Po zakończeniu wojny secesyjnej i zniesieniu niewolnictwa, Ameryka nie doświadczyła pełnej integracji rasowej ani równości społecznej. Zamiast tego, nowy porządek polityczny, wspierany przez północne elity, skoncentrował się na budowie systemu, który utrzymał dominację białych w kraju, wykluczając Afroamerykanów z dostępu do praw i równych szans. Paradoksalnie, choć niewolnictwo zostało zniesione, struktura społeczna i ekonomiczna wciąż pozostawała głęboko zdeterminowana przez rasę, a biali, zarówno na Południu, jak i na Północy, zapewniali sobie dominację poprzez szereg regulacji politycznych i społecznych.
Pierwszym krokiem w utrwalaniu białej dominacji było odrzucenie wszelkich inicjatyw, które mogłyby zagwarantować równe prawa dla wyzwolonych czarnoskórych. W szczególności południowi Demokraci skutecznie blokowali wszelkie propozycje ustawodawcze zmierzające do przyznania Afroamerykanom równych praw, zarówno politycznych, jak i społecznych. Wyjątkowa nietolerancja południowych stanów wobec idei równości rasowej miała decydujący wpływ na politykę federalną, co sprawiło, że przez większość kolejnych stu lat Ameryka była de facto "narodem południowym", w którym dominowały wartości i przekonania rasistowskie.
W kontekście ekonomicznym, propozycje dotyczące rozdzielania ziemi na zachodnich terenach były szczególnie znaczące. Choć rząd próbował promować osadnictwo, to tylko biali osadnicy, zarówno Amerykanie, jak i imigranci z Europy, mieli szansę na własność ziemi. Czarni byli całkowicie wykluczeni z programu Homestead Act, który przyznawał 160 akrów ziemi na zachodnich terenach Ameryki. Te inicjatywy były częścią szerszej polityki białych osadników, którzy nie tylko obawiali się konkurencji ze strony czarnoskórych, ale także pragnęli stworzyć na Zachodzie "białą utopię", opartą na pracy wolnych ludzi.
Warto zauważyć, że polityka rozdzielania ziemi była również jednym z narzędzi utrzymywania rasowego podziału. Pomimo tego, że nowi biali osadnicy byli wprowadzani na te tereny jako właściciele ziemscy, cały proces odbywał się na gruzach kultury i społeczeństw rdzennej ludności amerykańskiej oraz meksykańskiej. Ziemie te zostały brutalnie odebrane ludom, które tam mieszkały, a nowi osadnicy traktowani byli jako "dziedzice" tej ziemi, w pełni zrozumiejący, że ich sukces ekonomiczny zależał od usunięcia czarnoskórych z tego obszaru. Homesteading był więc nie tylko polityką ekonologiczną, ale także rasistowską próbą ukształtowania nowego społeczeństwa na Zachodzie.
W tej sytuacji obawy białych przed utratą ich przyszłego dostępu do ziemi, jak i ekonomicznych możliwości, stały się istotnym czynnikiem w decyzjach politycznych i legislacyjnych. Czarni byli traktowani jako zagrożenie dla białych, zwłaszcza tych z klasy robotniczej, którzy obawiali się, że wykształcone i gotowe do pracy Afroamerykanki i Afroamerykanie mogliby obniżyć wartość ich pracy oraz doprowadzić do dalszego pogłębiania się problemu biedy wśród białych.
W rzeczywistości, w tym okresie nie tylko biali poszukiwali swojej szansy na sukces w nowym porządku politycznym i społecznym, ale również niektórzy imigranci europejscy zostali postrzegani jako gwaranci białej dominacji. Imigranci z Europy Północnej i Zachodniej byli traktowani jako "czystsi" i "bardziej cywilizowani" niż ci z innych części świata, co stało się częścią szerszej koncepcji tożsamości "prawdziwego Amerykanina", której fundamentem była biała rasa. W tym kontekście partie polityczne, szczególnie Republikanie, wykorzystywały imigrację do budowania dominacji białych osadników na nowych ziemiach.
Ostatecznie, choć niewolnictwo zostało zniesione, Afroamerykanie wciąż byli traktowani jako obywatele drugiej kategorii, z ograniczonymi prawami i wciąż niewidocznymi w procesach politycznych i gospodarczych. Przemiany społeczne, które miały zapewnić im równość, zostały zablokowane przez różnorodne mechanizmy wykluczenia, oparte na strachu i niechęci do czarnoskórej ludności. Pomimo nadziei, że zmiany wynikające z Wojny Secesyjnej oraz okresu Rekonstrukcji poprawią sytuację Afroamerykanów, proces ten ostatecznie doprowadził do umocnienia rasowej hierarchii, która miała wpływ na kształtowanie się amerykańskiej tożsamości przez kolejne stulecia.
Te procesy, choć na pierwszy rzut oka mogą wydawać się nieistotne, mają swoje głębokie konsekwencje w dzisiejszym społeczeństwie. Utrzymujący się przez dekady podział i marginalizacja czarnoskórej ludności, zyskująca na znaczeniu biała tożsamość i dominacja białych osadników, były fundamentem nierówności, które wciąż są obecne w różnych dziedzinach życia społecznego i politycznego Stanów Zjednoczonych.
Jak biała ewangelikalna prawica i neoliberalizm kształtują amerykańską politykę i nierówności ekonomiczne?
Biała ewangelikalna wspólnota w Stanach Zjednoczonych, od czasów niewolnictwa aż po dzisiaj, konsekwentnie sprzymierza się z rządzącymi, którzy wspierają ich polityczne inicjatywy. To zjawisko znajduje wyraz w ich bliskich relacjach z bogatą elitą neoliberalną, która od lat walczy przeciwko ingerencji państwa, szczególnie w takich obszarach jak opodatkowanie i wolność religijna. Ta koalicja opiera się na wspólnych interesach oraz poczuciu zagrożenia własnych przywilejów i wpływów, przez co oba ugrupowania jednoczą się w dążeniu do ograniczenia roli państwa i obrony własnej pozycji.
Sheldon Wolin, teoretyk polityki, trafnie zauważył, że polityczna wspólnota opiera się nie na prawdzie, lecz na konsensusie. Amerykańskie wyobrażenie o „złotym wieku” politycznego porozumienia okazuje się mitem, gdy uwzględnimy różnorodność grup interesu oraz rozmaitość doświadczeń i przywilejów, które kształtują społeczeństwo. Polityka, często prowadzona w oparciu o wąskie interesy i strach przed utratą pozycji, hamuje dążenie do wspólnego dobra i zamienia obywateli w walczące frakcje, które rywalizują o kontrolę nad władzą. Wolin określa ten stan jako „tentatywną stabilność w sytuacji konfliktu”, gdzie trwałe porozumienie jest niemożliwe z powodu głębokich podziałów.
Klasa posiadająca kapitał w Ameryce od dawna manipuluje systemem politycznym, by utrzymać swoje bogactwo i pozycję społeczną. Przykłady sięgają czasów plutokratów takich jak John C. Calhoun, którzy krytykowali interwencję państwa, gdyż mogła ona zagrozić ich własności. Jednocześnie ci sami przeciwnicy państwowego nadzoru aktywnie lobbowali za ustawami ułatwiającymi akumulację majątku, co świadczy o cynicznym wykorzystaniu państwa do własnych celów. Strach przed utratą majątku i opodatkowaniem napędza ich działania, chociaż państwo amerykańskie historycznie zbudowane było na pozbawieniu ziemi rdzennych mieszkańców.
Walka o utrzymanie władzy i majątku odbywa się także poprzez systemy wyborcze i politykę fiskalną, które zwiększają ciężar podatkowy najuboższych i ograniczają ochronę praw pracowników pod pretekstem ich wolności i mobilności. Wraz z prywatyzacją rośnie presja, by jednostka sama finansowała swoje szkolenia, transport czy leczenie, co ma służyć nie tylko efektywności gospodarczej, lecz także budowaniu „moralnego charakteru” jednostki. Kapitalizm zatem nie tylko zwiększa majątek nielicznych, ale także pogłębia nierówności społeczne, korzystając przy tym z pomocy państwa. Rządowe pozwolenia, dotacje podatkowe, umowy i ochrona przed zagraniczną konkurencją to tylko niektóre instrumenty wspierające największe korporacje i najbogatszych.
Larry Bartels słusznie zauważa, że nierówność ekonomiczna jest w dużej mierze problemem politycznym. Potężne grupy interesów inwestują ogromne środki w kampanie wyborcze i lobbing, co przekłada się na nierówny dostęp do decydentów. Państwo coraz bardziej zależy od kapitału korporacyjnego, a nie od obywateli. Orzeczenia sądowe, takie jak Citizens United z 2010 roku, nadały korporacjom prawa polityczne, co jeszcze bardziej wzmocniło ich wpływ na procesy legislacyjne i wybory.
Równocześnie od lat 70. XX wieku osłabiane są związki zawodowe, które tradycyjnie broniły interesów pracowników. Ta tendencja jeszcze bardziej pogłębia nierówności i osłabia głos najuboższych.
Koalicja białych ewangelikalów i neoliberalnych elit stanowi rdzeń nowej radykalnej prawicy, która wyniosła Donalda Trumpa do prezydentury i pozostała jego trwałym zapleczem. Ich sojusz opiera się na przekonaniu o zagrożeniu dla chrześcijańskiego dziedzictwa i stabilności ekonomicznej Ameryki. Ta współpraca nie wynika z jednolitych wartości religijnych, lecz z pragmatycznego konsolidowania wpływów politycznych. Radykalna prawica działa z przekonaniem o moralnej konieczności walki z przeciwnikami, uważając siebie za obrońców właściwego porządku.
Ważnym elementem tego układu jest też systematyczne ograniczanie praw wyborczych, co szczególnie dotyka młodych, biedniejszych i mniejszości rasowych. Po zwycięstwie Republikanów w 2010 roku, na czele z inicjatywami ALEC, wprowadzono liczne przepisy pod pretekstem walki z „fałszerstwami wyborczymi”, które w rzeczywistości utrudniły dostęp do głosowania wielu grupom społecznym. W ten sposób demokracja w USA jest systematycznie osłabiana przez działania, które faworyzują uprzywilejowanych i marginalizują pozostałych obywateli.
System polityczny i gospodarczy, choć formalnie oparty na zasadach wolnego rynku i demokracji, jest w praktyce starannie sterowany przez elity ekonomiczne i polityczne. W efekcie państwo staje się narzędziem ochrony interesów nielicznych kosztem większości, a realna wolność jest zagrożona przez instrumentalne wykorzystanie mechanizmów władzy.

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский