W amerykańskim społeczeństwie, którego fundamenty są głęboko osadzone w religijnych wartościach, rola chrześcijaństwa w kształtowaniu postaw wobec faktów i prawdy jest trudna do przecenienia. Szczególnie w kontekście ewolucji poglądów na temat nauki i historii, religijny sposób postrzegania rzeczywistości może prowadzić do rozbieżności z powszechnie przyjętymi faktami. W tym kontekście pojawia się pytanie: jak dalece religia, zwłaszcza fundamentalistyczne podejście do Biblii, wpływa na zdolność do obiektywnej analizy rzeczywistości?

Religijna wizja świata w USA jest głęboko związana z wytwarzaniem alternatywnych przestrzeni intelektualnych. Chrześcijanie stworzyli własne szkoły, muzea, czasopisma, a nawet „naukowe” czasopisma, które oferują alternatywne interpretacje rzeczywistości. W wielu przypadkach te instytucje rywalizują z mainstreamowym naukowym podejściem do takich kwestii jak wiek Ziemi, ewolucja czy historia życia na naszej planecie. W sytuacjach, kiedy fakty naukowe nie zgadzają się z religijną narracją, pojawia się tendencja do podważania samej rzeczywistości. Na przykład, w przypadku teorii o istnieniu dinozaurów i ich wieku, chrześcijanie oparte na dosłownym odczytaniu Biblii mogą sugerować, że wszystkie te naukowe odkrycia muszą być błędne, ponieważ nie zgadzają się z biblijnym opisem stworzenia świata w ciągu sześciu dni. Taki sposób myślenia wyklucza możliwość uznania rzetelnych źródeł wiedzy, które stoją w opozycji do religijnych przekonań.

Z takiego podejścia wynika konieczność wykształcenia dystansu wobec tradycyjnych mediów. Źródła informacji, które nie podzielają religijnego światopoglądu, są traktowane jako podejrzane. W wyniku tego procesu powstaje alternatywne media, które choć starają się przedstawiać pewne informacje, często mieszają je z treściami o charakterze pseudonaukowym, jak np. historie o odkryciu Arki Noego. W ten sposób zyskują one popularność wśród osób, które chcą wciąż czuć się częścią religijnej wspólnoty, ale nie są gotowe zaakceptować naukowego podejścia do wielu kwestii.

W kontekście takich przekonań kluczową rolę odgrywa polityka. Równocześnie z upowszechnieniem alternatywnych mediów, pojawiła się również tendencja do traktowania religii jako „czynnika wiarygodności” w polityce. Politycy w Stanach Zjednoczonych, niezależnie od swoich osobistych przekonań religijnych, odwołują się do Boga, ponieważ w ten sposób zyskują zaufanie wyborców. Dla wielu obywateli amerykańskich bycie osobą religijną jest równoznaczne z byciem osobą godną zaufania, nawet jeśli dowody na korzyść tego przekonania są sprzeczne z rzeczywistością. Nie ma wątpliwości, że ten sposób myślenia jest wykorzystywany przez kandydatów politycznych, którzy chcą uchodzić za moralnych, choć ich działania mogą przeczyć takim wartościom.

Przykład Donald Trumpa stanowi najlepszy przykład tego zjawiska. Choć Trump wielokrotnie łamał zasady moralności i prawa, przyciągał do siebie religijnych wyborców, którzy, pomimo oczywistych kontrowersji, widzieli w nim lidera mogącego reprezentować ich wartości. Przykłady jego działań, które łamały przykazania chrześcijańskie, nie zdołały jednak wpłynąć na jego poparcie wśród tej grupy wyborców. Kultura polityczna, w której religia pełni rolę „certyfikatu moralności”, stwarza przestrzeń dla osób, które potrafią udawać pobożnych, by zdobyć polityczne poparcie.

Kiedy patrzymy na amerykański kontekst, nie możemy zapominać, że sam religijny światopogląd jest w rzeczywistości dość skomplikowany. Chociaż około 70% obywateli USA deklaruje wiarę chrześcijańską, to tylko niewielka część z nich regularnie uczęszcza do kościoła. Co więcej, dane pokazują, że osoby niereligijne często wykazują wyższy poziom edukacji i lepsze wyniki ekonomiczne, co wprowadza pewien paradoks w postrzeganiu moralności i religijności. W takim kontekście, nie powinno dziwić, że na poziomie politycznym religia jest wykorzystywana jako narzędzie do tworzenia pozytywnego obrazu osoby, niezależnie od jej rzeczywistych cech moralnych.

Warto zatem dostrzec, że w dzisiejszej Ameryce religia jest używana nie tylko jako fundament osobistych przekonań, ale także jako narzędzie polityczne i społeczne, które ma wpływ na to, jak postrzegane są media, fakty oraz moralność. I choć religijność nie jest jednoznaczna z brakiem moralności, to w kontekście polityki, jej obecność często prowadzi do pomieszania faktów z narracjami, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.

Religia a zdrowie publiczne: Kontrowersje wokół pastora Rodneya Howarda-Browne’a i Tony’ego Spella

Religia, w szczególności jej organizacyjne formy, odgrywała wielką rolę w życiu wielu osób przez wieki, stanowiąc jednocześnie fundamenty moralności i tożsamości społecznej. Jednak, kiedy zasady religijne spotykają się z obowiązującymi normami społecznymi, takimi jak przepisy zdrowotne, może dojść do dramatycznych starć. Konflikt pomiędzy poszczególnymi religiami, ich liderami i państwem staje się szczególnie widoczny w czasach kryzysów zdrowotnych, takich jak pandemia COVID-19, kiedy życie ludzkie zależy od przestrzegania ścisłych norm sanitarnych. Przykłady dwóch pastorów — Rodneya Howarda-Browne’a z Florydy i Tony’ego Spella z Luizjany — stanowią doskonałą ilustrację tego napięcia i bezwzględnej ingerencji religii w życie publiczne.

Rodney Howard-Browne, pastor z Florydy, jest postacią kontrowersyjną, która, zdaje się, stawia religię ponad zdrowie publiczne. Jego podejście do pandemii COVID-19 stało się symbolem lekceważenia zaleceń sanitarno-epidemiologicznych. Zamiast przestrzegać obowiązujących ograniczeń, Howard-Browne publicznie zapewniał, że jego „boskie moce” mogą powstrzymać rozprzestrzenianie się wirusa. Twierdził, że dzięki zaawansowanej technologii, zakupionych przez jego kościół maszyn, które miały zabijać wirusy w błyskawiczny sposób, jego kościół jest najczystszy i najbezpieczniejszy w Stanach Zjednoczonych. W rzeczywistości jednak, choć te maszyny nigdy nie zostały udowodnione jako działające, Howard-Browne kontynuował organizowanie usług religijnych w pełnym rozrachunku z zarządzeniami gubernatora. Zignorował prośby służb porządkowych, które wielokrotnie starały się go przekonać do zamknięcia kościoła. Dopiero interwencja ubezpieczyciela i anulowanie polisy przez jego firmę ubezpieczeniową zmusiły pastora do wstrzymania działalności.

Również Tony Spell, pastor z Luizjany, przyjął podobne podejście do pandemii, nawołując swoich wiernych do gromadzenia się pomimo zakazów. Chociaż stan Luizjana stał się jednym z epicentrów epidemii w Stanach Zjednoczonych, Spell nie przejął się decyzjami władz i nadal organizował msze, przekonując swoich wiernych, że wirus jest częścią jakiejś politycznej intrygi. Ponadto, posunął się do wynajęcia prawnika, który w przeszłości miał poważne zarzuty związane z nadużyciami, by chronić swoje działania. Ignorując odpowiedzialność za zdrowie swoich wiernych i społeczności, Spell próbował nadać swojej postawie religijnej wymiar heroiczny, uznając ją za akt oporu przeciwko rzekomej dyskryminacji religijnej.

Reakcje obu pastorów na pandemię pokazują nie tylko kontrowersje związane z ich osobami, ale i głębsze pytanie o granice wolności religijnej w kontekście bezpieczeństwa publicznego. Takie przypadki pokazują, że religijność, choć często postrzegana jako siła jednocząca, może także prowadzić do dramatycznych konsekwencji, gdy zostanie wykorzystana w sposób nieodpowiedzialny. Warto zadać pytanie, gdzie kończy się wolność religijna, a zaczyna odpowiedzialność za zdrowie i życie innych.

Nie mniej ważne jest zrozumienie, że takie przypadki nie są tylko kwestią indywidualnych decyzji liderów religijnych, ale dotyczą całych wspólnot, które często podchodzą do tych kwestii z pełnym przekonaniem. Warto, by społeczeństwo, w którym obowiązują zasady ochrony zdrowia publicznego, miało również świadomość, że nie każda religijna doktryna usprawiedliwia lekceważenie zdrowia i życia ludzkiego. Zatem kryzysy zdrowotne, takie jak pandemia COVID-19, stają się polem, na którym trzeba znaleźć delikatną równowagę pomiędzy religijnymi przekonaniami a odpowiedzialnością społeczną. Również powinniśmy zrozumieć, że działania, które z pozoru mogą wydawać się nieistotne, mogą nieść ze sobą poważne konsekwencje, nie tylko w aspekcie zdrowotnym, ale i społecznym.

Jak COVID-19 stał się narzędziem bigoterii i rasizmu?

Pandemia COVID-19 wywołała szereg reakcji, które w dużej mierze ujawniły ukryte uprzedzenia społeczne i polityczne. Zjawisko to nie ograniczało się jedynie do medycyny, ale rozprzestrzeniało się na cały szereg kwestii, w tym na kwestie rasizmu, homofobii, oraz religijnych uprzedzeń. Zjawiska te były wykorzystywane przez niektóre osoby i grupy jako pretekst do głoszenia swoich skrajnych poglądów, a także jako narzędzie wykluczania osób, które nie pasowały do ich wąsko zdefiniowanej wizji świata.

W Stanach Zjednoczonych, jednym z bardziej kontrowersyjnych przykładów takiej postawy był kaznodzieja Steven Andrew, który ogłosił marzec "Miesiącem Pokuty za Grzechy LGBT". W jego interpretacji, członkowie społeczności LGBTQ mieli sięgnąć po Boże przebaczenie, zanim Bóg zesłał na USA "zabójczą plagę". Jego słowa nie były tylko wyrazem osobistej nienawiści, ale także wykorzystywały pandemię do promowania przesądów i wykluczenia społecznego. Tego typu wypowiedzi, pełne nienawiści i opartych na religijnych uprzedzeniach, wzbudzały szerokie kontrowersje i niepokój, szczególnie w kontekście medycznym, gdzie nauka starała się skutecznie walczyć z pandemią.

W tej samej logice, osoby takie jak Pat Robertson, mający duży wpływ na amerykańskie społeczeństwo, wykorzystywały pandemię do promowania idei, które nie miały oparcia w żadnych dowodach naukowych, a jedynie w ich własnych, wykluczających przekonaniach. W tym przypadku pandemia stała się niejako okazją do szerzenia religijnego fundamentalizmu, w którym "posłuszeństwo Bogu" miało chronić przed chorobą. Tego rodzaju wypowiedzi, choć na pierwszy rzut oka mogą wydawać się marginalne, w rzeczywistości miały poważne konsekwencje – nie tylko dla osób wykluczonych, ale także dla społeczeństwa jako całości, które coraz bardziej stawało się świadkiem takiej narracji.

Również w kontekście medycyny pojawiły się konkretne, oparte na uprzedzeniach, praktyki. W czasie pandemii COVID-19, jedna z najbardziej kontrowersyjnych decyzji dotyczyła zakazu oddawania osocza przez mężczyzn homoseksualnych. Mimo że pandemia wymagała poszukiwania dawców, wciąż obowiązywały regulacje, które zabraniały przyjmowania krwi od gejów, jeśli ci uprawiali seks w ciągu ostatnich trzech miesięcy. W tym przypadku chodziło nie tylko o uprzedzenia związane z HIV/AIDS, ale także o szkodliwy stereotyp, który od lat nie miał oparcia w nauce. W rezultacie osoby z tej społeczności były odrzucane, pomimo ich potencjalnego wkładu w ratowanie życia innych.

Tego typu praktyki miały swoje korzenie w latach 80., kiedy to na skutek epidemii AIDS zaczęto przyjmować szereg regulacji, które ograniczały dawstwo krwi przez osoby homoseksualne. Choć mijały lata, a zrozumienie naukowe ewoluowało, to jednak mechanizmy wykluczenia nie zostały zmienione. Nawet w czasie pandemii COVID-19, kiedy świat zmagał się z kryzysem zdrowotnym, FDA ograniczyło czas abstynencji do trzech miesięcy, choć nie miało to żadnego naukowego uzasadnienia. To pokazuje, jak długo utrzymują się nieprawdziwe przekonania, które są powielane przez instytucje, mimo braku dowodów na ich zasadność.

Bigoteria nie ograniczała się jednak wyłącznie do sfery medycyny. W odpowiedzi na pandemię, organizacje religijne, takie jak Samaritan’s Purse Franklina Grahama, wykorzystywały swoje zasoby, by nie tylko pomagać, ale również szerzyć swoje poglądy, które były silnie zakorzenione w religijnej bigoterii. Wymóg podpisania oświadczenia o odrzuceniu małżeństw osób tej samej płci oraz istnienia osób transpłciowych przez wolontariuszy był warunkiem niezbędnym do działania w tej organizacji. Zatem pomoc w czasie kryzysu została poddana pod ostrzeżenie – pomoc musiała mieć charakter wyłącznie chrześcijański, co oznaczało zamknięcie drzwi przed innymi.

Również w polityce, zwłaszcza w obozie republikańskim, widać było silne tendencje do wykorzystywania pandemii jako pretekstu do szerzenia uprzedzeń. Congressman Andy Biggs z Arizony, sprzeciwiając się zapisowi ustawy "Families First Coronavirus Response Act", uznał, że definicja "rodziny" w kontekście par LGBTQ stanowi zagrożenie. Jego reakcja wynikała z obawy przed redefinicją pojęcia rodziny w prawie federalnym, co dla niego oznaczało "rozmycie" tradycyjnych wartości. Ostatecznie ten przepis został usunięty z projektu ustawy, ale był to przykład, jak polityka mogła wpływać na postawy społeczne, utrwalając w społeczeństwie negatywne stereotypy.

Zjawisko to miało również silny wymiar rasistowski, szczególnie w kontekście azjatyckiej społeczności w Stanach Zjednoczonych. Nasilenie ataków na Azjatów w wyniku pandemii było przejmującym dowodem na to, jak język i retoryka mogą prowadzić do realnych zagrożeń. Prezentowanie pandemii jako "chińskiej grypy" przez Donalda Trumpa i innych polityków tylko pogłębiło istniejące uprzedzenia. W wyniku tego narastały fizyczne ataki na Azjatów, a przemoc wobec nich stała się jednym z najbardziej niepokojących przejawów nietolerancji w tym czasie.

Podobnie, w kontekście religijnym, pojawiały się teorie, które sugerowały, że wirus COVID-19 miał swoje źródło w "złych praktykach" Chin, co tylko pogłębiało nieporozumienia międzykulturowe. W takim środowisku, osoby, które już wcześniej były marginalizowane, stały się łatwym celem ataków. Powiązanie pandemii z konkretną kulturą, religią lub orientacją seksualną miało na celu nie tylko wskazanie winnych, ale także stworzenie podziałów, które zniekształcały rzeczywistość.

Ważne jest, aby rozumieć, że pandemia COVID-19 stała się jednym z wielu narzędzi do realizacji ukrytych ideologicznych celów. To, jak społeczeństwo reaguje na kryzys, często ujawnia głęboko zakorzenione uprzedzenia i lęki, które mogą zostać wykorzystane przez grupy mające swoje interesy. Pandemia była testem nie tylko dla systemów opieki zdrowotnej, ale także dla wartości, które powinny stanowić fundament każdej cywilizowanej społeczności. Warto pamiętać, że prawdziwa solidarność, a nie nienawiść i wykluczenie, jest kluczem do przezwyciężenia kryzysów.