Paul Manafort, postać kluczowa w amerykańskiej polityce, której kariera ukształtowała się w cieniu kontrowersji, ilustruje przejście od wpływowego doradcy politycznego do osoby oskarżanej o przestępstwa finansowe i powiązania z reżimami autorytarnymi. Jego działalność, począwszy od lat 70. XX wieku, naznaczona była wieloma kontrowersjami, które nie tylko wzbogaciły jego osobistą fortunę, ale i wstrząsnęły politycznym krajobrazem Stanów Zjednoczonych.
Manafort swoją karierę rozpoczynał w świecie polityki amerykańskiej, będąc doradcą kampanii Ronalda Reagana i George'a H. W. Busha. Już w latach 80. jego firma konsultingowa przyciągnęła uwagę wielu wpływowych osób na całym świecie. Jego klienci to nie tylko amerykańscy politycy, ale także dyktatorzy i korporacje z różnych części globu, od Fidżi po Filipiny. Jednym z najbardziej kontrowersyjnych klientów była partia rządząca w Angoli, a także despotyczne reżimy w Kenii i Nigerii. Manafort nie unikał kontrowersji, reprezentując również liderów takich jak Ferdinand Marcos z Filipin czy Jonas Savimbi z Angoli.
Równocześnie z rozwojem kariery konsultanta, Manafort prowadził życie pełne luksusu, co dobrze odzwierciedlało atmosferę lat 80. Jego wynagrodzenie sięgało sześciu cyfr, co pozwalało mu na inwestowanie w drogie garnitury i inne oznaki prestiżu. Jego firma, Black, Manafort, Stone & Kelly, stała się symbolem tego, jak można wykorzystać wpływy i bogactwo, by kształtować światową politykę. Warto zauważyć, że jego działalność przyciągnęła uwagę Kongresu, zwłaszcza po tym, jak jego firma otrzymała milionowe dotacje od rządu federalnego na projekt budowy w New Jersey.
Lata 90. przyniosły nowy etap w życiu Manaforta. Jego firma zmieniła nazwę na Davis, Manafort and Freedman, a on sam powrócił na scenę krajową, biorąc udział w przygotowaniach do konwencji Republikańskiej. Jednak to początek XXI wieku, a szczególnie związki Manaforta z Ukrainą i Rosją, które były źródłem licznych kontrowersji. Manafort skontaktował się z Wiktorem Janukowyczem, prorosyjskim politykiem, który w 2010 roku objął urząd prezydenta Ukrainy. To właśnie wtedy, w jego firmie pojawił się Oleg Deripaska, rosyjski oligarcha mający bliskie związki z Władimirem Putinem. Manafort, w zamian za swoje usługi, otrzymywał milionowe sumy. Co więcej, przekazywał dane dotyczące sondaży wyborczych w USA osobom związanym z Rosją, co stało się jednym z punktów, którymi zajmował się specjalny prokurator Robert Mueller.
Wszystko to miało miejsce w czasie, gdy Manafort współpracował z kampanią Donalda Trumpa w 2016 roku. Jego zaangażowanie w kampanię Trumpa stanowiło moment, w którym jego działalność nabrała nowego wymiaru, tym razem związanego z najwyższymi kręgami władzy w USA. Jako doradca Trumpa, Manafort szybko zdobył jego zaufanie, stając się kluczową postacią w walce o nominację Republikanów. Jego zadaniem było pozyskanie delegatów, a także zapewnienie Trumpowi stabilności w kampanii, która początkowo była pełna napięć. Wkrótce Manafort objął stanowisko przewodniczącego kampanii, co doprowadziło do zmiany liderów w sztabie wyborczym.
Jednak jego związki z Rosją były coraz bardziej widoczne. Manafort przekazywał wewnętrzne dane sondażowe swojemu byłemu współpracownikowi, Konstantinowi Kilimnikowi, który miał powiązania z rosyjskimi służbami wywiadowczymi. To tylko część kontrowersji, które zaczęły wyłaniać się na jaw w 2016 roku, w tym również spotkanie w Trump Tower, w którym uczestniczyli Donald Trump Jr., Jared Kushner i Manafort, a które miało na celu pozyskanie informacji obciążających Hillary Clinton.
W miarę jak dochodziło do kolejnych ujawnień, okazało się, że Manafort miał powiązania z Janukowyczem i jego prorosyjską partią, a także nie zarejestrował się jako agent obcego rządu. W lipcu 2017 roku FBI przeprowadziło nalot na dom Manaforta, zdobywając dokumenty i zapisując milionowe transakcje finansowe, które były ukryte przed rządem. To, co początkowo wydawało się być zwykłym skandalem politycznym, przerodziło się w poważne oskarżenia o pranie brudnych pieniędzy i spisek przeciwko Stanom Zjednoczonym.
Manafort nie tylko wykorzystywał swoje wpływy do pomocy zagranicznym reżimom, ale również nie zgłaszał swoich działań w odpowiednich rejestrach, co stało się przedmiotem śledztwa w 2016 roku. Jego działalność obejmowała szerokie kontakty z Rosją, co stało się jednym z najważniejszych tematów w dochodzeniu związanym z ingerencją Rosji w wybory prezydenckie w USA.
Również ważne jest zrozumienie, że Manafort, mimo swoich powiązań z reżimami i oskarżeń o poważne przestępstwa, pozostawał postacią o ogromnym wpływie w amerykańskiej polityce. Jego kariera ukazuje, jak politycy i doradcy polityczni, niekiedy o wątpliwej reputacji, potrafią wpływać na wybory, zmieniać bieg historii i kształtować polityczne krajobrazy, wykorzystując swoje kontakty i wiedzę w zakresie manipulacji politycznych.
Czy Trump współpracował z Rosją podczas wyborów 2016 roku? Analiza raportu Muellera.
Raport Muellera rzuca światło na kontrowersyjny temat rosyjskiej ingerencji w wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych w 2016 roku, analizując, czy kampania Donalda Trumpa współpracowała z rosyjskimi władzami. Zrozumienie tego zjawiska wymaga rozróżnienia trzech kluczowych terminów, które w raporcie Muellera odgrywają główną rolę: konspiracja, koordynacja i koluzja. Chociaż w odniesieniu do tych ostatnich dwóch pojęć brak jest jednoznacznych dowodów na bezpośrednią współpracę, to w przypadku konspiracji istnieje wiele niepokojących poszlak, które rzucają cień na działania samej kampanii Trumpa.
Kluczową kwestią jest tutaj "rozsądna wątpliwość", której potrzebowano, aby uznać, że dwie lub więcej osób zawarły porozumienie w celu popełnienia przestępstwa. Zgodnie z prawem, zakończenie przestępstwa nie jest warunkiem koniecznym do uznania konspiracji, wystarczy nawet jedno "overt act" (czyli jedno działanie mające na celu realizację przestępstwa). W kontekście śledztwa Muellera "koordynacja" odnosi się do wszelkich działań rosyjskiego rządu, które mogłyby wspierać kandydaturę Trumpa, co mogłoby stanowić naruszenie przepisów dotyczących finansowania kampanii, zabraniających zagranicznych darowizn.
Raport Muellera w jednym z pierwszych akapitów przedstawia proste, ale druzgocące stwierdzenie: "Rząd Rosji ingerował w wybory prezydenckie w 2016 roku w sposób szeroki i systematyczny". Ta ingerencja odbywała się dwoma głównymi kanałami: poprzez kampanie w mediach społecznościowych wspierające Trumpa oraz poprzez operację hakowania dokumentów, której celem było zaszkodzenie Hillary Clinton i innym demokratycznym organizacjom.
Internet Research Agency (IRA), połączona z Kremlem troll-farma, prowadziła kampanie w mediach społecznościowych mające na celu wywołanie zamieszania politycznego i społecznego w USA, zwłaszcza poprzez wspieranie Trumpa i atakowanie Clinton. IRA finansował oligarcha Jewgienij Prigożyn, bliski współpracownik Władimira Putina. Działalność IRA w USA rozpoczęła się w 2014 roku, jeszcze przed ogłoszeniem przez Trumpa swojej kandydatury. W 2016 roku firma ta organizowała celowane kampanie, publikując treści wspierające Trumpa i krytykujące Clinton, a także udając grupy polityczne i organizując protesty. Nie tylko na Facebooku, ale także na Twitterze, osoby związane z kampanią Trumpa takie jak Donald Trump Jr., Michael Flynn czy Roger Stone, miały do czynienia z kontrolowanymi przez IRA kontami, które często ukrywały swoje prawdziwe pochodzenie.
W 2017 roku Facebook i inne platformy społecznościowe publicznie ujawniły, że zidentyfikowały rosyjskie wydatki finansujące polityczne i społeczne reklamy. Z kolei operacja hakowania dokumentów została przeprowadzona przez rosyjską agencję wywiadowczą GRU, która zdobyła setki tysięcy maili z kampanii Clinton, Komitetu Narodowego Partii Demokratycznej oraz z innych organizacji. Te dokumenty były stopniowo publikowane, aby zaszkodzić Clinton i stworzyć wrażenie, że jej kampania jest korupcyjna i niewiarygodna. Hakerska operacja nie była przypadkowa, a jej czas ukierunkowano na krytyczne momenty w kampanii wyborczej.
W związku z tymi działaniami, Mueller stwierdza, że GRU i IRA zostały oskarżone o konspirację mającą na celu oszustwa wobec Stanów Zjednoczonych, choć zarzuty wobec Rosjan są raczej symboliczne, ponieważ nie istnieje możliwość ich pociągnięcia do odpowiedzialności przed amerykańskim sądem.
Jednak kluczowym wątkiem pozostaje ogromna liczba kontaktów pomiędzy kampanią Trumpa a rosyjskimi przedstawicielami. Choć brak jest dowodów na współpracę w sensie prawnym, śledztwo Muellera ujawnia szereg kontaktów, które miały miejsce, w tym kłamstwa osób związanych z kampanią, które próbowały ukryć swoje powiązania z Rosjanami. Należy zauważyć, że niektórzy z tych osób, jak Michael Cohen czy Paul Manafort, zostali oskarżeni o kłamstwa i blokowanie śledztwa. Inni usuwali komunikaty lub korzystali z aplikacji szyfrujących, co utrudniało zebranie pełnych dowodów. Choć żadne z tych działań nie wystarczało do udowodnienia winy, stanowiły one poważne przeszkody w przeprowadzeniu pełnego dochodzenia.
W kontekście raportu Muellera nie można również zapominać o jednym istotnym aspekcie: niezależnie od braku jednoznacznych dowodów na koluzję, fakt, że kampania Trumpa nie zgłosiła działań rosyjskiego rządu, które miały na celu ingerencję w wybory, pozostaje niewłaściwy z punktu widzenia prawa. Kampania Trumpa nie tylko nie poinformowała odpowiednich służb, ale wręcz podejmowała działania mające na celu wykorzystanie wycieków e-mailowych w swojej strategii wyborczej.
Pomimo braku udowodnienia współpracy, raport Muellera pokazuje, jak bliskie były powiązania między kampanią Trumpa a rosyjskimi służbami wywiadowczymi, a także jak manipulowano opinią publiczną w procesie wyborczym. Z tego powodu, warto zwrócić uwagę na to, jak działania te mogą wpłynąć na przyszłość polityki amerykańskiej i na to, jak państwa mogą wykorzystywać nowe technologie i media społecznościowe, by wywierać wpływ na wybory w innych krajach.

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский