W 2016 roku Rada Evergreen State College przygotowywała swój Plan Strategiczny na lata 2016–2017 dotyczący równości. Dokument ten, choć formalnie zgodny z typowym modelem korporacyjnym, unikał bezpośredniego języka krytycznej teorii rasowej. Słowa takie jak „rasizm” pojawiały się zaledwie dwukrotnie, a terminy „białość” czy „White” w ogóle nie występowały. Zamiast tego plan koncentrował się na tworzeniu „bardziej gotowej na studenta uczelni” poprzez zwiększenie reprezentacji niedoreprezentowanych grup wśród wykładowców i pracowników oraz kierowanie zasobów edukacyjnych na likwidowanie nierówności. Liderzy uczelni mieli „okazać świadomość i gotowość do rozwiązywania problemów związanych z równością”.
Jednakże w listopadzie 2016 roku nastąpiło wydarzenie, które zmieniło kontekst całej dyskusji — nieoczekiwane zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich USA wywołało w kampusie Evergreen szok i niepokój. Podczas specjalnego wydarzenia 16 listopada, zwanego „Spotkaniem Canoe”, którego celem była integracja i zaangażowanie społeczności w dialog o równości, ujawniła się głęboka ideologiczna polaryzacja. Zaproszono na pokład symbolicznej kanu osoby o kolorze skóry innym niż biały, podczas gdy biali pracownicy musieli udowadniać swoje prawo do uczestnictwa. To performatywne działanie miało na celu „dekolonizację” białej przestrzeni instytucji, podkreślając, że dostęp do niej nie jest automatyczny.
Atmosfera spotkania była naznaczona głęboką powagą i emocjonalnością — dominowały wypowiedzi pełne żalu i złości, ukazujące trudności osób czarnoskórych w walce o uznanie i szacunek. Jeden z wykładowców opowiadał o swojej determinacji, by „chwycić swoją tożsamość, mieć władzę, kochać swój wizerunek i wymuszać szacunek”. Prezydent uczelni George Bridges, przyznając się do swojego uprzywilejowania, deklarował wsparcie dla inicjatyw rady równości, a podczas symbolicznego momentu na kanu padły poruszające słowa o przymusowych adopcjach wśród rdzennych Amerykanów.
Kilka miesięcy później, podczas Dnia Nieobecności, tradycyjnie obchodzonego przez studentów i pracowników mniejszościowych, uczelnia odwróciła zwyczaj i poprosiła, aby biali nie pojawiali się na kampusie. Bret Weinstein, ewolucjonista i jeden z wykładowców białych, wystosował maila sprzeciwiającego się tej decyzji, powołując się na wartości liberalnego humanizmu i wolności słowa. Jego gest, również o charakterze performatywnym, wywołał gwałtowne protesty studentów domagających się jego odejścia.
Sytuacja eskalowała — protesty przerodziły się w gorące, transmitowane na żywo wydarzenia, gdzie studenci otwarcie konfrontowali się z władzami uczelni, domagając się zmian i wyrażając frustrację. W tle tego konfliktu pojawiły się również media, a wywiad Weinsteina na Fox News stał się symbolem oporu przeciwko, jak to nazwano, „szaleństwu kampusowemu”. Jego samoidentyfikacja jako głęboko postępowego i wyborcy Berniego Sandersa podkreślała wewnętrzny konflikt między wartościami a realiami politycznymi i społecznymi.
Wydarzenia na Evergreen State College uwidoczniły nie tylko napięcia między różnorodnością i równością a tradycyjnym liberalizmem, ale także sposób, w jaki kwestie tożsamości i władzy mogą wywołać głębokie podziały społeczne. Symboliczne działania i performatywność, które miały integrować i budować świadomość, często prowadziły do polaryzacji i wykluczeń, rzucając wyzwanie powszechnym wyobrażeniom o dialogu i tolerancji.
Czytelnik powinien zrozumieć, że debaty o równości, zwłaszcza w instytucjach edukacyjnych, nie ograniczają się do prostych dążeń do sprawiedliwości. Są one zakorzenione w złożonych relacjach władzy, historii i tożsamości, które nie zawsze łatwo pogodzić. Warto także pamiętać, że symboliczne gesty i performanse polityczne, choć ważne dla budowania świadomości, mogą mieć niezamierzone skutki, które wpływają na atmosferę dialogu i inkluzji. Niezbędne jest krytyczne podejście do takich działań, by nie zatracić podstawowych wartości, jak prawo do wolności słowa i indywidualnej godności, nawet w dążeniu do równouprawnienia.
Czy wolność słowa stała się narzędziem nowej prawicy?
Gdy w czerwcu 2017 roku sprawa Evergreen State College osiągnęła apogeum, stała się symbolem głębszego konfliktu – nie tylko wokół tożsamości i polityki inkluzywności, ale również wokół redefinicji wolności słowa w erze cyfrowej. Bret Weinstein, biolog i wykładowca, który sprzeciwił się obowiązkowemu udziałowi białych wykładowców w dniu nieobecności, nieoczekiwanie stał się jedną z centralnych postaci narracji tworzonej przez prawicowe media alternatywne. Występy Weinsteina w programach takich jak The Rubin Report czy podcast Joe Rogana tylko wzmocniły ten proces – jego opór wobec kampusowej polityki progresywnej był interpretowany jako obrona racjonalności, odwagi intelektualnej i sprzeciwu wobec „woke’owej tyranii”.
Jordan Peterson, który zdobył międzynarodową rozpoznawalność dzięki sprzeciwowi wobec kanadyjskiego projektu ustawy C16 – mającej chronić ekspresję tożsamości płciowej – dołączył do Weinsteina w tej narracji jako psychologiczny i filozoficzny oponent polityki tożsamości. W ich ujęciu, wolność słowa nie była już tylko fundamentem demokracji, ale orężem w walce z narastającym autorytaryzmem lewicy. Wbrew intencjom środowisk progresywnych, to właśnie Peterson i Weinstein stali się idolami tych, którzy czuli się wykluczeni z akademickich i medialnych przestrzeni zdominowanych przez idee intersekcjonalności i inkluzywności.
Termin „intellectual dark web” (IDW), ukuty przez Erica Weinsteina – brata Breta i dyrektora zarządzającego w Thiel Capital – określał nieformalną sieć komentatorów i intelektualistów, takich jak Joe Rogan, Ben Shapiro, Dave Rubin czy Steven Pinker. Choć zróżnicowani ideowo, łączyło ich poczucie, że to, co niegdyś było centrum liberalnego rozumu, zostało wyparte przez dogmatyzm progresywny. IDW szybko zyskało rozgłos jako kontrofensywa wobec lewicowej hegemonii w kulturze, w mediach i na uniwersytetach.
Wspólnym mianownikiem dla wielu postaci związanych z IDW stała się sprawa cenzury, a raczej – w ich oczach – nowoczesnych form tłumienia niewygodnych poglądów. Lindsay Shepherd, asystentka dydaktyczna z kanadyjskiego uniwersytetu Wilfrid Laurier, została ukarana za pokazanie studentom nagrania z wypowiedziami Petersona. Choć zachowała neutralność, oskarżono ją o transfobię. Ujawnienie przez nią zapisu dyscyplinarnego przesłuchania uczyniło z niej bohaterkę ruchu na rzecz wolności słowa i kolejny przykład systemowej represji wobec odmiennych poglądów.
Media społecznościowe – szczególnie YouTube – odegrały kluczową rolę w upowszechnieniu IDW jako cyfrowej kontrkultury. Kanał Dark Horse Breta Weinsteina początkowo poświęcony był zagadnieniom technologicznym i politycznym. Jednak po wybuchu pandemii COVID-19 jego zawartość zaczęła dryfować w stronę sceptycyzmu wobec oficjalnych narracji zdrowotnych. Wraz z żoną, Heather Heying, również biolożką, Weinstein kreował swoją działalność jako „ewolucyjną analizę” pandemii, jednak treść podcastów nierzadko wspierała teorie marginalizowane przez naukowy konsensus.
Rozmowy Weinsteina z postaciami takimi jak Robert Malone – przedstawiany jako „wynalazca szczepionki mRNA”, mimo że był jedynie jednym z wielu badaczy w tej dziedzinie – promowały tezy o toksyczności białka kolca i rzekomym zagrożeniu, jakie niosły szczepionki przeciw COVID-19. Popularność tych nagrań, mimo późniejszego usunięcia z YouTube, wskazuje na potężny rezonans społeczny takich narracji, które w czasie kryzysu zdrowotnego oferowały prostą alternatywę dla oficjalnych wytycznych, jednocześnie kwestionując instytucje i autorytety.
Joe Rogan, który podpisał lukratywną umowę ze Spotify i opuścił YouTube, również przyczynił się do popularyzacji głosów sceptycznych wobec szczepień i COVID-19. Kontrowersje wokół jego rozmów z takimi gośćmi jak Peter McCullough doprowadziły do wycofania się z platformy artystów takich jak Neil Young czy Joni Mitchell, a także do spadku wartości rynkowej Spotify.
Wszystko to prowadzi do głębszego pytania: czy wolność słowa, niegdyś obrona mniejszości i sprzecznych idei, nie stała się dziś sztandarem nowej formy prawicowego liberalizmu, który pod płaszczykiem racjonalności i obrony nauki kwestionuje nie tylko progresywną etykę, ale również samą strukturę zaufania publicznego? Czy strategia IDW, polegająca na wykorzystaniu akademickiego i naukowego kapitału do budowania antysystemowych narracji, nie zamienia wolności słowa w broń polityczną?
Ważne jest zrozumienie, że IDW nie jest jednorodnym ruchem ideologicznym, lecz raczej przestrzenią dyskursywną, w której spotykają się różne nurty: libertarianizm, konserwatyzm kulturowy, sceptycyzm wobec instytucji, a nawet umiarkowany liberalizm rozczarowany zwrotem progresywnym. To właśnie ta różnorodność, maskowana wspólnym językiem obrony „rozumu” i „nauki”, czyni z IDW zjawisko trudne do jednoznacznego sklasyfikowania – ale nie mniej wpływowe.
Jednocześnie należy zauważyć, że narracja o "oblężonej wolności słowa" często pomija kontekst strukturalny: kto posiada platformy, kto dystrybuuje treść, i czy rzeczywiście mamy do czynienia z cenzurą, czy raczej z odpowiedzialnością za słowo. Gdy dyskurs wolności słowa jest przechwytywany przez aktorów medialnych o ogromnym zasięgu i kapitale, granica między marginalizacją a hegemonizacją ulega zatarciu. W tym sensie, pytanie o wolność słowa nie dotyczy już tylko tego, kto mówi – ale kto słucha, kto decyduje, i komu to służy.
Jak dodać stronę kontaktową za pomocą JavaScript do swojej witryny?
Jak powstaje struktura drabinowa Wanniera–Starka i jak wpływa pole elektryczne na lokalizację funkcji falowej?
Jak nieliniowe efekty wpływają na termodynamikę płynów superciekłych?
Jakie znaczenie mają metody uśredniania stochastycznego w analizie układów dynamicznych?

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский