Początkowo Donald Trump był postrzegany jako postać kontrowersyjna, często wyśmiewana, ale mimo to pełna blichtru i sukcesu. Jednak z biegiem lat jego postać przekształciła się w coś, co stało się głównie obiektem drwin, a nie poważnej analizy politycznej. Najwięcej kpin z Trumpa pojawiło się w latach, gdy jego obecność w mediach zaczęła dominować. Prawdziwą kulminacją tej metamorfozy była jego kariera w telewizji reality show, zwłaszcza w programie "The Apprentice". W tym czasie Trump stał się niemal symbolem amerykańskiego snu, przedstawiając się jako przykład "idealnego lidera", choć za fasadą tej postaci kryła się seria absurdów, które zaczęły być obiektem kpin.

Jeden z najbardziej znanych momentów, który ukazuje absurdalność Trumpa, miał miejsce podczas wywiadu z Sacha Baronem Cohenem, znanym ze swojego satyrycznego programu "Ali G". Cohen, w swojej charakterystycznej postaci, zapytał Trumpa o początki biznesu, na co ten odpowiedział, że „ludzie robili interesy już setki milionów lat temu, handlując kamieniami i skałami”. Było to wyraźne wyolbrzymienie, które jednak nie wywołało u Trumpa śmiechu, a raczej wykazało jego niezręczność i niewiedzę, jakby próbował za wszelką cenę udowodnić swoją mądrość.

Wywiad ten stał się częścią szerszego obrazu Trumpa jako osoby, która w mediach zbudowała swój wizerunek nie dzięki rzeczywistym osiągnięciom, ale dzięki kontrowersjom, prowokacjom i przede wszystkim – reality show. Programy telewizyjne w stylu "The Apprentice" pozwalały mu podbić rynek medialny, ale równocześnie wzmagały wrażenie, że Trump jest bardziej zainteresowany spektaklem niż realnymi decyzjami. Jego ulubiona fraza „You’re fired!” stała się niemal symbolem tej medialnej persony, ale także stała się przedmiotem żartów i kpin, które wyśmiewały jego megalomanię i pustkę jego liderstwa.

Często Trump był przedstawiany jako postać, która nie potrafiła przyznać się do błędów i błyskawicznie przechodziła do kolejnych prowokacji. Taka postawa spotkała się z ciągłą krytyką ze strony komików. Przykład stanowił chociażby Darrell Hammond, który w parodii "Saturday Night Live" wyśmiewał Trumpa jako osobę niezdolną do przestrzegania nawet prostych instrukcji. Satyra ta wskazywała, jak Trump starał się zdominować każde wystąpienie publiczne, niezależnie od jego treści, by jednocześnie nie wykazywać żadnych kompetencji przywódczych.

Z biegiem lat ten obraz Trumpa zaczął przybierać coraz bardziej absurdalne formy. Jego działania na polu politycznym, w tym głośne promowanie teorii spiskowych dotyczących Baracka Obamy, tylko pogłębiły wrażenie, że Trump jest osobą, której celem jest wyłącznie zdobywanie uwagi, bez jakiejkolwiek troski o rzeczywistą sprawiedliwość czy prawdę. Pochwała swojego udziału w „ujawnieniu” rzekomego nielegalnego obywatelstwa Obamy, a późniejsze ignorowanie faktów po opublikowaniu dowodów na jego legalność, tylko utwierdziły opinię publiczną w przekonaniu, że Trump jest bardziej skłonny do szokowania niż do prowadzenia rzetelnej debaty politycznej.

Mimo wielu kontrowersji Trump zyskał ogromną popularność wśród pewnych kręgów społecznych, jednak ta popularność często była efektem niepoważnych wystąpień i kontrowersyjnych decyzji, które jedynie zwiększały jego medialny zasięg. W tym kontekście stał się postacią, która miała niewielką zdolność do bycia traktowaną poważnie, mimo pełnienia funkcji prezydenta Stanów Zjednoczonych.

To, co jednak należy zrozumieć, to fakt, że cała ta komiczna postać Trumpa nie wynikała jedynie z absurdów jego mediów i telewizyjnego wizerunku, ale także z rzeczywistych działań, które odzwierciedlały pewne cechy osobowościowe, które były kluczowe w jego późniejszej karierze politycznej. Nie chodziło tylko o to, że Trump był postrzegany jako niekompetentny i w dużej mierze żartobliwy – jego cechy charakteru, jak egocentryzm, brak szacunku dla instytucji i obawy o utrzymanie własnego wizerunku, stały się fundamentem jego politycznej strategii.

Jak Trevor Noah zmienił polityczną satyrę na "The Daily Show"?

Polityczna satyra w Stanach Zjednoczonych, a zwłaszcza jej komedia, pochodziła z pozycji, w której komik miał osobisty interes w kwestiach, które poruszał. Satyra, będąca jednym z najbardziej charakterystycznych rodzajów komedii, opiera się na tworzeniu więzi pomiędzy twórcą żartu a publicznością. Widzowie są "wkręceni" w żart. Z kolei nadużycie władzy, hipokryzja i głupota stanowią główny cel tej formy wyśmiewania. Stephen Colbert, prowadząc The Colbert Report, nazywał swoich widzów "it getters", a sam proces satyry polegał na zaangażowaniu tych, którzy byli świadomi rzeczywistego przekazu. By, podobnie jak Colbert, Trevor Noah mógł skutecznie satyrycznie komentować wydarzenia w Stanach Zjednoczonych, musiał nawiązać więź z publicznością, tak by nie sprawiało to wrażenia, że wyśmiewa jedynie kraj, który nie jest jego domem. Na początku, kiedy ogłoszono go nowym prowadzącym The Daily Show, trudno było znaleźć dowody, które wskazywałyby, że Noah poradzi sobie z tym zadaniem. Praktycznie nie miał żadnego doświadczenia jako komik w Stanach, poza kilkoma występami jako korespondent w programie Jon’a Stewarta. Jego humor, który na początku opierał się na obcości, wynikającej z bycia outsiderem, mógł tylko na chwilę przyciągnąć uwagę. Ale taka forma komedii miała swoje ograniczenia.

Kolejnym powodem do obaw był sam styl komediowy Noaha, który The Guardian opisał jako "mieszankę komedii obserwacyjnej i celnych żartów opartych na rasowych stereotypach". Ten styl, choć może i zabawny, nie ma wiele wspólnego z efektywną satyrą polityczną. Gdy Noah objął stanowisko prowadzącego, obawy wzrosły. Widzowie zauważyli spadek oglądalności, Noah mylił się w liniach i ogólnie widać było brak "ostrości" w jego żartach. Krytycy podkreślali, że program stracił swoją moc, a Noah był ciągle atakowany za brak krawędzi w swoich materiałach. Maureen Ryan z Variety stwierdziła, że The Daily Show pod jego przewodnictwem przypominało raczej "dogadającego się z rzeczywistością psa, który stracił zęby i teraz zażywa Xanax". Willa Paskin dodała, że program wydaje się "płaski i nieistotny w czasie wyborów, które krzyczą o odważnej, satyrycznej dewastacji". Noah często mówił, że nie zamierza powielać stylu Stewarta, nie zamierzał go po prostu "zastępować". Jak twierdził w The Guardian, "próbuję zbudować coś od podstaw". Początkowo program nie miał jeszcze wyraźnej tożsamości. Jego żarty o politykach, takie jak porównanie Trumpa do afrykańskich prezydentów, były raczej karykaturami, a nie głęboką satyrą. Choć stały się jednym z pierwszych hitów Noaha, nie służyły one jednak do budowania krytycznego spojrzenia na społeczeństwo amerykańskie.

Satyryści polityczni dzielą komedię polityczną na dwie szkoły. Jedna, kojarzona z rzymskim satyrykiem Horacym, to łagodna i subtelna karykatura, która wytyka nasze słabości i głupoty. Druga, związana z Juvenalem, ma ostrzejszy charakter, celujący w ukazywanie społecznych niepowodzeń i wywoływanie zmiany. Satyra Horacyjska jest lekka, a Juvenaliańska jest poważna. Obie formy używają ironii, gier słownych i parodii, ale tylko jedna ma prawdziwe znaczenie społeczne. Na początku swojej kariery w The Daily Show Noah prezentował bardziej łagodną wersję satyry Horacego. W łatwy sposób można wyśmiewać osobę u władzy, co może być zabawne, ale różnica między karykaturą a satyrą jest zasadnicza. Karykatura prowadzi do apatii, natomiast satyra zachęca do krytycznego myślenia i angażowania się w rzeczywiste problemy. Żarty mogą bawić, ale satyra powinna wywoływać refleksję i zmiany.

Pierwszy rok programu pod przewodnictwem Noaha był pełen obaw, a oceny początkowo spadły. Zmiany zaczęły następować dopiero, gdy ekipa programu udała się na Konwencję Narodową Partii Republikańskiej w Cleveland w 2016 roku. To wtedy po raz pierwszy Trump zaczął wyglądać na realnego kandydata na prezydenta, a zespół programu znalazł się w nowym, niezbadanym dotąd terytorium. Z tej nowej perspektywy Noah zaczął nabierać pewności siebie i lepiej angażować się w polityczne tematy. Program zyskał "zęby", a żarty zaczęły nabierać większego ładunku politycznego. Z kolejnymi odcinkami show zmieniło się także w podejściu do gości i wywiadów. Przykładem może być wywiad z Tomi Lahren z alt-prawicy, który stał się viralowy. Noah, zamiast atakować ją bezpośrednio, poszukał słabych punktów jej argumentacji, a później w odpowiedzi na jej kontrowersyjne wypowiedzi o strzelaninie w Parkland, jego zespół wykorzystał humor w sposób, który miał realny wpływ, nakłaniając widzów do reakcji w mediach społecznościowych.

Od tego momentu The Daily Show pod rządami Noaha stało się czymś więcej niż tylko zabawnym programem. Zespół Noaha nie tylko nadal korzystał z globalnej perspektywy, ale teraz wprowadzali bardziej zaawansowaną, politycznie zaangażowaną satyrę. Główną rolę w tym odgrywali doskonali współpracownicy Noaha, tacy jak Jordan Klepper, Hasan Minhaj, Roy Wood Jr. i Desi Lydic. Każdy z nich wnosił swoją własną perspektywę i styl, ale razem tworzyli niezwykle skuteczny, satyryczny zespół.

Noah, mimo zachowania swojego uśmiechu i pozytywnego podejścia, stał się bardziej zdecydowany w swoich politycznych komentarzach, co znalazło odzwierciedlenie w coraz bardziej zaangażowanej formie programu. Program przeszedł od czystej zabawy do politycznie angażującej komedii, która zaczęła wpływać na widzów w sposób znaczący.

Jak satyra staje się narzędziem zmiany w erze Trumpa

Satyra, szczególnie w erze Trumpa, przeszła istotną transformację, stając się nie tylko formą rozrywki, ale także sposobem komentowania rzeczywistości politycznej. Arian Borowitz, znany ze swojego przesadnego stylu satyrycznego, dostrzegał, że im bardziej absurdalne stają się działania polityczne, tym trudniej jest satyrykom znaleźć nową formę krytyki. W obliczu rosnącego populizmu, który podważał fundamentalne zasady prawdy, satyra Borowitza stawała się przestrzenią dla wyolbrzymienia rzeczywistości, w której nawet najdziwniejsze twierdzenia polityków stają się trudne do rozróżnienia od samej satyry.

Borowitz zaznacza, że era Trumpa stanowiła wyzwanie dla jego twórczości. Prezentowanie surrealistycznych sytuacji, które miały wyśmiewać nieracjonalne zachowania polityków, w obliczu rzeczywistych wypowiedzi Trumpa stało się trudne, ponieważ to, co wcześniej było absurdem, stało się normą. Jak sam stwierdził, żyjemy w czasach, które wykraczają poza granice satyry – codzienne wydarzenia w polityce USA wydają się być tak absurdalne, że trudno jest przebić je przesadą. W kontekście takich sytuacji satyra zmienia swój charakter – nie tylko wyśmiewa, ale też zwraca uwagę na prawdziwe zagrożenia.

Punktem kulminacyjnym satyry Borowitza stało się wyśmiewanie narcyzmu i chwalebnych opowieści Trumpa o swoim biznesie. Tytułowe artykuły, takie jak „Na Ziemi przegranej Trump obiecuje lepszą umowę z nową planetą” to nie tylko manifest w postaci przesady, ale również zaproszenie do zrozumienia, jak absurdalne staje się przyjęcie takich twierdzeń na poważnie. Równocześnie, Borowitz, jak wielu innych twórców satyry, dostrzegał w tym zjawisku coś więcej – misję w ukazywaniu, jak postawy te nie mogą być traktowane jako poważne opinie. Zamiast rozbijać kłamstwa Trumpa w klasyczny sposób, wyśmiewał ich logiczną niespójność, przyciągając uwagę na ich irracjonalność.

Satyra Borowitza różniła się od tradycyjnych relacji informacyjnych, które wciąż starały się traktować wypowiedzi Trumpa z powagą. Działania takie jak jego wypowiedzi o zmianach klimatycznych, które miałyby być udowodnione jako nieistniejące, były analizowane przez satyryków w kontekście nie tyle faktów, co w perspektywie samego absurdalnego klimatu politycznego. Co więcej, obecność „alternatywnych faktów” w polityce sprawia, że satyra, jak ta Borowitza, jest coraz trudniejsza do odróżnienia od rzeczywistości.

W tym samym czasie, inne osobistości, takie jak Michael Moore, także dostrzegli znaczenie satyry jako narzędzia politycznego. Jego dokument „Where to Invade Next” pokazuje, że mimo wszystkich politycznych kryzysów, wciąż istnieją miejsca, gdzie wartości społeczne są traktowane w sposób bardziej ludzki. Moore, podobnie jak Borowitz, stawia na ironię i kontrastowanie amerykańskich realiów z rzeczywistościami, w których ludzie mają dostęp do lepszego życia, takie jak bezpłatne wykształcenie czy lepsze warunki pracy.

Warto zauważyć, że satyra w czasach kryzysu ma także funkcję ocalającą, jak zauważył Borowitz. Zamiast próbować zmieniać zdanie osób, które popierają Trumpa, jego celem stało się motywowanie tych, którzy już podzielają jego poglądy, by angażowali się w rzeczywiste działania. Satyra w tym sensie pełni rolę katalizatora dla zmian – pomaga ludziom zachować zdrowy rozsądek w czasach, gdy polityka staje się coraz bardziej absurdalna.

Warto również dodać, że satyra, choć często postrzegana jako forma rozrywki, pełni ważną funkcję społeczną. Dzięki niej możliwe jest nie tylko uświadomienie społeczeństwu absurdów, które pojawiają się w polityce, ale także motywowanie do działania. Satyra może inspirować do większego zaangażowania obywatelskiego, pokazując, jak niebezpieczne może być przyjmowanie rzeczywistości, w której absurd staje się normą.