W połowie XVIII wieku dwaj wybitni mężczyźni amerykańskiego społeczeństwa, Benjamin Franklin i John Adams, stali się uczestnikami interesującej debaty na temat przyczyn przeziębienia. Choć obaj byli uważani za jednych z najlepiej wykształconych obywateli Ameryki, ich zdania na temat medycyny diametralnie się różniły. Kluczowym punktem sporu było pytanie, czy zimne powietrze faktycznie powoduje przeziębienia, czy też winne są inne mechanizmy związane z zachowaniem człowieka.

Podczas wspólnego pobytu w jednym z londyńskich pokoi, Franklin zaproponował, by otworzyć okno, mimo że Adams, obawiając się zimnego powietrza, zamknął je. Franklin, przekonany o słuszności swojej teorii, twierdził, że zimne powietrze w pomieszczeniu nie jest bardziej niebezpieczne niż to na zewnątrz. „Powietrze wewnątrz tego pokoju jest już gorsze od tego, które jest na zewnątrz” — stwierdził Franklin. Po chwili rozmowy, Adams, choć nie zgadzał się z jego poglądami, postanowił otworzyć okno i zgodzić się na eksperyment. Franklin wyjaśniał, że przyczyny przeziębienia leżą w zanieczyszczonym powietrzu zamkniętych pomieszczeń, a nie w chłodnym powietrzu zewnętrznym. „Przeziębienia nie bierzemy z powietrza na zewnątrz, lecz z tego, co mamy w środku” — wyjaśniał.

Pomimo że Adams słyszał o tej teorii we wcześniejszych pismach Franklin’a, był wobec niej sceptyczny. Według niego, zimne powietrze jest bezpośrednią przyczyną przeziębienia, czego dowodem były jego własne obserwacje. Uważał teorię Franklin’a za paradoksalną i niezgodną z jego doświadczeniem. Ostatecznie Adams podszedł do sprawy z dużą rezerwą, co mogło wynikać z jego większego zaufania do własnych spostrzeżeń, które przeczyły tej tezie.

Ta debata, choć nieprzyjemna w kontekście medycznym, miała głębokie znaczenie epistemologiczne, pokazując, jak dwie wybitne postaci potrafią widzieć ten sam problem w zupełnie inny sposób. Choć Franklin miał swoją teorię, którą uważał za słuszną, brakowało jej empirycznych dowodów. Adams, mimo że był świadom rangi teorii, nie był gotów uwierzyć w nią, dopóki nie będzie miał solidnych dowodów. Jak pokazuje ta historia, każdy z nas interpretuje fakty przez pryzmat osobistych doświadczeń, co może prowadzić do powstania sprzecznych opinii, mimo wspólnego uznania jednej teorii za racjonalną.

Debata między Franklinem a Adamsem stanowi przykład tego, jak subiektywne postrzeganie faktów może wpłynąć na nasze przekonania, nawet wśród ludzi o wielkiej wiedzy. W tym przypadku Franklin bazował na swojej teoretycznej wiedzy, a Adams opierał się na własnych doświadczeniach. Ostatecznie ta różnica w podejściu do wiedzy i faktów jest kluczowa w kontekście współczesnych dyskusji na temat prawdy i obiektywności.

Interesujący jest także sposób, w jaki obaj panowie traktowali siebie nawzajem. Choć ich spór był ostry, zachowali wzajemny szacunek i uprzedzenia. Adams, choć nie zgadzał się z teorią Franklin’a, zgodził się wysłuchać jego argumentów, co stanowi przykład kultury cywilizowanej debaty, której dzisiaj często brakuje w publicznych sporach.

Nie ma wątpliwości, że badanie zależności między teorią a dowodami jest kluczowym elementem w nauce i w życiu codziennym. Franklin, choć posiadał ciekawą teorię, nie dostarczył odpowiednich dowodów na jej prawdziwość. Adams natomiast opierał swoje przekonania na doświadczeniu, które mogło być mylące w kontekście nowych teorii medycznych. Z tej perspektywy warto pamiętać, że w nauce i życiu społecznym musimy być gotowi na zmiany, kiedy nowe dowody i teorie zaczynają dominować nad starymi przekonaniami.

Różnice w postrzeganiu faktów widać również w kontekście politycznym. W latach 20. XX wieku Walter Lippmann i John Dewey prowadzili równie intensywną debatę na temat roli społeczeństwa w postrzeganiu faktów. Lippmann uważał, że społeczeństwo nie jest w stanie dokładnie postrzegać faktów, ponieważ są one często niewidoczne i trudne do uchwycenia. Dewey z kolei twierdził, że faktów nie trzeba szukać w ukrytych miejscach, lecz są one dostępne i zrozumiałe, jeśli tylko społeczeństwo jest gotowe je dostrzec.

Debata Franklin–Adams, podobnie jak spór Lippmanna i Deweya, pokazuje, jak różnie mogą być postrzegane te same fakty przez różne osoby, nawet te, które są uznawane za wybitne autorytety w danej dziedzinie. Warto zatem zachować otwarty umysł i nieustannie poszukiwać nowych dowodów, które mogą zmienić nasz sposób patrzenia na świat.

Jak wartości moralne kształtują postrzeganie kontrowersyjnych faktów społecznych?

Debata na temat wpływu różnych czynników społecznych na percepcje faktów często koncentruje się na przekonaniach politycznych, ideologii i tożsamości grupowej. Jednak coraz częściej zauważa się, że nasze przekonania dotyczące takich kwestii jak minimalna płaca, imigracja, kontrola broni czy przestępczość są w dużej mierze kształtowane przez głęboko zakorzenione wartości moralne. Jak pokazują badania, te wartości mogą w dużym stopniu wpływać na to, jak postrzegamy rzeczywistość, nawet jeśli dane fakty są sprzeczne z naszymi przekonaniami.

Wartości takie jak troska, równość, proporcjonalność, świętość, lojalność czy autorytet pełnią kluczową rolę w kształtowaniu naszych przekonań na temat wielu kwestii społecznych. Badania pokazują, że percepcja faktów społecznych (DFPs) – takich jak wpływ podwyżek płacy minimalnej na zatrudnienie, rola imigrantów na rynku pracy czy skuteczność regulacji dotyczących posiadania broni – nie jest jedynie efektem analizy ekonomicznej czy statystycznej, ale także projekcji wartości moralnych, które wyznajemy.

Przykład analizy dotyczącej podwyżek płacy minimalnej wskazuje, jak wartości te mogą wpływać na przekonania na temat rynku pracy. W 1994 roku ekonomiści David Card i Alan Krueger opublikowali przełomową pracę, w której argumentowali, że podwyższenie płacy minimalnej wcale nie prowadzi do spadku zatrudnienia w branżach o niskich wynagrodzeniach, co było sprzeczne z dominującą dotychczas teorią ekonomiczną. Mimo że ich badanie spotkało się z krytyką, nie wypracowano jednomyślności wśród ekonomistów co do wpływu takich regulacji. Badania przeprowadzone na przykładzie Seattle, gdzie minimalna płaca wzrosła z 9,47 USD do 13 USD w latach 2015–2016, prowadziły do diametralnie różnych wniosków: jedno sugerowało spadek zatrudnienia, drugie nie zauważyło tego efektu. Takie rozbieżności w wynikach pokazują, jak trudne może być wyciąganie jednoznacznych wniosków w kontekście takich zjawisk, zwłaszcza gdy różne grupy społeczne projektują na te wyniki swoje własne wartości.

Podobny wpływ wartości moralnych zauważalny jest w debacie na temat imigracji. Wśród społeczeństwa istnieje przekonanie, że nieudokumentowani imigranci „zabierają” miejsca pracy Amerykanom. Badania pokazują, że osoby, które wyznają wartości związane z autorytetem i lojalnością, częściej popierają to przekonanie. Z kolei osoby o wyższych wartościach troski i równości mają tendencję do przeciwnych poglądów – uważają, że imigranci nie stanowią zagrożenia dla rynku pracy, a wręcz przyczyniają się do jego wzrostu. Co ciekawe, nie ma jednoznacznego konsensusu wśród ekonomistów dotyczącego tego, jak imigranci wpływają na rynek pracy, ale wartości moralne mogą znacząco wpłynąć na interpretację tych faktów.

Również w przypadku kontroli broni i przestępczości widać podobne zjawisko. Debata na temat wpływu posiadania broni na przestępczość trwa od wielu lat, z wynikami badań, które równie często potwierdzają, jak i obalają tezę, że większa dostępność broni prowadzi do spadku przestępczości. Z kolei pojęcie przestępczości często jest odbierane przez pryzmat bezpieczeństwa, które zależy od wartości takich jak autorytet i lojalność wobec prawa, co może prowadzić do przekonania, że przestępczość rośnie, nawet jeśli dane pokazują spadek.

Interesującym przypadkiem w tej debacie są także dane na temat szczepionek. Osoby, które wykazują wysoki poziom wartości troski o innych, mają tendencję do wspierania obowiązkowych szczepień. Z drugiej strony osoby bardziej przywiązane do wartości świętości i autorytetu mogą postrzegać szczepienia jako naruszenie wolności osobistej, co prowadzi do ich oporu wobec takich regulacji.

Wartości moralne nie tylko wpływają na nasze przekonania na temat społeczeństwa, ale również na to, jak postrzegamy inne grupy społeczne. Badania pokazują, że nasze przekonania dotyczące imigrantów, kontroli broni czy płacy minimalnej są często wynikiem tego, jak silnie identyfikujemy się z określoną grupą wartości. Wartości te kształtują nasze postrzeganie „prawdy” i „faktów” – w rzeczywistości nie zawsze są one obiektywne, ale zawsze zależą od naszych osobistych przekonań.

Jest to wyzwanie, ponieważ dla osób o odmiennych wartościach, nawet najbardziej obiektywne dane mogą nie wystarczyć do zmiany ich przekonań. Zatem każda próba zmiany opinii na temat kwestii takich jak minimalna płaca, imigracja czy kontrola broni, nie powinna ograniczać się jedynie do przedstawiania twardych faktów. Warto również zrozumieć, jakie wartości moralne kierują naszymi wyborami, ponieważ to właśnie one mogą mieć kluczowy wpływ na naszą otwartość na nowe informacje i zmianę przekonań.

Czy pewność faktów wynika z wartości sakralnych?

Zjawisko "pewności faktów", które zostało opisane przez Jamesa Kuklińskiego i jego współautorów, ujawnia istotną zależność między siłą przekonań a ich dokładnością. Badania te pokazują, że osoby, które trzymają się najmniej dokładnych przekonań politycznych, wyrażają największą pewność co do ich słuszności. Zjawisko to dotyczy także ekspertów, wśród których nadmierna pewność siebie wydaje się być wszechobecna. Z kolei, kiedy spojrzymy na bardziej skomplikowane kwestie, takie jak wartości uznawane za „sacrum”, zrozumiemy, dlaczego niektóre przekonania nabierają dla jednostki charakteru absolutnego.

Wartości sakralne są tymi, które uznawane są za nietykalne. Cechą charakterystyczną tych wartości jest to, że są one absolutne, stanowią granicę nie tylko w myśleniu, ale i w działaniu. Wartości te są niezbywalne, nie podlegają dyskusji, a ich naruszenie budzi silną reakcję społeczną i moralną. Podobnie jak w religii, gdzie istnieje podział na to, co święte, i to, co świeckie, również w innych sferach życia społecznego można zaobserwować, jak wartości, które uznawane są za sakralne, stają się punktem niepodlegającym negocjacji. To, co sacrum, nie może być zmieniane ani poddawane analizie w taki sposób, jak inne wartości.

Sakramentalność wartości często prowadzi do wykluczenia z dyskusji pewnych kwestii, ponieważ stanowią one granice, których nie można przekroczyć. W konsekwencji to, co stanowi świętość, staje się zatem punktem odniesienia, wokół którego budowana jest tożsamość jednostki lub grupy społecznej. Wartości sakralne mogą mieć charakter zarówno religijny, jak i świecki. To, co uznaje się za sacrum, jest głęboko związane z emocjami i tożsamością, co powoduje, że wszelkie próby kwestionowania tego, co uważane jest za niepodważalne, stają się trudne lub wręcz niemożliwe do zaakceptowania.

Wartości te mają swój wpływ nie tylko na postawy, ale również na percepcję faktów. Z jednej strony, pytanie o to, co należy uznać za prawdziwe, staje się pytaniem o granice, które wyznaczają nasze przekonania. W tym sensie niektóre fakty mogą być odrzucane nie dlatego, że są obiektywnie fałszywe, ale dlatego, że ich uznanie zmieniałoby nasz stosunek do wartości, które są dla nas absolutne. Takie fakty mogą zostać uznane za niewłaściwe, nieważne lub wręcz nieistniejące, ponieważ ich uznanie wymagałoby konfrontacji z wartościami, które są sakralne i niepodlegające negocjacji.

Zjawisko to może wyjaśniać, dlaczego niektóre osoby są bardziej skłonne do odrzucenia faktów, które nie pasują do ich światopoglądu. Gdy ktoś ma silne przekonania dotyczące wartości, jego postrzeganie faktów staje się bardziej pewne, co może prowadzić do całkowitej odmowy przyjęcia dowodów, które kłócą się z tymi przekonaniami. To samo zjawisko można zaobserwować w polityce, gdzie ideologie polityczne są w pewnym sensie oparte na wartościach sakralnych, które wykluczają jakiekolwiek inne perspektywy.

Resistencja wobec faktów, które mogą zagrozić naszemu poczuciu tożsamości, jest zatem zarówno racjonalna, jak i psychologiczna. Opór wobec nieprzyjemnych prawd może wynikać z chęci ochrony naszej przynależności do danej grupy. W takim przypadku, niechęć do zmiany przekonań, nawet w obliczu nowych dowodów, jest formą obrony przed potencjalną utratą tej tożsamości. Z tego punktu widzenia, walka o zachowanie sakralnych wartości w kontekście faktów jest próbą ochrony stabilności emocjonalnej i społecznej.

Kiedy mówimy o wartościach sakralnych, ważne jest zrozumienie, że nie chodzi jedynie o przekonania wysoce religijne. Chociaż wartości religijne mają tendencję do uzyskiwania statusu sacrum, wiele innych wartości, które są głęboko osadzone w kulturze, społeczeństwie i polityce, również przybierają tę formę. Wartości takie jak wolność, równość, sprawiedliwość czy godność ludzka mogą równie łatwo stać się niepodważalne i wykluczające wszelkie alternatywne perspektywy.

W kontekście społeczno-politycznym, dla osób trzymających się skrajnych wartości, takich jak kolektywizm kontra indywidualizm czy humanizm kontra teizm, występuje wyraźna tendencja do odrzucania faktów, które mogłyby podważyć ich przekonania. Istnieje wyraźna korelacja między skrajnymi wartościami a pewnością co do faktów, co wskazuje na to, że skrajność wartości rzeczywiście sprzyja większej pewności w postrzeganiu faktów.

Wszystkie te obserwacje prowadzą do wniosku, że nasze przekonania o świecie są głęboko powiązane z naszymi wartościami, a wartości sakralne mogą prowadzić do całkowitej odmowy uznania faktów, które są sprzeczne z tym, co uznawane jest za święte. Niezależnie od tego, czy są to wartości religijne, polityczne czy społeczne, granice tego, co uznajemy za prawdziwe, są wyznaczane przez nasze głębokie przekonania i tożsamości. Zrozumienie tej dynamiki jest kluczowe, jeśli chcemy zrozumieć, dlaczego niektóre fakty i informacje są ignorowane lub odrzucane, mimo iż są obiektywnie prawdziwe.

Dlaczego wiedza i edukacja nie wystarczają, by wzmocnić demokrację?

Zjawisko utraty zaufania do instytucji naukowych, zwłaszcza uniwersytetów, stało się jednym z głównych wyzwań współczesnych demokracji. Chociaż tradycyjnie wierzono, że większa wiedza oraz edukacja mogą poprawić funkcjonowanie demokratycznego społeczeństwa, dane empiryczne pokazują, że ten proces może nie prowadzić do oczekiwanych rezultatów. W rzeczywistości, im bardziej wykształceni i bardziej poinformowani obywatele, tym częściej mają tendencję do umacniania swoich przekonań politycznych i wartości, a nie do korygowania ich w oparciu o nowe informacje. To zjawisko jest szczególnie widoczne w politycznych podziałach, gdzie wykształcenie często nie służy obiektywnemu poszukiwaniu faktów, lecz do umacniania istniejących uprzedzeń.

Zmiany te mają swoje źródło w psychologicznych mechanizmach projekcji wartości, które sprawiają, że jednostki postrzegają świat nie obiektywnie, ale przez pryzmat własnych przekonań i ideologii. Zmniejszające się zaufanie do uniwersytetów i mediów jako wiarygodnych źródeł wiedzy to efekt tak zwanego przesunięcia politycznego w instytucjach akademickich. Obecność dominującej lewicowej ideologii wśród wykładowców, szczególnie w USA, prowadzi do tego, że konserwatyści zaczynają kwestionować rzetelność naukową tych instytucji, co pogłębia jeszcze większy podział w społeczeństwie. Zjawisko to nie dotyczy jednak tylko jednej strony politycznego sporu; w istocie, wiele osób z obu stron politycznego spektrum odczuwa, że mają trudności z zaufaniem do instytucji, które nie odpowiadają ich wartościom.

To zjawisko można opisać jako "realignment" (realignacja) autorytetów: przesunięcie zaufania od tradycyjnych autorytetów – jak uniwersytety i media – do innych źródeł wiedzy, które są bardziej zgodne z ideologią jednostki. W kontekście współczesnej polityki, owa "realignacja" sprawia, że społeczeństwo staje się coraz mniej zdolne do osiągania konsensusu w sprawach uznanych za "fakty", a zamiast tego, każda strona interpretuje te same wydarzenia przez pryzmat swoich przekonań politycznych. Dlatego tak ważnym aspektem współczesnej debaty jest zrozumienie, że brak zaufania do autorytetów naukowych może prowadzić do jeszcze głębszej polaryzacji.

Próby odbudowania zaufania poprzez fakt-checking (weryfikację faktów) są często postrzegane jako rozwiązanie problemu tego zjawiska. Jednak nawet w erze internetu i narzędzi do weryfikacji informacji, które stają się coraz bardziej powszechne, pojawiają się poważne wątpliwości co do efektywności tego narzędzia. Fakt-checking, mimo że może oferować poprawne informacje, nie zawsze jest w stanie przekonać osoby, które są już głęboko przekonane do swojej wersji wydarzeń. W rzeczywistości, jak wskazują badania, obywatele często odpierają nowe informacje, które stoją w sprzeczności z ich przekonaniami, niezależnie od tego, jak dobrze udokumentowane i uzasadnione są te dane. Ten mechanizm psychologiczny – oparty na tzw. efekcie potwierdzenia – jest jednym z głównych powodów, dla których fakt-checking może być nieskuteczny.

Zatem, mimo że edukacja i wiedza teoretycznie powinny prowadzić do lepszego zrozumienia i konsensusu, w praktyce często służą one umocnieniu dotychczasowych przekonań. W tym kontekście istotne jest, aby pamiętać, że demokracja wymaga nie tylko wiedzy, ale przede wszystkim zaufania do instytucji, które tę wiedzę wytwarzają i przekazują. Dopóki społeczeństwo nie będzie w stanie odbudować tego zaufania, demokracja, choćby oparta na najbardziej rozwiniętej edukacji, pozostanie niestabilna.