Przytoczone wypowiedzi Donalda Trumpa stanowią solidną podstawę do rozważenia, że mógłby on cierpieć na zaburzenie osobowości narcystycznej, które czyniłoby go niezdolnym do dalszego pełnienia funkcji prezydenta. Charakterystyka tego zaburzenia obejmuje takie cechy, jak: wyolbrzymione poczucie własnej ważności, obsesję na punkcie nieograniczonego sukcesu, władzy czy genialności, przekonanie o swojej wyjątkowości, potrzeba nadmiernego podziwu, poczucie prawa do specjalnego traktowania, wykorzystywanie innych w celach własnych, brak empatii oraz postawy arogancji i wyniosłości.
Dodatkowo, wypowiedzi Trumpa mogą wskazywać na obecność zaburzenia osobowości histrionicznej, co także mogłoby dyskwalifikować go z pełnienia roli prezydenta. Cechy tego zaburzenia obejmują: niewłaściwe, często seksualne i prowokacyjne zachowania w kontaktach z innymi, zmienne i powierzchowne wyrażania emocji, nadmierną skłonność do dramatu, teatralność, czy też łatwość w byciu sugestywnym i podatnym na wpływy zewnętrzne.
Z tego powodu, Trump może również cierpieć na zaburzenia o charakterze urojeniowym, co wydaje się potwierdzać liczne kontrowersyjne wypowiedzi, które padały z jego strony w trakcie kampanii wyborczej. Takie zachowanie stanowi dodatkową podstawę do twierdzenia, że nie jest on zdolny do pełnienia swoich obowiązków jako prezydent.
Konstytucja Stanów Zjednoczonych przewiduje przepisy dotyczące niemożności wykonywania funkcji prezydenta w przypadku jego niezdolności umysłowej lub fizycznej, szczególnie w ramach dwudziestego piątego poprawki. Sekcja 3 tej poprawki pozwala na dobrowolne przekazanie obowiązków prezydenta w ręce wiceprezydenta na czas jego niezdolności do pełnienia funkcji. Tego rodzaju rozwiązanie miało miejsce w historii Stanów Zjednoczonych kilkakrotnie, ale było stosowane w przypadkach przejściowych i medycznych, takich jak operacje chirurgiczne.
Sekcja 4 poprawki dwudziestej piątej natomiast dotyczy sytuacji, w której niemożność pełnienia obowiązków przez prezydenta jest uznawana przez wiceprezydenta oraz większość członków rządu. Jeśli prezydent sprzeciwi się tej decyzji, sprawa trafia do Kongresu, który ma decydujący głos w tej sprawie. Choć ten mechanizm nigdy nie został jeszcze uruchomiony, to w obliczu obecnych kontrowersji, wydaje się, że może on stanowić realne rozwiązanie dla sytuacji, w której prezydent nie byłby w stanie skutecznie pełnić swoich obowiązków.
Z perspektywy prawa, kwestia mentalnej niezdolności Trumpa do pełnienia funkcji prezydenta mogłaby zostać rozstrzygnięta również na poziomie sądu. Zgodnie z prawem Florydy, sąd może uznać, że Trump jest osobą niezdolną do wykonywania swoich obowiązków, co mogłoby stanowić podstawę do dalszych działań na mocy dwudziestego piątego poprawki. Choć sąd w 2017 roku odrzucił pierwsze wnioski w tej sprawie, to apelacja wciąż pozostaje w toku. Jeśli sąd apelacyjny zgodzi się z argumentacją, sprawa może trafić do dalszego rozstrzygnięcia.
W takiej sytuacji, być może Trump zdecyduje się na dobrowolne przekazanie obowiązków wiceprezydentowi, co będzie miało miejsce zgodnie z procedurą przewidzianą w Sekcji 3 poprawki dwudziestej piątej. Jednak, biorąc pod uwagę obecny chaos w polityce amerykańskiej, nie można wykluczyć, że będzie stawiał opór takiej decyzji, co otworzyłoby drogę do zastosowania procedury przymusowej.
Należy pamiętać, że prawo Stanów Zjednoczonych zapewnia każdemu obywatelowi, w tym Trumpowi, ochronę przed samym sobą, co może obejmować procedurę opieki sądowej, jak ma to miejsce w przypadku osób uznanych za niezdolne do zarządzania swoimi sprawami. Zatem, choć Trump obecnie pozostaje osobą domniemaną za niezdolną, to dopóki nie zapadnie wyrok, jego sytuacja prawna nie jest jednoznaczna.
