Współczesne podejście do zarządzania czasem często koncentruje się na efektywności, na tym, jak zrealizować jak najwięcej zadań w jak najkrótszym czasie. To, co często umyka, to subiektywna wartość czasu spędzanego na poszczególnych aktywnościach, która ma kluczowe znaczenie dla naszego poczucia dobrostanu. Możemy spędzać godziny na różnych czynnościach, ale nie zawsze ich wartość dla nas jest taka sama. Dlatego przyjrzenie się, jak zrównoważyć czas poświęcony na różne rodzaje aktywności, jest niezbędnym elementem, który może prowadzić do lepszej jakości życia.

W podejściu opartym na subiektywnej wartości czasu, zamiast koncentrować się jedynie na wydajności, przyglądamy się jakości doświadczenia, jakie płynie z danego zajęcia. Czas spędzany z rodziną, chociaż może być bardzo wartościowy z perspektywy emocjonalnej, nie zawsze będzie oznaczał "produktywność". Jednak zrozumienie tej różnicy pozwala na świadome decydowanie, gdzie warto inwestować nasz czas. Jednym z kluczowych elementów tego podejścia jest wprowadzenie pojęcia subiektywnej wartości czasu, która może zostać obliczona na podstawie trzech podstawowych elementów: radości, osiągnięć i sensu.

Psychologia wskazuje, że do poczucia pełni życia potrzebujemy trzech fundamentalnych elementów: radości, osiągnięć oraz sensu. Radość to odczucie szczęścia i pozytywnych emocji, które sprzyjają lepszemu samopoczuciu, zdrowiu fizycznemu i psychicznemu. Osiągnięcia, z kolei, wiążą się z poczuciem uznania, statusu lub zysków materialnych, co wpływa na nasze poczucie własnej wartości i satysfakcję z życia. Sens to natomiast związek między tym, co robimy, a tym, co uznajemy za najważniejsze w naszym życiu. Osoby, które mają poczucie sensu w swoich działaniach, często cieszą się lepszym samopoczuciem i zdrowiem psychicznym.

Wspólne przeżywanie radości, osiąganie sukcesów i realizowanie celów o głębokim sensie stanowi trójkąt, w którym znajduje się subiektywna wartość czasu. Badania wskazują, że każda osoba ma inny balans między tymi trzema elementami – niektórzy bardziej cenią osiągnięcia, inni radość, a jeszcze inni sens. Istnieją również różne typy osób, w zależności od tego, który z tych elementów jest dominujący w ich życiu. Zrozumienie, jaki typ „JAM” (radość, osiągnięcia, sens) reprezentujemy, pozwala na bardziej świadome zarządzanie naszym czasem.

Na podstawie przeprowadzonych badań nad ponad 900 osobami z różnych środowisk zawodowych okazało się, że każda osoba ma swoje minimalne potrzeby związane z radością, osiągnięciami i sensem, które muszą zostać zaspokojone, aby zapewnić satysfakcję życiową. Wyniki wskazują, że osoby, które regularnie realizują swoje minimalne potrzeby w zakresie tych trzech elementów, są znacznie bardziej zadowolone z życia. Warto jednak zauważyć, że te potrzeby są różne w zależności od typu „JAM” – osoby skupiające się na osiągnięciach potrzebują znacznie więcej czasu poświęconego na sukcesy niż te, które bardziej cenią radość. Zaspokajanie tych minimalnych potrzeb może więc różnić się w zależności od indywidualnych preferencji.

Badania pokazały także, że nie chodzi jedynie o to, ile czasu poświęcamy na różne czynności, ale o to, jaką wartość subiektywną czerpiemy z tych aktywności. Przykład Taylor, który spędza pięć godzin tygodniowo na projektach poza rodziną, pokazuje, jak różna wartość tych samych godzin może być w zależności od typu „JAM” danej osoby. Dla Taylor, który jest dominowany przez radość, te same godziny spędzone na projektach mogą dawać mu większą wartość emocjonalną niż osobie, która bardziej ceni osiągnięcia. Dzięki temu narzędziu, jakim jest „Life Matrix”, możemy zobaczyć, jak rozkłada się nasz czas w zależności od tego, co czerpiemy z różnych aktywności, i dostosować nasz plan dnia tak, by zwiększyć ogólną wartość czasu, który spędzamy na rzeczach, które naprawdę mają znaczenie dla naszego poczucia szczęścia.

To, jak spędzamy nasz czas, ma ogromny wpływ na nasze poczucie dobrostanu. Zrozumienie, jakie elementy – radość, osiągnięcia i sens – dominują w naszym życiu, jest kluczem do podejmowania świadomych decyzji o tym, jak poświęcamy nasz czas. Nawet małe zmiany w sposobie zarządzania czasem mogą prowadzić do znacznej poprawy jakości życia. Warto więc regularnie monitorować, jak zaspokajamy swoje potrzeby związane z radością, osiągnięciami i sensem, by dostosować nasze działania do tego, co dla nas naprawdę ważne.

Jak zmiany strukturalne w organizacjach wpływają na skład zespołów i ich efektywność?

Wprowadzenie mniej hierarchicznych struktur organizacyjnych w firmach zyskuje na popularności, a badania wskazują na różnorodne efekty tych transformacji, zwłaszcza w kontekście zatrudniania, rotacji pracowników i zmian w umiejętnościach zespołów. Transformacje te są zazwyczaj postrzegane jako sposób na poprawienie efektywności pracy i zatrzymanie talentów w firmie. Niemniej jednak, jak pokazują nasze obserwacje, te zmiany mają swoje konsekwencje zarówno w zakresie motywacji, jak i struktury samej organizacji.

Po pierwsze, warto zauważyć, że zmiany w strukturze organizacyjnej nie zawsze oznaczają przyciąganie nowych pracowników. Nasze badania wykazały, że istotnym czynnikiem wpływającym na skład zespołów były raczej decyzje pracowników o odejściu z firmy, niż napływ nowych talentów. Struktura organizacyjna, zmniejszając liczbę warstw hierarchicznych, wpływa na postrzeganą autonomię pracowników, co może sprawić, że niektóre osoby z dotychczasowym nastawieniem do pracy, preferujące wyraźnie określoną hierarchię, decydują się na opuszczenie organizacji. Z drugiej strony, tego rodzaju zmiany przyciągają osoby o bardziej otwartym umyśle, które są gotowe do pracy w bardziej zróżnicowanych, mniej formalnych zespołach. Zmiany te, zdaniem naszych rozmówców, sprzyjały również wzrostowi cech takich jak otwartość i ugodowość wśród pracowników.

Z drugiej strony, warto zwrócić uwagę na to, że struktura organizacyjna wpływa na rozwój umiejętności w firmie, ale nie w sposób bezpośredni. W firmach, które przeszły transformację na bardziej zespołowe i zwinne modele pracy, częściej rekrutowane były osoby o szerszym zakresie umiejętności, zamiast specjalistów w wąskich dziedzinach. Wynikało to z chęci organizacji, aby zatrudniać pracowników, którzy mogą obsługiwać pełen zestaw technologii, co wcześniej nie było konieczne w bardziej hierarchicznych strukturach. Zmiana ta miała swoje odzwierciedlenie w wzroście średniego poziomu umiejętności wśród zespołów, ale nie była wynikiem samej reorganizacji – to bardziej strategia rekrutacyjna firmy decydowała o tych zmianach.

Warto zauważyć, że zmiana struktury organizacyjnej, jak pokazują przypadki firm z sektora finansowego, nie zawsze oznacza poprawę w zakresie poziomu umiejętności pracowników. W jednej z analizowanych firm po wprowadzeniu bardziej zwinnego podejścia do pracy, średni poziom kwalifikacji pracowników spadł. Możliwe, że wynikało to z faktu, iż transformacja nie przyciągnęła osób o wyższym poziomie umiejętności, a bardziej zróżnicowana i bardziej elastyczna struktura mogła przyciągnąć tych, którzy nie byli do końca gotowi na wymagania wyższych stanowisk.

Z kolei w drugiej analizowanej firmie – dużym przedsiębiorstwie zajmującym się przetwarzaniem płatności – reorganizacja, która miała na celu wprowadzenie bardziej samoorganizujących się zespołów, przyniosła pozytywne rezultaty, takie jak wzrost produktywności. Firma ta, podobnie jak pierwsza, wprowadziła model zwinny, ale różnica polegała na tym, że transformacja była przeprowadzona w jednym, zdecydowanym kroku, a nie stopniowo, jak miało to miejsce w pierwszej firmie. Efektem tej zmiany było skrócenie czasu realizacji projektów bez zwiększenia liczby zatrudnionych pracowników.

Podsumowując, wnioski płynące z naszych badań i przypadków wskazują, że zmiany w strukturach organizacyjnych mają wyraźny wpływ na skład i motywację zespołów, ale nie zawsze przyczyniają się do wzrostu umiejętności pracowników. Zmiany te mogą wpłynąć na rotację pracowników i przyciągnąć osoby o bardziej otwartym podejściu, ale także mogą prowadzić do spadku średniego poziomu umiejętności w organizacji, jeśli nie zostaną odpowiednio zarządzane. Ponadto, aby transformacja była skuteczna, kluczowe jest pełne zaangażowanie top managementu i odpowiednie przygotowanie pracowników do pracy w nowym środowisku.

W kontekście przeprowadzania transformacji warto również zwrócić uwagę na to, że dla wielu pracowników kluczowe jest poczucie, że ich praca jest doceniana i zauważana. Samo wprowadzenie mniej hierarchicznej struktury, nawet jeśli sprzyja większej autonomii, nie wystarczy, jeśli pracownicy nie poczują się widziani i doceniani za swoje osiągnięcia. W takim środowisku niezbędne jest, aby organizacja oferowała systematyczny feedback, który motywuje i pozwala pracownikom na dalszy rozwój.

Jak podejście do wzrostu gospodarczego może zagrażać przyszłości planety i jak przekształcić nasze myślenie o rozwoju?

Współczesny model wzrostu gospodarczego, opartego na nieograniczonym produkowaniu i konsumowaniu dóbr, prowadzi do systemowych błędów, które w dłuższej perspektywie mogą nie tylko pogłębiać kryzys ekologiczny, ale również nieodwracalnie naruszać granice zdolności regeneracyjnych naszej planety. Niezależnie od technologicznych innowacji, które mają na celu zrównoważenie wpływu gospodarki na środowisko, konsekwencje nieograniczonego wzrostu stają się coraz bardziej wyraźne. Jak zauważył ekologiczny ekonomista Giorgos Kallis, „Im szybciej produkujemy i konsumujemy, tym bardziej szkodzimy środowisku.” To stwierdzenie uderza w serce aktualnych wyzwań związanych z ekologicznymi granicami, które nie są już czymś, co można ignorować.

Idea „degrowth”, czyli strategii spadku gospodarczego, polega na porzuceniu dążenia do wzrostu PKB jako jedynego wskaźnika sukcesu. Kallis postuluje, że aby uratować naszą planetę przed katastrofą ekologiczną, rozwój nie może opierać się na ciągłym wzroście produkcji i konsumpcji. Koncepcja ta, choć jeszcze w latach 70-tych była uważana za zbyt radykalną, dzisiaj nabiera nowego znaczenia w obliczu kryzysu klimatycznego. Jej celem jest zastąpienie tradycyjnego modelu rozwoju gospodarki oparty na zwiększaniu produkcji i konsumpcji przez taki, który będzie bardziej zrównoważony i uwzględniający ograniczone zasoby Ziemi.

Tym samym, każda z propozycji dotyczących alternatywnych modeli wzrostu — czy to wizja „powolnego wzrostu” według Vollratha, ideologie wzrostu zielonego, czy radykalne podejście do degrowth — oferuje interesujące wglądy w przyszłość. Jednakże, łącząc je w jedną spójną wizję, zauważymy, że łączy je jedno: konieczność głębokiej rewaluacji naszego podejścia do konsumpcji. Rezygnacja z modelu „więcej to lepiej” wymaga zmiany naszej perspektywy na to, czym w rzeczywistości jest prawdziwe dobrobyt — nie jako kumulacja dóbr materialnych, lecz jako zdolność do pełniejszego uczestnictwa w życiu społecznym, w relacjach międzyludzkich i w budowaniu sensu oraz celu życia.

Współczesna gospodarka opiera się na jednym niezmiennym założeniu — więcej oznacza lepiej. Większe zyski, wyższe dochody, większa produkcja, to wszystko są cele, do których dąży się w wielu sektorach. Jednak bez kwestionowania tego imperatywu wzrostu, nasze cele mogą okazać się nie tylko nieosiągalne, ale również niebezpieczne dla naszej przyszłości. Biorąc pod uwagę koszty, jakie ponosimy w związku z nieograniczonym wzrostem, możemy zacząć tworzyć strategię, która nie tylko będzie służyła interesom naszych interesariuszy, ale także w pełni uwzględniała nasze długofalowe cele, nie hipoteczując przyszłości.

Nowe podejście do gospodarki, które opiera się na idei „degrowth”, nie oznacza jednak rezygnacji z postępu i innowacji. Wręcz przeciwnie — chodzi o wyjście poza powierzchowny wzrost, który koncentruje się na ilości, na rzecz rozwoju jakościowego. To oznacza również, że powinniśmy wziąć pod uwagę nie tylko materialne aspekty dobrobytu, ale także społeczne i psychiczne korzyści płynące z życia opartego na prostocie, współpracy, lokalności i wzajemnym wsparciu. Zamiast nieustannie dążyć do zwiększania konsumpcji, warto rozważyć, jak możemy budować bardziej zrównoważony i sprawiedliwy system, w którym zaspokajanie potrzeb nie będzie wiązało się z eksploatacją zasobów naturalnych, ale z szerszym rozumieniem ludzkiego dobrostanu.

Najistotniejsze, co należy zrozumieć w kontekście tych idei, to fakt, że zmiana paradygmatu wzrostu nie oznacza rezygnacji z dobrobytu czy postępu technologicznego, ale przewartościowanie samego pojęcia sukcesu. Wartości takie jak solidarność, lokalność, troska o środowisko, rozwój społeczny i osobisty stają się fundamentami przyszłości, w której nie wszystko musi być mierzone ilością, ale jakością życia i jego oddziaływaniem na innych. Zatem, zmieniając sposób, w jaki podchodzimy do gospodarki i rozwoju, nie chodzi o regresję, ale o tworzenie systemu bardziej harmonijnego, w którym cele materialne są zrównoważone z celami społecznymi i ekologicznymi.

Jak przerwanie egzekwowania ustawy FCPA wpłynie na amerykański biznes?

Ustawa o zagranicznych praktykach korupcyjnych (FCPA), uchwalona w 1977 roku, stała się podstawowym narzędziem w walce z korupcją w międzynarodowym środowisku biznesowym. Została wprowadzona w odpowiedzi na skandale, w których amerykańskie korporacje regularnie płaciły łapówki zagranicznym urzędnikom. Z biegiem lat, FCPA stała się globalnym standardem etycznym, który wymusił na firmach wyższy poziom przejrzystości i odpowiedzialności. Jednak w 2023 roku administracja prezydenta Donalda Trumpa ogłosiła wstrzymanie egzekwowania tej ustawy, co budzi poważne obawy dotyczące przyszłości amerykańskich firm i samego systemu prawnego.

Geneza FCPA: Walka z korupcją jako klucz do stabilności

Do lat 70. XX wieku amerykańskie firmy nie widziały niczego złego w płaceniu łapówek zagranicznym urzędnikom, traktując to jako koszt prowadzenia interesów. Dopiero śledztwa przeprowadzone przez amerykańską Komisję Papierów Wartościowych i Giełd (SEC) ujawniły, jak powszechne były tego rodzaju praktyki. W 1976 roku, po dochodzeniu w sprawie nadużyć finansowych w firmie United Brands (producenta bananów Chiquita), odkryto, że firma zapłaciła prezydentowi Hondurasu łapówkę w wysokości 2,5 miliona dolarów, aby rozwiązać spór podatkowy.

Skandale takie jak ten, oraz inne ujawnione po nim, doprowadziły do powstania FCPA. Ustawa zakazywała amerykańskim firmom płacenia łapówek zagranicznym urzędnikom, co miało na celu wyeliminowanie korupcji i zapewnienie uczciwej konkurencji. Od momentu jej uchwalenia w 1977 roku, FCPA stała się fundamentem globalnego wysiłku na rzecz przejrzystości biznesowej.

Dlaczego FCPA jest korzystna dla amerykańskich firm?

Korupcja jest problemem o ogromnych rozmiarach, który ma wpływ na gospodarki wielu krajów. Według szacunków ONZ oraz Światowego Forum Ekonomicznego, korupcja zmniejsza globalny produkt krajowy brutto o 5%, co stanowi około 5 bilionów dolarów rocznie. Przeciwdziałanie korupcji ma więc nie tylko wymiar etyczny, ale również praktyczny. Zgodnie z raportami Transparency International, korupcja podnosi koszty prowadzenia działalności, wprowadza niepewność, ryzyko utraty reputacji i podatność na wymuszenia. Firmy, które uczestniczą w korupcyjnych praktykach, narażają się na wyższe koszty pozyskiwania kapitału, trudniejszy dostęp do rynków, a także osłabienie konkurencyjności.

FCPA stanowi narzędzie ochrony amerykańskich interesów na międzynarodowych rynkach, chroniąc firmy przed wpadnięciem w korupcyjny krąg. Choć nie każda płatność korupcyjna jest zgłaszana lub ścigana, ustawa wyznacza jasne standardy i kładzie nacisk na odpowiedzialność prawną firm, których działalność ma wpływ na rynek globalny. W ten sposób FCPA tworzy kulturę przejrzystości i etycznego zarządzania.

Konkurencja globalna a FCPA

Krytycy FCPA, szczególnie zwolennicy luzowania przepisów w Stanach Zjednoczonych, twierdzą, że ustawa niekorzystnie wpływa na konkurencyjność amerykańskich firm na tle rosnącej liczby krajów, które nie stosują takich regulacji. Przykładem może być Chiny, Rosja czy Indie, gdzie łapówki są wciąż częścią "rutynowego" prowadzenia interesów, a w niektórych przypadkach takie działania są wręcz wspierane przez rządy. Firmy amerykańskie, które decydują się działać w takich rejonach, muszą liczyć się z większymi kosztami oraz ryzykiem utraty przewagi konkurencyjnej.

Warto jednak zauważyć, że konkurencja globalna nie jest wymówką do łamania standardów etycznych. Wspomniana już sprawa niemieckiego giganta Siemens, który zapłacił 1,4 miliarda dolarów kary za korupcję w krajach takich jak Nigeria, Chiny czy Argentyna, pokazuje, jak wysokie konsekwencje niesie ze sobą udział w korupcyjnych praktykach. Dodatkowo, wiele krajów zaczyna implementować własne przepisy antykorupcyjne, co sprawia, że amerykański model staje się bardziej uniwersalny, a firmy muszą liczyć się z możliwością pociągnięcia do odpowiedzialności także poza granicami Stanów Zjednoczonych.

Co zmienia wstrzymanie egzekwowania FCPA?

Wstrzymanie egzekwowania FCPA przez administrację Trumpa budzi obawy, że może to wpłynąć na spadek standardów etycznych w międzynarodowym biznesie. Choć przerwanie dochodzeń w sprawie łapówek może teoretycznie ułatwić działalność firmom w krajach, gdzie korupcja jest powszechna, ryzyko związane z utratą reputacji oraz potencjalne sankcje w innych krajach pozostają niezmienne. Ponadto, jeśli amerykański rząd zrezygnuje z aktywnej walki z korupcją, może to doprowadzić do osłabienia globalnych wysiłków na rzecz przejrzystości i etycznych praktyk w biznesie.

Amerykańskie firmy, mimo zawieszenia egzekwowania ustawy, powinny nadal traktować FCPA jako fundamentalny element swojej polityki etycznej. Rezygnacja z "zerowej tolerancji" wobec łapówek może narazić je na przyszłe konsekwencje prawne, zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i za granicą. Ponadto, biorąc pod uwagę rosnącą liczbę krajów wprowadzających własne regulacje antykorupcyjne, firmy muszą przyjąć międzynarodowe standardy i budować skuteczne mechanizmy zapobiegania korupcji w swoim wewnętrznym zarządzaniu.

Jakie podejście do crowdsourcingu najlepiej sprawdza się przy rozwiązywaniu problemów złożonych i prostych?

Crowdsourcing jest jednym z najbardziej efektywnych sposobów pozyskiwania innowacyjnych pomysłów do rozwiązywania problemów, jednak skuteczność tej metody zależy od odpowiedniego dobrania instrukcji oraz rodzaju problemu. W zależności od skomplikowania zagadnienia, różne podejścia mogą prowadzić do różnych rezultatów. Zrozumienie, jak najlepiej pokierować uczestnikami procesu crowdsourcingowego, jest kluczowe, by osiągnąć pożądane efekty.

Główna trudność w procesie crowdsourcingowym polega na dopasowaniu rodzaju problemu do odpowiednich instrukcji. Problemy złożone wymagają większego zaangażowania intelektualnego i integracji różnych perspektyw, podczas gdy zagadnienia prostsze powinny być traktowane w sposób bardziej otwarty, umożliwiający swobodny przepływ pomysłów bez konieczności ich głębokiej analizy. W tym kontekście istotnym zagadnieniem jest umiejętność dopasowania kierunku działań w zależności od tego, czy celem jest rozwiązanie złożonego problemu, czy rozwój prostszej innowacji.

Z naszych badań wynika, że organizacje, które korzystały z crowdsourcingu w celu rozwiązania bardziej złożonych problemów, osiągały lepsze rezultaty, kiedy uczestnicy byli zachęcani do generowania rozwiązań integrujących różne perspektywy. Przykładem może być organizacja sportowa, która zapytała tłum o możliwość wprowadzenia nowego modelu inwestycyjnego, opierającego się na wsparciu młodych sportowców. Tego typu problem wymagał uwzględnienia wielu różnych aspektów i był na tyle złożony, że integracja pomysłów z różnych źródeł pozwoliła na wygenerowanie nowatorskich rozwiązań.

Z kolei w przypadku prostszych problemów, takich jak opracowanie nowych produktów na istniejące rynki, uczestnikom crowdsourcingowym zdecydowanie lepiej wychodziło dzielenie się pomysłami bez potrzeby ich głębokiej integracji. Na przykład firma z sektora oprogramowania, która zapytała społeczność o technologię umożliwiającą lepsze zakupy online, uzyskała większą liczbę wartościowych pomysłów, gdy uczestnicy skupili się na dzieleniu się swoimi propozycjami, a nie na próbach integracji tych pomysłów.

Jest to szczególnie widoczne, gdy rozwiązywane problemy są bardziej techniczne, jak w przypadku firm telekomunikacyjnych, które pytały, jak rozwijać nowe usługi przy użyciu nowych technologii mobilnych. W takim przypadku, nakierowanie uczestników na proste dzielenie się pomysłami doprowadziło do bardziej efektywnych i innowacyjnych rozwiązań, niż próba angażowania ich w głębszą analizę problemu.

W praktyce oznacza to, że przy prostych problemach nie należy obciążać uczestników dodatkowym wysiłkiem związanym z integracją pomysłów, ponieważ może to prowadzić do obniżenia jakości zgłoszonych rozwiązań. Zamiast tego, kierowanie ich do dzielenia się ideami, które mogą być wykorzystane bez potrzeby ich dalszego przetwarzania, daje lepsze efekty. Z kolei przy bardziej skomplikowanych zagadnieniach warto dawać uczestnikom większą swobodę w przeformułowywaniu problemu i integracji pomysłów, ponieważ umożliwia to stworzenie bardziej innowacyjnych rozwiązań.

Ważne jest również, by rozumieć, że każda sytuacja wymaga indywidualnego podejścia. Kluczowym czynnikiem w każdym procesie crowdsourcingowym jest świadomość, że różne rodzaje problemów wymagają różnych metod zarządzania uczestnikami. Zatem dostosowanie instrukcji do charakteru problemu, na który natrafiają uczestnicy, to najważniejszy element w tworzeniu skutecznych rozwiązań. Prawidłowe pokierowanie tłumem może w istotny sposób wpłynąć na jakość wyników, przyspieszając proces generowania innowacyjnych pomysłów, a także minimalizując ryzyko popełnienia błędów wynikających z niewłaściwego zrozumienia zagadnienia.