Odwiedziny w świecie, gdzie czas jest elastyczny, a granice rzeczywistości mogą zostać przekroczone przez technologię, zmieniają sposób, w jaki postrzegamy zarówno przeszłość, jak i naszą tożsamość. W historii, którą przekazuję, kluczową rolę odgrywa obecność, która wydaje się istnieć jednocześnie wewnątrz i na zewnątrz umysłu bohatera, a jednak nie jest typową „obecnością”. Jest czymś znacznie bardziej złożonym — istotą z innego czasu, wnikającą do umysłu człowieka z przeszłości. Jednakże, choć z początku odkrycie to szokuje, bohater wkrótce przyjmuje obecność w sobie. Nie widzi w tym zagrożenia, ale raczej wyzwanie, które należy rozwiązać.

Z perspektywy tej postaci widać, jak łatwo jest zaakceptować coś, co jest trudne do zrozumienia, gdy żyje się w świecie, w którym cudowność i niezwykłość są czymś zwyczajnym. Tam, gdzie bogowie są obecni w codziennym życiu, gdzie magia i czasoprzestrzeń są nierozerwalnie związane, niespodziewane zjawiska nie budzą paniki, lecz ciekawość. W takim kontekście odkrycie, że czyjś umysł został zajęty przez nieznaną siłę, nie wywołuje paniki, lecz raczej zaintrygowanie, a wręcz fascynację. Dla tych, którzy żyją w ciągłym kontakcie z tajemniczymi mocami, ten fenomen jest tylko kolejną sprawą, którą trzeba rozwiązać. To wcale nie oznacza, że postać nie odczuwa żadnych emocji w związku z tą obecnością. Wręcz przeciwnie — jego pragnienie zrozumienia tej sytuacji prowadzi do wielogodzinnych rozmów, prób odkrycia tajemnicy.

Mimo że przyjęcie obecności w swoim umyśle mogłoby wywołać w normalnych okolicznościach poczucie dezorientacji czy niepokoju, bohater tej opowieści podchodzi do sprawy z otwartością i ciekawością. Rozmawia o czasoprzestrzennych podróżach, o podróżach w czasie, które są możliwe dzięki zaawansowanej technologii przyszłości, i o doświadczeniach, które pozwalają ludziom przemieszczać się przez stulecia. Wszelkie skomplikowane technologie, jak telefony, transporty naddźwiękowe czy misje na Marsa, stają się fascynującym tematem rozmów, które przekraczają granice zwykłego rozumienia świata w kontekście tego, czym są one w świadomości współczesnego człowieka. Jednak pomimo tych zaskakujących informacji, to polityka staje się tematem, którego nie potrafi zaakceptować.

Zadziwiające jest, jak postać, w której umyśle zamieszkuje ktoś z dalekiej przyszłości, nie potrafi zrozumieć, że rządy mogą być wybierane przez ludzi, a nie dziedziczone. Jego świat, w którym rządy sprawują monarchowie, jest tak odmienny od nowoczesnego, demokratycznego systemu wyborczego, że pojęcie wyboru króla przez obywateli wydaje się absolutnie niemożliwe. To tylko pokazuje, jak ogromne różnice dzielą nasze wyobrażenia o władzy i rządzeniu.

Akceptacja tej innej rzeczywistości, tej nietypowej obecności, staje się kluczem do rozwoju głębszego zrozumienia samego siebie i otaczającego świata. Ostatecznie, bohater tej historii decyduje się podzielić swoimi przeżyciami i przemyśleniami, które wykraczają poza reguły, jakie są mu narzucane w jego kulturze, aby ratować nie tylko swoją karierę, ale także nie zniszczyć psychiki księcia. Jego decyzja, choć ryzykowna, ukazuje wartość prawdy, w której bohater dostrzega szerszy obraz, wykraczający poza osobiste ambicje.

Warto zauważyć, że wybory postaci mają daleko idące konsekwencje, nie tylko w kontekście jej własnego życia, ale także w szerszym, międzyczasowym sensie. Ważnym elementem w tej historii jest także pytanie, w jaki sposób relacje między przeszłością, teraźniejszością a przyszłością mogą wpłynąć na decyzje, które podejmujemy, oraz jak nasze postrzeganie rzeczywistości może się zmieniać w zależności od zrozumienia tych zmian.

Zrozumienie i akceptacja zjawisk, które w naszym świecie wydają się nadprzyrodzone, nie są tak trudne, jak mogłoby się wydawać, jeśli tylko przyzwyczaimy się do myślenia w kategoriach, które nie są ograniczone tylko przez naszą percepcję teraźniejszości. Historia ta pokazuje, jak elastyczne mogą być nasze postawy i przekonania, jeżeli uda nam się przyjąć do wiadomości istnienie rzeczywistości, które wchodzą w interakcję ze sobą w sposób, który wykracza poza normalne ramy ludzkiej świadomości.

Jak wygląda doświadczenie życia w ciele obcego umysłu?

Również w tej mrocznej przestrzeni, jaką był czas, w którym zniknęliśmy na kilka dni, zrozumiałem, że nie do końca wiem, jak długo trwała nasza nieobecność. Dwór, mówiąc o moim stanie, wspomniał o dwóch dniach i nocy. Jednocześnie doskonale zdaję sobie sprawę, że wcale nie minęło tak dużo czasu. System dni i tygodni w tej cywilizacji różni się od naszego. Ich dzień to tylko okres między świtem a zmierzchem, a noc to czas, gdy zapada ciemność. Tak więc cała ich jednostka czasu jest zbliżona do naszego, ale rozciągnięta na inne miary. Czas ten trwał około półtora dnia według naszych standardów, a jednak czuję, że to właśnie teraz, na dzień przed Świętami, pojawiam się ponownie w ich świecie, w którym wszystko wydaje się tak bardzo inne. Mimo że jesteśmy tysięcy lat przed narodzinami Chrystusa, coś w tej datowności wydaje mi się nieco dziwne. Ale jeśli wciąż trwamy w naszym rocznym cyklu, niech będzie, że to Wigilia. To coś, co przypomina mi to, co znałem wcześniej, nawet jeśli teraz jestem tylko ciałem pozbawionym swojej pierwotnej formy.

Jestem połączony z księciem w sposób niezwykły. Czuję każdy jego ruch, oddech, każdą myśl. Przechodzę przez jego świadomość, jestem w niej obecny i mogę w każdej chwili przejąć kontrolę nad jego ciałem. Nie mam zamiaru robić tego świadomie, nie chcę, by poczuł, że jest opętany. Chociaż w rzeczywistości, to właśnie stało się z nim – stał się czymś na kształt marionetki w moich rękach, chociaż on o tym nie wie. Jego umysł jest zdominowany przez moją obecność, która, niczym sieć elektrycznych impulsów, wdziera się w każdy aspekt jego funkcjonowania.

Oczywiście, nie może tego poczuć. Odczuwa jedynie, jakby dotknął go bóg, a jego ciało reaguje, jakby wpadł w dziwny, niepojęty stan. Wierzy, że przez chwilę był nieświadomy, ale nie zna prawdziwego powodu swojej utraty przytomności. Moja obecność jest niczym niewidzialna mgła, którą on odczuwa, ale nie potrafi zidentyfikować.

Nie mam dostępu do jego snów. Ta warstwa świadomości jest zbyt głęboka, aby dotrzeć do niej w pełni. Mimo to jestem przekonany, że teraz śni o swojej ojczyźnie, o Athilan, swojej ciepłej i przyjaznej wyspie. Może wyobraża sobie, że odpoczywa w swoim łóżku. W rzeczywistości nie jest to prawda, ponieważ jego ciało jest teraz w zupełnie innym miejscu. Ostatnio przeszedłem z nim przez pokój, a jego ręce – które teraz piszą te słowa – są zmęczone i bolesne, co wydaje się zupełnie naturalne, nie wiedząc, co naprawdę się dzieje. Książę nie wie, że to nie jego ręce, które kiedyś znał, piszą te słowa, ale moje impulsy przekładają się na jego ciało, sprawiając, że wykonuje czynności, które są mi obce, a jednak niezbędne, by przetrwać tę niezwykłą podróż w czasie.

Otaczający nas krajobraz to pustkowie. Wydaje się brutalne i niegościnne. W tej surowej przestrzeni wybraliśmy obozowisko nad brzegiem morza, gdzie Athilantanie utrzymują swoją placówkę, a otaczające ich ludy – ludy kontynentalne, traktują ich jak bogów. Ciekawe, jak postrzegają ich mieszkańcy Imperium, rozciągającego się przez całą Europę. Mimo że wiem, że ci ludzie to niewielka część wielkiego świata, nie mogę nie czuć się zagubiony w ich obecności. Chłodne dni, oschłe powietrze, niekończąca się przestrzeń, która zdaje się nie mieć końca. Mimo to jestem pewny, że ta kraina to coś, co przyszłe pokolenia uznają za mit – jako coś, co nigdy nie miało miejsca, nawet jeśli dziś jest częścią historii ich świata. I choć moją misją jest przetrwanie tej podróży, nie mogę nie zastanawiać się nad przyszłością tej cywilizacji, która za kilka stuleci zniknie na zawsze.

Jestem częścią tej zagadki, tego tajemniczego obrazu, który na zawsze będzie ukryty przed oczyma ludzi. Sam książę, który teraz odpoczywa, nie ma pojęcia o tym, co z nim się dzieje. On wciąż myśli, że jest tylko człowiekiem, który doświadczył niewytłumaczalnego zjawiska, kontaktu z boskością, ale w rzeczywistości jest on tylko instrumentem, w którym ktoś inny próbuje przeżyć coś, co nigdy nie miało miejsca. W tym całym zamieszaniu, książę nie zdaje sobie sprawy, że jego świat jest tylko chwilową anomalią w wielkiej historii, której nie jest świadomy.

Zrozumienie, że życie w ciele innego umysłu zmienia nie tylko postrzeganie, ale także doświadczenie rzeczywistości, jest kluczowe. Ciało, które wydaje się naszym, może zostać opanowane przez zupełnie obcy byt, zmieniając naszą tożsamość i naszą relację z światem, który nas otacza. Ciało nie jest tylko fizyczną formą, ale także nośnikiem myśli, intencji i wspomnień. To, co zdaje się być naturalnym działaniem, może w rzeczywistości być wynikiem obcych impulsów. W takim kontekście granica między tym, kim jesteśmy, a tym, czym możemy się stać, może zacierać się w sposób nieodwracalny.

Jak różnica między Athilantami a mieszkańcami kontynentu kształtuje historię tej zaginionej cywilizacji?

Minęły już cztery dni od mojego ostatniego zapisu, a ja wciąż czekam na moment, gdy w końcu będę mógł wyruszyć na wyspę. Jednak zanim to nastąpi, muszą zostać odprawione liczne rytuały, których wypełnianie zajmuje czas. Tutejsi mieszkańcy – ludzie kontynentu – zbierają się w ogromnych liczbach, by pożegnać księcia przed jego powrotem do domu. Nie jest to codzienna sytuacja, by książę królewskiego rodu odwiedzał te tereny, więc obchody są wyjątkowe. Codziennie palą ogniska, składają ofiary z byków, a śpiewy rozbrzmiewają przez całą okolicę. Książę Ram z gracją przewodniczy całemu przedsięwzięciu, wykazując ogromną pewność siebie. Widać, że od dzieciństwa był przygotowywany do roli władcy. Wie dokładnie, co należy zrobić, by odprawić wszystkie obrzędy.

Choć nie mogę jeszcze ruszyć w drogę, to ta prowincjonalna, nieznana mi okolica ma w sobie coś fascynującego. Może to nie ta lśniąca, cudowna Atlantyda, ale z pewnością jest to przeszłość – odległa i tajemnicza, prehistoryczna przeszłość! Bycie tutaj, w tym miejscu, jest oszałamiające. Każda minuta przynosi coś nowego, coś, czego nie można znaleźć w żadnym podręczniku historii. Wciąż mam wrażenie, że chciałbym podzielić się tymi odkryciami z Lora – powiedzieć: „Zobacz to! To niesamowite!”. Ale oczywiście nie ma cię tu ze mną. Jesteś daleko, w wschodniej Europie. Gdybyśmy tylko mogli odbyć tę podróż razem! (Wiem, wiem, jesteśmy razem, tak, ale to zupełnie inne doświadczenie, gdy jedno z nas jest tu, a drugie tam. I nie próbuj mi tłumaczyć, że wysłanie dwóch obserwatorów na to samo miejsce i w tym samym czasie jest zbędne. Wiem, że to logiczne, ale wciąż chciałbym, byś była tu, blisko, bym mógł z tobą porozmawiać codziennie). Ponieważ nie ma cię tutaj, postaram się opisać to, czego się dowiaduję.

Różnica między mieszkańcami Athilanty a tymi z kontynentu jest ogromna, i nie chodzi tylko o różnice kulturowe, które są wielkie – większe niż przepaść między Rzymianami z czasów Cezara a dzikimi ludźmi, którzy żyli w lasach Germanii czy Galii. To różnica między epoką żelaza a epoką kamienia. Ale chodzi także o różnice fizyczne. Mieszkańcy kontynentu, którzy tu są, to prawdopodobnie ludzie zwani przez archeologów Solutreńczykami, którzy żyli w tej części Europy kilka tysięcy lat po czasach człowieka z Cro-Magnon. Solutreńczycy są wysocy, szczupłej budowy, mają jasne włosy i wyglądają trochę jak Wikingowie. Noszą skórzane ubrania starannie uszyte, a ich narzędzia kamienne wydają się być bardzo eleganckie – długie, cienkie, zwężające się ku końcom, z licznymi precyzyjnymi nacięciami na krawędziach. Większość z nich mieszka w płytkich jaskiniach lub pod osłonami wystających skał, chociaż jak się dowiedziałem od księcia Rama, w cieplejszych miesiącach budują również lekkie chaty z wikliny.

Athilantowie są zupełnie inni pod każdym względem. Są znacznie niżsi i bardziej krępi niż mieszkańcy kontynentu, mają ciemne włosy i ciemniejszą skórę. Ich oczy są brązowe lub czarne, nigdy nie niebieskie. To wygląd bardziej śródziemnomorski – grecki lub hiszpański, ale jednocześnie jest w nim coś, czego nie mogę dokładnie określić. Ich kości policzkowe są dziwnie pochylone, ich usta nieco zbyt szerokie, a kształt głowy różni się od tego, który kojarzymy z typowym wizerunkiem Greków czy Hiszpanów. Moja teoria jest taka, że Athilantowie to przodkowie współczesnych ludzi Morza Śródziemnego, ale po zniszczeniu Atlantydy i przez tysiące lat ewolucji oraz krzyżowania się ras, współcześni mieszkańcy tego regionu wyglądają trochę inaczej. Choć zdaję sobie sprawę, że to jedynie przypuszczenie, nie mam pewności, czy jest ono prawdziwe.

To, co naprawdę mnie zdumiewa, to jak zaawansowani technologicznie są Athilantowie w porównaniu do ludzi z kontynentu. Atlantyda była naprawdę magicznym królestwem! To wręcz niewiarygodne, gdy pomyślisz o tym, że bogate i rozległe imperium morskie, które znało już wykorzystanie żelaza i brązu, istniało w epoce górnego paleolitu! Jak to możliwe, że archeolodzy nigdy nie znaleźli żadnych ich artefaktów? Żadnych brązowych mieczy, żadnych rzeźb, żadnych fragmentów budowli, które mogłyby świadczyć o ich obecności na kontynencie w takich miejscach jak Thibarak, gdzie teraz się znajdujemy? Częściowe wyjaśnienie może tkwić w tym, że mimo iż archeolodzy współczesnego świata prowadzą wykopaliska od setek lat, to wciąż tylko zarysowali powierzchnię ukrytych pozostałości tych starożytnych kultur. Może bronzowe miecze zatoną na dnie mórz, podczas gdy narzędzia kamienne przetrwają przez tysiące lat.

Jest jeszcze jedna możliwość, którą uważam za bardzo prawdopodobną. A co, jeśli po upadku Atlantydy, ludzie kontynentu, ci, którzy przez wieki byli gnębieni przez swoich panów, zbierali wszystkie ślady po swoich oprawcach? Broń, narzędzia, dzieła sztuki – wszystko zostało zebrane i wyrzucone do morza. Może to była zemsta za brutalne panowanie Athilantów. Dwadzieścia tysięcy lat osadowych mułków oceanicznych mogło zrobić resztę, zakrywając wszelkie ślady ich cywilizacji.

W przyszłości, gdy czasowe badania pozwolą na dokładne datowanie zniszczenia Atlantydy, z pewnością znajdą się odpowiedzi na wiele pytań. Na razie moje przypuszczenia wydają się równie prawdopodobne, jak te, które pojawiały się wcześniej.

Jednak z każdą godziną w tym miejscu coraz bardziej odczuwam frustrację. Czekam na moment, gdy w końcu popłynę na wyspę. Książę i jego załoga czekają na nas w porcie, gotowi, by zabrać nas do ciepłej i wspaniałej Atlantydy. A ja, zamiast tego, muszę znowu oglądać te niekończące się rytuały, ofiary, a krew byków spływającą po kamienistej ziemi. Książę Ram stoi na szczycie wiklinowej wieży, rzucając garściami ziarna w stronę kłaniających się mu ludzi. Ziarno w epoce paleolitu? Gdzie rolnictwo nie miało jeszcze nadejść przez tysiące lat! Ludzie z kontynentu wciąż stoją w długich kolejkach, by zabrać to, co rzuca książę.