Im mniej prawdopodobna teoria spiskowa i im trudniej ją zweryfikować, tym większą siłę przyciągania zdaje się mieć dla swoich zwolenników. Michael A. Peters zauważa, że „im bardziej nieprawdopodobne jest twierdzenie i im mniej jest otwarte na jakąkolwiek formę testowania, tym bardziej prowokuje do fałszywej wiary”. QAnon, jako zjawisko internetowe, rozwinął wokół siebie estetykę i strukturę „megaarchiwum”, gdzie coraz to nowe, bardziej dziwaczne teorie pojawiają się z oszałamiającą częstotliwością, wzmacniając przekonanie o ich autentyczności poprzez samą swoją nieprawdopodobność.

Na forach takich jak greatawakening.win można natknąć się na posty twierdzące, że prezydent Joe Biden jest w rzeczywistości generowany komputerowo – CGI, co ma potwierdzać domniemana pikselizacja jego wizerunku czy „źle wyrenderowany” cień. W jednym z przypadków inny kąt kamery pokazuje wyraźnie, że cień należy do innej osoby, stojącej z boku. Mimo to większość dyskutantów pozostaje przy narracji o nieudanym użyciu green screena. Przeciwdowodzenie takim teoriom jest wyczerpujące i bezcelowe, ponieważ każda korekta lub wyjaśnienie rodzi kolejne warstwy „dowodów” i pytań, które nie podlegają racjonalnej analizie.

Dla wielu wyznawców QAnon sama nieprawdopodobność staje się argumentem „za”. Jeden z użytkowników forum twierdzi: „To wszystko zostało tak zaprojektowane, byś brzmiał jak wariat, gdy próbujesz to komuś opowiedzieć. Że światem rządzą satanistyczni pedofile-kanibale, którzy handlują dziećmi jak walutą i dosłownie obdzierają niemowlęta ze skóry, by robić z niej buty, które potem z dumą noszą na rytuałach składania ofiar z ludzi – w katedrach, pałacach i Kongresie. A dowiedzieliśmy się o tym od anonimowego typa z Internetu, którego pseudonim to jedna litera.”

Im większa skala tej narracji, im bardziej dynamiczna, tym trudniej ją sfalsyfikować – tym bardziej wzmacnia ona wiarę w jej wewnętrzną spójność. Teorie stają się systemem zamkniętym, odpornym na zewnętrzną krytykę, opartym na estetyce nadmiaru, intensywności i pozornie nieskończonej liczbie „powiązań”. W efekcie, każdy nowy fragment materiału – niezależnie od jego absurdalności – znajduje swoje miejsce w narracyjnym labiryncie QAnon.

Film Out of Shadows z 2020 roku, który zyskał popularność w czasie pierwszego lockdownu COVID-19, jest przykładem tego, jak QAnon przywłaszcza sobie retorykę dokumentalną, by stopniowo wprowadzać widza w coraz bardziej ekstremalne spekulacje. Zaczyna się od pytania reżysera: „Dlaczego wierzysz w to, w co wierzysz?” i odpowiedzi: „Bo w którymś momencie życia zaufałeś komuś, kto przekazał ci informacje.” Film operuje szybkim montażem, obrazami z archiwów, efektami dźwiękowymi i dramatycznymi narracjami – to wszystko ma wywołać emocjonalny rezonans,

Jak działa apofeniczne prowadzenie i grywalizacja w ideologii QAnon?

QAnon to zjawisko będące jednocześnie grywalizacją propagandy oraz bronią ideologiczną w formie gry, w której uczestnicy są prowadzani przez system znaków i sugestii do odkrywania „prawdy” według narzuconego wzoru. Jak zauważa Reed Berkowitz, projektant gier, QAnon można rozumieć jako złośliwego bliźniaka gry – rozgrywki, która nie jest tylko zabawą, lecz manipuluje graczami, tworząc iluzję samodzielnego dochodzenia do prawdy, podczas gdy w rzeczywistości jest to skoordynowana, sterowana narracja.

Kluczowym pojęciem w tym kontekście jest „apofenja” – psychologiczna tendencja do dostrzegania wzorców i znaczeń w przypadkowych danych. Termin ten, pochodzący z badań psychiatrycznych i pierwotnie opisujący symptomy schizofrenii, zyskał w ostatnich dekadach szersze znaczenie, opisując powszechne ludzkie zachowanie polegające na łączeniu pozornie losowych elementów w spójną całość. W przypadku QAnon apofenja jest celowo prowadzona i ukierunkowywana – mówi się o niej jako o „prowadzonej apofenji”. Użytkownicy sieci społecznościowych i forów internetowych są zapraszani do łączenia „okruszków” informacji, które same w sobie są przypadkowe lub nieistotne, lecz prezentowane w taki sposób, że wywołują wrażenie głębokiego, ukrytego znaczenia. Ten mechanizm napędza „paranoidalną epistemologię” QAnon – system poznawczy oparty na poszukiwaniu ukrytych prawd w chaotycznym strumieniu danych, gdzie każdy uczestnik może poczuć się odkrywcą, dokonującym przełomu.

Istotnym aspektem tego fenomenu jest „nagroda” za odkrycie „prawdy” – euforia momentu „eureka” i poczucie wyjątkowości, przynależności do wspólnoty „przebudzonych”. Ta wspólnota odróżnia się od „normików”, którzy rzekomo nie potrafią krytycznie myśleć i są ślepi na prawdę. Gra na styku ideologii i rozrywki wzmacnia lojalność, tworząc silne więzi między uczestnikami, jednocześnie demonizując oficjalne źródła informacji.

Badania psychologiczne potwierdzają związek między apofenią a wiarą w teorie spiskowe oraz przekonaniami paranormalnymi. Eksperymenty Jan-Willema van Prooijena i współpracowników wykazały, że osoby, które widzą wzorce tam, gdzie ich nie ma – na przykład w przypadkowym układzie wyników rzutów monetą lub abstrakcyjnych obrazach Jacksona Pollocka – są bardziej skłonne wierzyć w teorie spiskowe. Co więcej, samo obcowanie z tekstami opisującymi zjawiska paranormalne lub spiskowe zwiększa podatność na dostrzeganie wzorców. W ten sposób apofenja generuje dalszą apofenię, tworząc sprzężenie zwrotne, które wzmacnia narrację konspiracyjną i pogłębia zaangażowanie odbiorców.

Przykłady z życia codziennego, takie jak słynne zapowiedzi „The Storm” (Burzy), pokazują, jak niewzruszenie wyznawcy QAnon podtrzymują przekonania, mimo że kolejne przewidywane momenty przełomowe nie nadchodzą. To utrzymuje grę przy życiu, a sam mechanizm prowadzonej apofenji pozwala na nieustanne redefiniowanie znaczeń i interpretacji, które dopasowują się do bieżących wydarzeń i emocji społecznych.

Zrozumienie tego fenomenu wymaga uświadomienia sobie, że QAnon nie jest jedynie zbiorem fałszywych przekonań, lecz kompleksem psychologicznych i społecznych mechanizmów, które angażują użytkowników w grę na wielu poziomach – emocjonalnym, poznawczym i społecznym. Apofeniczne prowadzenie wzmacnia nie tylko wiarę w określone teorie, ale również samo poczucie sensu i celu, dając iluzję kontroli nad chaosem współczesnej rzeczywistości.

Ważne jest także zrozumienie, że apofenja i skłonność do konstruowania wzorców w przypadkowych danych to cechy uniwersalne, które w innych kontekstach mogą być źródłem kreatywności i odkryć naukowych. W przypadku QAnon jednak mechanizm ten zostaje zmanipulowany i wykorzystywany do tworzenia zamkniętych, samoutrwalających się narracji, które trudno podważyć za pomocą faktów czy logicznych argumentów. Ta specyfika implikuje wyzwania dla edukacji medialnej i przeciwdziałania dezinformacji, gdzie samo wskazywanie błędów w rozumowaniu może nie wystarczyć, jeśli nie dotyka emocjonalnych i społecznych aspektów zaangażowania.

Jak i dlaczego pojęcie „woke” zostało wykorzystane w kulturze politycznej i akademickiej?

Termin „woke” wywodzi się z afroamerykańskiego slangu, pierwotnie oznaczając świadomość społeczną i czujność wobec problemów rasowych oraz nierówności społecznych. Jednak z czasem, zwłaszcza od około 2010 roku, pojęcie to zaczęło nabierać nowego, często negatywnego znaczenia w debacie publicznej. W szczególności w USA „woke” zostało przejęte i zrewidowane przez konserwatywne środowiska polityczne jako synonim przesadnej poprawności politycznej, nadmiernej cenzury oraz ideologicznej represji. Zjawisko to zyskało dynamikę podczas wydarzeń takich jak Gamergate, gdzie spór o wartości i narracje kulturowe przesunął się na arenę walki o tożsamość kulturową.

Przyjmując perspektywę badaczy takich jak Helen Pluckrose i James Lindsay, można dostrzec, że „woke” stanowi część szerszego nurtu, który oni określają jako „cyniczne teorie” – zbioru idei akademickich wywodzących się z postmodernizmu i krytycznej teorii społecznej, które podważają uniwersalne wartości, podkreślają relatywizm kulturowy oraz rozmywają granice między faktami a interpretacją. W ich ocenie takie teorie przekształcają tradycyjne nauki społeczne w narzędzie walki ideologicznej, gdzie istotne staje się nie obiektywne poznanie, lecz władza dyskursu i narracji.

Krytyka „woke” nie ogranicza się do środowisk konserwatywnych. Część intelektualistów wskazuje na zagrożenia związane z ograniczaniem wolności akademickiej oraz kultury debaty publicznej. Zjawisko tzw. „cancel culture” jest z jednej strony odpowiedzią na rzeczywiste problemy dyskryminacji i przemocy symbolicznej, ale z drugiej bywa wykorzystywane jako narzędzie represji i społecznego wykluczenia przeciwników ideologicznych. W konsekwencji wzrasta polaryzacja społeczna, a zamiast dialogu pojawia się wojna kulturowa.

Ważne jest również zrozumienie, że krytyka „woke” często opiera się na uproszczeniach i demonizacji przeciwników. Termin ten bywa stosowany jako narzędzie retoryczne, które służy do mobilizacji politycznej i budowania tożsamości grupowej. Na przykład, dla części środowisk prawicowych sprzeciw wobec „woke” jest nową ideologiczną osią, wokół której organizują się ich strategie polityczne. To zjawisko nie jest jednak jednolite i w różnych kontekstach może oznaczać różne rzeczy, od krytyki nadmiernej biurokracji ideologicznej po sprzeciw wobec realnych prób przeciwdziałania nierównościom społecznym.

Ponadto, analiza źródeł takich jak prace Lindsay’a, Pluckrose, czy Jamesa Petersona podkreśla, że „woke” jest ściśle powiązane z krytyką nowoczesnych ruchów tożsamościowych, które odrzucają pojęcie uniwersalnej prawdy na rzecz narracji opartej na doświadczeniach jednostek lub grup marginalizowanych. To prowadzi do fragmentaryzacji społecznej i rozmycia pojęcia wspólnoty politycznej opartej na wspólnych wartościach. Takie zmiany w paradygmatach społecznych mogą powodować konflikty nie tylko polityczne, ale także kulturowe, które mają głęboki wpływ na strukturę społeczną.

Czytelnik powinien zatem pamiętać, że zjawisko „woke” nie jest jednowymiarowe. To zarówno reakcja na rzeczywiste problemy społeczne, jak i narzędzie w kulturze politycznej do walki o hegemonię symboliczną. Warto rozumieć mechanizmy ideologiczne, które za nim stoją, ale również unikać uproszczeń i stereotypów. Równie istotne jest rozważenie, jak krytyka „woke” wpisuje się w szerszy kontekst przemian społecznych, edukacyjnych i politycznych, które kształtują dzisiejsze społeczeństwa demokratyczne. Zrozumienie tych procesów umożliwia świadome uczestnictwo w debacie publicznej oraz refleksję nad kondycją współczesnej kultury i nauki.