Pisanie o fantastyce, szczególnie w kontekście klasyków i współczesnych autorów, wymaga nie tylko znajomości podstawowych tropów gatunkowych, ale również umiejętności dostrzegania subtelnych różnic w podejściu do tematu. Chociaż dla wielu twórców klasyka to pojęcie, które przywodzi na myśl nazwiska jak Edgar Allan Poe czy Jack London, w rzeczywistości kanon literacki fantastyki nie ogranicza się tylko do tych autorów. Warto sięgnąć po mniej znanych, a równie wpływowych twórców, jak M.R. James czy Algernon Blackwood, którzy dostarczają świeżych inspiracji, a ich prace bywają marginalizowane w rozmowach o klasyce.
Współczesne zbiory opowiadań i powieści kryją jednak także innych pisarzy, którzy mogą wydawać się nieznani szerokiemu odbiorcy, ale mają ogromny wpływ na współczesną fantastykę. Przykłady takie jak Stephen Dedman, Tim Pratt, Jeremy Tolbert, Emily Gaskin i wielu innych to autorzy, którzy wyznaczają nowe kierunki w literaturze gatunkowej. Ich twórczość pojawia się na stronach takich e-zinów jak „Mars Dust” czy „Ideomancer”, które stanowią platformy umożliwiające dotarcie do mniej znanych tekstów i pozwalają na bieżąco śledzić rozwój młodych talentów.
E-ziny i portale takie jak „Mars Dust” zyskały popularność dzięki swojej dynamicznej prezentacji treści, w której nie tylko publikowane są opowiadania, ale również artykuły, wywiady, i informacje o rynku wydawniczym. Warto zauważyć, że takie miejsca nie boją się wyrażania swojego indywidualnego charakteru, co czyni je unikalnymi. Zachowanie "attitude" w takim kontekście nie jest jedynie wyrazem młodzieńczej buntu, ale częścią procesu budowania przestrzeni, w której twórczość może być naprawdę wyzwolona. To idealne miejsce dla pisarzy, którzy chcą eksperymentować i unikać utartych schematów.
Kolejnym źródłem wartościowych informacji dla pisarzy może być strona „Preditors & Editors”, która służy jako kompendium wiedzy na temat wydawnictw, agentów literackich i rynku fantastyki. Publikowane na niej materiały ostrzegają przed oszustami i podają rzetelne informacje o warsztacie pisarskim. Natomiast „Ralan” to jedno z najważniejszych miejsc dla każdego, kto chce znaleźć aktualne informacje o rynkach literackich, zapoznać się z wymogami przyjmowania tekstów do różnych magazynów i zdobyć informacje o czasach oczekiwania na odpowiedź.
Mówiąc o współczesnym rynku wydawniczym, nie sposób pominąć takich wydawnictw jak Night Shade Books, które stanowią doskonały przykład małych wydawnictw, które nie boją się zaryzykować i wydać książki innej niż standardowa. Takie firmy jak Night Shade oferują przestrzeń na książki, które poruszają trudne tematy, są pełne zaawansowanej idei, jak również wychodzą poza zwykłe opowieści o kosmosie i obcych. Podobnie jak w przypadku Jacka McDevitta czy Karen Traviss, literatura wydawana przez takie małe firmy często jest zaskakująco świeża i interesująca, a także pozostaje wierna najważniejszym wartościom literackim.
Na rynku Internetowym, podobnie jak w tradycyjnych magazynach literackich, ważnym elementem są strony, które zajmują się publikowaniem scenariuszy filmowych. Strony takie jak „Script-O-Rama” oferują szeroką bazę scenariuszy, które mogą inspirować twórców literackich, zwłaszcza tych, którzy chcą zacząć myśleć o adaptacjach swoich prac na ekran. To dobry sposób na zrozumienie, jak różne formy narracji (literackie i filmowe) mogą ze sobą współistnieć i jak scenariusz może funkcjonować jako odrębna forma opowiadania historii.
Ważne jest, aby pisarze zdawali sobie sprawę, że współczesny rynek literacki wciąż pełen jest pułapek i trudności, a zdobycie miejsca w nim nie jest łatwe. Chociaż Internet daje ogromne możliwości dotarcia do odbiorców, nie brakuje na nim również firm, które oferują pozornie świetne warunki, ale tak naprawdę mogą okazać się oszustwami. Dlatego tak ważne jest, by młody pisarz nie tylko skupił się na twórczości, ale także poznał mechanizmy rynkowe, wystrzegał się oszustów i korzystał z narzędzi, które pozwalają na bezpieczne poruszanie się w tym specyficznym środowisku.
Pisanie o fantastyce to również sztuka wkraczania na nieznane terytoria, odkrywania nowych idei i kreowania światów, które mogą być nie tylko ciekawą opowieścią, ale także silnym narzędziem do wyrażania najgłębszych lęków i nadziei ludzkości. Warto, by każdy autor dbał o to, by nie zamykać się w jednym stylu czy formacie, lecz otworzyć na różnorodność inspiracji, które daje współczesny świat literacki i medialny.
Czy warto walczyć, kiedy nadzieja zanika?
Carlos był już w połowie mostu, ledwie dotykając postrzępionych lin, gdy usłyszał, jak ktoś woła jego imię. Podniósł wzrok i zobaczył postać wyłaniającą się z lasu po przeciwnej stronie, machającą rękami. Carlos uniósł dłoń i zamierzał odpowiedzieć na gest, kiedy usłyszał krzyk.
„Padaj!”
Ledwie zdążył zareagować, a ziemia zniknęła mu spod nóg. Został przewrócony na twarz, a karabin, który trzymał w dłoniach, upadł i z hukiem stoczył się na drewnianą powierzchnię mostu. Spojrzał w górę w chwili, gdy na chodniku obok niego pojawił się mały otwór, z którego wypływała para, a wilgotne drewno szeleściło, topniejąc pod nieznaną siłą. Z trudem uniósł głowę i zobaczył go – po raz pierwszy w pełnej okazałości – jednego z Diablo: mechaniczną maszynę, robot przypominający te z kreskówek, które oglądał w dzieciństwie. Jednak ten był pozbawiony głowy. Stał na końcu mostu, a jego sensor w kształcie podczerwonego oka wpatrywał się w niego.
„Biegnij!” – krzyknął Chris, nie odwracając wzroku.
Zanim Carlos zdążył odpowiedzieć, usłyszał pisk metalicznych kul odbijających się od pancerza. Zamek broni Chrisa zaświecił krótką, ale zdecydowaną wiązką ognia, lecz Diablo nie upadło. Carlos zrozumiał, że nie będzie miał czasu na długie rozważania. Drugi robot zbliżał się w jego kierunku. Potrzebował planu, ale nic nie wskazywało na to, by mógł go opracować.
„Znikaj stąd!” – usłyszał znowu. „Idź, kurwa!”
Ledwie wstał, przycisnął się do lin i poczuł, jak most pod nim zaczyna się kołysać. Wtedy z góry rozległ się niepokojący dźwięk – szum, a potem eksplozja. Przewrócił się, a most dosłownie wyparował pod jego stopami. Zanim zdążył zrozumieć, co się dzieje, spadł do wody. Całe ciało przeszył chłód, gdy uderzył o wodę. W pierwszej chwili poczuł, jak jego serce zamarło, a w płucach zaczął brakować powietrza. Z trudem łapał oddech, a woda zalewała mu gardło, uniemożliwiając jakiekolwiek myślenie.
Z paniką w oczach próbował walczyć z prądem, szarpiąc nogami i rękami. Gdy jego głowa wynurzyła się z wody, z trudem zaczął szukać drogi na brzeg. Woda była mroźna jak lód, a ciężka odzież ciągnęła go w dół. Nie miał sił. Chłód wnikał pod skórę, a ból przeszywał ciało, gdy jego kolano uderzyło w wystający kamień. Czuł, jak każdy ruch staje się coraz cięższy, jak prąd wody ciągnie go w stronę wodospadu. Był pewien, że zginie.
I wtedy, jakby znikąd, poczuł na plecach silny nacisk, jakby ktoś chwycił go za róg parki i wyciągnął z wiru wody. Ziemia pod nim była twarda, a powietrze mroźne, jakby na moment znów znalazł się na granicy życia i śmierci.
Z trudnością podniósł głowę. Przed nim stała postać w wysłużonych butach, z potarganymi, zwisającymi skórami wokół kostek. Ktoś z Defiance. Carlos otworzył usta, by wykrztusić podziękowanie, ale widok, który napotkał, wytrącił go z równowagi.
Twarz, z wyrastającymi żółtymi kłami i szorstkim zarostem, nie przypominała niczego ludzkiego. Ciało tej postaci było przykryte brudną parką, ale na plecach widać było potężne, skórzaste skrzydła, jak u gargulca. Przerażające, nieludzkie oczy patrzyły na niego z wielką łaskawością, ale i z szaleństwem. To nie był człowiek. To był Zoltan.
I wtedy, zanim Carlos zdążył wykrztusić więcej słów, Zoltan zniknął wśród drzew, a jego postać wznosiła się w górę, by w końcu skoczyć w otchłań, unosząc się ponad wodospadem. Zniknął w mroku.
Carlos wciąż patrzył na miejsce, gdzie przed chwilą zniknęła ta postać, czując, jak serce bije mu nie tylko z powodu wysiłku, ale i z przerażenia, które zaczęło narastać w jego piersi. Wkrótce potem do niego podszedł Chris z grupą ludzi. Nikt nie zareagował na to, co się wydarzyło. Nikt, poza nim, nie widział Zoltana. A może nie chcieli tego dostrzec?
I choć nie był pewien, czy to, co widział, było rzeczywiste, wciąż miał przed oczami obraz tego niezwykłego, nieludzkiego stworzenia, którego losy z pewnością miały teraz nierozerwalny związek z jego własnym.
Czy po tym wszystkim można było jeszcze wierzyć, że walka ma sens? Czy nadzieja w takim świecie była wciąż czymś, w co warto wierzyć? Może to tylko chwilowe załamanie, ułuda, która zniknie równie szybko, jak się pojawiła.
Ważne jest, by zrozumieć, że walka w takich warunkach nie zawsze daje poczucie wygranej. Czasami najważniejsze staje się nie to, jak długo się walczy, ale jak głęboko rozumie się, kiedy należy podjąć decyzję o wycofaniu się. A niektórzy, tacy jak Zoltan, wiedzą, że czasami jedynym wyjściem jest zaakceptowanie nieuchronności i zanurzenie się w ciemność.
Jak życie zmienia się po zniknięciu cywilizacji: Świat bez ludzi i zrozumienie nowej rzeczywistości
Wkrótce po zniknięciu większości ludzi, krajobraz zmienił się nieodwracalnie. Insekty, które przez lata były integralną częścią miejskiego ekosystemu, prawie całkowicie zniknęły, podobnie jak pająki. Jednak wśród ruiny, niektóre stworzenia, takie jak kolonie mrówek, wciąż radzą sobie całkiem nieźle. W tym samym czasie, w obliczu wielkich zmian, zniknęły też wiewiórki – zostały po nich tylko kości, rozsypane po ziemi. To, co jeszcze niedawno wydawało się tak powszechne, nagle stało się nieobecne. Zamiast nich, w wysokich, nieprzycinanych krzakach i trawie pojawiły się duże, jasnobrązowe stworzenia, które początkowo wzięliśmy za króliczki. Carla, jednak, ostudziła nasze entuzjazmy – okazały się to jedynie szczury, które wyrosły na niesamowicie odważne i duże osobniki. Przerażające.
Wśród tego chaosu naturalnego porządku, wciąż można zauważyć wędrujące ptaki. Choć ich liczba nie jest ogromna, krótkie pobyty na drzewach nie wydają się oznaczać nieuchronnej zagłady. Niemniej jednak, gdzie są gołębie, które kiedyś tłoczyły się na ulicach? Gdzie są karaluchy, które niegdyś zdominowały wnętrza budynków? Razem z szczurami, te stworzenia były uważane za najbardziej odpornych na wyginięcie mieszkańców tego świata. Jednak mimo tego, że nie zniknęły wszystkie zwierzęta, smutek i niepokój rosną, a przy każdej wędrówce przez puste ulice i zarośnięte parki, czujemy narastającą obcość.
Odwiedziny w zoo Central Parku były szczególnie bolesne. Tego, co kiedyś było miejscem pełnym życia, dziś zostały tylko puste zbiorniki i wypatroszone szkielety – niedźwiedzi polarnych i fok. Krótkie spojrzenie przez zakurzoną szybę przypomniało nam, że życie, jakie znamy, już dawno odeszło. Oczywiście, nie odwiedziliśmy ptaszarni – nie chcieliśmy patrzeć na to, co kiedyś było pełnym życia domem dla setek ptaków. Zamiast tego, zatrzymaliśmy się na chwilę przy zegarze Delacorte. To małe, ale niezwykle wzruszające doświadczenie: wpatrywanie się w tańczące figury zwierząt, z delikatną melodią muzyki grającej w tle, wzbudzało mieszankę śmiechu i łez. Dla mnie zawsze największym ulubieńcem był hipopotam grający na skrzypcach. To był moment, w którym zrozumiałam, że pomimo wszystkich zmian, wciąż możemy znaleźć piękno w tym, co zostało.
Nowe mieszkanie, które znaleźliśmy, wciąż oferuje piękny widok na Park, ale codzienne życie stało się już czymś zupełnie innym. Choć znajdujemy się w bezpiecznym miejscu, zmieniające się otoczenie stawia przed nami nowe wyzwania. W każdym momencie, na ulicach, w budynkach, wśród porzuconych mieszkań, czujemy obecność ludzi, którzy zniknęli, a ich życie zostało zapisane w artefaktach codzienności – książkach, zabawkach, sprzęcie elektronicznym, który teraz wydaje się być reliktem minionej epoki. To zadziwiające uczucie, kiedy przechodzimy przez przestrzenie, które były kiedyś pełne życia, a teraz stały się martwe. W domu, w którym kiedyś mieszkała rodzina z trzema małymi dziewczynkami, wciąż można znaleźć ich rysunki, zabawki, stare meble – pozostałości po ich codziennym życiu, które ostatecznie zostały porzucone.
Takie oglądanie cudzych rzeczy w tak osobisty sposób może budzić dziwne uczucia. Nie jestem pewna, co się stało z tą rodziną. Statystyki nie są po stronie najmłodszej, która najprawdopodobniej nie przeżyła. Mimo to, nie mogę przestać przeglądać tych rzeczy. W ten sposób wciąż, choć w inny sposób, próbujemy utrzymać jakąś więź z przeszłością, ze światem, który minął.
Próba zrozumienia nowej rzeczywistości, kiedy już nie ma dostępu do świeżych technologii, kiedy stare komputery są bezużyteczne, a internet jest tylko wspomnieniem, skłania do głębszych refleksji. Choć na szczęście nie brakuje nam jedzenia ani zasobów, a barter staje się codzienną praktyką, jednak jest coś niezwykle poruszającego w tej nowej formie społeczności, gdzie każdy musi polegać na innych, aby przetrwać.
Zastanawiam się teraz, jak bardzo zmieni się nasza definicja „normalności” w przyszłości. W miarę jak eksplorujemy miejsca, które były kiedyś symbolem cywilizowanego świata – sklepy, restauracje, place zabaw – odkrywamy nie tylko zniszczenie, ale także nową formę życia. Znalezienie rzeczy, które kiedyś były przedmiotami codziennego użytku, staje się teraz bardziej aktem odkrycia. Dziś, zwiedzając sklep, który kiedyś był pełen ludzi, zauważamy jedynie ogromne, kurzowe pluszaki i zabawki z dawno przestarzałych kolekcji. Choć dla wielu z nas to już tylko relikty, dla innych jest to moment radości, przypomnienie utraconych chwil, choćby z dzieciństwa.
Nie jesteśmy już tymi samymi ludźmi, którzy wkrótce po katastrofie szukali sensu w otaczającym ich świecie. Świat, który mieliśmy, już nie istnieje, a to, co pozostaje, to walka o przetrwanie w przestrzeni, która kiedyś była pełna tętniącego życiem miasta, a teraz stała się miejscem, gdzie codzienność nie przypomina tej, którą znaliśmy.
Jakie jest przeznaczenie stworzeń w podróży, które stworzył Człowiek z Miasta?
W ciepłym blasku, który przypominał promienie słońca na skórze, Tracker poczuł obecność Yolandy. "To delikatni ludzie, Trackerze," powiedziała, dotykając jego twarzy delikatnymi palcami. "Ktoś stworzył ich, by byli ograniczeni, a oto jak kończy się ich istnienie." Zatrzymała się na chwilę, a jej gniew wybuchł, jakby ostry pazur dotknął jego policzka. "Miasto-Człowiek — Donai — stworzył ich."
Tracker wzruszył ramionami, czując w powietrzu srebrzystą muzykę ich pochodzenia, wyczuwając ich zapach. "Po prostu to wiem," odpowiedział spokojnie. "Nigdy mi o tym nie mówił. Nie wierzę ci," odpowiedziała z gniewnym smutkiem. Yolanda kłamała. Tracker to wiedział. Wiedział również, że jej cierpienie, które kryła w sobie, sięgało głębiej niż tylko jej słowa. Zdecydował się nie odpowiadać, bo nie chciał wywoływać kolejnych emocji.
Na zewnątrz, Jesse, czekająca z niepokojem, miała nadzieję, że wszystko skończy się dobrze. Tracker usiadł obok niej, ściskając jej jedwabiste ucho, pocieszając ją czułym gestem. Otrzymała od niego wodę i kawałki suszonego mięsa, ale była spokojna tylko na chwilę. „Witaj w Karawanie,” powiedział, a do jego uszu dotarł głos dziecka, pełen radości życia i energii. Karda, dziewczynka o rudych włosach i piegach, stanęła obok, patrząc na niego wyczekująco. „Zjadłeś już coś? Piłeś coś?” zapytała, jakby dla niej było to ważnym zwyczajem.
Dziecko, tak pełne ciekawości i entuzjazmu, wybuchło pytaniami o Miasto. "Naprawdę w Miastach są dziwaczne potwory? A ulice są wybrukowane drogimi kamieniami?" Tracker uśmiechnął się. Odpowiedź była prosta: "Nie wiem, dlaczego twój Ośrodek nie chce o tym mówić." Dziecko odpowiedziało z przekąsem: "To głupie. To tylko sprawia, że bardziej chcę wiedzieć." Czuł w tej odpowiedzi mądrość większą, niż sugerowałaby jej młody wiek.
Niezauważenie zbliżyła się Karda, z którą miał teraz rozmowę o Miastach, o ludziach, którzy spędzają życie w jednym miejscu. „Czy oni latają?” spytała, mając na myśli kite'y, które dla niej były symbolem wolności. „Możliwe,” odpowiedział. „Nigdy o tym nie słyszałem, ale wszystko jest możliwe.”
Szybko wrócił do tematu, który zaczął ją niepokoić — Yolanda. Karda zaczęła płakać, walcząc z bólem, który przepełniał jej młodą duszę. To, że Yolanda odejdzie, było dla niej sprawą trudną do zaakceptowania. "Ona kiedyś to zrobi, sama odejdzie," powiedziała cicho. Słowa te miały w sobie głęboki ból. Karda wiedziała, że Yolanda czasami kłamie, nawet sobie, a zrozumienie tej prawdy sprawiało jej jeszcze większą trudność.
W miarę jak Karda kończyła rozmowę, Yolanda, wycofując się w cień, zostawiła ją, by przejść do Tracker’a. Jej postać była pełna tajemnicy i wewnętrznego rozdarcia. „Kiedy byłaś gotowa, zrobiłaś to, co musiałaś,” powiedział Tracker, próbując zrozumieć jej emocje.
Zanim wsiedli do pojazdu, Karda wróciła z wodą. Znowu widać było jej smutek, ale i gniew. Rzuciła butelki w stronę Tracker’a, by oddać je, w jej oczach lśnił ból straty. "Do widzenia, obcy," powiedział jej ojciec, Karin, z twarzą pełną emocji, które trudno było wyrazić słowami.
Po drodze do Miasta, wśród innych emocji, które czuł Tracker, widział także wewnętrzny niepokój Karin. Człowiek z Miasta, który to wszystko zbudował, kształtował nie tylko ludzi, ale także ich przeznaczenie. Kiedy Karin patrzył na niego, w jego oczach pojawił się lęk o córkę, który czuł również Tracker. Zbliżała się śmierć, końcowy moment, kiedy ludzka forma przestawała być.
Zbliżając się do miasta, nie szukał już więcej odpowiedzi. Zamiast tego, poczuł ulgę w tej podróży, gdzie nie musiał niczego udowadniać. Spacerowali razem z Yolandą w ciszy, rozdzieleni, ale wciąż prowadzeni tą samą ścieżką. Po drodze nie było słów, tylko odczucia: zapach powietrza, zmieniające się światło dnia, drobne stwory, które zaczynały budzić się do życia. To była podróż, którą trzeba było przeżyć, zanim stała się przeszłością.
To nie była zwykła opowieść o przemijaniu. To była opowieść o tym, jak formy życia, które powstały w sztuce i technologii, zmieniają się w coś nieodwracalnego. Dla tych, którzy powstali z ręki Człowieka z Miasta, podróż była nie tylko fizyczna, ale i egzystencjalna. Kiedy w końcu nadszedł czas na oddanie się w ręce śmierci, nie było miejsca na strach — było tylko przyjęcie własnego przeznaczenia.
Jak media i kultura kształtują seksualność i tożsamość rasową?
Jak wyglądało życie w monastyrach Takhtsang Lhamo: Opowieść o podróży i spotkaniach z mieszkańcami górskich klasztorów
Jak analiza pochodnych wpływa na szkicowanie wykresów funkcji?

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский