Analizując cechy procesu tworzenia polityki przez władzę wykonawczą, które stały się szczególnie widoczne przy pierwszym zakazie podróży wydanym zaledwie tydzień po objęciu prezydentury przez Donalda Trumpa, można zauważyć szereg poważnych niedociągnięć w tej procedurze. Z perspektywy zewnętrznej, ta sytuacja mogła zostać początkowo oceniona jako wynik nieznajomości zasad polityki i braku doświadczenia w administracji. Na początku można by przypisać jej wytłumaczenie w postaci „nauki na błędach” oraz potrzeby szybkiego wdrożenia się w skomplikowany proces tworzenia polityki. Jednakże, z biegiem czasu, stało się jasne, że te same problemy, które pojawiły się w trakcie opracowywania zakazu podróży, były widoczne także w innych decyzjach administracji, jak chociażby polityka zerowej tolerancji w sprawie nielegalnych przekroczeń granicy czy kryzys związany z rozdzieleniem rodzin na granicy w 2018 roku.

Po ogłoszeniu polityki zerowej tolerancji przez Departament Sprawiedliwości w kwietniu 2018 roku, administracja stanęła w obliczu poważnych trudności. Polityka ta, która miała na celu ściganie wszelkich nielegalnych przekroczeń granicy w rejonie południowo-zachodnim, wywołała falę krytyki i chaosu. Zaledwie kilka miesięcy później, po masowych protestach i oskarżeniach o łamanie praw człowieka, wydano kolejne rozporządzenie wykonawcze (EO 13841), które miało na celu zażegnanie kryzysu związanego z rozdzieleniem dzieci od rodziców. Pomimo że obie te decyzje były wprowadzane z dużym pośpiechem, nie były one dostatecznie skonsultowane ani przemyślane.

Błędy w procesie tworzenia polityki są widoczne na kilku poziomach. Po pierwsze, obydwa przypadki – zakaz podróży i rozdzielanie rodzin – cechowały się „niedbałym opracowaniem” (Cordero i Jurecic, 2018). To określenie najlepiej oddaje charakter przygotowania tych decyzji, które często były wynikiem działań podejmowanych bez pełnej analizy prawnej i konsultacji z odpowiednimi agencjami. Na przykład, zakaz podróży został opracowany przez doradców Białego Domu, takich jak Stephen Bannon i Stephen Miller, bez szerszej konsultacji z ekspertami prawnymi, co później prowadziło do chaosu w trakcie wdrażania zakazu na lotniskach. Brak tradycyjnego przeglądu przez agencje rządowe i brak koordynacji międzysesyjnej doprowadziły do licznych błędów prawnych i proceduralnych.

Kiedy po podpisaniu zakazu podróży okazało się, że dokument był niejasny, Biały Dom próbował to „naprawić” poprzez wydanie dodatkowych wytycznych, co jednak spotkało się z krytyką sądów. Sędzia sądu apelacyjnego dziewiątego okręgu odrzucił te zmiany, stwierdzając, że nie mają one mocy prawnej, a oryginalne błędy w dokumencie były zbyt poważne, by można było je naprawić takimi ad hoc rozwiązaniami. Ta sytuacja pokazała, jak istotne jest zapewnienie odpowiedniego nadzoru prawnego i koordynacji w procesie tworzenia polityki, aby uniknąć kosztownych błędów, które mogą zostać zignorowane przez sądy.

Jednakże, mimo licznych porażek prawnych i utraty kredytu zaufania, administracja Trumpa nie wyciągnęła odpowiednich wniosków z tych doświadczeń. Zamiast usprawnić proces tworzenia polityki, wiele decyzji było podejmowanych w pośpiechu, co prowadziło do kolejnych kontrowersji. Przykładem może być ponowne wydanie zakazu podróży (EO 13780) w marcu 2017 roku oraz próby jego poprawy, które jednak nie rozwiązały kluczowych problemów związanych z konstytucyjnością tej polityki.

Z perspektywy prawniczej, każdy przypadek, który nie przeszedł odpowiedniej analizy prawnej przed wprowadzeniem go w życie, stanowi poważne ryzyko. W tym przypadku, brak odpowiednich konsultacji między departamentami, niedostateczna koordynacja i zlekceważenie sprawdzenia zgodności z prawem spowodowały poważne problemy. Co więcej, przypadek zakazu podróży i polityki zerowej tolerancji pokazał, jak łatwo można stworzyć politykę, która nie tylko nie realizuje zamierzonych celów, ale także może narazić administrację na poważne porażki sądowe i publiczną krytykę.

Ważne jest, aby proces tworzenia polityki był o wiele bardziej zorganizowany i przemyślany. Należy brać pod uwagę nie tylko szybkie wprowadzanie rozwiązań, ale także ich zgodność z prawem, skutki społeczne oraz międzynarodowe. W każdym przypadku powinno się przeprowadzać szczegółową analizę prawną, konsultować się z odpowiednimi ekspertami i zapewniać koordynację z wszystkimi zaangażowanymi instytucjami. Ignorowanie tych zasad prowadzi do poważnych problemów, które mogą kosztować nie tylko reputację, ale również zdrowie demokratycznego procesu.

Jakie cechy definiują prezydenturę Trumpa i jakie zagrożenia niosą za sobą jego decyzje?

W prezydenturze Donalda Trumpa, jego zachowanie i decyzje polityczne były często nieprzewidywalne, często odbiegając od tradycyjnych norm politycznych. Przykład jego zmiany stanowiska w kwestii regulacji posiadania broni pokazuje, jak Trump funkcjonował w ramach swoich zasad, które były bardziej wynikiem impulsu niż przemyślanej polityki. Choć w początkowych momentach jego prezydentury zdawał się otwarty na zmianę stanowiska, w tym na wprowadzenie reform w kwestii broni, szybko ulegał naciskom grupy lobbingowej NRA, której wsparcie było kluczowe w jego kampanii. Po krótkiej chwili zmiany kursu, powrócił do tradycyjnej retoryki, głośno broniąc Drugiej Poprawki i krytykując tzw. "strefy wolne od broni". To pokazuje nie tylko zmienność jego poglądów, ale i ich powierzchowność, wynikającą bardziej z jego ego niż z rzeczywistej troski o politykę. Trump nie jest postacią, która wnikliwie analizuje kwestie polityczne — jego podejście jest impulsowe i podlega wpływom aktualnej sytuacji politycznej.

Podobnie jak w przypadku broni, Trump prezentował podobne zachowanie w kwestiach imigracji. Jego oświadczenia o "miłości" do "dreamers" – dzieci nieudokumentowanych imigrantów, które przyjechały do USA, gdy były jeszcze dziećmi – były często sprzeczne z jego polityką, która nie przewidywała żadnych rozwiązań legislacyjnych, by rzeczywiście poprawić sytuację tej grupy. Te zachowania Trumpa pokazują, że jego poglądy są często powierzchowne, zmieniające się w zależności od bieżącej sytuacji i nie mające głębokich podstaw ideologicznych.

Jako prezydent, Trump wykazywał się również tendencją do kłamstw, które były nie tylko częścią jego kampanii wyborczej, ale także stałym elementem jego prezydentury. Jak wskazuje James Pfiffner, autor książki o charakterystyce prezydentów amerykańskich, Trump nie tylko kłamie, ale jego kłamstwa pełnią specyficzną rolę w polityce. Słowa takie jak "ludzie mi mówią" czy "wielu ludzi się ze mną zgadza" stały się niemal charakterystycznymi zwrotami w jego wypowiedziach, choć w rzeczywistości nie miały one pokrycia w faktach. Takie wypowiedzi pełnią dwie funkcje: po pierwsze, odwracają odpowiedzialność za kłamstwa na anonimowych "ludzi", a po drugie, nadają tym wypowiedziom pozór prawdziwości, sugerując, że są one wynikiem opinii szerokiego kręgu osób, a nie wyłącznie wymysłem Trumpa.

Kłamstwa Trumpa pełnią również rolę w kształtowaniu agendy politycznej. Jego wypowiedzi, choć często nieprawdziwe, stanowią punkt wyjścia do dalszej debaty i przyciągają uwagę mediów. Czasami nawet gdy wiadomo, że jego twierdzenia są fałszywe, skupienie mediów na tych wypowiedziach pozwala na dalsze ich powielanie i obronę, co w rezultacie ma wpływ na opinię publiczną. Co więcej, osoby z jego administracji, takie jak wiceprezydent Mike Pence czy rzecznicy prasowi, niejednokrotnie musiały bronić jawnie fałszywych informacji. Takie zachowanie można porównać do zjawiska znanego z psychologii jako "syndrom sztokholmski", gdzie osoby pracujące w administracji stają się ofiarami jego manipulacji, a ich lojalność wobec Trumpa jest mierzona tym, jak stanowczo bronią jego kłamstw.

Również w kontekście sprawy konstytucyjnej, Trump wykazuje tendencje do ignorowania tradycyjnych procedur i norm. Takie podejście w dużej mierze wykraczało poza dotychczasowe granice prezydenckich prerogatyw, przy czym jego działania, takie jak kontrowersyjna wykorzystywanie prawa łaski, liczne dekrety wykonawcze czy podpisywanie oświadczeń prezydenckich, były obecne już wcześniej w amerykańskim systemie politycznym, ale w czasie jego kadencji przybrały nowy wymiar. Choć wiele z tych działań mogło budzić kontrowersje, to sama tendencja do ich nadmiernego wykorzystywania wskazuje na rosnącą centralizację władzy, która w oczach niektórych może prowadzić do kryzysu konstytucyjnego.

Kluczowe jest, aby czytelnik zrozumiał, że Trumpowski sposób sprawowania władzy to przede wszystkim ekspresja egoistycznej i impulsywnej osobowości. Jego decyzje, często będące wynikiem krótkoterminowych kalkulacji politycznych, rzadko kiedy były efektem długofalowej wizji. Pomimo pozornego chaosu w jego polityce, wszystkie jego działania są połączone tymi samymi zasadami, które można zdefiniować jako dążenie do wzmocnienia swojej władzy, często kosztem demokratycznych zasad.