W 2018 roku zapadły kluczowe decyzje sądowe, które miały duży wpływ na politykę imigracyjną, prawa osób transpłciowych i dostęp do usług zdrowotnych w Stanach Zjednoczonych. W każdej z tych spraw, sądy federalne musiały zadecydować, czy działania administracji Trumpa naruszały konstytucję lub fundamentalne prawa obywateli. Choć każda z tych spraw dotyczyła innego aspektu polityki, łączyły je pytania o granice władzy wykonawczej i ochronę praw obywatelskich w świetle zmieniającej się polityki federalnej.
Sprawa przeciwko administracji Trumpa dotycząca miast schronienia była jednym z głośniejszych przypadków, w którym sąd orzekł, że administracja federalna nie może wstrzymać funduszy dla miast, które udzielają schronienia osobom nieudokumentowanym. Federalny sąd uznał, że takie działanie narusza zasadę rozdziału władzy i uniemożliwił administracji wprowadzenie ograniczeń finansowych wobec stanów, w tym Nowego Jorku, który złożył pozew. Decyzja ta była reakcją na próbę wywarcia presji na władze stanowe i lokalne, by te zmieniły swoją politykę w kwestii imigrantów. Wyrok ten przypomniał o zasadzie federalizmu, w której rządy stanowe i lokalne mają prawo do niezależnego podejmowania decyzji w zakresie polityki imigracyjnej, niezależnie od woli administracji centralnej.
Inną ważną sprawą była walka o prawa osób transpłciowych w wojsku. Administracja Trumpa próbowała wprowadzić zakaz służby wojskowej dla osób transpłciowych, powołując się na rzekome zagrożenie dla sprawności armii. Decyzja sądu w sprawie Jane Doe v. Trump była przełomowa, ponieważ sąd uznał, że administracja nie wykazała się przekonującymi dowodami na to, że taki zakaz jest uzasadniony w kontekście efektywności militarnej. Początkowo administracja próbowała obejść orzeczenia sądowe, wprowadzając nowe plany i przepisy, ale sądy wielokrotnie zablokowały te próby. Ostatecznie decyzje sądowe, w tym te wydane przez Sąd Najwyższy, pozwoliły na wprowadzenie w życie kontrowersyjnej polityki, która ograniczała możliwości służby wojskowej dla osób transpłciowych, choć niektóre sądy nadal utrzymywały zakazy w określonych przypadkach.
Kolejna sprawa, Garza v. Hargan, dotyczyła prawa nieletnich imigrantek do aborcji w amerykańskich placówkach imigracyjnych. Kiedy młoda imigrantka w Teksasie chciała uzyskać dostęp do aborcji, administracja Trumpa próbowała uniemożliwić jej to prawo. Sąd federalny stanął po stronie kobiety, uznając, że prawo do aborcji jest fundamentalnym prawem każdej osoby, niezależnie od jej statusu imigracyjnego. Ta decyzja była częścią szerszego sporu o to, w jakim stopniu rząd federalny ma prawo kontrolować dostęp do usług zdrowotnych i reprodukcyjnych w kontekście osób imigracyjnych.
Inną kontrowersyjną sprawą była decyzja o dodaniu pytania o obywatelstwo do spisu ludności 2020 roku, co miało na celu zbadanie obywatelskiego statusu mieszkańców USA. Przeciwnicy tego pytania argumentowali, że jego dodanie mogło odstraszyć osoby nieudokumentowane i ich rodziny od wzięcia udziału w spisie, co skutkowałoby niedoszacowaniem liczby mieszkańców obszarów, gdzie żyje duża liczba imigrantów. Sąd stwierdził, że takie pytanie naruszało zasady administracyjne oraz zapewnienia dotyczące równości obywatelskiej. Decyzja ta była związana z obawami, że pytanie to miało na celu utrudnienie reprezentacji politycznej osób imigranckich, co jest niezgodne z zasadą równości przed prawem.
Wszystkie te sprawy mają wspólny mianownik: pokazują, w jakiej mierze decyzje administracji mogą wpływać na prawa obywatelskie, w tym prawa mniejszości, i jak sądy federalne odgrywają kluczową rolę w zapewnianiu ochrony tych praw. Każda z tych spraw stanowi przykład tego, jak zmieniająca się polityka federalna może prowadzić do napięć między władzą wykonawczą a sądami, które chronią obywateli przed potencjalnymi nadużyciami władzy.
