Struktura kontrolowania społeczeństw, jaką obserwujemy na całym świecie, opiera się na precyzyjnie zaplanowanej manipulacji i wykorzystywaniu strachu. Przez długie lata, a szczególnie w czasie ostatnich globalnych kryzysów, takich jak pandemia Covid-19, elity władzy zdołały przekonać masy do zaakceptowania reżimów, które w normalnych warunkach byłyby uznane za nie do pomyślenia. Za pomocą instytucji państwowych, mediów głównego nurtu oraz Silicon Valley, które są pod kontrolą tej samej sieci globalnych struktur, ludzkości wmówiono, że istnieje poważne zagrożenie, które może zostać powstrzymane jedynie przez pełne podporządkowanie się władzy. W ten sposób, na przestrzeni zaledwie kilku słów, stworzyła się nowa rzeczywistość percepcyjna, którą uznali miliony ludzi. I to nie tylko w odniesieniu do pandemii, ale do wielu innych aspektów społecznych i politycznych.

Strach – fałszywa emocja, która pojawia się jako realne zagrożenie – stał się walutą kontroli. Tylko w stanie głębokiego lęku jednostka jest skłonna podporządkować się wszelkim wymaganiom, poddając się woli kontrolujących. Strach, niczym nieuchwytny mechanizm, jest tym, co zamraża działanie, wstrzymuje logiczne myślenie, wywołując niekontrolowaną reakcję obronną. Zgodnie z powiedzeniem, które krąży w świecie teorii spiskowych: „Jeśli chcesz kontrolować ludzi, złap ich za jaja, a reszta pójdzie za tym, co im narzucisz”.

W tej strukturze istnieją dwa światy: pierwszy, który jest światem masowej populacji, która żyje w stanie zaprogramowanej ignorancji, oraz drugi, będący domeną niewielkiej grupy, która manipuluje wszystkimi zasobami w celu utworzenia globalnego porządku. Większość ludzi żyje w świecie, gdzie ich myśli i przekonania są wynikiem procesów edukacyjnych, mediów, nauki czy polityki. Są to skodyfikowane systemy, które powtarzają się od pokoleń, wytwarzając iluzję wolności wyboru, podczas gdy w rzeczywistości jedynym, co zostaje im pozostawione, jest uległość wobec obowiązujących dogmatów.

Każda zmiana w tym systemie napotyka ogromny opór, ponieważ ci, którzy wstąpili do niego jako uczniowie, sami stają się nauczycielami – a ci, którzy zyskali pozycje w nauce, polityce, medycynie czy przemyśle, często nie potrafią myśleć inaczej niż w ramach wytyczonych przez system granic. Zostali bowiem wychowani i kształceni w ramach jednej, dominującej narracji. Upton Sinclair, amerykański pisarz, powiedział kiedyś: „Trudno jest przekonać człowieka do zrozumienia czegoś, kiedy jego pensja zależy od tego, by tego nie rozumiał”. Praca w systemie to również poddanie się jego logice, jego prawom i założeniom. I tak powstaje zamknięty krąg, w którym wiedza zostaje spychana na dalszy plan, a na jej miejscu pojawiają się przekonania i opinie, które stają się normą, niepodlegającą kwestionowaniu.

W tym kontekście społeczeństwo jest wciąż żywym przykładem tego, jak wielka ilość informacji i wiedzy może zostać ukryta, manipulowana i używana przeciwko obywatelom. System edukacyjny, media oraz szereg organizacji międzynarodowych służą jako główne narzędzia tej manipulacji. Jest to zaawansowana forma kontrolowania myśli i przekonań, mająca na celu unikanie krytycznego myślenia wśród ludzi.

Drugi świat to świat zamkniętych kręgów, tzw. Globalnej Kultury, która przez wieki utajniała swoją wiedzę i agendę. W tym układzie niewielka grupa, która ma dostęp do prawdziwej wiedzy o rzeczywistości i naturze życia, prowadzi całą ludzkość w określonym kierunku. To właśnie ta wąska grupa, poprzez sieć tajnych stowarzyszeń, półtajnych organizacji i korporacji, narzuca swoją wolę poprzez manipulację i kontrolę. Są to mechanizmy przypominające sieć pajęczą, w której każda nitka reprezentuje różne organizacje i instytucje – od rządów, przez banki, media, aż po giganci technologiczni i organizacje pozarządowe. Choć pozornie niezależne, te elementy działają jako część większej całości, podążając w jednym kierunku.

Wewnątrz tej globalnej sieci istnieją także tzw. organizacje „na krawędzi”, które znajdują się na granicy ujawnienia swoich prawdziwych celów i publicznej wiedzy. Przykładami mogą być międzynarodowe think tanki, takie jak Rada Stosunków Międzynarodowych (CFR), Grupa Bilderberg, Komisja Trójstronna czy Klub Rzymski. Te organizacje koordynują globalną politykę, kierując działaniami polityków, liderów biznesu oraz mediów, w celu zapewnienia jednorodnej, scentralizowanej władzy, często pod pozorem troski o środowisko lub innych globalnych zagrożeń.

Głębsze zrozumienie tego, jak działa ta globalna sieć, wymaga uwagi na fakt, że w centrum tego systemu znajduje się tajemnicza, a zarazem zorganizowana struktura władzy, której celem jest nie tylko utrzymanie kontroli nad światem, ale i zaprowadzenie globalnego porządku na warunkach wyłącznie dla niej korzystnych. Główne pytanie, które należy postawić, to: co naprawdę oznacza "wiedza" i jak różni się ona od powszechnie promowanych "przekonań"?

Jak izolacja wpłynęła na zdrowie psychiczne młodych ludzi?

Pandemia COVID-19 miała tragiczny wpływ na zdrowie psychiczne dzieci i młodzieży na całym świecie. Badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych wykazały, że 5% uczniów szkół średnich i studentów przyznało się do prób samobójczych podczas izolacji. Program CDC, który monitorował dane od stycznia do października 2020 roku, pokazał 31-procentowy wzrost problemów ze zdrowiem psychicznym wśród nastolatków w wieku 12-17 lat w porównaniu z rokiem 2019. Co więcej, życie Amerykanów skróciło się w 2020 roku, co było wynikiem rosnącej liczby tzw. "śmierci z rozpaczy", takich jak przedawkowania i samobójstwa. W 2020 roku liczba ofiar śmiertelnych z powodu przedawkowania osiągnęła rekordowy poziom 81 000 osób, co stanowiło ponad 20-procentowy wzrost w porównaniu z poprzednimi latami.

Izolacja w domach, będąca jednym z głównych środków zapobiegawczych w czasie pandemii, prowadziła do spadku aktywności fizycznej, a w konsekwencji do obniżenia nastroju i ogólnej motywacji. Uzależnienie od internetu stało się powszechną reakcją na brak interakcji społecznych, co skutkowało brakiem chęci do jakiejkolwiek aktywności fizycznej. Dzieci i młodzież, często izolowane od swoich rówieśników, traciły poczucie sensu i nadziei na przyszłość, co w niektórych przypadkach prowadziło do tragedii. W Maryland 14-letni chłopiec popełnił samobójstwo, ponieważ nie potrafił poradzić sobie z izolacją i zamknięciem szkoły. Przykładów takich jest więcej. W Maine nastolatek zakończył swoje życie po traumatycznym przeżyciu spowodowanym zerwaniem z rutyną związanym z pandemią.

Poważnym zagrożeniem, które powstało podczas pandemii, była również wzrost liczby zaburzeń odżywiania. Zgodnie z raportem Królewskiego Kolegium Pediatrycznego i Zdrowia Dzieci, liczba przypadków bulimii, anoreksji i innych zaburzeń wzrosła czterokrotnie wśród młodych ludzi. Izolacja od przyjaciół, brak zajęć pozalekcyjnych, odwołanie egzaminów, a także lęk przed wirusem, stały się głównymi czynnikami prowadzącymi do rozwoju tych schorzeń. Do tego dochodziło zwiększone korzystanie z mediów społecznościowych, które w okresie lockdownu stanowiły często jedyne źródło kontaktu z rówieśnikami.

Nie tylko młodsze osoby były narażone na skutki psychiczne tej sytuacji. Wiele osób starszych, zmuszonych do izolacji, przeżywało dramatyczne doświadczenia związane z rozłąką z bliskimi. Przykład pani Lynn Parker, której mąż zmarł po długiej izolacji, gdy nie mogła go odwiedzać przez 10 i pół miesiąca, stanowi bolesny dowód na to, jak głęboki wpływ miała izolacja na zdrowie emocjonalne osób w podeszłym wieku. Tego rodzaju trauma, wymuszona przez restrykcje, spowodowała nie tylko pogorszenie stanu psychicznego, ale i fizycznego wielu osób.

Izolacja okazała się najcięższą formą tortur, nie tylko dla więźniów, którzy przez długie miesiące musieli znosić samotność w zamkniętych celach, ale również dla tych, którzy zostali poddani społecznemu dystansowi w wyniku politycznych decyzji. Z badań wynika, że długotrwała izolacja prowadzi do rozwoju tzw. syndromu izolacyjnego, który objawia się halucynacjami, napadami paniki, paranoją, czy problemami z koncentracją i pamięcią. Na podstawie tych doświadczeń, Juan Mendez, specjalny sprawozdawca ONZ, stwierdził, że izolacja jest formą tortur.

Wzrost liczby samobójstw, zwłaszcza wśród młodszych osób, stanowił tylko najbardziej drastyczny skutek izolacji społecznej. Badania pokazują, że brak kontaktu z innymi prowadzi do zwiększonego poziomu hormonów stresu, zakłócenia snu, osłabienia układu odpornościowego, a także wyższego ryzyka chorób serca i udarów. Długotrwała samotność prowadzi również do szybszego pogarszania się zdolności poznawczych u osób starszych, a w przypadku dzieci może skutkować pogorszeniem stanu zdrowia fizycznego w dorosłym życiu. Samotność i izolacja stanowią równie wielkie zagrożenie zdrowotne jak otyłość czy palenie papierosów.

Warto również dodać, że osoby, które przez długi czas były izolowane, trudniej wracają do życia społecznego. Często mają problemy w nawiązywaniu nowych relacji, co powoduje dalsze pogłębianie się ich izolacji. Zjawisko to zostało również zaobserwowane wśród dzieci, które po ponownych spotkaniach z rówieśnikami często nie wiedziały, jak się zachować.

Należy pamiętać, że wpływ izolacji na zdrowie psychiczne był odczuwalny nie tylko w czasie samej pandemii, ale jego skutki będą miały długofalowe konsekwencje. Problemy, które pojawiły się w tym okresie, będą wymagały czasu na leczenie i wsparcie, a odbudowa zdrowia psychicznego młodych ludzi i dorosłych może potrwać latami.

Jak Biden Poradzi Sobie z Podzieloną Ameryką i Republikańskim Senatem?

Joe Biden wygłosił swoje pierwsze publiczne wystąpienie po ogłoszeniu zwycięstwa w wyborach prezydenckich 2020 roku, obiecując krajowi „czas na uzdrowienie”. Mimo że jego kampania zyskała poparcie zróżnicowanej koalicji wieloetnicznych wyborców w dużych miastach, nie sposób było zignorować fakt, że Biden stracił grunt wśród latynoskich wyborców klasy robotniczej w Stanach Zjednoczonych, zwłaszcza w takich stanach jak Floryda i Teksas. Ten niepokojący rozwój wydarzeń kazał zastanowić się, dlaczego wciąż istnieją głębokie podziały społeczne, mimo oficjalnego zakończenia okresu dominacji Donalda Trumpa.

Jednak pytania te musiały poczekać. Chociaż Donald Trump odmówił uznania porażki, Biden z dozą ostrożnej nadziei, ale też realizmu, zaprezentował wizję Ameryki, która – jego zdaniem – mogłaby się zjednoczyć, współpracować w sprawach zmian klimatycznych i walki z nierównościami rasowymi, a także przezwyciężyć skutki pandemii. Mimo to, rzeczywistość, w której Trump, nawet po przegranej, zebrał o 12 milionów głosów więcej niż w 2016 roku, wymagała głębszej analizy.

Choć Trump nie przejmował się swoim porażką, a jego rozmowy z politycznymi sojusznikami przebiegały w luźnej atmosferze, w której głównie rozmawiał o nowych projektach golfowych, jego nieustępliwość stała się znakiem firmowym jego polityki. To wówczas pojawił się pomysł, by Trump rozważył możliwość przyjęcia porażki w formie tweetu o charakterze „wrócę”, choć inni doradcy, jak Chris Christie, namawiali go do bardziej „grzecznego” uznania wyników wyborów. Niemniej jednak, Trump nie zamierzał łatwo odpuścić, a jego opór wydawał się coraz bardziej konfrontacyjny.

Z kolei Nancy Pelosi i Chuck Schumer, którzy spotkali się z Bidenem w dniu 20 listopada, zaczęli zdawać sobie sprawę, jak trudne będzie rządzenie w takim podzielonym Kongresie. W Senacie dominowali Republikanie, co stanowiło poważną przeszkodę dla realizacji planów prezydenta-elekta. Pomimo tego, że w Izbie Reprezentantów Biden mógł liczyć na pomoc Demokratów, kwestia uzyskania zgody Senatu była równie paląca. W obliczu podzielonego rządu Biden musiał nie tylko stawić czoła kryzysowi, ale również przemyśleć, jak poprowadzić kraj ku odbudowie, przy założeniu, że jego kadencja nie będzie czasem rewolucyjnych reform.

Równocześnie, mimo że Biden prowadził kampanię, w której obiecywał odbudowę sprawiedliwości ekonomicznej, jego zespół nie sprecyzował konkretnych środków na realizację tej obietnicy. W sytuacji, gdy zarówno w Kongresie, jak i w społeczeństwie amerykańskim pojawiały się sprzeczne nastroje i obawy, Biden zrozumiał, że nie może liczyć na łatwe przełamanie impasu. Możliwości realizacji jakichkolwiek dalekosiężnych reform były ograniczone przez polityczną rzeczywistość podzielonego kraju.

Powyższe wydarzenia ilustrują, jak trudne było wyjście z erozji zaufania społecznego i politycznego w Stanach Zjednoczonych po wyborach 2020 roku. Wielu wyborców odczuwało utratę poczucia bezpieczeństwa, co zwiększyło przepaść między oboma obozami politycznymi. Choć Biden chciałby prowadzić politykę współpracy i konsensusu, rzeczywistość polityczna i głęboko zakorzenione podziały społeczne stawiały przed nim trudne wyzwanie.

Warto zauważyć, że w tej kontekście amerykańska scena polityczna nie jest ani jednoznaczna, ani prosta do zrozumienia. Niezależnie od przynależności partyjnej, obywatele amerykańscy znaleźli się w sytuacji, w której musieli konfrontować się z własnymi przekonaniami na temat przyszłości kraju. W obliczu tego, co niektórzy uważali za destabilizację procesu wyborczego, inne osoby dostrzegały w wyborze Bidena szansę na odnowienie amerykańskiej polityki. Jednak sam Biden musiał zmierzyć się z problemem, w którym walka o postęp nie była kwestią łatwych rozwiązań, ale raczej umiejętności wypracowania kompromisów w atmosferze głębokich podziałów.

Dlaczego Demokraci Zmagają się z Przeszkodami w Wprowadzeniu Reformy Wyborczej i Co Z tego Wynika?

Po podróży Kamali Harris do Ameryki Środkowej zaczęły pojawiać się pierwsze wycieki informacji, które z czasem przerodziły się w poważny kryzys. Nikt nie był bardziej sfrustrowany tymi przeciekami niż Joe Biden. Prezydent doskonale znał słabości Harris, kiedy wybrał ją na swoją partnerkę wyborczą, ale mimo to starał się ją bronić i był zirytowany rozgrywającym się w tle dramatem. W jednym z posiedzeń z członkami swojego sztabu, Biden wydał ostrzeżenie – jeśli którykolwiek z jego doradców będzie podsycał negatywne historie o wiceprezydent, szybko przestanie być częścią jego zespołu.

Na początku czerwca Biden powierzył Harris nową misję, która nie była mniej wymagająca niż ta związana z Trójkątem Północnym, ale bardziej kluczowa dla agendy Partii Demokratycznej – reformę prawa wyborczego. Harris sama poprosiła o zajęcie się tym kluczowym tematem, a prezydent zgodził się. Biuro wiceprezydent rozpoczęło organizowanie spotkań z liderami praw obywatelskich oraz przedstawicielami stanowych struktur Demokratów, którzy walczyli z falą ustawodawstwa GOP, mającego na celu zaostrzenie przepisów wyborczych, próbując uspokoić miliony wyborców Trumpa, którzy niebezpodstawnie uważali, że w 2020 roku doszło do manipulacji wyborczych.

Izba Reprezentantów Demokratów uchwaliła szeroko zakrojoną ustawę o reformie wyborczej – tzw. "For the People Act" (H.R. 1), która obejmowała zmiany w rejestracji wyborców, wczesnym głosowaniu, regulacjach finansowania kampanii i tworzeniu nowych granic okręgów wyborczych. Jednak projekt ustawy utknął w Senacie, gdzie nie zdobył nawet pełnego poparcia wszystkich 50 Demokratów. Liderzy partii traktowali ustawę jako "Święty Graal" legislacyjny, mający na celu zapewnienie bezpieczeństwa wyborów na kolejne pokolenia. W jednym z wywiadów po uchwaleniu H.R. 1 przez Izbę, Nancy Pelosi stwierdziła, że ustawa o reformie demokracji jest tak ważna, iż Senat powinien zmienić zasady głosowania, aby ją uchwalić, likwidując filibuster lub wprowadzając wyjątek dla ustaw o prawach wyborczych. Pelosi uważała, że jeśli ustawa nie przejdzie, to demokracja amerykańska będzie w poważnym niebezpieczeństwie, a ustawodawcy mogą po prostu "pójść na plażę i zapomnieć o całej sprawie".

Niektórzy działacze partii przyznali w prywatnych rozmowach, że H.R. 1 początkowo była pomyślana jako tzw. "ustawa wiadomościowa" – mająca na celu wywołanie pożądanej debaty politycznej, przedstawienie Demokratów jako obrońców czystego rządu i zmuszenie Republikanów do głosowania przeciwko popularnym reformom. Nigdy nie miała szans na przejście przez Senat, dopóki filibuster był wciąż w mocy. Niemniej jednak Demokraci byli przekonani, że jakaś forma reformy wyborczej jest absolutnie konieczna, licząc na to, że niektóre kluczowe elementy ustawy, jak zakaz manipulacji okręgami wyborczymi i ochrona głosowania korespondencyjnego, mogłyby zostać uchwalone.

Pelosi była jednak jedyną liderką partii, która uważała, że przyszłość demokracji stoi na krawędzi. Z biegiem roku narastała jej frustracja, że Biały Dom nie robi wystarczająco dużo, aby lobować za przyjęciem ustawy "For the People Act". Podczas spotkania w Gabinecie Owalnym, speaker ostro skrytykowała doradcę Bidena, Anitę Dunn, która podważała pilność potrzeby uchwalenia tej ustawy. Kiedy Klain stanął w obronie swojej koleżanki, Pelosi zakwestionowała również jego zaangażowanie w sprawę. Doradcy Bidena byli z kolei coraz bardziej niezadowoleni z jej przywiązania do tej kompleksowej ustawy, szczególnie w kwestii proponowanych ograniczeń finansowania kampanii, które obawiali się, że mogą bardziej zaszkodzić Demokratom niż Republikanom.

Prezydent Biden, choć popierał reformę wyborczą, miał zupełnie inne priorytety. Jego głównym zmartwieniem nie było gerrymandering ani reforma finansowania kampanii, ale zapobieganie zakłóceniom wyborczym ze strony zagranicznych wrogów lub krajowych sabotażystów. Ustawa Pelosi nie rozwiązywała tego problemu. Na koniec wiosny nie pojawił się żaden postęp w sprawie tej ustawy ani innych kluczowych priorytetów, które nie mogły zostać uchwalone za pomocą procedury budżetowej. Problemy w Senacie były niezmienne: Republikanie nie chcieli pomóc Demokratom w przezwyciężeniu filibustera, a Demokraci nie mieli wystarczającej liczby głosów, aby go znosić.

W końcu w kwietniu Chuck Schumer zmierzył się z grupą darczyńców, którzy chcieli wiedzieć, dlaczego projekt ustawy utknął w Senacie. Schumer prosił o czas, tłumacząc, że jego dwie główne cele to uchwalenie ustawy infrastrukturalnej i H.R. 1. Demokratyczni liderzy w Kongresie i Białym Domu mieli nadzieję, że uchwalenie tej pierwszej ustawy otworzy drogę do uchwalenia drugiej, licząc na to, że senatorowie tacy jak Joe Manchin i Kyrsten Sinema, czując się zmuszeni do wspierania bipartyzacyjnego projektu infrastrukturalnego, będą skłonni pchnąć inne ustawodawstwo przez Senat i może nawet znieść lub osłabić filibuster. Ale porozumienie w sprawie infrastruktury było nadal nieosiągalne, a frustracja wśród Demokratów rosła. Część progresistów w Izbie Reprezentantów zaczynała wybuchać, mając ku temu uzasadnione powody. Obiecywana transformacja agendy nie spełniała oczekiwań – zamiast reformy systemu politycznego Demokraci otrzymywali jedynie pakiet ulgowy związany z pandemią i wyjaśnienia dotyczące procedur Senatu.

Ostatecznie Demokraci znaleźli się w impasie – głównym celem, który miał zapewnić ich długoterminowy sukces, było wprowadzenie głębokich zmian w systemie wyborczym, ale bez odpowiednich narzędzi politycznych, nie mogli tego osiągnąć. Choć obecność zarówno progresistów, jak i bardziej umiarkowanych członków partii jest kluczowa, dalsze nieporozumienia w kwestii realizacji tych priorytetów mogą tylko utrudnić postęp, który Demokratom tak bardzo jest potrzebny.