W ostatnich dekadach kryzys kapitalistyczny, który zaostrzył nierówności społeczne, wzrost ubóstwa i poczucie niepewności, przyczynił się do rozwoju ruchów populistycznych, które w wielu przypadkach przyjmowały formy autorytarne. Szczególnie wyraźnie widać to w kontekście amerykańskim, gdzie jednym z najbardziej znamiennych zjawisk był rozwój ruchu Tea Party. Aby zrozumieć, dlaczego te zjawiska mają tak głębokie korzenie, warto wrócić do prac przedstawicieli szkoły frankfurckiej, takich jak Horkheimer i Fromm, którzy w latach 30. XX wieku badając kryzys kapitalizmu, wskazywali na wzajemne zależności między trudnościami ekonomicznymi a wzrostem tendencji autorytarnych w społeczeństwie.
Ruch Tea Party powstał w 2009 roku, jako reakcja na kryzys ekonomiczny, który wybuchł w 2008 roku, oraz na politykę Baracka Obamy. Jego geneza wiązała się z krytyką polityki rządu, który miał, zdaniem niektórych, "nagrodzić" nieodpowiedzialne zachowania, oferując pomoc finansową tym, którzy stracili domy wskutek kryzysu sub-prime. Rick Santelli, dziennikarz CNBC, który w swoim słynnym wystąpieniu wezwał do protestów przeciwko polityce Obamy, stał się jednym z głównych katalizatorów tego ruchu. Wkrótce po tym, Tea Party zyskało dużą popularność, zarówno wśród amerykańskich obywateli, jak i w kręgach politycznych. W 2010 roku, podczas wyborów pośrednich, ruch ten przyczynił się do dużych sukcesów wyborczych Partii Republikańskiej.
Pomimo początkowych sukcesów, które wydawały się świadczyć o niezależności Tea Party, badania takie jak praca Thedy Skocpol i Vanessy Williamson ujawniają, że ruch ten nie był nową siłą w amerykańskiej polityce, lecz raczej najnowszą inkarnacją amerykańskiego konserwatywnego populizmu. Kluczową cechą ideologiczną Tea Party jest jego silny sprzeciw wobec rządu, który postrzegany jest jako zbyt rozrośnięty, nieefektywny i zbyt ingerujący w życie obywateli. Dla wielu członków tego ruchu, rząd nie tylko powinien ograniczyć swoje zadania, ale wręcz umożliwić wolny rynek, w którym zasoby będą alokowane zgodnie z "naturalnymi" prawami ekonomii.
Tym, co wyróżnia Tea Party na tle innych ruchów politycznych, jest ich ambiwalentna postawa wobec roli państwa w życiu obywateli. Choć zdecydowana większość członków Tea Party sprzeciwia się rozbudowie systemu opieki społecznej, istnieje znacząca grupa, która wciąż popiera takie programy jak Social Security i Medicare, postrzegając je jako pomoc dla "zasługujących" obywateli amerykańskich. Te kontrowersyjne poglądy dotyczące polityki socjalnej nie znajdują jednak poparcia wśród ultrakonserwatywnych organizacji wspierających Tea Party, które opowiadają się za ich prywatyzacją.
Mówiąc o Tea Party, warto zauważyć, że ideologia tego ruchu łączy się z populistycznym, a zarazem autorytarnym podejściem do polityki. Członkowie Tea Party silnie identyfikują się z amerykańskimi wartościami, szczególnie z tzw. "patriotyzmem 4 lipca" oraz powrotem do pierwotnej formy rządu, opartej na Konstytucji Stanów Zjednoczonych. W wielu przypadkach ich retoryka oscyluje wokół przekonania, że USA zostały skorumpowane przez obce elementy, takie jak imigranci, a sama polityka Obamy była postrzegana jako zagrożenie dla "czystości" amerykańskich wartości. Takie przekonania, w połączeniu z teorią "kompleksu usurpacji" opisaną przez Adorno, tworzą obraz społeczeństwa, które czuje się zagrożone przez zewnętrzne i wewnętrzne czynniki, dążąc do ich eliminacji.
Postawa Tea Party może być rozumiana jako przykład tego, jak kryzys kapitalizmu rodzi specyficzną reakcję społeczną – z jednej strony masowe niezadowolenie z nierówności, z drugiej zaś silną tęsknotę za autorytarnymi rozwiązaniami, które obiecują porządek i powrót do "lepszych czasów". Fenomen Tea Party jest w tym kontekście nie tylko przejawem amerykańskiego populizmu, ale także symptomem większych, globalnych procesów, w których kryzys gospodarczy sprzyja wzrostowi radykalnych, autorytarnych ruchów.
Podobieństwa między współczesnymi ruchami prawicowymi, a tymi, które powstawały w okresie międzywojennym, nie są przypadkowe. To, co łączy współczesne zjawiska polityczne z teorią krytyczną Horkheimera czy Fromma, to przekonanie o głębokiej zależności między kryzysami kapitalistycznymi a wzrostem tendencji autorytarnych. Oznacza to, że w obliczu kryzysów społecznych i gospodarczych, pojawiają się łatwiejsze do przyjęcia narracje, które proponują jednoznaczne rozwiązania, często opierające się na eliminacji "obcych" czy "inne" grupy społeczne. Takie rozwiązania stają się atrakcyjne w momencie, gdy panuje ogólny kryzys zaufania do instytucji państwowych oraz do tradycyjnych elit politycznych.
Endtext
Jak Trump wykreował pseudo-konserwatyzm?
W 2016 roku, podczas prawyborów prezydenckich, Donald Trump stworzył swoisty test litmusowy, który zmusił Republikanów do określenia się po jednej z dwóch stron: albo przyjąć go za pseudo-konserwatystę, albo przeciwstawić się mu jako prawdziwemu konserwatyście. Było to wyzwanie, które nie tylko wskazywało na wewnętrzne rozdarcie w amerykańskim konserwatyzmie, ale również podkreślało wyłaniające się zmiany w jego strukturze. Dziś, patrząc na to, jak wielu polityków konserwatywnych zgodziło się współpracować z Trumpem, można poddać w wątpliwość wcześniejsze tezy Theodora Adorno, który przekonywał, że konserwatywne elity, przywiązane do zasad liberalno-demokratycznych, odrzucą pseudo-konserwatystów, szukając bardziej umiarkowanych liberalów. Wydaje się, że Trump zdołał zjednoczyć wokół siebie szerokie grono zwolenników, którzy z łatwością porzucili tradycyjne wartości konserwatywne na rzecz jego populistycznej, autorytarnej retoryki.
Wielu analityków zwracało uwagę na zjawisko poparcia Trumpa wśród skrajnej prawicy, białych supremacistów i neonaazistów w Stanach Zjednoczonych. Badania wskazują na rosnącą symbiozę między Trumpem a tymi grupami, które dostrzegały w nim swojego reprezentanta, a jednocześnie odnajdywały w jego programie politycznym elementy, które były im szczególnie bliskie. Mimo że Trump odżegnywał się od radykalnych elementów, nie można ignorować faktu, że jego populistyczne hasła były w dużej mierze zgodne z postulatami grup skrajnie prawicowych.
Adorno w swoich analizach niejednokrotnie zwracał uwagę na zjawisko przetrwania narodowego socjalizmu w demokratycznym państwie. Jego zdanie, wypowiedziane w 1959 roku, że "przetrwanie narodowego socjalizmu w demokracji stanowi zagrożenie większe niż przetrwanie tendencji faszystowskich przeciwko demokracji", zdaje się być szczególnie aktualne w kontekście współczesnej sytuacji politycznej w Stanach Zjednoczonych. To, co kiedyś uznawano za ideologię totalitarną i ekstremalną, dziś wciąż ma swoich zwolenników, którzy, chociaż na pierwszy rzut oka nie wydają się skrajnie radykalni, w rzeczywistości uczestniczą w budowaniu fundamentów autorytarnego porządku politycznego.
Pojęcie "Volksgemeinschaft" (społeczności narodowej), które stało się fundamentem ideologii nazistowskiej, również dostarcza ważnych wskazówek do zrozumienia dzisiejszego populizmu. W obliczu rosnącej polaryzacji społecznej i politycznej, idea "wspólnoty narodowej" stała się dla wielu grup wyrazem poszukiwania tożsamości, w której istotną rolę odgrywa przynależność do rzekomej "czystej" wspólnoty. Tego rodzaju narracje, chociaż nie wprost, są obecne w retoryce Trumpa, który wielokrotnie odwoływał się do idei "odnowienia Ameryki", stawiając opór zarówno liberalnym elitom, jak i postępowemu skrzydłu konserwatywnego ruchu.
Warto zwrócić uwagę, że wpływ na obecną sytuację w Stanach Zjednoczonych mają również badania nad wychowaniem dzieci, które były jednym z kluczowych tematów analiz przeprowadzonych przez Horkheimera i Fromma. Już w latach 30. XX wieku, w swoich badaniach nad postawami robotników i przedstawicieli klasy średniej w Niemczech, Frankfurt School zaczęła badać, jak poglądy na temat wychowania mogą wpływać na postawy autorytarne. Ta tradycja była kontynuowana w późniejszych pracach, gdzie temat wychowania dzieci stanowił jedno z centralnych zagadnień. Dziś, w erze Trumpa, takie podejście może wydawać się na pierwszy rzut oka przestarzałe, ale nadal zachowuje swoją aktualność. Współczesne ruchy autorytarne, w tym populizm Trumpa, bazują w dużej mierze na kulturze wychowania, w której wpojenie posłuszeństwa, "lojalności" i jednocześnie dystansu wobec obcych stanowi fundament.
Interesującą kwestią pozostaje także wyzwań, przed którymi stoją dzisiejsi teoretycy i badacze. Tradycyjna krytyczna teoria, zwłaszcza w kontekście analizy prawicowego populizmu, zdaje się coraz bardziej nieadekwatna do wyzwań współczesnego świata. Podejście normatywne, w którym niektórzy teoretycy próbują sprowadzić populizm do jedynie błędnych postaw, może nie wystarczyć, by w pełni zrozumieć zjawisko, które przejawia się nie tylko w USA, ale i w Europie.
Na zakończenie, warto dodać, że rozumienie współczesnych ruchów autorytarnych wymaga wyjścia poza klasyczne kategorie i schematy. Krytyczna analiza nie może opierać się wyłącznie na prostych kontrastach pomiędzy prawicą a lewicą, konserwatyzmami a liberalizmem. Istnieje głęboka potrzeba nowych narzędzi intelektualnych, które pozwolą na pełniejsze zrozumienie nie tylko mechanizmów politycznych, ale i psychologicznych, które sprzyjają rozwojowi autorytarnych tendencji w społeczeństwach współczesnych.
Jak idea różnicy stała się fundamentem współczesnego populizmu?
Po zakończeniu II wojny światowej, świadomość globalnych i jednostkowych traumy związanych z obozami koncentracyjnymi, takimi jak Auschwitz, oraz późniejsze ujawnienie brutalności radzieckich łagrów, wywołały nową falę przemyśleń na temat ludzkiej odpowiedzialności, praw jednostki i walki o prawa "Innego". Ten okres, w którym świat stanął przed zadaniem przemyślenia dotychczasowych założeń etycznych i politycznych, owocował powstaniem nowego nurtu filozoficznego i kulturowego, który skupiał się na odpowiedzialności jednostki za swoją sytuację. Przeciwstawiano mu, z całą stanowczością, pogląd, który pojawił się podczas procesów norymberskich, w którym oskarżeni o zbrodnie wojenne tłumaczyli się, że „tylko wykonywali rozkazy”.
Nowa filozofia egzystencjalna, nie tyle w dziełach teoretycznych jak "Bycie i Nic" Sartre’a, lecz raczej w literaturze, dramacie i filmie, stała się nośnikiem tych idei w kulturze masowej. To ona dostarczała języka, którym posługiwali się intelektualiści, aby wyrazić opór wobec systemów opresji. W odróżnieniu od tradycyjnych idei liberalnych, które opierały się na uniwersalnych zasadach praw człowieka, nowy porządek intelektualny podkreślał indywidualne doświadczenia, sytuacje społeczne i kulturowe, które determinowały tożsamość jednostki.
Równocześnie, w obliczu postępującej walki o równość i emancypację, literatura i filozofia lat 40. i 50. XX wieku, w tym prace Simone de Beauvoir czy Jean’a Geneta, otworzyły przestrzeń dla głosów osób dotąd marginalizowanych – kobiet, homoseksualistów, osób nieheteronormatywnych i przedstawicieli innych mniejszości. „Drugi Seks” de Beauvoir, uznawany za fundamentalne dzieło feministyczne, spotkał się z falą potępienia, której w dzisiejszych czasach nie sposób sobie wyobrazić. Podobnie, dzieła Geneta, w których poruszał tematy transgenderyzmu i odmienności, stały się wyrazem solidarności z tymi, którzy walczyli o uznanie swojej godności w obliczu historycznych i społecznych opresji.
Sztuka i literatura przekształciły pojęcie tożsamości, nadając jej wymiar, który łączył jednostkową walkę o autentyczność z oporem wobec strukturalnych nierówności. Wartością centralną stała się idea solidarności z "Innym" – tym, który był uciskany przez tradycyjne, monolityczne i homogeniczne wyobrażenie narodu czy społeczeństwa. W obliczu tego nowego podejścia, rozumienie humanizmu, klasycznych idei o prawach człowieka, zaczęło być kwestionowane. W szczególności w lewicowych kręgach pojawiło się przekonanie, że te uniwersalne wartości są niewystarczające, by zrozumieć i odpowiedzieć na doświadczenie marginalizowanych grup.
Wraz z wzbierającą falą walki o różnorodność, nowe idee zaczęły obejmować nie tylko równouprawnienie, ale i szeroką emancypację wszelkich podmiotów wykluczonych – mniejszości etnicznych, seksualnych, a także przedstawicieli postkolonialnych społeczeństw. Filozofia i literatura przekształciły się w narzędzia walki, w której tożsamość stała się wartością, której nie można zignorować w imię uniwersalnych zasad. W ten sposób, pytanie o to, kim jest "Inny", stało się kluczowym tematem współczesnych intelektualnych zmagań.
Przemiany te, począwszy od lat 40. XX wieku, były powiązane z intensywną krytyką tradycyjnych, racjonalnych systemów myślowych i zwróceniem uwagi na indywidualne doświadczenie i percepcję. Te zmiany w filozofii, a także w literaturze, zmusiły do przemyślenia pojęć takich jak wolność, równość, sprawiedliwość, które przestały być traktowane jako uniwersalne kategorie, a zaczęły być rozpatrywane w kontekście szczególnych doświadczeń jednostki i grupy.
Należy jednak pamiętać, że obracając się w tych teoriach, które kładą nacisk na odmienność, wkrótce pojawiły się reakcje przeciwne. W szczególności, tzw. "prawicowa" odpowiedź, której korzenie sięgają jeszcze myśli rewolucyjnej, zwróciła uwagę na zagrożenie związane z wybuchem separatyzmów. Ideologia bigota opiera się na przekonaniu, że to, co czyni człowieka, jest określane przez jego przynależność do "naturalnej" wspólnoty – religijnej, etnicznej, narodowej – a nie przez uniwersalne zasady etyczne. Dla tego typu myślenia tożsamość opiera się na zakorzenieniu w tradycji, której nie można zignorować w imię postępu czy globalnych norm.
Zatem w odpowiedzi na wyzwania współczesnego świata, jakie stawia walka o prawa jednostek wykluczonych, pojawia się pułapka w postaci ograniczenia myślenia do kategorii "tożsamości". Z jednej strony mamy do czynienia z próbą emancypacji mniejszości, z drugiej zaś – z narodzinami tendencji, które prowadzą do wykluczania innych w imię ochrony "autentyczności" kulturowej.

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский