W czasie ogłoszonych lockdownów, kiedy miliony ludzi na całym świecie zamknięto w domach, a gospodarki krajów paraliżowano kolejnymi obostrzeniami, władze niektórych stanów w USA stosowały środki rodem z najbardziej restrykcyjnych reżimów. W stanie Michigan pod rządami Gretchen Whitmer właścicielka małego bistro, Marlena Pavlos-Hackney, została aresztowana przez funkcjonariuszy w mundurach za „narażanie społeczności” poprzez złamanie nakazów zamknięcia. W tym samym czasie w innych stanach, jak Teksas, restrykcje były znoszone, a granice na południu USA otwierały się przed falami migrantów bez jakichkolwiek pytań o „Covid”. Paradoks tych działań nie był przypadkiem – raczej elementem większej operacji, w której represja wobec nieposłusznych obywateli łączyła się z wprowadzaniem nowego modelu kontroli społecznej.

Policjanci, którzy być może prywatnie czuli odrazę do tych działań, wykonywali rozkazy w imię „bezpieczeństwa publicznego”. Ale gdyby naprawdę byli oburzeni, nie realizowaliby ich w ogóle. Kolejne miesiące pandemii stawały się okazją do coraz bardziej widocznej obecności wojska na ulicach – proces ten miał oswajać społeczeństwa z wizją policyjno-wojskowego fuzjonizmu, gdzie granica między policją a armią zaczyna się zacierać. Był to nie tylko środek zaradczy wobec „kryzysu”, ale także element przygotowania gruntu pod długofalową normalizację totalnej kontroli.

Jednym z kluczowych mechanizmów tej nowej rzeczywistości było zachęcanie obywateli, by donosili na sąsiadów łamiących lockdown. Kara £11 000 za przyjęcie urodzinowe dziecka nie była efektem wyłącznie działań policji – ktoś z sąsiedztwa musiał najpierw zadzwonić. Takie techniki nie były nowe: najskuteczniej stosowała je Stasi w komunistycznych Niemczech Wschodnich, gdzie sieć informatorów wśród obywateli pozwalała na totalną inwigilację społeczeństwa. W Wielkiej Brytanii szef policji w Dorset, James Vaughan, otwarcie przyznał, że nie potrzeba patroli covidowych, ponieważ wpływało tak wiele zgłoszeń od „zatroskanych” obywateli, iż ludzie sami stali się pomocniczym ramieniem policji. To klasyczny filar wszystkich tyranii – wykorzystać ludzi, by sami donosili na siebie nawzajem, niszcząc więzi społeczne, szerząc nieufność i strach przed każdym gestem, który mógłby zostać zgłoszony.

Równocześnie psychologowie zatrudniani przez rządy planowali strategie mające jeszcze bardziej antagonizować lokalne społeczności, podsycając wzajemne oskarżenia i wrogość. To nie była reakcja spontaniczna, lecz projekt, który przypominał metody wypróbowane w historii przez reżimy totalitarne. W tle tych działań pojawił się jeszcze inny proces – dążenie do masowych szczepień preparatami nigdy wcześniej nie używanymi na ludziach, które miały zmieniać organizm człowieka na poziomie komórkowym. Oficjalnie był to środek ochronny, w praktyce – jak sugerują krytycy – idealny sposób na wprowadzenie substancji do ciała każdego człowieka pod pretekstem „ratowania życia”.

Pojawiła się więc zasadnicza kwestia: czy rzeczywiście mieliśmy do czynienia z prawdziwym wirusem, czy raczej z iluzją, która dawała władzom nieograniczone możliwości manipulowania danymi, definiowania objawów i ogłaszania nowych „wariantów” wedle potrzeb? Prawdziwy śmiercionośny patogen wymknąłby się spod kontroli, mógłby zaszkodzić również tym, którzy planowali operację. Wirus wymyślony – odwrotnie – pozwalał na pełną kontrolę narracji i na nieskończone „badania” finansowane z budżetu covidowego, które podsycały przekonanie o wszechobecnym zagrożeniu.

W tym świetle łatwiej zrozumieć, dlaczego od początku pandemii tak wiele osób, w tym badaczy alternatywnych, zadawało pytania o jej prawdziwe źródła. Czy „SARS-CoV-2” rzeczywiście pochodził z laboratorium w Wuhan, czy był wytworem wyłącznie medialnym i politycznym, wykorzystywanym do przygotowania gruntu pod prawdziwą broń – globalne szczepienia? Narracje o „biobroni” były nośne medialnie, ale w praktyce znacznie bardziej efektywne okazywało się użycie pretekstu „wirusa” do wprowadzenia faktycznej substancji do organizmu człowieka za pomocą strzykawki.

Takie podejście kwestionuje nie tylko oficjalną historię SARS-CoV-2, ale również wcześniejsze narracje, jak ta o HIV powodującym AIDS. W przeszłości przyjmowano za fakty twierdzenia bez dowodów – tak było z AIDS, tak miało być z Covid. Kontrowersje wokół badań nad HIV i spory o „izolację wirusa” są tu jedynie preludium do szerszej refleksji: czy w ogóle istnieje wirus w takim sensie, w jakim jest przedstawiany opinii publicznej, czy też mamy do czynienia z kolejną wielką opowieścią, która – dzięki powtarzaniu – staje się prawdą, nawet jeśli brak jej realnych podstaw naukowych.

Zrozumienie tych procesów jest kluczowe. Wymaga to od czytelnika nie tylko śledzenia narracji głównego nurtu, lecz także krytycznego myślenia o tym, jak władza – polityczna, medialna i naukowa – może używać strachu jako narzędzia masowej kontroli. Szczególnie ważne jest, aby dostrzec, że fundamentem tego systemu nie są jedynie rozporządzenia czy policja, ale również zwykli obywatele, którzy – często w dobrej wierze – stają się uczestnikami mechanizmu donoszenia, dyscyplinowania i izolowania innych. Właśnie w tym tkwi prawdziwa siła takich projektów i właśnie to wymaga dziś największej uwagi.

Jak walczyć z manipulacjami w systemie prawnym i politycznym?

Reiner Fuellmich, znany niemiecki adwokat, posiadający licencję do wykonywania zawodu także w Stanach Zjednoczonych, prowadzi godną podziwu walkę prawną mającą na celu pociągnięcie winnych do odpowiedzialności przed sądem. Jego celem jest utworzenie drugiego Trybunału Norymberskiego, który miałby osądzić zbrodnie przeciwko ludzkości. Fuellmich, który zdobył już imponującą reputację, pokonując elity w sądach, założył Niemiecką Komisję Śledczą ds. Korony, aby złożyć pozwy cywilne przeciwko głównym sprawcom tej manipulacji, mając na celu wywołanie oskarżeń o przestępstwa kryminalne. Kluczowym elementem jego pracy jest zrozumienie podstawy oszustwa – test PCR, który nie wykazuje obecności wirusa, co powoduje, że osoby takie jak Christian Drosten i Tedros Adhanom z Światowej Organizacji Zdrowia stają się celem jego oskarżeń.

Odpowiedzialność nie powinna omijać żadnego z głównych graczy, którzy mając ogromną władzę, wprowadzili ludzką rasę w horror, w który powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności. Bill Gates i inni nie powinni uniknąć kary.

Grupa badaczy z Norwegii złożyła również pozew przeciwko rządowi tego kraju, oskarżając go o zbrodnie przeciwko ludzkości, z kopiami wysłanymi do policji oraz Międzynarodowego Trybunału Karnego. Pozew dotyczy udziału w międzynarodowo zaplanowanej fałszywej pandemii oraz naruszenia prawa międzynarodowego i praw człowieka. Również Komisja Europejska, która definiuje prawa człowieka, została oskarżona o ich naruszenie poprzez przymusowe przepisy, łamiąc zasady Norymbergi i Hagi.

Krokiem w stronę rozwiązania tej sytuacji jest przejście od biernego oporu, narzekania i reagowania, do działania proaktywnego. Organizowanie masowych protestów i działań opartych na nie współpracy jest jednym z takich kroków. W Londynie wiosną 2021 roku miały miejsce marsze, które były formą masowej nie współpracy, której władze nie były w stanie zatrzymać. Setki tysięcy ludzi szły ulicami miasta, nie nosząc masek, spokojnie i zdecydowanie, tworząc nieprzełamane fale ludzi. Policja nie miała możliwości zatrzymania tej fali.

Inne grupy organizują zakupy bez masek, co staje się formą wsparcia wzajemnego. Wyobraźmy sobie, że takie akcje miałyby miejsce w każdym mieście. Policing byłby niemożliwy, a sklepy, które odmawiają obsługi ludzi w tych okolicznościach, zostałyby zmuszone do zwrotu towaru na półki, zmieniając reguły gry. Wytrwałość i spokój ludzi w takich chwilach pokazują, że działania proaktywne mogą skutecznie zaburzyć system.

Warto również podjąć temat naszych relacji z policją. Zdarzenia z Londynu, gdzie brutalnie traktowano protestujących, w tym kobiety, nie mogą pozostać bez reakcji. W takich przypadkach społeczeństwo powinno rozważyć możliwość obywatelskiego zatrzymania funkcjonariuszy policji, którzy popełniają przestępstwa. Zatrzymanie takie jest dozwolone na mocy prawa, na przykład w Wielkiej Brytanii w ramach ustawy o policji i dowodach kryminalnych z 1984 roku, a podobne przepisy obowiązują w innych krajach. Każdy obywatel ma prawo zatrzymać osobę, która popełnia przestępstwo lub posiada podstawy, by sądzić, że przestępstwo zostało popełnione. W przypadku brutalnych ataków policji na niewinnych ludzi, obywatele mogą podjąć taką interwencję.

Prawo wspólne, czyli Common Law, stanowi kluczowy element zrozumienia tej sytuacji. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że w systemie prawnym istnieją dwa odrębne porządki prawne – Prawo Wspólne (Common Law) oraz Prawo Statutowe. Prawo Wspólne opiera się na prostym założeniu: nie wyrządzaj szkody. Z kolei Prawo Statutowe, które nie ma nic wspólnego z naturą prawa wspólnego, odnosi się do przepisów wydawanych przez rządy i agencje. Jest to prawo kontraktowe, które ma zastosowanie tylko między umowy zawierającymi korporacje. System ten wywodzi się z prawa morskiego (Admiralty Law), które początkowo dotyczyło tylko umów zawieranych między jednostkami gospodarczymi. Wprowadzenie go na ląd miało na celu podporządkowanie obywateli poprzez stosowanie przepisów, które nie są zgodne z prawami naturalnymi.

Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, że rządy i ich agencje są w rzeczywistości korporacjami. Rządy, policja, sądy i inne instytucje są organizacjami prywatnymi, które funkcjonują na podstawie prawa korporacyjnego. To wyjaśnia, dlaczego system ten może wywierać tak ogromny wpływ na życie jednostek – ponieważ rządy, sądy i policja funkcjonują jak prywatne korporacje, a ludzie stają się częścią systemu korporacyjnego przez swoje urodzenie. Każda osoba zostaje "stworzona" jako korporacja w momencie wystawienia jej aktu urodzenia, a samo imię na tym dokumencie reprezentuje fikcyjną jednostkę korporacyjną, a nie żywą osobę. Z tego wynika, że system ten operuje na zasadzie manipulacji i ukrytego przymusu.

Zrozumienie tych mechanizmów jest kluczowe, ponieważ daje obywatelowi możliwość wyjścia poza system i obrony swoich praw. Dzięki prawu wspólnemu oraz wiedzy o naturze prawa statutu, można skutecznie stawić czoła systemowi, który jest nastawiony na kontrolowanie ludzi, zamiast ich ochrony.

Czy pandemia była zaplanowaną mistyfikacją?

Narracja oficjalna, wspierana przez media głównego nurtu i powielana w wielu kręgach opinii publicznej, od początku pandemii była budowana na jednym założeniu – że istnieje realny, śmiertelny wirus, który nagle wydostał się z laboratorium w Wuhan. Ten obraz nie tylko idealnie wpisywał się w antychińską retorykę Zachodu, lecz także zaspokajał głód sensacji w środowiskach tzw. mediów alternatywnych. Problem w tym, że całe to założenie – zarówno o „przypadkowym” uwolnieniu patogenu, jak i o „celowym” wypuszczeniu go z laboratorium – nie wytrzymuje logicznej analizy. Jeśli ktoś rzeczywiście chciałby ukryć źródło groźnego wirusa, nie wypuściłby go przecież tuż obok najbardziej znanego laboratorium biologicznego w Chinach. Takie działanie prowadziłoby do natychmiastowego skojarzenia i wzmocniło podejrzenia, a nie je rozproszyło.

Po co zatem trzeba było fabrykować statystyki zakażeń, płacić szpitalom za diagnozy „Covid-19” i kreować medialne narracje o masowych zgonach, jeśli patogen naprawdę istniał i działał? Dlaczego nie odnotowano w Wuhan długotrwałej fali śmierci, a życie w tym mieście wróciło do normy szybciej niż gdziekolwiek indziej? Dlaczego rzekomo „śmiertelny wirus” nie rozprzestrzenił się po całych Chinach z dramatycznymi skutkami, skoro media zachodnie twierdziły, że jego zasięg jest globalny? Odpowiedzi na te pytania w oficjalnym przekazie nie ma – są tylko kolejne fale propagandy: trzecia, czwarta, piąta, każda oparta na tym samym mechanizmie zastraszania społeczeństw nowymi „wariantami” i „mutacjami”, które istnieją przede wszystkim w modelach komputerowych i komunikatach prasowych.

W Wielkiej Brytanii, jeszcze w trakcie luzowania restrykcji, rząd zamawiał raporty modelujące „nieuniknioną trzecią falę”. Dokument „Summary of further modelling of easing of restrictions – Roadmap Step 2” zakładał, że winę za kolejną falę poniosą głównie dzieci, osoby nieszczepione oraz te, które nie zareagowały „właściwie” na kampanie zdrowotne. Jednocześnie prognozowano, że od 60 do 70 procent hospitalizacji i zgonów w tej „trzeciej fali” dotknie ludzi w pełni zaszczepionych. Czy można jaśniej napisać scenariusz, w którym preparat mający chronić – nie chroni, a winę przerzuca się na tych, którzy odmówili udziału w eksperymencie?

Presja na dzieci i młodzież, obniżanie granic wieku zgody na szczepienia, finansowanie gigantycznych kampanii propagandowych za setki milionów funtów – wszystko to układa się w obraz planowego programu społecznego, a nie reakcji na nagłe zdarzenie biologiczne. Gdy dla „walki z Covid-19” nie brakowało środków, brytyjski system opieki zdrowotnej notował rekordowe kolejki na inne, często śmiertelne schorzenia. W tym samym czasie kontraktowano „Covid marshals” na pilnowanie restrykcji do 2022 roku i kupowano miejsce na kolejne kampanie medialne.

Równolegle zadbano o kontrolę narracji – powołano komisje i „niezależne” śledztwa, w których główne role powierzono tym samym osobom i instytucjom, które wcześniej współtworzyły pandemię narracyjną. Symbolicznym przykładem jest powierzenie przewodnictwa nad amerykańskim panelem ds. „wyciągania wniosków” po pandemii Philipowi Zelikowowi, architektowi raportu Komisji 9/11, uznawanego za jedno z najbardziej manipulacyjnych dokumentów współczesności.

W społeczeństwach jednak narasta opór. W Londynie setki tysięcy ludzi wyszły na ulice w proteście przeciw „covidowemu faszyzmowi”. Mainstreamowe media niemal całkowicie zignorowały te manifestacje, koncentrując się na kilku incydentach, w których sprowokowane tłumy zareagowały na agresję policji. Mechanizm jest stary – kilka jednostek prowokuje starcia, by zdyskredytować pokojowy sprzeciw ogromnej większości.

Czytelnik powinien zrozumieć, że istota tej gry nie polega na sporze o to, czy wirus istnieje, czy nie – lecz na tym, jak poprzez strach, manipulację i kontrolę narracji można przekształcić całe społeczeństwa. Analizując kolejne komunikaty medialne, prognozy ekspertów i decyzje polityków, warto przyjąć zasadę nieufności: pytać o to, kto finansuje badania, kto czerpie zyski z „rozwiązań” i dlaczego kolejne fale pandemii są przewidywane z wyprzedzeniem w dokumentach rządowych. Warto dostrzegać, że „przypadkowe” wydarzenia są często wkomponowane w długoterminowy scenariusz, a medialne emocje służą jego egzekwowaniu. Dopiero przy takim spojrzeniu można ocenić, co w rzeczywistości kryje się za pojęciem „nowej normalności” i dlaczego jej narracja jest tak zaciekle broniona.