Te przypadki są także przypomnieniem o roli sądów w zapewnianiu, by decyzje rządowe były zgodne z konstytucją, a wszyscy obywatele, niezależnie od ich statusu, mieli dostęp do podstawowych praw i usług. Ponadto, decyzje te pokazują, że kwestia praw mniejszości, szczególnie w kontekście imigrantów, osób transpłciowych i nieletnich, nadal pozostaje w centrum debaty o tym, jak rząd powinien traktować osoby, które nie zawsze mieszczą się w ramach tradycyjnych norm społecznych i prawnych.
Jak administracja Trumpa radziła sobie z wyzwaniami prawnymi polityki separacji rodzin i innych kontrowersyjnych działań migracyjnych?
Polityka separacji rodzin, wprowadzona przez administrację Donalda Trumpa w 2018 roku, stała się jednym z najbardziej kontrowersyjnych aspektów jej podejścia do kwestii imigracji. Przełomowym momentem była decyzja o "zerowej tolerancji" wobec nielegalnych przekroczeń granicy, co skutkowało aresztowaniem dorosłych migrantów i rozdzieleniem ich od dzieci. Ta polityka, która w zamyśle miała zniechęcić do nielegalnego przekraczania granicy, spotkała się z natychmiastową krytyką, zarówno wewnętrzną, jak i międzynarodową.
Po wprowadzeniu polityki separacji rodzin, administracja zmuszona była do wydania kolejnych działań prawnych, aby próbować wyjaśnić i naprawić niejasności oraz błędy w jej wdrożeniu. W jednym z takich przypadków, po wprowadzeniu zakazu podróży, prawnik Białego Domu, Don McGahn, musiał wydać oficjalne oświadczenie wyjaśniające, że stałym rezydentom nie groziły restrykcje podróżne. Z kolei w przypadku polityki separacji rodzin, prezydent Trump wydał stosowny dekret wykonawczy w odpowiedzi na publiczną krytykę, nakazując, by rodziny były zatrzymywane razem w trakcie toczących się postępowań prawnych, pod warunkiem dostępności odpowiednich zasobów.
Równocześnie pojawiły się liczne wyzwania prawne wobec tej polityki. Pierwsze działania podjął amerykański ACLU (American Civil Liberties Union), który w lutym 2018 roku złożył pozew w sprawie dotyczącej kobiety z Konga ubiegającej się o azyl. Sprawa ta, chociaż niezwiązana bezpośrednio z polityką separacji, została powiązana z późniejszymi działaniami administracji. W czerwcu 2018 roku, sędzia federalny Dana Sabraw, prowadzący sprawę Ms. L. v. ICE w San Diego, wydał nakaz wstrzymania deportacji dzieci, które zostały rozdzielone od rodziców. Sędzia Sabraw nakazał także zwrócenie dzieciom, które miały mniej niż pięć lat, do rodziców w ciągu 14 dni, a dzieciom starszym – w ciągu 30 dni.
Jednym z najbardziej szokujących momentów tej sprawy była krytyka, którą sędzia Sabraw skierował pod adresem administracji. Zauważył on, że rząd nie posiadał skutecznego systemu monitorowania dzieci po ich rozdzieleniu od rodziców, ani nie zapewnił odpowiednich środków do komunikacji pomiędzy nimi. W swoich uwagach Sabraw wskazał na "reaktywne zarządzanie", które miało na celu jedynie naprawienie skutków chaosu wywołanego przez rządową politykę.
Dodatkowo, w czerwcu 2018 roku, siedemnaście stanów USA oraz Dystrykt Kolumbii złożyły pozew przeciwko administracji Trumpa, twierdząc, że polityka separacji rodzin naruszała szereg konstytucyjnych praw, w tym prawo do równości ochrony na podstawie Piątej Poprawki, a także łamała przepisy prawa administracyjnego. Stany argumentowały, że polityka ta wyrządziła "natychmiastowe i nieodwracalne szkody" i naruszała prawa rodzin, szczególnie w kontekście migrantów z Ameryki Łacińskiej, którzy stanowią główną grupę dotkniętą restrykcjami.
W wyniku tego skomplikowanego łańcucha zdarzeń, złożonych pozwów i politycznych kontrowersji, administracja została zmuszona do wielokrotnych prób modyfikacji swojej polityki. Najpierw w lipcu 2018 roku sąd w sprawie Flores v. Sessions odrzucił próbę rządu zmiany porozumienia z 1997 roku, które regulowało zasady zatrzymywania dzieci migrantów, podkreślając, że rząd nie miał podstaw prawnych do wprowadzenia zmian w istniejącym systemie.
Cały proces pokazuje, jak wiele trudności wiązało się z próbami wdrożenia polityki migracyjnej w sposób zgodny z amerykańskim prawem i standardami międzynarodowymi. Rząd, próbując stworzyć silne mechanizmy odstraszające, nie przewidział w pełni skutków swoich działań w kontekście praw człowieka i kwestii proceduralnych. Wykazał się także nieprzygotowaniem na ewentualne reakcje sądów, które okazały się nie tylko krytyczne, ale i skuteczne w przywracaniu dzieci do rodzin.
Ważnym elementem do zrozumienia w tym kontekście jest to, jak decyzje polityczne mogą prowadzić do nieprzewidywalnych konsekwencji prawnych. Polityka, która wydaje się mieć na celu ochronę granic, może w rzeczywistości skutkować poważnymi naruszeniami praw obywatelskich. Dodatkowo, zarówno w przypadkach związanych z polityką separacji, jak i innych decyzjach administracji, kluczowe okazało się odpowiednie przygotowanie legislacyjne i komunikacyjne. Jak pokazują przykłady z tego okresu, brak jasnych i odpowiednich procedur może prowadzić do poważnych chaosów prawnych i niepowodzeń administracyjnych.
Jak polityka administracji Trumpa wpłynęła na relacje między władzą wykonawczą a sądowniczą?
Nieprzewidywalne wypowiedzi prezydenta Trumpa, choć stanowiły wyzwanie dla prawników administracji, w istocie ułatwiły zadanie sądom i powodom, dostarczając im gotowych dowodów na czyste, nieprzefiltrowane intencje prezydenta. Bez tych wypowiedzi sądy musiałyby podejmować trudniejszą pracę, starając się znaleźć prawdziwe zamierzenia w pismach procesowych i argumentach ustnych. Z kolei powodom pozostawałoby poleganie na procedurze odkrywania, aby uzyskać od rządu informacje na temat jego intencji. Zamiast tego, te intencje były dostępne w sposób jawny, bez potrzeby głębokiego szukania przez sądy czy powodów.
Podsumowując dotychczasowe orzeczenia sądów (z wyjątkiem sprawy Trump v. Hawaii przed Sądem Najwyższym), można zauważyć, że administracja Trumpa popełniła szereg „niezmuszonych błędów prawnych” i „ran samospełniających” (Eggleston i Elbogen 2018). Nie musiało tak być. Niezorganizowany i niezdyscyplinowany proces tworzenia polityki, a być może także świadoma gotowość do pomijania standardowych procedur i obrony wysoce kontrowersyjnych uzasadnień politycznych, przyczyniła się do nieudanych rezultatów i nieufności sądów federalnych wobec roszczeń władzy wykonawczej.
Obecnie los polityki Trumpa zależy od sądów federalnych pierwszej instancji, zdominowanych przez sędziów mianowanych przez Obamę, Clintona i George'a W. Busha. Sędziowie mianowani przez Demokratów – a nawet większość mianowanych przez Busha – orzekli przeciwko rządowi w sprawach omawianych w tej książce. Jednak w miarę jak sądy zaczynają zapełniać się mianowanymi przez Trumpa sędziami, którzy już teraz stanowią 25% sędziów sądów apelacyjnych i 10% sędziów sądów rejonowych (stan na maj 2019 roku), a także z uwagi na możliwe zmiany, które przyniesie nominacja sędziego Kavanaugha w Sądzie Najwyższym, przyszłe wyzwania prawne dotyczące polityki Trumpa mogą mieć zupełnie inną – i bardziej sprzyjającą – dynamikę niż te, które miały miejsce dotychczas w niższych instancjach.
Przewidywane orzeczenie Sądu Najwyższego, które miało zapaść w czerwcu 2019 roku w sprawie dotyczącej pytania o obywatelstwo w spisie ludności, może stanowić zapowiedź tego, czy legalne zagrywki administracji będą miały pozytywne skutki. Inne sprawy, takie jak zakaz służby wojskowej dla osób transpłciowych, zniesienie DACA (programu ochrony młodych nieudokumentowanych imigrantów) oraz sprawy dotyczące „miast sanktuariów”, prawdopodobnie będą kontynuowane, być może już w kadencji Sądu Najwyższego w latach 2019–2020, tworząc „nawarstwienie” głośnych decyzji, tuż przed rozpoczęciem kampanii prezydenckiej w 2020 roku.
Szybkie obsadzanie przez administrację Trumpa ponad 100 wakatów w sądach federalnych niższych instancji oraz 2 wakatów w Sądzie Najwyższym w pierwszych dwóch i pół roku jego kadencji zostało już uznane za jedno z najważniejszych osiągnięć prezydenta: przyszłe orzeczenia Sądu Najwyższego, jeśli potwierdzą politykę administracji (i tym samym odwrócą obecny trend niekorzystnych wyroków w niższych instancjach), wzmocnią to osiągnięcie i jeszcze bardziej zaostrzą głęboko zakorzenioną polityczną walkę o przyszłość mianowań sędziów federalnych.
W związku z tym relacja między władzą wykonawczą a sądowniczą jest obecnie pełna napięć w tych kwestiach, gdzie każda ze stron ma wobec drugiej silną nieufność. Jest to jedno z najbardziej wyraźnych i, niestety, niekorzystnych skutków rządów Trumpa. Istnieją dwa możliwe rozwiązania tej sytuacji: pierwsze, zmiana składu sądów niższych instancji, poprzez napływ sędziów mianowanych przez Trumpa, którzy będą skłonni do obrony polityki tej administracji; drugie, zmiana procesu tworzenia polityki przez administrację – aby był on bardziej uporządkowany, szerzej konsultowany, poddany wielu poziomom przeglądu, bardziej uczciwy w swoich uzasadnieniach oraz lepiej przygotowany na ewentualne problemy związane z realizacją polityk. Jedno z tych rozwiązań wydaje się bardziej prawdopodobne niż drugie – i już teraz jest realizowane. Niewiele wskazuje na to, aby administracja miała zmienić swoje podejście w kierunku alternatywnej opcji, zwłaszcza jeśli ta pierwsza przynosi zwycięstwa polityczne i prawne, które umknęły jej w pierwszych dwóch i pół latach kadencji.
Dlaczego polityka Donalda Trumpa jest tak zmienna i jak wykorzystuje to w swojej grze o władzę?
Donald Trump, jako prezydent, nieustannie szokował opinię publiczną swoimi zmieniającymi się stanowiskami i często kontrowersyjnymi wypowiedziami. Jego podejście do polityki, szczególnie w kwestiach takich jak broń, media czy zdrowie, można określić jako całkowicie elastyczne, pozbawione jakiejkolwiek stałej ideologii czy preferencji. Zamiast kierować się utartymi zasadami, Trump wykorzystywał każdą sytuację, aby zdobyć poparcie i umocnić swoją pozycję polityczną, co czyniło go wyjątkowym, ale i nieprzewidywalnym liderem.
Zgłębiając temat jego manipulacji informacjami, warto zwrócić uwagę na szczególny przypadek, w którym Trump wyjaśnił w wywiadzie z dziennikarką Leslie Stahl, dlaczego tak często atakuje media. Jak zauważa James Pfiffner, Trump powiedział: „Wiesz, dlaczego to robię? Robię to, żeby zdyskredytować was wszystkich i poniżyć was, żeby kiedy będziecie pisać negatywne historie o mnie, nikt wam nie uwierzył”. Stosowanie takich strategii – umiejętność przedstawiania fałszywych twierdzeń w taki sposób, aby nikt nie miał wątpliwości co do ich prawdziwości – stało się jednym z kluczowych elementów jego strategii politycznej.
Mimo tego, że prawda była wielokrotnie zniekształcana lub całkowicie ignorowana, Trump cieszył się względną popularnością wśród swoich zwolenników. W ciągu pierwszych dwóch lat prezydentury składał średnio 16,5 fałszywych lub wprowadzających w błąd oświadczeń dziennie, a mimo tego jego poparcie oscylowało wokół 40%. Jest to wynik, którego żaden inny prezydent nie osiągnąłby w tak krótkim czasie. Warto jednak zauważyć, że ta popularność nie jest wystarczająca do zwycięstwa w wyborach, ale świadczy o jego umiejętności utrzymywania bazy wyborczej, która docenia go przede wszystkim za charyzmę i konfrontacyjny styl polityczny.
Jednym z kluczowych aspektów jego kariery politycznej jest także podejście do polityki samej w sobie. Trump nie był osobą, która trzymała się stałych ideologicznych przekonań. Jego podejście do kwestii politycznych, jak np. podatki, regulacje czy nawet kwestia broni, jest elastyczne i dostosowane do bieżącej sytuacji. Jako przykład może posłużyć zmieniająca się postawa Trumpa w kwestii broni. Jeszcze w 2000 roku wyrażał poparcie dla zakazu broni szturmowej i dłuższych okresów oczekiwania na zakup broni. Jednak w trakcie swojej kampanii prezydenckiej, jego stanowisko diametralnie się zmieniło. Po zwycięstwie w wyborach Trump przyjął stanowisko skrajnie prorozwojowe, całkowicie podporządkowane interesom NRA (National Rifle Association). Zamiast postulować zaostrzenie prawa do posiadania broni, Trump zaczął wspierać liberalizację przepisów, takich jak prawo do przenoszenia broni między stanami, które zniosłyby bardziej restrykcyjne przepisy obowiązujące w innych miejscach.
Jego zdolność do zmiany poglądów na kluczowe tematy polityczne świadczy o tym, jak polityka stała się dla niego narzędziem manipulacji i zdobywania poparcia, a nie obszarem, w którym miałby jakiekolwiek stałe zasady. W kontekście broni, po masowej strzelaninie w Parkland, Trump początkowo zbliżył się do bardziej umiarkowanego stanowiska, proponując wzmocnienie kontroli nad zakupami broni i zakaz posiadania tzw. "bump stocks". Jednak po spotkaniu z liderami NRA szybko wycofał się ze swoich propozycji, wracając do poparcia polityki sprzyjającej organizacji.
Polityka broni była dla Trumpa jednym z narzędzi umożliwiających zdobycie poparcia konserwatywnych wyborców oraz grup interesu, takich jak NRA. Właśnie dlatego kwestia broni stała się dla niego idealnym polem do „gry”, w której po jednej stronie znajdowały się głosy wyborców popierających jego stanowisko, a po drugiej potężna organizacja, która mogła wspierać jego kampanię finansowo i politycznie. Ta umiejętność balansowania pomiędzy różnymi interesami i wybierania wygodnych dla siebie rozwiązań jest jednym z elementów, które wyróżniają Trumpa na tle innych polityków.
Trump, mimo kontrowersyjnych decyzji i zmieniających się stanowisk, udowodnił, że potrafi skutecznie wykorzystać swoje umiejętności komunikacyjne, by zjednać sobie zwolenników i zdobyć ich zaufanie. Wykorzystując te techniki, stworzył wizerunek lidera, który nie jest związany z żadną konkretną ideologią, ale jest gotów na każdą zmianę, która przyniesie mu korzyści. Tym samym zyskał przychylność różnych grup społecznych, od konserwatystów po ludzi, którzy do tej pory byli mu niechętni.
Chociaż strategia Trumpa opierała się na całkowitej elastyczności w kwestiach politycznych, a także na umiejętności grania na emocjach swoich zwolenników, to jego postawa wciąż rodzi pytania o granice manipulacji w polityce. Jak daleko można posunąć się w relatywizowaniu prawdy i zasad, by utrzymać poparcie i utrzymać się na szczycie w politycznym wyścigu? Odpowiedź na to pytanie wciąż pozostaje otwarta.

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский