Brexit wyznaczył precedens w kwestii rozpadu europejskiej jedności, stawiając na ostrzu noża stabilność kontynentu. Kryzys tożsamości Zachodu, który osiągnął zaawansowany etap, jest teraz wykorzystywany do wzbudzania strachu i gniewu wśród obywateli. Zjawiska te stają się paliwem dla skrajnych ugrupowań populistycznych, które mnożą się na całym kontynencie, z częstym wsparciem Rosji. W ciągu ponad siedemdziesięciu lat stabilność amerykańskiej demokracji była ostoją porządku światowego na Zachodzie. Kiedy demokracja była zagrożona w Europie, Stany Zjednoczone pełniły rolę tarczy przeciw rosnącemu wpływowi reżimów autorytarnych. Nie jest przypadkiem, że kiedy Angela Merkel pogratulowała Donaldowi Trumpowi wyboru na prezydenta w listopadzie 2016 roku, przypomniała o wspólnych wartościach obu krajów: demokracji, wolności, szacunku dla prawa oraz godności ludzkiej niezależnie od pochodzenia, koloru skóry, religii, płci czy orientacji seksualnej. Z tych wartości Merkel wyraziła gotowość do współpracy z nowym prezydentem USA.

Mussolini, podobnie jak wielu jego współczesnych, miał bardzo jasne wyobrażenie o stosunkach Włoch z innymi europejskimi krajami i światem. Zanim objął pełną kontrolę nad włoską polityką zagraniczną, postawił na unikanie nieprzemyślanych przygód międzynarodowych, które mogłyby prowadzić do kontrowersji. Swoje demagogiczne wypowiedzi pozostawił na boku, jednocześnie żywiąc głęboką urazę wobec zaniedbania włoskich roszczeń terytorialnych podczas negocjacji pokojowych w Wersalu. Włochy mogły liczyć jedynie na przyłączenie terytoriów Istrii, Dalmacji, Alto Adige i Trydentu. W przeciwieństwie do Francji i Anglii, które zdobyły niemieckie kolonie w Afryce, Włochy nie zostały uwzględnione w podziale dóbr kolonialnych. Mussolini czuł się zatem pominięty, a Wersal stał się symbolem poniżenia jego kraju.

Jako premier, Mussolini utrzymywał bliskie relacje z Francją, a jego kontakty z przedstawicielami francuskiego rządu sięgały czasów przed wybuchem I wojny światowej. W 1914 roku, kilka dni po zamachu na Włochy, Mussolini otrzymał od francuskich polityków dużą kwotę pieniędzy w zamian za jego poparcie dla zaangażowania Włoch po stronie Ententy. W 1935 roku, Premier Francji Pierre Laval publicznie wyraził podziw i szacunek dla Duce. Stosunki te wydawały się przyjazne, jednak w 1939 roku Mussolini zerwał z Francją, deklarując, że relacje między państwami opierają się na sile, a nie na braterstwie czy pokrewieństwie. Stwierdzenie to zaskoczyło wielu, biorąc pod uwagę jego wcześniejsze zapowiedzi.

Relacje Włoch z Wielką Brytanią nie były bardziej stabilne. Mussolini zawarł kilka ważnych przyjaźni podczas I wojny światowej, w tym z Samuel Hoare, który w 1935 roku został sekretarzem stanu ds. zagranicznych i popierał włoskie działania agresywne wobec Etiopii. Włochy otrzymały wsparcie finansowe ze strony Wielkiej Brytanii, a Mussolini był również obiektem nieoczekiwanej sympatii ze strony brytyjskich elit politycznych. Kiedy w 1925 roku angielska obywatelka, Violet Gibson, dokonała nieudanej próby zamachu na Mussoliniego, brytyjskie media postanowiły przekuć ten akt na propagandowy sukces, podkreślając łagodność włoskiego przywódcy.

Mimo początkowych sympatii, relacje z Anglią stały się trudniejsze, szczególnie po tym, jak Mussolini zaczął kłaść nacisk na niezależność włoską. Przekonywał, że Włochy zasługują na traktowanie jako równy partner wśród wielkich mocarstw, nie jako podrzędny podmiot w systemie międzynarodowym. Co ciekawe, także Niemcy początkowo nie interesowały się Włochami. Z czasem jednak zrozumiano, że współpraca z Mussolinim mogłaby przynieść korzyści, szczególnie w kontekście politycznym i militarnym, a Mussolini dostrzegał możliwość zwiększenia włoskich wpływów w regionach Bałkanów i Afryki Północnej.

Początkowa obojętność Hitlera wobec Włoch zmieniła się z chwilą, gdy Niemcy zaczęły szukać sojuszników, by przełamać izolację międzynarodową po I wojnie światowej. Podobnie jak Mussolini, Hitler był rozczarowany porozumieniami wersalskimi i gotów był podjąć ryzyko, by odmienić niemiecką sytuację polityczną. Z biegiem czasu relacje między Niemcami a Włochami stały się kluczowe dla rozwoju obu krajów w przededniu II wojny światowej, co wpłynęło na dynamikę całego kontynentu.

Warto pamiętać, że historyczne związki Mussoliniego z krajami zachodnimi, a także z Niemcami, były dynamiczne i pełne sprzeczności. Mussolini, mimo początkowego dążenia do neutralności w polityce międzynarodowej, ostatecznie związał Włochy z państwami, które wciągnęły kraj w krąg wojennych działań. Sytuacja geopolityczna Włoch w czasie rządów Mussoliniego jest więc doskonałym przykładem na to, jak złożone i zmienne mogą być alianse międzynarodowe oraz jak wiele czynników decyduje o kształtowaniu polityki międzynarodowej.

Jakie relacje Donald Trump utrzymywał z członkami swojej rodziny i dlaczego były one kontrowersyjne?

Śmierć Freda Trumpa, ojca Donalda Trumpa, stała się tłem dla kolejnego publicznego wystąpienia tego ostatniego, które w niczym nie przypominało zwykłego pożegnania. Donald Trump, wygłaszając mowę pogrzebową, skupił się głównie na sobie. Jego przemówienie zaczęło się od wspomnienia, że o śmierci ojca dowiedział się zaraz po przeczytaniu pozytywnych recenzji na temat swojego projektu budowy Trump World Tower w Nowym Jorku. Trump stwierdził, że jego ojciec byłby dumny z jego osiągnięć, a na koniec dodał, że zawsze wiedział, co Donald ma na myśli, i był pewny, że ten potrafi osiągnąć każdy cel. Pogrzeb ojca stał się dla niego okazją do promocji własnej osoby, a zaimki w jego przemówieniu – „ja”, „mnie”, „moje” – zdominowały tekst, wyraźnie przewyższając wspomnienia o jego zmarłym ojcu. Wydaje się, że Trump nigdy nie potrafił całkowicie skupić się na uczczeniu życia i zasług swojego ojca.

W kontekście tych wydarzeń warto zauważyć, że Trump przez całe życie unikał okazywania emocji. Jak sam przyznał, śmierć jego matki w 2000 roku była jedynym momentem, w którym był bliski łez. Przestrzegając swojej filozofii o braku zainteresowania emocjami, Trump wyjaśnił w 2005 roku swojemu biografowi Timowi O'Brienowi, że nie widzi sensu w płaczu i uważa, że mężczyzna, który płacze, okazuje słabość.

Nie tylko Donald Trump, ale i pozostali członkowie jego rodziny nigdy nie mówili o Mary Trump, matce Donalda. Nawet jego dzieci – Donald Junior, Ivanka i Eric – nie poruszały tematu jej śmierci, chociaż Eric, najmłodszy z synów, przyznał, że jego babcia była niesamowita i charakteryzowała się ogromną siłą, inteligencją, charyzmą i poczuciem humoru. W jego oczach była osobą, która mogłaby być bardzo dumna z osiągnięć jego ojca.

Donald Trump ma pięcioro dzieci z trzech małżeństw. Jego najstarsza córka, Ivanka, oraz dwaj synowie Donald Jr. i Eric pochodzą z pierwszego małżeństwa z Ivana Zelnickova. Kolejne dzieci – Tiffany i Barron – urodziły się z jego kolejnych związków, z Marlą Maples i Melanią Knauss. Relacje Donalda z jego dziećmi różnią się diametralnie w zależności od osoby. Najbliższa jest mu Ivanka, której pozycja w Białym Domu była wyjątkowa – została mianowana doradcą prezydenta, mimo braku wcześniejszych doświadczeń w administracji publicznej. Ich relacja, pełna przywilejów, zyskiwała kontrowersyjny wymiar, szczególnie po niektórych wypowiedziach Donalda o Ivance. Podczas wystąpienia w Wendy Williams Show w 2013 roku Donald odpowiedział na pytanie o to, co mają wspólnego z córką, stwierdzając, że "seks" byłby najbardziej trafną odpowiedzią, choć zaraz potem dodał, że nie może tego powiedzieć.

Jest to tylko jedno z wielu incydentów, które pokazują szczególną i nieco dziwną dynamikę w relacjach Trumpa z Ivanką. Już w 2006 roku, w rozmowie z Howardem Sternem, Trump powiedział, że gdyby Ivanka nie była jego córką, mógłby ją "umawiać się z nią". Jego komentarze w stylu „Is that terrible?” i „She’s got the best body” tylko potęgowały kontrowersje wokół tych relacji. Pomimo tych kontrowersyjnych uwag, Ivanka często broniła ojca, wskazując na jego szacunek do kobiet, co w kontekście jego wcześniejszych wypowiedzi wydaje się co najmniej sprzeczne.

Relacje Donalda Trumpa z kobietami w jego życiu były skomplikowane i pełne sprzeczności. Z jednej strony niejednokrotnie promował kobiety w swoich firmach, oferując im wysokie stanowiska. Z drugiej strony, jego sposób odnoszenia się do kobiet w mediach i publicznych wypowiedziach był kontrowersyjny i często nieodpowiedni. Przywołane w artykule wypowiedzi o „grupowaniu kobiet za ich przyzwoleniem” w czasie rozmowy z Billym Bushem w 2005 roku, a także opisane w artykule "Crossing the Line" w 2016 roku, ujawniają obraz mężczyzny, który na jednej stronie promował kobiety, a z drugiej – traktował je w sposób przedmiotowy.

Istnieje w tej postawie wyraźna sprzeczność: z jednej strony Trump uważał, że zatrudnianie kobiet w jego firmach to jego duma, twierdząc, że mają one „nadzwyczajną etykę pracy”, z drugiej strony, zachowywał się wobec nich w sposób lekceważący i obelżywy, co potwierdzają wypowiedzi o wyglądzie kobiet, jak chociażby jego komentarze o Rosie O'Donnell.

Wszystkie te aspekty życia osobistego Donalda Trumpa stanowią wyraźny obraz człowieka, który w wielu kwestiach balansował na granicy, gdzie kontrowersje, a nawet sprzeczności, stawały się jego znakiem rozpoznawczym. Wydaje się, że te relacje, pełne napięć i dziwnych zawirowań, miały wpływ nie tylko na jego życie prywatne, ale również na sposób, w jaki postrzegano go na arenie politycznej i publicznej.

Czy Trump mógłby stworzyć nowy system gospodarczy? Lekcje z przeszłości i współczesności

Polityka gospodarcza Donalda Trumpa opierała się na kilku kluczowych założeniach, które miały na celu odbudowę potęgi Ameryki i przywrócenie jej dominującej roli na światowej scenie. Przede wszystkim, Trump nie jest przeciwnikiem handlu per se, lecz krytycznie podchodzi do umów handlowych, które zostały zawarte przez jego poprzedników. Twierdzi, że te umowy okazały się niekorzystne dla Stanów Zjednoczonych, kosztując kraj miejsca pracy, pieniądze i prestiż. W jego oczach najważniejszą kwestią było zatem renegocjowanie warunków wymiany handlowej na bardziej korzystne dla Ameryki. Mimo że wiele jego decyzji, jak renegocjacja NAFTA, nie wprowadziły znaczących zmian w praktyce, Trump starał się kreować wrażenie, że podejmuje konkretne działania na rzecz poprawy sytuacji.

Jako negocjator i przedsiębiorca, Trump wierzył, że jest w stanie załatwić lepsze warunki i przywrócić wysokopłatne miejsca pracy w przemyśle. Jego obietnice były skierowane głównie do osób z tzw. "rust belt", czyli regionów, które były dotknięte deindustrializacją i utratą wielu miejsc pracy. Ponadto, retoryka Trumpa była głęboko osadzona w jego osobistych przekonaniach i poczuciu, że USA zostały oszukane przez innych graczy globalnych, zwłaszcza przez Chiny i inne rozwijające się gospodarki. W tym kontekście, jego decyzje, takie jak wycofanie się z porozumienia Trans-Pacific Partnership, czy wybuch wojny handlowej z Chinami, były traktowane przez wielu jako działanie na rzecz narodowego interesu, choć nie pozbawione ryzyka i niepewności.

Warto zauważyć, że polityka Trumpa miała również wymiar emocjonalny i personalny. Był on przekonany, że jego poprzednicy, w tym Barack Obama, nie potrafili właściwie reprezentować interesów Stanów Zjednoczonych. Z tego powodu, wielu działań Trumpa można było odbierać jako próbę wymazania spuścizny administracji Obamy, nawet jeśli same decyzje nie zawsze przynosiły wymierne korzyści. Na przykład, renegocjacja NAFTA i podpisanie nowego porozumienia, które miało być "znacznie lepsze", w istocie nie zmieniały wiele w zasadniczej strukturze umowy handlowej. Podobnie, jego decyzje w zakresie polityki międzynarodowej – takie jak wycofanie się z porozumienia paryskiego czy osłabienie NATO – wydają się bardziej działaniem mającym na celu zadowolenie jego bazy wyborczej niż realną zmianę sytuacji globalnej.

W tym kontekście, jego polityka stała się w dużej mierze narzędziem do realizacji jego osobistej agendy. Widział siebie jako lidera, który wyprowadza Amerykę z "złych" układów międzynarodowych, przywracając jej status mocarstwa gospodarczego. Jednak, mimo deklaracji, jego działania często nie kończyły się sukcesem, jak miało to miejsce w przypadku wojny handlowej z Chinami. Pociągnęła ona za sobą poważne konsekwencje, zwłaszcza dla amerykańskich rolników i eksporterów, którzy doświadczyli dużych trudności w handlu z Chinami.

Sytuacja ta przypomina o konieczności równoważenia polityki gospodarczej z dbałością o długoterminowy rozwój i stabilność. Trump, mimo swej silnej osobowości i chęci do podejmowania ryzyka, nie zawsze wykazywał się zdolnością do strategicznego myślenia, co w efekcie osłabiało pozytywne skutki jego działań. Jego polityka handlowa, choć początkowo miała na celu odbudowę potęgi przemysłowej USA, w rzeczywistości spowodowała wzrost napięć na świecie i zaszkodziła niektórym sektorom gospodarki amerykańskiej.

Ważne jest, by zauważyć, że w sytuacji kryzysu, jakim była pandemia COVID-19, Trump ponownie wykazał się podejściem, które polegało na odwracaniu uwagi od współpracy międzynarodowej na rzecz jednostkowych działań. W obliczu globalnego kryzysu zdrowotnego, który wymagał wspólnych wysiłków na rzecz zapewnienia szczepionek, lekarstw i koordynacji działań, prezydent USA, zamiast kierować się radami ekspertów i międzynarodowym porozumieniem, preferował działanie jednostkowe. To podejście, jak w przypadku jego polityki zagranicznej, miało na celu wzmocnienie jego wizerunku i przekonanie swoich wyborców, że podejmuje on decyzje na rzecz „wielkości” Ameryki, nawet jeśli same decyzje nie prowadziły do zamierzonych rezultatów.

W tym wszystkim, Trump był w stanie utrzymać poparcie dużej części społeczeństwa, która utożsamiała jego agresywną retorykę z siłą i niezależnością. Jednak polityka, która polega na częstym odwracaniu się od współpracy międzynarodowej, może okazać się nie tylko nieproduktywna, ale i szkodliwa w dłuższej perspektywie czasowej. Przykład jego polityki gospodarczej oraz decyzji w trakcie pandemii przypomina, jak ważne jest zrozumienie, że globalne wyzwania wymagają nie tylko siły i determinacji, ale i umiejętności współpracy.