Życie, które poznajemy poprzez czytanie i inne formy fikcyjnego doświadczenia, nie jest naszym własnym życiem. A jednak w subtelny sposób uczy nas ono, czym jest życie ludzkie i jak można je przeżyć. Coraz większa liczba badań z zakresu psychologii pokazuje, że czytanie opowieści ma siłę formacyjną, zwłaszcza w obszarze cech określanych jako ugodowość i zdolności społeczne. Lektura historii aktywuje w mózgu obszary odpowiedzialne za tzw. poznanie społeczne – zdolność wyobrażania sobie, jak inni widzą świat, oraz przywoływania w sobie empatii, współczucia i zrozumienia międzyludzkiego.
Nie każda lektura działa jednak tak samo. Kluczem okazuje się fikcja. To właśnie fikcja umożliwia czytelnikowi eksplorowanie stanów emocjonalnych i intencji bohaterów, których doświadczenia są często radykalnie odmienne od jego własnych. Wielka literatura od zawsze dawała czytelnikom dostęp do umysłów innych ludzi. Wspólne dzielenie się opowieściami buduje więzi społeczne, łączy ludzi we wspólnoty przyjaźni i solidarności.
Badania pokazują, że ilość przeczytanej w ciągu życia fikcji silnie przewiduje poziom empatii i umiejętności społecznych. Czytanie literatury faktu nie wykazuje tego samego związku. To ekspozycja na historie, a nie na informacje same w sobie, wydaje się kształtować cechy sprzyjające ludzkiej otwartości i zdolności rozumienia innych.
Przeciwnym biegunem wydaje się być przykład Donalda Trumpa, człowieka walczącego w każdej chwili o zwycięstwo i skupionego wyłącznie na bieżącej potyczce. Biografowie donoszą, że w jego otoczeniu trudno znaleźć książki; jego doradcy z trudem nakłaniają go do lektury raportów. Trudno wyobrazić go sobie z powieścią w ręku, pogrążonego w fikcyjnym świecie, który uczy dystansu do własnej egzystencji i kształtuje wyobraźnię moralną. W jego życiu nie ma czasu na narracje długiego trwania, na refleksję nad tym, jak można byłoby żyć inaczej, widzieć świat cudzymi oczami. Jak bokser w ringu, skoncentrowany na następnym ciosie, nie może pozwolić sobie na moment zawahania czy na senne marzenia.
W kontrze do takiej postawy stoi tradycja amerykańskiej polityki, która – aż do niedawna – pielęgnowała więź z literaturą i sztuką. John F. Kennedy zapraszał do Białego Domu pisarzy i artystów awangardowych, Ronald Reagan organizował regularne koncerty, George W. Bush rywalizował ze swoim doradcą o to, kto przeczyta więcej książek w roku, Barack Obama dzielił się swoimi ulubionymi powieściami i esejami. W każdej z tych praktyk pobrzmiewał ten sam motyw: zrozumienie, że sztuka i literatura poszerzają wyobraźnię moralną, czyniąc niemożliwym przyzwolenie na odczłowieczanie innych. Bez sztuki stajemy się społeczeństwem zubożałym, krótkowzrocznym, nieuczącym się, okrutnym.
Jak Donald Trump formował swoje relacje z rodziną i co to mówi o jego osobowości?
Mary Trump, matka Donalda Trumpa, była osobą w oczach wielu ciepłą, opiekuńczą i miłą, co powtarzają zarówno członkowie rodziny, jak i osoby spoza niej. Choć była zaangażowana w działalność charytatywną i społecznościową, w okresie, kiedy Donald był dzieckiem, jej obowiązki mogły oznaczać częste nieobecności w domu, co, biorąc pod uwagę ówczesne normy, nie było niczym niezwykłym. Osoby w jej społecznych kręgach zatrudniały pomoc domową, aby móc aktywnie uczestniczyć w życiu społecznym, co pozwalało im równocześnie zapewniać domowe ciepło i stabilność. Choć Donald Trump wielokrotnie mówił, że kochał swoją matkę, to z perspektywy psychologii ewolucyjnej można stwierdzić, że to ona była dla niego „pierwszą miłością”, a relacja z nią mogła wyznaczyć pewien wzorzec w jego późniejszych związkach miłosnych. Oczywiście, opowieści o jego matce są owiane tajemnicą i niełatwo je jednoznacznie rozgryźć.
Na etapie młodzieżowym, w ostatnim roku nauki w Nowojorskiej Akademii Wojskowej, Donald Trump nie został uznany za "Najbardziej prawdopodobnego do odniesienia sukcesu", jednak zdobył najwięcej głosów w kategorii "Ladnie wyglądający chłopak". Jego popularność wśród kobiet utrzymywała się także na uniwersytecie Whartona. Posiadał reputację przystojnego, pewnego siebie mężczyzny, który miał wiele romansów z atrakcyjnymi dziewczynami. Jeden z kolegów z uczelni wspominał, że za każdym razem, kiedy go widział, towarzyszyła mu jakaś ładna dziewczyna. Jako młody mężczyzna, mieszkający w Nowym Jorku, Trump zyskał reputację playboya, często bywał w najbardziej luksusowych nocnych klubach, gdzie jego spotkania z modelkami stały się tematem wielu plotek. Jednak mimo relacji z kobietami o niezaprzeczalnej urodzie, Trump odczuwał rozczarowanie ich brakiem intelektu i osobowości. Dopiero spotkanie z Ivana Zelnickova miało na nim prawdziwy wpływ.
Ivana była kobietą o wyjątkowej urodzie, a także o silnej osobowości. Wychowana w Czechosłowacji, po ucieczce na Zachód, udało jej się osiągnąć sukces jako modelka. To właśnie Ivana, w wyniku intensywnego zabiegania ze strony Donalda Trumpa, stała się jego żoną w 1977 roku. Ich małżeństwo, choć zaczęło się od romantycznego oczarowania, szybko przerodziło się w formalny związek, który wkrótce stał się tematem plotek i spekulacji. Ivana była osobą, która poczuła się związana z Donaldem nie tylko na poziomie uczuciowym, ale również jako partnerka w jego rosnącej karierze biznesowej.
Ich dzieci, Donald Junior, Ivanka i Eric, wychowywały się w atmosferze luksusu, ale również pod dużym wpływem swoich rodziców, zwłaszcza Ivany, która pełniła rolę głównej opiekunki. Donald Trump, mimo że aktywnie angażował się w życie zawodowe, miał trudności z pełnieniem roli ojca w tradycyjnym sensie. Częściej niż zabawki czy wspólne chwile z dziećmi, dzieci Trumpów widywały go w jego biurze, gdzie dominowały jego zawodowe obowiązki. Choć na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że Donald nie interesował się dziećmi w klasyczny sposób, to jego relacja z nimi nie była pozbawiona ciepła. Zgodnie z relacjami Ivany, Donald kochał swoje dzieci i był wobec nich czuły, jednak większość ich wspólnych chwil miała miejsce w biurze, a nie w domu.
Przyglądając się tym relacjom, warto dostrzec, jak Donald Trump, mimo swojej potężnej kariery i publicznego wizerunku, łączył życie zawodowe z życiem rodzinnym w sposób, który odbiegał od klasycznych wzorców. Takie połączenie ról ojca i męża w świecie korporacyjnym i medialnym kształtowało jego osobowość i sposób bycia, a także sposób, w jaki widzieli go inni – zarówno członkowie rodziny, jak i osoby spoza niej.
Ivana, choć przez długi czas zdominowana przez silną osobowość męża, ostatecznie znalazła swoje miejsce w społeczeństwie jako osoba, która nie tylko pełniła rolę matki i żony, ale także miała swoje własne osiągnięcia. Trump i Ivana żyli w systemie, który opierał się na równowadze między ich indywidualnymi ambicjami a wymaganiami ich rodziny. Dzieci Trumpów dorastały w wyjątkowym środowisku, które, choć pełne luksusów, nie było wolne od presji związanej z dorastaniem w cieniu takiej rodziny.
Warto zauważyć, że Donald Trump jako ojciec nie podążał za tradycyjnymi wzorcami wychowawczymi. Jego relacje z dziećmi opierały się raczej na wspólnym spędzaniu czasu w biurze i w świecie korporacyjnym, co może być również kluczem do zrozumienia jego późniejszych relacji z dziećmi, zwłaszcza w kontekście jego politycznej kariery.
Jak Donald Trump budował swoje imperium? Historia pełna ryzyka, ambicji i kontrowersji
Donald Trump, po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Fordham i Uniwersytecie Pensylwanii, zdobywając dyplom licencjata w Szkole Finansów i Handlu Wharton, postanowił podążyć śladami swojego ojca i zbudować fortunę na rynku nieruchomości. Jego ambicje były jednak znacznie większe niż te, które miał jego ojciec. Nie satysfakcjonowała go budowa imperium na przedmieściach Nowego Jorku. Pomimo rad ojca, Trump skupił się na Manhattan. W 1971 roku przeprowadził się do kawalerki przy Third Avenue i 75. ulicy. Chociaż nadal zarządzał budynkami i realizował projekty dla rodzinnego biznesu, jego uwagę w pełni pochłaniały mapy Manhattanu. Chodził po ulicach, szukając nowych możliwości. Dla niego miasto, pomimo kryzysu, pełne było nieograniczonych szans.
Lata 70. były dla nieruchomości w Nowym Jorku okresem pełnym trudności. Okolice podupadały, przestępczość rosła, a finanse miasta były w ruinie. Mimo to, w umyśle młodego Trumpa Nowy Jork pozostawał miejscem pełnym nieograniczonych możliwości. Wydarzenia takie jak wielka awaria prądu w 1977 roku czy zbrodnicza seria morderstw popełnionych przez „Syna Sama” wywołały powszechne poczucie strachu. Tego rodzaju napięcie i niepewność były dla Trumpa istnym katalizatorem do działania, niczym tło dla jego własnej historii sukcesu.
Wówczas Trump intensywnie kształtował swój wizerunek. Przedstawiany przez media jako młody, przystojny i bogaty mężczyzna, który otaczał się znanymi modelkami, gwiazdami filmowymi i ważnymi ludźmi, stawał się symbolem sukcesu i luksusu. W mediach, a zwłaszcza w New York Times, opisywano go jako człowieka pełnego charyzmy, jeżdżącego po mieście w srebrnym cadillacu z inicjałami „DJT” na tablicach rejestracyjnych, nieustannie zamierzającego dokonać kolejnego wielkiego kroku na rynku nieruchomości.
Choć nie wszystkie jego przedsięwzięcia kończyły się sukcesem, Trumpowi udało się zdobyć niebagatelne osiągnięcia. Miasto odrzuciło jego ofertę budowy centrum kongresowego, ale z pomocą znacznych ulg podatkowych udało mu się zrealizować projekt przebudowy Commodore Hotel w elegancki Grand Hyatt New York, który otwarto w 1980 roku. Niedługo potem rozpoczęto budowę Trump Tower, która miała stać się jednym z symboli nowego oblicza Nowego Jorku. Pomimo kontrowersji, jak np. zniszczenie cennych rzeźb w stylu Art Deco, które miały zostać przekazane do Metropolitalnego Muzeum Sztuki, projekt zakończył się sukcesem. Trump Tower, wzniesiona w 1983 roku, szybko stała się jednym z najbardziej rozpoznawalnych budynków w Nowym Jorku.
Z biegiem lat, Trump stawał się coraz bardziej popularny, ale jego ambicje sięgały dalej. Zaczęto go dostrzegać na szerszą skalę, zarówno w kraju, jak i za granicą. W 1985 roku, w trakcie rozmowy z dziennikarzem Tony’m Schwartz’em, Trump zrozumiał, że może stać się autorem książki, która opowie o jego sukcesach. Choć jego życie nie miało jeszcze wtedy typowej narracji autobiograficznej, zapadła decyzja o napisaniu książki, która miała zyskać wielką popularność – „The Art of the Deal”. Choć Trump wówczas nie wiedział, czym stanie się jego publiczna persona, to ta książka i jej zawartość miały wpłynąć na jego dalszą karierę. Książka, napisana przez Schwartz’a, okazała się kluczem do sukcesu w jeszcze szerszym kręgu odbiorców.
Pewnym paradoksem w tej historii jest to, że chociaż Trump bez wątpienia zdobył ogromne bogactwo i rozgłos, to jego życie publiczne wciąż pozostaje pełne kontrowersji. Współczesna refleksja nad jego drogą życiową pokazuje, że sukces, który osiągnął, nie był jedynie wynikiem talentu do biznesu, ale także zdolności do wykorzystania niepewności otaczającego świata, w którym się znalazł. Lata 70. w Nowym Jorku, z ich połączeniem ryzyka i możliwości, były doskonałym tłem dla rozwoju jego kariery.
Ważne jest, aby zauważyć, że Donald Trump nie jest typowym przykładem osoby, która opowiada spójną i klarowną historię swojego życia. W przeciwieństwie do wielu innych ludzi sukcesu, Trump nigdy nie miał jednej, ułożonej narracji. Jego życie to raczej seria impulsów, decyzji i zrywów, które w wyniku szczęścia, wytrwałości i odpowiednich kontaktów przeobraziły się w potężne imperium. Być może to właśnie jest klucz do zrozumienia jego kariery: nie polegała ona na tworzeniu spójnej opowieści o sobie, ale raczej na umiejętności tworzenia historii wokół siebie, na wykorzystywaniu niepewności i ryzyka, które panowały w świecie lat 70. i 80. XX wieku.
Czy Donald Trump jest przykładem obiektyfikacji w nowoczesnym świecie?
Donald Trump, w swojej działalności i słowach, wielokrotnie obniżał status kobiet do jednowymiarowych obiektów. Nie chodzi tu o wszystkie kobiety, lecz o te, które były obecne w jego życiu, zarówno zawodowym, jak i prywatnym. Przykładem może być sposób, w jaki traktował uczestniczki konkursu Miss USA z 2006 roku. Samantha Holvey opisała swoje doświadczenie, twierdząc, że Trump traktował ją jak „obiekt seksualny” i „przedmiot”. W jego oczach, uczestniczki konkursu były jedynie kawałkami „mięsa”. Ich ciała składały się z elementów takich jak twarze, piersi, pośladki, a czasem także mózgi – jednak te ostatnie miały mniejsze znaczenie. Pytanie, które warto zadać, brzmi: jak mężczyźni, tacy jak Trump, postrzegają ludzi w ogóle? Jako obiekty, które można oceniać według wyglądu i funkcji.
Obiekt, czyli rzecz, jest oceniany w sposób dosyć prosty: jest cenny, jeśli podoba się nam wizualnie, jeśli jest funkcjonalny i spełnia nasze potrzeby. Trump traktuje nie tylko przedmioty, ale i ludzi w ten sposób. Jego związki, jak małżeństwa czy relacje zawodowe, to transakcje, umowy dotyczące wymiany dóbr i usług. Jeśli dana osoba przestaje spełniać swoje funkcje w jego świecie, zostaje porzucona. Tak jak wymienia samochód na nowy model, tak samo traktuje swoich współpracowników i partnerki. Przez dekady, jego życie było wypełnione obiektami – nieruchomościami, kobietami, ale także kompetentnymi pracownikami, którzy pełnili określoną rolę.
Co dziwniejsze, Trump nie tylko obiektifikuje innych. Wydaje się, że ten proces dotyczy także jego samego. Obserwując jego zachowanie, nie sposób nie dostrzec, jak bardzo postrzega siebie jako coś więcej niż człowieka – raczej jako obiekt pożądania, doskonały, piękny, niezrównany prototyp tego, czego pragnie świat. W swojej psychice jest on nie tylko osobą, ale przede wszystkim rzeczą, którą należy podziwiać, pragnąć i adorować. A tym, którego Trump kocha najbardziej, jest on sam – jego własne odbicie, jego własny obraz. To nie tylko narcystyczna tendencja, to wręcz samomaniakalne utożsamienie siebie z obiektem pożądania.
Psycholodzy zgodnie wskazują na narcystyczny charakter osobowości Trumpa. Zjawisko to jest charakterystyczne dla osób, które nieustannie poszukują uznania, stawiając siebie w centrum uwagi. Donald Trump jest klasycznym przypadkiem narcystycznego zachowania, co potwierdzają zarówno psycholodzy, jak i jego przeciwnicy polityczni. Mówią o nim jako o „narcystycznym poziomie, jakiego kraj nigdy wcześniej nie widział”. Ten rodzaj narcystycznej projekcji sprawia, że Trump postrzega siebie jako coś więcej niż zwykłego człowieka – jego wizerunek w mediach jest wszędzie, a jego obecność jest odczuwalna w każdej przestrzeni, w której się znajduje.
Trump stworzył wokół siebie rzeczywistość, w której jego imię i jego twarz są obecne dosłownie wszędzie. Jego wizerunek, zdominowany przez jego nazwisko, zdobi budynki, hotele, kasyna, restauracje, a nawet zabawki. Przez długie lata miał własną służbę, która codziennie dostarczała mu najnowsze informacje o tym, jak często jego imię pojawiało się w mediach. Dziś, nawet jako prezydent, Trump nie musi już martwić się o to, bo włączając telewizor, znajdzie siebie na ekranie. Jego świat jest odbiciem jego samego, niczym nowoczesne jezioro Narcyza, w którym przegląda się jego wizerunek.
Warto również dostrzec, jak ta obiektifikacja nie ogranicza się tylko do ludzi i przedmiotów. Trump traktuje swoją rzeczywistość jak przestrzeń do ekspansji własnego ego. Wszystko, co go otacza – od budynków po nazwiska – staje się częścią jego osobistego mitu. Rzeczywistość, którą tworzy, jest jak lustro odbijające tylko jego własny obraz.
Ważne jest, by zrozumieć, że obiektifikacja nie dotyczy tylko kobiet, ale całego otoczenia, a także samego siebie. W przypadku Trumpa, świat, który zbudował, jest światem obiektów, które muszą spełniać jego potrzeby i pragnienia, a gdy przestają to robić, są zastępowane. Na koniec warto zauważyć, że narcystyczna obiektifikacja nie jest tylko prywatnym problemem jednostki – staje się ona częścią szerszego obrazu kulturowego, w którym nie tylko ludzie, ale i relacje społeczne stają się wymienne, funkcjonalne i powierzchowne.
Jak wpływa wczesne dzieciństwo na kształtowanie narcystycznych cech osobowości?
Dzieciństwo stanowi kluczowy etap w rozwoju człowieka, w którym kształtują się podstawowe mechanizmy psychiczne. Zagadnienie, które zyskuje na znaczeniu w kontekście psychologii, dotyczy relacji między wczesnymi doświadczeniami a późniejszymi cechami osobowości, szczególnie tymi, które mają charakter narcystyczny. Kohut i Kernberg, dwaj wybitni psychologowie, wskazali, że problemy związane z narcystycznym usposobieniem wywodzą się z chłodnego, zdystansowanego sposobu wychowywania dzieci. Kohut zwrócił uwagę na szczególną rolę, jaką w tym procesie odgrywa matka, a dokładniej jej sposób odbicia emocjonalnego i potwierdzania wewnętrznej wartości dziecka. Jeśli matka nie jest w stanie w odpowiedni sposób odzwierciedlić emocji dziecka, to ono samo może próbować wypełnić tę pustkę, stając się zarówno lustrem, jak i obrazem odbitym w tym lustrze. Taka postawa prowadzi do sytuacji, w której dziecko, podobnie jak Narcyz, nieustannie patrzy w to "lustro", bojąc się utraty poczucia własnej wartości i wielkości.
Mimo że teoria Kohuta nie cieszy się szerokim wsparciem w literaturze naukowej, nadal pozostaje użyteczna w kontekście psychoterapii, szczególnie w pracy z osobami borykającymi się z problemami narcystycznymi. W przypadku Donalda Trumpa, jednakże, mamy niewiele informacji, które pozwalałyby na ocenę zastosowania tej teorii. Nie istnieją żadne dowody wskazujące na to, że matka Trumpa, Mary Trump, nie była wspierającą i afirmującą matką dla swoich pięciorga dzieci, z których czwarte z kolei zostało prezydentem. Wspomnienia jego rodzeństwa potwierdzają, że Mary była ciepłą i obecnością dla swoich dzieci, mimo że zmagała się z problemami zdrowotnymi i spędzała sporo czasu poza domem. Jako rodzice, Mary i Fred byli surowi. Stosowali twarde zasady i nie tolerowali swobodnego wyrażania emocji. Donald, pomimo tego, że był żywym, pełnym energii dzieckiem, spotykał się w domu z tłumioną atmosferą, w której nie mógł swobodnie wyrażać swoich emocji.
Z czasem, gdy Donald miał około pięciu lat, jego frustracja zaczęła manifestować się w agresji, co miało swoje odbicie w sytuacjach, jak ta, gdy rzucał kamieniami w młodsze dziecko bawiące się w ogrodzie. Skąd pochodziła ta agresja? Czy wynikała z emocjonalnego zaniedbania? Może, ale nie jest to jedyne możliwe wytłumaczenie. Badania pokazują, że różnice w temperamencie i skłonność do wybuchów złości pojawiają się już u niemowląt. W wielu przypadkach złość jest po prostu częścią temperamentu, a nie wynikiem konkretnego doświadczenia.
Inną interesującą teorią jest ta, którą zaproponował Christopher Lasch, który sugerował, że narcystyczne cechy mogą rozwijać się u dzieci wychowywanych w atmosferze emocjonalnego zaniedbania, mimo że są zapewniane o tym, iż są wyjątkowe i ulubione przez swoich rodziców. W takim przypadku dziecko wie, że jest najlepsze, ale nie czuje tego wewnętrznie, ponieważ rodzice nie wspierają swoich słów emocjonalnie. Ta rozbieżność prowadzi do powstania postawy, w której dziecko czuje się wielkie, ale jednocześnie pozostaje emocjonalnie wrażliwe, z tendencją do przejawiania narcystycznych cech.
Dzieci, podobnie jak Donald Trump w swoim dzieciństwie, mogą usłyszeć od swoich rodziców, że są najważniejsze, ale ta informacja nie zostaje w pełni potwierdzona przez ich emocje i działania. W związku z tym, w młodym wieku mogą one rozwijać wyidealizowany obraz siebie, który nie ma potwierdzenia w ich rzeczywistych doświadczeniach emocjonalnych, co może prowadzić do problemów w dalszym życiu, zwłaszcza jeśli dziecko nie znajdzie równowagi pomiędzy wewnętrznym poczuciem wartości a oczekiwaniami otoczenia.
Na etapie dzieciństwa, w którym rozwija się teoria umysłu, dzieci uczą się, że inni ludzie mają pragnienia i przekonania, które kierują ich zachowaniami. Wraz z rozwojem dzieci stają się coraz bardziej świadome siebie jako motywowanych agentów, którzy podejmują działania na podstawie własnych pragnień i celów. Jednak zanim dziecko dojdzie do tego etapu, musi przejść przez etap rozwoju, który umożliwia mu rozumienie różnic między różnymi celami i motywacjami innych ludzi.
Na tym etapie także zaczynają się kształtować oceny samego siebie, a poczucie własnej wartości staje się coraz bardziej zależne od porównań z innymi. W szkole podstawowej dzieci zaczynają dostrzegać hierarchię statusu – niektóre dzieci są mądrzejsze, inne lepsze w sporcie, a jeszcze inne bardziej uprzejme. Te porównania zaczynają odgrywać kluczową rolę w rozwoju poczucia własnej wartości. W tym okresie dzieci zaczynają wyraźnie oceniać swoje miejsce w grupie, co może być zarówno źródłem dumy, jak i poczucia niskiej wartości. Dopiero w tym momencie, na przestrzeni lat, zaczynają kształtować się bardziej złożone mechanizmy motywacyjne i tożsamościowe, w których własne dążenia i marzenia stają się coraz ważniejsze.
Rozwój poczucia wartości i tożsamości, w tym tworzenie motywacyjnego planu życiowego, stanowi więc podstawę do dalszego rozwoju osobowości, w tym także dla późniejszego kształtowania się narcystycznych cech, które mogą wynikać z wczesnych doświadczeń w rodzinie i z otoczenia społecznego. Kluczowym momentem staje się bowiem zrozumienie, że to nie tylko słowa rodziców, ale i ich emocjonalne wsparcie kształtują wewnętrzne poczucie wartości dziecka. Tylko wtedy, gdy to wsparcie jest spójne z deklaracjami rodziców, dziecko może rozwijać się w sposób zdrowy, z równowagą pomiędzy poczuciem własnej wartości a otwartością na innych.

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский