Sztuka negocjacji, na której Donald Trump oparł swoją karierę, to nie tylko kwestia technik i strategii, ale przede wszystkim umiejętność kreowania spektaklu. Jego podejście do biznesu przypomina sztukę performatywną, coś, co można porównać do Broadwayu czy wielkich widowisk. Wspomina, jak jego matka miała zmysł do dramatyzmu, uwielbiała dostojne ceremonie i potrafiła zafascynować się koronacją królowej Elżbiety II w 1953 roku. Trump, jeszcze jako młody mężczyzna, marzył o karierze producenta filmowego i podziwiał takich ludzi jak Sam Goldwyn, Darryl Zanuck, czy Louis B. Mayer, których uznawał za wielkich showmanów. Zamiłowanie do spektakularnych wydarzeń, które mają swoje „widowisko”, było czymś, co zdefiniowało również jego późniejszy styl biznesowy.

Zrozumiał on, że wielkie transakcje to nie tylko ogłoszenia po fakcie, lecz proces, który sam w sobie może być częścią transakcji. To pokazanie światu, że negocjacja nie kończy się w momencie podpisania umowy, ale trwa, wciągając w nią wszystkich. Dobrze skonstruowane widowisko może nie tylko zmienić oblicze transakcji, ale wręcz ją stworzyć. Aby skutecznie działać, należy wykorzystać media – są one kluczowym elementem tworzenia wrażenia „ogromnego biznesu”. Jak mówi Trump w „Sztuce Robienia Umów”, media są zawsze głodne sensacji, a jeśli zrobisz coś, co wzbudza kontrowersje, one to zauważą. W ten sposób nie tylko pozyskujesz darmową reklamę, ale również, co ważniejsze, tworzy się wokół ciebie aura sukcesu.

Trump twierdzi, że w biznesie liczy się nie tylko zysk, ale także umiejętność kreowania wizerunku, który będzie przyciągał uwagę. Im większy i bardziej spektakularny jesteś, tym łatwiej przyciągniesz media i publiczność. Z perspektywy Trumpa, dążenie do sukcesu nie polega na delikatnym balansowaniu, lecz na dążeniu do maksymalnego efektu. Warto zauważyć, że dla Trumpa nie ma czegoś takiego jak zła reklama – każda informacja o nim, nawet negatywna, może być wykorzystana do dalszej promocji jego przedsięwzięć.

Kiedy wchodzi w negocjacje, stara się nie pokazywać, że zależy mu na jakimkolwiek porozumieniu. Posiadanie pozycji, z której można wyjść w każdej chwili, daje mu przewagę. Stworzenie wrażenia, że niczego nie potrzebujesz, a na podpisaniu umowy ci nie zależy, to klucz do sukcesu w rozmowach. Najgorsze, co można zrobić, to pokazać desperację. To zapach krwi, który wyczuje druga strona i zacznie wykorzystywać słabości. Leverage, czyli dźwignia, to kluczowa koncepcja w sztuce negocjacji Trumpa. Ma to być coś, co druga strona potrzebuje i nie może się bez tego obejść. W ten sposób buduje przewagę, zmuszając innych do „prośby” o transakcję.

Wielu ludzi, jak mówi Trump, boi się sukcesu. Z tego powodu nie podejmują ryzyka, bojąc się podjąć decyzje. Ci, którzy boją się porażki, są łatwym celem w procesie negocjacyjnym. Trump twierdzi, że jeden z elementów sztuki robienia umów to obnażanie słabości przeciwnika. Stawianie go w złym świetle, demonstrowanie jego porażek publicznie. Czasem to nawet część strategii, by uzyskać przewagę. Wielokrotnie, w kontekście kontrowersyjnych inwestycji, Trump stosował takie techniki, walcząc z konkurencją i krytykami swoich działań.

Przykładem może być jego negocjacja zakupu posiadłości Menie Estate w Szkocji. Trump wywierał na właściciela ogromną presję, negocjując nawet najdrobniejsze detale. Stosował tę samą technikę, co w wielu innych transakcjach – wywieranie nacisku aż do momentu, kiedy druga strona nie wytrzymała. Tak samo działał przy projektach w Nowym Jorku, gdzie ostatecznie przeforsował budowę nowego centrum konferencyjnego, zmuszając przeciwników do kapitulacji. Dążenie do wygranej w każdym pojedynczym aspekcie transakcji jest fundamentem jego podejścia.

Celem Trumpa, jak sam mówi, jest zawsze wygrana. Chociaż proces negocjacji jest złożony i wieloaspektowy, kluczem do sukcesu w jego oczach jest determinacja i nieustanne wywieranie presji na przeciwnika. Wielokrotnie w historii jego biznesowych działań to nie sama umowa decydowała o sukcesie, lecz siła, z jaką Trump narzucał swoje warunki. Zasada jest prosta: wygrana jest jedynym wynikiem, który się liczy. Każdy inny rezultat to porażka.

Z tego podejścia wynika jednak, że sukces nie zawsze oznacza koniec gry. Negocjacje mogą zmieniać swoje oblicze, a to, co wydaje się być przegraną, może być jedynie jednym z etapów długofalowej strategii. To, co dla innych może wydawać się końcem transakcji, dla Trumpa jest tylko chwilową przeszkodą w drodze do większego celu. Być może w tej filozofii tkwi tajemnica jego sukcesów – nigdy się nie poddaje, zawsze dąży do maksymalnej wygranej, traktując każdą porażkę jak kolejną możliwość na drodze do realizacji własnych ambicji.

Jak Donald Trump i Ivana Stracili Miłość w Biznesie?

Ivana Trump zaczęła pracować w Trump Organization pod koniec lat 70-tych, pełniąc rolę odpowiedzialną za projektowanie wnętrz w hotelu Grand Hyatt i wieży Trump Tower. Wkrótce po tym, w 1985 roku, wysłano ją do Atlantic City, aby zarządzała kasynem Trump Castle. Była to rola, która nie tylko sprawdzała jej zdolności zawodowe, ale także stawiała ją w bezpośredniej konfrontacji z własnym mężem. Donald Trump, podobnie jak ona, nie miał problemu z przyjmowaniem postawy autokratycznej w relacjach z pracownikami, co sprawiało, że oboje byli skuteczni, ale również bardzo surowi w swoich wymaganiach. Ivana, mimo swojej twardości, zdobywała lojalność pracowników i podziw dla swojej determinacji.

Współpraca w pracy zaczęła zdominować ich małżeństwo. Ivana stała się partnerką biznesową Donalda w sposób, który zbliżał ich do siebie pod względem zawodowym, ale oddalał na poziomie osobistym. Ivana sama zauważyła, że jej zawodowe osiągnięcia w Trump Organization przyczyniły się do tego, że zaczęli spędzać więcej czasu na rozmowach o biznesie, co stopniowo zabijało intymność ich relacji. Donald Trump, z biegiem lat, zaczął postrzegać ją przede wszystkim jako współpracownika, a nie żonę. Zamiast rozmów o sprawach osobistych, ich spotkania toczyły się wokół tematów dotyczących finansów i wyników kasyna. W ten sposób ich małżeństwo zamieniało się w coś przypominającego bardziej zimną i pragmatyczną współpracę biznesową niż związek oparty na miłości.

Ten kryzys w ich relacji w dużej mierze wynikał z faktu, że Donald Trump postrzegał życie w sposób epizodyczny. Każdy dzień, każde wydarzenie było dla niego oddzielną historią, którą należało wygrać, nie przejmując się konsekwencjami z przeszłości czy przyszłości. Poczucie braku długoterminowej tożsamości oraz nieustanne przerzucanie ról i celów sprawiały, że zarówno on, jak i Ivana byli zmuszeni żyć w ciągłym napięciu, nie potrafiąc odnaleźć równowagi między życiem osobistym a zawodowym.

Pewnego dnia Donald, sfrustrowany złą sytuacją w kasynie Trump Castle, publicznie skarcił Ivana za nieosiąganie odpowiednich wyników. Po tym upokorzeniu jednak, zadzwonił do niej, aby wyrazić swoją miłość. Tego typu sprzeczne zachowanie stało się charakterystyczne dla Trumpa i jego podejścia do relacji. Często działał on w sposób, który w danej chwili wydawał się mu najkorzystniejszy, nie zwracając uwagi na długofalowe skutki swoich działań. Ta dynamika przejawiała się nie tylko w jego małżeństwie, ale również w wielu innych aspektach jego życia.

Miłość między Donaldem a Ivaną, początkowo silna, stopniowo przerodziła się w coś, co można by określić jako "biznesową historię miłości", jak opisuje to psycholog Robert Sternberg w swojej książce Love Is a Story. Zgodnie z tym podejściem, relacje, w których dominują interesy ekonomiczne i społeczne, często stają się powierzchowne, co prowadzi do wypalenia się uczucia i poszukiwania nowych emocji poza związkiem. Tak właśnie stało się w przypadku Donalda – jego fascynacja Ivana zanikła w miarę jak przekształcała się w jego partnerkę biznesową.

W pewnym momencie, w połowie lat 80-tych, Donald już nie traktował Ivany jako żony, ale jako osobę zaangażowaną w interesy. Ivana natomiast opisała ten proces w słowach: "Zbyt wiele osiągnęłam zawodowo, aby pozostać żoną Trumpa. W naszym małżeństwie nie mogło być dwóch gwiazd. Ktoś musiał odejść." Mimo że jej zaangażowanie w interesy męża było najszczersze, niestety oboje stali się w pewnym sensie zbyt podobni do siebie – oboje skoncentrowani na sukcesie, jednak niewystarczająco na sobie nawzajem.

Sytuacja pogorszyła się w 1989 roku, kiedy Donald zaczął tracić zainteresowanie fizycznym aspektem swojego małżeństwa. Ivana, chcąc odzyskać jego uwagę, poddała się operacjom plastycznym, jednak te zmiany nie wzbudziły pożądania Trumpa. Donald, zmagający się z własnym kryzysem wieku średniego i osobistymi problemami, zaczął szukać ukojenia w ramionach młodszej kobiety – aktorki Marli Maples. Wówczas Donald i Ivana stali się bardziej obcymi sobie osobami niż kiedykolwiek wcześniej, choć na zewnątrz ich małżeństwo nadal funkcjonowało. Ostatecznie, to Marla stała się kobietą, która wypełniała lukę w życiu Trumpa.

Nie ma wątpliwości, że ten okres w życiu Trumpa stanowił moment przełomowy – nie tylko w jego małżeństwie, ale także w jego podejściu do życia i własnej tożsamości. 1989 rok stał się punktem zwrotnym, gdzie jego małżeństwo z Ivana zaczęło się rozpadać, a Donald Trump zaczął bardziej koncentrować się na własnych pragnieniach, zapominając o relacjach, które wcześniej kształtowały jego życie.

Kiedy analizuje się historię Donalda Trumpa, widać wyraźnie, że jego podejście do życia i relacji było zdecydowanie bardziej "epizodyczne" niż ciągłe i świadome. Jego emocjonalna niestabilność, brak długofalowej wizji oraz stała potrzeba bycia na szczycie za wszelką cenę zdominowały wszystkie aspekty jego życia – zarówno osobiste, jak i zawodowe. Jego małżeństwo z Ivaną, które mogło być fundamentem trwałej relacji, ostatecznie rozpadło się, gdy zniknęła równowaga między ich uczuciami a wspólnymi celami zawodowymi.