Wbrew narracjom prawicowych komentatorów, według których wydziały humanistyczne zamieniły się w ideologiczne centra „lewicowej indoktrynacji”, rzeczywistość akademicka maluje zupełnie inny obraz. Ataki na humanistykę, które nasiliły się podczas protestów Black Lives Matter, często osiągają formę symbolicznego i fizycznego wandalizmu – jak w przypadku zdewastowanych pomników Jamesa Cooka czy Roberta the Bruce’a – i są podsycane przez medialne ekosystemy oparte na modelach ekonomii oburzenia. Ich celem nie jest rzetelna debata, lecz generowanie kliknięć i konwersji politycznego kapitału.

Publicyści tacy jak Creighton czy Lindsay posuwają się do sugestii całkowitej likwidacji wydziałów humanistycznych w strukturach uniwersyteckich, argumentując, że absolwenci kierunków takich jak studia nad różnorodnością czy queer studies nie znajdują pracy, nie spłacają kredytów studenckich i wychodzą z uczelni wrogo nastawieni do rzeczywistości, obsesyjnie patrząc na świat przez pryzmat rasy, płci i seksualności. To uproszczona i tendencyjna narracja, która zyskuje popularność w czasach populizmu i spadku zaufania do instytucji naukowych.

W rzeczywistości badania prowadzone w ramach humanistyki obejmują zagadnienia tak zróżnicowane jak zrównoważone środowiskowo budownictwo, analiza kultur ekstremizmu internetowego czy wdrażanie technologii audiodeskrypcji dla osób niesłyszących. Często korzystają one z teorii krytycznych, także z Foucaulta, jednak w sposób wieloaspektowy i nieporównywalny z karykaturą „neomarksizmu”, którą propagują konserwatywni ideolodzy. Utrwalanie przekonania, że uczelnie są siedliskiem "lewicowej zarazy", prowadzi do politycznych prób ograniczania ich autonomii, włącznie z pomysłami obcinania finansowania, zniesienia systemu stałych etatów (tenure), a nawet zamykania całych instytucji.

W Australii efektem takiej polityki było wprowadzenie tzw. „sygnału cenowego”, który sztucznie podniósł koszt studiów humanistycznych, czyniąc je nieosiągalnymi dla studentów z niższych warstw społecznych. Jednocześnie powstają inicjatywy, takie jak Ramsay Centres, wspierane przez prywatnych sponsorów, mające na celu promocję konserwatywnej ideologii poprzez akademicką infrastrukturę. Działa to w modelu amerykańskim, gdzie uniwersytety są coraz częściej traktowane jako przedsiębiorstwa, a nie dobro publiczne.

Narracja o „woke uniwersytetach” stanowi centralny element szerszego zjawiska określanego mianem „Trump Effect” – globalnej fali politycznego i kulturowego populizmu, która wypływa ze Stanów Zjednoczonych, rozprzestrzenia się na peryferie świata zachodniego i powraca, zmutowana, do centrum. W Australii objawia się to choćby w działaniach takich jak symboliczne potępienie teorii krytycznej rasy przez senator Pauline Hanson, mimo że taka teoria nie istnieje w krajowym programie nauczania. Tego rodzaju teatralność polityczna jedynie pogłębia iluzję międzynarodowej groźby „ideologicznego przejęcia” przez humanistykę.

Równocześnie ignoruje się znacznie głębsze i bardziej realne źródła transformacji uniwersytetów: wpływ neoliberalizmu, który – inspirowany myślą Miltona Friedmana czy Friedricha Hayeka – przekształcił instytucje szkolnictwa wyższego w korporacyjne byty. Według tej logiki uniwersytety, które promują myślenie krytyczne i refleksję społeczną, stają się podejrzane – są przedstawiane jako kartele manipulujące faktami. Trudno się dziwić, że pracownicy akademiccy, którzy balansują na krawędzi redukcji etatów i cięć budżetowych, są jednocześnie oskarżani o ideologiczne przejęcie debaty publicznej.

Zjawisko to powoduje powolne, ale systematyczne ograniczanie czasu przeznaczanego na dydaktykę bezpośrednią i badania naukowe – skracane semestry, przyspieszona ścieżka uzyskiwania dyplomu, rosnące obciążenia administracyjne – wszystko to odbywa się pod hasłem „efektywności”, lecz w praktyce oznacza ubożenie intelektualnego krajobrazu. Wydziały humanistyczne, które kiedyś kształciły obywateli, dziś stają się celem ataków, pozbawiane środków i legitymacji, a ich społeczna wartość bywa zakwestionowana na poziomie polityki państwowej.

Ważne jest zrozumienie, że dzisiejsze ataki na humanistykę nie są wyłącznie reakcją na jej treści ideologiczne, lecz często wyrazem szerszego kryzysu zaufania do instytucji wiedzy jako takich. Kryzys ten jest podsycany przez media, które ekonomicznie korzystają z polaryzacji, oraz przez polityków, którzy potrzebują wroga wewnętrznego. Uniwersytety stają się kozłem ofiarnym w walce o tożsamość kulturową, w której prawda przestaje być celem, a staje się narzędziem.

Jaką rolę pełnią pomniki w kształtowaniu pamięci historycznej i tożsamości społecznej po rozpadzie Jugosławii?

Proces demonizacji jugosłowiańskiego systemu socjalistycznego jako niedemokratycznego, niszczenie pomników socjalistycznych oraz rehabilitacja faszystów i kolaborantów z czasów II wojny światowej stanowią fundamentalny element transformacji pamięci historycznej w regionie Bałkanów. W pracy Miljanovicia ukazuje się złożona relacja między pomnikami a rewizjonizmem historycznym oraz zaprzeczaniem ludobójstwu, które wspólnie tworzą mechanizmy kontroli nad społeczną narracją i tożsamością. Historia Bośni i Hercegowiny została zrelatywizowana do tego stopnia, że zaczyna działać niczym drapieżny kapitał, przenikający wszystkie sfery życia społecznego, oparty na korupcji i prywatnym interesie. Krytyka konserwatywnej, religijnej, patriarchalnej i nacjonalistycznej hegemonii w społeczeństwach post-jugosłowiańskich musi zatem uwzględniać także krytykę neoliberalnego kapitalizmu, który umożliwił tę transformację i wpisuje się w procesy kształtujące teraźniejszość i przyszłość regionu.

Pojęcie „międzyczas” (meantime) pomaga uchwycić doświadczenie temporalne ostatnich dwóch dekad w Bośni i Hercegowinie. O ile rok 2020 symbolizuje intensyfikację odczucia zawieszenia czasowego — poczucie jednoczesnej stagnacji i gwałtownego przyspieszenia, zmian tektonicznych obejmujących wszystkie aspekty życia — o tyle poczucie temporalnego wyobcowania jest charakterystyczne dla Bośni i Hercegowiny od dawna. Wojna w tym kraju nie tylko fizycznie zniszczyła życie i mienie, ale także zerwała kontinuum doświadczenia czasu, stawiając wyraźną granicę między wyidealizowaną „normalnością” przedwojenną a normatywną, lecz nieosiągalną przyszłością w ramach Unii Europejskiej. Kultura pamięci w Bośni i Hercegowinie jest zatem nie tylko refleksją nad przeszłością i teraźniejszością, lecz także antycypacją przyszłości Europy. Rozwiązanie Jugosławii na początku lat 90. stanowiło zapowiedź wielu obecnych wydarzeń w Europie. Zawieszenie temporalne między wojną, która tak naprawdę się nie zakończyła, a przyszłością, która jeszcze nie nadeszła, określane jest jako „międzyczas post-Daytonowski”.

Wideo-instalacja „Draft for a 20-Minute Monument” ukazuje tę specyfikę poprzez przedstawienie grupy weteranów czekających — na co? Ta metafora oczekiwania, znana z prac artystów post-socjalistycznych, podkreśla globalny wymiar zawieszenia czasowego i ograniczenia historycznej wyobraźni. Miljanović nie wskazuje jednoznacznie, na co oczekują bohaterowie swojego dzieła, lecz ich pasywne ciała stają się symbolem uniwersalnej kondycji „międzyczasu”.

Praca ta tworzy kontrast między dwoma wersjami roku 1989 jako symbolu przemian. Pomnik, jako konceptualny i materialny nośnik tego przejścia, z jednej strony jest narzędziem politycznej inscenizacji kultury upamiętniania, gdzie śmierć staje się elementem instrumentalizacji politycznej, z drugiej zaś — przestrzenią krytyki narcyzmu związanego z samomemorializacją. Miljanović reżyseruje weteranów niczym aktorów w choreografii, w której ich statyczne pozy na kamieniach przypominają piknikowe sceny impresjonistycznych obrazów, jednocześnie jednak wskazują na paradoks „żywych pomników” — ludzi, którzy stali się symbolami historii, lecz pozostali „naszymi, ale nie do końca naszymi”.

Weterani w tym kontekście są „resztkami” wojny — ludzkim materiałem używanym przez elity polityczne w procesie budowy nacjonalistycznej tożsamości, ale zapomnianym na co dzień i wykorzystywanym jedynie w okresach wyborczych, gdy partie polityczne przypominają o ich istnieniu, np. poprzez podnoszenie emerytur. Kontrast między wszechobecną monumentalizacją wojskowych a brakiem pomników upamiętniających cywilów jest dramatycznie podkreślony przez obraz porzuconych kamieni — odrzuconych fragmentów kultury pamięci, świadectwa ideologicznie naładowanej selekcji i zapomnienia.

Znaczenie miejsca nagrania, za prywatną fabryką nagrobków, nie jest przypadkowe. Symbolizuje ono prywatyzację upamiętniania, która zachodzi w warunkach szybkiego upadku przemysłu w Bośni i Hercegowinie, gdzie fabryki zamykają się, a wykwalifikowana siła robocza emigruje na masową skalę. Tymczasem budowa pomników i infrastruktury neoliberalnej rozwija się równocześnie, choć w bardzo różnych kierunkach. Powstają kolejne prywatne autostrady, centra handlowe i nacjonalistyczne monumenty — równoległe ekonomie, które wyznaczają temporalną oś teraźniejszości. Retoryka nacjonalistyczna definiuje historię „niedokończoną”, która zawłaszcza teraźniejszość, podczas gdy infrastruktura neoliberalna kształtuje ruch ku przyszłości kapitału. Ta symbioza narodowościowo-neoliberalna odzwierciedla specyficzną trajektorię „bałkańskiego nacjonalizmu” w procesie „stawania się Europą” poprzez integrację.

Ważne jest, by rozumieć, że pomniki w kontekście postjugosłowiańskim nie są jedynie materialnymi artefaktami upamiętniającymi przeszłość. Są one miejscami, gdzie przeszłość, teraźniejszość i przyszłość splatają się w jedną, złożoną narrację polityczną, społeczną i ekonomiczną. Pomniki stają się arenami walki o znaczenie historii, o interpretację wydarzeń oraz o tożsamość narodową i społeczną. To, co wydaje się być pamięcią, jest w rzeczywistości dynamicznym procesem negocjacji, w którym wykorzystywane są zarówno symbole, jak i praktyki pamięciowe do legitymizacji określonych interesów. Pojęcie „międzyczasu” pomaga uchwycić, jak proces ten jest zawieszony między rozpadniętą przeszłością a niepewną przyszłością, co nie pozwala społeczeństwom post-jugosłowiańskim na pełne zamknięcie traumatycznych doświadczeń i skutkuje utrzymywaniem się głębokich podziałów i napięć.

Jak „Trumpizm” i „bałkanizacja” polityki wpływają na społeczne postrzeganie klasy pracującej w USA?

Analiza fenomenu „bałkanizacji” polityki, zaczerpnięta z badania Marii Todorovej na temat Bałkanów, ukazuje interesujący pararelizm z dynamiką współczesnej polityki amerykańskiej. Todorova rozwija koncepcję „bałkanizacji” nie tylko jako podziału państw, ale przede wszystkim jako procesu utraty tożsamości i negatywnej percepcji obszarów postindustrialnych, które zostały sprowadzone do skrajnych uproszczeń i stereotypów. W jej ujęciu Bałkany nie są egzotyczne, jak Bliski Wschód według Edwarda Saida, lecz kojarzone z „niezawodnością”, „korupcją” i „nierzetelnością” — cechami, które przeniknęły także do sposobu, w jaki w XXI wieku postrzega się amerykańską klasę pracującą.

Polityka amerykańska lat 2010. i 2020. odsłania coraz bardziej wyraźne objawy balkanizacji, gdzie retoryka i praktyki populistyczne, zainicjowane przez Donalda Trumpa, zaczynają odzwierciedlać podobne procesy destabilizacji i uproszczeń. Przemawiając do klasy pracującej, Trump i jego zwolennicy instrumentalizują kwestie biedy i marginalizacji, nie tyle proponując kompleksowe rozwiązania strukturalne, co raczej odwołując się do tradycyjnych wartości i krytykując publiczne instytucje oraz politykę społeczną.

Dokument „America Lost” Christophera Rufo, wyemitowany tuż przed wyborami w 2020 roku, ilustruje tę retorykę w całej pełni. Historia Jennifer, Todd’a, Contriny czy Michaela i Marlene z zaniedbanych amerykańskich miast pokazuje rzeczywistość zniszczonych przez globalizację i deindustrializację regionów. Jednak narracja Rufo nie odnosi się do korporacyjnych przejęć czy skutków deregulacji rynku finansowego, które faktycznie spowodowały upadek lokalnych przemysłów i fali bankructw. Zamiast tego winą obarcza rozkład tradycyjnych ról rodzinnych, nadmierną biurokrację i politykę publiczną opartą na „miłości do państwa”.

Ta perspektywa wpisuje się w szerszy model myślenia Trumpizmu, gdzie klasy społeczno-ekonomiczne są redefiniowane w ramach kulturowych wojen ideologicznych, a kwestie ekonomiczne zostają przesłonięte przez narracje o upadku wartości chrześcijańskich czy „frakturalnym” społeczeństwie postmodernistycznym. Rufo i jemu podobni marginalizują analizy systemowe i skutki neoliberalnej polityki gospodarczej, która przez dziesięciolecia sprzyjała koncentracji kapitału i osłabieniu ochrony pracowników.

Ważnym aspektem tej dynamiki jest instrumentalne wykorzystywanie klasy pracującej do celów politycznych, które nie prowadzą do rzeczywistej poprawy ich sytuacji, lecz służą podsycaniu społecznych podziałów i eskalacji konfliktów kulturowych. Ten proces podważa solidarność i osłabia zdolność do konstruktywnego dialogu o potrzebach ekonomicznych i społecznych.

Trzeba również pamiętać, że percepcja biedy i marginalizacji w takim ujęciu staje się nie tylko kwestią polityczną, lecz i symboliczną — bieda zostaje zdepolityzowana i sprowadzona do problemu moralnego lub kulturowego, zamiast być rozpatrywana w kontekście globalnych przemian gospodarczych, zjawisk takich jak deregulacja rynku czy globalizacja produkcji. To z kolei utrudnia zrozumienie złożoności problemów społecznych oraz znalezienie realnych, trwałych rozwiązań.

Na poziomie społecznym ważne jest zatem dostrzeżenie, jak instrumentalizacja klasy pracującej i biedy przez ruchy populistyczne i konserwatywne wpływa na politykę i życie codzienne, oraz jak można przeciwdziałać uproszczeniom, które prowadzą do wzrostu polaryzacji i marginalizacji. Uświadomienie sobie mechanizmów „bałkanizacji” nie tylko polityki, ale i narracji społecznych, jest kluczem do bardziej świadomego i odpowiedzialnego uczestnictwa w życiu publicznym.

Jakie mechanizmy stoją za teoriami spiskowymi i dlaczego są one tak atrakcyjne?

Teorie spiskowe to zjawisko nie tylko współczesne, lecz sięgające głęboko w historię polityki i społeczeństwa. Ich popularność nie jest przypadkowa — łączą w sobie elementy narracji tożsamościowych, emocjonalnych reakcji na niepewność oraz potrzeby wyjaśniania złożonych procesów społecznych w sposób prosty i zrozumiały. Richard Hofstadter w klasycznym eseju o „paranoicznym stylu” w amerykańskiej polityce wskazał, że teorie spiskowe charakteryzują się skrajną nieufnością wobec oficjalnych źródeł, przekonaniem o istnieniu tajnych sił kierujących historią oraz tendencją do upraszczania rzeczywistości przez dzielenie świata na „dobrych” i „złych”. Taki sposób myślenia pozwala na stworzenie jasnej, choć iluzorycznej, mapy rzeczywistości, w której każdy problem ma jednoznacznego sprawcę.

Szczególnie interesujące są mechanizmy wpływu tych teorii w kontekście współczesnych mediów i internetu. Platformy takie jak Reddit czy YouTube stały się swoistymi inkubatorami dla rozprzestrzeniania się tych narracji, które potrafią szybko zdobyć zwolenników dzięki atrakcyjnemu łączeniu elementów „tajemniczości” i „odkrycia prawdy”. Przykładem jest ruch QAnon, który zyskał znaczną widownię i wywarł realny wpływ na wydarzenia polityczne, jak choćby szturm na Kapitol w USA. W analizach badaczy takich jak Mike Rothschild czy Michael Knight podkreśla się cztery funkcje QAnon, które wpisują się w klasyczne wzorce teorii spiskowych: tłumaczenie skomplikowanych zjawisk społecznych, budowanie wspólnoty tożsamościowej, mobilizacja polityczna oraz oferowanie poczucia kontroli nad chaosem świata.

Epistemologiczne problemy związane z teoriami spiskowymi są nie mniej istotne. Autorzy tacy jak Cass Sunstein czy Adrian Vermeule zwracają uwagę, że choć konspiracje od zawsze istniały, to mechanizm „zakaźnego” rozprzestrzeniania się fałszywych narracji i ich odporność na dowody empiryczne stanowią poważne zagrożenie dla społeczeństwa opartego na wiedzy i faktach. Krytyczne myślenie, które powinno być antidotum na takie zjawiska, często ustępuje miejsca emocjonalnemu angażowaniu się w uproszczone narracje, co potęguje polaryzację i utrudnia dialog społeczny.

Ważne jest też zrozumienie, że teorie spiskowe są nierozerwalnie związane z tożsamością jednostek i grup społecznych. Uroš Čvorović w swoich badaniach nad muzyką turbo-folk i reprezentacjami tożsamości narodowej na Bałkanach pokazuje, jak kultura może wzmacniać narracje spiskowe jako element walki o uznanie i miejsce w historii. To samo dotyczy innych kontekstów, gdzie teorie spiskowe stają się narzędziem wyrażania frustracji, lęku czy sprzeciwu wobec elity politycznej lub społecznej.

Analiza fenomenu QAnon i podobnych ruchów wymaga zatem nie tylko rozumienia ich retoryki i struktury poznawczej, lecz także szerszego spojrzenia na warunki społeczne i kulturowe, które sprzyjają ich powstawaniu. Zjawiska takie jak kryzys zaufania do instytucji, wzrost nierówności społecznych czy gwałtowne zmiany kulturowe tworzą przestrzeń, w której teorie spiskowe mogą rozkwitać.

Warto pamiętać, że poznanie mechanizmów działania teorii spiskowych nie jest jedynie intelektualnym ćwiczeniem, lecz warunkiem skutecznej przeciwdziałania ich destrukcyjnym skutkom. Współczesne społeczeństwo musi rozwijać odporność epistemiczną, wzmacniać edukację krytyczną oraz budować zaufanie społeczne, by przeciwdziałać narastającej polaryzacji i dezinformacji.