Książę Ram, będący jednym z najważniejszych ludzi swojego królestwa, znalazł się w sytuacji, która wymagała od niego nie tylko odwagi, ale i przemyślanej strategii. Jego obawy dotyczące możliwego posiadania przez niego demona nie były jedynie sprawą osobistą – mogły mieć daleko idące konsekwencje polityczne. Chociaż władca z pozoru wydaje się silnym, pewnym siebie człowiekiem, jego decyzje są pełne napięcia, sprzeczności i ukrytych lęków.
Jego myśli o możliwych konsekwencjach związanych z demonem, który nie opuścił go po przeprowadzeniu egzorcyzmów, wskazują na kompleksowe zrozumienie sytuacji, w jakiej się znalazł. Kiedy pojawiła się możliwość, że rytuał namaszczenia – ceremonia, która ma uczynić go współmonarchą – zostanie opóźniony przez jego stan, książę nie chciał dopuścić do sytuacji, w której prawda o jego wewnętrznych problemach wyszłaby na jaw. Może w jego oczach była to kwestia honoru, ale także pragmatyzmu, biorąc pod uwagę zagrożenie, jakie mogłoby to stanowić dla jego pozycji.
Jest jeszcze jeden aspekt, który zdaje się stanowić klucz do całej tej historii: możliwość utraty tronu na rzecz młodszego brata. Książę był świadomy, że jakakolwiek publiczna demonstracja słabości może podważyć jego wiarygodność w oczach tych, którzy kontrolują przyszłość królestwa. Takie zagrożenie nie mogło pozostać obojętne dla człowieka, który został wychowany z myślą o rządzeniu i zachowaniu władzy. W tym kontekście jego decyzja o ukryciu prawdy o demonie staje się nie tylko osobistą, ale i polityczną grą.
Jednak historia zaczyna przybierać niespodziewany obrót, kiedy książę, mimo swojej ostrożności, zaczyna dostrzegać, że coś jest nie tak. Otrzymuje kolejną przesyłkę, której zawartość może wywołać niepożądane skutki, zwłaszcza w kontekście jego problemów z demonem. Kiedy jego ręka zaczyna kształtować słowa pod wpływem nieznanej obecności, książę dostrzega, że coś jest nie tylko z jego umysłem, ale i z jego rzeczywistością. Otwiera pergamin i pytając wprost: "Czy w tym znajduje się więcej twojego pisma demonów?", wyjawia, że nie jest obojętny na to, co dzieje się z jego ciałem i umysłem.
Nieoczekiwane ujawnienie prawdy stawia go w obliczu sytuacji, w której wcale nie jest w stanie kontrolować wszystkiego. Choć ma przed sobą ryzyko utraty twarzy, decyduje się na krok, którego wielu innych w jego sytuacji by nie podjęło. Zamiast kontynuować ukrywanie prawdy, otwarcie przyznaje, że to, co go trawi, nie jest demonem, a kimś – czy raczej czymś – z zupełnie innej rzeczywistości, z odległej przyszłości. Ta decyzja nie tylko zmienia jego postrzeganie siebie, ale też wpływa na całe jego królestwo, które zaczyna dostrzegać, że władca nie jest tak nieomylony, jak mogło się wcześniej wydawać.
To, co następuje później, jest jeszcze bardziej zaskakujące: książę Ram reaguje spokojnie, jakby konfrontacja z czymś tak dziwnym, jak obecność demona z przyszłości, nie była wcale czymś, czego należałoby się bać. Jego opanowanie może być wynikiem wieloletniego szkolenia, które miało przygotować go do panowania nad królestwem, ale także umiejętności radzenia sobie w obliczu nieprzewidywalnych, nadprzyrodzonych sił. Często bowiem to nie tylko siła władzy, ale i umiejętność zachowania zimnej krwi w obliczu nieznanego, stanowi o prawdziwej potędze władcy.
W tej chwili książę zdaje sobie sprawę, że jego konfrontacja z tajemniczym bytem nie jest tylko wewnętrznym problemem – to wyzwanie, które może wpłynąć na jego rządy, na pozycję w królestwie, ale także na sposób, w jaki będzie postrzegany przez swoich poddanych. Wiedza o obecności z przyszłości w jego umyśle zmienia wszystko, ale także stawia go w zupełnie nowej roli. Staje się kimś więcej niż tylko monarchą, staje się kluczowym uczestnikiem w grze, której zasady są jeszcze nieznane, a konsekwencje trudne do przewidzenia.
Warto zauważyć, że mimo swojego opanowania, książę Ram nie ma pełnej kontroli nad tym, co się dzieje. Jego decyzja o ujawnieniu prawdy nie była tylko aktą odwagi, ale także świadomego ryzyka. W jego przypadku odkrycie przed sobą i przed innymi prawdy o demonie i jego pochodzeniu może oznaczać nie tylko zakończenie kariery politycznej, ale i utratę władzy. Możliwość, że jego problem z demonem okaże się być jedynie jednym z wielu, które mogą się jeszcze pojawić, sprawia, że każda jego decyzja będzie musiała być jeszcze bardziej przemyślana, a jego ruchy jeszcze bardziej ostrożne.
Jak zrozumieć rytuały oczyszczenia w kulturze Athilantów?
W momencie, gdy książę Ram, wysoki na niewielki wzrost i o posturze tęższej niż smukłej, z oliwkową karnacją i ciemnymi brwiami, ponownie spotkał swojego brata, powitanie to było wyjątkowo formalne. Zamiast zwykłych uścisków, cała ceremonia odbyła się poprzez dotykanie opuszkami palców. Rytuał powitania trwał całe popołudnie, a po jego zakończeniu książę został eskortowany z pokładu statku, a ja – dzięki uprzejmości mojego przewoźnika, księcia Ramifona Sigiliterimora Septagimot Stolifax Blayl, Premianora Tisilana z Athilan – mogłem wreszcie postawić stopę na brzegu zaginionej Atlantydy. Ale nie dotarłem daleko. Zostaliśmy skierowani do pobliskiej Świątyni Delfinów, gdzie ustawiono namiot dla księcia tuż przy zewnętrznej linii marmurowych kolumn. Tam musiał przejść rytuał oczyszczenia – pozbyć się wszelkich zanieczyszczeń, które mógłby zabrać ze sobą po pobycie wśród prymitywnych ludzi kontynentu.
Rytuał oczyszczenia trwał pełną dobę. Księcia kąpano w mleku, a następnie okrywano go płatkami czerwonych i żółtych kwiatów, powtarzając w nieskończoność modlitwę: „Niech będziesz wolny od wszelkiej nieczystości. Niech brud kontynentu już nigdy nie przylgnie do twojej skóry”. Powtarzali to ciągle, aż miałem wrażenie, że zwariuję. Ale coś ważnego stało się jasne – ten rytuał nie był tylko zwykłym oczyszczaniem; był wyrazem głębokiej pogardy. To, co Athilantowie nazywali „rytuałem oczyszczenia”, było w rzeczywistości najbardziej wyrafinowaną formą rasizmu. Głęboka pogarda dla mieszkańców kontynentu, nazywanych przez nich „ludźmi brudu”, stanowiła fundament tej ceremonii.
Nie do końca pewien jestem, czy w Athilantańskim języku określenie „ludzie brudu” odnosi się do ich prymitywnego trybu życia, czy raczej do faktu, że ci ludzie są tak „niskiej” natury, że dosłownie zasługują na to określenie. Wydaje mi się, że to drugie. Mieszkańcy Athilanu, którzy żyją w przepychu marmurowych pałaców, korzystając z elektryczności i kanalizacji, uważają ludzi z kontynentu – żyjących w warunkach przypominających epokę kamienia łupanego – za coś, co nie zasługuje na miano człowieka. Są to istoty podludzkie, traktowane jak zwierzęta, niskie, brudne, wręcz nieczyste.
To przerażające, ale w pełni zrozumiałe w kontekście życiowych standardów Athilantów. Nie możemy jednak zapominać, że te same osoby, które czują się moralnie i kulturowo wyżej, przez wieki panowały nad „ludźmi brudu”. Gdyby zatem w wyniku jakiegoś kataklizmu, który zniszczyłby ich cywilizację, ludzie z kontynentu podjęli się buntu, usuwając wszelkie ślady ich panowania, byłoby to logiczne. Zniszczenie artefaktów, które przypominałyby o ich poddaństwie, byłoby nie tylko symboliczne, ale i praktyczne. Takie radykalne oczyszczenie z przeszłości mogłoby być odpowiedzią na brutalną dominację, którą mieszkańcy kontynentu znosili przez wieki.
Po tym rytuale oczyszczenia książę Ram ruszył w długą, całodzienną procesję na cześć swojego ojca, Harinamura, Wielkiego Darionisa Athilanu. Ulicą, znaną jako Konkurs Niebios, szedł przez godziny, bez widocznego zmęczenia. W końcu dotarł do pałacu, zbudowanego na olbrzymiej platformie, na końcu schodów marmurowych, których było co najmniej sto. I to, co się wydarzyło, mogło być najbardziej poruszającą sceną. Książę, mimo zmęczenia, wspiął się na te ogromne schody, by objąć ojca w geście pełnym miłości i szacunku, co musiało być niezwykle potężnym momentem. Kiedy patrzyłem na to z perspektywy „umysłu” księcia, byłem świadkiem prawdziwego uczucia, jakie panowało pomiędzy ojcem a synem.
Tego typu rytuały i ceremonie świadczą o dwóch ważnych aspektach kultury Athilantów. Po pierwsze, o ich przekonaniu o swojej wyższości nad resztą świata, które wyraża się w każdej części ich społeczeństwa, nawet w tak intymnych momentach, jak powitanie księcia. Po drugie, pokazują, jak bardzo przywiązani są do formy i ceremoniału. W świecie, w którym prawie każda czynność jest częścią większej narracji społecznej i religijnej, nic nie jest przypadkowe. Kultura Athilantów jest zatem nie tylko uosobieniem wyrafinowanej cywilizacji, ale także ideologią, która usztywnia relacje międzyludzkie i postrzeganie innych narodów.
Jeśli więc chcesz zrozumieć pełnię tego społeczeństwa, nie możesz ograniczyć się jedynie do postrzegania jego rozwoju technologicznego czy artystycznego. Pamiętaj, że w tej cywilizacji tkwi głęboko zakorzeniony element hierarchii, który w swojej brutalnej formie nie zostawia miejsca na jakiekolwiek równouprawnienie. Spojrzenie na innych przez pryzmat ich „brudu” czy „prymitywizmu” stanowi fundament kultury Athilantów. Dopiero wtedy można zacząć dostrzegać, dlaczego w ich historiografii nie ma miejsca na jakiekolwiek ślady przeszłości ludzi z kontynentu, a także dlaczego zniknęły artefakty tej zaginionej cywilizacji z miejsc, które kiedyś były jej granicami.

Deutsch
Francais
Nederlands
Svenska
Norsk
Dansk
Suomi
Espanol
Italiano
Portugues
Magyar
Polski
Cestina
Русский