Donald Trump, w swojej retoryce i zachowaniach, ujawnia liczne cechy, które wskazują na jego skrajne zaburzenia osobowościowe. Zachowania te, mimo że rozpoznawane przez wielu jako impulsywne i nieprzewidywalne, mają głęboko zakorzenione psychologiczne podstawy. Często widzimy, jak reaguje złością, podejmując decyzje bez namysłu, które w konsekwencji prowadzą do poważnych i nieodwracalnych zmian. Jego emocjonalne wybuchy, które mogą prowadzić do dramatycznych działań, takich jak zwolnienia wysokich rangą urzędników (na przykład dyrektora FBI), reakcje na medialne wrażenia, jak decyzja o wystrzeleniu ponad 50 rakiet w 72 godziny po obejrzeniu kontrowersyjnego materiału w telewizji, czy też gwałtowne zmiany polityki zagranicznej, są klasycznymi przejawami braku zdolności do przemyślanej refleksji. Podobnie, impulsywne działania, takie jak zrywanie umów międzynarodowych czy działania o charakterze dyplomatycznym, nie liczą się z konwencjami i powodują niepotrzebne napięcia międzynarodowe, jak miało to miejsce w relacjach z Meksykiem, Australią czy Niemcami.

Kiedy mówimy o tych cechach, często pojawia się pytanie, czy Trump jest po prostu bardzo złym człowiekiem, czy też cechuje go zaburzenie psychiczne, które utrudnia mu podejmowanie racjonalnych decyzji. W tym kontekście niektóre analizy wskazują, że Trump wykazuje wyraźne oznaki skrajnego narcystycznego zaburzenia osobowości, które łączy się z cechami antyspołecznymi, paranoidalnymi i sadyzmem. Taki typ osobowości to coś więcej niż tylko normalne przejawy narcyzmu; jest to zjawisko, które może prowadzić do wielkich tragedii społecznych i politycznych. Historia pokazuje, że podobne cechy były obecne u tyranów, którzy dążyli do władzy za wszelką cenę, wykorzystując swoją charyzmę, ale także brak jakiejkolwiek skrupułowści w niszczeniu wrogów politycznych i społecznych.

Warto zwrócić uwagę na to, że socjopatyczni przywódcy często prowadzą do eskalacji konfliktów międzynarodowych. W przypadku Trumpa, każdy sprzeciw lub odmienne zdanie ze strony innych liderów światowych traktowane jest jak osobisty atak, co prowadzi do reakcji impulsywnych, mających na celu zniszczenie „wroga”. Tego typu działania mogą prowadzić do stworzenia międzynarodowego incydentu, który staje się pretekstem do poszerzania władzy wewnętrznej, ograniczenia praw obywatelskich, wprowadzenia stanu wyjątkowego, a także dyskryminacji mniejszości. W takim scenariuszu nie ma miejsca na wolne media, które stanowią kluczowy element w kontrolowaniu władzy. Trudno jest bowiem sprzeciwić się kłamstwom, które takie osoby opowiadają, gdyż kłamstwo staje się częścią narracji rządowej.

Trump jest bez wątpienia przykładem osobowości, która łączy cechy zaburzeń psychicznych z demoniczną chęcią zdobycia władzy. Jego osobowość, według wielu psychologów, jest wynikiem połączenia skrajnego narcyzmu, sadyzmu i braku jakiejkolwiek empatii, co czyni go osobą niebezpieczną. To połączenie daje mu poczucie, że nie ma żadnych granic, że może ignorować normy prawne i moralne. W miarę jak Trump zyskuje więcej władzy, jego zachowanie staje się coraz bardziej agresywne i chaotyczne. I nawet jeśli pod wieloma względami wygrywa, jego działania prowadzą do destabilizacji systemu demokratycznego, który opiera się na poszanowaniu innych punktów widzenia.

Chociaż Trump może być postrzegany jako osoba posiadająca pewną zdolność do manipulacji i wykorzystywania swoich cech osobowościowych w celu zdobycia władzy, nie można zapominać, że jego impulsywność i agresja stanowią ogromne zagrożenie nie tylko dla jego kraju, ale również dla całego świata. Demokracja i rządy prawa stoją w opozycji do socjopatycznych cech charakteru, które cechują osoby dążące do absolutnej władzy. W tym przypadku, każda decyzja, jaką podejmuje Trump, może być traktowana jako ruch w kierunku całkowitej autokracji, w której liczy się tylko jego wola, a nie dobro wspólne. W takim kontekście nie ma miejsca na jakąkolwiek alternatywną opinię, nie ma miejsca na krytykę, a każda forma oporu staje się zagrożeniem dla jego autorytetu. Tego typu władza nie liczy się z żadnymi wartościami moralnymi, ponieważ dla osoby takiej jak Trump, cała rzeczywistość jest uwarunkowana jego potrzebą dominacji i przekonaniem, że ma pełne prawo do narzucenia swojej woli światu.

Jak paranoiczna osobowość Donalda Trumpa wpływa na jego polityczne decyzje?

Donald Trump, w swojej charakterystycznej formie reakcji na rzeczywistość, prezentuje zjawisko, które mogłoby zostać określone jako wariacja na temat słynnego „Myślę, więc jestem” Kartezjusza, brzmiące „Myślę to, więc to istnieje”. Taka postawa, wyraz paradoksalnej pewności siebie, jest głęboko zakorzeniona w jego osobowości i stanowi nieodłączny element jego stylu myślenia. To podejście, w którym nieistotne są fakty, a jedynie to, co zostanie przyjęte za prawdę, niepodlegające weryfikacji ani kwestionowaniu, pozostaje niezmienne w jego działaniach. Z taką postawą spotykamy się u wielu liderów o paranoicznych skłonnościach, którzy, podobnie jak Trump, wykazują głęboką nieufność wobec rzeczywistości, której nie rozumieją lub której nie akceptują. Przykładem może być jego publiczna krytyka mediów, które według niego przedstawiają „fałszywe wiadomości”, a sam sposób, w jaki traktuje nieprzychylne relacje, przypomina mechanizmy działań typowe dla totalitarnych reżimów, chociaż w bardziej łagodnej formie.

Media, takie jak CNN, MSNBC czy New York Times, pełnią istotną rolę w przedstawianiu prawdziwego obrazu działań Trumpa i jego administracji. Bez ich wysiłków w informowaniu społeczeństwa, prezydentura Trumpa mogłaby przyjąć znacznie bardziej niebezpieczny, wręcz radykalny obrót, jak to miało miejsce w przypadku Hitlera. Jego atak na niezależne dziennikarstwo, oskarżając je o „fałszywe wiadomości”, jest nie tylko atakiem na wolność mediów, ale także na podstawowe zasady demokracji, które są niezbędne do kontrolowania władzy. Trump, mimo braku faktycznej kontroli nad mediami, stara się je zdyskredytować, sugerując, że każde śledztwo dotyczące jego działań lub związku z rosyjską ingerencją w wybory nie ma podstaw.

Wielu komentatorów, w tym Thomas Friedman, Rachel Maddow czy Lawrence O'Donnell, często określa Trumpa jako „szalonego”, a jego działania jako „niezrównoważone”. Takie określenia pojawiają się nie tylko w kontekście jego decyzji o zwolnieniu dyrektora FBI, Jamesa Comeya, ale również w wielu innych sytuacjach, w których Trump wykazuje oznaki silnej impulsywności i braku stabilności. W tej sytuacji pojawia się pytanie, czy takie oceny są uzasadnione i czy można je traktować jako próbę diagnozy psychicznej. Wielu ekspertów, takich jak Donny Deutsch, wskazuje na potrzebę złamania zasady Goldwatera, która zabrania psychiatrom dokonywania ocen psychicznych osób publicznych bez ich bezpośredniej diagnozy. Jednakże, w przypadku Trumpa, warto zauważyć, że jego paranoiczne skłonności i wybuchowa natura stanowią poważne zagrożenie dla stabilności politycznej kraju.

Również, w obliczu takiej osobowości, jego otoczenie staje się częścią tej paranoi. Trump otacza się doradcami, którzy albo nie są w stanie wyprowadzić go z jego podejrzliwości, albo wręcz identyfikują się z jego stanowiskiem. Przypadki takie jak te, w których Trump posuwa się do zwolnienia osób z jego administracji, które nie spełniają jego oczekiwań, są częścią głębszego mechanizmu obronnego, który zapobiega przyjęciu odpowiedzialności lub przyznaniu się do błędów. Jego charakterystyczna reakcja na każdą krytykę to poczucie zdrady, które skutkuje działaniami mającymi na celu wyeliminowanie rzekomych wrogów, co przywodzi na myśl autokratów, takich jak Stalin czy Hitler, którzy równie bezlitośnie eliminowali swoich przeciwników.

Trudność w zrozumieniu Trumpa polega na tym, że jego osobowość nie pozwala na jakiekolwiek próby znalezienia wytłumaczenia w jego przeszłości, szczególnie w dzieciństwie. Jego postawa jest autonomiczna, a nie można jej zrozumieć przez pryzmat klasycznej psychoanalizy, która zakłada, że zmiany w charakterze wynikają z procesów zachodzących w dzieciństwie. Trump, podobnie jak inne osoby o paranoicznych skłonnościach, jest w pełni zamknięty w swojej wizji świata, która jest zgodna z jego własnymi wyobrażeniami o zagrożeniu, zdradzie i nadchodzącej apokalipsie. Takie podejście powoduje, że niemożliwe jest dokonanie jakiejkolwiek analizy, która mogłaby prowadzić do zmiany w jego sposobie myślenia.

Co istotne, w przypadku takiej osobowości, nie ma możliwości przeprowadzenia skutecznej terapii. Osoby o paranoicznym charakterze, jak Trump, mogą czasem zgłosić się na terapię, ale ich motywacja do współpracy jest zazwyczaj bardzo niska. Po rozwiązaniu problemu, który skłonił je do szukania pomocy, szybko tracą zainteresowanie procesem terapeutycznym i zaczynają deprecjonować terapeutę. Trump, będąc u władzy, stwarza tym samym nie tylko wewnętrzne zagrożenie w ramach administracji, ale także wpływa na postrzeganą stabilność polityczną kraju.

Ważnym aspektem jest również zrozumienie, że jego działania, choć często postrzegane jako impulsywne czy irracjonalne, mają głęboko zakorzenione podstawy w jego osobowości. Jako paranoik, Trump dostrzega wszędzie zagrożenia, które w rzeczywistości są wyłącznie jego projekcjami. Takie podejście prowadzi do katastrofalnych decyzji, które mogą mieć poważne konsekwencje zarówno dla Stanów Zjednoczonych, jak i dla całego świata. Nawet jeśli nie wszystkie jego decyzje polityczne będą miały destrukcyjny wpływ na kraj, to jego paranoiczne nastawienie do rzeczywistości może spowodować poważne kryzysy polityczne, zarówno wewnętrzne, jak i międzynarodowe.

W obliczu takich wyzwań, obywatele Stanów Zjednoczonych muszą zrozumieć, że prawdziwe zagrożenie nie tkwi tylko w polityce Trumpa, ale w samej jego osobowości, która nieustannie podważa fundamenty demokracji. Ostatecznie, to od wyborców zależy, czy będą w stanie zrozumieć i odpowiednio zareagować na wyzwania, jakie stawia przed nimi jego paranoiczny charakter.

Jak wyzwolenie od lęków po wyborach może kształtować naszą rzeczywistość emocjonalną?

W 2017 roku, w wyniku badań przeprowadzonych przez Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne (APA), okazało się, że dwie trzecie Amerykanów wyrażało lęk o przyszłość narodu. Choć stres dotyczący przyszłości był odczuwany w podobnym stopniu przez obie strony polityczne, to szczególnie silnie odczuwali go zwolennicy Partii Demokratycznej, osiągając 76%. Równocześnie niemal 60% Republikanów odczuwało ten sam lęk. Taki stan rzeczy nie ograniczał się jednak do obywateli, ale również do terapeutów, którzy, pomagając swoim pacjentom w radzeniu sobie ze stresem, nie byli w stanie zignorować własnych, podobnych reakcji emocjonalnych.

W kontekście tego zjawiska, trudno nie zauważyć, jak wprowadzenie zmiany na szczytach władzy wpłynęło na zdrowie psychiczne ludzi, zmieniając sposób, w jaki postrzegają oni rzeczywistość. Dla wielu psychoterapeutów okres po wyborach stał się czasem nie tylko terapii pacjentów, ale także zmierzenia się z własnym lękiem, z poczuciem niepewności, rozczarowania, a nawet gniewu. Co więcej, wielu z tych specjalistów miało trudności z oddzieleniem swoich odczuć od emocji pacjentów. Często psychologowie musieli mierzyć się z podwójnym stresem: jednym wynikającym z ich pracy, a drugim – z chaosu politycznego i napięć społecznych.

Przykład pracy z pacjentem, który zmagał się z zaburzeniami lękowymi związanymi z postwyborczym kryzysem, może obrazuje, jak głęboko takie wydarzenia wchodzą w życie ludzi. Claire, matka dziecka ze specjalnymi potrzebami, której mąż wykazywał cechy osobowości narcystycznej, doświadczyła intensyfikacji swoich lęków po wyborach. Pomoc psychologiczna polegała na pomocy w zrozumieniu legitymacji jej obaw, a także wypracowaniu zdrowych granic w relacjach z toksycznymi postawami. Dodatkowo, terapeutyczna praca koncentrowała się na działaniach, które mogły przywrócić jej kontrolę, takich jak wolontariat czy wyrażenie wdzięczności osobom wspierającym jej dziecko. To zaangażowanie w aktywności pozytywne pozwoliło jej poczuć, że ma wpływ na swoje życie i życie innych, mimo politycznych trudności.

Podobny wpływ miała sytuacja Ida, młodej kobiety, która po wyborach zaczęła widzieć analogie między polityką a „emocjonalnym nadużyciem” na poziomie społecznym. Zwiększone napięcie i niepokój w jej życiu osobistym skupiły się na tym, co ona sama mogła zrobić, by zminimalizować poczucie bezsilności – uczestniczyła w marszach protestacyjnych, chociaż jej nawyki związane z mediami społecznościowymi nadal pozostawały problemem. W takich przypadkach psychologowie, szczególnie ci, którzy mają bliski kontakt z pacjentami, znajdują się w trudnej sytuacji. Z jednej strony muszą wspierać pacjentów w radzeniu sobie z ich emocjami, a z drugiej – nie mogą ignorować własnych odczuć, które mogą się powielać i wpływać na efektywność terapii.

Znaczące dla pracy terapeuty jest nie tylko rozpoznawanie problemu, ale i umiejętność dostosowywania interwencji do specyficznych potrzeb pacjenta, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych, gdy jego własna zdolność do podejmowania decyzji jest ograniczona przez lęki i poczucie zagrożenia. Stosowanie technik takich jak mindfulness, terapia poznawczo-behawioralna, a także dialektyczno-behawioralna, w takich kontekstach daje pacjentowi narzędzia nie tylko do radzenia sobie z emocjami, ale i do konstruktywnego działania w niestabilnym świecie.

Bez względu na to, czy mamy do czynienia z bardziej bezpośrednim lękiem politycznym, jak w przypadku pacjentów opisanych powyżej, czy też z długofalowym stresem wynikającym z obawy przed przyszłością, niezwykle ważne jest, aby pacjenci poczuli, że mają kontrolę nad tym, co dzieje się w ich życiu. Bardzo istotne w takich momentach jest podkreślenie, że nasze działania, nawet te, które mogą wydawać się małe – jak wyrażenie opinii, działanie na rzecz społeczeństwa, dbanie o siebie i swoich bliskich – mogą przywrócić poczucie sprawczości w świecie, który wydaje się wymykać spod kontroli.

Psycholodzy, nie tylko w kontekście terapii politycznych lęków, ale także w pracy nad traumą i stresem, odgrywają kluczową rolę w pomaganiu pacjentom w zachowaniu równowagi psychicznej w okresach niepewności. Pomoc ta polega nie tylko na rozumieniu psychologicznych mechanizmów, ale także na działaniach praktycznych, które umożliwiają pacjentom odzyskanie poczucia sensu i kontroli nad ich życiem w trudnych czasach.

Czy prezydent USA powinien przejść ocenę psychiatryczną przed objęciem urzędu?

Przez całe dzieje Stanów Zjednoczonych prezydenci borykali się z poważnymi problemami zdrowotnymi i psychicznymi, które często były nieznane opinii publicznej. Wśród wielu osób sprawujących ten urząd w historii, niemal połowa (49%) z 37 prezydentów wykazywała symptomy sugerujące obecność zaburzeń psychicznych (Davidson, Connor i Swartz 2006). Przykładem mogą być objawy depresji, jakie doświadczał prezydent Pierce, a także objawy paranoi, które towarzyszyły prezydentowi Nixonowi. Z kolei prezydent Reagan zmagał się z demencją, a Wilson po przebytej ciężkiej chorobie w postaci udaru mózgu stracił zdolność do sprawowania pełnej kontroli nad swoimi funkcjami poznawczymi (Weinstein 1981). Niemniej jednak, mimo że żołnierze odpowiedzialni za przekazywanie rozkazów dotyczących użycia broni nuklearnej muszą przechodzić rygorystyczne badania psychologiczne i medyczne, nie istnieje wymaganie, by prezydent USA poddawał się takim badaniom przed objęciem urzędu. Z tego powodu, w czasie wyborów prezydenckich w 2016 roku, pojawiły się poważne obawy dotyczące zdolności psychicznych kandydata Donalda Trumpa do pełnienia tej najwyższej roli w państwie.

Jako psychiatrzy, mieliśmy poważne wątpliwości co do stabilności psychicznej Trumpa, które nasiliły się w trakcie kampanii wyborczej. Jego niemożność rozróżniania faktów od fikcji, lekceważenie zasad prawa, brak tolerancji dla odmiennych perspektyw, a także jego impulsywne i często agresywne reakcje na krytykę stawiały pod znakiem zapytania jego zdolność do sprawowania władzy. Ponadto, Donald Trump wykazywał cechy charakterystyczne dla zaburzeń osobowości, takie jak narcyzm i impulsywność, które mogłyby być zagrożeniem w kontekście decyzji związanych z bezpieczeństwem narodowym, w tym z użyciem broni nuklearnej.

W listopadzie 2016 roku, w odpowiedzi na rosnące obawy o zdrowie psychiczne prezydenta-elekta, postanowiliśmy, wspólnie z koleżanką Judith Herman, wysłać list do ówczesnego prezydenta Obamy, w którym zaleciliśmy przeprowadzenie niezależnej oceny psychiatrycznej Trumpa. Uważaliśmy, że takie badanie jest konieczne z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego. W piśmie wskazaliśmy na szereg symptomów, które mogą świadczyć o braku odpowiednich zdolności do pełnienia tej roli – w tym nawiązywanie do jego obsesyjnej postawy, impulsywności i tendencji do pomijania rzeczywistości. Proponowaliśmy, aby Trump przeszedł pełne badanie medyczne i neuropsychiatryczne, które powinno zostać przeprowadzone przez bezstronną grupę ekspertów.

Odpowiedzi ze strony Białego Domu nie otrzymaliśmy, jednak nasza inicjatywa szybko stała się przedmiotem ogólnokrajowej debaty. List został opublikowany na łamach "Huffington Post", co spotkało się z dużym zainteresowaniem. Zaczęły pojawiać się pytania o to, czy prezydent powinien przechodzić takie testy przed objęciem urzędu, szczególnie w kontekście globalnego bezpieczeństwa i ryzyka, jakie wiąże się z posiadaniem przez niego pełnej kontroli nad arsenałem nuklearnym.

Wydaje się, że w obecnych czasach, biorąc pod uwagę ryzyko związane z nieodpowiedzialnym sprawowaniem władzy przez osoby, które mogą cierpieć na różne zaburzenia psychiczne, kwestia obowiązkowej oceny psychiatrycznej prezydentów powinna stać się tematem do szerokiej dyskusji. Pomimo że sama weryfikacja stanu psychicznego może być kontrowersyjna, to nie możemy zapominać, że prezydent USA odpowiada nie tylko za swoje państwo, ale także za globalny ład bezpieczeństwa, który może zostać poważnie zaburzony przez decyzje podjęte w wyniku jego niestabilności psychicznej.

Tym bardziej ważne jest, aby społeczeństwo i władze publiczne zrozumiały, jak duże konsekwencje mogą wynikać z nieprawidłowego stanu zdrowia psychicznego osoby pełniącej najwyższy urząd. Niezależne oceny psychiatryczne prezydentów mogłyby stanowić istotny element zabezpieczający przed sytuacjami, w których niezrównoważona osoba znalazłaby się na czele państwa posiadającego broń nuklearną. Takie decyzje mogą wpłynąć na przyszłość całego świata.

Czy psycholodzy powinni komentować psychologię Donalda Trumpa?

W debacie na temat zdrowia psychicznego Donalda Trumpa pojawia się nie tylko kwestia jego osobowości, ale także roli, jaką powinni odegrać eksperci zdrowia psychicznego w analizie działań politycznych. Współczesna polityka jest coraz częściej postrzegana przez pryzmat osobistych cech liderów, a nie tylko ich politycznych decyzji. W związku z tym rośnie znaczenie diagnozy psychologicznych aspektów zachowań przywódców, w tym oceny, czy ich cechy mogą stanowić zagrożenie dla społeczeństwa.

Trump, jak wskazują liczni eksperci, jest postacią o skomplikowanej psychologii, której wpływ na politykę jest wielki. Jego cechy, takie jak narcyzm, brak empatii, czy tendencja do impulsywnego działania, stanowią zagrożenie nie tylko dla stabilności politycznej, ale także dla zdrowia psychicznego obywateli. Zjawisko, które można określić mianem „Trump Anxiety Disorder”, odnosi się do stanów lękowych i depresyjnych u części społeczeństwa, które w obliczu nieprzewidywalnych działań prezydenta odczuwają chroniczny stres i niepokój.

Istotnym problemem, który pojawia się w tym kontekście, jest kwestia odpowiedzialności psychologów i psychiatrów za wyrażanie opinii na temat osoby publicznej, której diagnoza nie została postawiona na podstawie formalnych badań. Kluczowym pytaniem jest, czy eksperci w tej dziedzinie powinni zabierać głos w kwestiach zdrowia psychicznego liderów politycznych, zwłaszcza gdy nie mają dostępu do ich pełnej historii medycznej. Zgodnie z etyką zawodową, psychiatrzy powinni unikać stawiania diagnozy bez przeprowadzenia odpowiednich badań. Jednak w obliczu ewidentnych zagrożeń, jakie mogą płynąć z nieodpowiedzialnych decyzji przywódcy, pojawia się również konieczność publicznego ostrzegania przed ryzykiem.

Równocześnie nie możemy zapominać, że ocena psychiczna Trumpa może być rozpatrywana nie tylko w kontekście jego działań jako prezydenta, ale również w ramach jego indywidualnych zaburzeń psychicznych. Często używane w tej debacie terminy, takie jak „narcyzm patologiczny” czy „sociopatia”, wskazują na głębsze mechanizmy psychiczne, które mogą rządzić jego decyzjami. Takie cechy mogą przyczyniać się do podejmowania działań, które, z perspektywy zdrowia publicznego, mogą być uznane za niebezpieczne, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestia wojny, broni jądrowej czy innych decyzji mogących wpłynąć na globalny pokój.

Eksperci wskazują na problem tzw. „wielkiej normalności”, który może dotyczyć liderów w przypadku, gdy ich szkodliwe zachowania stają się normą w polityce. Taki proces ma miejsce, gdy społeczeństwo przestaje zauważać niepokojące cechy charakteru liderów, ponieważ stały się one częścią codziennego życia politycznego. Zatem problem Trumpa wykracza poza jego osobistą psychologię – staje się kwestią społeczną, w której opinii publicznej należy przypomnieć o zagrożeniach związanych z tego typu postawami.

Warto jednak pamiętać, że debata na temat psychologicznych cech polityków nie powinna ograniczać się jedynie do analizy indywidualnych przypadków. Zrozumienie mechanizmów psychicznych, które kierują działaniami liderów, jest kluczowe dla przewidywania skutków ich decyzji oraz dla oceny, w jaki sposób te cechy mogą wpływać na całe społeczeństwo. W kontekście Trumpa nie wystarczy jedynie wskazać na jego problemy psychiczne, ale należy zrozumieć, w jaki sposób te problemy mogą kształtować politykę, a także jakie mechanizmy psychiczne kryją się za decyzjami, które mogą zagrażać stabilności i zdrowiu całej populacji.

Przy ocenie tej kwestii warto także zauważyć, że nie jest to problem wyłącznie amerykański. Działania liderów z innych krajów, których charakteryzują podobne cechy, mogą również prowadzić do destrukcyjnych skutków. Współczesna polityka coraz częściej wymaga, by psychologia była traktowana jako integralna część analizy działań politycznych, ponieważ zrozumienie motywacji i zaburzeń psychicznych liderów może być kluczowe w zapobieganiu kryzysom.