wiem, że ujawnienie siebie może mieć katastrofalne skutki. Wciąż trzymam się tego, co nakazuje nasza edukacja. Powstrzymuję się od kontaktu z jego umysłem. Zamiast tego, staram się jedynie złagodzić to napięcie, które go powoli wciąga. Chciałbym, by moje milczenie nie wywołało w nim jeszcze większego chaosu. Próbuję przywrócić równowagę, zmieniając poziom jego hormonów, żeby choć na chwilę zyskać czas. Jednak każde moje działanie jest ryzykiem. On nie ma pojęcia, że to, co mu się dzieje, nie jest wynikiem choroby czy zaburzenia psychicznego, lecz obecności kogoś, kto bezwiednie ingeruje w jego wnętrze.

Jego reakcje są przerażające. Czuję jak jego ciało drży, jak napięcie przechodzi przez jego mięśnie. Pojawiają się oznaki szaleństwa. Serce bije w przyspieszonym rytmie, a pot zalewa jego ciało. To straszne. Pytam się, czy on naprawdę może sobie zaszkodzić. Ale każda chwila, w której nie podejmę decyzji, jest momentem, w którym sytuacja staje się coraz bardziej niebezpieczna. Możliwość ujawnienia się przed nim – lub jeszcze gorzej, możliwość całkowitej utraty kontroli nad sytuacją – zmusza mnie do wyboru. Wybieram hipnozę. W ten sposób staram się go uspokoić, wprowadzić w stan transu, aby nie stracił kontaktu z rzeczywistością.

Chociaż stan w jakim się znajduje jest niepokojący, wybór transu zdaje się skuteczny. Jednak, po pewnym czasie, zaczynam badać wyższe poziomy jego umysłu. I właśnie tam odkrywam niepokojącą prawdę – nie usunąłem całkowicie wspomnienia o wcześniejszych wydarzeniach. To wspomnienie, choć wątłe, wciąż jest obecne. Nie usunąłem wszystkich śladów, które mogłyby go doprowadzić do słusznych wniosków. To on dostrzega, że to ja byłem obecny od początku. I, choć z trudem, dochodzi do prawidłowego wniosku.

Poczułem, że nie mogę już nic zrobić, by go uspokoić. Wszystko, co zrobię, może pogłębić jego podejrzenia, a on jest zbyt inteligentny, by nie zauważyć rzeczy, które w jego umyśle zaczynają się układać w logiczny ciąg. Choć muszę utrzymać go w spokojnym stanie, wiem, że nie mogę zniszczyć jego umysłu ani narażać go na jeszcze większy stres. Muszę działać ostrożnie, aby nie wywołać nieodwracalnych konsekwencji.

Później, obudziwszy się, książę wzywa doradcę, który ma mu pomóc w tym trudnym momencie. Oznajmia, że czuje obecność demona w swoim umyśle. Kiedy słyszę to wyznanie, zdaję sobie sprawę, że jest już w tym stanie, że nie będzie łatwo go przekonać do jakiejkolwiek innej prawdy. Przeszłość, a raczej nasza interakcja, wkrótce stanie się dla niego czymś, co będzie musiał zmierzyć się na poziomie nie tylko mentalnym, ale i społecznym.

Pomimo prób, nie udało się go uwolnić od mojego wpływu. Ostatecznie książę Ram decyduje się udać do Labiryntu, świętego miejsca, które ma go oczyścić. Ciekawe, że wcale nie ma pojęcia, że to, co przeżywa, nie jest efektem jego grzechów, lecz wynikiem tego, co robię. W jego świecie demony, mimo że postrzegane jako siły zła, pełnią rolę, która pozwala niektórym przejść przez duchowe oczyszczenie. Prawdopodobnie tylko czas pokaże, jak daleko sięgają granice tego, co zdołam w nim zasiać.

Jak funkcjonuje absolutna monarchia w Atlantydzie?

Król jest najbardziej niesamowitym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek widziałem. W jego wielkości, obecności i autorytecie przypomina połączenie Mojżesza, Abrahama Lincolna i cesarza Augusta. Jest bardzo wysoki, zwłaszcza jak na Atalantczyka, ma długie białe włosy i gęstą, pełną, białą brodę. Jego wygląd jest tak pełen szlachetności i mądrości, że człowiek ma ochotę upaść przed nim na kolana i pocałować jego sandały. Tego dnia był ubrany w purpurową szatę, utkane z nici złota i srebra, a na głowie miał koronę z liści wawrzynu, osadzoną na złotych kolcach.

Z wielką powagą wziął księcia Rama w ramiona, przytulił go do siebie, a następnie cofnął się, by mogli spojrzeć sobie w oczy. W oczach króla dostrzegłem taką ciepłość i głębokość miłości, że poczułem smutek i zazdrość, myśląc, że nikt inny na świecie nigdy nie mógł być kochany przez ojca w taki sposób, jak ten książę. "Tęskniliśmy za tobą każdego dnia twojej nieobecności, każdej godziny każdego dnia," powiedział król. "Codziennie modliliśmy się do bogów, aby cię ochronili i bezpiecznie sprowadzili z powrotem. A teraz nasze modlitwy zostały wysłuchane."

Po tych słowach, ojciec i syn dotknęli się palcami, zgodnie z formalnym atlantyjskim zwyczajem. Następnie pojawiło się sześciu kapłanów, prowadząc kolejnego auroksa, którego ojciec i syn zabili na miejscu, każdy trzymając w ręku jeden z ozdobnych mieczy. Rozpalono ogień, mięso zostało upieczone, a kapłani pokroili kawałki tuszy, które następnie przynieśli królowi i księciu, którzy karmili się nawzajem własnymi rękami. Była to ceremonia odnowienia miłości, lecz dla mnie, widza, wydawała się to również krwawą, barbarzyńską sprawą, a ja cieszyłem się, gdy się skończyła i książę z ojcem udali się do królewskiego pałacu.

Nie da się opisać pełnej splendoru okazałości tego miejsca. Wspaniałe draperie, rzeźby z kości słoniowej i jadeitu, kolorowe kamienne filary i misternie zdobione okna — to prawdziwy pałac z Baśni 1001 Nocy. Patrząc na niego, serce ściska, ponieważ człowiek nie może się oprzeć myśli, że wszystko to prędzej czy później zostanie pogrzebane w odmętach Atlantyku, przykryte warstwą mułu i osadów. Stoi się wśród tej niesamowitej, marzycielskiej urody i wie się, że jej dni są policzone, że to nie przetrwa nawet do przyszłego miesiąca, może jeszcze rok lub wiek, ale i to wydaje się mało prawdopodobne. Ciało pałacu zatonęło na dnie oceanu, a jedyne, co pozostaje to ruiny, gdzie pozostał choćby najmniejszy ślad jego dawnej piękności?

Każdy członek rodziny królewskiej ma swoje prywatne apartamenty w pałacu. Apartamenty księcia Ram znajdują się na drugim piętrze, z widokiem na dziedziniec i ogród. Są na tyle okazałe, że zadowoliłby się nimi każdy król. Zastanawiam się, jak wyglądają pokoje samego króla, skoro apartament księcia jest tak wspaniały.

W tym czasie książę Ram był już tak wyczerpany, że miałem trudności z uchwyceniem sensu jego myśli. Wszystko, co przelatywało przez jego umysł, przychodziło do mnie w zamglonej i niejasnej formie. Starał się udawać, że czuje się dobrze, i przez jakiś czas on i król siedzieli razem w jednym z pokoi księcia, omawiając sprawy państwowe, których zupełnie nie byłem w stanie zrozumieć. Jednak dla króla było jasne, że Ram nie jest w stanie utrzymać oczu otwartych, więc po chwili pożegnał się z synem i wyszedł. Książę błyskawicznie odmówił modlitwy na koniec dnia i upadł na łóżko jak martwy człowiek.

Pozwoliłem mu odpocząć przez połowę nocy. Jednak było za dużo rzeczy, które chciałem ci powiedzieć. Wziąłem więc kontrolę nad jego ciałem i zaczęliśmy szukać materiałów do pisania. Znaleźliśmy je, a przez ostatnie dwie godziny kazałem mu spisywać te wszystkie wydarzenia na długich paskach pergaminu. Jego umysł wciąż był pogrążony w śnie, więc odpoczywał, ale ręka będzie go bolała przez to nieustanne pisanie. Muszę jednak teraz przerwać, zbliża się świt. Tam, gdzie jesteś, tysiące mil na wschód, słońce już dawno wzeszło. Mam nadzieję, że wszystko u ciebie w porządku. I że pewnego dnia będziesz mógł zobaczyć to niesamowite miejsce.


W ciągu ostatnich dni udało mi się zebrać trochę informacji na temat systemu rządów w Atlantydzie. Król jest absolutnym monarchą, i mam na myśli absolutnym. Cokolwiek powie, to obowiązuje. Nie ma rady królewskiej, senatu, nic, co mogłoby wyzwać autorytet króla. Ma dworzan i biurokratów, ale całe imperium jest w zasadzie jego własnością prywatną, którą rządzi według własnego uznania. Taki system wydaje się przepisem na katastrofę. Z pewnością w historii zdarzały się przypadki, gdzie taki porządek doprowadził do tragicznych skutków. Nie ma wątpliwości, że żadna monarchia absolutna nie przetrwała niezmieniona na przestrzeni wielu pokoleń. Choć czasami zdarzały się długie okresy spokoju, to ostatecznie pojawiał się ktoś niezdolny do dźwigania tego ciężaru — szaleniec, który doprowadzał do chaosu. Jak w takim razie ten system przetrwał do dziś? Jakie tajemnice kryją się za jego stabilnością?