Badania nad uprzedzeniami w modelach generatywnej sztucznej inteligencji ujawniają złożoność problemu, który wykracza poza zwykłe błędy techniczne. Już przed masowym udostępnieniem platform takich jak ChatGPT czy Gemini specjaliści zajmowali się analizą źródeł i sposobów wykrywania uprzedzeń w systemach przetwarzania języka naturalnego. Współczesne prace wskazują, że dane treningowe, często odzwierciedlające społeczne i kulturowe stereotypy, przenoszą te uprzedzenia na poziom semantyczny modeli, co prowadzi do reprodukcji i amplifikacji dyskryminujących wzorców.

Uprzedzenia te nie są jedynie efektem nieumyślnego błędu, lecz wynikają z inherentnej natury danych i algorytmów, które uczą się na podstawie ogromnych zbiorów informacji. W związku z tym problem ten nie dotyczy tylko technicznych aspektów, lecz także fundamentalnych kwestii prawnych i etycznych. W prawodawstwie europejskim, a szczególnie w kontekście AI Act, widoczne jest umocowanie zakazu dyskryminacji nie tylko w relacjach publicznych, ale również w interakcjach prywatnych, w tym umowach zawieranych pomiędzy osobami prywatnymi. To poszerzenie tzw. doktryny Drittwirkung zakłada, że zakaz dyskryminacji ma zastosowanie w szerokim spektrum relacji społecznych i gospodarczych.

W tym kontekście generatywna sztuczna inteligencja stawia dodatkowe wyzwania ze względu na aspekt wolności wypowiedzi. Produkty takie jak generowane teksty czy inne formy twórczości AI są uważane za przejawy myśli chronione konstytucyjnie – zarówno przez Kartę Praw Podstawowych Unii Europejskiej, jak i Europejską Konwencję Praw Człowieka. Tym samym regulacje dotyczące uprzedzeń muszą balansować pomiędzy eliminacją dyskryminacji a ochroną wolności ekspresji, co rodzi skomplikowane napięcia prawne i filozoficzne.

Ekonomiczna analiza prawa sugeruje jednak, że rynek w dłuższej perspektywie samodzielnie reguluje zjawisko dyskryminacji, karząc podmioty, które ją stosują bez ważnych podstaw, a premiując te, które prowadzą politykę otwartości i niedyskryminacji. Jednakże sztuczna inteligencja ma zdolność do znacznego wzmocnienia negatywnych wzorców, które mogą oddziaływać na większą skalę i z intensywnością wykraczającą poza świadomość twórców i użytkowników. Stąd konieczność ustanowienia ram prawnych, które uwzględniają zarówno ograniczenia technologiczne, jak i społeczne.

Należy również pamiętać, że za algorytmem nie stoi „mała osoba” z intencjami – jest to kod i dane, które przetwarzane są w sposób często nieprzewidywalny. Uprzedzenia mogą mieć charakter systemowy, a ich eliminacja wymaga złożonych narzędzi analitycznych i etycznych. W praktyce oznacza to konieczność ciągłej weryfikacji i aktualizacji modeli oraz ich danych treningowych, a także przejrzystości i odpowiedzialności w stosowaniu AI.

Ponadto, aby w pełni zrozumieć wpływ generatywnej sztucznej inteligencji na zjawisko dyskryminacji, należy rozważyć szerokie implikacje społeczne i prawne, które wykraczają poza tradycyjne ramy regulacyjne. Kluczowe jest uświadomienie sobie, że AI jako narzędzie demokratyczne powinna promować inkluzję i równość, jednocześnie respektując fundamentalne prawa jednostki.

Jak Generative AI może naruszać prawa autorskie? Odpowiedzialność dostawców systemów AI i użytkowników

W kontekście technologii sztucznej inteligencji, w szczególności systemów generatywnych, pojawia się wiele pytań dotyczących kwestii praw autorskich. Jednym z głównych problemów jest to, czy generowanie treści przez AI może prowadzić do naruszeń praw autorskich, a jeśli tak, to kto powinien ponosić odpowiedzialność: dostawca systemu AI, użytkownik, czy jeszcze ktoś inny?

Wszystko zaczyna się od procesu szkolenia modeli AI, który polega na „uczeniu” systemu na podstawie ogromnych zbiorów danych, w tym danych chronionych prawem autorskim. W tradycyjnej interpretacji prawa autorskiego, jeśli twórczość chroniona jest prawem autorskim, każda jej kopia wymaga zgody właściciela praw. Jednak w kontekście sztucznej inteligencji pojawia się nowa, złożona kwestia: czy sam proces trenowania systemu AI, który odbywa się na podstawie tych danych, może naruszać prawa twórców?

Wiele zależy od tego, jak dokładnie system przetwarza materiały. Jeśli na przykład AI wytwarza „niemal identyczne” kopie chronionych treści, istnieje ryzyko, że może to zostać uznane za naruszenie prawa autorskiego. W tej sytuacji pojawia się pytanie, czy dostawcy takich systemów AI podjęli wystarczające środki ostrożności, aby uniknąć takich naruszeń. Istnieją sugestie, że takie środki mogą obejmować zmniejszenie liczby duplikatów w danych treningowych lub stosowanie filtrów na wynikach generowanych przez AI.

Z kolei problemem staje się również kwestia, czy generowane przez AI treści mogą zostać uznane za samodzielne naruszenie praw autorskich. W szczególności, jeśli użytkownik wprowadza odpowiednią prośbę do systemu AI, aby ten wygenerował określoną treść, może się okazać, że wynik jest wystarczająco podobny do istniejącego dzieła chronionego prawem autorskim, aby można było mówić o naruszeniu. To wywołuje pytanie, czy w takim przypadku odpowiedzialność ponosi użytkownik, który wydał polecenie, czy dostawca systemu, który dostarczył narzędzie do generowania takich treści.

Dodatkowym wyzwaniem dla prawa jest problem związany z tzw. „informacjami o zarządzaniu prawami autorskimi” (CMI). Zgodnie z przepisami Digital Millennium Copyright Act (DMCA) w Stanach Zjednoczonych, usuwanie tych informacji z utworu lub ich niedostarczanie może zostać uznane za naruszenie prawa autorskiego, nawet jeśli sama treść nie została skopiowana w tradycyjny sposób. W przypadku systemów AI może się zdarzyć, że w wyniku przetwarzania danych nie zostaną zachowane informacje o prawach autorskich, co również może zostać uznane za naruszenie. Ponadto, nie jest wcale pewne, że w wyniku działania AI powstanie identyczna kopia dzieła. Zatem prawne definicje naruszenia mogą nie pasować do specyfiki technologii generatywnej.

Z perspektywy prawa autorskiego problematyczne może być również rozróżnienie pomiędzy „stylem” a „wyrażeniem” w dziełach generowanych przez AI. Styl twórczości nie podlega ochronie prawem autorskim, lecz linia oddzielająca styl od wyrażenia treści jest bardzo cienka i wciąż niejasna w orzecznictwie. Dodatkowo, jeżeli AI jest wyspecjalizowane w naśladowaniu stylu konkretnego autora lub artysty, może dojść do sytuacji, w której wygenerowane dzieło będzie na tyle zbliżone do dzieł chronionych prawem autorskim, że powstanie pytanie, czy nie doszło do naruszenia praw.

Kolejnym istotnym zagadnieniem jest odpowiedzialność za naruszenie praw autorskich związane z tworzeniem treści przez AI. W sytuacji, gdy użytkownik generuje konkretną treść za pomocą systemu AI, a ta treść przypomina istniejące dzieło, może powstać pytanie, kto ponosi odpowiedzialność za naruszenie: użytkownik, dostawca AI, czy może jeszcze ktoś inny? Problem komplikuje się dodatkowo, gdyż systemy AI mogą wytwarzać treści, które nie są „identycznymi kopiami” chronionych dzieł, lecz jedynie ich wystarczająco podobnymi wersjami.

Ostatecznie, cały proces związany z wykorzystywaniem sztucznej inteligencji w kontekście praw autorskich wymaga precyzyjnego wyjaśnienia w przepisach prawnych. Bez takich rozwiązań będziemy mieli do czynienia z rosnącą liczbą sporów, które mogą zmienić sposób postrzegania twórczości w erze cyfrowej.

Co istotne, tematy związane z prawem autorskim i AI będą zyskiwały na znaczeniu w miarę dalszego rozwoju technologii generatywnych. Oprócz analizowania kwestii odpowiedzialności dostawców systemów i użytkowników, ważnym elementem jest zrozumienie, że zmieniające się przepisy prawne muszą nadążać za postępem technologicznym. W przeciwnym razie powstanie luka prawna, którą mogą wykorzystać osoby działające w złej wierze, co może prowadzić do nowych form piractwa czy nadużyć.