Społeczeństwa demokratyczne, by mogły skutecznie funkcjonować, muszą opierać się na odpowiedzialnych decyzjach podejmowanych przez obywateli, którzy są dobrze poinformowani o kwestiach politycznych, społecznych i gospodarczych. Istotne jest, by obywatele rozumieli mechanizmy funkcjonowania rządu, procesy polityczne oraz kwestie społeczne. Demokracja wymaga, by wyborcy, sędziowie, administracja publiczna i parlamentarzyści mieli dostęp do rzetelnych i opartych na dowodach informacji, umożliwiających im podejmowanie sprawiedliwych, mądrych i efektywnych decyzji. Jednak, niestety, rzeczywistość coraz bardziej odbiega od tego ideału.
Wzrost poziomu wykształcenia, mierzony wskaźnikami takimi jak frekwencja na uczelniach wyższych czy wskaźnik ukończenia szkoły średniej, daje mylne wrażenie, że system edukacyjny staje się coraz bardziej skuteczny. Obecnie około 40% osób w wieku 18–24 lata uczęszcza na studia, co stanowi wzrost z 26% w 1980 roku. Współczesne wskaźniki ukończenia szkoły średniej wynoszą około 84% w przypadku dziewcząt i 81% w przypadku chłopców, co także stanowi wzrost w porównaniu do 79% i 75% w 1980 roku. Jednak kluczowe pytanie, które należy zadać, dotyczy tego, co uczniowie rzeczywiście przyswajają w trakcie edukacji. Tu pojawiają się niepokojące dane. Na przykład, wyniki egzaminów wstępnych do college’u, przeprowadzonych w szkole średniej Berea w Stanach Zjednoczonych, wykazały, że mimo poprawy wskaźników ukończenia szkoły z 65% do ponad 80%, tylko 10% uczniów było gotowych do nauki na poziomie college’u w zakresie czytania, a tylko 7% w matematyce.
Warto zwrócić uwagę, że obecne wyniki badań wykazują poważne braki w edukacji młodzieży w zakresie podstawowych umiejętności, takich jak myślenie krytyczne, rozumowanie czy umiejętności pisania. Badania Richard’a Arum’a i Josipy Roksy wskazują na to, że choć niewielki odsetek studentów wykazuje zauważalne postępy w nauce, to dla dużej liczby studentów nie ma praktycznie żadnych postępów w tych obszarach. Studenci częściej koncentrują się na życiu towarzyskim niż na nauce, a niektórzy nie osiągają żadnych istotnych postępów w swojej edukacji. Jest to problem, który ma swoje konsekwencje, ponieważ dotyczy nie tylko szkół średnich, ale także uczelni wyższych. Przykładem może być wzrastający koszt edukacji wyższej, który sprawia, że wielu młodych ludzi, zwłaszcza tych z obszarów wiejskich, zaczyna wątpić, czy inwestowanie w studia jest warte zachodu, biorąc pod uwagę niepewność co do korzyści zawodowych.
Zjawisko to ma również swoje konsekwencje w kontekście społecznym. W badaniu przeprowadzonym przez Wall Street Journal w 2017 roku, 49% respondentów uznało, że czteroletni stopień naukowy daje szansę na lepszą pracę i wyższe zarobki w przyszłości, ale 47% stwierdziło, że jest odwrotnie. Widać, że osoby, które najbardziej korzystają z systemu edukacyjnego, mają większą wiarę w jego wartość. Z kolei ci, którzy nie odnieśli korzyści z wykształcenia, są bardziej sceptyczni wobec jego wartości. Wzrost liczby osób wątpiących w sens edukacji wskazuje na problem, który wykracza poza kwestie ekonomiczne i dotyczy zrozumienia roli edukacji w społeczeństwie.
Bardzo ważnym zagadnieniem, które również warto poddać refleksji, jest poziom wiedzy obywatelskiej, który wpływa na zdolność podejmowania decyzji politycznych. Niezależnie od stopnia wykształcenia, liczba obywateli, którzy nie rozumieją podstawowych zagadnień politycznych, jest niepokojąca. W badaniach takich jak testy naturalizacyjne czy badania przeprowadzane przez Annenberg Policy Center, okazuje się, że duża część amerykańskiego społeczeństwa nie zna podstawowych faktów o rządzie, jego strukturze czy historii. Na przykład, 37% badanych nie potrafiło wymienić żadnych z pięciu praw wymienionych w Pierwszej Poprawce, a 33% nie znało trzech gałęzi władzy w Stanach Zjednoczonych.
Brak tej podstawowej wiedzy obywatelskiej ma poważne konsekwencje dla zdrowia demokracji. Demokracja opiera się na debacie publicznej, która wymaga wspólnej płaszczyzny faktów. Jeśli ta płaszczyzna nie istnieje, wszelkie próby debaty politycznej stają się jałowe, a demokracja zaczyna być wykorzystywana przez demagogów, którzy zdolni są manipulować opinią publiczną. Profesor Thomas E. Patterson zauważył, że bez zgody co do faktów, argumenty nie mają podstawy, na której można je budować, co prowadzi do dezinformacji i podziałów.
Należy pamiętać, że fakt, iż społeczeństwo nie posiada pełnej wiedzy na temat swoich instytucji politycznych, niekoniecznie oznacza brak inteligencji. Większość badań pokazuje, że choć średni poziom IQ w społeczeństwach rośnie, to poziom wiedzy politycznej pozostaje na zaskakująco niskim poziomie. Jest to zjawisko, które wymaga szczególnej uwagi, ponieważ prowadzi do powstawania dezinformacji i błędnych przekonań, które mogą zagrażać stabilności demokratycznych instytucji.
W kontekście tego wszystkiego, jednym z najistotniejszych wyzwań jest kształcenie obywateli, którzy będą świadomi swoich praw i obowiązków w ramach państwa. Edukacja obywatelska powinna stać się integralną częścią procesu edukacyjnego, który nie tylko przygotowuje jednostkę do zdobywania umiejętności zawodowych, ale także wyposaża ją w wiedzę o mechanizmach rządzenia i podstawowych wartościach demokratycznych. Tylko w ten sposób można zapobiec sytuacjom, w których dezinformacja czy demagogia przejmują kontrolę nad społeczeństwem.
Jak wielkie zmiany społeczne i intelektualne wpłynęły na współczesną demokrację?
W odpowiedzi na zmiany społeczno-ekonomiczne wywołane przez rewolucję przemysłową, amerykańska polityka zaczęła przyjmować nowe zasady rządzenia. Reorganizacja transportu, handel, monopole, podatki dochodowe, ochrona praw pracowników i równość praw kobiet były sensownymi odpowiedziami na wyzwania nowoczesności. Jednakże, w ostatnich latach, ten konsensus zaczynał się rozpadać, ponieważ idee darwinizmu społecznego, które wcześniej podtrzymywały rządowe interwencje w gospodarkę, zaczęły otrzymywać poważną konkurencję. Przeciwstawiały się im starsze, bardziej ortodoksyjne wersje darwinizmu społecznego, które kwestionowały zasadność interwencji rządowych w gospodarkę, ograniczając je do obrony narodowej, utrzymania porządku społecznego, publicznego szkolnictwa i ustanowienia minimalnych reguł dla działalności biznesowej.
Podstawą ruchu reformistycznego na początku XX wieku stała się transformacja, która miała miejsce na amerykańskich uczelniach i w intelektualnych ośrodkach takich jak Nowy Jork, Chicago i Waszyngton. To w tych miejscach kształtowały się idee, które zapewniły intelektualne wsparcie dla rozwoju interwencjonizmu państwowego. Teksty takich myślicieli społecznych jak Thorstein Veblen, Edward A. Ross, Algie M. Simons, czy politologów jak J. Allen Smith, Charles E. Merriam i Frank J. Goodnow stanowiły fundamenty teoretyczne dla nowych form działania. Podobną rolę odegrali również teoretycy edukacji, historycy oraz działacze społeczni, jak John Dewey, Frederick Jackson Turner, Charles A. Beard czy Jane Addams.
Równocześnie w 1909 roku ukazała się książka Herbert Croly'ego "The Promise of American Life", która stała się rodzajem biblii ruchu postępowego. Croly argumentował na rzecz większej roli rządu federalnego, który miałby zmierzyć się z wyzwaniami związanymi z wielkimi organizacjami biznesowymi powstałymi w wyniku rewolucji przemysłowej. Zgodnie z jego przekonaniem, gigantyczne korporacje, związki zawodowe, mniejsze przedsiębiorstwa oraz rolnictwo musiałyby zostać uregulowane w imię dobra narodowego.
Intellektualni spadkobiercy pragmatyzmu, jak Horace Kallen, twierdzili, że zmiany, które zachodziły w społeczeństwie, stanowiły okazję do przełamania starych dogmatów i pewności. Pragmatyzm miał za zadanie rozwiązywać problemy społeczne, zmieniając stare przekonania i tworząc nowe formy rozumienia świata. Z jednej strony otwierało to możliwość do rozwoju, z drugiej rodziło niepewność i pytania bez odpowiedzi. Rewolucja naukowa, w tym teoria ewolucji Darwina, wywołała głębokie zmiany w sposobie myślenia, nie tylko w biologii, ale także w naukach społecznych, filozofii, a także w religii.
Zmiany te nie dotyczyły jedynie nauki. Teologiczne podejście do religii zaczęło ewoluować, szczególnie w kontekście "Ewangelii społecznej", która wkrótce zdominowała amerykański protestantyzm. Zastąpienie dosłownych interpretacji Biblii bardziej luźnym, figuralnym podejściem, wzmocnione przekonaniem o wartości rozumu i argumentacji opartej na dowodach, stało się charakterystyczne dla tej nowej religijności. Równocześnie zaczęły wzrastać wątpliwości i sceptycyzm wobec tradycji, w tym religii, a także poczucie, że zmiana stała się nieodłączną częścią ludzkiego doświadczenia.
W tym okresie amerykańscy wynalazcy, przedsiębiorcy, artyści, intelektualiści zaczęli celebrować wzrost gospodarczy, sukcesy militarne, moc przemysłową oraz postęp technologiczny. Wiara w postęp i ciągłą poprawę, w połączeniu z łatwością porzucania starych idei i przyjmowania nowych, stawała się dominującą ideą czasów. W efekcie, przed I wojną światową, amerykańska mentalność była silnie związana z poczuciem nieustannego rozwoju i zmiany. Z kolei wojna światowa miała być wydarzeniem, które zakończyło amerykańską "niewinność", prowadząc do rozpadu dawnych, pewnych wartości moralnych i społecznych.
I wojna światowa była momentem przełomowym, który zniszczył stare przekonania, a po jej zakończeniu zaczęły na nowo kształtować się normy intelektualne, w tym wzrost znaczenia relatywizmu we wszystkich dziedzinach życia – od nauki po politykę. Pojęcie prawdy stało się coraz bardziej elastyczne, a niepewność w kwestiach moralnych, politycznych czy naukowych zaczęła dominować. W latach dwudziestych XX wieku pojawił się nowy porządek intelektualny, który kładł nacisk na subiektywność wiedzy i relatywizm prawdy. W kontekście historii, jak zauważył Peter Novick w swojej książce "That Noble Dream", nauka stała się nie tylko metodą poznania, ale także wizją świata pełnego pewności, która miała dawać odpowiedzi na wiele zawiłych pytań.
Należy jednak pamiętać, że zmiany te nie były tylko intelektualnym eksperymentem. Przemiany w naukach społecznych, filozofii, religii i historii miały głęboki wpływ na całą strukturę społeczną, zmieniając fundamenty, na których opierała się amerykańska demokracja. To z kolei miało kluczowe znaczenie w kontekście późniejszych wyzwań, z którymi borykały się zarówno Stany Zjednoczone, jak i cały świat. Z perspektywy współczesnej, obserwujemy, jak te zmiany dają o sobie znać w naszych własnych czasach, kiedy pytania o prawdę, moralność i rolę państwa w życiu społecznym stają się coraz bardziej aktualne.
Dlaczego polaryzacja polityczna jest zagrożeniem dla demokracji?
Współczesna polityka amerykańska, a w szerszym kontekście również polityka innych krajów o demokratycznych tradycjach, staje się coraz bardziej spolaryzowana. To zjawisko nie jest tylko przejściowym trendem, ale głęboko zakorzenioną tendencją, której konsekwencje są dalekosiężne i nie zawsze pozytywne. Rozpad partyjny, a zwłaszcza ideologiczne zróżnicowanie, to tylko wierzchołek góry lodowej. Kluczowym zagadnieniem staje się pytanie, jak takie zjawisko wpływa na efektywność systemów politycznych oraz jak wprowadza trudności w zarządzaniu państwem.
Zgodnie z jednym z najbardziej wpływowych raportów amerykańskiego Towarzystwa Nauk Politycznych, stwierdzono, że amerykański system dwupartyjny, z racji braku spójności ideologicznej wewnątrz partii, wymaga gruntownej przebudowy. To właśnie Republikanie i Demokraci powinni zostać przekształceni w bardziej ideologicznie spójne, wewnętrznie zjednoczone i wzajemnie antagonistyczne formacje, przypominające systemy parlamentarnej demokracji, takie jak w Wielkiej Brytanii czy Kanadzie. Jednak już w czasach Nowego Ładu Franklin Delano Roosevelt, mimo jego próby stworzenia bardziej progresywnej partii, zdał sobie sprawę, że jedność partyjna, choć teoretycznie pożądana, w praktyce staje się niemożliwa do osiągnięcia w systemie amerykańskim.
Dążenie do większej spójności i jedności ideologicznej okazało się mieć nieoczekiwane konsekwencje. Zamiast zbliżyć partie do siebie i ułatwić współpracę, doprowadziło to do głębokiej polaryzacji. Zamiast bardziej zorganizowanych i koherentnych sił politycznych, które mogłyby realizować swoje programy i poprawiać efektywność zarządzania, Ameryka stała się świadkiem stagnacji i zablokowania procesów legislacyjnych. To zjawisko polega na tym, że partie coraz trudniej osiągają kompromis, a każda próba współpracy staje się coraz bardziej kosztowna, zarówno politycznie, jak i społecznie.
Problem ten jest w dużej mierze związany z językiem politycznym, który w ciągu ostatnich kilku dekad przeszedł dramatyczną transformację. Zamiast prowadzenia merytorycznej debaty na temat politycznych rozwiązań, partie polityczne zaczęły używać języka, który de facto zamienia rozmowę w grę słowną. W efekcie, pojęcia takie jak "podatki", "przywileje" czy "prawa kobiet" zmieniały swoje znaczenie w zależności od strony politycznej, stając się przedmiotem manipulacji i spinowania. W skrócie, z dyskusji na temat prawdy i faktów, debata polityczna przekształciła się w walkę o interpretację rzeczywistości.
Język w polityce, zamiast pełnić funkcję informacyjną, stał się narzędziem do demonizowania przeciwnika. "Gaslighting", czyli manipulowanie faktami i przeinaczanie rzeczywistości, stało się powszechnym zjawiskiem. Wzrasta liczba polityków, którzy celowo wprowadzają zamieszanie, żeby wywołać u wyborców poczucie niepewności co do tego, co jest prawdą, a co fałszem. Takie praktyki pogłębiają nieufność społeczną, a z kolei przyczyniają się do rozwoju głębszej polaryzacji, której celem nie jest już tylko zwycięstwo w wyborach, ale całkowite zniszczenie przeciwnika politycznego.
Polaryzacja ta nie jest jednak tylko efektem gry słów. Jest to również wynik głębszych, ideologicznych podziałów, które dzielą społeczeństwo na coraz bardziej wyraziste obozy. Współczesny amerykański pejzaż polityczny pokazuje, że partie nie tylko stają się bardziej ideologicznie jednorodne, ale również wprowadzają do mainstreamu idee, które do niedawna byłyby uznane za ekstremalne. Przykładami mogą być różnice w postrzeganiu kwestii społecznych, gospodarczych, a nawet idei samego państwa. Polityka przestaje być polem negocjacji i kompromisu, a staje się polem walki o dominację ideologiczną.
Chociaż analizy polityczne wykazują, że rozłam w amerykańskim społeczeństwie nie ogranicza się tylko do elit politycznych, to jednak to one stanowią jego główny motor napędowy. Z jednej strony istnieje ogromna przepaść ideologiczna między przedstawicielami obu głównych partii, z drugiej zaś mamy do czynienia z podobnym podziałem wśród zwykłych obywateli. Zjawisko to manifestuje się w postaci nie tylko rosnącego strachu przed przeciwnikiem politycznym, ale również pogłębiającej się wzajemnej nienawiści. Jak wskazują badania, polityczne napięcia i antagonizmy w Stanach Zjednoczonych są na najwyższym poziomie od wielu lat, a identyfikacja z partią polityczną stała się jednym z głównych czynników kształtujących społeczną tożsamość.
Wszystko to sprawia, że współczesne systemy polityczne znajdują się w pułapce, gdzie zamiast skutecznej realizacji polityki publicznej, kluczowym elementem staje się walka o przetrwanie na arenie politycznej. Politycy przestali być postrzegani jako osoby dążące do rozwiązywania problemów społecznych, a stali się głównie aktorami teatru politycznego, w którym wygrywa ten, kto lepiej potrafi zmanipulować emocje obywateli.
Jak vytvořit svůj první dokument v Photoshopu a начать работу s obrázky
Jak funguje lexikální analýza a syntaktické parsování v hlubokém učení?
Jak využít tělo k uklidnění mysli: Nástroje pro každodenní odolnost

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский