Jednym z najbardziej skandalicznych ataków na wolność prasy i wolność słowa w historii Stanów Zjednoczonych było uchwalenie tzw. Ustaw o Obcokrajowcach i Sedycjonistach w 1798 roku. Pierwsze z tych działań miało na celu zwalczanie tzw. obcokrajowców, czyli osób niebędących obywatelami, zamieszkujących w Stanach Zjednoczonych, a drugie – wymierzone było w krytycznych dziennikarzy, którzy w czasie sporów o stosunki USA z Francją i Rewolucję Francuską zaczęli głośno wyrażać swoje zdanie. Ustawy zakazywały publikowania fałszywych i szkalujących oświadczeń pod adresem urzędników publicznych, co w praktyce prowadziło do prześladowania i zamykania opozycyjnych dziennikarzy. Chociaż sama ustawa ewidentnie naruszała zasady wolności słowa, odpowiedzi Jeffersonianów i Madisonianów były równie kontrowersyjne. Rezolucje Madisonianów i Jeffersonianów sugerowały, że stany miały prawo do odrzucenia federalnych ustaw, które byłyby sprzeczne z opinią publiczną, co stało się później jednym z fundamentów ideologicznych ruchu południowców w okresie przedwojennym.

Chociaż liczba rzeczywistych procesów na mocy ustaw była niewielka, kontrowersje wywołane ich uchwaleniem stały się ważnym momentem na drodze do efektywnej obrony praw obywatelskich w Stanach Zjednoczonych. W krótkim okresie prawo to dało przeciwnikom Federalistów, czyli Partii Demokratyczno-Republikańskiej, argument w walce politycznej, co przyczyniło się do zwycięstwa Thomasa Jeffersona w wyborach z 1800 roku, znanych później jako „rewolucja Jeffersona”. Ironią historii jest, że po objęciu władzy Jefferson nie wahał się prześladować swoich oponentów politycznych. Choć działania administracji Jeffersona były znacznie mniej brutalne niż działania Federalistów, dążenie do tłumienia i karania przeciwników politycznych było obecne po obu stronach sporu. Już wtedy ustanowił się pewien schemat, który później często powtarzał się w historii Stanów Zjednoczonych: próby tłumienia opozycji stały się jednym z narzędzi władzy.

W XIX wieku prasa amerykańska przechodziła gwałtowne przemiany, które miały ogromny wpływ na sposób, w jaki funkcjonowała wolność słowa w Stanach Zjednoczonych. Wzrost liczby gazet w miarę rozwoju kraju i wzrostu liczby ludności (ze 4 milionów w 1800 roku do 76 milionów w 1900 roku) zmienił krajobraz medialny. Pierwsza gazeta codzienna w USA, Pennsylvania Evening Post, ukazała się w 1783 roku, a na przełomie XVIII i XIX wieku w głównych miastach portowych codziennie ukazywało się coraz więcej gazet. Na początku XIX wieku gazety stały się głównym źródłem informacji, a w wielu społecznościach były niemalże jedynym dostępem do wiedzy. Większość ludzi, zwłaszcza na początku tego okresu, nie miała dostępu do książek, a gazety pełniły funkcję edukacyjną i informacyjną.

Gazety te, mimo ograniczeń związanych z małymi nakładami i brakiem profesjonalnych dziennikarzy, stanowiły główne źródło informacji o bieżących wydarzeniach. W miarę jak kraj się rozwijał, gazety podążały za nowymi osadnikami, a pierwsze gazety na Zachodzie pojawiły się już w 1786 roku, np. Pittsburgh Gazette. Do lat 30. XIX wieku prasa rozwijała się głównie w miastach, a treść gazet stanowiły głównie artykuły polityczne, ogłoszenia i listy do redakcji.

Jednak zmiany nastąpiły po wprowadzeniu tzw. prasy za grosze, czyli „penny press”, w latach 30. XIX wieku. Pojawienie się szybszych maszyn drukarskich, tańszego papieru i większych nakładów umożliwiło obniżenie ceny gazet do jednej centa. Gazety, takie jak New York Sun czy New York Herald, wyznaczyły nowe standardy w dziennikarstwie, wprowadzając m.in. rozbudowane sekcje biznesowe, wiadomości krajowe i zagraniczne, a także recenzje i ogłoszenia. Wraz z rozwojem technologii, takich jak telegraf w latach 40. XIX wieku, gazety mogły oferować szybsze informacje i bardziej zróżnicowane treści.

Podobnie jak wcześniejsze doświadczenia związane z tłumieniem prasy, rozwój mediów w XIX wieku przyniósł także swoje wyzwania. Z jednej strony, prasa stawała się narzędziem demokratyzacji, umożliwiając dostęp do informacji szerokim warstwom społecznym. Z drugiej strony, zjawisko koncentracji mediów i ich komercjalizacji zaczęło stwarzać zagrożenie dla niezależności informacji. Ponadto, prasa wciąż pozostawała polem politycznych sporów, a rządy – zarówno te federalne, jak i stanowe – dążyły do kontrolowania mediów, co stanowiło zagrożenie dla wolności słowa i niezależności dziennikarskiej.

Również w tym okresie ważną rolę odgrywały reformy społeczne i polityczne, takie jak powszechne prawo wyborcze dla mężczyzn, które miały wpływ na kształtowanie opinii publicznej. W miarę jak demokracja się rozwijała, prasa stawała się narzędziem do kształtowania i wyrażania głosów opinii publicznej. Z tego względu rozwój prasy w USA w XIX wieku jest jednym z fundamentów, na których budowano późniejsze tradycje wolności słowa i roli mediów w życiu politycznym.

Jak zmieniające się media wpływają na demokrację i społeczeństwo?

Amerykański prezydent Donald Trump często krytykował media, nazywając ich relacje o swojej administracji „okropnymi”, a niektóre media, takie jak New York Times, traktując je „niewiarygodnie źle”. Jego niechęć do mediów nie ograniczała się tylko do wyrażania niezadowolenia. Często atakował dziennikarzy i media, widząc w nich zagrożenie dla swojej władzy i starając się podważyć ich wiarygodność. Technika ta okazała się skuteczna, o czym świadczą badania, które pokazują, że wśród jego najbardziej zagorzałych zwolenników 91% ufa jego słowom, podczas gdy jedynie 11% wierzy w to, co przekazują tradycyjne media. Trump sam przyznał w rozmowie z dziennikarką CBS Lesli Stahl, że atakowanie mediów jest częścią jego strategii dezinformacyjnej – chodzi o to, by „zdyskredytować was wszystkich, by nikt nie uwierzył w negatywne artykuły na mój temat”. Z perspektywy historycznej nie jest to wyjątkowy przypadek. Amerykańscy prezydenci często wykorzystywali kłamstwa czy manipulacje w swoich wypowiedziach, a granice między prawdą a politycznym interesem często bywały zamazane.

W historii Stanów Zjednoczonych wielu prezydentów ukrywało przed opinią publiczną niewygodne prawdy. Woodrow Wilson, Franklin Roosevelt czy Lyndon Johnson występowali jako kandydaci opowiadający się za pokojem, by miesiące później prowadzić kraj do wojny. Harry Truman, który w 1947 roku ogłosił „doktrynę Trumana”, zbudował wizerunek USA jako bastionu wolności, mimo że wielu z amerykańskich sojuszników było autokratami lub dyktatorami. Z kolei Dwight Eisenhower w 1960 roku kłamał w sprawie incydentu z samolotem szpiegowskim U-2, a Lyndon Johnson w 1965 roku wprowadził termin „luka wiarygodności” po tym, jak fałszywie przedstawiał sytuację w Wietnamie i na Dominikanie. Takie przypadki nie były wyjątkiem, a w niektórych okresach politycy posuwali się do jawnych manipulacji.

Wzrost liczby kłamstw i manipulacji w amerykańskiej polityce nabrał nowego wymiaru w czasach administracji George’a W. Busha. W słynnej rozmowie z dziennikarzem Ronem Suskindem, doradca prezydenta, który jest powszechnie utożsamiany z Karlem Rove’em, stwierdził, że „my teraz tworzymy naszą własną rzeczywistość”, wyśmiewając tych, którzy próbują analizować świat oparty na faktach. To był moment, który wprowadził nową erę politycznej dezinformacji – „rządy rzeczywistości stworzonej przez władzę”.

Wkrótce po tej rozmowie w Ameryce rozpoczął się dynamiczny rozwój nowych mediów, zwłaszcza prasy i stacji telewizyjnych, które postrzegały świat przez pryzmat swoich politycznych sympatii. Najpierw, w 1987 roku, zniesiono zasadę Fairness Doctrine, która miała zapewniać obiektywizm w mediach. To posunięcie otworzyło drzwi dla nowych form medialnych, takich jak talk-radio, które wkrótce zdominowały scenę polityczną w USA. Ludzie zaczęli konsumować wiadomości zgodnie z własnymi przekonaniami, co prowadziło do dalszej polaryzacji. Przykładami tego zjawiska stały się sukcesy programów takich jak Rush Limbaugh, Sean Hannity czy Fox News, które zdobyły miliony wiernych słuchaczy i widzów. W odpowiedzi lewicowe media starały się konkurować, ale nigdy nie osiągnęły takiego sukcesu w tej dziedzinie.

Przykładem dalszej polaryzacji i manipulacji była selektywna konsumpcja informacji, która stała się bardziej powszechna w środowiskach prawicowych niż lewicowych. Badania z 2015 roku wskazały na tzw. „asymetryczną polaryzację” – konserwatyści częściej odmawiali uznania faktów, które nie były zgodne z ich światopoglądem. Nierzadko rezygnowali z akceptacji informacji, które uznawali za niekomfortowe, co doprowadziło do głębokiego podziału w społeczeństwie.

Na tym tle warto zauważyć, że wiele osób wykazuje skłonność do przyjmowania za prawdę tych informacji, które potwierdzają ich własne przekonania. Zjawisko to, znane jako „potwierdzenie przekonań”, może prowadzić do absurdalnych teorii spiskowych. Przykładem może być wiara w to, że Barack Obama planował pozostać prezydentem, pomagając Hillary Clinton wygrać wybory, a następnie oskarżając ją. Innym przykładem są teorie o „satanistycznym kultcie” Hillary Clinton czy absurdalne oskarżenia dotyczące jej córki Chelsea. Takie teorie spiskowe często są tworem prawicowych mediów, które celowo dezinformują społeczeństwo.

Często jednak nie chodzi tylko o polityczne zafałszowanie rzeczywistości. Wzrost dezinformacji i propagandy nie może być w pełni wyjaśniony jedynie politycznymi preferencjami. Ważnym czynnikiem, który wpływa na postrzeganie rzeczywistości, jest także tzw. „zatłoczenie informacyjne”. Współczesny świat jest zalewany informacjami, co sprawia, że ludzie mają trudności z rozróżnieniem, co jest prawdą, a co kłamstwem. Czasami z powodu nadmiaru informacji trudno jest w pełni przyswoić fakty, co prowadzi do ich wypaczenia. Sytuację tę pogarsza fakt, że tradycyjni dziennikarze nie zawsze są w stanie sprostać nowym wyzwaniom.

Należy zatem pamiętać, że dezinformacja nie jest tylko problemem polityków czy mediów, ale także samego społeczeństwa. W świecie, gdzie informacje są dostępne w nadmiarze, kluczowe staje się odpowiedzialne podejście do ich konsumpcji, aby zachować zdolność do rozróżniania prawdy od fałszu. Ponadto, odpowiednia edukacja medialna staje się fundamentem demokratycznego społeczeństwa, w którym obywatele potrafią ocenić źródła informacji i świadomie podejmować decyzje.

Jakie wyzwania stoją przed współczesną demokracją?

Demokracja to system, który opiera się nie tylko na instytucjach i formalnych zasadach, ale także na pewnych wartościach, które powinny kształtować obywatelskie postawy i zachowania liderów. Kluczowe dla jej funkcjonowania są nie tylko zasady konstytucyjne, ale także wartości takie jak odpowiedzialność, otwartość na nowe idee, tolerancja, uczciwość, sprawiedliwość czy wolność. Wszystko to stanowi fundament demokratycznego porządku, który umożliwia obywatelom aktywne uczestnictwo w procesach politycznych — poprzez głosowanie, ubieganie się o stanowiska czy zaangażowanie w podejmowanie decyzji. Niemniej jednak, nie każda osoba podziela te wartości, a niektórzy skłaniają się ku ideom, które zakładają, że dążenie do osobistego interesu, niczym „niewidzialna ręka”, przyniesie korzyści całemu społeczeństwu.

Współczesna demokracja boryka się z wieloma wyzwaniami, zarówno wewnętrznymi, jak i zewnętrznymi. W Stanach Zjednoczonych, będących niegdyś symbolem wolności, obserwujemy spadek jakości instytucji demokratycznych. Jednym z głównych zagrożeń jest rosnąca polaryzacja polityczna, w której skrajne stanowiska dominują nad konstruktywnym dialogiem. Zamiast poszukiwać konsensusu, liderzy polityczni coraz częściej dążą do całkowitego zniszczenia swoich przeciwników. Istnieje także niepokojący trend dezinformacji, rozprzestrzeniania „fałszywych wiadomości” i „alternatywnych faktów”, które podważają zaufanie obywateli do tradycyjnych mediów i instytucji politycznych.

Kolejnym zagrożeniem, które zagraża zdrowiu demokracji, jest ekonomiczne nierówności. Problem ten nie dotyczy jedynie podziału majątku, ale także kwestii związanych z deindustrializacją, niestabilnością rynku pracy oraz stagnacją niektórych regionów. Te zjawiska prowadzą do wzrostu niezadowolenia społecznego, które często znajduje ujście w poparciu dla populistycznych liderów, obiecujących łatwe rozwiązania, ale w rzeczywistości tylko pogłębiających kryzys.

Równocześnie, kultura masowa i uzależnienie od rozrywki coraz bardziej wypierają poważne tematy polityczne z przestrzeni publicznej. Społeczeństwo, zamiast angażować się w głęboką refleksję nad swoimi sprawami politycznymi, skupia się na łatwych i przyjemnych formach komunikacji, które nie wymagają intelektualnego wysiłku. To zjawisko prowadzi do erozji zdolności obywateli do prowadzenia konstruktywnego dialogu i podejmowania odpowiedzialnych decyzji.

Wobec tych wyzwań, amerykańska demokracja, podobnie jak inne demokracje na świecie, zmaga się z rosnącym zagrożeniem ze strony autorytarnych tendencji. W wielu krajach, nie tylko w Stanach Zjednoczonych, mamy do czynienia z coraz silniejszymi rządami, które ograniczają przestrzeń dla społeczeństwa obywatelskiego, atakują mniejszości i tłamszą opozycję. To wszystko dzieje się w atmosferze globalnych niepokojów, w których populistyczne ruchy zyskują na sile, a interwencje zagraniczne w procesy wyborcze stają się coraz powszechniejsze.

Dodatkowo, zmieniające się role mediów w procesach wyborczych oraz rosnący wpływ internetu na politykę sprawiają, że klasyczne mechanizmy demokratyczne, takie jak wybory, stają się coraz bardziej skomplikowane i podatne na manipulacje. Wykorzystywanie nowych technologii, w tym mediów społecznościowych, w celu wpływania na opinię publiczną, stanowi nowe pole walki o władzę, które wymaga nowych regulacji i rozwiązań.

Ważnym zjawiskiem, które zasługuje na uwagę, jest także kryzys w budowaniu instytucji obywatelskich. W przeszłości Ameryka, podobnie jak inne demokracje, była w stanie tworzyć organizacje, które służyły do rozwiązywania problemów społecznych. Jednak w ostatnich dekadach zauważa się spadek zainteresowania tworzeniem takich instytucji, co prowadzi do poczucia rozczarowania i utraty wiary w przyszłość. To z kolei skutkuje fragmentacją społeczeństwa i izolacją jednostek.

Tego rodzaju kryzys nie dotyczy jedynie USA, ale jest zjawiskiem globalnym. W wielu krajach obserwujemy wzrost populizmu i autorytaryzmu, a także rosnącą rolę dezinformacji w polityce. W związku z tym, współczesna demokracja stoi przed zadaniem nie tylko obrony swoich instytucji, ale także reaktywacji obywatelskich postaw i wartości, które pozwolą społeczeństwom ponownie wziąć odpowiedzialność za swoje państwa.