Trzeba zwrócić uwagę, że kwestia zdrowia psychicznego prezydenta, zwłaszcza w kontekście jego funkcji, jest złożoną sprawą nie tylko z prawnego, ale i etycznego punktu widzenia. Warto rozważyć, w jakim stopniu publiczne oceny stanu psychicznego polityków mogą być uzasadnione, a także jakie są granice tego rodzaju ocen. Pomimo iż psychiatrzy i psycholodzy często spotykają się z zarzutami o przekraczanie etycznych granic w komentowaniu stanu zdrowia publicznych postaci, w sytuacjach takich jak ta, prawo daje możliwość prowadzenia odpowiednich postępowań sądowych, które mogą umożliwić podjęcie działań w przypadku ujawnienia realnych problemów zdrowotnych.
Czy obywatele-terapeuci mogą pomóc w deeskalacji napięć społecznych?
W ostatnich latach rola terapeutów zaczęła się zmieniać. Zamiast skupiać się wyłącznie na osobistych problemach pacjentów, coraz częściej stajemy przed wyzwaniem, jakim jest pomoc w radzeniu sobie z większymi, społecznymi traumami. Obecny kryzys polityczny i społeczne napięcia, które dotykają obywateli, wymagają, by terapeuci wychodzili poza klasyczną praktykę leczenia i angażowali się w szeroko pojętą deeskalację napięć oraz leczenie stresu publicznego. Koncepcja "obywatelskiego terapeuty" staje się coraz bardziej popularna w kontekście współczesnych wyzwań, przed którymi stoi społeczeństwo.
Obywatelski terapeuta to osoba, która nie ogranicza się jedynie do pracy z pacjentem w gabinecie, ale angażuje się również w pracę w społeczności, pomagając ludziom radzić sobie z publicznym stresem i stając się aktywnymi agentami ich życia osobistego i obywatelskiego. Takie podejście nie jest oderwane od tradycyjnej praktyki psychoterapeutycznej, lecz jest z nią zintegrowane. Na przykładzie mojej pracy w warsztatach de-polarizacyjnych, organizowanych dla przedstawicieli skrajnych obozów politycznych w Stanach Zjednoczonych, widzimy, jak ważne jest zrozumienie wzajemnych różnic i szukanie wspólnych wartości, nawet w sytuacji głębokiego podziału. Warsztaty, które odbyły się w grudniu w Ohio, dały możliwość pracy z grupami wspierającymi Hillary Clinton i Donalda Trumpa. Dwanaście godzin intensywnych dyskusji i próby zrozumienia swoich poglądów pozwoliły uczestnikom dostrzec wspólne elementy i dały nadzieję na dalsze działania w kierunku deeskalacji.
Przykład ten ukazuje, że praca terapeutyczna nie kończy się na leczeniu indywidualnych przypadków. Współczesny terapeuta, szczególnie w kontekście politycznych i społecznych napięć, nie może ignorować szerokiego wpływu tych wydarzeń na psychikę jednostki. Rola terapeuty wykracza poza ramy prywatnych sesji i angażuje się w życie społeczne, gdzie wsparcie psychiczne staje się niezbędne w kontekście publicznych kryzysów, takich jak polityczna polaryzacja.
Podobną sytuację zaobserwowano po wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych w 2016 roku. Wielu ludzi doświadczyło traumy związanej z wynikiem wyborów, szczególnie ci, którzy byli bezpośrednio atakowani przez retorykę Donalda Trumpa. Choć samo wydarzenie nie było fizycznym atakiem, to jego konsekwencje emocjonalne były głęboko odczuwalne. Wśród pacjentów i terapeutów pojawiły się objawy szoku traumatycznego, takie jak trudności w koncentracji, chroniczny lęk, rozdrażnienie, a także poczucie bezradności i niepewności, które przypominały reakcje na rzeczywiste katastrofy, takie jak atak terrorystyczny.
Zjawisko to, nazywane przez niektórych post-trumpowską traumą, odbiło się szerokim echem wśród terapeutów. Wiele osób szukało pomocy, ponieważ nie potrafili poradzić sobie z nieustannym stresem, który wywoływały działania nowego prezydenta. Oczekiwanie na kolejne napięte sytuacje, nieprzewidywalność decyzji i polityczna agresja wywoływały stany lękowe, które były traktowane przez niektórych jako nowa forma traumy – trauma wynikająca z politycznej destabilizacji.
Nie wszyscy zgadzają się, że taka reakcja jest uzasadniona. Krytycy twierdzą, że porównywanie post-election stress disorder (PTSD wywołanego przez wybory) do rzeczywistych traum, takich jak wojny czy ataki terrorystyczne, może prowadzić do banalizacji prawdziwych cierpień. Jednak z perspektywy terapeutycznej warto zauważyć, że trauma nie zawsze musi wynikać z fizycznego ataku. Słowa, które są agresywne, manipulacyjne, mające na celu destabilizację, mogą wywoływać podobne objawy jak w przypadku fizycznych urazów. Traumatyzujące mogą być także słowa, które mają na celu dehumanizację, czy rozbicie poczucia bezpieczeństwa.
Obywatelski terapeuta w takim kontekście staje przed wyzwaniem nie tylko leczenia jednostkowych problemów, ale także uczestniczenia w leczeniu społecznych ran. Należy pamiętać, że społeczne napięcia, publiczny stres i niepewność polityczna mogą prowadzić do szerokich skutków dla zdrowia psychicznego jednostek. Terapeuci muszą rozumieć, jak zintegrować swój zawód z pracą na rzecz wspólnoty, pomagając zarówno w rozwiązywaniu problemów indywidualnych, jak i w zarządzaniu szeroko pojętym stresem publicznym.
Obywatelski terapeuta to ktoś, kto dostrzega, że pacjent nie jest tylko jednostką, ale częścią szerszej rzeczywistości społecznej, której wpływ może być kluczowy dla zdrowia psychicznego. Współczesne wyzwania wymagają, by terapeuci wzięli odpowiedzialność nie tylko za jednostkowe przypadki, ale także za szersze działania w społecznościach, na przykład organizując warsztaty, sesje deeskalacyjne czy grupy wsparcia, które pomogą w zmniejszeniu napięć i przywróceniu poczucia bezpieczeństwa.
Jakie mechanizmy kryją się za narcyzmem Trumpa i jego wpływem na psychikę zbiorową Ameryki?
Trump, z jego demagogiczną retoryką i zdolnością do przyciągania uwagi, stał się symbolem narcyzmu, który wciągnął w swój wir całą Amerykę. Jego obietnice wielkości i sukcesu, połączone z manipulacją emocjami zbiorowej psychiki, wytworzyły niebezpieczną mieszankę, której skutki wciąż odczuwalne są na całym świecie. To, co sprawia, że jego wpływ na społeczeństwo jest tak destrukcyjny, to jego umiejętność wykorzystywania psychicznych mechanizmów obronnych grupy oraz zranionego poczucia tożsamości narodowej. Zraniona tożsamość Stanów Zjednoczonych stała się jego polem do działania, gdzie wykorzystuje lęki, pragnienia i niespełnione nadzieje ludzi, by ich kontrolować.
Jednym z najgroźniejszych aspektów jego rządów jest to, że zbudował on swój autorytet na grze z ciemną stroną zbiorowej psychiki, tzw. „cieniem”, który od zawsze istniał w narodzie amerykańskim. Cień ten wyrażał się w formie nienawiści, lęków przed obcymi, niechęci do mniejszości, a także w przekonaniu o wyjątkowości i wyższości narodu amerykańskiego. Te archaiczne mechanizmy obronne były wykorzystywane przez Trumpa, który stawał się ich liderem i głosem. Z jego pomocą, zraniona dusza narodu amerykańskiego szukała uzdrowienia w agresji, nietolerancji i dominacji. Cechy te znajdują swoje odbicie w działaniach, które Trump podejmował w sferze politycznej: od oskarżeń o oszustwa, przez ataki na mniejszości, aż po brutalną politykę migracyjną.
Obecność archetypicznych mechanizmów obronnych w zbiorowej psychice daje wytłumaczenie dla wielu sytuacji, które miały miejsce podczas kadencji Trumpa. To, co pozornie wydaje się chaotycznym działaniem, jest tak naprawdę ukierunkowaną strategią odwołania się do pierwotnych emocji i lęków. Kiedy Trump mówił, że „Ameryka musi być znowu wielka”, nie chodziło tylko o odzyskanie pozycji geopolitycznej. Zwracał się do zranionego poczucia tożsamości Amerykanów, którzy widzieli, jak ich marzenie o dobrobycie i stabilności zostało zagrożone. Podobnie jak Hitler, który odwoływał się do narodowego ducha Niemiec, Trump starał się wykreować swój wizerunek jako wcielenie narodowego „ja”, czego wyrazem była jego obsesja na punkcie sukcesu osobistego. Jego sukces miał stać się symbolem dla wszystkich Amerykanów, którzy poczuli się zaniedbani przez rządzące elity.
Jednak nie tylko tożsamość osobista Trumpa jest niebezpieczna, ale także to, w jaki sposób związana jest z tożsamością grupy. Jego rzekome osiągnięcia i sukcesy miały służyć jako lustrzane odbicie tego, co wielu ludzi chciało zobaczyć: „ja również mogę stać się wielki”. Trump zbudował swoją popularność na obietnicy realizacji amerykańskiego snu – ale nie w sensie inkluzywnym, gdzie każdy ma szansę na sukces, ale w sensie silnego jednostkowego triumfu. To pozwalało mu przyciągać tłumy, które nie widziały w nim tylko lidera politycznego, ale także symbol, reprezentanta własnych aspiracji.
Jego strategia jest przerażająca, bo łączy ona narcyzm jednostkowy z obroną zbiorowego „ja” narodu. Każda decyzja, każdy jego ruch i słowo są ukierunkowane na to, by wywołać reakcje, które będą potwierdzać wyższość i unikalność Ameryki, a także podporządkować sobie ludzi, którzy czują się zagrożeni, niepewni swojej przyszłości. Te same mechanizmy obronne, które aktywują grupy etniczne, religijne czy narodowe, znajdują swoje miejsce w politycznych działaniach Trumpa, który z łatwością prowadził kraj do konfrontacji, wykorzystując ten sam mechanizm – obronę „ja” narodowego.
Równocześnie Trump umiejętnie posługiwał się kłamstwem i hipokryzją, co stało się fundamentem jego politycznej strategii. Współczesne społeczeństwo, w którym granice między rzeczywistością a iluzją są coraz bardziej zamazane, stało się idealnym polem do realizacji tej strategii. Trump miał zdolność wykorzystywania mediów społecznościowych, telewizji i technologii cyfrowych, które pozwalały mu manipulować opinią publiczną w sposób, jakiego wcześniej nie było możliwe. Ludzie zaczęli postrzegać go nie jako polityka, ale jako swoisty „produkt” wytworzony przez media, który idealnie wpisywał się w amerykański konsumpcjonizm i pragnienie łatwych sukcesów.
Patrząc na tę sytuację z perspektywy Jungowskiej, nie sposób nie dostrzec, że łączenie zbiorowych obronnych mechanizmów z osobistym narcyzmem prowadzi do niebezpiecznych konsekwencji. Kiedy grupa poczuła się zagrożona, jej odpowiedź w postaci agresji, zamknięcia się w granicach narodowej tożsamości, a także ataku na obcych, staje się tylko jednym z elementów tej zbiorowej obrony. Jednak to nie tylko zewnętrzne zagrożenia mobilizują zbiorową psychikę – to także jej wewnętrzne rany, które stają się dla Trumpa polem do gry. Jego rola polega na tym, by wypełnić tę pustkę i stać się awatarem narodowego „ja”, co daje mu moc manipulowania społeczeństwem w imię jego własnych interesów.
Dla osób postronnych, zarówno w kraju, jak i za granicą, Trump stał się personifikacją najgorszych cech amerykańskiego społeczeństwa: chciwości, egoizmu, braku empatii i uzależnienia od materializmu. Jego postawa stanowi jednocześnie odbicie kulturowych wad, które stają się coraz bardziej widoczne w amerykańskim społeczeństwie. To, co kiedyś stanowiło o wielkości narodu, teraz przekształca się w egoistyczny, powierzchowny obraz, który nie pozostawia miejsca na prawdziwe wartości.
Jak czasowa perspektywa wpływa na nasze życie i decyzje?
Czasowa perspektywa (ang. Time Perspective, TP) to sposób, w jaki postrzegamy czas – przeszłość, teraźniejszość i przyszłość – oraz jak te postrzegania kształtują nasze zachowanie, emocje i decyzje. Zrozumienie różnych perspektyw czasowych może pomóc nie tylko w lepszym rozumieniu siebie, ale także w poprawie jakości życia, poprzez balansowanie tych perspektyw w zdrowy sposób.
Przyjrzymy się różnym typom perspektyw czasowych, które mogą dominować w naszym życiu. Istnieją osoby, które koncentrują się na przeszłości, żyjąc w nostalgii za tym, co było dobre lub w poczuciu żalu za tym, co poszło nie tak. Są też ci, którzy żyją chwilą, bez zwracania uwagi na przyszłe konsekwencje, oraz ci, którzy żyją w pełnej świadomości przyszłości, planując każdy krok. Wreszcie, są osoby, które nie dostrzegają żadnego sensu w planowaniu, czując, że wszystko jest zapisane z góry.
Zbyt silne skoncentrowanie się na jednej z tych perspektyw może prowadzić do problemów emocjonalnych i społecznych, natomiast zdrowe podejście wiąże się z wyważeniem wszystkich trzech obszarów – przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.
Przeszłość pozytywna i negatywna
Osoby z perspektywą pozytywnej przeszłości koncentrują się na dobrych doświadczeniach, jakie miały miejsce w ich życiu. Mają tendencję do pielęgnowania wspomnień i wartości, które wyniosły z przeszłości. Z drugiej strony, osoby o negatywnej perspektywie przeszłości często żyją w cień przeszłych niepowodzeń, które wciąż wpływają na ich teraźniejszość i postrzeganie świata. Taki sposób myślenia może prowadzić do depresji, lęków czy chronicznego stresu.
Teraźniejszość hedonistyczna i fatalistyczna
Teraźniejszość hedonistyczna to perspektywa osób, które żyją chwilą, szukając przyjemności i unikania bólu. W tym przypadku decyzje są podejmowane impulsywnie, na podstawie chwilowych przyjemności, co może prowadzić do ryzykownych zachowań, jak uzależnienia, nieodpowiedzialność czy ignorowanie konsekwencji działań. Z kolei osoby z fatalistyczną perspektywą teraźniejszości czują, że życie jest z góry określone przez los, nie mają kontroli nad tym, co się dzieje, a wszelkie próby zmiany są skazane na niepowodzenie. Taka postawa może prowadzić do apatii, braku motywacji i pasywności.
Przyszłość pozytywna i negatywna
Osoby, które koncentrują się na przyszłości w sposób pozytywny, planują swoje życie, wierzą, że wszystko ułoży się dobrze, a ich działania mają na celu osiąganie długoterminowych celów. Taka perspektywa pomaga w rozwoju kariery, utrzymaniu zdrowia, a także w tworzeniu pozytywnych relacji. Przeciwieństwem tego są osoby z negatywną perspektywą przyszłości – postrzegają przyszłość jako coś nieuchronnie złego, często pełnego apokaliptycznych wizji, które sprawiają, że ich życie staje się bezcelowe, a motywacja do działania maleje. Tego typu postawa może prowadzić do lęków, depresji, a także rezygnacji z realizowania jakichkolwiek marzeń czy celów.
Zniekształcenia czasowej perspektywy – jak wpływają na nasze życie?
Badania wskazują, że osoby z bardziej zdrową, wyważoną perspektywą czasową, czyli posiadające umiarkowaną pozytywność względem przeszłości, nieco hedonistyczne podejście do teraźniejszości oraz silne zorientowanie na przyszłość, prowadzą bardziej satysfakcjonujące i produktywne życie. Są mniej narażeni na stres, depresję i zaburzenia emocjonalne, lepiej radzą sobie w trudnych sytuacjach, a także mają większe poczucie własnej wartości. Z kolei osoby z negatywną perspektywą, szczególnie wynikającą z traumy, depresji lub stresu, często doświadczają problemów emocjonalnych, które utrudniają im odnalezienie równowagi.
Jednym z przykładów, jak zniekształcona perspektywa czasowa może prowadzić do problemów emocjonalnych, jest tzw. „zatrzymany rozwój emocjonalny”. Osoby, które doznały traumy w dzieciństwie, mogą nie być w stanie emocjonalnie dorosnąć, co przejawia się w postawie hedonistycznej, w której żyją tylko dla chwilowej przyjemności, bez myślenia o przyszłych konsekwencjach swoich działań. Takie osoby mogą wydawać się „dorosłe” na zewnątrz, ale ich zachowanie często przypomina emocjonalną niemożność dorosnięcia do bardziej odpowiedzialnych ról życiowych.
Skrajny hedonizm teraźniejszości i jego konsekwencje
Skrajny hedonizm teraźniejszości to postawa, w której człowiek całkowicie ignoruje konsekwencje swoich działań w przyszłości, działając wyłącznie pod wpływem impulsu i chwilowej przyjemności. Tacy ludzie często podejmują ryzykowne decyzje, które mogą negatywnie wpłynąć na ich życie i życie innych. W skrajnych przypadkach, jak u osób znajdujących się w dużych rolach władzy, takich jak Donald Trump, impulsowe decyzje mogą prowadzić do poważnych konsekwencji politycznych, społecznych, a także do toksycznych relacji interpersonalnych.
Osoby, które mają skrajny hedonizm teraźniejszości, często doświadczają braku refleksji nad swoim działaniem. Ich impulsywność prowadzi do nieporozumień, manipulacji, a nawet kłamstw, gdy próbują uciekać od odpowiedzialności za swoje czyny. Często dehumanizują innych ludzi, traktując ich jedynie jako narzędzie do osiągnięcia własnych celów, co jest również charakterystyczne dla narcyzmu i zachowań przejawiających dominację.
Równowaga jako klucz do zdrowej perspektywy czasowej
Równowaga między przeszłością, teraźniejszością i przyszłością jest kluczem do zdrowego rozwoju emocjonalnego i psychologicznego. Zdrowa perspektywa czasowa pozwala na cieszenie się chwilą, bez zapominania o planach na przyszłość i wartości doświadczeń z przeszłości. Ważne jest, aby nie pozwolić żadnej z perspektyw dominować, ponieważ nadmierna koncentracja na przeszłości, teraźniejszości lub przyszłości może prowadzić do problemów emocjonalnych, społecznych i psychologicznych. Zatem, świadome i zrównoważone podejście do czasu jest jednym z kluczowych elementów zdrowia psychicznego.
Jak zrozumieć osobowość narcystyczną i mechanizmy rządzące zachowaniami władzy?
Donald Trump, jako postać publiczna, jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych przykładów współczesnego lidera, którego osobowość stanowi temat intensywnej analizy psychologicznej i społecznej. Jego zachowania, wypowiedzi i reakcje wskazują na skomplikowany zestaw cech charakterologicznych, wśród których dominują cechy narcystyczne i skłonności do kłamstw. W analizie tego typu osobowości, bardzo pomocne stają się zebrane przez Michaela Kruse’a i Noaha Weilanda cytaty, które pokazują, jak te cechy manifestują się w publicznych wypowiedziach Trumpa.
Donald Trump zdaje się być klasycznym przypadkiem narcystycznego lidera, który – zgodnie z teorią Sigmunda Freuda – prezentuje wyraźnie wyolbrzymioną opinię o sobie i swoich możliwościach, jednocześnie nie dostrzegając innych ludzi jako równorzędnych jednostek. Tego rodzaju osobowość prowadzi do zachowań wysoce egocentrycznych i dehumanizujących innych. Przykładem może być jego publiczna wypowiedź o imigrantach z Meksyku, którą szeroko komentowano: "Kiedy Meksyk wysyła swoich ludzi, nie wysyła swoich najlepszych… Przynoszą narkotyki, przynoszą przestępczość, są gwałcicielami." Tego rodzaju komentarze można uznać za przejaw dehumanizacji, czyli procesu, w którym inni ludzie zostają postrzegani nie jako osoby, ale jedynie przez pryzmat ich rzekomych wad i zagrożeń, jakie mogą stanowić.
Nie mniej niepokojące są skłonności Trumpa do kłamstw i manipulacji faktami. Często powtarzał informacje, które były wyraźnie fałszywe, jak choćby o "setkach tysięcy ludzi, którzy wiwatowali na widok upadającego World Trade Center" podczas ataków z 11 września, czego nie potwierdzają żadne wiarygodne źródła. Wraz z wyrażaniem przekonania, że miliony ludzi głosowały nielegalnie w wyborach prezydenckich w 2016 roku, Trump wykorzystywał retorykę, która miała na celu zdyskredytowanie przeciwników politycznych i wzmocnienie jego własnego wizerunku.
Jego wypowiedzi, pełne jadowitych uwag o kobietach, są także przykładem jego misoginicznych postaw. Stwierdzenia takie jak "Czemu ktoś miałby głosować na tę twarz? Wygląda jak nasza przyszła prezydentka?… Jest kobietą, i nie powinienem mówić złych rzeczy, ale serio, ludzie, weźmy to na poważnie," rzucają cień na sposób, w jaki Trump postrzega rolę kobiet w polityce. Z kolei ujawniona rozmowa o jego podejściu do kobiet w filmie Access Hollywood, w której mówił: "Kiedy jesteś gwiazdą, pozwalają ci na wszystko. Możesz zrobić cokolwiek… Złapać je za…", podważa wizerunek mężczyzny, który ceni szacunek i równouprawnienie.
Dodatkowo, parafrazując jedną z bardziej znanych myśli Trumpa, "Wszystkich moich współpracowników należy zatrudniać, ale nie ufać im", ujawnia on skrajną paranoję, która towarzyszy jego sposobowi myślenia i rządzenia. Kiedyż osoba władzy zaczyna postrzegać wszystkich, w tym najbliższych współpracowników, jako potencjalnych wrogów, cała struktura zarządzania może zacząć się załamywać.
Jednak jeszcze bardziej niepokojące jest połączenie tego typu zachowań z cechami, które mogą znaleźć uzasadnienie w psychologii narcystycznej. Osoby z zaburzeniem narcystycznym, według diagnozy DSM-V, mają tendencję do wyolbrzymiania swoich osiągnięć, ciągłego poszukiwania podziwu i uznania, a także traktowania innych jako mniej ważnych. W przypadku Trumpa te cechy wyraźnie się ujawniają w jego zachowaniach publicznych, zwłaszcza kiedy podkreśla swój wyjątkowy intelekt, wygląd czy zdolności biznesowe. Jego stwierdzenia, takie jak "Jestem naprawdę mądrym człowiekiem" czy "Trudno mnie zaatakować moim wyglądem, bo jestem bardzo przystojny", są manifestacjami tego narcystycznego przekonania o własnej nieomylności i wyjątkowości.
Narcystyczne osoby mogą także mieć problemy z rozumieniem emocji innych ludzi, co w przypadku Trumpa widać w jego relacjach z pracownikami czy przeciwnikami politycznymi. Są osobami, które oczekują, że ich pomysły będą akceptowane bezwzględnie, często wyśmiewając propozycje innych, traktując je jako mniej wartościowe. Dodatkowo, ich skłonność do wyolbrzymiania swoich osiągnięć sprawia, że w obliczu niepowodzenia oskarżają innych, nie dostrzegając swoich własnych błędów.
Wszystkie te zachowania, będące wyrazem niezdrowego egocentryzmu i skrajnej pewności siebie, prowadzą do tworzenia wokół takiej osoby atmosfery strachu i podporządkowania. W społeczeństwie, które na przestrzeni lat znormalizowało pewne formy rywalizacji i agresji, takie postawy mogą być mylnie postrzegane jako oznaka siły i skuteczności, choć w rzeczywistości stanowią one tylko efekt braku równowagi emocjonalnej.
Warto zwrócić uwagę, że osoby z narcystycznym zaburzeniem osobowości nie tylko prezentują określoną postawę wobec innych, ale również często używają takich strategii, jak manipulacja, aby utrzymać swoją władzę. Takie zachowania nie tylko wpływają na najbliższe otoczenie, ale mogą prowadzić do poważnych konsekwencji w skali społecznej czy politycznej, jak miało to miejsce w przypadku wielu decyzji podejmowanych przez Donalda Trumpa, szczególnie w jego kadencji prezydenckiej.

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский