Mierniki mocy dzieli się zasadniczo na dwa typy: mierniki typu unity power factor (UPF), które są kalibrowane dla współczynnika mocy równego 1, oraz mierniki low power factor (LPF), przeznaczone do pracy przy niskich wartościach współczynnika mocy, na przykład 0,2. Należy jednak pamiętać, że wartość współczynnika mocy określona przy specyfikacji miernika nie jest tożsama z rzeczywistym współczynnikiem mocy obciążenia, co może rodzić pewne komplikacje przy pomiarach.

Przykład pierwszego typu miernika – UPF, o parametrach 300 V i 1 A, ma zakres pełnej skali na poziomie 300 W, odpowiadający warunkom VL = 300 V, IL = 1 A i λL = 1. Przy różnych obciążeniach o współczynnikach mocy niższych niż 1, miernik może zostać przeciążony prądowo lub napięciowo, mimo że wskazanie na skali pozostaje w granicach zakresu. Na przykład przy obciążeniu VL = 300 V, IL = 1,25 A, λL = 0,8 wskazanie mocy wynosi 300 W, ale prąd przekracza nominalną wartość cewki prądowej. Podobnie dzieje się przy innych zestawieniach parametrów. To prowadzi do sytuacji, gdy przeciążenie miernika nie jest zauważalne na podstawie samego wskazania, co jest istotnym ryzykiem pomiarowym.

Mierniki LPF, na przykład o parametrach 250 V, 2 A, współczynniku mocy 0,2 i pełnej skali 100 W, mają inne ograniczenia. Przy współczynnikach mocy wyższych niż referencyjna wartość 0,2 zakres roboczy napięcia i prądu ulega ograniczeniu. Jeśli na przykład współczynnik mocy wzrośnie do 0,4, a napięcie i prąd osiągną swoje wartości nominalne, wskaźnik miernika może wyjść poza zakres, grożąc uszkodzeniem mechanizmu. Ponadto, przeciążenie prądowe może się pojawić bez wyraźnego przekroczenia skali, co ponownie podkreśla konieczność monitorowania napięcia i prądu niezależnie od wskazań miernika.

Mierniki LPF są szczególnie przydatne do pomiarów mocy w obwodach prądu przemiennego o niskim współczynniku mocy, takich jak pomiary strat jałowych transformatorów. Przy niskich wartościach mocy wskazania są wtedy bliższe pełnej skali, co minimalizuje błędy pomiarowe, gdyż odczyt bliższy pełnej skali jest bardziej precyzyjny w przypadku mierników analogowych.

W kontekście rozwoju przyrządów pomiarowych do prądu przemiennego, istotne miejsce zajmują mierniki typu z ruchomym żelazem. Ich konstrukcja opiera się na zasadzie elektromagnetycznego odpychania między dwoma magnesowanymi elementami żelaznymi – ruchomym i nieruchomym. Prąd płynący przez cewkę magnetyzuje oba elementy w ten sam sposób, przez co odpychają się one, powodując obrót ruchomego elementu i przesunięcie wskazówki na skali. Zaletą tego rozwiązania jest brak zależności kierunku prądu – niezależnie od jego zwrotu defleksja wskazówki jest zawsze dodatnia, co jest niezwykle istotne przy pomiarach prądu przemiennego.

W miarę obrotu ruchomej części zmniejsza się powierzchnia nakładania się dwóch magnesowanych płyt, co zmienia ich wzajemny wpływ magnetyczny i powoduje wzrost indukcyjności cewki wraz z kątem wychylenia wskazówki. Ten efekt ma wpływ na charakterystykę momentu napędowego i precyzję wskazań miernika.

Podsumowując, w pomiarach mocy w obwodach prądu przemiennego należy zwracać szczególną uwagę na dopasowanie rodzaju miernika do warunków pracy obciążenia, zwłaszcza na wartość współczynnika mocy. Niezależne monitorowanie napięcia i prądu jest niezbędne do prawidłowej oceny i uniknięcia przeciążeń, których nie można wykryć jedynie na podstawie wskazań miernika. Znajomość konstrukcji i zasady działania mierników, takich jak typy UPF, LPF oraz przyrządy z ruchomym żelazem, pozwala na świadome i bezpieczne wykonywanie pomiarów oraz interpretację ich wyników.

Ważne jest także rozumienie, że dokładność wskazań w miernikach analogowych rośnie przy odczytach zbliżonych do pełnej skali, co determinuje konieczność wyboru miernika o parametrach najlepiej odpowiadających mierzonym wartościom i warunkom pracy. W przeciwnym razie, pomiary mogą być obarczone znacznymi błędami, a urządzenie – narażone na uszkodzenia. Ponadto, przyrządy z ruchomym żelazem, dzięki swej uniwersalności i prostocie konstrukcji, pozostają do dziś popularnym i niezawodnym rozwiązaniem do pomiarów prądu i napięcia przemiennego, a ich działanie opiera się na złożonych zjawiskach magnetycznych, które warto dogłębnie poznać, by lepiej rozumieć zasady pomiarów elektrycznych.

Jak można zmniejszyć prąd wzbudzenia w przekładnikach prądowych i jak działają elektronicznie kompensowane przekładniki?

Analiza schematu zastępczego przekładnika prądowego pozwala wyprowadzić wzór na prąd wzbudzenia Ie, który zależy od indukowanego napięcia E1, impedancji wtórnej i parametrów magnetycznych rdzenia. Napięcie indukowane E1 można wyrazić przez liczbę zwojów pierwotnych i wtórnych oraz impedancję obciążenia wtórnego i strat rdzenia. Kluczowym parametrem jest indukcyjność magnetyczna rdzenia Lm, zależna od przenikalności magnetycznej materiału rdzenia, jego przekroju poprzecznego i długości drogi magnetycznej.

Aby zredukować prąd wzbudzenia, należy przede wszystkim zmniejszyć indukowane napięcie E1, co osiąga się poprzez redukcję impedancji rozproszenia wtórnego i obciążenia wtórnego (tzw. burden). Kolejnym sposobem jest zwiększenie indukcyjności magnetycznej rdzenia Lm, co można realizować przez zwiększenie liczby zwojów lub zastosowanie rdzenia z miękkiego materiału ferromagnetycznego o bardzo wysokiej przenikalności, na przykład permalloy. Rdzenie takie charakteryzują się dużą względną przenikalnością (np. 300 000), co pozwala na minimalizację prądu wzbudzenia. Aby dodatkowo ograniczyć straty mocy, konieczne jest zwiększenie rezystancji właściwej materiału rdzenia i stosowanie cienkich, izolowanych pasków ferromagnetycznych, co redukuje straty wirowe i histerezowe.

W zaawansowanych standardowych przekładnikach prądowych stosuje się metody kompensacji prądu wzbudzenia, by praktycznie wyeliminować błędy związane z tym prądem, zarówno w stosunku (błędy transformacji), jak i fazie. Techniki te, zwane elektronicznie kompensowanymi przekładnikami prądowymi, wykorzystują zasadę minimalizacji strumienia magnetycznego rdzenia do zera lub wartości bliskiej zeru. W rezultacie prąd pierwotny nie musi dostarczać prądu wzbudzenia, co znacznie zmniejsza błędy.

Istnieją dwie główne odmiany takich układów: schemat jednorodzeniowy i dwugodzeniowy. W schemacie jednorodzeniowym na rdzeniu umieszcza się dodatkowy uzwojenie detektora, którego sygnał jest wzmacniany operacyjnie i podawany z powrotem na wtórną stronę, co powoduje zerowanie prądu wzbudzenia poprzez ujemne sprzężenie zwrotne. W praktyce jednak ze względu na stabilność układu i ograniczoną maksymalną wartość wzmocnienia wzmacniacza operacyjnego nie da się całkowicie wyeliminować błędów, choć można je znacznie zredukować. Wadą tego rozwiązania jest konieczność dostarczenia przez wzmacniacz całkowitego zapotrzebowania mocy wtórnej, co czyni je niepraktycznym dla dużych przekładników, ale użytecznym w małych układach, np. do przetworników prąd-napięcie dla liczników energii półprzewodnikowej.

W celu zmniejszenia wymagań energetycznych wzmacniacza powstały schematy dwugodzeniowe, gdzie główne uzwojenia pierwotne i wtórne obejmują dwa rdzenie. Jeden z nich posiada uzwojenie detektora, drugi — uzwojenie kompensujące, które jest zasilane przez wzmacniacz operacyjny. Takie rozwiązanie redukuje moc wymaganą od wzmacniacza o około dwa rzędy wielkości, co czyni je bardziej praktycznym i popularnym w komercyjnych elektronicznie kompensowanych przekładnikach prądowych.

Ważne jest zrozumienie, że prąd wzbudzenia i związane z nim błędy nie są jedynie problemem teoretycznym, lecz mają bezpośredni wpływ na dokładność pomiarów prądu, a w konsekwencji na poprawność pracy urządzeń zabezpieczających i pomiarowych. Współczesne przekładniki prądowe muszą spełniać bardzo wysokie standardy dokładności, co wymaga stosowania materiałów o wysokiej przenikalności magnetycznej, konstrukcji minimalizujących straty oraz zaawansowanych układów kompensujących błędy.

Oprócz aspektów technicznych, należy także mieć świadomość ograniczeń praktycznych — każdy układ kompensacyjny ma swoje granice stabilności i wymaga precyzyjnego doboru parametrów wzmacniacza operacyjnego. Niezbędne jest również uwzględnienie właściwości obciążenia wtórnego i jego wpływu na działanie przekładnika. Dobrze zaprojektowany przekładnik musi uwzględniać zarówno właściwości materiałowe rdzenia, jak i parametry układów elektronicznych, tworząc harmonijną całość, gwarantującą minimalizację błędów i niezawodność pracy.

Jak dokładnie działa transformator prądowy oparty na efekcie Halla?

Zjawisko Halla polega na generowaniu napięcia – tzw. napięcia Halla – pomiędzy dwiema stronami cienkiej warstwy przewodnika lub półprzewodnika, przez który przepływa prąd i który znajduje się w polu magnetycznym prostopadłym do kierunku prądu. Wzór na napięcie Halla wyraża się jako:

VH=RHBzIxtV_H = \frac{R_H B_z I_x}{t}

gdzie RH=1nqR_H = \frac{1}{nq} to współczynnik Halla, zależny od gęstości nośników ładunku nn, ładunku elementarnego qq oraz grubości czujnika tt. Wzór ten pokazuje, że napięcie Halla rośnie wraz z polem magnetycznym BzB_z, natężeniem prądu IxI_x oraz odwrotnie proporcjonalnie do gęstości nośników ładunku i grubości materiału. Z tego względu czujniki Halla wykonuje się jako bardzo cienkie struktury.

Mimo iż efekt Halla można teoretycznie wykorzystać do bezpośredniego pomiaru prądu, w praktyce stosuje się go głównie do pomiaru gęstości strumienia magnetycznego BB, który jest wytwarzany przez przepływający prąd. W konsekwencji, mierząc pole magnetyczne wokół przewodnika, można pośrednio określić natężenie prądu, nawet bardzo dużego. To podejście jest kluczowe w technice energoelektronicznej, gdzie prądy zawierają zarówno składowe stałe (DC), jak i zmienne (AC), często złożone z wielu harmonicznych.

Klasyczne przekładniki prądowe, działające na zasadzie indukcji magnetycznej, nie są zdolne do pomiaru składowej stałej prądu, a także wykazują niską dokładność przy niskich (<25 Hz) i wysokich (>200 Hz) częstotliwościach. Rozwiązaniem problemu stała się konstrukcja transformatora prądowego opartego na efekcie Halla – znanego jako Hall effect current transformer (CT). Jest to układ szczególnie predysponowany do pracy w warunkach złożonych przebiegów prądowych obecnych w nowoczesnych systemach zasilania.

Występują dwie główne konstrukcje takich transformatorów: otwartopętlowe oraz z pętlą sprzężenia zwrotnego (closed-loop feedback).

Transformator otwartopętlowy jest prostszy, ale jego dokładność jest ograniczona – wynik zależy od temperatury pracy oraz od prądu wzbudzającego w samym czujniku Halla. Z tych względów nie znalazł szerokiego zastosowania w precyzyjnych aplikacjach przemysłowych.

Znacznie doskonalszym rozwiązaniem jest konstrukcja z pętlą sprzężenia zwrotnego. Układ taki składa się z uzwojenia pierwotnego i wtórnego, nawiniętych na rdzeniu ferromagnetycznym, w którego szczelinie umieszcza się czujnik Halla. Sygnał z czujnika trafia do wzmacniacza operacyjnego, który steruje uzwojeniem wtórnym tak, by całkowity strumień w rdzeniu wynosił zero. Oznacza to, że iloczyn liczby zwojów uzwojenia pierwotnego i natężenia prądu pierwotnego musi być równy odpowiedniemu iloczynowi w uzwojeniu wtórnym. W rezultacie prąd w uzwojeniu wtórnym stanowi wierną, przeskalowaną kopię prądu pierwotnego.

Takie podejście oferuje kilka kluczowych zalet. Po pierwsze, pasmo przenoszenia ograniczone jest jedynie pasmem wzmacniacza operacyjnego, co umożliwia pomiar sygnałów o bardzo szerokim zakresie częstotliwości. Po drugie, parametry samego czujnika Halla, takie jak jego współczynnik Halla czy prąd, którym jest zasilany, nie mają bezpośredniego wpływu na dokładność pomiaru. Krytyczne jest jedynie to, by czujnik Halla wykazywał bardzo wysoką czułość w pobliżu zera strumienia magnetycznego, co stawia specyficzne wymagania wobec konstrukcji czujnika – nie może to być zwykły liniowy czujnik Halla.

W odpowiedzi na te ograniczenia zaczęto stosować inne typy czujników pola magnetycznego, jak np. czujniki zjawiska tunelowego magnetooporu (TMR) lub gigantycznego magnetooporu (GMR), które oferują czułość nawet rząd wielkości wyższą niż klasyczny czujnik Halla. Co ciekawe, mimo że nie wykorzystują one efektu Halla sensu stricto, urządzenia z ich udziałem nadal funkcjonują pod nazwą Hall effect current transformers – określenie to odnosi się bardziej do funkcji urządzenia i jego architektury niż do konkretnego fizycznego zjawiska.

Ważne jest również zrozumienie, że w konstrukcji tego typu przetworników istotną rolę odgrywa sam rdzeń magnetyczny – jego charakterystyki muszą zapewniać dużą przenikalność magnetyczną w okolicach zera strumienia, co ułatwia utrzymanie warunku równowagi w sprzężeniu zwrotnym.

Dla czytelnika istotne jest zrozumienie, że technologia oparta na efekcie Halla – pomimo fizycznych ograniczeń samego zjawiska – dzięki zastosowaniu sprzężenia zwrotnego, układów elektronicznych oraz starannie dobranych materiałów, stanowi obecnie jedną z najdokładniejszych i najbardziej wszechstronnych metod pomiaru prądu w złożonych systemach energetycznych. Umożliwia ona nie tylko precyzyjny pomiar składowych AC i DC, ale również poprawną analizę harmonicznych, co jest niezbędne w nowoczesnej diagnostyce i sterowaniu w energoelektronice.

Jak działa odchylenie wiązki elektronów w oscyloskopie katodowym?

Wiązka elektronów w lampie oscyloskopowej powstaje w wyniku emisji termoelektronowej z katody – bezpośrednio lub pośrednio żarzonej – a następnie jest sterowana siatką kontrolną, przyspieszana przez anodę oraz ogniskowana przy pomocy elektrod skupiających. Strumień elektronów, po przejściu przez te elementy, trafia na ekran, wyświetlając jasny punkt świetlny.

Deflektorami, które umożliwiają sterowanie ruchem tego punktu, są dwie pary płyt elektrostatycznych – jedna orientowana pionowo, druga poziomo. Paradoksalnie, to płyty ustawione pionowo odpowiadają za odchylenie wiązki w poziomie (x), a te ustawione poziomo – za odchylenie w pionie (y), co wynika z konwencji przyjętej w definicji osi układu współrzędnych.

Podanie napięcia V<sub>Dy</sub> do płyt odchylających w osi y powoduje powstanie pola elektrostatycznego E<sub>y</sub> = V<sub>Dy</sub> / D<sub>y</sub> między płytami, gdzie D<sub>y</sub> to ich rozstaw. Pole to wywiera siłę F<sub>y</sub> = q<sub>e</sub>·E<sub>y</sub> na elektrony poruszające się z prędkością v<sub>z</sub> wzdłuż osi z, powodując ich przyspieszenie w osi y. W wyniku tego oddziaływania, elektron zmienia tor ruchu, a jego przemieszczenie Y na ekranie oscyloskopu zależy od wartości napięcia V<sub>Dy</sub>, długości płyt odchylających l<sub>y</sub>, odległości do ekranu L<sub>y</sub> oraz napięcia anodowego V<sub>A</sub>.

Dokładny przebieg ruchu elektronu można opisać poprzez równania kinetyczne i elektrostatyczne, prowadzące do zależności:

Y = (V<sub>Dy</sub> / 2D<sub>y</sub>V<sub>A</sub>) · l<sub>y</sub>L<sub>y</sub>

Wyrażenie to określa czułość odchylenia (ang. deflection sensitivity) i opisuje, jak duże przemieszczenie na ekranie uzyskamy przy danym napięciu wejściowym. Zwiększenie napięcia przyłożonego do płyt deflektorów skutkuje większym przemieszczeniem punktu świetlnego na ekranie. Można to kontrolować poprzez zastosowanie wzmacniacza o odpowiednim wzmocnieniu A<sub>y</sub>, które skalibruje sygnał wejściowy do żądanej czułości, np. 1 mV/cm, 200 mV/cm, 5 V/cm.

Dla zadanej czułości, np. 1 V/działkę (na podziałce ekranu), napięcie wejściowe +0,5 V spowoduje przemieszczenie punktu o pół działki w górę, zaś −4 V przesunie go o cztery działki w dół. Dla standardowego ekranu o 8 działkach w osi y, napięcia większe niż ±4 V przesuną punkt poza widoczny obszar.

Dokładny pomiar przemieszczenia punktu świetlnego na ekranie pozwala zatem bezpośrednio odczytać amplitudę sygnału wejściowego przy znajomości czułości układu.

Analogiczne równania można zastosować dla płyt odchylających w osi x. Zmieniając indeksy z y na x, otrzymujemy zależność:

X = (l<sub>x</sub>L<sub>x</sub>V<sub>Dx</sub>) / (2D<sub>x</sub>V<sub>A</sub>)

Pozwala ona sterować ruchem punktu w poziomie, co w praktyce odpowiada za odchylenie sygnału względem czasu, jeśli do płyt x podamy napięcie piłokształtne lub trójkątne.

Ważnym aspektem konstrukcji lampy katodowej jest osiągnięcie przez elektrony prędkości ustalonej przed wejściem w obszar płyt deflekcyjnych. Gwarantuje to przewidywalność ich toru i minimalizuje zakłócenia pomiarowe.

Zjawisko częstotliwości gaśnięcia (ang. extinction frequency) wiąże się z czasem przelotu elektronu przez płyty odchylające. Dla długości płyt l<sub>d</sub> i prędkości elektronów v<sub>z</sub> czas ten wynosi t<sub>d</sub> = l<sub

Jak działa oscyloskop z podwójnym śladem i podwójną podstawą czasu?

Oscyloskop z podwójnym śladem umożliwia jednoczesne przedstawienie dwóch niezależnych sygnałów na jednym ekranie. Podstawową metodą realizacji tego zadania są dwa tryby przełączania kanałów: tryb naprzemienny (ALT) oraz tryb siekania (CHP). Różnią się one sposobem, w jaki kanały Y1 i Y2 są przyłączane do płyt odchylających pionowych w czasie jednego przebiegu poziomego.

W trybie ALT oscyloskop dokonuje prezentacji kanałów naprzemiennie. W jednym przebiegu poziomym na ekranie wyświetlany jest sygnał z kanału Y1, a w kolejnym – z kanału Y2. Przełącznik S1 zmienia swoją pozycję między 0 i 1 w rytmie połowy częstotliwości zęba piły. Wewnętrzny układ wyzwalający może być ustawiony na kanał Y1 lub Y2, w zależności od potrzeby. W konsekwencji użytkownik widzi dwa sygnały wyświetlane jeden po drugim, ale nie równocześnie. Oznacza to, że oscyloskop w tym trybie nie nadaje się do pomiarów korelacyjnych między dwoma sygnałami. Można natomiast dodać różne przesunięcia DC do obu kanałów (np. dodatnie do Y1, ujemne do Y2), aby łatwiej je odróżnić na ekranie.

Tryb siekania (CHP) działa inaczej. Przełącznik S1 przełącza się z dużą częstotliwością zegarową niezależnie od sygnału zęba piły. Dla jednej połowy okresu zegara kanał Y1 jest połączony z płytami odchylania, dla drugiej – kanał Y2. Dzięki temu w obrębie jednego przebiegu poziomego pojawiają się fragmenty obu sygnałów, wyświetlane naprzemiennie. Jeśli zegar działa z częstotliwością co najmniej dziesięciokrotnie wyższą niż częstotliwość sygnału wejściowego, a sygnały są powtarzalne i stabilnie wyzwalane, to przeplatające się fragmenty są uzupełniane w kolejnych przebiegach, aż do uzyskania pełnych wykresów obu sygnałów. Dodatkowo, oscyloskop generuje impulsy wygaszania w momentach przełączania kanałów (np. z Y1 na Y2), aby uniknąć błędnych linii na ekranie powstałych w czasie przejść między kanałami. Możliwe jest również, jak w trybie ALT, dodanie różnych offsetów DC w celu rozdzielenia sygnałów wizualnie.

Zarówno tryb ALT, jak i CHP znajdują się w standardowym wyposażeniu oscyloskopów dwuśladowych i są oznaczone na urządzeniu skrótami „ALT” oraz „CHP”. Wybór trybu zależy od charakteru sygnałów: ALT lepiej sprawdza się przy sygnałach o wyższej częstotliwości, CHP – przy niższych.

W bardziej zaawansowanych przypadkach, gdzie konieczne jest szczegółowe badanie krótkotrwałych zdarzeń w obrębie rozbudowanego sygnału, stosuje się oscyloskopy z podwójną podstawą czasu (dual time-base). W takim urządzeniu oprócz dwóch kanałów pionowych istnieją również dwa niezależne generatory przebiegów odchylania poziomego: główny i opóźniony. Każdy z nich ma osobno regulowany czas trwania – odpowiednio TM i TD, przy czym TD < TM. Przebieg opóźniony uruchamiany jest po określonym czasie Δt od rozpoczęcia głównego przebiegu.

Dzięki temu możliwe jest jednoczesne obserwowanie całego sygnału oraz jego wybranego fragmentu w powiększeniu – np. zakłócenia, szpilki czy innej anomalii. Gdy oscyloskop wykryje impuls wyzwalający, rozpoczyna przebieg główny, prezentując cały okres sygnału. Następnie, po upływie Δt, uruchamiany jest przebieg opóźniony, który wyświetla szczegółowo tylko interesujący wycinek sygnału. Przełącznik SPDT S4 odpowiada za wybór, który z przebiegów poziomych (główny czy opóźniony) zostanie przypisany do płytek odchylających X.

Choć oscyloskopy z podwójną podstawą czasu oferują znacząco większe możliwości analityczne, nie zyskały powszechnej popularności. Są bardziej złożone w obsłudze i stosowane głównie w wymagających aplikacjach, gdzie analiza zjawisk krótkotrwałych w kontekście całego sygnału jest kluczowa.

Aby umożliwić obserwację sygnałów o napięciach większych niż maksymalne dopuszczalne bezpośrednie wejście (zazwyczaj 20 V przy standardowej impedancji 1 MΩ), producenci oscyloskopów oferują sondy pomiarowe. Najczęściej spotykane są sondy tłumiące napięcie w stosunku 10:1 lub 100:1. Sonda dzieląca 10:1, w połączeniu z oscyloskopem, zapewnia poprawną reprezentację sygnału przy zachowaniu bezpieczeństwa i bez przeciążania wejścia. W obwodach prądu stałego kondensatory sondy pozostają w stanie rozwartym, a napięcie wejściowe rozkłada się zgodnie z dzielnikiem rezystancyjnym. Poprawna kalibracja sondy jest konieczna, aby uniknąć błędów w amplitudzie lub kształcie prezentowanych sygnałów, zwłaszcza przy szybkich przebiegach.

Ważne jest zrozumienie, że ani tryb ALT, ani CHP nie są przeznaczone do jednoczesnej i precyzyjnej analizy zależności między dwoma sygnałami. W takich przypadkach należy zastosować inne metody – np. oscyloskop z możliwością synchronicznego próbkowania wielu kanałów lub oscyloskop cyfrowy z funkcją akwizycji równoczesnej. Dodatkowo, wybór właściwego trybu wyzwalania (triggerowania) ma kluczowe znaczenie dla stabilności obrazu, zwłaszcza przy analizie sygnałów niskoczęstotliwościowych lub nieregularnych.